- promocja
- W empik go
Semiramida - ebook
Semiramida - ebook
Nieustraszona wojowniczka czy wrażliwa twórczyni wiszących ogrodów? Znajda czy córka bogini? Uduchowiona czarodziejka czy wyrachowana władczyni?
Dlaczego Babilon nazywano nierządnicą starożytnego świata? Na czym polegała prostytucja sakralna i czy rzeczywiście każda kobieta musiała przynajmniej raz w życiu oddać swoje ciało obcemu mężczyźnie? Jak i dlaczego powstały wiszące ogrody Semiramidy, uważane za jeden z cudów świata starożytnego? Czy władza zawsze oznacza samotność?
Semiramida, królowa Babilonu, przez niezwykłe zbiegi okoliczności, nazywane przez wielu wolą bogów, zostaje żoną króla i matką następcy tronu. Wspierana przez kapłanki Isztar, rządzi krainą starożytnej Mezopotamii. Walczy, kocha, tworzy. Przeżywa wzloty i upadki. A odchodząc w pełni sławy, przekazuje nam ważne, ponadczasowe przesłanie. Jakie?
Zapraszamy do świata magicznych historii Ewy Kassali. Semiramida to już trzecia książka z serii Silne kobiety czasów Biblii (po Królowej Saby i Marii Magdalenie). Tym razem wybierzemy się do źródeł cywilizacji europejskiej, czyli do Asyrii i Babilonu. Poznamy miejsca, gdzie niegdyś rozciągał się biblijny Eden i wznosiła się wieża Babel…
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7835-804-6 |
Rozmiar pliku: | 617 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Około 800 r. p.n.e. Wybrzeże Morza Śródziemnego, tereny należące do połączonych królestw Asyrii i Babilonii
– Pomściła śmierć męża. Zabiła wszystkich spiskowców. Co do jednego.
Simmas siedział na skraju posłania przybranej córki. Kończył wieczorną opowieść o nieszczęśliwej królowej.
Jednak Semiramida jeszcze nie zamierzała spać. Jej policzki płonęły. Usiadła i chwyciła go za rękę.
– Jak to zrobiła?
– Znalazła winnych śmierci męża – wyjaśnił. – To byli arystokraci, synowie najlepszych rodów. Niedługo po tym, gdy skończyły się uroczystości pogrzebowe, zaprosiła ich do pałacu. Udawała, że niewiele wie. Wydała kolację, by podziękować im za wsparcie, jakie dali jej w ciężkich chwilach. Była tak wiarygodna, że nie podejrzewali podstępu. Kiedy najedli się i wypili dostatecznie dużo wina, by zupełnie stracić czujność, jeszcze raz podziękowała za wszystko, co zrobili dla królestwa, po czym obwieściła, że, wycieńczona cierpieniami z ostatnich dni, udaje się na spoczynek. Jednak, jak podkreśliła na odchodnym, przednich napojów gościom nie zabraknie. Gdy tylko opuściła salę, na jej rozkaz błyskawicznie zaryglowano drzwi. Równocześnie, niemal natychmiast, przez otwory w ścianach, na gości trysnęły potężne strumienie wody. W jednym momencie sala zamieniła się w tragiczny basen. Nikt nie znalazł drogi ucieczki. W całym pałacu słychać było krzyki rozpaczy i przekleństwa tonących spiskowców. Jak mówią, w tym czasie królowa siedziała na tronie w sali obok. Ponoć po jej policzkach płynęły łzy.
– Biedna, musiała być bardzo nieszczęśliwa…
Semiramida nie miała jeszcze sześciu lat, ale bezbłędnie rozpoznawała uczucia, nawet jeśli dotyczyły ludzi występujących w opowieściach z dalekich krain czy odległych czasów.
– Nawet jeśli zemsta przyniosła jej satysfakcję, to na krótko. Nie dała rady żyć z brzemieniem tego, co zrobiła. Wkrótce, gnębiona wyrzutami sumienia, popełniła samobójstwo.
– Och, to okropne! – Dziewczynka się rozpłakała.
Simmas, który wychowywał ją od niemowlęctwa, od dawna już nie całkiem rozumiał jej emocje. Teraz była jeszcze dzieckiem, a on już z obawą patrzył w przyszłość i zastanawiał się, jak sobie z nią poradzi, kiedy zacznie stawać się kobietą.
Przed laty znalazł ją nad brzegiem morza. Gdyby nie to, że prawie nie wierzył w istnienie bogów, pomyślałby, że otrzymał ją w darze właśnie od nich. Jednak tak dużo widział, zwiedził tyle miejsc i poznał tyle kultur, że wtedy po prostu zabrał niemowlę do domu, podejrzewając, że jakaś zdesperowana kobieta zostawiła je nad brzegiem, aby znalazca je przygarnął albo oddał w dobre ręce. Często zdarzało się bowiem, że te, które z różnych powodów nie mogły zatrzymać swoich dzieci, zostawiały je w miejscu, o którym wiedziały, że jest odwiedzane przez szlachetnych ludzi.
Gdy uznał, że jest już zbyt stary, by błąkać się po świecie, Simmas został pasterzem w dobrach królewskich i zamieszkał samotnie w chatce blisko morza. Każdego ranka, kiedy wschodziło słońce, a on dopilnował już, by jego stado było napojone i nakarmione, chodził po plaży. Patrzył na łodzie wypływające na połowy i rozmyślał.
Czasami czuł się samotny, ale wiek sprawiał, że nie myślał już o żonie. Uważał, że jeśli nie związał się z kimś w młodości, nie powinien brać na siebie tak poważnego zobowiązania, gdy miał lat siedemdziesiąt. Ale oto pojawiła się w jego życiu malutka, bezbronna istota. Co miał zrobić? Przygarnął. I od sześciu lat wychowywał ją, czując przy tym radość, ale i obawę przed tym, co nieuchronnie musiało nadejść. Otóż spodziewał się, patrząc w jej czarne, radosne oczy, że dziewczynka wyrośnie na piękność. A że jej stanowczość, niezależność, a często i zadziorność świadczyły o sile charakteru, martwił się. Bo czy takiej kobiecie, ale – co tu ukrywać – przy tym biednej, może być lekko w życiu w państwie uważanym przez wielu za siedlisko rozpusty i rozwiązłości? Co będzie, jeśli jego kochana dziewczynka, kiedy dorośnie, trafi na przykład do Babilonu, miasta bogatego, ale równocześnie tak zepsutego, że w krainach, po których podróżował, mówiło się o nim nie inaczej jak „wielka nierządnica”?
Jak uchronić ją przed tym, co mogło ją spotkać? Jak przygotować ją do przyszłości?
Chciał dla niej jak najlepiej. Żywił ją starannie, samemu odejmując sobie od ust najlepsze kąski, dbał, by była silna. Biegał z nią po plaży, pływał, nauczył rozmawiać z delfinami i łowić ryby. Starał się uczyć życia, przekazując wiedzę i umiejętności, jakie sam posiadał. Jednak wiedział, że w przyszłości może jej to nie wystarczyć.
Znał świat. Rozumiał, że bez pomocy kapłanek, bez wykształcenia, które można otrzymać tylko w świątyni, nie będzie miała szans na los, o jakim dla niej marzył. Uznał, że koniecznie musi zacząć się kształcić. By opłacić naukę, mimo że miał już swoje lata i nie był już tak silny i sprawny, jak niegdyś, postanowił, że poza wypasaniem królewskich trzód, zajmie się także łowieniem ryb. Zdecydował, że będzie zanosił je kapłankom w podzięce za to, że zajmują się Semiramidą. Miał co prawda sakiewkę wypełnioną tym, co udało mu się zarobić wcześniej w świecie, ale trzymał ją na czarną godzinę.
– Biedna kobieta… – powtórzyła dziewczynka z przejęciem. – Biedna. Współczuję jej, ale ja nigdy nie zrobiłabym tak jak ona. Mogła przecież wypędzić spiskowców, wybatożyć ich, poobcinać im ręce albo języki… – Zastanowiła się nad innymi karami, o których słyszała w swoim krótkim życiu, ale kiedy w jej głowie pojawiła się myśl o obdzieraniu ze skóry żywcem, albo nabijaniu na pal, bo i o takich okropnościach czasami opowiadał jej Simmas, wzdrygnęła się. – Uch, wcale mi się to nie podoba, ohyda!
– Co jest ohydą? – zapytał, mimo że domyślał się, co miała na myśli.
– Zawsze mówiłeś, że zabijanie nie jest dobre – wyjaśniła rezolutnie.
– Kiedyś żył mądry król. Nazywał się Hammurabi. Stworzył kodeks i paragrafy, które do dziś regulują to, co ważne. Dzięki niemu wiemy, co jest sprawiedliwe. Oko za oko, ząb za ząb – tak właśnie powinno być.
Zamknęła oczy.
