Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Trzy kroki do dobrego związku. Jak stać się parą, którą zawsze chcieliście być - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Seria:
Data wydania:
15 czerwca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
44,90

Trzy kroki do dobrego związku. Jak stać się parą, którą zawsze chcieliście być - ebook

• Czy czujesz, że twój związek stał się źródłem problemów i stresu?

• Czy coraz więcej twoich rozmów z partnerem kończy się sprzeczkami?

• Nie poruszacie pewnych tematów, żeby się nie kłócić, a w efekcie coraz bardziej się od siebie oddalacie?

• Marzysz o szczęściu we dwoje, ale obawiasz się, że nigdy nie uda wam się go osiągnąć?

Wszyscy pragniemy żyć w satysfakcjonującej relacji, łatwo wpadamy jednak w pułapkę niekończących się kłótni, przepełnionych okrucieństwem i pogardą dla partnera. Czy istnieje sposób, aby rozwiązać problemy, które wydają się nie do pokonania, zaspokoić potrzeby, które ma każdy z nas, i poprawić jakość naszego życia?

Mira Kirshenbaum, doświadczona terapeutka rodzin, wyjaśnia, o co tak naprawdę się kłócimy, i pokazuje, w jaki sposób ze sobą rozmawiać, aby wyjść poza wzajemne pretensje i oskarżenia. Proponowana przez autorkę metoda trzech kroków pomogła już wielu parom!

Skorzystaj z prostych narzędzi przedstawionych w tej książce i wprowadź do swojego związku zgodę, zrozumienie oraz harmonię.

Kategoria: Psychologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67327-21-3
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

KILKA SŁÓW WSTĘPU

Kilka słów wstępu

Powiedzmy to sobie otwar­cie: się­gasz po tę książkę nie dla­tego, że czu­jesz zado­wo­le­nie ze swo­jego związku. Moż­liwe nawet, że czu­jesz się w nim kom­plet­nie nie­szczę­śliwa czy nie­szczę­śliwy.

Być może masz poczu­cie, że nie zaspo­kaja on wielu two­ich potrzeb. To zaś pro­wa­dzi do licz­nych kon­flik­tów mię­dzy tobą i part­ne­rem, do otwar­tej wojny, a nawet bez­względ­nej par­ty­zantki.

Nie­ważne, jak silną osobą jesteś. Poziom fru­stra­cji, jaką wywo­łuje w tobie part­ner, kiedy pró­bu­je­cie się doga­dać w jakiejś bła­hej spra­wie, może cię naprawdę zasko­czyć.

Dobrze wiem, jak to jest, ponie­waż w trak­cie trwa­nia mojego dłu­go­let­niego mał­żeń­stwa czu­łam się tak zde­cy­do­wa­nie zbyt wiele razy. Od dzie­ciń­stwa znam ból towa­rzy­szący poczu­ciu bez­sil­no­ści – już jako mała dziew­czynka mogłam się tylko przy­glą­dać, jak moi rodzice, uchodźcy, męczyli się w nie­uda­nym mał­żeń­stwie.

W życiu naj­waż­niej­sze jest posia­da­nie odpo­wied­nich narzę­dzi. Powie ci to każdy kucharz czy sto­larz. Jeśli je masz, możesz wszystko. Jeśli nie, już po tobie. Ta książka ma wypo­sa­żyć cię w narzę­dzia, któ­rych potrze­bu­jesz, aby zakoń­czyć bole­sny i bez­pro­duk­tywny kon­flikt. Dzięki niej macie szansę zacząć roz­ma­wiać ze sobą jak dwoje ludzi, któ­rym rze­czy­wi­ście na sobie zależy, tak aby wasz zwią­zek zaspo­ka­jał potrzeby obu stron.

Wiem, co czu­jesz także dla­tego, że w ciągu ponad czter­dzie­stu lat pracy spo­tka­łam całe rze­sze osób takich jak ty i przy­pa­try­wa­łam się ich walce o zaspo­ko­je­nie swo­ich potrzeb, prze­zwy­cię­że­nie paskud­nego poczu­cia bez­rad­no­ści i odro­dze­nie miło­ści, która wciąż się tliła, czę­sto gdzieś bar­dzo głę­boko.

Ist­nieje spo­sób na oca­le­nie miło­ści przed uto­nię­ciem w morzu gory­czy, nawet jeśli w tej chwili wydaje się to wam nie­moż­liwe. Poczu­cie bez­rad­no­ści wcale nie ozna­cza, że jeste­ście bez­radni. Przed tobą i twoim part­ne­rem rysuje się szansa na to, aby stać się parą, za którą zawsze się uwa­ża­li­ście i którą zawsze chcie­li­ście być.

Kilka słów na temat toż­sa­mo­ści płcio­wej i sek­su­al­no­ści

Napi­sa­łam tę książkę dla wszyst­kich. Obo­jęt­nie, kim jesteś i jak okre­ślasz swoją toż­sa­mość – czy uwa­żasz się za męż­czy­znę, kobietę, trze­cią płeć czy może twoja toż­sa­mość nie daje się ska­te­go­ry­zo­wać, jest płynna, poszu­ku­jąca, nie­he­te­ro­nor­ma­tywna, w trak­cie tran­zy­cji, nie­bi­narna – ta książka jest dla cie­bie. Wiedz też, że każ­dego, kto ją czyta, darzę takim samym sza­cun­kiem.

To samo tyczy się sek­su­al­no­ści. Nie ma chyba takiego rodzaju orien­ta­cji sek­su­al­nej, z któ­rej przed­sta­wi­cie­lami jesz­cze nie pra­co­wa­łam, sta­ra­jąc się im pomóc na ich wła­snych zasa­dach i mając na wzglę­dzie to, czego on/ona/ono chce.

Jest jed­nak moż­liwe, że cho­ciaż każdy z was jest tu obecny duchem, to na stro­nach tej książki nie znaj­dzie­cie pary, któ­rej sytu­acja byłaby odbi­ciem waszej. Prze­pra­szam za to. Nie twier­dzę, że nie dało się tego unik­nąć: nie ma takiej rze­czy, któ­rej nie dałoby się w jakiś spo­sób unik­nąć. Po pro­stu w dzi­siej­szych cza­sach róż­no­rod­ność eks­pre­sji płcio­wej i sek­su­al­nej jest nie­skoń­czona.

A jed­nak kon­flikt i walka, jaką toczysz z part­ne­rem o to, kim jesteś, kim chcesz być i jak ma wyglą­dać wasze wspólne życie – _to wszystko jest w tej książce._ I ty też tu jesteś, na jej stro­nach i w moim sercu.Roz­dział 1. „Co się z nami stało?”

Roz­dział 1

„Co się z nami stało?”

Chcę, żeby­śmy byli szczę­śliwi… ale nie wiem, czy to jesz­cze moż­liwe.

Miesiąc mio­dowy ma to do sie­bie, że trwa zde­cy­do­wa­nie za krótko – ale jeste­śmy z tym pogo­dzeni. Taka już kolej rze­czy. Wszy­scy mamy jed­nak nadzieję, że po jego zakoń­cze­niu gładko przej­dziemy do sta­bil­niej­szej, pew­nej i trwa­łej fazy miło­ści.

Zamiast tego bar­dzo czę­sto lądu­jemy na anty­po­dach kra­iny wiecz­nej sie­lanki, w miej­scu, do któ­rego lepiej pasuje nazwa rucho­mych pia­sków kon­fliktu.

Elise i Brad długo zwle­kali ze ślu­bem. Chcieli naj­pierw nadać bieg swo­jej karie­rze zawo­do­wej. Dziś są w trwa­łym związku z dwu­na­sto­let­nim sta­żem i dwójką dzieci¹. Podob­nie jak wielu innych ludzi, mylą oni styl życia – zado­wa­la­jący, wypeł­niony spo­tka­niami z przy­ja­ciółmi i rodziną, waka­cjami, pro­wa­dzony w przy­tul­nym, choć nie­wiel­kim miesz­ka­niu – z jako­ścią swo­jej rela­cji – nie­zbyt zado­wa­la­jącą, ze spo­rym spad­kiem zaży­ło­ści i intym­no­ści oraz sta­łym wzro­stem dystansu i roz­dź­więku. A ponie­waż oboje obser­wo­wali, jak roz­pa­dały się mał­żeń­stwa ich przy­ja­ciół, wyda­wało się im, że ich zwią­zek był mniej lub bar­dziej udany.

Gdy­by­ście ich o to zapy­tali, tak jak zro­bi­łam to ja, powie­dzie­liby, że wiele ich potrzeb nie było zaspo­ka­ja­nych, a kiedy któ­raś strona się o to upo­mi­nała, robiła się wielka afera. Ale _dla­czego_? To pyta­nie pozo­sta­wało tajem­nicą.

Przyj­rzyjmy się jed­nemu wie­czo­rowi z ich życia, gdy dzieci brały aku­rat udział w jakimś szkol­nym wyda­rze­niu i miały przyjść do domu dopiero po kola­cji.

Elise wró­ciła z biura po dłu­gim dniu wypeł­nio­nym spo­tka­niami, tele­fo­nami, trud­nymi sytu­acjami i scy­sjami. Prze­szła do salonu i zdjęła wyso­kie szpilki, po czym kop­nęła je w kąt, jed­no­cze­śnie ciska­jąc trzy torby na kanapę. Następ­nie ścią­gnęła kurtkę i rzu­ciła ją na sto­jące nie­opo­dal krze­sło – nie tra­fiła w nie jed­nak i kurtka wylą­do­wała na pod­ło­dze. Obie­cała sobie, że pod­nie­sie ją póź­niej, po czym opa­dła bez­wład­nie na kanapę i zaczęła prze­glą­dać pocztę. Więk­szość prze­sy­łek sta­no­wiły reklamy – kata­logi pro­duk­tów i oferty ban­ków. Rzu­ciła je na ławę, pod­nio­sła się i ruszyła do kuchni nalać sobie kie­li­szek wina.

Wkrótce do domu wró­cił Brad. O mało nie potknął się o sto­jące w przej­ściu buty, a jego zszar­gane nerwy zde­rzyły się z panu­ją­cym w miesz­ka­niu roz­gar­dia­szem. Wie­dział, że Elise zdaje sobie sprawę, że jej bała­ga­niar­stwo wypro­wa­dza go z rów­no­wagi. Elise zaś zda­wała sobie sprawę, że Brad wie, że ona wie, że on pomy­śli sobie, że zro­biła to spe­cjal­nie, aby go zde­ner­wo­wać. Bo po cóż by innego?

W zasa­dzie nie było nawet sensu się kłó­cić. W zupeł­no­ści wystar­czy­łoby, gdyby rów­no­cze­śnie powie­dzieli: „Kłót­nia numer sie­dem. Mamy to” i byłoby po wszyst­kim.

Ale to byłoby zbyt pro­ste. I nie odda­wa­łoby tego, co czuli.

Pierw­szy ode­zwał się Brad:

– Nie mogłaś się posta­rać, żebym po przyj­ściu do domu nie zastał chlewu, prawda?

– Wielka mi rzecz, zosta­wi­łam kilka roz­rzu­co­nych rze­czy. I to niby robi ze mnie potwora? A ty oczy­wi­ście nie mogłeś przejść nad tym do porządku dzien­nego, nie?

I tak wła­śnie się to zaczyna, a koń­czy na wymia­nie soczy­stych „odpieprz się”.

Są związki, w któ­rych pięt­na­ście minut póź­niej jeden z part­ne­rów pyta dru­giego, co ten chciałby zjeść na kola­cję. W innych stan­dar­dem jest nie­odzy­wa­nie się do sie­bie przez kilka dni. W jesz­cze innych taka sytu­acja może być kro­plą, która prze­leje czarę gory­czy.

Co tak naprawdę tu zaszło?

Przede wszyst­kim nie była to zwy­kła kłót­nia. Mówiąc „zwy­kła kłót­nia”, mam na myśli sytu­ację, w któ­rej dwoje ludzi nie zga­dza się ze sobą, lecz w końcu wypra­co­wuje roz­wią­za­nie, cho­ciaż pro­ces ten może być nieco nie­przy­jemny. Nie, tu cho­dzi o coś wię­cej. To tylko jedna z wielu bitew w dłu­giej histo­rii nie­chęci, roz­cza­ro­wań, fru­stra­cji i nie­za­spo­ko­jo­nych potrzeb. Pyta­cie, jakich potrzeb? Od czego tu zacząć… Elise i Brad są rodzi­cami dwóch chłop­ców. To dobre dzie­ciaki. Ale Elise marzyła o dziew­czynce i chciała spró­bo­wać jesz­cze raz, tylko ten jeden, jedyny raz. Jed­nak Brad nie tyle się temu sprze­ci­wił, co odmó­wił pod­ję­cia jakiej­kol­wiek roz­mowy na ten temat, mówiąc wprost, że nie ma o czym dys­ku­to­wać. Brak pie­nię­dzy, brak miej­sca i abso­lutny brak zain­te­re­so­wa­nia z jego strony. Sprawa zamknięta.

Nie jest też tak, że Brad jest jedy­nym czar­nym cha­rak­te­rem w tej opo­wie­ści. Elise robiła co mogła, aby uprzy­krzyć mu życie i w ten spo­sób wymu­sić na nim zmianę zda­nia.

A to tylko jeden z wielu ich pro­ble­mów. Mie­rzą się z tym miliony innych par.

Zadajmy więc to pyta­nie jesz­cze raz: Co spra­wia, że tych dwoje aż tak ze sobą wojuje, a zaspo­ka­ja­nie wła­snych potrzeb przy­spa­rza im tyle kło­po­tów? Są to prze­cież, jakby nie patrzeć, bystrzy, wykształ­ceni i tro­skliwi ludzie. Nad­szedł czas, aby wyeli­mi­no­wać kilku głów­nych podej­rza­nych. Jeśli chce­cie wycią­gnąć wasz zwią­zek z dołka, w jakim się zna­lazł, musi­cie dotrzeć do _sedna_ pro­blemu. Nie można obwi­niać bochenka chleba o to, że tost wyszedł nie tak, kiedy pro­ble­mem jest toster.

Prze­gląd naj­częst­szych podej­rza­nych

Czy rzecz w tym, że Brad i Elise do sie­bie nie pasują? Innymi słowy, że ktoś, kto ma obse­sję na punk­cie czy­sto­ści, nie powi­nien wią­zać się z bała­ga­nia­rzem? Nie­ko­niecz­nie, prze­cież więk­szość par różni się w kwe­stii domo­wego porządku czy liczby dzieci.

Czy Brad lub Elise – a może oboje – mają poważne pro­blemy psy­cho­lo­giczne? Ech, „poważne pro­blemy psy­cho­lo­giczne” są jak drobne insekty w domu. Gdy zaczniesz ich szu­kać, nie­chyb­nie je znaj­dziesz. Ma je każdy. Powiem więc tyle: tysiące par, z któ­rymi pra­co­wa­łam na prze­strzeni dzie­sią­tek lat, nie były obcią­żone pro­ble­mami psy­cho­lo­gicz­nymi bar­dziej niż reszta spo­łe­czeń­stwa.

A co ze stre­sem? Cóż, z pew­no­ścią w życiu tej pary jest go sporo, tak jak kło­po­tów z pie­niędzmi („Gdyby tylko Brad wię­cej zara­biał!”), ze zdro­wiem (chłopcy mają silne aler­gie, które przy­spa­rzają rodzi­nie dodat­ko­wych ner­wów), z nie­wiel­kim miesz­ka­niem i hała­śli­wymi sąsia­dami. No dobrze, ale pyta­nie brzmi, czy Brad i Elise są bar­dziej zestre­so­wani _niż inne pary_. Cóż, nie sądzę. Uwa­żamy, że jeste­śmy bar­dziej zestre­so­wani niż ludzie, do któ­rych się porów­nu­jemy, ponie­waż widzimy sie­bie w naj­trud­niej­szych momen­tach – kiedy samo­chód wymaga poważ­nej naprawy, jedno z dzieci nagle zaczyna bić rówie­śni­ków w szkole, awans w pracy prze­cho­dzi nam koło nosa, a mąż wie­czo­rami pusz­cza bąki jak najęty – pod­czas gdy przy­ja­ciół i zna­jo­mych oglą­damy jedy­nie od naj­lep­szej strony, którą nam ujaw­niają (w końcu nikt nie poka­zuje na Insta­gra­mie, jak mu źle), nie mówiąc już o tym, że czę­sto w ogóle nie wspo­mi­nają o swo­ich naj­cięż­szych chwi­lach.

Wraz z Bra­dem i Elise możemy, słusz­nie zresztą, dojść do wnio­sku, że nie dzieje się u nas za dobrze. Ale znacz­nie rza­dziej mamy wystar­cza­jące powody, aby stwier­dzić, że dzieje się u nas gorzej niż u innych.

Wra­ca­jąc do dzieci Brada i Elise z ich aler­giami i agre­sją wobec rówie­śni­ków: czy posia­da­nie dzieci _samo z sie­bie_ nie obniża jako­ści mał­żeń­stwa? Ależ tak, nie ma co do tego wąt­pli­wo­ści. Dzieci to praw­dziwe maszynki do pro­du­ko­wa­nia stresu, nisz­czące roman­tycz­ność, intym­ność i święty spo­kój rodzi­ców. Są nie­zbędne dla ist­nie­nia rodziny, a ta jest wspa­nia­łym two­rem. Ale rodzina to nie to samo, co mał­żeń­stwo. Tak czy owak, każde mał­żeń­stwo z dziećmi jedzie na tym samym wózku.

Czy więc pro­ble­mem jest _samo mał­żeń­stwo_? Czy: dzieci + upływ czasu + rutyna + nuda + przy­zwy­cza­je­nie + nagro­ma­dze­nie pre­ten­sji = zwią­zek wyma­ga­jący reani­ma­cji?

„Mał­żeń­stwo to po pro­stu cho­ler­nie trudna sprawa”

Wielu ludzi twier­dzi współ­cze­śnie, że mał­żeń­stwo to po pro­stu cho­ler­nie trudna sprawa. Wiem też, że wiele osób głę­boko w to wie­rzy. Zazwy­czaj są to osoby, które, patrząc part­ne­rowi pro­sto w oczy, są skłonne powie­dzieć: „Co u licha jest z _tobą_ nie tak?”. Mam świa­do­mość, że ja także przy­my­ka­łam oko na swoją rolę w mał­żeń­stwie, zrzu­ca­jąc winę na męża i wyobra­ża­jąc sobie, jak byłoby wspa­niale, gdyby tylko nie był samo­lub­nym, nie­czu­łym dup­kiem, za jakiego go wów­czas mia­łam.

Takim oso­bom tera­peuci zale­cają cza­sem prze­sta­wie­nie się z komu­ni­ka­tów zaczy­na­ją­cych się od „ty” na komu­ni­katy roz­po­czy­na­jące się od „ja”. Wów­czas z ich ust pada na przy­kład coś takiego: „Według _mnie_ jesteś samo­lub­nym, zadu­fa­nym w sobie dup­kiem!”. No, no, ale róż­nica… (Na wypa­dek jakich­kol­wiek wąt­pli­wo­ści spie­szę wyja­śnić, że piszę to z pewną dozą sar­ka­zmu. Choć nie tak znowu dużą…).

Takie osoby spo­ty­kają się póź­niej ze zna­jo­mymi, któ­rzy narze­kają na swój zwią­zek, choć dodają przy tym, że może nie wszystko jest „jego” lub „jej” winą. To wła­śnie _wtedy_ można usły­szeć cięż­kie wes­tchnie­nie i zda­nie: „Mał­żeń­stwo to po pro­stu cho­ler­nie trudna sprawa”.

I dopiero potem, jeśli wspo­mniane osoby wyka­zują mini­malną choćby skłon­ność do reflek­sji, zadają sobie pyta­nie: „Dla­czego?”.

Skoro mał­żeń­stwo jest źró­dłem tylu trud­no­ści, dla­czego w ogóle się na nie decy­du­jemy?

Cóż, to nie ono sta­nowi pro­blem. Mówie­nie, że tak jest, przy­po­mi­na­łoby twier­dze­nie, że ludz­kie ciało jest powo­dem, dla któ­rego wielu spo­śród nas ma pro­blemy ze zdro­wiem. Taki pogląd na mał­żeń­stwo jest zbyt jed­no­stronny, uwy­pu­kla złe strony i pomija olbrzy­mie korzy­ści, jakie daje bycie z kimś, kogo się zna i kto zna nas, komu można zaufać, kogo auten­tycz­nie się lubi, z kim dzieli się długą, wspólną prze­szłość, z kim poko­nało się już wiele trud­no­ści i z kim można się zesta­rzeć. Oprócz tego, jeśli jeste­ście ze sobą szcze­rzy, zapewne przy­zna­cie, że kocha­cie sie­bie nawza­jem i swój zwią­zek… kiedy aku­rat się nie kłó­ci­cie.

Tak czy owak, bez względu na to, jaka tajem­ni­cza siła was tu przy­wio­dła, zna­leź­li­ście się w nie za cie­ka­wym poło­że­niu. Z pew­no­ścią można mówić o nie­za­spo­ko­jo­nych potrze­bach; o kon­flik­cie tego czy innego rodzaju, o poczu­ciu odda­le­nia i nie­chęci. A co naj­gor­sze, nie­za­leż­nie od tego, co robi­cie, sytu­acja się nie popra­wia. Jest tylko gorzej.

Punkt zwrotny

Oczy­wi­ście nie jest tak, że wraz zakoń­cze­niem mie­siąca mio­do­wego bycie w związku zaczyna się spro­wa­dzać do samych kłótni. Dość szybko, spo­glą­da­jąc z roz­rzew­nie­niem na słod­kie początki bycia razem, nie­któ­rzy z nas spo­strze­gają, że w zupeł­no­ści zado­wala ich przy­jemny poobiedni spa­cer po oko­licy w towa­rzy­stwie part­nera.

Jed­nak dla spo­rej czę­ści z nas nawet to wydaje się nie­osią­galne. W pew­nym momen­cie osią­gamy punkt zwrotny. I nie cho­dzi o to, że seks staje się ruty­nowy i zaczyna bra­ko­wać czu­ło­ści. Nie cho­dzi też o to, że mamy za sobą pierw­szą kłót­nię, a potem wiele kolej­nych, i że przy­wy­kamy do gorą­cej atmos­fery kon­fliktu albo zim­nego kli­matu uni­ka­nia kon­fron­ta­cji. Nie cho­dzi nawet o to, iż zda­li­śmy sobie sprawę, że zbyt wiele naszych potrzeb nie jest zaspo­ka­ja­nych i że, jeśli wie­rzyć naszemu part­ne­rowi, z jego per­spek­tywy wygląda to tak samo.

Żadne z powyż­szych nie jest jesz­cze punk­tem zwrot­nym, ponie­waż w dzi­siej­szych cza­sach jeste­śmy w więk­szo­ści przy­go­to­wani na to, że mał­żeń­stwo będzie trudne i dale­kie od ide­ału.

Praw­dzi­wym punk­tem zwrot­nym jest zazwy­czaj moment, w któ­rym w naszym umy­śle zagnież­dża się słowo na „r”. R jak roz­wód. Albo inne słowo na „r”: roz­sta­nie. Nie, nie mam tu na myśli stwier­dze­nia: „To koniec! Chcę roz­wodu!”, bo droga do tego może być daleka. Cho­dzi raczej o poczu­cie, że roz­wód, roz­sta­nie czy sepa­ra­cja nie tylko są jedną z dostęp­nych moż­li­wo­ści, ale wręcz wydają się – być może – cał­kiem dobrym pomy­słem. Mro­żą­cym krew w żyłach, ale jed­nak dobrym. Może. Wygląda to mniej wię­cej tak:

Zna­la­złam się w miej­scu, w któ­rym non stop myślę o roz­wo­dzie. Czy jest to coś, czego chcę? Nie, oczy­wi­ście, że nie. Chcę, żeby­śmy byli szczę­śliwi tak jak kie­dyś. Żeby­śmy byli bli­sko. Mieli poczu­cie, że sto­imy za sobą murem. Ale nie wiem, czy to jesz­cze moż­liwe, więc… Sta­ram się pra­co­wać nad swoim mał­żeń­stwem, ale w po nocach roz­my­ślam o tym, by je zakoń­czyć.

Więk­szość z nas dotarła kie­dyś do tego punktu. Ja także. Jeśli tak było w twoim przy­padku, nie musi to ozna­czać, że twoje mał­żeń­stwo jest nie­udane albo że twój zwią­zek jest ska­zany na porażkę, albo że w głębi duszy naprawdę chcesz go zakoń­czyć. Ale na bank jest to rów­no­znaczne z poczu­ciem, że oboje wpa­dli­ście w kło­poty, a to z kolei ozna­cza, że praw­do­po­dob­nie fak­tycz­nie je macie. Stą­pa­cie po cien­kim lodzie.

Wiesz, jak wywo­łać kon­flikt, ale nie wiesz, jak spra­wić, aby w waszym związku zago­ściła miłość. Trzy­maj się mocno! Wkrótce dowiesz się, jak to zro­bić.

Kiedy coś zaczyna się psuć

Pro­blemy w związku, z powodu któ­rych prze­śla­duje nas słowo na „r”, mogą bar­dzo się od sie­bie róż­nić w zależ­no­ści od pary. Nie bez powodu Lew Toł­stoj napi­sał, że „wszyst­kie szczę­śliwe rodziny są do sie­bie podobne, każda nie­szczę­śliwa rodzina jest nie­szczę­śliwa na swój spo­sób”.

Weźmy na przy­kład Debrę i Mike’a.

Debra i Mike poznali się w col­lege’u i – _bam!_ – zaiskrzyło mię­dzy nimi. Nikt z ich przy­ja­ciół nie był w sta­nie zro­zu­mieć, dla­czego wła­ści­wie są razem, ale wystar­czyło, że wie­dzieli to sami zain­te­re­so­wani, któ­rzy świata poza sobą nie widzieli. Mike uczył się gry na instru­men­cie i był na dobrej dro­dze, aby zaist­nieć jako nie­po­korny muzyk roc­kowy, jakim był już z wyglądu. Debra z kolei przy­go­to­wy­wała się do stu­diów praw­ni­czych, a poza tym była popu­larną dziew­czyną, która uwiel­biała imprezy i marzyła o zro­bie­niu spe­cja­li­za­cji z pomocy praw­nej dla osób naj­uboż­szych, co impo­no­wało Mike’owi. W końcu muzyczna kariera Mike’a ruszyła z kopyta, a on sam wspie­rał Debrę przez wszyst­kie lata stu­diów praw­ni­czych. Po ich ukoń­cze­niu Debra poszła do pracy. Kariera Mike’a roz­wi­jała się dalej, choć daleko mu było do sta­tusu gwiazdy.

A potem… sami wie­cie. Życie. I wię­cej życia: dziecko, top­nie­jące finanse, rosnące nie­za­do­wo­le­nie obojga w związku z karierą, zarob­kami i sty­lem życia (Mike na przy­kład czę­sto jeź­dził w trasę) oraz tym, co z tego wszyst­kiego wyni­kało. Prze­bo­jo­wej dziew­czy­nie i uro­czemu łobu­zowi prze­stało się ukła­dać.

Tak się składa, że wiem, iż oboje byli dobrymi ludźmi i bar­dzo im na sobie zale­żało. Ich kon­flikt miał jed­nak wiele źró­deł. Zawsze poja­wiał się pro­blem pie­nię­dzy, bo ciężko zaro­bić na utrzy­ma­nie, będąc muzy­kiem czy praw­niczką z urzędu. Do tego docho­dził styl życia: rodzi­ciel­stwo stało się praw­dzi­wym polem mino­wym. To Mike (!) oka­zał się surow­szym rodzi­cem, ale za rzadko bywał w domu, żeby mieć coś do powie­dze­nia.

Kiedy na świe­cie poja­wiło się dru­gie dziecko, Debra zaczęła tra­cić zain­te­re­so­wa­nie sek­sem. Po czę­ści z powodu zmę­cze­nia, a po czę­ści ze względu na cią­głe wyjazdy Mike’a. Jego nie­obec­ność w domu zaczęła prze­kła­dać się na nie­obec­ność w jej sercu. Nie poma­gał w tym sam Mike, który czę­sto wra­cał do domu w złym humo­rze po nie­uda­nym kon­cer­cie.

Ich przy­pa­dek nie jest odosob­niony – przez opi­sane tu kło­poty prze­cho­dzi wiele mał­żeństw, bez względu na to, kim są part­ne­rzy albo czym się zaj­mują. Debra i Mike popa­dli w wir walki, gniewu, zwąt­pie­nia i nie­chęci, prze­mie­sza­nych z nadzieją i pró­bami zała­ta­nia dziur w ich prze­cie­ka­ją­cym statku.

Jak dokład­nie wyglą­dał ten stan i jak czuli się Debra i Mike? I dokąd naj­czę­ściej dobi­jają pary pły­nące dziu­ra­wym stat­kiem?

Do więk­szej liczby miejsc, niż może się wyda­wać! Zwią­zek pełen kon­flik­tów, nawie­dzany przez słowo na „r” ma wiele róż­nych odsłon.

WOJNA I POKÓJ. W nie­któ­rych związ­kach wystę­pują dłu­gie okresy ciszy i pokoju, pod­czas któ­rych jed­nak nara­stają pro­blemy i w pew­nym momen­cie ludziom pusz­czają nerwy. Wybu­cha wielka awan­tura, tak straszna, że oboje part­ne­rzy się wyco­fują i łago­dzą sytu­ację. Nie docho­dzi przy tym do żad­nych roz­strzy­gnięć, a napię­cia zostają jedy­nie uci­szone. I tak jest aż do następ­nego wybu­chu. Gdy­by­ście się zasta­na­wiali – taką parą są wła­śnie Debra i Mike.

NIE­KOŃ­CZĄCA SIĘ WOJNA DOMOWA. Cza­sami kon­flikt i walka pro­wa­dzą ludzi dokład­nie w to miej­sce, któ­rego można by się spo­dzie­wać. Krótko mówiąc, takie pary naprawdę sporo się ze sobą kłócą. Cza­sami są to gwał­towne wybu­chy, a cza­sami cią­głe dogry­za­nie, sprzeczki i utarczki. Towa­rzy­szy temu poczu­cie, że każda próba prze­dys­ku­to­wa­nia jakiejś kwe­stii nie­chyb­nie skoń­czy­łaby się kłót­nią.

UŁA­MEK WSPÓL­NEGO ŻYCIA. To nie tak, że ludzie świa­do­mie się decy­dują się na okra­ja­nie swo­jego związku z pew­nych sfer; tak się po pro­stu dzieje. Nie­które aspekty waszego życia na­dal mają się dobrze. Dajmy na to, chęt­nie wycho­dzi­cie z domu i roz­ma­wia­cie tylko we dwoje, więc dalej to robi­cie. Lubi­cie wspólne podróże, nie ma więc powodu, aby z nich rezy­gno­wać. Ale już na przy­kład sfera seksu – upra­wia­nie go lub nie – zmie­niła się w pole minowe, tak więc wykre­śla­cie ją ze swo­jego życia. Z cza­sem eli­mi­nu­je­cie też wszyst­kie inne rze­czy, które nie dzia­łają. Wasz zwią­zek kur­czy się i staje się ułam­kiem tego, czym był przed­tem. Daje wam to złudne prze­ko­na­nie, że wszystko jest w porządku. Przy­po­mi­na­cie nie­szczę­snego pra­cow­nika, któ­remu zdaje się, że wszystko idzie świet­nie, a tymcza­sem ode­brano mu więk­szość obo­wiąz­ków.

ZIMA. W Los Ange­les, gdzie miesz­kam, ludzie uwa­żają, że zimno zaczyna się od +15 stopni Cel­sju­sza. Dobre! W Bosto­nie zimno to raczej oko­lice 0, za to w Utqia­gvik na Ala­sce tem­pe­ra­turę -20 stopni okre­śla się mia­nem umiar­ko­wa­nego chłodu. Jed­nak nie­za­leż­nie od punktu odnie­sie­nia zawsze może być zim­niej. Cza­sami kon­flikt pomię­dzy dwoj­giem ludzi jest tak głę­boki i roz­le­gły, że z tego, co ich łączyło, pozo­staje tylko przy­zwy­cza­je­nie, które zresztą jest sil­nym spo­iwem. Miliony par wspól­nie drżą z zimna, pró­bu­jąc ogrzać się przy wątłym pło­mie­niu dogo­ry­wa­ją­cego związku. Cho­ciaż nie dają już rady dłu­żej trwać w kon­flik­cie, nie potra­fią się też roz­stać. Nastaje więc zima, pod­czas któ­rej w związku domi­nuje uprzej­mość. Part­ne­rzy spę­dzają razem czas, cho­dzą jed­nak koło sie­bie na pal­cach. Pustka pod­szywa się pod har­mo­nię. I jest im tak wygod­nie dopóty, dopóki o tym nie myślą, albo do czasu, aż na hory­zon­cie pojawi się ktoś inny.

I wresz­cie docie­ramy do…

JEST, JAK JEST. Dla nie­któ­rych to naj­lep­sze z moż­li­wych roz­wią­zań, gdy nie są w sta­nie zre­zy­gno­wać ze swo­ich potrzeb, ale próby ich zaspo­ko­je­nia speł­zają na niczym. Wiele osób okre­śla takie związki jako satys­fak­cjo­nu­jące, nie dla­tego, że rze­czy­wi­ście takie są, ale ponie­waż ludzie ci chcą mimo wszystko zacho­wać się jak doro­śli. Sam zwią­zek nie jest w zasa­dzie taki zły. Ale nie jest też wspa­niały. Nie jest to co prawda coś, o co wal­czy­li­ście, marzy­cie o czymś lep­szym, ale na­dal jeste­ście razem, pod­czas gdy wielu waszych przy­ja­ciół już nie. Gdyby roz­wód był łatwiej­szy, gdy­by­ście wie­dzieli, że spo­tka­cie kogoś lep­szego, może wtedy, ale… jest, jak jest.

Wyj­ście

Gdy idzie o związki, pyta­nie „Dla­czego się kłó­cimy?” w rze­czy­wi­sto­ści brzmi: „Dla­czego zaczy­namy zmie­rzać w złą stronę, kiedy part­ner – ku naszemu zdu­mie­niu – odma­wia zaspo­ko­je­nia naszych potrzeb?”. Nasze zacho­wa­nie jest odpo­wie­dzią na nie­sa­tys­fak­cjo­nu­jące nas zacho­wa­nie part­nera, na co z kolei reaguje on, a na jego zacho­wa­nie znowu my. I tak w kółko.

Nie cho­dzi o to, że się kłó­cimy, ale o to, że dając upust naszej fru­stra­cji, trak­tu­jemy sie­bie z okru­cień­stwem i pogardą.

W tę pułapkę może wpaść każdy, bez względu na ilo­raz inte­li­gen­cji. To dla­tego przy­glą­da­nie się kłótni dwojga inte­li­gent­nych ludzi może wyda­wać się zabawne, choć jed­no­cze­śnie jest bar­dzo zasmu­ca­jące. To tak, jakby prze­sta­wali oni być inte­li­gent­nymi ludźmi, a sta­wali się cie­niami samych sie­bie, uwi­kła­nymi w despe­racką i bez­owocną walkę o zaspo­ko­je­nie wła­snych potrzeb.

Tak naprawdę zależy im tylko na tym jed­nym: na zaspo­ko­je­niu swo­ich potrzeb. Ale to się nie udaje, i to w spo­sób naj­bo­le­śniej­szy z moż­li­wych. Czyż to nie okropne? To tak, jakby pró­bo­wać pły­nąć z prą­dem, bo to łatwiej­sze, tyle że im dłu­żej pły­niesz, tym bar­dziej nurt zaczyna dzia­łać prze­ciwko tobie, aż do momentu, w któ­rym czu­jesz tak duże zmę­cze­nie, że jedyne, co możesz zro­bić, to zawró­cić.

I tu zbli­żamy się do odpo­wie­dzi. Co, gdy­by­śmy byli w sta­nie usta­lić, dla­czego ty i ja, nasi rodzice i krewni, i więk­szość naszych zna­jo­mych ma takie trud­no­ści z łago­dze­niem kon­flik­tów w związ­kach? Co, gdyby ist­niał spo­sób, który pozwo­liłby nam je roz­wią­zać, pozbyć się cier­pie­nia i roz­go­ry­cze­nia, jakie im towa­rzy­szą, zaspo­koić nasze potrzeby i popra­wić jakość naszego życia, zamiast trwać pośród cha­osu nawar­stwia­ją­cych się pro­ble­mów?

Jest coś – przyj­rzymy się temu bli­żej w następ­nym roz­dziale – co spra­wia, że miłym, zwy­czaj­nym ludziom trudno jest unik­nąć kon­fliktu, kiedy gra toczy się o zaspo­ko­je­nie ich potrzeb. A to, jak się wobec sie­bie zacho­wują, tylko pogar­sza sytu­ację.

Dla­czego więc dwoje inte­li­gent­nych, czu­łych i kocha­ją­cych się osób nie może zna­leźć spo­sobu na roz­wią­za­nie swo­ich pro­ble­mów? Dla­czego wplą­tują się w bez­ce­lowe kłót­nie?Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Wszyst­kie przy­kłady, które przy­ta­czam, doty­czą praw­dzi­wych osób w praw­dzi­wych rela­cjach. To albo moi byli klienci, albo uczest­nicy moich badań. Wśród nich znaj­dują się ludzie o roz­ma­itym pocho­dze­niu etnicz­nym i raso­wym oraz przed­sta­wi­ciele wszyst­kich orien­ta­cji sek­su­al­nych i toż­sa­mo­ści płcio­wych, pozo­sta­jący w róż­nych for­mach trwa­łych związ­ków. Pomie­sza­łam i połą­czy­łam różne wątki ich histo­rii, aby chro­nić ich pry­wat­ność (wszyst­kie przy­pisy pocho­dzą od autorki, chyba że zazna­czono ina­czej).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: