Sny o Hiroszimie - ebook
Sny o Hiroszimie - ebook
Osoby dramatu:
Bibi, wzięta psychoterapeutka. Szczupła, elegancka brunetka około czterdziestki. Zawsze ekskluzywne ciuchy, dobra biżuteria. Miota się między żonatym kochankiem a matką, sławną artystką. Janina, pacjentka Bibi, zdradzana żona. Wysoka i potężna. Kręcone, rude włosy do połowy pleców upodabniają ją do Lady Lilith z obrazu Rossettiego. Kapryśna i zmienna. Raz sukienka od Herve Leger, raz bluza z H&M. W te małe, osobiste dramaty natrętnie wciskają się tragedie nieporównywalnie większego kalibru: katastrofa smoleńska, trzęsienie ziemi na Haiti, Hiroszima.
Nuklearna zagłada urasta w powieści do rangi symbolu. Autorka funduje bohaterom życie w cieniu katastrof, nie tylko tych dziejowych. Po mistrzowsku żonglując formą, tworzy oryginalną i wielowymiarową powieść o stracie w różnych jej aspektach i pustce równie wielkiej co straty po wybuchu bomby atomowej.
JOANNA RUDNIAŃSKA (ur. 1948) – autorka powieści, opowiadań i słuchowisk radiowych.
Z wykształcenia matematyczka. Autorka powieści dla dzieci (m.in. Bajka o Wojnie, XY, Kotka Brygidy). Laureatka Międzynarodowej Nagrody im. Janusza Korczaka. W 1991 roku jej książka pt. Rok Smoka otrzymała nagrodę Książka Roku Polskiej Sekcji IBBY, a kilka lat później Kotka Brygidy i Bajka o Wojnie zostały wyróżnione w tym samym konkursie. W 1999 roku nakładem wydawnictwa W.A.B. ukazała się jej powieść Miejsca. Kilka jej książek zostało wydanych także w Japonii.
Matka siada z powrotem przy swoim stole, bierze ołówek i zaczyna rysować, szybko, jak w transie. Grafitowym cieniem pokrywa biały papier. Bibi podchodzi i podnosi jedną z kartek zaściełających stół. Nieporadnie naszkicowane sylwetki, bazgroły, szare cienie. I napis w rogu, ukośnie, jedno słowo. Hiroszima.
— Odłóż to. Pracuję — słyszy metaliczny głos matki.
Bibi upuszcza kartkę na stół i wychodzi z pracowni. To słowo, Hiroszima, opuszcza pracownię razem z nią, unosi się nad jej głową jak balon na sznurku. Dlaczego to miasto ją prześladuje? Dlaczego nagle wszyscy odmieniają je na rozmaite sposoby? Czy nie ma innych miast?
[fragment]
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-280-6106-4 |
Rozmiar pliku: | 5,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ONA: A gdybyś był Hitlerem i miał bombę atomową, to co byś zrobił?
ON: Nie mógłbym być Hitlerem.
ONA: A jakbyś był? I miałbyś bombę?
ON: Nie mógłbym być. Nie miałbym.
ONA: No pomyśl. Jesteś Hitlerem i masz bombę. Mógłbyś jedną bombą zabić mnóstwo Żydów. Może nawet wszystkich, gdyby ta bomba była wielka. W ’61 Ruscy wybuchli taką wielką bombę. Nazywali ją Car. Najpierw mówili na nią Wielki Iwan, a potem Car. Carbomba. To była Bomba Pierwszy Sekretarz, Bomba Generalissimus. Nie było większej. Ciekawe, jak byś ją nazwał, jakbyś był Hitlerem i byś ją miał. Kanclerz? A może dałbyś jej swoje imię, Adolf?
ON: Może Blondi, jak pies Hitlera, suka owczarka alzackiego. Bomba Blondi.
ONA: To jak, spuściłbyś Blondi na Żydów?
ON: Nie, to niemożliwe. Musiałbym najpierw zwieźć ich wszystkich w jedno miejsce, oddalone od wszystkich innych.
ONA: Nie martw się. Na pewno by ci się udało.
Janina
Zanim pojawi się Janina, trzeba powiedzieć, jak wygląda Bibi.
Wysoka, elegancka, nerwowa.
To, że jest śliczną brunetką o ostrych rysach, wydaje się w jej wypadku drugorzędne.
*
Gabinet na szesnastym piętrze Babka Tower jest wysoki i przestronny. Przez balkonowe okno wlewa się niebo. Jeszcze trwa jaskrawe popołudnie, ale z kątów wypełza już zmierzch i kładzie się na parkiecie smugami cienia.
Na ścianie obraz: szara ulica i stary niebieski autobus. Kiedyś mówiło się na taki pekaes. Miejsce kierowcy jest puste, a przez okna wyglądają dwie identyczne dziewczynki, siedmiolatki z czarnymi warkoczykami. Innych pasażerów nie widać. Niebo nad autobusem wygląda jak pokryte srebrnoszarą rybią łuską. Obraz jest dziwny i niepokojący, ale tylko Bibi widzi go podczas sesji, bo wisi naprzeciw jej fotela, pacjent ma go za plecami. Na przeciwległej ścianie spokojny pejzaż, widok na rozległą równinę, oświetlone czerwonym słońcem potargane rżysko. Przecina je zarośnięta suchymi trawami polna droga, dzieląca obraz na dwie połowy. Ten właśnie krajobraz widzi pacjent podczas rozmowy z psychoterapeutką.
Kobieta, która wchodzi do gabinetu, jest wysoka i potężna, ale rusza się lekko jak kot. Jej twarz wydaje się Bibi znajoma. A może nawet bliska? Janina. Ale nie, Bibi nie znała nikogo o tym imieniu. Kobieta mówi, że nazywają ją Janine, Żanin, po ciotecznej babce, która mieszkała w Paryżu. Mówi, że nie umie żyć i chciałaby się tego nauczyć.
Podczas pierwszego spotkania Bibi robi wywiad. Pytania, odpowiedzi, notatki. Janina długo patrzy na jej pantofle, szpilki w kolorze pomarańczy. Jej mokasyny w porównaniu ze szpilkami Bibi są ochraniaczami na stopy, niczym więcej.
W pewnej chwili Janina rozgląda się dookoła, jakby czegoś szukała.
— Nie ma tu kozetki? — pyta.
— Nie. Ten fotel chyba jest wygodny.
— Szkoda. Kiedyś o tym marzyłam — mówi.
— O czym pani marzyła?
— Wyobrażałam sobie, jak leżę na kozetce i zwierzam się przystojnemu…
— Psychoanalitykowi oczywiście — mówi Bibi.
— Może samemu Freudowi. Ale Freud był zbyt stary, aby być przystojny. Jeszcze te brzydkie okulary.
— Według mnie nigdy nie był przystojny, nawet gdy był młody.
— No to mogę siedzieć w fotelu — mówi Janina.
Bibi notuje swoje spostrzeżenia, ale nie ma w nich na przykład nic o włosach: że rude włosy Janiny są jak z obrazów prerafaelitów. Gdy Janina po raz pierwszy siada w fotelu, Bibi przypomina sobie lady Lilith, siedzącą na tle ciemności usłanej różami. To pocztówka, którą przysłał jej Adam, reprodukcja obrazu Rossettiego.
Gdyby nie te włosy, Janina byłaby zupełnie kimś innym. Na pewno nie przypominałaby Lilith. Nie jest nawet ładna! I tak okropnie się ubiera. Biała, batystowa bluzka o kroju koszuli nocnej, sprane dżinsy opinające grube uda, zniszczone mokasyny. Ale te jej przepiękne włosy starczają za wszystko.Babka Tower. Dramat
Osoby
BIBI
psychoterapeutka. Jest szczupłą brunetką koło czterdziestki, zawsze elegancko ubrana, uczesana, zawsze w tym samym stylu.
JANINA
pacjentka Bibi, też koło czterdziestki, wysoka i potężna, można powiedzieć, że gruba. Ma przepiękne rude włosy, burzę włosów, kręcone, sięgające do połowy pleców. Za każdym razem wygląda inaczej: czasem jest zaniedbana, w zniszczonych butach i spodniach, czasem ubrana w sposób wyszukany i oryginalny. Jej twarz jest za każdym razem jakby inna.
MŁODA KOBIETA
ma długie, prawie białe, tlenione włosy. Drobna, ubrana na czarno. Pacjentka Bibi.
PAN SUZUKI
Japończyk, ma około 80 lat. Wygląda na sportowca. Szczupły. Pacjent Bibi.
ADAM
kochanek Bibi. Występuje tylko jako domniemany interlokutor w rozmowach telefonicznych, raz w scenie erotycznej widzianej przez okno, niewyraźnie. Właściwie go nie ma.
MĘŻCZYZNA
bardzo chudy, ma około 50 lat. Pacjent Bibi.
Scena
Gabinet Bibi. Wnętrze widać od drzwi wejściowych. Zazwyczaj Bibi i jej pacjent siedzą na dwóch fotelach, ustawionych naprzeciw siebie, tak że publiczność widzi ich profile, chyba że ustawią się inaczej. Dalej, trochę z boku, widać wielkie balkonowe okno, za nim barierkę balkonu i niebo. Z drugiej strony biurko Bibi. Czasem scena obraca się o 180 stopni i widzimy gabinet od strony balkonu, przez balkonowe okno.Babka Tower. Scena 1
Bibi: szara sukienka J. Crew 135 US$, pomarańczowe szpilki Pollini 440 €, stalowo-złoty naszyjnik Jacek Byczewski 560 zł.
Janina: dżinsy H&M 79,99 zł, bluzka India Shop 49 zł, mokasyny Scholl 299 zł, bransoletka wikingów ze stalowej liny ze smoczymi głowami West Wolf Renaissance 34,99 US$ na eBayu.
Janina i Bibi siedzą naprzeciwko siebie.
JANINA
Nie umiem zaakceptować pewnych rzeczy, które i tak nie zależą ode mnie. Czy powinnam na przykład przyzwyczaić się do tego, że mąż kocha inną kobietę? Może powinnam to zaakceptować. Zrozumieć go i zaakceptować. Czy pani też tak sądzi?
BIBI
Możemy o tym porozmawiać.
JANINA
Przedtem, przedtem też miał kochanki, nawet raz czy dwa był bardzo zaangażowany. Ja też zdradziłam go kiedyś, ale to nie miało żadnego znaczenia, to niczego między nami nie zmieniło. A teraz wszystko się zmieniło, to było tak nagle, wszedł do domu, a ja pomyślałam, że wsiadł na statek i popłynął do Ameryki. Nawet nie był na mnie zły, że jestem, nie, nic takiego, po prostu byłam już dla niego tylko wspomnieniem, może nawet przyjemnym, ale wspomnieniem. To dziwne, być czyimś wspomnieniem. Uśmiechnął się do mnie, ale nie pocałował mnie na powitanie. Do wspomnień można się uśmiechać, ale ich się nie całuje, prawda? Zrobiłam na kolację kluski kładzione z łososiem. Dodałam do ciasta na kluski trochę mąki gryczanej, gryka pasuje do łososia. No i sos ze śmietany i masła. Rozmawialiśmy o dzieciach. Przyszedł pies i mąż zaczął go pieścić. Nawet nie lubi tego psa, to jest mój pies. Pocałował go, chociaż ten pies jest już strasznie stary i okropnie śmierdzi. Nigdy przedtem go nie całował. Ja też go nie całuję, ale dzieci tak, one często go całują. Spytałam, co się stało, ale mąż nie usłyszał tego pytania, tak bardzo zajęty był psem. Potem znów go spytałam, ale on mi nie odpowiedział. Pewne moje wypowiedzi w ogóle do niego nie dochodziły, nie słyszał ich. Czytałam kiedyś takie opowiadanie, ktoś umarł, ale wciąż chodził wśród żywych, mówił do nich, a oni go nie słyszeli. Nawet pomyślałam, że umarłam. To podobno może zdarzyć się naprawdę, ktoś umrze, ale o tym nie wie i nie może odejść, nie widzi nawet tego tunelu, którym się odchodzi. Nie, nie myślę tak, wiem, że żyję, ale gdybym zobaczyła taki tunel pełen światła, to weszłabym do niego.
BIBI
Co było potem?
JANINA
Potem oglądaliśmy telewizję, siedzieliśmy obok siebie na kanapie. Nie opuściłam rolet. Padał deszcz. Widziałam światło latarni, która stoi pod naszym domem. Gdy pada deszcz, latarnia świeci trochę inaczej. Słyszałam szum ulicy zmieszany z szumem deszczu i głos lektora, ale nie mogłam zrozumieć, co mówi. Nie rozróżniałam słów. Położyłam rękę na kolanie męża, ale on tego nie poczuł. Pomyślałam, że nie powinnam kłaść ręki na jego kolanie, że to nie wypada, zdjęłam więc rękę z jego kolana i położyłam na swoim. Próbowałam zrozumieć, co mówi lektor, ale sprawiało mi to wielką trudność. To był bardzo zły lektor, nie umiał czytać na głos, źle akcentował i nie oddzielał słów, dziwne, że mąż tego nie skomentował, jest bardzo czuły na takie rzeczy. Pies oddychał głośno, słychać było, jaką trudność mu to sprawia, a jeszcze wzdychał i poszczekiwał przez sen, mówiłam, że jest stary. Biedny kundel, myślałam, że mieszańce nie chorują i nie starzeją się, ale to nieprawda. Były jeszcze inne hałasy, sąsiedzi chodzili na górze i pralka była włączona, pralka też była stara, więc skrzypiała co jakiś czas. Nie mogłam tego znieść i zatkałam uszy rękami, i wtedy dopiero mogłam skupić się na filmie. To był bardzo ładny film, o wojnie i o miłości. Działo się to w Paryżu. Teraz już mamy nową pralkę i nie skrzypi. Pod filmem był pasek z napisami i pisali raz za razem, że na Haiti zginęło sto tysięcy ludzi. Trzęsienie ziemi, pamięta pani? Pomyślałam, że to trzęsienie ziemi dotarło do nas, do mnie i męża, ale zaraz zrobiło mi się wstyd, bo przecież siedzieliśmy na kanapie, a dzieci spały w swoim pokoju, nawet pies nie zginął. Próbowałam sobie wyobrazić te sto tysięcy ludzi, które zginęły pod zwałami ziemi i zburzonymi domami, ale nie potrafiłam. Nawet nie potrafiłam im współczuć. Byłam oddzielona, rozumie pani. Było to takie straszne, że się popłakałam. Było mi strasznie wstyd, ale nie mogłam przestać płakać. Mąż pytał, co się stało, i prosił, żebym się uspokoiła, nawet mnie przytulił i głaskał mnie po włosach, ale równie dobrze mogłyby to być włosy jakiejś obcej osoby, jakiejś kobiety, która straciła rodzinę w tamtym trzęsieniu ziemi. Na szczęście dzieci się nie obudziły. Prawie trzy miesiące upłynęły od tamtego dnia, a ja do tej pory nie wiem, czy powinnam się na to godzić, czy nie.
BIBI
A co by znaczyło w praktyce, że pani się na to nie zgodzi?
JANINA
Jeszcze nie wiem. Najpierw muszę wiedzieć, czy mam się na to godzić, czy nie.
BIBI
Czy mogłaby pani powiedzieć jeszcze raz, na co miałaby się pani godzić lub nie? Powiedzieć dokładnie, konkretnie. Proszę spróbować.
JANINA
Czy mam być żoną mężczyzny, który kocha inną kobietę. Czy to jest konkretnie?
BIBI
Oczywiście. Czy pani jest pewna, że mąż kocha inną kobietę?
JANINA
Mówiłam już. Przyszedł do domu, ale go nie było. I do tej pory tak jest. Jestem dla niego, no wie pani, nie wiem, jak to nazwać. Nieistotna. Jakby mnie nie było. Nawet nie złości się na mnie. Jak w Mistrzu i Małgorzacie. Pamięta pani, jak Mistrz spotkał Małgorzatę? Powiedział, że mieszka z tą... i pstryknął palcami. (Janina robi taki właśnie gest). Zapomniał jej imienia. Miał żonę, mieszkał z nią, a nagle strzepnął palcami i już jej nie było, przestała istnieć. Jak czytałam ten kawałek, żal mi było tamtej kobiety. Małgorzata była taka piękna i wyjątkowa, nigdy nie mogłabym nią być. Ale tamtą kobietą — tak. Szkoda, że nie napisał o niej więcej. Myślę o niej czasami.
BIBI
Proszę pomyśleć o swojej matce. Opowiadała mi pani, jak matka płakała, gdy ojciec nie wracał na noc. Wiele razy staliście pod drzwiami sypialni matki, trójka dzieci, i słuchaliście jej płaczu. Nigdy nie weszliście do niej, prawda? Może pani bierze na siebie cierpienie swojej matki. Może pani czuje się zdradzona przez ojca, wciąż to pani czuje. Czy pomyślała pani o tym, że może pani męża zaprzątają inne sprawy?
JANINA
Wiele spraw go zaprząta. Zawsze tak było. Ale teraz jest inaczej. Ktoś przeciął nas na pół. A ja jestem tą częścią, która została amputowana.
BIBI
Co pani ma na myśli?
JANINA
Odcięto mnie i od tamtej pory jestem tylko fantomem w głowie męża. Ale nie bolę go, wiem. To moja matka miała bóle fantomowe. Chociaż ręka, która ją bolała, dawno spłonęła w jakiejś spalarni, na pewno.
BIBI
Pani matka nie miała ręki? Nic pani nie mówiła. Kiedy pani matka straciła rękę?
Leżący na stole telefon komórkowy mruga światełkiem i mruczy. Bibi patrzy na niego przez chwilę, widać, że oderwało ją to od rozmowy.
JANINA
Nie wiem. Podobno miała wypadek, jeszcze zanim poznała ojca. Od kiedy pamiętam, nie miała lewej dłoni, to przecież nie była choroba. Miała protezę i zawsze nosiła koronkowe rękawiczki, popielate albo liliowe, a gdy szła do teatru, czarne. Śliczne. Nie musiała nic robić, babcia Tola wszystko robiła, a jak nie było babci, to byliśmy my, dzieci. Moja matka też była śliczna. Tylko te bóle fantomowe. Wydawało jej się, że lodowe obcęgi miażdżą jej palce. Jak to przychodziło, jej oczy robiły się zupełnie białe. Musiała brać morfinę, rozumie pani, prawda?
BIBI
Matka mówiła pani o swoich bólach, opisywała je?
JANINA
Nie, nie pamiętam. Chyba nie.
BIBI
To skąd to porównanie do obcęgów z lodu? Tak pani wyobrażała sobie ból?
JANINA
Zawsze tak myślałam, nawet jak byłam bardzo mała, że szarpią ją lodowe obcęgi. Nie wiem dlaczego. Pewnie brat nam mówił, on wszystko wiedział.
BIBI
Widziała pani kiedyś protezę matki bez rękawiczki? Albo sam kikut?
JANINA
Tylko raz, w dzieciństwie. Nie poszłam wtedy do przedszkola, bawiłam się w dużym pokoju, a matka wróciła z miasta. Chyba nie wiedziała, że jestem w domu. Siedziałam pod stołem, to był mój dom, a babcia hałasowała garnkami w kuchni. Matka usiadła przy stoliku pod oknem, zdjęła rękawiczkę z prawej dłoni, a potem zdjęła lewą dłoń, całą. Ten kawałek ręki, który został, był trochę czerwony i trochę siny. Wyglądał okropnie. Matka włożyła sobie papierosa do ust i przypaliła go. W lewej ręce trzymała pudełko zapałek, chociaż nie miała tej ręki. To wyglądało tak, jakby pudełko unosiło się w powietrzu samo. Wtedy uwierzyłam, że boli ją naprawdę, że ta ręka wciąż jest, chociaż jej nie widać.
Bibi odwraca głowę w stronę okna. Jakby nie chciała tego słuchać.
BIBI
Mówiła pani komuś o tym? Bratu, siostrze?
JANINA
Nigdy. To była moja tajemnica.
BIBI
A potem, gdy pani dorosła, co pani myślała o tamtym zdarzeniu?
JANINA
Nic. Nigdy o tym nie myślałam. Zapomniałam, przypomniałam to sobie dopiero teraz.
BIBI
A gdy pani matka umarła, jak to było? Co pani czuła? Myślała pani wtedy o jej dłoni?
JANINA
Spaliłam ją. Nie mogłabym znieść myśli, że leży w trumnie bez ręki. Nie mogłabym jej tak zostawić. I już byłam spokojna, poczułam, że odzyskała swoją rękę, że jest już cała.
Janina zrywa się z fotela, otwiera szeroko uchylone drzwi i wychodzi na balkon. Bibi powoli idzie za nią, ale nie wchodzi na balkon. Zostaje w pokoju. Janina podchodzi do wysokiej balustrady.
JANINA
Co za widok. Chciałabym mieszkać tak wysoko. Świetne. Ten plac przed Arkadią wygląda jak rynek jakiegoś miasteczka.
BIBI
Powinnyśmy już skończyć.
JANINA
Wszystkie cmentarze stąd widać. Musi to ślicznie wyglądać nocą, jak na grobach palą się znicze.
BIBI
Palą się tylko na Wszystkich Świętych. To już koniec na dziś. Zobaczymy się za tydzień.
Żegnają się, Janina wychodzi. Bibi bierze komórkę ze stołu i dzwoni. Trzyma chwilę telefon przy uchu. Kasuje połączenie, odkłada telefon. Zapala papierosa i wychodzi na balkon.
Koniec sceny 1