– Może – wyszeptała po chwili. – Ale mnie i tak wcale się to nie podoba. Gdybym była królową, byłabym dobra dla wszystkich.
***
W tym samym czasie; świątynia bogini Isztar, Babilon
Był pierwszy dzień miesiąca nissan, początek nowego roku.
Arcykapłanka spędziła całą noc na uroczystości świętych zaślubin na szczycie zigguratu E-temenanki. Jej kobiecość połączyła się z męskością arcykapłana boga Marduka. Został odtworzony odwieczny rytuał hieros gamos, zespalający Niebo i Ziemię.
Cały kraj czekał na ten moment. Zgromadzeni pod świątynią mieszkańcy Babilonu, kiedy tylko ujrzeli strzelające wysoko w niebo płomienie, wznieśli radosne okrzyki. Raz do roku, na szczycie najwyższego w mieście zigguratu, tego, który często nazywano wieżą Babel, wzniecano święty ogień. Płonął tam potem przez kolejne trzysta sześćdziesiąt pięć dni, podsycany przez dbające o niego kapłanki.
W ostatnim dniu starego roku wygaszano go i świat opanowywały ciemności. Na ten czas bogowie schodzili do podziemi, a życie zamierało. Ludzie czekali w ciszy i spokoju na nadejście nowego. Przez dzień i noc nie można było rozpalać ognia, jeść ani pić, a rozmowy, jeśli ktoś już musiał coś w tym czasie powiedzieć, mogły odbywać się jedynie szeptem. Czekano w skupieniu, aż świat się odrodzi, a bogowie szczęśliwie powrócą z otchłani.
By mogło to nastąpić, kapłan i kapłanka w świętym rytuale łączyli swoje ciała. Męskie Niebo zespalało się z kobiecą Ziemią – przenikały się i stawały jednością. Na znak, że się dokonało, w szczytowym momencie rozpalano na wieży ogień. Dla tych, którzy czekali i co chwilę unosili głowę, był to sygnał, że można rozpocząć świętowanie. Bogowie wrócili. Rozpoczynał się nowy rok. Uderzano w bębny, dęto w trąby, ludzie obejmowali się, życząc sobie, by rok, który właśnie się zaczął, przyniósł im to, czego każdy z nich najbardziej pragnął. Wierzyli, że życzenie wypowiadane w pierwszym dniu miesiąca nissan, poparte szczerą modlitwą, ma szanse na spełnienie. A jeśli odpowiednim darem przekona się bogów, jak bardzo darczyńcy zależy na jego realizacji, szanse na jego urzeczywistnienie wzrosną.
Gdy rytuał w E-temenanki dobiegł końca, Wielka Kapłanka zakryła swą nagość. Pokłoniła się bogom, na ołtarzu złożyła złote dary przekazane jej przez króla i razem z towarzyszącymi jej kapłankami, po trzystu sześćdziesięciu pięciu stopniach, zeszła na dół. Przemierzała ulice Babilonu i z uśmiechem patrzyła na radujących się ludzi. Mimo że był środek nocy, w mieście jaśniało od tysięcy zapalonych lamp i pochodni. Wino lało się strumieniami, tańczono, śpiewano, w zakamarkach było widać całujące się pary, gotowe do powtórzenia świętego rytuału w dwuosobowym, albo nawet większym gronie.
Zaczynał się nowy rok.
Arcykapłanka, osłonięta szerokim płaszczem i kapturem, szybko dotarła do swojej świątyni. Czekające na nią kapłanki modliły się. Przeszła obok nich i stanęła przed potężnym posągiem Isztar. Pokłoniła się, po czym uniosła ręce do nieba. Uczyniły to samo.
– Pani, ześlij nam pokój! – zawołała. – Spraw, by ustały burze. Zamknij pole wojny i odeślij wojowników do domów. Niech zwaśnione strony przemówią jednym językiem. Pozwól ludziom i ziemi odetchnąć.
– Bogini Isztar, błagamy! – zawołały kobiety.
– Ześlij nam czas odpoczynku i wytchnienia.
– Bogini Isztar, błagamy!
– Uczyń nam władcę, który, skądkolwiek nadejdzie, będzie boskim darem dla świata, sprawiedliwym, mądrym i dobrym. Podaruj nam króla potężnego i silnego, dzięki któremu ucichną wichry, a poddani go pokochają. Daj nam władcę, który będzie głosił twoją chwałę i nosił w sercu odblask i iskrę twojej wielkości. Ześlij nam kogoś, kto sprawi, że rozkwitną ogrody.
– Bogini Isztar, błagamy!