Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Siódmy życiorys - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Seria:
Data wydania:
16 lutego 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,90

Siódmy życiorys - ebook

Ze wstępem Andrzeja S. Jagodzińskiego

Ta powieść zapewne nigdy by nie powstała, gdyby historia nie dopadła Oty Filipa. W 1998 roku w niemieckiej telewizji wyemitowano dokument oskarżający pisarza o to, że na początku lat pięćdziesiątych, współpracując z bezpieką, przyczynił się do skazania i uwięzienia kilku swoich kolegów z wojska. Syn pisarza pod wpływem tej informacji załamał się i popełnił samobójstwo. Ten cios stał się dla Oty Filipa pretekstem do rozliczenia z przeszłością.

Urodzony w Śląskiej Ostrawie pisarz o czesko-niemieckim pochodzeniu rozliczył nie tylko z wielką historią, ale także z sobą samym i najbliższą rodziną. Siódmy życiorys to wybitna powieść, ale przede wszystkim bezwzględnie szczera spowiedź z kilkunastu lat życia – „trzynaście decydujących dla mnie lat pomiędzy wiosną 1939 roku a październikiem 1952 roku, czyli od moich dziewięciu do dwudziestu dwu lat, kiedy w sercu Europy połamała mnie, przemieliła i w końcu wypluła na dalsze życie skurwiona historia, którą wtedy władali dwaj zbrodniarze – Hitler i Stalin”.

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8191-437-6
Rozmiar pliku: 981 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ANDRZEJ S. JAGODZIŃSKI SPOWIEDŹ OFIARY HISTORII

Powieść _Siódmy życiorys_ (_Sedmý životopis_, 2000) zapewne nigdy by nie powstała, gdyby historia w okrutny sposób nie zadrwiła z jej autora. W 1998 roku niemiecka telewizja wyemitowała dokument _Der lachende Barbar_ , oskarżający Otę Filipa – od 1974 roku mieszkającego w Niemczech szanowanego i popularnego czesko- i niemieckojęzycznego prozaika i publicystę – o to, że w latach pięćdziesiątych minionego wieku jako współpracownik komunistycznej bezpieki przyczynił się do uwięzienia i skazania kilku swoich czeskich i słowackich kolegów z wojska. Syn Filipa, czterdziestoczteroletni Pavel – profesor matematyki uniwersytetu w Bochum – pod wpływem tej informacji załamał się psychicznie i popełnił samobójstwo. Świat pisarza legł w gruzach.

Gdy po jakimś czasie z pomocą lekarzy trochę opanował ciężką depresję, za radą psychiatrów postanowił opisać swoje dawne przeżycia. Ta spowiedź miała być zarazem psychoterapią. Filip pojechał więc do Pardubic, gdzie mieszczą się archiwa czeskiego odpowiednika IPN, i zajrzał w swoje akta. Tylko z lat 1951–1952 było tego ponad trzysta pięćdziesiąt stron. Dowiedział się z nich, że padł ofiarą absurdalnego donosu, a potem ubeckiego spisku. Zrobił notatki, pracowicie przypomniał sobie wydarzenia i na podstawie tych materiałów oraz własnego archiwum zaczął pisać swój literacki „życiorys”. Obejmuje on, jak stwierdza sam autor: „trzynaście decydujących dla mnie lat pomiędzy wiosną 1939 roku a październikiem 1952 roku, czyli od moich dziewięciu do dwudziestu dwóch lat, kiedy w sercu Europy połamała mnie, przemieliła i w końcu wypluła na dalsze życie skurwiona historia, którą wtedy władali dwaj zbrodniarze – Hitler i Stalin”.

Jest to opowieść trochę przypominająca _Żart_ Milana Kundery (też zresztą dość niedawno oskarżonego o złożenie w latach pięćdziesiątych donosu na kolegę), ale niestety niebędąca literacką fikcją. Ota Filip jako syn kolaboranta – choć jego ojciec już wtedy nie żył, bo po kilku latach przymusowej pracy w kopalni uranu zmarł na chorobę popromienną – w wojsku trafił od razu do karnych kompanii (tak zwanych czarnych baronów – od czarnych naszywek na mundurach). Nie miał pojęcia, że jeden z jego praskich przyjaciół, chcąc się popisać czy dla zwykłego żartu, pochwalił się przed swoim znajomym, że zna agenta brytyjskiej Intelligence Service. „To Ota Filip, żołnierz służby zasadniczej w Kadaniu”. Cóż, zwykła szczeniacka głupota. Niestety, ów znajomy okazał się agentem komunistycznej bezpieki, a ta zupełnie nie znała się na takich żartach. Jest 1951 rok, w Czechosłowacji to apogeum stalinowskich polowań na czarownice i niemal codziennie prasa donosi o wykryciu nowych „knowań wrogów ustroju”, a także o nowych procesach i wyrokach śmierci. Choć donos już na pierwszy rzut oka wydaje się absurdalny, to ubecka machina rusza. Agent przysłany do jednostki Filipa – w cywilu porucznik bezpieki – podsuwa chłopakom pomysł zorganizowania ucieczki na Zachód, ale koniecznie z bronią w ręku (z pewnością po to, żeby na granicy można było uciekinierów zastrzelić i propagandowo to wykorzystać). Spisek faktycznie się zawiązuje i kilku młodych ludzi na serio przygotowuje plany eskapady, bo przecież w karnych kompaniach nikt nie kochał nowego reżimu. Nie przypuszczają jednak, że wszystko dzieje się pod ścisłym nadzorem wojskowego kontrwywiadu i że na ich szyjach coraz silniej zaciskają się pętle. Filip się boi i w ostatniej chwili chce się wycofać – choć wtedy jeszcze nie ma pojęcia, że ubecki scenariusz wyznaczył mu rolę przywódcy grupy. Na kilka dni przed ucieczką pęka i zwierza się swemu wujowi. Ten jako stary działacz komunistycznych związków zawodowych, dobrze znający swoich kompanów i obawiający się prowokacji, natychmiast powtarza rozmowę gdzie trzeba. Dalej wszystko idzie już jak po sznurku: areszt, brutalne przesłuchania, proces. Niedoszli uciekinierzy dostają wieloletnie wyroki więzienia (przeważnie sześć–osiem lat), a Filip – w nagrodę za „szczere przyznanie się do winy i skruchę” oraz za wyrażoną gotowość do współpracy z wojskowym kontrwywiadem (autor twierdził, że nigdy niezrealizowaną) – zostaje wypuszczony na wolność (czyli… trafia z powrotem do karnej kompanii). Do piętna „syna kolaboranta” dochodzi mu jednak piętno „reakcjonisty” i „wroga ludu”, ale także „zdrajcy” i „donosiciela” (w oczach kolegów, którzy trafili do stalinowskich więzień).

W powieści przeplatają się dwie różne narracje: jedna subiektywna, rozwichrzona i naładowana emocjami, prowadzona przez narratora w pierwszej osobie, i druga, niby obiektywna, puentująca, a zarazem kreująca absurdalną rzeczywistość – narracja ubeckich papierów. Filip się nie oszczędza i pisze o sobie z brutalną szczerością. W _Siódmym życiorysie_ znów wraca do języka czeskiego, bo to jest język jego sumienia. Przyznaje się do strachu i głupoty, choć próbuje czasem relatywizować własną winę, przywołując kontekst wydarzeń tamtych czasów i wcześniejsze fakty ze swego życia. Zderza „małą” i „wielką” historię, w której ta „mała” zawsze przegrywa. Trudno się więc dziwić stwierdzeniu pisarza: „Mam historii po dziurki w nosie. Chciałbym, żeby już raz na zawsze dała mi święty spokój, żeby o mnie zapomniała”. Bo istotnie ani historia, ani pierwsza ojczyzna pisarza – Czechosłowacja – nigdy go nie rozpieszczały.

Urodzony w 1930 roku w Ostrawie Ota Filip zaledwie przez kilka pierwszych lat życia mógł mówić o szczęśliwym dzieciństwie w tym wielonarodowym i wielokulturowym mieście. Przed wojną we względnej harmonii (choć nie bez konfliktów) żyli tam obok siebie Czesi, Niemcy, Polacy, Żydzi i Słowacy. Z etniczną mieszanką miał nawet do czynienia w swoim domu: ojciec był zniemczonym Czechem, matka – Polką (z domu Mikołajczyk). W normalnym świecie zapewne nie miałoby to większego znaczenia, ale wiosną 1939 roku do Ostrawy triumfalnie wkroczył niemiecki faszyzm. Ojciec – z oportunizmu, a nie z przekonania – zaraz wstąpił do NSDAP i przyjął niemieckie obywatelstwo. Mały Ota został brutalnie wyrwany z korzeniami z czeskiej szkoły i przeniesiony do niemieckiej, choć początkowo w ogóle nie znał niemieckiego i nie rozumiał na lekcjach ani słowa (w ten absurdalny sposób na własnej skórze poznał etymologię słowa „Niemiec” – od „niemy” w sensie „niezrozumiały”). Nie pojmował też, dlaczego nagle odwrócili się od niego czescy koledzy. Z kolei po klęsce hitlerowskich Niemiec w 1945 roku nosił w Czechosłowacji piętno syna kolaboranta: ojciec trafił do więzienia, on zaś sam zarabiał na utrzymanie domu, pokątnie produkując wraz z wujem kleiste mydło.

Później było niewiele lepiej. Po wyjściu z więzienia najpierw kończy służbę wojskową w najcięższej karnej kompanii, a potem jest zsyłka na prowincję, na szlak małych miasteczek, przeważnie do fabryk, hut i kopalń, a kiedy ma wielkie szczęście, to czasem – do zakładowych gazetek. Tuła się, żeby on i jego rodzina mogli jakoś przeżyć – nieustannie pod czujnym okiem bezpieki. Wreszcie nadchodzi upragniona odwilż drugiej połowy lat sześćdziesiątych (jednak na prowincji bardzo długo niezauważalna) – ukazuje się pierwsza książka: _Cesta ke hřbitovu_ (1968), która odnosi dość nieoczekiwany sukces nie tylko w kraju (Nagroda Miasta Ostrawa), ale i za granicą (po niemiecku wychodzi w prestiżowej oficynie S. Fischer Verlag i zostaje zauważona na Targach we Frankfurcie), a jej autor dostaje pracę w ostrawskim wydawnictwie Profil. Ale Praska Wiosna trwa krótko, po jej zdławieniu przez wojska Układu Warszawskiego w sierpniu 1968 roku Filip przygotowuje antyokupacyjne ulotki i na osiemnaście miesięcy trafia do więzienia Bory w Pilźnie (tam w latach 1914–1915 siedział jego dziadek za „zdradę cesarza”, a po 1945 roku ojciec za kolaborację). Po wyjściu jest bez pracy i w Ostrawie, gdzie rządzi partyjny „beton”, czeka go jedynie wegetacja. Pisze jednak nową powieść – _Wniebowstąpienie Lojzka Lapaczka ze Śląskiej Ostrawy_ (_Nanebevstoupení Lojzy Lapáčka ze Slezské Ostravy_, wydanie polskie 2005) – która właściwie została wymyślona i zapisana w głowie w więzieniu, bo tylko w ten sposób można ją było stamtąd wynieść. Nawiązuje pierwsze kontakty z praskimi pisarzami opozycyjnymi, a to powoduje natychmiastową reakcję reżimu – ciągłe zatrzymania, przesłuchania. Powieść w 1972 roku wychodzi w Niemczech, a po czesku w samizdacie (1973) i w emigracyjnej oficynie Index (1974). W Pradze pewnie uszłoby to autorowi na sucho, ale nie w Ostrawie. Reżim stawia go przed alternatywą: albo siedem lat więzienia za „pospolite przestępstwa dewizowo-podatkowe” (bo pisarz bez „państwowej pieczątki” nie jest oficjalnie pisarzem i nie wolno mu wydawać książek za granicą, zwłaszcza bez zgody władz) i żadnych szans na studia dla jego dzieci, albo emigracja. Jest rok 1974 – jeszcze przed konferencją dotyczącą praw człowieka w Helsinkach i przed Kartą 77. W Ostrawie nie może liczyć na żadne wsparcie. „Bałem się o siebie, ale przede wszystkim o rodzinę” – pisze Filip; decyduje się na wyjazd z kraju.

Osiada w Monachium i rzuca się w wir pracy. Zostaje redaktorem oficyny S. Fischer, drukuje teksty w najlepszych niemieckich gazetach i tygodnikach („Frankfurter Allgemeine Zeitung”, „Die Welt”, „Die Zeit”), współpracuje z Radiem Wolna Europa, udziela się w emigracyjnym PEN Clubie i w Bawarskiej Akademii Nauk i Sztuk, ale przede wszystkim tworzy kolejne powieści, a także tłumaczy na niemiecki i wydaje utwory zakazanych w Czechosłowacji pisarzy (Václav Havel, Ludvík Vaculík, Jan Skácel, Lenka Procházková i inni).

Własny życiorys, a zwłaszcza wspomnienia z czasów dzieciństwa i wczesnej młodości oraz próby rozliczeń z ojcem, któremu pisarz długo nie mógł zapomnieć krzywd z młodości (choć jednak na emigracji uznał, że znajomość niemieckiego bardzo mu tam pomogła), wielokrotnie stawały się dla Filipa materiałem wykorzystywanym w jego prozie. Dotyczy to zwłaszcza pierwszych, pisanych po czesku powieści tego autora: _Cesta ke hřbitovu_ i _Wniebowstąpienie Lojzka Lapaczka ze Śląskiej Ostrawy,_ których akcja toczy się w Ostrawie w drugiej połowie lat trzydziestych i w latach czterdziestych ubiegłego wieku. Ale nawiązania do własnych przeżyć pisarza znajdują się też w zdecydowanej większości późniejszych, napisanych już na emigracji książek – i to niezależnie od tego, czy autor pisał je po czesku, czy po niemiecku. Bo niemal zawsze i tak powstawały dwie wersje „oryginałów” – czeska i niemiecka, nieraz znacznie się od siebie różniące, nie tylko objętością i szczegółami fabuły, ale też klimatem i słownictwem utworów. Szczególny przypadek stanowiła _Cafe Slavia / Kavárna Slavia_ (1985), najbardziej znana w Niemczech i najczęściej tłumaczona na Zachodzie ironiczna opowieść o burzliwych dziejach Europy Środkowej w XX wieku, widzianych z okien słynnej kawiarni w centrum Pragi. Autor napisał ją po niemiecku, ale na prośbę czeskich przyjaciół od razu zaczął tłumaczyć na czeski i w efekcie powstała nowa wersja, ponoć znacznie lepsza od niemieckiej. Wtedy z kolei zaczął poprawiać niemiecki „oryginał” i stworzył nową wersję, jeszcze lepszą od czeskiej. W efekcie ponad rocznej pracy Filip przygotował pięć niemieckich wersji, z których dopiero ostatnia została wydana w oficynie S. Fischer, oraz cztery wersje czeskie, przy czym żadna nie zyskała aprobaty autora, więc wszystkie zostały zniszczone i utwór ukazał się po czesku (oczywiście przed 1989 rokiem tylko w samizdacie i na emigracji) w przekładzie zawodowego tłumacza.

_Siódmy życiorys_ istotnie różni się od pozostałych powieści nie tylko okolicznościami powstania, ale także stylem (nie ma tutaj miejsca na fantazję, bo rzeczywistość przedstawiona jest dla autora zbyt realna) i może przede wszystkim celem jej napisania. Mogłoby się wydawać, że po tak obszernej spowiedzi powinna już przyjść jakaś ulga, okazuje się jednak, że to ciągle za mało. Raz wprawiona w ruch pamięć nie chce się zatrzymać, a poruszone sumienie domaga się wciąż nowych ekspiacji.

„Po _Siódmym życiorysie_, który skończyłem w sobotę 6 lutego 1999 roku (w Rzymie), co uczciłem samotną kolacją – obżarłem się i opiłem w jakiejś trattorii przy Piazza di Fiori – natychmiast w niedzielę rano, jeszcze o zmroku, przed mszą w bazylice św. Piotra zacząłem pisać swój ósmy życiorys, ostatni” – tak brzmi jedno z pierwszych zdań kolejnej powieści Filipa _Osmý čili nedokončený životopis_ (2007).

Zaczyna się tam, gdzie skończył się _Siódmy…_ – a więc w momencie zwolnienia z aresztu – ale nie jest jego prostą kontynuacją. Oba utwory to rodzaj powieści-pamiętników czy powieści-autobiografii. O ile jednak _Siódmy…_ w zasadzie linearnie opowiada o wydarzeniach z lat 1939–1952, to w _Ósmym…_ porządek czasowy jest znacznie bardziej chaotyczny, z licznymi dygresjami z przeszłości i przyszłości – opowieść biegnie tak, jak zachowuje się ludzka pamięć w odniesieniu do dość odległych wspomnień. Autor pracował nad książką ponad cztery lata i miała ona pięć różnych wersji, bo chciał być jak najbardziej precyzyjny wobec faktów i szczegółów, pierwotny materiał liczył zaś ponad dwa tysiące trzysta stron! Ostatecznie opublikowana czeska wersja po redakcyjnych skrótach ma i tak ponad siedemset stron.

„Na pytanie, jak napisać _Ósmy życiorys_ odpowiedziałem sobie dość szybko i łatwo. Zdecydowałem się na tak zwany socjalistyczny realizm bez pozytywnego bohatera” – notuje Filip na początku utworu. To autoironiczna i przewrotna charakterystyka, choć w sumie trafna. Autor pisze bardzo realistycznie o sobie jako przeważnie negatywnym bohaterze z czasów socjalizmu w Czechosłowacji.

Ale stosunek narratora do samego siebie nie od początku jest tak jednoznacznie krytyczny. Najpierw opowiada o własnych losach po wyjściu z więzienia, o emigracji, o śmierci syna, szukając co prawda winy także w sobie, ale przede wszystkim w zewnętrznym świecie. Wszystko po to, żeby zdążyć „zostawić wiadomość” przed 11 sierpnia 1999 roku, na kiedy zapowiadany jest koniec świata. Lecz rzekomy koniec świata okazuje się tylko zaćmieniem Słońca i trzeba żyć dalej. Wtedy przychodzi wściekłość na wszystkich tych, którzy – bezpośrednio czy pośrednio, świadomie czy nieświadomie – przyczynili się do śmierci syna. Kilkakrotnie na kartach książki pojawia się amerykański colt – wyciągnięty ze schowka, kupiony przed laty wraz z amunicją w Dayton – za pomocą którego ma się dokonać zemsta na wszystkich winowajcach. Lecz zamiast niej następuje znów spowiedź: długa, szczegółowa, głęboka i chyba naprawdę bardzo szczera.

Pisarz ma potrzebę przyznania się do wszystkiego: są więc drobne zdrady małżeńskie, codzienne kompromisy, strach, samooskarżenia. „Już można było publikować takie teksty, ale ja się wciąż bałem” – pisze o swoim niewydrukowanym reportażu. Strach to słowo bodaj najczęściej pojawiające się w opisach stanu własnego ducha. Zwłaszcza wtedy, gdy autor robi coś odważnego, na przekór reżimowi, natychmiast dodaje, że po chwili refleksji przestraszył się swego czynu. I niczym litanijny lejtmotyw powracają frazy: „chciałem się jeszcze przyznać”, „bardzo dziś żałuję”, „wielkim moim grzechem było”, „ze wstydem muszę wyznać”. Pisze na przykład o swoim kompromitującym, upokarzającym występie w reżimowej telewizji, z którego można by wnioskować, że wspiera reżim, a przecież zawieziono go do studia wprost z więziennej celi. Czy o przerażeniu po wysłaniu listu do zachodnioniemieckiego wydawnictwa czy do radia austriackiego. A ponieważ nie jest to spowiedź szubrawca czy kanalii, tylko oczywistej ofiary tamtych czasów, więc robi przejmujące wrażenie.

„Musiałem się z tym wszystkim uporać, choć to oczywiście strasznie bolesne. Ale nie mogłem udawać, że zapomniałem . Najgorszym grzechem było to, że dałem się złamać wtedy w wojsku. Okazałem się albo zbyt słaby, albo zbyt naiwny… Nie wiem… Wszystko inne to były młyńskie koła, które mnie przemieliły. Skutki tego będę ponosił aż do śmierci” – mówił autor w marcu 2008 roku w jednym z wywiadów dla czeskiej prasy.

Filip nie oszczędza siebie, ale też nikogo innego. Na główny, autobiograficzny wątek nanizane są historyjki z otaczającej go rzeczywistości. Tu szczególnie ujawnia się narracyjny talent pisarza, tak dobrze znany z wcześniejszych utworów i tak podziwiany. Ze złośliwą ironią przedstawia małomiasteczkowy świat „realnego socjalizmu” lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, kreśli postaci różnych drobnych cwaniaczków i karierowiczów, powiatowych agentów i donosicieli, karłowatych bonzów partyjnych i ich znudzonych żon, małych krętaczy i kunktatorów. „Widać, jak lubi się popisywać, jaką satysfakcję sprawia mu przewaga, którą ma nad niektórymi opisywanymi ludźmi; tu na pewno nie jest neutralny, strachliwy czy ostrożny” – pisze o narratorze czeski krytyk Jiří Trávníček. Nie brak też kapitalnych, wręcz Hrabalowskich scenek – choćby ta, w której po XX Zjeździe KPZR dyrektor radia w Pilźnie usuwa z holu popiersie Stalina, a strażnik wciąż wierzący w generalissimusa usiłuje mu w tym przeszkodzić. Wszystko to sprawia, że mimo pokaźnej objętości obie autobiograficzne powieści czyta się jednym tchem.

„Boże Wszechmogący, nie wydawaj mnie na świat na Morawach, zmiłuj się nade mną i tchnij we mnie życie we włoskiej Toskanii albo w Kalifornii, najchętniej w Sausalito, Santa Barbara też wchodzi w rachubę, a choćby nawet w tej nieznośnie nudnej Szwajcarii” – prosi Oskar Miesztiaczek, narrator i bohater powieści Oty Filipa zatytułowanej _Sąsiedzi i ci inni_ (_Sousedé a ti ostatní_, wydanie polskie 2003).

Gdyby jednak pisarz urodził się w Sausalito czy Santa Barbara, raczej nie stworzyłby swych dwóch chyba najważniejszych powieści: _Siódmy życiorys_ i _Osmý čili nekokončený životopis._ Dla niego samego na pewno byłoby to lepsze, ale czy dla literatury?

------------------------------------------------------------------------

* * *

Wszystkie trzy wydane po polsku utwory Oty Filipa przełożył Jan Stachowski, świetny tłumacz, który z każdą nową książką dojrzewał jak wino i coraz wyżej podnosił poprzeczkę swych przekładów. Niestety _Siódmy życiorys_ jest jego ostatnim dokonaniem.

Tłumacze literatury zasadniczo dzielą się na „magów”, obdarzonych językową wyobraźnią, którym jednak nieraz zdarza się przeszarżować albo popełniać proste błędy słownikowe, oraz „zegarmistrzów”, dokładnych i solidnych, którzy jednak „prochu nie wymyślą”. Janek miał wszystkie zalety obu tych grup i żadnych ich wad. Jak bardzo był precyzyjny, a zarazem jak odkrywcze i trafne okazały się różne jego rozwiązania, widzę szczególnie teraz, pomagając w przygotowaniu do druku ostatnich jego przekładów, które jeszcze skończył, ale których nie zdążył już opublikować.

Był absolwentem bohemistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego i po dyplomie przez krótki czas pracował jako asystent na slawistyce Uniwersytetu Śląskiego, ale kariera dydaktyczno-naukowa nie była jego pasją i zmienił ją na pracę redaktora Wydawnictwa „Śląsk”.

Po 1989 roku dał się nakłonić do pracy w dyplomacji i z krótką przerwą spędził niemal dziesięć lat w Ambasadzie RP w Pradze.

Od początku lat osiemdziesiątych zajmował się przekładem literackim. Dużo tłumaczył dla pism i wydawnictw niezależnych, między innymi tak znakomite powieści, jak _Obsługiwałem angielskiego króla_ Bohumila Hrabala czy _…będzie gorzej_ Jana Pelca. Miał w dorobku niemal czterdzieści przetłumaczonych książek. Przynajmniej kilka z nich to prawdziwe perełki – poza wspomnianymi wyżej także _Europeana_ Patrika Ouředníka, _Wniebowstąpienie Lojzka Lapaczka ze Śląskiej Ostrawy_ Oty Filipa czy _Niekochana_ i wydane późnym latem 2020 roku w Wydawnictwie Czarne _Piękne zielone oczy_ – obie Arnošta Lustiga. Ponadto udostępnił polskiemu czytelnikowi prozę Josefa Škvoreckiego, Ivana Klímy czy Emila Hakla, eseje Josefa Kroutvora i Václava Havla, sztuki teatralne Jana Drdy czy Karela Čapka, że wymienię tylko pisarzy najbardziej znanych.

Miał imponujący słuch językowy, co szczególnie widać w przypadku prozy Hrabala oraz wspomnianej powieści Pelca, gdzie przekład zachowuje jędrność czeskiego slangu młodzieżowego lat siedemdziesiątych, nie wpadając jednak w przesadną wulgarność, a także w przekładzie wstrząsającej powieści _Piękne zielone oczy_ Lustiga, choć tu nie o slang chodzi, ale o język strumienia świadomości bohaterki – młodej Żydówki, która przeżyła wojnę w przyfrontowym burdelu. Przeciwny biegun i równie twardy orzech do zgryzienia to wyrafinowana, erudycyjna i przewrotna twórczość Patrika Ouředníka – coś między prozą, poezją a esejem – z którą Janek znakomicie sobie radził.

„Nie przebyłem łatwej drogi, a zanosi się na to, że moja dalsza wędrówka, o której nie wiem niczego, a nawet jeśli coś wiem, to boję się wypowiedzieć, nie będzie lekkim spacerkiem” – mówi jeden z bohaterów powieści _Wniebowstąpienie Lojzka Lapaczka ze Śląskiej Ostrawy_.

Tą drogą idą teraz razem Ota Filip z Ostrawy (1930–2018) i jego tłumacz Janek Stachowski z Katowic (1951–2020). Zostawili nam jednak swoje książki…PROLOG

Jeśli zliczę swoje życiorysy, o których wiem, że istnieją, otrzymam liczbę siedem. Pierwszy to ten przeżywany w rzeczywistości. Drugi, skrócony, jest przeznaczony dla urzędów, na użytek cudzy i do innych mniej sensownych celów. Potem następują cztery kolejne, które za pomocą literackich kodów, gierek i fantazji zawarłem w czterech powieściach. Mój siódmy życiorys zaczyna się w piątek 13 lipca 1951 roku, kiedy to czarnym atramentem zaczął go kaligrafować i protokołować w urzędowych raportach podpułkownik, wkrótce pułkownik František Fic, szef I Wydziału Sekcji 6 SWW, 8/4281, istny diabeł, którego zesłał mi sam Szatan. W niektórych aktach występuje też jako kierownik Wydziału P czechosłowackiego kontrwywiadu wojskowego, zwierzchnik licznych poddiabłów w randze kapitanów i poruczników, jak również kilku szpicli o nieustalonych do dzisiaj nazwiskach. Są też współautorzy czy _ghostwriters_ Fica, diabły pełną gębą, oraz poddiabły-pętaki, jak na przykład Karel Holoubek alias Hrádek, Oldřich Hrubý alias Vilém Dovara, oficerowie kontrwywiadu Václav Mlejnek, Josef Hlinka, Václav Klika, zakonspirowany później u trzech chlebodawców agent Rolf (to w Niemczech nadal popularne imię psa węszyciela) i cała masa innych. Albo agent o fantasmagorycznym pseudonimie Agonia 66 lub Duše 66. Wkroczywszy do mego siódmego życiorysu, zagnieździli się tam niczym pasożyty. Lecz nie chcę już dziś dociekać, co oznaczają te skróty i symbole tajnych, zakonspirowanych służb wywiadu czy kontrwywiadu – WW, SKW, P itd. Nie zamierzam ich tłumaczyć na ludzki język, niech pozostaną zaklęte w swych złowieszczych wielkich literach.

Nie wiedzieć czemu, przeraża mnie, że pułkownik Fic, najpewniej znaczący Podszatan z komunistycznego, ściśle utajnionego półświatka, przywłaszczył sobie mój siódmy życiorys właśnie w piątek 13 lipca, w dzień urodzin mojego ojca Bohumila. Próbuję odłożyć tę okoliczność do graciarni między błahostki, ale wciąż jakoś mi doskwiera, że w piątek 13 lipca 1951 roku, czterdzieści sześć lat po urodzinach ojca, w głowie i perwersyjnej wyobraźni bezpieczniackiego aparatczyka zrodził się mój siódmy życiorys – ostatnie dokończone dzieło życia pułkownika Františka Fica od chwili, gdy w roku 1917 jako młody podporucznik opuścił cesarsko-królewską Terezjańską Akademię Wojskową w Wiener Neustadt, do jego zagadkowej śmierci wojskowego węszyciela na początku grudnia 1952 roku.

Leży przede mną siódmy życiorys: ponad trzysta pięćdziesiąt stron mojej teczki z archiwum byłego czechosłowackiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (MSW), których skopiowanie umożliwiono mi jesienią 1998 roku. Z ostatniego tajniackiego dorobku doświadczonego kontrwywiadowcy, przeszkolonego jeszcze w c.k. akademii wojskowej, który przeżył kilka rządów, by w końcu kipnąć w najgorszym okresie komunistycznego terroru, mogę teraz poznawać szczegóły, o których do jesieni 1998 roku nie miałem pojęcia. Pułkownik Fic zgromadził też – Bóg tylko wie, gdzie i od kogo je uzyskał, wyłudził albo zdobył przy użyciu pięści – oraz zanotował zapomniane przeze mnie lub nieznane mi szczegóły z życia ojca Bohumila; mogę je więc wykorzystać, uzupełnić własnymi doświadczeniami albo odpisać od pułkownika Fica.

Nie mam wiedzy o pozostałych życiorysach, jakie pisali mi, piszą lub wymyślają inne, nieznane mi tajemnicze osoby, jak sądzę w większości literacko niewyżyci biuraliści, zatem nie mogę, a mówiąc dokładniej, nie muszę ich brać pod uwagę.

I gdy teraz patrzę na swych siedem życiorysów, które odcisnęły na mnie swoje piętno, i znów czytam setki zapisanych kart, szczegółowe notatki o zdarzeniach, o których chciałem zapomnieć, gdy trzymam w ręce pożółkłe listy ojca Bohumila i mamy Marii z lat, kiedy jeszcze nie żyli dzisiejsi pięćdziesięciolatkowie, ogarnia mnie rozpacz i beznadzieja. I mówię sobie: wielka, mała, błaha i doniosła, podła i wspaniała historia XX wieku, w którym żyłem siedemdziesiąt lat – olewam.

Z owej siedemdziesiątki przeżytej w XX wieku wyjmuję na potrzeby tej książki decydujące dla mnie trzynaście lat między wiosną 1939 a październikiem 1952 roku, czyli okres od moich dziewięciu do dwudziestu dwóch lat, kiedy to w sercu Europy złamała mnie, przemieliła, po czym wypluła na resztę życia skurwiona historia, podówczas we władzy zbrodniarzy Hitlera i Stalina.

U progu XXI wieku i trzeciego tysiąclecia mam na dalsze życie tylko jedno, myślę, że skromne, życzenie: nie chcę już przeżywać żadnej historii, wielkiej ani małej, wspaniałej ani podłej, żadnych przewrotów, rewolucji czy wojen, żadnych reżimów gardzących ludźmi, a tym bardziej fałszywych mesjaszów oraz ich ideologicznych końskich terapii.

Nie opuściwszy środka Europy przez siedemdziesiąt lat mego życia, przeżyłem siedem rządów, trzynastu prezydentów, jednego Adolfa Hitlera i jego Tysiącletnią Rzeszę, która, ku memu dużemu szczęściu, trwała dla mnie ledwie sześć lat, jednego Stalina, siedmiu bolszewickich sekretarzy generalnych partii komunistycznej oraz w okresie 1948–1974 jedną wieczną przyjaźń ze Związkiem Radzieckim. Trzy razy zmieniłem obywatelstwo, dwukrotnie język i dwa razy utraciłem strony rodzinne. Wszystko to w chorym i nader niespokojnym sercu Europy.

Mam historii powyżej uszu. Życzę sobie, żeby już mi dała spokój, żeby ostatecznie o mnie zapomniała.PRZYPISY

_Cesta ke hřbitovu_, _Nanebevstoupení Lojzka Lapáčka ze Slezské Ostravy_ , _Souboje_ , _Touha po Procidě_ (istnieje tylko w wersji niemieckiej zatytułowanej _Die Sehnsucht nach Procida_). Przypisy nieoznaczone notką „(przyp. tłum.)” pochodzą od autora.

U Niemców sudeckich pejoratywne określenie Czecha.

Najniższy niemiecki urząd administracyjny w okupowanym Protektoracie Czech i Moraw (przyp. tłum.).

Nationalsozialistische Deutsche Arbeiterpartei – hitlerowska Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotników.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: