Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ta, którą nigdy nie byłam - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
26 sierpnia 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Ta, którą nigdy nie byłam - ebook

„Jestem nią, a ona jest mną, dzieli nas tylko chwila”.

MaryMarie, wychowana w małym szwedzkim miasteczku, w rodzinie ofiary Holocaustu, osiąga sukces zawodowy – staje się uznaną dziennikarką, a następnie ministrem. W jej życiu osobistym brakuje jednak szczęścia. Mąż, notoryczny kobieciarz, jest sparaliżowany po tym, jak w jednym ze wschodnioeuropejskich miast zostaje wyrzucony przez okno, najprawdopodobniej przez nieletnią prostytutkę. Gdy MaryMarie czuwa przy łóżku chorego, zastanawia się, co w tej sytuacji zrobiłaby Mary, a co Marie. Odpowiedź nasuwa się sama. Jedna – pozwoliłaby mu żyć, druga – odłączyłaby od respiratora... W tym miejscu drogi Mary i Marie rozchodzą się, ich losy – choć pozostają ze sobą w ścisłym związku – biegną w całkiem przeciwnych kierunkach…

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-2304-8
Rozmiar pliku: 2,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZYPUSZCZENIE

Białe slipy w doskonałym gatunku.

Pielęgniarka, która go znalazła, nie mogła się powstrzymać, musiała ich dotknąć. Przesunęła ręką po materiale, palec dotknął metki: Björn Borg underwear. Nic jej to nie powiedziało. Nigdy nie słyszała o kimś takim jak Björn Borg.

Poranek był zimny, przez chwilę zastanawiała się, czy zdjąć płaszcz i przykryć tego człowieka, ale zaraz wyobraziła sobie, że kiedy przyjedzie karetka, zrobi się tu zbiegowisko i ktoś – pewnie jakaś Rosjanka – złapie płaszcz, twierdząc, że należy do niej. Nie stać jej na stratę płaszcza. Zdjęła swój kraciasty szalik i położyła tamtemu na piersi. Wiedziała, że nie może go nim owinąć, nie wolno go ruszać z miejsca. Najmniejsze poruszenie mogłoby raz na zawsze uczynić z niego kalekę. Jeśli już nim nie był.

Przesunęła dłonią po jego ramieniu. Bardzo owłosione. Przystojny mężczyzna, od razu widać, chociaż muskuły ma tak zwiotczałe, że sprawiają wrażenie, jakby miały się odkleić od kości. Bardzo blady, ale półprzymknięte oczy są ciemne. Może jest przytomny.

– Wszystko będzie dobrze – szepnęła. – Zobaczy pan. Proszę tylko poczekać.

Jakiś hałas. Spojrzała w górę budynku. Na wietrze trzaskało otwarte okno.WSPOMNIENIE

Trzeciej nocy zaczęłam śnić.

Chociaż wcale nie spałam. Siedziałam z otwartymi oczami na krześle dla odwiedzających przy łóżku Sverkera i nagle zobaczyłam siebie samą pod latarnią w przyszpitalnym parku. Postawiłam kołnierz kożuszka i schowałam brodę w białym futrze. Strasznie zimno. Mój oddech zamarznie, pomyślałam, może zawiśnie w powietrzu jak kłaczek waty cukrowej. W tej samej chwili zobaczyłam tę drugą kobietę. Biegła przez trawnik ubrana w zwiewną, letnią sukienkę – białą w zielone groszki – obcasy jej sandałów na rzemyki wywiercały kwadratowe dziurki w śniegu. W pierwszej chwili jej nie poznałam, nie myślałam o niej przez wiele lat, istniała na marginesie mojej świadomości, dobrze znana i oczywista niczym blizny po małych rankach dzieciństwa i podobnie jak one niewarta uwagi. Musi marznąć, pomyślałam, otulając się jeszcze szczelniej kołnierzem, nie ma nawet pończoch. W tej samej chwili stanęła przede mną, spojrzałyśmy na siebie.

– Marie – zapytałam – to naprawdę ty?

Wykrzywiła się.

– Mary – powiedziała – czy to naprawdę ja?

– MaryMarie – zapytał stłumiony głos – nie położysz się?

Przy moim krześle przykucnęła pielęgniarka, delikatnie gładziła mnie po ramieniu. Młoda blondynka w niebiesko-białym stroju. Świeża jak jabłuszko. Przez chwilę jej się przyglądałam, potem przesunęłam czubkiem języka po zębach. Pokrywała je warstwa czegoś dziwnego. Kiedy ostatnio je myłam? Nie mogłam sobie przypomnieć. Kiedyś.

Pielęgniarka miała na piersi małą tabliczkę z imieniem. Jennifer. Cześć, Jennifer, pomyślałam. Podobałabyś się Sverkerowi. Szkoda, że nie może cię poznać. A właściwie to bardzo dobrze. Niesamowite szczęście zarówno dla ciebie, jak i dla mnie.

Jennifer przekrzywiła głowę, usiłując się uśmiechnąć.

– Potrzebujesz snu, MaryMarie. Nic się nie polepszy od tego, że i ty zachorujesz.

Oklepane zdanie, które – jak większość zdań tego typu – zawierało prawdę. Nic by się nie polepszyło, gdybym i ja zachorowała. Z drugiej strony, nic by się też nie pogorszyło. Na jedno wychodzi.

Kilka sekund czekała na odpowiedź, a kiedy ta nie nadeszła, zaczęła mnie namawiać bardziej zdecydowanie.

– Słuchaj – powiedziała. – Mamy wystarczająco dużo pacjentów na tym oddziale, nie potrzebujemy więcej... Teraz wstaniesz, a ja zaprowadzę cię do łóżka.

Wzięła mnie pod ramię i postawiła na nogi. Gwałtowna zmiana pozycji sprawiła, że zakręciło mi się w głowie, ale nie stawiałam oporu. Przez kilka chwil stałam bez ruchu z zamkniętymi oczami i czekałam, aż podłoga przestanie wirować, potem wyślizgnęłam się pielęgniarce. Nie potrzebowałam pomocy. Mogłam iść sama. Dodatkowe łóżko było zresztą blisko, wystarczyło kilka kroków, żeby do niego dojść.

Kiedy się położyłam, poczułam zmęczenie w całym ciele. Bolały mnie plecy. Kark też był obolały. Mimo to wiedziałam, że nie zasnę. Kiedy Jennifer nakrywała mnie żółtą pikowaną kołdrą, schwyciłam jej fartuch. Tyle że straciłam zdolność mówienia, w ciągu ostatniej doby byłam w stanie wypowiedzieć zaledwie jedno słowo, a to nie starczyło, by wytłumaczyć, że chcę coś na sen. Na przykład pigułkę. Albo strzał prosto w czoło. Nie mogłam powstrzymać tylko tego jedynego słowa, wytaczało się z moich ust jak małe jajeczko. Bez udziału woli.

– Albatros?

W oczach Jennifer mignął strach, ale szybko go odpędziła. Nie ma się czego bać. Jako świeżo upieczona dyplomowana pielęgniarka wiedziała, jak radzić sobie zarówno z wariatami, jak i z ludźmi w stanie szoku. Nie zdążyła jeszcze zdecydować, do której kategorii mnie zaliczyć, ale nie miało to aż takiego znaczenia, sposób traktowania był i tak jednakowy. Życzliwie, lecz zdecydowanie. I oczywiście spokojnie. Tylko niewzruszony spokój.

– Już dobrze – powiedziała.

Nie zrozumiała. Przede mną kolejna bezsenna noc. Westchnęłam.

– Westchnij, serce moje, ale nie pęknij – wyrecytowała Jennifer. – Ten, kogo kochasz, jest obojętny.

Zamrugałam. Co?

Można to było lepiej sformułować, ale i tak wystarczyło. Do Jennifer dotarło, co powiedziała. Przysłoniła usta dłonią i wytrzeszczyła oczy.

– Przepraszam – dodała po chwili – bardzo mi przykro. Jakoś mi się wyrwało. Moja babcia zawsze mówiła ten wierszyk, kiedy ktoś westchnął... Nie miałam nic złego na myśli.

Człowiek peszy się tak tylko wtedy, gdy zorientuje się, że niechcący powiedział prawdę. Ten, kogo kochasz, jest obojętny. Jakbym nie wiedziała. Jakbym nie wiedziała tego od zawsze. Pokręciłam głową, żeby ją uspokoić. Nic się nie stało.

Wychodząc, zgasiła lampkę przy moim łóżku. Zdziwiłam się. Jak zorientuje się w tych wszystkich przewodach i aparatach, jeśli w pokoju będzie ciemno? Z drugiej strony, nie była to kompletna ciemność, później to zauważyłam. Latarnie na zewnątrz przekształciły okno w szary prostokąt pośrodku ciemności. Obok łóżka Sverkera, ponad przyrządami i panelami kontrolnymi, unosiła się jasna smuga. Czerwone i zielone światełka. I jeszcze mały zielony punkcik, kołyszący się rytmicznie na czarnym monitorze. Uderzenia jego serca.

On żyje, wyszeptał głos wewnątrz mnie. Jeszcze żyje.

Niemo przytaknęłam ciemności. Miała rację. Jeszcze żył.MOŻLIWE NOTY (I)

Pilne.

Ambasada otrzymała dziś informację od władz pałruskich w sprawie obywatela szwedzkiego, Sverkera Sundina, który znajduje się w szpitalu we Vladiście. Lekarze podają, że obywatel Sundin ma skręcony kark po upadku z dużej wysokości. Jest nieprzytomny. Przyjęto go do szpitala w nocy z czwartku na piątek, ale ambasada została o tym powiadomiona dopiero w poniedziałek przed południem. Stało się to po tym, jak Sundin został zidentyfikowany przez swoich towarzyszy podróży (Andersa Simonssona i Niclasa Rundberga), którzy wcześniej zgłosili jego zaginięcie.

Wyżej wymienieni podają, że Sverker Sundin jest szefem sztokholmskiej agencji reklamowej Ad Aspera. Jego najbliższą krewną jest żona Mary Sundin (UWAGA! Simonsson i Rundberg nazywają ją MaryMarie, ale wydaje się, że jest to przezwisko, a nie prawdziwe imię), redaktor naczelna dziennika „Aftonbladet”, zamieszkała na ulicy Treriksvägen 87 w Bromma. UWAGA! Jak najszybsze poinformowanie żony o wypadku stanowi kwestię najwyższej wagi. Stan Sundina jest krytyczny.

Sprawy ubezpieczeniowe powinny być niezwłocznie omówione z żoną. Lekarze pałruscy twierdzą wprawdzie, że przewiezienie pacjenta do kraju w najbliższych dniach jest wykluczone, ale sprawa powinna mimo to zostać omówiona z SOS International w Kopenhadze.

Fax do Wydziału Konsularnego

Ambasady Szwedzkiej we Vladiście,

30 listopada 1997

Albatrosy Diomedeidae – rodzina ptaków oceanicznych, obejmuje 14 gatunków zamieszkujących wszystkie oceany południowe, północny Pacyfik aż do wysp Galapagos oraz Hawaje i Japonię; przemieszczając się, docierają także do Morza Północnego i Skagerrak. U największych okazów rozpiętość skrzydeł wynosi ponad 3 metry. Albatrosy do perfekcji doprowadziły technikę lotu, wykorzystującą różnice w prędkości wiatru, tuż nad powierzchnią morza lub na większej wysokości (...).

Encyklopedia Narodowa

SZTOKHOLM (depesza TT). Szwed z ciężkimi obrażeniami ciała został znaleziony nocą z czwartku na piątek we Vladiście. Policja podejrzewa, że spadł albo został wyrzucony z okna kilkupiętrowego budynku. Niektóre symptomy wskazują na to, że przed upadkiem mężczyzna został pobity. Znaleziony był ponadto mocno przemarznięty – miał na sobie jedynie bieliznę.

Szweda znalazła idąca do pracy pielęgniarka, która dopilnowała, żeby został przewieziony do szpitala. Lekarze twierdzą, że jego stan jest krytyczny.

Mężczyzna razem z dwoma kolegami odbywał podróż służbową do Vladisty. Wszyscy trzej mieszkali w hotelu w innej części miasta. Koledzy twierdzą, że nie wiedzą, jak mężczyzna znalazł się na miejscu wypadku. W czwartek koledzy mężczyzny powrócili do Szwecji.

„Dagens Nyheter”, 1 grudnia 1997

Zagadkowy zgon

w szpitalu Karolinska

„Dagens Nyheter”, 16 grudnia 1997

Dlatego go zabiłam

Spowiedź mściwej żony

„Expressen”, 10 stycznia 1998

Kłamaliśmy. Przecież tak naprawdę nie opłakiwaliśmy Sverkera.

Kiedy nawzajem próbowaliśmy sobie tłumaczyć, co się stało, drżały nam głosy. Nie rozumieliśmy. To była zagadka. Bądźmy jednak ze sobą szczerzy. To nie Sverkera było nam żal. Nie jego. Płakaliśmy nad sobą, nad samotnością, która nas czekała.

Pozostaje zatem stwierdzić, że w zasadzie nie byłam ani odrobinę zdziwiona tym, co dało początek owemu łańcuchowi nieszczęść. Sverker zawsze miał wyraźną skłonność do dziwek. A ty...

Brudnopis listu od Sisseli Oscarsson

13 stycznia 1998 (nigdy niewysłany)

Jest już za późno, MaryMarie. Nie umiem Cię pocieszyć.

Chociaż kiedy tej nocy leżałem i myślałem o Tobie, przez chwilę wydawało mi się, że na coś wpadłem. Pamiętasz Tęsknotę za wszechświatem? Mój pierwszy tomik poezji – to znaczy byłby nim, gdyby nie został odrzucony przez wszystkie wydawnictwa. Przeczytałaś go kiedyś i myślę, że zrozumiałaś, że w jakimś sensie mówił o Tobie. Zawsze podejrzewałem, że podwójność nie tyczy się tylko Twojego imienia. Jest tak: każda cząstka elementarna w kosmosie ma swoją antycząstkę. Razem tworzą parę, są identyczne, ale się nie tolerują. Jeśli zanadto zbliżą się do siebie, ulegają zagładzie i zamieniają się w światło.

Podczas narodzin wszechświata cząstki i antycząstki nieustannie powstawały i nieustannie ulegały unicestwieniu. To dlatego wszechświat składa się głównie ze światła. Tylko jedna miliardowa cząstek wszechświata to zwykła materia, tworzywo, z którego ulepieni jesteśmy Ty, ja i Ziemia. Ale gdzie jest antymateria? Gdzie szukać naszego lustrzanego odbicia, tak bardzo do nas podobnego, a zarazem tak zupełnie różnego? Nie wiemy. Po prostu go nie ma. Znajduje się poza zasięgiem naszych myśli i rozumienia. Chociaż według wszelkich szacunków gdzieś być musi.

Właśnie to mogę Ci chyba dać na pociechę, myśl, że gdzieś jest miejsce, w którym to się nie zdarzyło. Życzę Ci, żebyś czasem umiała zamknąć oczy i odpocząć, zastanawiając się nad tym.

Jednocześnie wiem, że to niemożliwe. Co się stało, już się nie odstanie, nie można unicestwić przeszłości...

Brudnopis listu od Torstena Matssona

1 lutego 1998 (nigdy niewysłany)
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: