Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Walcząc z przeszłością - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
26 maja 2021
Ebook
29,90 zł
Audiobook
39,95 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
29,90

Walcząc z przeszłością - ebook

Dzieciństwo jest najważniejszym okresem w życiu każdego z nas. Pozostawia ono trwały ślad w psychice i wpływa na to, jak później radzimy sobie w dorosłym życiu. Walcząc z przeszłością jest świadectwem tego, że często dzieci borykają się z problemami, których mógłby nie udźwignąć nawet dorosły człowiek.

To opowieść o losach Emmy, młodej kobiety, która nie może poradzić sobie z demonami przeszłości. Wciąż wraca ona wspomnieniami do dzieciństwa, które było dla niej pasmem przykrości, upokorzeń, a także krzywdy – zarówno psychicznej, jak i fizycznej – której doznała od bliskiej osoby. Czy uda się jej przezwyciężyć wszystkie swoje lęki?

Wydarzenia, których będziesz świadkiem, sprawią, że zaczniesz doceniać to, co masz…

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66754-71-3
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Prolog

Muszę odciąć się od przeszłości. Postawić gruby mur, który umożliwi mi schronienie. Dzięki niemu nie będę wracać do wspomnień. Po prostu nie mogę już dłużej tak żyć. Nie mam sił tkwić w tym letargu. Muszę zmienić swoje życie. Zdecydowanie chcę pozbyć się poczucia winy, bo przecież nic nie mogłam zrobić. Gdy to wszystko miało miejsce, byłam tylko małym dzieckiem. Kilkuletnią dziewczynką, która nie do końca rozumiała, co się dzieje. Tylko jak mam o tym zapomnieć, skoro każdego dnia budzi mnie ten sam koszmar? Ciągle mam przed oczami wydarzenia z tamtego dnia. Wcześniej też nie było dobrze, ale to właśnie wtedy mój ojciec pierwszy raz podniósł rękę na moją mamę. Dziwię się, że wytrzymał tak długo, ukrywając swoją prawdziwą twarz. Do dziś pamiętam, jak ją dusił, bo brakło mu pieniędzy na wódkę. Ojciec wszystko przepijał. Wynosił rzeczy z domu, aby mieć na alkohol. Dokładnie pamiętam słowa, które do niego wówczas wykrzyczałam:

– Tato… Tato, słyszysz?! Proszę, zostaw mamę… – Pełna obaw szarpałam za rękaw jego koszuli. – Ona nie ma żadnych pieniędzy, bo wszystko jej wczoraj zabrałeś. Przez ciebie nie mamy nawet na jedzenie. – Uciekłam do swojego pokoju. Skuliłam się i usiadłam w kącie.Wspomnienia

Wtedy słowo „tata” jeszcze przechodziło mi przez gardło. Teraz, gdy próbuję je powiedzieć, czuję, jak staje mi w gardle wielka gula, której niestety nie mogę przełknąć. To mocno irytujące doświadczenie, które ogranicza mnie do takiego stopnia, że mam poczucie, jakbym była zamknięta w klatce.

Nadal brzmią w mojej głowie słowa, które wtedy do niego wykrzyczałam. Pojawiają się na moment, aby za chwilę zniknąć. Za każdym razem przyprawiają mnie o silny ból głowy. Tamtego dnia moja reakcja sprawiła, że odpuścił. Może ogarnął go wstyd. Nie mam pojęcia. Z perspektywy czasu wiem, że był to jedyny raz, kiedy się wycofał. Mój ojciec wyglądał wówczas tak, jakby był w jakimś amoku. Wychodzi na to, że ludzie, którzy są uzależnieni, posuną się do wszystkiego, aby zdobyć pieniądze na swoje używki. Miałam wtedy tylko sześć lat, a dokładnie pamiętam każdy detal. Dzieciństwo, które zafundowali mi rodzice, doszczętnie mnie zniszczyło. Wypaliło od środka.

Pamiętam, że kiedyś po pijanemu rzucił się na mnie z nożem. W ostatniej chwili znalazłam schronienie w ramionach mamy. Naprawdę nie wiem, co by się stało, gdybym nie zdążyła. Czy faktycznie mój własny ojciec chciał mnie zabić? Po wszystkim powiedział tylko:

– Żartowałem. Chciałem sprawdzić waszą reakcję. – Zaśmiał się i wyszedł, zostawiając nas same.

Długo nie mogłam się uspokoić. Kurczowo trzymałam się mamy i okropnie trzęsłam się ze strachu.

Po pewnym czasie zrozumiałam, że alkohol wypalił mu mózg. Zabił wszystkie szare komórki, bo śmiem twierdzić, że nie wiedział, co to jest poczucie humoru. Chyba że miał takie, którego do dziś nie potrafię zrozumieć. Czasami przechodzi mi przez myśl, że w tamtym momencie chciał mnie zranić, może nawet zabić, ponieważ ciągle powtarzał, że zawsze pragnął mieć syna. Córka to dla niego przekleństwo, ujma na honorze. Na litość boską! On przecież nie miał go za grosz! Nigdy nie pracował. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo gdy byłam już na tyle duża, by rozumieć, co się dookoła mnie dzieje, to pamiętam, że wciąż tylko siedział w domu bądź przesiadywał pod sklepem. W rezultacie przepijał wszystkie pieniądze, które zdołał wykraść mamie. Nie mogłam zrozumieć, jak można być tak perfidnym. Tym bardziej, że często brakowało nam na wiele rzeczy. Bywały dni, że nie mieliśmy nawet na chleb, bo opłaty pochłaniały większość zarobionych przez moją mamę pieniędzy, resztę zabierał on.

Gdy miałam dokładnie dziesięć lat i pięć dni, byłam świadkiem kolejnej sceny, której nigdy nie zapomnę. Dlatego tak dobrze pamiętam tę datę. Obudziłam się w nocy, ponieważ bardzo chciało mi się pić. Drapało mnie w gardle, a w dodatku źle się czułam. Przypuszczałam, że rozkłada mnie jakaś grypa. Szłam na palcach do kuchni, aby nikogo nie obudzić. Było to niebywale trudne, bo podłoga wszędzie skrzypiała. Niestety takie są uroki starych paneli. Cudem było jednak to, że w ogóle je mieliśmy. Z pokoju mamy dobiegał cichy płacz. Poszłam do niej, aby sprawdzić, czy wszystko w porządku. Tego wieczoru nie słyszałam, aby ojciec wrócił do domu, więc wydawało mi się, że mama płacze z innego powodu. Myślałam, że coś ją boli. Nie byłoby to nic nadzwyczajnego, ostatnimi czasy cała była obolała. Tak naprawdę do dziś się temu nie dziwię, w końcu wielokrotnie oberwała. Powoli otworzyłam drzwi, a następnie weszłam do pokoju. Ujrzałam ojca, który zmuszał ją do zbliżenia. Wtedy jako dziecko nie wiedziałam, co on jej robi. Krzyczałam:

– Mamusiu, mamusiu! Proszę, odezwij się! Mamusiu! – błagałam, aby się odezwała, a ona tylko na mnie patrzyła. Nie powiedziała ani jednego słowa. Myślę, że była w szoku i że było jej cholernie wstyd. – Zostaw ją! Słyszysz?! Tato, zostaw ją! – wrzeszczałam w jego stronę.

Mama zaczęła płakać. On zaś wyglądał tak, jakby nie zamierzał przestać, ale moje zachowanie w końcu sprawiło, że wstał i zamknął mi drzwi przed nosem. Zanim to uczynił, zdążył wykrzyczeć tuż przy mojej twarzy:

– Idź spać, mała smarkulo! – Ścisnął mnie za ramię naprawdę mocno. – Gorzko pożałujesz, jeśli nie posłuchasz – dodał po chwili.

Słyszałam, jak zgrzyta zębami, a to nigdy nie oznaczało niczego dobrego. Nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Byłam tylko małym dzieckiem. Zastygłam w miejscu. Otwierałam i zamykałam oczy. Nie do końca miałam świadomość tego, co się działo. Niby mój mózg przyswoił cały ten obraz, ale nie potrafił wyjaśnić sytuacji. Stałam tak przez kilka minut. Za drzwiami wszystko ucichło. Miałam już odejść, ale usłyszałam, że mama coś do mnie mówi:

– Córeczko, idź spać. Nic się nie dzieje. Wszystko jest w porządku. To nic takiego. – Zapewne chciała mnie tylko uspokoić, a nawet w pewien sposób przed nim ochronić.

Jak może być dobrze, skoro on cię krzywdzi? – pomyślałam. Nie rozumiałam, na czym ta krzywda polega, ale łzy, którymi zalewała się mama, musiały świadczyć o tym, że działo się coś złego. Uciekłam do swojego pokoju. Odechciało mi się już wszystkiego. Nie czułam pragnienia ani niczego innego. Chciałam tylko zasnąć, aby choć na chwilę zapomnieć o tym, co zobaczyłam.

Tamtego dnia byłam strasznie zła na siebie, bo nie mogłam pomóc mamie. Nie wiedziałam, jakiego rodzaju pomocy potrzebuje. Bardzo się go bałam. Oczyma wyobraźni widziałam, jak rzucam się na niego i okładam go swoimi małymi pięściami, ale w rzeczywistości nie dałabym rady. Byłam taka bezsilna. Schowałam się pod kołdrą i mocno się trzęsłam. Zasnęłam dopiero nad ranem. Następnego dnia mama udawała, że nic się nie stało, więc i ja starałam się o tym zapomnieć. Jednak ta scena, jak i każda inna, której byłam świadkiem, wraca. Zawsze wraca, a ja nie mam już siły, aby z tym walczyć.

***

Pieniędzy brakowało nam bardzo często, dlatego cieszę się, że mieliśmy jeszcze sąsiadkę – panią Basię. Zaczęłam do niej chodzić, a dokładniej uciekać, gdy miałam jedenaście lat. Była to przemiła staruszka. Niby kobieta w podeszłym wieku, ale bardzo o siebie dbała. Jak na swoje lata wyglądała całkiem nieźle, a ubierała się, jakby miała dopiero czterdziestkę na karku. Myślę, że duchem czuła się właśnie na tyle. Nie zamierzała przestać korzystać z życia tylko ze względu na swój wiek. Była doskonałym dowodem na to, że starość nie oznacza siedzenia w kapciach przed telewizorem. Nadal wychodziła wieczorami do kina, nieraz też zdarzyło się jej przesiedzieć kilka godzin w kawiarni. Ludzie nie kryli zdziwienia, kiedy ni stąd, ni zowąd w tramwaju ustępowała miejsca ciężarnej kobiecie. Pewnie dlatego, że często starsza osoba kojarzy się tylko z narzekaniem i brakiem siły na cokolwiek. Pani Basia była przeciwieństwem takich stereotypów. Miała w sobie tyle witalności, ile niejedna trzydziestolatka. Z perspektywy czasu zazdroszczę jej tej spontaniczności i wiecznego hartu ducha. Nasza sąsiadka, pomimo swojego wieku, miała kilku adoratorów, którzy bezskutecznie starali się o jej względy. Działo się tak, ponieważ jej serce należało kiedyś do kogoś innego. Ona kochała prawdziwie tylko jednego mężczyznę. Zawsze mi powtarzała:

– Jedyną miłością był mój Zbysiu. On wiedział, co zrobić, aby uczynić mnie szczęśliwą. Ten cholerny rak zabrał mi go za szybko. Zdecydowanie za szybko. Moje serce okrutnie krwawi i już nigdy nie poskleja się w całość. Wiesz, Emmo, Zbyszek był moją drugą połówką. My rozumieliśmy się bez słów, ale nie myśl, że nasze małżeństwo to była tylko sielanka. Zdarzały się chwile zwątpienia, ale i tak cieszę się, że wspólnie przeżyliśmy ponad trzydzieści lat. – Po tych słowach zazwyczaj robiła się smutna. Zamykała się w sobie i nie odzywała przez dłuższy czas.

Wcale się nie dziwię, ponieważ nie wiem, jak ja zareagowałabym w takiej sytuacji. Może i mnie kiedyś będzie dane ułożyć sobie życie. Poznać kogoś i być szczęśliwą. Nie wykluczam tego, ale obecnie nic na to nie wskazuje.

Kiedyś tłumaczyła mi, że jej Zbysiu miał raka jelita grubego. Za późno się o nim dowiedzieli, aby mogli wygrać tę bitwę, ale mimo to z całych sił walczyli. Za żadne skarby nie chcieli się poddać. Wierzyli, że może się udać. Mieli tyle planów na przyszłość, że nie dopuszczali do siebie myśli o przegranej. Jednak ta paskudna choroba okazała się silniejsza i niestety wygrała. Pan Zbyszek ostatnie dni swojego życia spędził w domu. Nie chciał umierać w szpitalu, zresztą kto by chciał. Szpital od zawsze źle mi się kojarzył. Ten zapach chemikaliów powoduje, że żołądek podchodzi mi do gardła. Poza tym nie mam miłych wspomnień związanych z tym miejscem. Dlatego nie dziwię się, że sąsiad wolał odejść w swoich czterech ścianach, trzymając ukochaną żonę za rękę.

Pani Basia miała wtedy siedemdziesiąt lat. Uważam ją za najmilszą osobę, jaką było mi dane poznać. Uciekałam do niej, kiedy w domu zaczynała się awantura. To u niej mogłam zjeść ciepły posiłek, gdy u nas nie było nic do jedzenia. Nawet zapraszała moją mamę, aby mogła zjeść wspólnie z nami, ale ona zbyt często nie korzystała z tej gościnności. To była naprawdę dobra kobieta. Tylko że nie chciała się wtrącać i uważała, że choćby nie wiem co, to dziecko powinno być przy rodzicach. Nie rozumiałam tego, ponieważ mieszkała naprzeciwko i dokładnie słyszała, co działo się w naszym mieszkaniu. Widziała na własne oczy, jak cierpię, dostrzegała liczne siniaki na ciele mojej matki. Nie wiem, dlaczego nic z tym nie zrobiła, ale i tak jestem jej ogromnie wdzięczna za dobroć, którą od niej otrzymałam. Dała mi namiastkę normalnego życia, którego potrzebowałam jak niczego innego na świecie. Dzięki niej miałam bezpieczne schronienie. Z perspektywy czasu przypuszczam, że bała się mojego ojca. Myślę, że w bloku, w którym mieszkaliśmy, obawiali się go wszyscy. Być może dlatego, że dookoła żyły same starsze osoby.

Pani Basia była dla mnie jak babcia, której nigdy nie miałam. Mama zawsze powtarzała, że moi dziadkowie zmarli dawno temu. Było to kolejne kłamstwo, którym mnie uraczyła, ale o tym dowiedziałam się znacznie później. W mało przyjemnych okolicznościach. Gdy chciałam poznać miejsce, gdzie są pochowani, zawsze wykręcała się od odpowiedzi. Jak jakąś mantrę powtarzała te same słowa:

– Emmo, a na co tobie to wiedzieć, przecież ty i tak byś tam nie poszła. Nie wiesz, gdzie to jest, a teraz daj mi już spokój, bo zaraz wróci ojciec, muszę zrobić obiad.

– Zawsze możemy iść razem. Nie chcesz pójść na grób swoich rodziców? – odpowiadałam zdziwiona.

Chciałam ją sprowokować, ale ona już nic nie mówiła.

Za każdym razem ucinała temat, odwracała się na pięcie i wychodziła z mojego pokoju. Miałam do niej o to ogromny żal, bo chyba każde dziecko chce mieć dziadków. Myślę, że dalej gdzieś w środku towarzyszy mi to uczucie, bo to przez nią straciliśmy wiele wspólnych lat. Wiedziałam, że mnie okłamuje, ale nie posiadałam na to żadnych dowodów. Postanowiłam, że się nie poddam i spróbuję dowiedzieć się, jaka jest prawda. Nie spodziewałam się jednak tego, że leży ona na wyciągnięcie ręki i że wystarczy po nią sięgnąć. Miałam trzynaście lat, kiedy ostatni raz o nich zapytałam…

Z Panią Basią co dwa tygodnie grałyśmy w karty. Uważała, że w weekend mogę sobie trochę pofolgować, ponieważ w dni powszednie muszę się uczyć. Praktycznie zawsze, gdy mnie widziała, mówiła:

– Ucz się, Emma, ucz, bo dzięki temu daleko zajdziesz.

Przychodziła wtedy do niej także jej przyjaciółka – Krysia. Te dwie kobiety były jak ogień i woda. Dwa różne charaktery, ale dogadywały się świetnie. Z tego, co opowiadała mi pani Basia, zawsze sobie pomagały. Żaden mróz, śnieg, deszcz czy huragan nie były w stanie im przeszkodzić, kiedy jedna z nich potrzebowała wsparcia. To właśnie pani Krysia była przy niej, gdy umierał jej mąż. Razem wypiły pierwsze piwo, uciekły na dyskotekę, a nawet kochały się w tym samym chłopaku – Marku. Jednak to ich nie poróżniło, tylko wzmocniło przyjaźń, ponieważ okazało się, że obie oszukiwał. Chciał mieć i jedną, i drugą, ale z żadną nie być na stałe.

Jak dobrze posiadać przyjaciela, na którego zawsze można liczyć. Jako dziecko nie miałam nikogo. No może poza dwiema papużkami, które otrzymałam od sąsiada – pana Zdzisława. On nie miał już siły się nimi zajmować, ponieważ dobił do osiemdziesiątki. Pamiętam, że pan Zdzisiu ciągle się uśmiechał. Nie było dnia, abym nie widziała go radosnego. Miał duży problem ze stawami i ledwo chodził, ale nigdy nie pokazał, że cierpi. Wyglądało to tak, jakby uśmiech był jego tarczą. Myślę, że w ten sposób chciał sprawiać pozory, że nic mu nie dolega. Nie miał o tym pojęcia, ale dodawał mi sił do walki. Był tak jakby moją małą opoką. Nadzieją na lepsze jutro.

Przyznaję, że od razu pokochałam te papużki.

– Panie Zdzisiu, ja bardzo chętnie się nimi zajmę, ale ja… – Rozpłakałam się. – Ja nie mam pieniędzy, a one przecież muszą coś jeść.

– Emmo, ale dlaczego płaczesz? Dziecko kochane, na sam początek dam ci karmę na dwa miesiące. To dużo czasu, a później na bieżąco będę ją kupował. Oczywiście dopóki nie wybiorę się na tamten świat, ale nie martw się, bo zanim to nastąpi, sporo czasu minie. Zamierzam żyć jeszcze – zamyślił się, jakby szacował, na ile może sobie pozwolić – tak ze dwadzieścia lat – dodał po chwili. – Poza tym w razie czego załatwię ci kogoś do pomocy. Finansowej, rzecz jasna. No już, dziecko, nie płacz, bo i ja się rozkleję. Nie zostaniesz z tym sama. Ja na to nie pozwolę. Nigdy. Rozumiesz? – powiedział stanowczym głosem, ale za to z dużą nutką życzliwości.

– Jejku, naprawdę? Ja od zawsze chciałam mieć zwierzątko, ale mój ojciec nie chciał się zgodzić. Mówił, że jestem na to za mała, a ja przecież mam już dwanaście lat. Panie Zdzisiu, ja myślę, że on nie chciał żadnego zwierzątka, bo ich po prostu nie lubi. Będę naprawdę szczęśliwa, jeśli będę mogła się nimi zajmować. Ja już je kocham… – Ostatnie słowa powiedziałam półszeptem, aby nikt poza nim tego nie usłyszał.

– Wiedziałem, że trafią we właściwe ręce. Inaczej bym ci ich nie oddał. Jesteś dobrym dzieckiem i nie waż się o tym zapominać. Pozwolisz, że się z nimi pożegnam?

– Jasne, że tak. Panie Zdzisiu, proszę się nie smucić, bo my będziemy pana odwiedzać. I to często! – Zaśmiałam się i podskoczyłam z radości, bo tamtego dnia czułam się szczęśliwa, tak po prostu.

Pan Zdzisław, widząc mnie taką uradowaną, od razu sam się rozpromienił. Niestety trwało to tylko chwilkę. Gdy on żegnał się z przyjaciółmi, ja wyobrażałam sobie, jak wędruję po schodach tam i z powrotem z papugami pod pachą. Był to niezwykle komiczny widok.

– Timek i Ola – tak miały na imię dwie papużki – nie martwcie się, bo będziecie miały dobrze u Emmy. Ta dziewczynka ma złote serce, więc macie być grzeczne. Poza tym w miarę możliwości i ja będę was odwiedzał. Nie naróbcie mi wstydu. – W żartach pogroził palcem.

Łza zakręciła mi się w oku. Widać było, że każde słowo, które wydobywało się z jego ust, sprawiało mu ogromny ból. Doskonale słyszałam, jak głos mu drży, ale zdawał sobie sprawę, że nie ma innego wyjścia. Wręczył mi klatkę z papużkami, dał zapas karmy na dwa miesiące i zniknął w swoim mieszkaniu. Gdy chciałam już odejść, usłyszałam cichy szloch. Wiedziałam, że to jego płacz. Było mu ciężko rozstać się z nimi. Nie dziwię się, bo takie rozstania nigdy nie są łatwe. Łzy napłynęły mi do oczu, ale się nie rozpłakałam. Byłam twarda.

Szczęśliwa pobiegałam do domu. Te dwa ptaszki sprawiły, że znowu się uśmiechałam. Miałam w końcu przyjaciół. Timek był cały niebieski, a w dodatku wyjątkowo sprytny i spokojny. Zaufał mi od razu. Nie zdążyłam wejść do mieszkania, a on już próbował dziobać mnie po rączce, ale tak delikatnie, aby nie sprawić mi bólu. Ola była żółto-zielona. Zdecydowanie inna od swojego kolegi. Bardziej zadziorna, stawiająca warunki, a przede wszystkim głośno „krzyczała”. Wydaje mi się, że chciała w ten sposób pokazać, że z nią nie pójdzie mi tak łatwo i szybko się do mnie nie przekona.

Trzymając klatkę w ręku, doszłam do wniosku, że będę miała do kogo wracać po szkole. Wcześniej nie miałam nikogo, bo pomimo tego, że mama była w domu, to i tak odnosiłam wrażenie, iż jej nie ma. Dlatego był to wielki sukces, przynajmniej dla mnie. Weszłam po cichu, aby ojciec nie zauważył, że coś przyniosłam. Kątem oka widziałam go, jak siedzi przed telewizorem i trzyma puszkę piwa w prawej ręce. Zawsze pił to samo najtańsze piwo. Wyglądał tak, jakby dyskutował sam ze sobą. Czyli wszystko bez zmian. Ten alkohol powoduje, że on całkiem wariuje. Może to i dobrze, bo dzięki temu któregoś dnia się od niego uwolnimy – pomyślałam. Zapewne moje myśli wielu wydałyby się zbyt brutalne, bo tak naprawdę które dziecko chce, aby ojciec wylądował w wariatkowie? Chyba żadne, ale skoro mogłaby to być nasza przepustka na wolność, to czemu nie? Niestety nie udało mi się przemknąć niezauważoną, bo usłyszałam za sobą jego przepity głos:

– Co żeś znowu przyniosła? Ciągle coś znosisz do tego domu. Jeszcze trochę i z mieszkania zrobisz śmietnik! – wysyczał przez zaciśnięte zęby.

Od kiedy interesuje cię to, co robię? – pomyślałam, ale tego nie powiedziałam. Nie zamierzałam polemizować z pijanym ojcem, ani zaczynać kolejnej kłótni. Każda rozmowa kończyła się w ten sam sposób, a mianowicie awanturą. Nie chciałam, aby popsuł mi dzisiejszy dzień, dlatego też odparłam zgodnie z prawdą:

– Pan Zdzisław spod siódemki poprosił, abym zaopiekowała się jego dwiema papużkami. Mają na imię Timek i Ola. Wiesz… – Nie zdążyłam dokończyć, bo przerwał mi jeszcze bardziej wkurzony. Widziałam w jego oczach gniew, który wzrastał, kiedy na mnie patrzył. Jego oczy wtedy błyszczały, ale nie było w tym nic przyjemnego.

– Jeśli myślisz, że będę dawał ci pieniądze na utrzymanie tych dwóch darmozjadów, to się grubo mylisz. Wystarczy, że muszę ciebie karmić. Poza tym, jeśli będą darły się w nocy, to przysięgam, wyrzucę je przez okno. – Z takim impetem uderzył pięścią w stolik, że aż podskoczyłam z przerażenia.

– Nie pozwolę, abyś je skrzywdził! Nigdy w życiu! Słyszysz?! Nie potrzebuję od ciebie pieniędzy. Pan Zdzisław będzie mi dawał na ich utrzymanie. Poza tym ty nie masz żadnych pieniędzy, bo wszystko przepijasz. Nawet teraz jesteś pijany i w dodatku okropnie śmierdzisz. Całe mieszkanie przez ciebie śmierdzi tak intensywnie, że nie da się tutaj normalnie oddychać! – wykrzyczałam i uciekłam do swojego pokoju. Na wszelki wypadek zamknęłam się na klucz. Zrobiłam to odruchowo.

– Głupia gówniara! Jeszcze się doczekasz… – Usłyszałam przez zamknięte drzwi. Widocznie do mnie szedł, ale usłyszał odgłos przekręcanego klucza i odpuścił.

Nawet nie wyobrażacie sobie, jaką poczułam ulgę. Zyskałam także dwoje najlepszych przyjaciół. W duchu dziękowałam za to, że w tych drzwiach znajduje się zamek. Strasznie się bałam, że ojciec może wejść za mną do pokoju.

***
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: