TU jest moja granica. Jak reagować na sygnały, które wysyła twoje ciało - ebook
TU jest moja granica. Jak reagować na sygnały, które wysyła twoje ciało - ebook
Czy często masz poczucie, że pozwalasz ludziom przekraczać swoje granice?
Czy potrafisz rozpoznać ten moment?
Jak sobie z tym radzisz?
TU jest moja granica to książka, z której dowiesz się wszystkiego, co musisz wiedzieć o swoich (i nie tylko) wewnętrznych granicach:
• Co robić, gdy czujesz, że twoje ciało spina się w reakcji na zachowanie innych?
• Jak odważanie mówić „nie” i wyrażać swoje zdanie?
• Kiedy i jak w bezpieczny sposób pozwolić otoczeniu na więcej?
• W jaki sposób poszerzać swoje granice, by zapewnić sobie zdrowy rozwój?
• Jaką rolę w wytyczaniu granic odgrywa dzieciństwo i jak wspierać dzieci w tym procesie?
Test samooceny, przystępnie wyłożona teoria i praktyczne porady, które znajdziesz w tej książce, pomogą ci stworzyć własną mapę wewnętrznych granic. Dzięki temu nie tylko zwiększysz swoją asertywność, ale i zaczniesz bardziej świadomie budować relacje rodzinne i zawodowe, przyjaźnie oraz związki.
Kategoria: | Psychologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67604-56-7 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
- Czy często trudno ci odmówić czyjejś prośbie?
- Czy zdarza się, że pracujesz bardzo długo bez żadnych przerw, by następnego dnia stwierdzić, że na nic nie masz siły?
- Czy często dajesz z siebie więcej, niż byłoby to wskazane, patrząc z perspektywy czasu?
- Czy w pewnych sytuacjach byłbyś zdolny wpaść w furię? A może rzeczywiście w nią wpadasz?
- Czy zdarzyło ci się zerwać kontakty, które wcześniej były bardzo bliskie?
- Czy masz czasem poczucie, że zbyt długo wysłuchujesz innych, podczas gdy nikt nie chce wysłuchać ciebie, gdy tego potrzebujesz?
- Czy spędzanie czasu z innymi ludźmi często uważasz za wyczerpujące?
- Czy w kontaktach z innymi zdarza ci się tracić z oczu własny punkt widzenia?
- Czy czujesz przymus zgadzania się z innymi i przyjmowania ich punktu widzenia?
- Czy zdarza ci się długo wykręcać od odpowiedzi, gdy nie chcesz przyjąć zaproszenia?
- Czy zdarza się, że łamiesz sobie głowę nad problemami innych ludzi, po czym spotykasz się z odrzuceniem, gdy przedstawiasz propozycję rozwiązania?
- Czy często jesz ponad miarę?
- Czy często uznajesz sprawy innych ludzi za ważniejsze od twoich własnych?
- Czy zdarza się, że podczas wizyty lub przyjęcia siedzisz jak na rozżarzonych węglach? Właściwie chciałbyś już wrócić do domu, ale nie masz śmiałości, żeby pożegnać się i wyjść.
- Czy niekiedy trudno ci jest oderwać się od telewizora czy komputera i następnego dnia jesteś przez to niedospany?
- Czy zdarza się, że zgadzasz się na coś lub obiecujesz coś bez namysłu? I czy potem trudno ci jest dotrzymać słowa?
- Jeżeli ty również wolałbyś odpowiednio wcześnie robić sobie przerwę, żeby ostatecznie móc zdziałać więcej,
- jeśli ty również chcesz lepiej o siebie zadbać,
- jeśli chciałbyś umieć w odpowiednim momencie powiedzieć „nie”,
- jeśli chciałbyś mieć więcej swobody w kontaktach z innymi,
- jeżeli nie chciałbyś dochodzić do punktu, w którym zerwanie kontaktów wydaje się jedynym możliwym wyjściem,
- jeśli postawa „wszystko albo nic” nie wydaje ci się najlepszym rozwiązaniem,
- jeśli masz już dosyć sytuacji, w których nigdy nie wychodzisz na swoje,
- jeżeli ty również chciałbyś wiedzieć, na czym stoisz w życiu,
to w niniejszej książce znajdziesz wiele ważnych informacji i konkretnych rad, które pozwolą ci w porę stawiać granice w codziennym życiu. Test samooceny oraz pytania do zastanowienia zamieszczone pod koniec pierwszego rozdziału pozwolą ci lepiej zidentyfikować sfery życia, w których warto byłoby rozbudować umiejętności stawiania granic.PRZEDMOWA
„Wyznacz wreszcie granice!” – ale jak?
„Postaw wreszcie granice!” Ba, łatwo powiedzieć. Ile razy zdarzyło nam się już słyszeć coś takiego. I to akurat wtedy, kiedy była to ostatnia rzecz, jaką potrzebowaliśmy usłyszeć! Dawniej, gdy sam nie umiałem jeszcze stawiać granic, nie raz i nie dwa musiałem pokornie wysłuchiwać takich „mądrości”. Nie mogę powiedzieć, by były szczególnie pomocne. Wprost przeciwnie, sprawiały, że moja sytuacja robiła się jeszcze trudniejsza do zniesienia. Bo nie dość, że walczyłem z tym, czemu właśnie nie potrafiłem postawić granic, to jeszcze czułem się rozczarowany, że ktoś, komu zwierzyłem się ze swoich kłopotów, nie tylko mnie nie zrozumiał ani mi nie pomógł, ale, co gorsza, bagatelizował moją sytuację, wykorzystując taki właśnie oklepany frazes. Zdarzało się, że był to ktoś, kogo przy innej okazji wysłuchałem z cierpliwością i ze zrozumieniem i komu pomogłem stanąć na nogi. I oto nagle zderzałem się z faktem, że ten sam człowiek po prostu odgrodził się od moich problemów i nie mogę do niego dotrzeć. Niestety jednak nie zdradził mi, co konkretnie powinienem robić, żeby w danej sytuacji osiągnąć stan zwany „odgraniczeniem się”. Krótko mówiąc, musiałem teraz wyznaczyć granice nie tylko względem tego, co było początkowym źródłem moich problemów, ale na dodatek wobec człowieka, który tak niefrasobliwie się na ten temat mądrzył! W dalszym ciągu nie miałem jednak pojęcia, jak to zrobić. Tyle że presja wzrosła.
Wszyscy wiedzą, że umiejętność stawiania granic jest konieczna. Na każdym kroku ktoś nas do tego namawia i zachęca. Najczęściej jednak poradom tym nie towarzyszą żadne sprawdzone metody, które moglibyśmy zrealizować w praktyce.
Niejasne też jest, gdzie dokładnie należy wyznaczyć owe granice. A nawet jeśli opanujemy taką czy inną metodę odgraniczania się, często i tak nie udaje się jej wcielić w życie, bo pojawiają się nieoczekiwane przeszkody i nasze wysiłki spełzają na niczym. I właśnie tej tematyce poświęcona jest niniejsza książka: czym są granice i gdzie tak naprawdę przebiegają, a także co konkretnie można zrobić, by się odgraniczyć mentalnie, fizycznie (z wykorzystaniem określonych sygnałów komunikacyjnych), a także energetycznie. Omawiam w niej też wspomniane wyżej przeszkody oraz ewentualny opór, na który możemy natrafić, a także przedstawiam metodę, która wykracza poza samo stawianie granic. Pomaga ona w sytuacjach, w których _nie mamy_ żadnej możliwości, żeby się odgraniczyć.
Na czym NIE polega stawianie granic
Cały czas stykam się w tej kwestii z rozmaitymi nieporozumieniami, dlatego to od niej chciałbym zacząć. Pod pojęciem odgraniczenia niektórzy rozumieją wznoszenie wokół siebie murów nie do sforsowania, całkowite wycofanie się ze świata albo zerwanie kontaktów. W opinii takich osób możliwe są tylko dwa rozwiązania: albo jesteśmy całkowicie otwarci na wszystkich i wszystko, albo całkowicie się zamykamy. Albo – albo i nic pośrodku. Kiedyś też się tak zachowywałem. Albo byłem otwarty na innych w sposób graniczący z naiwnością, a tym samym podatny na ewentualne zranienia, albo też zraniony wycofywałem się nieufnie i odgradzałem od innych, tylko dlatego, że wcześniej byłem zdecydowanie _zbyt_ otwarty. W skrajnym przypadku zdarzyło mi się nawet całkowicie zerwać kontakty. Wszystkie te błędy przećwiczyłem na własnej skórze! Niekiedy zresztą pomyłek po prostu nie da się uniknąć. Z perspektywy czasu jestem wręcz za nie wdzięczny, bo błędy, poczucie winy i ból pozwalają na uświadomienie sobie pewnych rzeczy i rozwój. Dopiero stopniowo zaczynałem rozumieć, że pomiędzy tymi dwiema skrajnymi postawami istnieje jeszcze nieskończenie wiele bardziej zniuansowanych możliwości utrzymywania bliskości lub zachowywania dystansu. Właśnie precyzyjne wyregulowanie mechanizmu otwierania się i zamykania pozwala nam na prawdziwe spotkanie z innymi i bliskość. Nie pozwala za to nam samym zagubić się i stracić z oczu własnych potrzeb, chroni też przed ewentualnym zranieniem bądź wykorzystaniem.
Dopiero wówczas można mówić o umiejętnym odgraniczaniu się: chodzi o to, by w określonych sytuacjach każdorazowo ustanawiać odpowiednie proporcje pomiędzy bliskością a dystansem. To właśnie wtedy, wychodząc innym naprzeciw, wciąż jesteśmy świadomi siebie samych – jesteśmy w kontakcie z innymi, nie zatracając własnej odrębności. Stawiając granice, wcale nie wykluczamy drugiej osoby. Odgraniczanie się nie ma nic wspólnego ze wznoszeniem murów i zrywaniem kontaktów. To właśnie dzięki jasno wytyczonym granicom możliwa jest komunikacja i przyjaźń. Granice umożliwiają stabilne stosunki społeczne, a nawet pokój i harmonię. Jak mówi niemieckie przysłowie: gdzie dobre płoty, tam dobrzy sąsiedzi!
Granice nie tylko wobec innych
Ludzie często przymykają oczy na to, jak sami przyczyniają się do przekraczania swoich własnych granic – na przykład wysyłając niejasne sygnały komunikacyjne. Być może wręcz formułują ukryte zaproszenia, by jednak próbować podejść nieco bliżej. W skrajnych przypadkach całkiem zapominamy, że wcześniej rozdaliśmy liczne „kupony rabatowe” i wystawiliśmy „czeki in blanco”. Niektórzy z nas nie dostrzegają też własnej tendencji do przekraczania granic innych, po prostu dlatego, że w ogóle nie zdołali wykształcić w sobie zrozumienia, czym są granice.
Jednak bodaj najczęściej naruszamy je w kontakcie z samymi sobą. Tymczasem ważne są nie tylko granice wobec innych ludzi, ale także własne, na przykład w odniesieniu do naszej wydajności, wymagań wobec życia i wobec samych siebie. Jeżeli w nieskończoność zwiększamy presję, jaką na siebie wywieramy, w rzeczywistości osiągamy coraz mniej. Cierpimy wówczas nie tylko wskutek wewnętrznego niezadowolenia – pojawiają się też dolegliwości, które w gruncie rzeczy stanowią opóźnione meldunki naszej „straży granicznej”.
Nawet ta książka powstała dzięki umiejętności odgraniczania. Bez rozgraniczenia tematów, bez ograniczenia się do określonej objętości, bez odgrodzenia się od innych kwestii i skupienia tylko na tym, co można przekazać za pomocą słów, raczej nic by z tego nie wyszło. Hipotetyczna książka „bez granic” byłaby o wiele za długa, znacznie droższa, a w ogóle najpewniej do dziś by nie powstała… Wreszcie przecież i ty możesz poświęcić tylko ograniczony czas tematyce stawiania granic, bo życie składa się z wielu innych problemów, a także wielu innych zajęć niż czytanie.
Nie tylko dla osób o zbyt cienkiej skórze
Moją pierwszą książkę _Wenn die Haut zu dünn ist: Hochsensibilitãt_ – _vom Manko zum Plus_ (Gdy skóra jest zbyt cienka: Wysoka wrażliwość – jak z wady zrobić zaletę) poświęciłem wysoko wrażliwym osobom (WWO, ang. _highly sensitive persons_), do których sam się zaliczam. Osoby wysoko wrażliwe to ludzie odbierający więcej bodźców niż pozostali. Spoglądają poza granicę własnego płotu i widzą więcej: w swoim własnym ogródku, a często także w ogródkach innych. W rezultacie muszą także przetwarzać odpowiednio więcej bodźców. Osoby wysoko wrażliwe, które spróbowały się dopasować i włożyły sporo wysiłku, by zmniejszyć własną przyrodzoną wrażliwość, mają generalnie problem ze stawianiem granic. W efekcie zwykle nie są zintegrowane i nie zachowują równowagi energetycznej. Na przykład podczas rozmowy dosłownie zamieniają się w słuch i często zatracają w swoim rozmówcy. Tymczasem ktoś, kto w sensie energetycznym nie jest „u siebie”, nie będzie także potrafił stawiać granic.
Ci wrażliwcy, którzy znają już _Wenn die Haut zu dünn ist_, mogą potraktować książkę _Tu jest moja granica_ jako jej kontynuację, znajdą tu bowiem jeszcze więcej praktycznych wskazówek, przydatnych w codziennym życiu. Jednak niniejsza książka z całą pewnością jest przeznaczona nie tylko dla osób wysoko wrażliwych, ale dla wszystkich czytelników mających problemy ze stawianiem granic, a więc dla mnóstwa osób, których wrażliwość całkowicie mieści się w normie. Jeżeli jednak w trakcie lektury złapiesz się kilka razy na myśli, że być może i ty należysz do grupy WWO (bo przecież szacuje się, że jest to od 15 do 20 procent ludzi), polecam ci zapoznanie się z moją pierwszą książką. Poza wszystkim innym zawiera ona także dwa testy, z których dowiesz się, czy ty sam (lub twoje dziecko) zaliczasz się do osób wysoko wrażliwych¹.
Przekartkować czy przestudiować – wybór należy do ciebie
Już moja pierwsza książka stała się dla wielu osób wierną towarzyszką codziennego życia, niemal czymś w rodzaju książeczki do nabożeństwa, która na długi czas znalazła stałe miejsce na stoliku nocnym czy biurku. Po niektórych egzemplarzach od razu było widać, jak intensywnie były czytane, na przykład co kilka stron ktoś zaznaczał karteczkami ważne fragmenty. Niemal na każdej stronie podkreślano coś ołówkiem lub kolorowym markerem. Nie było wątpliwości, że lektura towarzyszy czytelnikowi na co dzień i że on nadal z nią pracuje. Również i ta książka pomyślana została jako kompendium. Choćby dzięki wielu przedstawionym tutaj metodom można korzystać z niej aktywnie przez dłuższy czas.
_Tu jest moja granica_ to więcej niż tylko zbiór informacji na temat stawiania granic. To także wiele konkretnych instrukcji, jak dokładnie to robić, i zachęt do samodzielnego wypróbowania poszczególnych metod. Dlatego może towarzyszyć ci przez długi czas. Być może na początku przeczytasz ją dość pobieżnie, by zorientować się w treści i zrozumieć, jak brak umiejętności stawiania granic wpływa na twoje życie, a dopiero później wypróbujesz konkretne techniki, które stanowią o właściwej wartości tej książki. Lektura taka jak ta ma dużo do zaoferowania czytelnikowi, ale też odpowiednio dużo od niego wymaga. Czytając tę książkę, będziesz musiał rozstrzygnąć, na ile chcesz dopuścić do siebie tę wiedzę, a w którym miejscu postawisz granicę.
Naukę stawiania granic też trzeba ograniczać
Kwestię ograniczania się i stawiania granic innym omówię tutaj nie tylko teoretycznie, ale też jak najbardziej praktycznie, z prezentacją konkretnych metod. Co więcej: nawet przy nauce wykorzystania technik stawiania granic możesz uczyć się je stawiać samemu sobie. Mówiąc prościej: nie przesadź z wypróbowywaniem wszystkiego za jednym zamachem.
Lepiej wykorzystać kilka metod niż wszystkie naraz. Jeżeli spróbujesz robić zbyt wiele jednocześnie, w ostatecznym rozrachunku osiągniesz znacznie mniej. Dlatego ograniczaj się sam, nawet jeśli wiesz, że już na kolejnych stronach znajdziesz więcej, a potem jeszcze więcej. Daj sobie czas, choćby kwestia stawiania granic była w twoim przypadku paląca. Krok po kroku – tylko w ten sposób zdołasz się czegoś nauczyć i poszerzyć swoje możliwości działania.„WSZYSTKO DA SIĘ ZROBIĆ!”
Czy w ogóle chcemy się ograniczać?
Większość ludzi nie lubi słuchać o takich czy innych granicach. Świat bez granic – któż by go nie pragnął? Również i moje najwcześniejsze wspomnienia związane z granicami nie są najlepsze. Zaraz za wsią, w której spędziłem pierwsze lata życia, zaczynała się pilnie strzeżona strefa graniczna. Dorośli wciąż jeszcze opowiadali sobie historie o tych, którzy próbowali ją przekroczyć, ale im się to nie udało. A jeszcze później praktycznie nie było szans, by bez szwanku prześliznąć się przez metalowe płoty wyposażone w urządzenia samostrzelające. Na tym nie koniec: kontroli granicznych w pociągach międzystrefowych² też zawsze wyczekiwano z drżącym sercem.
Również z granicami w sensie metaforycznym – a o takich jest przecież mowa w tej książce – nie miałem wcale początkowo dobrych doświadczeń. Gdy jako chłopiec posuwałem się za daleko, zdarzało się, że mój tak zwykle dobroduszny i tolerancyjny ojciec nagle pokazywał zupełnie inną twarz, zaczynał wrzeszczeć i tracił panowanie nad sobą. Radził sobie z granicami tak samo kiepsko, jak moja matka. Ona jednak nie wybuchała złością, tylko milkła i bladła jak ściana. Nadal robiła to, co trzeba było zrobić przy dzieciach, jednak stawała się dla nas całkowicie niedostępna. Te granice dawało się odczuć dopiero wówczas, gdy wiązało się to z eksplozją bądź implozją, a więc wtedy, gdy było już za późno. Przy tej okazji ktoś zawsze czuł się winny. A niekiedy dotyczyło to wszystkich zainteresowanych.
Mógłbym też co prawda dostrzec odwrotną stronę medalu, czyli korzyści z jasno wytyczonych w dzieciństwie granic. Te jednak rzucały się w oczy znacznie słabiej, ponieważ były czymś zupełnie codziennym i zwyczajnym. Przychodzi mi na myśl nasze ogrodzenie z bukowym żywopłotem – dzięki tej granicy mogliśmy się jako dzieci bawić w ogrodzie bez niczyjego nadzoru, bezpiecznie odgrodzeni od ulicy. A pomiędzy żywopłotem a rabatkami nasze koty mogły spokojnie drzemać i przeciągać się do woli, nawet wtedy, gdy po drugiej stronie płotu psy sąsiadów ujadały jak szalone. Kiedy chciałem mieć święty spokój, mogłem zamknąć za sobą drzwi do swojego pokoju, równie dobrze jednak mogłem zostawić je otwarte, gdy nie chciałem czuć się samotny podczas odrabiania prac domowych. Ale nawet przy otwartych drzwiach jasne było, że tu właśnie jest moje królestwo. Stał tam stary sekretarzyk, w którym odkryłem szufladkę otwieraną za pomocą specjalnego mechanizmu. Z początku przechowywałem w niej różne dziecięce skarby, potem pamiętnik, któremu zwierzałem się z moich sekretów. Szczypta mąki w charakterze proszku do zdejmowania odcisków palców zdradziłaby mi ewentualne najście. Wszystkie te granice zapewniały ochronę i pozwalały uzyskać spokój, harmonię i wolność.
Ideologia bezgraniczności
Jednak w dzisiejszych czasach dominuje raczej podejście odwrotne. Należy mierzyć wysoko i spoglądać daleko poza własne granice. Dziesiątki reklam przekonują nas, by kupić dziś, a zapłacić… dużo, dużo później. Pokus, by wykraczać daleko poza własne granice, nie brakuje. Choćby w sensie finansowym – za wszystko można przecież zapłacić kartą. Łatwo w takiej sytuacji stracić rozeznanie, gdzie znajdują się granice naszego budżetu. Cios przychodzi z opóźnieniem, ale jego siła może okazać się niszcząca i sprawić, że znajdziemy się w sytuacji jeszcze gorszej niż wyjściowa. Na koniec bowiem drogo się płaci za pozornie nieograniczoną swobodę finansową. Rezultatem myślenia w kategoriach nieograniczonego wzrostu był nie tylko globalny kryzys bankowy z 2008 roku, ale także wiele pomniejszych indywidualnych kryzysów – nie tylko na płaszczyźnie finansowej.
Reklamy i media nieustannie kuszą nas, by przekraczać własne granice. Iluzja nieograniczoności mami nas i utwierdza w przekonaniu, że wszystko i zawsze jest dostępne dla każdego. Dotyczy to zresztą rozmaitych sfer życia, choćby wymagań pod adresem wydajności własnej i innych. A jeśli wciąż jeszcze nie udało nam się spełnić tych wymagań, ideologia bezgraniczności natychmiast podsuwa nam zgrabne wyjaśnienie: tak naprawdę wcale tego nie pragnęliśmy! Ten sposób myślenia znalazł bodaj najdobitniejszy wyraz w piosence _You can get it, if you really want_. Swobodny, kołyszący rytm reggae tworzy dla niego doskonały kamuflaż.
Ideologia bezgraniczności zakłada, że nie istnieją granice tego, co można osiągnąć, zwodzi też wizją pozornej równości. Zgodnie z nią wszyscy mamy rzekomo równe warunki startowe, takie jak zdolności, talenty, uwarunkowania fizyczne, zdrowotne i społeczne, a na drodze życiowej każdego z nas w równym stopniu pojawiają się nieoczekiwane szczęśliwe zrządzenia losu i korzystne okazje, a także przeszkody. Taką wizję pozornej równości wykorzystuje się następnie sprytnie do ukrycia faktycznych nierówności społecznych i ostracyzmu wobec tych, którym się gorzej powiodło: „Skoro czegoś nie osiągnął, to znaczy, że po prostu wcale nie chciał nic zmieniać!”.
Wiecznie niezadowoleni, wiecznie na minusie
Siedemnastoletnią Nicole chyba każdy uznałby za piękną młodą kobietę. Chłopakom w jej wieku też się bardzo podoba. Jednak matka Nicole wie, jak bardzo dziewczyna cierpi z powodu swego wyglądu: sama siebie bynajmniej nie uważa za atrakcyjną. Często długo stoi przed lustrem i w efekcie wpada w taką rozpacz, że matce bardzo trudno wyciągnąć ją z dołka. Potem następują ciągnące się w nieskończoność krytyczne rozważania Nicole na temat szczegółów jej wyglądu, od kształtu i rozmiaru biustu przez talię i biodra, aż po nos, który kiedyś, gdy już będzie miała własne pieniądze, może sobie poprawi chirurgicznie. Koncentracja na domniemanych wadach i ciągłe porównywanie się z innymi zatruwają życie dziewczyny, które przecież mogłoby być radosne i beztroskie…
Powszechnie wiadomo, że takie problemy dręczą wiele młodych dziewcząt. Ale i ich rówieśnicy płci męskiej nie są wolni od tego ciężaru. Z podobnymi kłopotami zmaga się też wielu szczególnie podatnych na wpływ mediów nastoletnich chłopców, poszukujących wzorców i autorytetów. Dotyczy to także Karstena, brata Nicole. Uważa on, że nie jest dostatecznie męski i wyluzowany, nawet jeśli tak właśnie stara się prezentować na zewnątrz. Niekiedy zdarza mu się z tym przesadzać, czym z kolei rani rodziców. W dodatku ich matka wciąż zadaje sobie pytanie, jakie błędy wychowawcze popełniła. Przecież zawsze robiła dla swoich dzieci wszystko! W trakcie rozmowy dociera do niej, jak wielką presję wywiera na samą siebie, stawiając sobie tak wysokie wymagania: jako kobiecie, jako partnerce, jako matce, a na dodatek jako pracownicy… We wszystkich tych sferach uważa siebie za nie dość dobrą, a niekiedy całkiem nieudolną, mimo że obiektywnie nie ma ku temu żadnych podstaw. Naprawdę zrobiła wszystko, co mogła, i osiągnęła bardzo wiele.
Wszystkie te sytuacje mają jeden punkt wspólny: otóż stan faktyczny z jego nieodłącznymi ograniczeniami porównuje się tu z pozbawionym jakichkolwiek ograniczeń stanem wyobrażonym, tym, co naszym zdaniem powinno zaistnieć. W ten sposób ludzie sami tworzą sobie problem, który nie istniałby na taką skalę, gdyby nie owo wyobrażenie, że można mieć zawsze wszystko, bez żadnych ograniczeń. To, co jest, uznajemy za mierne lub niedostateczne, bo ukazuje nam naszą ograniczoność. Nie dostrzegamy już zalet stanu faktycznego, pomijamy to, co udało nam się osiągnąć. Gdy pozbawiony wszelkich ograniczeń stan wyobrażony uznaje się za punkt wyjścia, zaczynamy żyć w wiecznym deficycie. Ideologia bezgraniczności to sprawdzony sposób na to, by unieszczęśliwić samego siebie i żyć w ciągłym poczuciu niezadowolenia. Tymczasem spojrzenie na to, co już zostało osiągnięte, daje nam poczucie spełnienia i sprawia, że raczej skupiamy się na rubryce „zysków” niż „strat”. Zaś dążenie do tego, co jest możliwe do osiągnięcia, sprawia, że w ograniczonym zakresie rzeczywiście nam się to udaje i możemy doświadczać kolejnych sukcesów, jednego po drugim.
Żeby uniknąć nieporozumień: nie chodzi o to, by zastępować szeroko rozpowszechniony pesymizm jednostronnym optymizmem albo by półprawdy negatywnego myślenia zamieniać na świadomie wybraną ignorancję myślenia pozytywnego. Chodzi o to, by zastanowić się, jak wpływa na nas wizja braku wszelkich granic, jak może nas ona osłabiać i unieszczęśliwiać. Gdy pomijamy i lekceważymy swoje aktualne granice, zwykle wpadamy w absurdalne błędne koło: staramy się ze wszystkich sił, a jednocześnie czujemy się bezsilni i nie osiągamy zbyt wiele. W rezultacie cały czas pozostajemy na minusie. Wówczas albo poddajemy się i popadamy w rezygnację, albo ponownie zwiększamy presję na siebie samych i spinamy się jeszcze bardziej. Tyle że na dłuższą metę jeszcze bardziej nas to osłabia.
Ktoś, kto nie potrafi stawiać granic, jest też idealnym pracownikiem, bo nieustannie sam wywiera na siebie presję, aż całkiem się wypali. Kiedy sami uważamy, że czegoś nam brak, skłonni jesteśmy dostosowywać się za wszelką cenę i łatwo wtedy nami sterować. Jako konsumenci nie zauważamy tego wszystkiego, co już mamy, dostrzegając tylko to, czego właśnie nie mamy, i gorączkowo za tym goniąc. Kupione produkty tracą urok już przy rozpakowywaniu. Bo oto już kusi nas najnowszy model, który jeszcze przewyższa dotychczasowy. A ponieważ nie umiemy się ograniczać, musimy go zdobyć, nawet jeśli nie wypróbowaliśmy jeszcze możliwości dopiero co nabytej rzeczy. Poza tym wszyscy przecież tak robią, my zaś nie potrafimy stawiać granic również w kontaktach z innymi. Zawodzimy również jako obywatele, bo nasza otwartość na wszystkie problemy całego świata sprawia, że nie dostrzegamy zadań wokół nas, za które rzeczywiście moglibyśmy się zabrać. W rezultacie brak nam sił do podjęcia konkretnych obywatelskich działań. Gdy nie potrafimy się samoograniczać, wciąż uznajemy, że czegoś nam brakuje, a przez to stajemy się niebywale podatni na manipulację.
W swojej książce _Vom Haben zum Sein: Wege Und Irrwege der Selbserfahrung_ (Od mieć do być: Drogi i bezdroża samopoznania) Erich Fromm analizuje kwestię przejścia od „mieć” do „być”. Sądzę, że w obecnym klimacie społecznym należałoby najpierw przejść od „chcieć mieć” do „mieć”, zanim w ogóle będzie można otworzyć się na zmianę ku „być”.
Ogranicz swój „plac budowy”
Nikt nie jest w stanie jednocześnie skutecznie działać na wszystkich frontach. Zastanów się: w jakiej sferze masz największe braki? Na co chciałbyś położyć nacisk w kwestii stawiania granic, na czym się skoncentrować? W jakim obszarze pragniesz najpierw osiągnąć konkretne rezultaty?
Nie umiem się ograniczać…
- przy rozumowym analizowaniu i roztrząsaniu wszystkiego,
- w moich uczuciach i emocjach,
- odnośnie do moich reakcji fizycznych,
- w pracy,
- w wymaganiach pod własnym adresem,
- w wymaganiach wobec innych,
- w odniesieniu do wymagań, jakie inni mają wobec mnie,
- w odniesieniu do zewnętrznych bodźców.
Z wielkim trudem udaje mi się wytyczyć granice wobec…
- moich dzieci,
- mojego partnera,
- moich przyjaciół,
- moich znajomych,
- obcych ludzi,
- moich współpracowników,
- moich przełożonych,
- moich klientów/interesantów/pacjentów.
Mam problem z dostrzeganiem i respektowaniem granic u…
- moich dzieci,
- mojego partnera,
- moich przyjaciół,
- moich znajomych,
- obcych ludzi,
- moich współpracowników,
- moich przełożonych,
- moich klientów/interesantów/pacjentów.
Z faktu, że ograniczysz swój „plac budowy”, bynajmniej nie wynika, że nie zechcesz czy nie zdołasz rozwijać się także w innych sferach. Tak, zrobisz to, ale po kolei. Najlepsze rezultaty osiągniesz, jeśli na początek skupisz się na najsłabszym miejscu twoich granicznych „umocnień” i ograniczysz swoje wysiłki wyłącznie do tego miejsca.
Przyjrzyj się także tym sferom, w których potrafisz całkiem nieźle stawiać granice. Raz jeszcze przeanalizuj powyższą listę, tym razem zadając sobie odwrotne pytanie: w jakich dziedzinach życia udaje ci się jasno wyznaczać granice? Być może odkryłeś różne dobre sposoby, dzięki czemu na tych frontach masz spokój i możesz skupić się na najsłabszych punktach.Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Ponieważ pierwszej, wspomnianej tutaj książki Rolfa Sellina nie ma na razie na polskim rynku, polecamy inną lekturę na temat wysokiej wrażliwości, mianowicie Wysoko wrażliwi. Jak funkcjonować w świecie, który nas przytłacza Elaine N. Aron, Feeria, Łódź 2021 (przyp. red.).
2. Tzw. Interzonenzüge, pociągi kursujące pomiędzy NRD a RFN, zwłaszcza po roku 1961 (budowa muru berlińskiego) poddawane bardzo ścisłym i długotrwałym kontrolom (przyp. tłum.).