Sztuka świadomego życia - ebook
Sztuka świadomego życia - ebook
"Nie zawsze jest łatwo żyć świadomie. Ale – patrząc z perspektywy całego życia – rozwiązanie alternatywne jest o wiele bardziej koszmarne".
Nathaniel Branden, autor bestsellera "6 filarów poczucia własnej wartości", wybitny autorytet w zakresie psychologii poczucia własnej wartości, ukazuje nam świat, w którym umysł człowieka funkcjonuje w taki sposób, jakiego wymaga od nas prowadzenie wartościowego, celowego życia. Niewiele książek wyjaśnia równie klarownie, w czym przejawia się wysoki stopień świadomości w takich sferach życia jak:
- praca - co to znaczy pracować świadomie?
- romantyczna miłość - co to oznacza kochać świadomie?
- wychowanie dzieci - jak postępują świadomi rodzice?
- dążenie do osobistego rozwoju - w jaki sposób możemy świadomie uczestniczyć w procesie własnej ewolucji?
Im bardziej świadomi jesteśmy w dowolnej sytuacji, tym więcej zauważamy w niej możliwości, tym więcej otwiera się przed nami opcji, a tym samym stajemy się silniejsi i czerpiemy więcej satysfakcji z życia. Życie świadome oznacza staranie, by dostrzegać jak najwięcej czynników i okoliczności, które wpływają na nasze działania, cele, wartości i zamierzenia - a następnie by postępować w zgodzie z tym, co sobie uświadomimy
"Świadome życie nie jest obowiązkiem, jaki mamy w stosunku do innych ludzi, mimo że faktycznie będą oni często korzystać z tego, iż działamy na wyższym poziomie świadomości i wrażliwości. Świadome życie jest odpowiedzialnością, jaką mamy w stosunku do siebie samych. Jest aktem miłości do własnego pozytywnego potencjału. Jest aktem zaangażowania się w przekonanie o wartości człowieka, którego nosimy w sobie, i o wartości własnego życia".
Kategoria: | Psychologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67327-27-5 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wstęp
W kilka miesięcy po napisaniu poprzedniej książki, _Odpowiedzialność_, podczas przyjęcia ktoś zapytał mnie, co aktualnie piszę. Odpowiedziałem, że właśnie zabieram się do tekstu, który ma przeanalizować, co to znaczy żyć świadomie.
Pewna starsza pani, której twarz pokrywały bruzdy goryczy, skrzywiła się i z dezaprobatą pokręciła głową. „Żyć świadomie? – powiedziała. – Nie najlepszy pomysł. Kto by chciał żyć świadomie? Życie byłoby zbyt bolesne”.
Zapytałem: „Czy mniej bolesne jest, jeśli żyjemy nieświadomie i mechanicznie, nie wiedząc, co robimy, ślepi na możliwości, co da się zrobić lepiej?”. Ale nie odpowiedziała.
Ktoś inny przy stole zauważył natomiast: „Nawet jeśli świadome życie może mieć jakieś zalety – czy to nie za dużo _wysiłku_?”.
Jak lampa, której światło można rozjaśniać i przyciemniać, świadomość funkcjonuje na skali, którą można regulować.
To prawda, że świadome życie zmusza nas czasem do stawienia czoła trudnym sytuacjom. Również prawdą jest, że wymaga wysiłku.
Jako sposób postępowania świadome życie ma swoją cenę, której się także przyjrzymy. Głównym motywem tej książki jest jednak fakt, że zyski wielokrotnie przewyższają poniesione koszty. Świadome życie jest źródłem siły i wyzwolenia. Nie przytłacza nas, ale dodaje skrzydeł.
Jak światło, które można rozjaśniać i przyciemniać, świadomość funkcjonuje na skali, którą można regulować. Możemy być bardziej świadomi lub mniej świadomi, lepiej zdawać sobie z czegoś sprawę lub gorzej. Wybór nie dotyczy więc tylko dwóch krańcowych stanów: absolutnie optymalnej świadomości z jednej strony i zupełnej nieświadomości (jak w śpiączce) – z drugiej. Można decydować się na mniej lub bardziej świadome życie. Innymi słowy, wybierać między życiem świadomym a automatycznym. Między tymi skrajnościami zawsze występuje cała gama odcieni.
Tragedią wielu ludzi jest właśnie to, że w dużym stopniu żyją automatycznie: myślą zawsze tak jak przedtem, nie analizują swoich motywów działania, reagują na wydarzenia w sposób odruchowy. Rzadko spoglądają na cokolwiek świeżym okiem i rzadko miewają nowe pomysły. Egzystują na niskim poziomie świadomości. Jedną z konsekwencji tego jest bezbarwne, pozbawione ekscytacji i pasji życie. Nietrudno zauważyć, że świadomość dodaje energii, a jej brak powoduje nudę i odrętwienie.
Świadome życie polega na postawie zaangażowania się w uważność jako sposób istnienia na tym świecie oraz na uruchamianiu stopnia świadomości odpowiednio dostosowanego do danego działania. Ale co to właściwie znaczy, nie jest takie oczywiste. „Świadome życie” to czysta abstrakcja. Przyjrzymy mu się dokładniej na łamach tej książki.
Używam tu terminu „świadomość” w jego podstawowym znaczeniu: jako stan bycia świadomym lub zdawanie sobie sprawy z jakiegoś aspektu rzeczywistości. Dlaczego świadomość jest ważna? Mówiąc krótko, dla wszystkich gatunków, które ją posiadają, świadomość jest podstawowym narzędziem przetrwania i przystosowania do rzeczywistości – jest zdolnością postrzegania otoczenia w określony sposób i na określonym poziomie oraz odpowiedniego kierowania swoim postępowaniem. Można by równie dobrze zapytać: dlaczego wzrok jest ważny?
Świadome życie jest stanem umysłowej aktywności, a nie bierności. Jest zdolnością odbierania świata świeżym spojrzeniem. Jest inteligencją, która cieszy się swoim własnym funkcjonowaniem. Świadome życie jest chęcią pełnego zdawania sobie sprawy ze wszystkiego, co jest związane z naszymi zainteresowaniami, wartościami, zamiarami i celami. Jest gotowością stawienia czoła faktom, niezależnie od tego, czy są one przyjemne, czy nie. Jest chęcią odkrywania swoich błędów i korygowania ich. Jest dążeniem w ramach własnych działań i zainteresowań – do lepszego postrzegania i rozumienia świata, w którym żyjemy (zarówno otaczającej nas rzeczywistości, jak i własnego wnętrza). Jest szacunkiem dla rzeczywistości i szacunkiem dla różnicy między tym, co realne, i tym, co nierealne. Jest zaangażowaniem w widzenie tego, co widzimy, i zdawaniem sobie sprawy z tego, co wiemy. Jest przekonaniem, że ignorowanie rzeczywistości jest źródłem wszelkiego zła.
Różnica między życiem świadomym a nieświadomym przyjmuje różne formy. Oto dwa przykłady z mojej praktyki psychoterapeutycznej, które pokazują, na czym może polegać życie nieświadome. Przykłady te są tylko ilustracją problemu i jeszcze nie sugerują rozwiązań.
Arnold K., czterdziestosiedmioletni profesor historii, myślał, że jest głęboko zakochany w swojej żonie, ale był dla niej niedobry na setki sposobów, z których nie zdawał sobie sprawy. Kiedy chciała z nim rozmawiać o czymś dla niej ważnym, zwykle był zajęty, słuchał piąte przez dziesiąte, rzadko odpowiadał ze zrozumieniem. Kiedy czegoś chciała, uśmiechał się, nic nie mówiąc, i uciekał myślami gdzie indziej. Kiedy nie zgadzała się z nim, wygłaszał monolog na inny temat, ignorując to, co powiedziała. Kiedy próbowała mu mówić, jak ją rani, albo nie słyszał, co mówi, albo natychmiast ją przepraszał, a za godzinę nie pamiętał, co powiedziała. Wiedział, że czuje do niej oddanie, więc wierzył, że jest kochającym mężem. Czasem, gdy był w dobrym nastroju, potrafił być naprawdę szczodry, delikatny i troskliwy. Głównie jednak przebywał we własnym kokonie, w którym znajdowały się on sam, jego miłość do żony oraz jej obraz, ale nie ona; ona – prawdziwa – była na wygnaniu w obcej krainie zwanej rzeczywistością. W kategoriach realnego świata nie była więc częścią jego małżeństwa. Kobietą, z którą mieszkał, nie była jego żona; mieszkał z fantazją, która istniała tylko w jego głowie. W pewnym subiektywnym sensie możliwe, że ją kochał, ale nie kochał jej _świadomie_ ani nie poświęcał na co dzień temu związkowi takiej świadomości, jaka była konieczna i na jaką ten związek zasługiwał. W końcu kobieta rozchorowała się i nagle odeszła z jego życia. Stojąc w rozpaczy nad grobem, mężczyzna zdał sobie sprawę, że przez dwanaście lat małżeństwa faktycznie nie brał w nim udziału – cały czas tkwił tylko we wnętrzu własnego umysłu. Zrozumiał, że opuścił swoją żonę o wiele wcześniej, niż ona, umierając, opuściła jego. Czego nie mogła osiągnąć miłość, dokonała śmierć: wstrząsnęła nim tak, że obudził się przynajmniej teraz.
Dla wielu z nas cierpienie jest jedynym nauczycielem, którego słuchamy. W przypadku Arnolda, jak i w tym opisanym poniżej, cierpienie przyśpieszyło decyzję o szukaniu psychoterapii.
Rebeka L. była trzydziestodziewięcioletnią instruktorką warsztatów rozwoju osobowości. Uważała się za osobę na ścieżce duchowej, która osiągnęła wysoki stopień świadomości. Nie zwracała przy tym zupełnie uwagi na spustoszenia, jakie tworzyła w życiu rodzinnym. Wygórowane mniemania o sobie opierały się na fakcie, że studiuje _I Ching_, skończyła kursy jogi tantrycznej, zagłębia się w literaturze tradycji kontemplacyjnych oraz przez trzynaście lat zajmuje się Jungowską psychologią głębi. Postępowanie swoich dwu nastoletnich córek poddawała niekończącej się interpretacji psychologicznej. Podczas obiadu prosiła męża o opowiadanie snów, by mogła je analizować. Jeśli jej interpretacje były podważane, odpowiadała pobłażliwym współczuciem; jeśli rozbieżność zdań utrzymywała się nadal, najpierw się denerwowała, a potem stopniowo wpadała w złość – aż wszyscy wycofywali się w posępnym zmęczeniu. Mogła bez końca cytować mistrzów duchowych, a nie miała pojęcia, że córki w zaciszu sypialni dyskutują, jakie piękne byłoby życie, gdyby mama umarła. Mąż też nie wyglądał na zachwyconego marzeniami na jawie; barykadował się w pracy, aby z żoną spędzać jak najmniej czasu. Przechodziła przez życie jak w transie, z dumą szczycąc się, że jest bardziej „przebudzona” i „świadoma” niż inni dookoła. Nie mogła zrozumieć, dlaczego tak często czuła nieokreślony, wszechogarniający lęk.
Żadna z tych osób nie była uśpiona w pełnym tego słowa znaczeniu, ale nie była też wystarczająco przytomna, w sensie, jakiego wymaga udane życie. Ich historie dają nam wstępny obraz terytorium, które chcemy poznać – albo, ściślej mówiąc, pewnych aspektów tego terytorium; zobaczymy bowiem, że jest ich więcej.
Czasem, gdy zastanawiamy się nad swoim życiem i nad błędami, które popełniliśmy, żałujemy ich; wydaje się nam, że działaliśmy we śnie, chociaż wtedy sądziliśmy, że postępujemy przytomnie. Zastanawiamy się, jak to możliwe, że nie widzieliśmy czegoś, co teraz wydaje się takie oczywiste. Rzecz jasna, może to być złudzenie, bo zawsze łatwiej dostrzegać wszystko po fakcie. Być może rzeczywiście byliśmy świadomi w najwyższym stopniu, na jaki nas wtedy było stać.
Jednak czasem poczucie, że działaliśmy jak w lunatycznym śnie, dobrze oddaje to, co się naprawdę zdarzyło. Wiemy, że nie byliśmy wystarczająco uważni. Nasze postrzeganie rzeczywistości było rozproszone czy zniekształcone zamiast skoncentrowane i zdyscyplinowane. Niewątpliwie były jakieś tego przyczyny, ale przyczyny nie zmieniają faktów. Z perspektywy czasu myślimy: szkoda, że w tym momencie nie byliśmy bardziej świadomi.
Gdzie byłem, dziwimy się, kiedy toczyło się moje życie?
Myślimy na przykład o wszystkich sygnałach niebezpieczeństwa, ignorowanych na początku znajomości, która okazała się fatalną przygodą miłosną – na przykład niekonsekwentne zachowanie, sprzeczne stwierdzenia, zadziwiające przemilczenia, nagłe i nieuzasadnione wybuchy emocjonalne naszego partnera lub partnerki. Pytamy samych siebie: Gdzie miałem wtedy rozum? Albo przypominamy sobie wszystkie ostrzeżenia, które dostawaliśmy od przełożonego na długo przed wyrzuceniem z pracy, i zastanawiamy się, dlaczego to do nas wtedy nie docierało. Albo myślimy o okazjach, których nie wykorzystaliśmy, gdyż żyjąc jak w transie, nie zdawaliśmy sobie sprawy z ich wartości – a teraz zastanawiamy się, jak można było do tego dopuścić. Gdzie byłem, dziwimy się, kiedy toczyło się moje życie?
Omawiając praktykę świadomego życia w poprzednich książkach, przedstawiałem ją wyłącznie z perspektywy znaczenia, jakie ma ono dla poczucia własnej wartości (samouznania). Tutaj przyjrzymy się temu szerzej. Co to znaczy działać świadomie? Kochać świadomie? Wychowywać dzieci świadomie? Czuć świadomie? Pracować świadomie? Walczyć świadomie? Głosować świadomie? Tworzyć prawa świadomie? Zajmować się wielkimi sprawami w życiu świadomie?
Oto przykład ze świata polityki. Kiedy prawodawcy działają pod presją chwili, na przykład narzucając hamulce cen i płac, bez zastanawiania się nad długofalowymi, przewidywalnymi skutkami tych postanowień (co, niestety, jest regułą w większości decyzji legislacyjnych) i rezultaty okazują się jeszcze gorsze niż stan przed wprowadzeniem zarządzeń, które miały poprawić sytuację (co też bardzo często ma miejsce) – cały naród płaci cenę za brak odpowiedniej świadomości (i sumienności)¹.
Niemal wszyscy mamy tendencję do bardziej świadomego działania w pewnych obszarach niż w innych. Możemy postępować bardzo świadomie w pracy, a bardzo mało w życiu osobistym – lub _vice versa_. Możemy myśleć o wiele bardziej klarownie o swojej karierze niż o swoich przekonaniach politycznych – lub _vice versa_. Możemy działać na wysokim poziomie koncentracji umysłowej w stosunku do własnego zdrowia, a na niskim w sprawach dotyczących etyki albo religii – lub _vice versa_.
W książce tej badamy, na czym polega świadome działanie w szerokim zakresie spraw dotyczących człowieka – od reagowania na najbardziej intymne emocje przez robienie kariery zawodowej, zakochiwanie się, pracę nad utrzymaniem małżeństwa, wychowywanie dzieci, radzenie sobie z wyzwaniami stawianymi w pracy, decydowanie, jakie wartości mają być naszymi przewodnikami w życiu, rozumienie, od czego zależy poczucie własnej wartości – aż po ocenę twierdzeń oferowanych przez religię i mistycyzm.
W związku z tym ostatnim przez wiele lat czytelnicy moich książek pytali mnie, jak moja koncepcja świadomego życia ma się do spraw duchowości, religii, mistycyzmu i nauk etycznych z mistycyzmem związanych, cieszę się więc, że mam okazję odpowiedzieć im na piśmie. Osoby, które przede wszystkim tym są zainteresowane, mogą czytać rozdziały 1 i 7 jako niezależną całość.
Potrzeba świadomego życia, w sensie, w jakim ją traktuję w tej książce, jest nieodłączną częścią życia człowieka. Ale w dzisiejszym nowoczesnym świecie nabrała szczególnej wagi. Im bardziej gwałtowne są zmiany, z którymi mamy do czynienia, tym niebezpieczniejsze staje się mechaniczne działanie, oparte na przekonaniach i schematach postępowania, które mogą być nieodpowiednie w danej sytuacji lub przestarzałe.
Co więcej, stare struktury i tradycje upadają. Głosy oficjalnych autorytetów brzmią coraz słabiej i przyjmowane są z coraz mniejszym szacunkiem. Kultura nasza rozpływa się lub też eksploduje na dziesiątki tysięcy wzajemnie przeczących sobie subkultur. Świat podzielił się i rozpadł tak bardzo, że nawet zatwardziałym konformistom coraz trudniej zorientować się, przy czym należy obstawać. Stajemy w obliczu konieczności dokonywania wyboru, według jakich wartości mamy żyć. Stajemy w obliczu konieczności dokonywania wyboru w coraz większej ilości sytuacji dotyczących naszej egzystencji – od tego, gdzie mieszkamy, przez rodzaj kariery zawodowej, na jaką się decydujemy, styl życia, jaki wybieramy, aż po religię lub filozofię, według której żyjemy. W minionych epokach historycznych rodziliśmy się w społeczeństwach, w których wszystkie te decyzje były w wyraźny sposób podejmowane za nas – przez zwyczaje i tradycje, czyli przez ludzi, którzy żyli przed nami. Ale te czasy minęły i nie wrócą. Dziś jesteśmy wystawieni na niespotykaną do tej pory w historii ilość informacji i niesłychaną ilość możliwości. Jesteśmy zdani na własne siły, jak nigdy przedtem. I nie mamy do dyspozycji żadnej innej broni oprócz klarowności własnego myślenia.
Fakt, że nasze społeczeństwo rozwinęło się od gospodarki opartej na rolnictwie, przez gospodarkę przemysłową, do gospodarki opartej na informatyce, ma swoje specyficzne i bardzo wyraźne konsekwencje w stosunku do znaczenia świadomego życia. Era robotnika pracującego siłą mięśni minęła. Nasza era należy do tych, którzy pracują umysłem. To, że nasz umysł jest podstawowym narzędziem przetrwania, nie jest nowiną. Ale nowiną jest to, że fakt ten stał się tak bezlitośnie oczywisty. Rynek pracy gwałtownie kurczy się dla ludzi, którzy nie mają nic do zaoferowania oprócz pracy fizycznej. W systemie ekonomicznym, w którym wiedza, informacja, kreatywność – a co za tym idzie, innowacje – są głównym źródłem dobrobytu, nic nie jest bardziej potrzebne niż _umysły_. Potrzeba ludzi, którzy chcą i potrafią _myśleć_.
Jeśli chcemy zachować zdolność przystosowywania się do zmian, musimy z zaangażowaniem przyjąć permanentne uczenie się jako sposób na życie.
Ponieważ wiedza rozwija się w tempie bezprecedensowym w historii ludzkości, a to, czego nauczyliśmy się wczoraj, nie wystarcza na potrzeby dnia jutrzejszego, jeśli chcemy zachować zdolność przystosowywania się do zmian, musimy z zaangażowaniem przyjąć permanentne uczenie się jako sposób na życie. Jest to dziś jedna z interpretacji tego, co oznacza świadome życie.
Niezależnie od tego, czy koncentrujemy się na chronieniu i wzmacnianiu więzów rodzinnych (w świecie coraz to mniej trwałych związków międzyludzkich), na możliwości dostania dobrej pracy, na dojrzewaniu i rozwijaniu się jako istoty ludzkiej, czy na właściwym prowadzeniu firmy przez burzliwe morza zawziętej konkurencji rynków światowych – niezależnie od tego, czy nasze cele są materialne, emocjonalne, czy duchowe – cena sukcesu jest ta sama: świadomość, myślenie, uczenie się. Spanie za kierownicą – poleganie wyłącznie na tym, co popularne, znajome i odruchowe – jest przywoływaniem problemów i tragedii.
Wkroczyliśmy w milenium umysłu. To książka dla tych, którzy zamawiali budzenie.Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Regulowanie cen i wynagrodzeń podawane jest jako klasyczny przykład. Olbrzymia większość ekonomistów zgadza się co do tego, że kontrolowanie takie jest niezwykle szkodliwe; zwykle pogarsza sytuację, którą właśnie miało poprawić.
2. Jak sformułowała to Ayn Rand w Atlas Shrugged: „Prawo przyczynowości jest prawem tożsamości wcielonym w życie. Każde działanie powodowane jest przez coś. Obiekt, który działa, powoduje i określa rodzaj tego działania; nic nie może działać inaczej, niż określa to jego natura”. New York: Random House, 1957, 1037. Doskonałą rozprawę (napisaną przez wybitnego znawcę Arystotelesa) na temat, jak i dlaczego prawo tożsamości pociąga za sobą prawo przyczynowości, można znaleźć w: H. W B. Joseph, An Introduction to Logic (Wprowadzenie do logiki), drugie wydanie, rozdział XIX, London: Oxford Uniyersity Press, 1957.
3. Znakomita dyskusja na ten i związane z nim tematy dotyczące rozwoju umysłu zamieszczona jest w książce Ayn Rand Introduction to Objectivist Epistemology (Wprowadzenie do epistemologii obiektywizmu), drugie wydanie, poprawione przez Harry’ego Binswangera i Leonarda Peikoffa. New York: Meridian, 1990.
4. Drugim następstwem prawa tożsamości jest prawo wyłączonego środka, które mówi, że coś albo jest, albo nie jest A: obiekt ma albo nie ma danej cechy; twierdzenie albo jest, albo nie jest prawdziwe (w danym momencie i w danym zakresie).
5. Pełniejsze omówienie tych zagadnień można znaleźć w _The Psychology of Self-Esteem_ (Psychologia poczucia własnej wartości), New York: Bantam Books 1969; a także w The Six Pillars of Self-Esteem, New York: Bantam Books, 1994 (wyd. pol. Sześć filarów poczucia własnej wartości, Łódź: wyd. 3, Wyd. JK, 2008).
6. Usiłuję unikać w tych rozważaniach terminów specjalistycznych, ale czytelnicy biegli w filozofii zauważą, że epistemologicznie i metafizycznie używam perspektywy arystotelesowsko-obiektywistycznej. Dyskusję na temat wiedzy i świadomości można znaleźć w The Psychology of Self-Esteem, rozdz. 3. Jeśli chodzi o bunt przeciwko racjonalizmowi i obiektywizmowi wśród filozofów dwudziestego wieku, do którego krótko tu nawiązuję, krytyka ich argumentów wykracza poza ramy tej książki. Ale patrz na przykład Brand Blanshard, Reason and Analysis, La Salle, Illinois: Open Court, 1991; oraz James F. Harris, Against Relativism, La Salle, Illinois: Open Court, 1993.