Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Sonata Kreutzerowska - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
16 grudnia 2019
Ebook
7,99 zł
Audiobook
29,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Sonata Kreutzerowska - ebook

Czym jest prawdziwa miłość? Szaleńczym romansem? Obłędem? A może gwarantuje ją tylko węzeł małżeński? Wśród pasażerów pociągu rozwija się ciekawa dyskusja. Zdania są podzielone. Co innego mówi kupiec, co innego adwokat, a jeszcze inną odpowiedź prezentuje starsza kobieta. Wszyscy cichną, gdy głos zabiera milczący do tej pory samotny mężczyzna. Wsiądź do pociągu i wraz z podróżującymi poznaj historię Wasilija Pozdnyszewa, mężczyzny oskarżonego o zabójstwo własnej żony i uniewinnionego przez sąd z powodu działania w obronie własnego honoru.

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-261-8493-8
Rozmiar pliku: 259 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

MOTTO:

Aleć Ja wam powiadam: Iż każdy, który patrzy na niewiastę, aby jej pożądał, już z nią cudzołóstwo popełnił w sercu swojem. (Mateusz IV, 28).

Rzekli mu uczniowie jego: Jeźlić taka jest sprawa męża z żoną, tedy nie jest dobra żenić się. A on im rzekł: Nie wszyscy pojmują tej rzeczy, ale tylko ci, którym to dano. Albowiem są rzezańcy, którzy się tak z żywota matki narodzili; są też rzezańcy, którzy od ludzi są urzezani; są też rzezańcy, którzy się sami urzezali dla królestwa niebieskiego. Kto może pojąć, niechaj pojmuje! (Mateusz XIX, 10, 11, 12).ROZDZIAŁ PIERWSZY

Było to wczesną wiosną. Jechaliśmy już drugą dobę. Do wagonu wchodzili i wychodzili podróżni, udający się do różnych miejscowości, ale troje z nich jechało, jak i ja, od chwili odejścia pociągu: nieładna i niemłoda, o zmęczonej twarzy dama w nawpółmęskiem palcie i czapeczce, paląca papierosa; znajomy jej, człowiek rozmowny w wieku lat czterdziestu, z nowemi, porządnie ułożonemi walizami, i trzymający się jeszcze nauboczu, niskiego wzrostu pan o gwałtownych ruchach, niezbyt stary jeszcze, ale z przedwcześnie, widać, posiwiałemi kędzierzawemi włosami i niezwykle błyszczącemi oczami, szybko przebiegającemi z przedmiotu na przedmiot. Ubrany był w stare, ale przez drogiego krawca uszyte palto z barankowym kołnierzem i w wysoką barankową czapkę. Gdy rozpinał palto, widać było pod niem surdut i rosyjską wyszywaną koszulę. Osobliwość tego pana polegała jeszcze na tem, że od czasu do czasu wydawał dziwne dźwięki, podobne do pokasływania lub zaczętego i urwanego śmiechu.

Pan ten przez cały czas podróży starannie unikał obcowania i znajomości z pasażerami. Na zapytania sąsiadów odpowiadał krótko i ostro i albo czytał, albo palił, patrząc w okno, albo, wyjąwszy zapasy ze swego starego worka, pił herbatę lub jadł.

Zdawało mi się, że ta samotność mu ciąży, i kilka razy chciałem go zagadnąć, ale za każdym razem, kiedy oczy nasze się spotykały, co zdarzało się często, gdyż siedzieliśmy naprzeciw siebie, odwracał się, brał książkę lub patrzał w okno.

Następnego dnia przed wieczorem, w czasie postoju pociągu na dużej stacji, nerwowy ten pan poszedł po gorącą wodę i zaparzył sobie herbaty. Podróżny zaś z porządnemi, nowemi walizami, adwokat, jak się później dowiedziałem, poszedł ze swoją sąsiadką, damą w nawpółmęskiem palcie, palącą papierosa, na stację napić się herbaty.

Podczas nieobecności tych państwa do wagonu weszło kilka nowych osób, a w ich liczbie wysoki, ogolony, pomarszczony starzec, najwidoczniej kupiec, w elkowem futrze i w sukiennej czapce z ogromnym daszkiem. Kupiec usiadł naprzeciw miejsca, zajętego przez damę i adwokata, i natychmiast wdał się w rozmowę z młodym człowiekiem, sądząc z wyglądu — subjektem, który na tejże stacji wszedł do wagonu.

Siedziałem naprzeciw, nieco zboku, i ponieważ pociąg stał, mogłem, gdy nikt nie przechodził, słuchać urywków ich rozmowy. Z początku kupiec oznajmił, że jedzie do swego majątku, oddalonego tylko o jedną stację; potem jak zwykle zaczęli mówić o cenach, o handlu, rozmawiali o tem, jak dziś idzie handel w Moskwie, potem zaś zaczęli mówić o niżegorodzkim jarmarku. Subjekt rozpowiadał o jarmarcznych hulankach jakiegoś znajomego im obojgu kupca, ale starzec nie dał mu skończyć i sam zaczął opowiadać o dawnych hulankach w Kunawinie, w których sam uczestniczył.

Widocznie dumny był ze swego w nich udziału i z radością opowiadał, jak razem z tym właśnie znajomym zrobili w Kunawinie taki kawał, że go trzeba było opowiadać szeptem, na co subjekt zachichotał na cały wagon, a starzec też się roześmiał, wyszczerzając dwa żółte zęby.

Nie spodziewając się usłyszeć nic ciekawego, wstałem, żeby się przejść po peronie do odejścia pociągu. W drzwiach spotkałem adwokata z damą, rozprawiających z ożywieniem.

— Nie zdąży pan — powiedział do mnie towarzyski adwokat — zaraz drugi dzwonek!

Rzeczywiście, nie zdążyłem dojść do końca pociągu, gdy rozległ się dzwonek. Kiedy wróciłem między damą a adwokatem toczyła się dalej ożywiona rozmowa. Stary kupiec siedział naprzeciw nich w milczeniu, surowo patrząc przed siebie i zrzadka coś żując.

— ...Następnie oznajmiła swemu mężowi — mówił, uśmiechając się, adwokat, kiedy przechodziłem koło niego — że nie może i nie chce żyć z nim, ponieważ...

I zaczął w dalszym ciągu opowiadać coś, czego już nie mogłem dosłyszeć. Wślad za mną weszli inni pasażerowie, przeszedł konduktor, wbiegł tragarz, i zapanował na dość długo hałas, który nie pozwalał słuchać rozmowy. Kiedy wszystko umilkło, usłyszałem znów głos adwokata; widocznie rozmowa przeszła z poszczególnego wypadku na tory ogólne.

Adwokat mówił o tem, że zagadnienie rozwodu zwraca teraz na siebie w Europie ogólną uwagę i że podobne wypadki zdarzają się u nas coraz częściej i częściej. Zauważywszy, że tylko jego głos słychać, adwokat zakończył swe przemówienie, zwracając się do starca:

— Dawniej tego nie było, nieprawdaż? — powiedział, uśmiechając się grzecznie.

Starzec chciał coś odpowiedzieć, ale w tej samej chwili pociąg ruszył, i kupiec, zdjąwszy czapkę, zaczął się żegnać i szeptem odmawiać modlitwy. Adwokat, zwróciwszy wzrok w inną stronę, uprzejmie czekał. Skończywszy modlitwę i trzykrotnie się przeżegnawszy, nasunął równo i głęboko swą czapkę, poprawił się na siedzeniu i zaczął mówić:

— I dawniej tak, panie mój, bywało, tylko rzadziej — powiedział. — W dzisiejszych czasach nie można się od tego uchronić. Za bardzo uczeni jesteśmy.

Pociąg jechał coraz prędzej i prędzej, turkocąc na spojeniach, i trudno było słuchać, ale rozmowa zaciekawiła mię, i przysiadłem się bliżej. Sąsiad mój, nerwowy pan o błyszczących oczach, zaciekawił się również i przysłuchiwał, nie wstając z miejsca.

— A czemuż to wykształcenie jest takie szkodliwe? — spytała dama z ledwie widocznym uśmiechem. — Czyż naprawdę lepiej jest żenić się tak, jak to dawniej bywało, kiedy narzeczony i narzeczona nawet się nie znali? — ciągnęła, jak to czyni wiele pań, odpowiadając nie na słowa swego rozmówcy, ale na te, które on miał według jej przypuszczeń wypowiedzieć. — Nie wiedzieli, czy kochają, czy mogą pokochać i, wychodząc za kogo się trafiło, męczyli się przez całe życie — mówiła, zwracając się do mnie, do adwokata, najmniej jednak do starca, z którym rozmawiała.

— Za bardzo już uczeni jesteśmy — powtórzył kupiec, pogardliwie patrząc na damę i zostawiając jej pytanie bez odpowiedzi.

— Pragnąłbym się dowiedzieć, jak sobie pan tłumaczy związek między wykształceniem a niezgodą w małżeństwie — spytał adwokat, z ledwie widocznym uśmiechem.

Kupiec chciał coś powiedzieć, ale dama mu przerwała:

— Nie, te czasy już minęły — powiedziała, ale adwokat ją zatrzymał:

— Niech mu pani pozwoli wypowiedzieć swe zdanie.

— Z nauki są tylko głupstwa — stanowczo rzekł starzec.

— Żenią takich, co się nie kochają, a potem dziwią się, że żyją w niezgodzie — śpiesznie mówiła dama, oglądając się na adwokata, na mnie, nawet na subjekta, który, powstawszy ze swego miejsca i oparłszy się o poręcz, słuchał rozmowy z uśmiechem.

— Przecież tylko zwierzęta można parzyć tak, jak gospodarz sobie życzy, a ludzie mają swoje skłonności, przywiązania — mówiła dama, chcąc widocznie dotknąć kupca.

— Zbytecznie pani to mówi — powiedział starzec — zwierzę to bydlę, a człowiekowi dane jest prawo.

— No, ale jak żyć z człowiekiem, kiedy miłości niema — wygłaszała wciąż z pośpiechem dama swe poglądy, które widocznie wydawały się jej bardzo nowoczesnemi.

— Dawniej nie łamano sobie nad tem głowy — przekonującym tonem powiedział stary. — Dziś dopiero to wprowadzono. Byle co, a żona zaraz mówi: — „Pójdę sobie od ciebie“. — Taka sama moda u chłopów się zaczęła. — „Na — mówi — masz swoje koszule i portki, a ja pójdę do Jaśka, on ma włosy bardziej kędzierzawe“. No i tłumacz jej tu. A w kobiecie przedewszystkiem powinien być strach.

Subjekt spojrzał na adwokata i na damę, i na mnie, widocznie powstrzymując uśmiech, gotów wyśmiać lub przytaknąć mowie kupca zależnie od tego, jak będzie przyjęta.

— Jakiż to strach? — spytała dama.

— Aby bała się swego męża, ot jaki strach.

— O, już jeżeli o to chodzi, ojczulku, to te czasy minęły — z pewną złością rzekła dama.

— Nie, proszę panią, te czasy minąć nie mogą. Jak była Ewa z żebra mężczyzny stworzona, taką zostanie do końca świata — powiedział stary i tak surowo i zwycięsko potrząsnął głową, że subjekt rozstrzygnął natychmiast, iż zwycięstwo jest po stronie kupca, i głośno się roześmiał.

— Tak, wy, mężczyźni, w ten sposób rozumujecie — mówiła dama, nie dając za wygraną i oglądając się na nas — sobie daliście wolność, a kobietę chcecie trzymać w zamknięciu, sami zaś na wszystko sobie pozwalacie.

— Pozwolenia nikt nie daje, ale od mężczyzny w domu nic nie przybędzie, a kobieta — żona to kruche naczynie — w dalszym ciągu moralizował kupiec.

Przekonywająca intonacja kupca najwidoczniej zwyciężała słuchaczy, i dama nawet czuła się pokonaną, ale się nie poddawała.

— Tak, ale ja sądzę, zgodzi się pan chyba, że kobieta jest człowiekiem i czuje jak mężczyzna. Cóż więc ma robić, jeśli nie kocha swego męża?

— Nie kocha — groźnie powtórzył kupiec, zmarszczywszy brwi i zacisnąwszy usta — ale pokocha!

Ten nieoczekiwany argument szczególnie spodobał się subjektowi, który mruknął coś potakująco.

— Ależ nie, nie pokocha — zaczęła dama — a jeżeli miłości niema, to do tego przecież nie można zmusić.

— No, a jeżeli żona zdradzi męża, wtedy co?

— To nie powinno się przytrafić — odrzekł kupiec — tego trzeba pilnować.

— A jeżeli się zdarzy, to co? Przecież się jednak zdarza.

— U niektórych ludzi się zdarza, a u nas nie — odrzekł kupiec.

Wszyscy zamilkli. Subjekt poruszył się, przysunął i, nie chcąc widocznie pozostać wtyle za innymi, zaczął z uśmiechem:

— Ot i naszemu zuchowi przytrafił się skandal. Też rozsądzić trudno. Też znalazła się kobieta puszczalska i zaczęła się łajdaczyć. A chłopak był poważny i solidny. Najpierw z biuralistą. Tłumaczył mąż najpierw po dobroci. Nie przestała. Obrzydliwe rzeczy robiła. Pieniądze mu ukradła. I bił ją. Ale cóż, coraz była gorsza. Z niechrzczonym, z żydem, przepraszam za wyrażenie, zaczęła krętactwa. Cóż miał robić? Rzucił ją zupełnie. Więc żyje jak kawaler, a ona się dalej puszcza.

— Bo głupi — powiedział stary. — Gdyby jej od początku nie popuszczał cugli, a trzymał krótko, żyłaby, jak trzeba. Swobody trzeba od początku nie dawać. Nie wierz koniowi w polu, a żonie — w domu.

Tymczasem przyszedł konduktor i spytał o bilety do najbliższej stacji. Stary oddał swój bilet.

— Tak, od początku trzeba kobiety trzymać krótko, bo inaczej — wszystko przepadło.

— No, a przecież pan sam dopiero co opowiadał, jak żonaci hulają na jarmarku w Kunawinie — powiedziałem, nie mogąc już wytrzymać.

— To już inna sprawa — odparł kupiec i pogrążył się w milczeniu.

Kiedy rozbrzmiał dzwonek, kupiec wstał, wyciągnął worek z pod ławki, zapiął się i, uniósłszy kapelusza, wyszedł na platformę.ROZDZIAŁ DRUGI

Wkrótce po wyjściu starego kupca rozpoczęła się rozmowa przy udziale kilku osób.

— To ci ojczulek — stare pokolenie — powiedział subjekt.

— Istny patrjarcha — rzekła dama — co za dzikie pojęcia o małżeństwie i kobiecie!

— Tak, dalecy jesteśmy od europejskiego poglądu na małżeństwo — dorzucił adwokat.

— Przecież rzeczą zasadniczą jest to właśnie, czego nie rozumieją tacy ludzie — powiedziała dama — że małżeństwo bez miłości nie jest małżeństwem, że tylko miłość uświęca małżeństwo i że prawdziwe małżeństwo to tylko takie, które uświęca miłość.

Subjekt słuchał z uśmiechem, chcąc zapamiętać jak najwięcej z tych mądrych rozmów.

W czasie przemówienia damy dał się za mną słyszeć dźwięk, przypominający jakby urywany śmiech albo porykiwanie, i spostrzegliśmy mego sąsiada, owego siwego samotnego pana o błyszczących oczach, który podczas rozmowy, najwidoczniej go interesującej, nieznacznie się do nas zbliżył. Pan ten stał, trzymając ręce na oparciu ławki, i najwidoczniej był czemś żywo poruszony. Twarz miał czerwoną, i policzek drgał mu nerwowo.

— Jakaż to miłość... miłość... uświęca małżeństwo? — powiedział, jąkając się.

Widząc podniecenie towarzysza, dama postarała się odpowiedzieć mu jak najdelikatniej i najbardziej rzeczowo.

— Prawdziwa miłość... Jeżeli taka miłość istnieje między mężczyzną i kobietą, wtedy możliwe jest i małżeństwo — rzekła dama.

— Tak, ale co należy rozumieć pod prawdziwą miłością? — spytał, wstydliwie się uśmiechając i mieszając, pan z błyszczącemi oczyma.

— Wszyscy wiedzą, co to jest miłość — odparła dama, chcąc, widocznie, przerwać tę rozmowę.

— A ja nie wiem — odpowiedział siwy pan. — Trzeba określić, co pani przez to rozumie.

— Co? całkiem poprostu — rzekła dama, zamyślając się jednak. — Miłość to całkowite wyróżnienie jednego lub jednej ponad wszystkich pozostałych.

— Wyróżnienie na jaki przeciąg czasu? na miesiąc czy dwa, czy na pół godziny? — zawołał siwy pan i roześmiał się.

— Nie, przepraszam, pan, zdaje się, nie o tem samem mówi.

— Nie, o tem samem właśnie.

— Pani twierdzi — wtrącił się adwokat, wskazując na damę — że małżeństwo powinno wypływać przedewszystkiem z przywiązania (z miłości, jeśli pan sobie życzy), jeżeli więc ono istnieje, to tylko w tym wypadku małżeństwo stanowi, jakby to powiedzieć, coś uświęconego, i co za tem idzie, każde małżeństwo, którego podstawą nie jest naturalne przywiązanie — miłość, jeżeli pan chce — nie ma w sobie nic moralnie wiążącego. Czy dobrze rozumiem? — zwrócił się ku damie.

Dama ruchem głowy wyraziła uznanie dla dobrego wyjaśnienia jej myśli.

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: