- W empik go
Wariacko-zbójecka filozofia - ebook
Wariacko-zbójecka filozofia - ebook
Autor opowiada nam o tym, że: „Dekadentyzm należy niezaprzeczenie do najcharakterystyczniejszych i najsmutniejszych objawów, współczesnych czasów. Przyczyny jego odsłonić nie trudno, bo zbyt oczywiście sprowadzają się one do dwu znanych powszechnie rozkładowych czynników nowoczesnych: znacznego odstępstwa od zasad chrześcijańskich i materializmu tak w nauce, jak w życiu. Propaganda antychrześcijańska i materializm wywarły wpływ dwoisty: przenikając do mas ludowych, brutalnych i silnych fizycznie, spotęgowały w nich przede wszystkim zwierzęcość, obudziły żądzę używania, zazdrość i dzikie pragnienie zemsty; ogarnąwszy zaś klasy tak zwane wyższe, zwykle obficiej uposażone w dobra doczesne i bardziej oświecone, wyrodziły w nich niebawem pesymizm, a za nim zniechęcenie lub rozpacz. Gdyby dekadent tylko zwątpił o posłannictwie i wyższych celach ludzkości, byłby pospolitym pesymistą. Ale w nim, równocześnie z zanikiem uczuć moralnych i tęsknot do ideałów budzi się człowiek-zwierzę, dzika samolubna bestia, rzucająca się z nienasyconą żarłocznością na uciechy zmysłowe. Ta chęć wyssania z życia wszystkich słodyczy nie pozwala go zaliczyć do zwykłych zrozpaczonych”. Zdawać by się mogło, że treść niniejszej książki już się zdezaktualizowała – nic bardziej błędnego! Bez zrozumienia tamtych czasów nie będziemy umieli zrozumieć czasów, w których dziś żyjemy. Książka absolutnie godna polecenia! Dzięki tej książce można choćby w części zrozumieć wielki kryzys moralności i to całe zło, jakie nas nie tylko otacza, ale również dotyka.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7950-466-4 |
Rozmiar pliku: | 638 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dekadentyzm! Któż z ludzi światlejszych nie słyszał albo nie czytał kiedykolwiek tego osławionego wyrazu? Powtarzany jest on nader często, zwłaszcza od lat kilkunastu, jakkolwiek ten, który do jego niezaszczytnej popularności pierwszy się przyczynił – Karol Baudelaire – znacznie już dawniej zstąpił do grobu.
Dekadentyzm należy niezaprzeczenie do najcharakterystyczniejszych i najsmutniejszych objawów, cechujących schyłek naszego stulecia. Przyczyny jego odsłonić nie trudno, bo zbyt oczywiście sprowadzają się one do dwu znanych powszechnie rozkładowych czynników nowoczesnych: znacznego odstępstwa od zasad chrześcijańskich i materializmu tak w nauce jak w życiu.
Propaganda antychrześcijańska i materializm wywarły wpływ dwoisty: przenikając do mas ludowych, brutalnych i silnych fizycznie, spotęgowały w nich przede wszystkim zwierzęcość, obudziły żądzę używania, zazdrość i dzikie pragnienie zemsty; ogarnąwszy zaś klasy tak zwane wyższe, zwykle obficiej uposażone w dobra doczesne i bardziej oświecone, wyrodziły w nich niebawem pesymizm, a za nim zniechęcenie lub rozpacz. Rezultatem pierwszego z tych wpływów jest socjalizm oraz wszystkie anarchiczno-rewolucyjne prądy dzisiejsze, wynikiem drugiego zwyrodnienie moralne i fizyczne, którego najjaskrawszym wyrazem jest – dekadentyzm.
Człowiek inteligentny, lecz bezreligijny, poczytujący życie nie za święty obowiązek, włożony nań przez Boga, lecz za ″ślepy przypadek pomiędzy dwiema nicościami″, uczuwa szybko bezdenną pustkę w swej duszy, a zarazem spostrzega w całej nagocie marność i nicość spraw ziemskich. Gdy brzemię walk i cierpień ciśnie go zbyt dotkliwie, ucieka się on zazwyczaj do samobójstwa, jako do jedynego, w jego mniemaniu, środka ratunku; jeśli zaś warunki egzystencji ma sprzyjające, albo przynajmniej jako tako znośne, usiłuje, wzorem przeżytych sybarytów, zaprawiać sobie jałową strawę życia rzeczami, w jakikolwiek sposób mniej zwykły podniecającymi wyobraźnię i zmysły, albo schlebiającymi miłości własnej.
W tym ostatnim położeniu są dekadenci. Ogół ich składa się z osobników schorzałych, wyziębłych, ″zblazowanych″, obojętnych na wszystko z wyjątkiem własnej ich osoby, ich ambicji, ich cierpień i przyjemności. ″Brak wiary w cokolwiek, zniechęcenie wobec wszystkiego, co ludzi zwykle do czynu pobudza, co im serce rozgrzewa i ducha podnosi, jest głównym, zasadniczym rysem dekadenta. Nie działają na niego: religia, nauka, poezja, etyka, ofiarność obywatelska, rodzina, kraj itp.
Gdyby dekadent tylko zwątpił o posłannictwie i wyższych celach ludzkości, byłby pospolitym pesymistą. Ale w nim, równocześnie z zanikiem uczuć moralnych i tęsknot do ideałów budzi się człowiek-zwierzę, dzika samolubna bestia, rzucająca się z nienasyconą żarłocznością na uciechy zmysłowe. Ta chęć wyssania z życia wszystkich słodyczy nie pozwala go zaliczyć do zwykłych zrozpaczonych.
Używając jednak, jak zwykły smakosz albo lubieżnik, przyjemności naturalnych, nie różniłby się dekadent niczym od przeciętnego «plebejusza». Jemu – «arystokracie» – bo tak się sam nazywa – potrzeba rozkoszy dostępnych nie dla każdego. Przeto wywraca naturę na nice. Obmyśla dla siebie podrażnienia sztuczne, wynajduje różne formy miłości, karmi się narkotykami, ubiera się i mieszka dziwacznie, otoczony, jak tandeciarz, całym kramem gratów i gracików. Gdy zajmuje się literaturą, uwielbia tylko utwory chorej wyobraźni; w znawcę sztuki się bawiąc, podziwia obrazy i rzeźby zepsutego smaku. Wszystko, co przewrotne, cuchnące, obrzydliwe, zachwyca go i wzrusza (a przynajmniej pragnie dekadent, aby go wzruszało i zachwycało). Ambicją jego jest: widzieć, słyszeć, czuć, jeść, pić itp. inaczej niż «motłoch». «Fosforescencja zgnilizny» – oto jego żywioł, mówi autor Kwiatów zła, wzmiankowany powyżej początkodawca dekadentyzmu nowoczesnego, Baudelaire, który w następującym czterowierszu streścił charakterystykę tego potwornego kierunku:
«C’est le diable, qui tient le fils qui nous remuent!
Aux objets répugnants nous trouvons des appas,
Chaque jour vers l’enfer nous descendons d’un pas,
Sans horreur, à travers les ténèbres qui puent».
«Diabeł trzyma poruszające nami nici!
Powaby znajdujemy w przedmiotach odrażających;
codziennie o krok jeden schodzimy na dół ku piekłu,
bez przerażenia, poprzez cuchnące ciemności».
Chociaż się dekadent uważa za wybrańca swojego czasu i narodu, za najrozumniejszego, za «uczonego rozkosznika», jest w rzeczy samej niemądry, nie liczy się bowiem z siłami człowieka. Zapomniawszy, że wszelkie używanie zmysłowe, gdy przekroczy granice umiarkowania, zamiast przyjemności i zadowolenia sprawia ból i niesmak, dekadent burzy własnymi rękoma gmach wymarzonej szczęśliwości. «Subtelny», «wyrafinowany», «delikatny» sceptyk traci szybko zdrowie, stawszy się zaś kaleką, niezdolnym do «uczonego smakowania życia», zaczyna się miotać na świat i ludzi z furią zawiedzionego w nadziejach wariata. Idiotyczne bluźnierstwa zamykają zwykle działalność programatów, opartych na negacji. Absolutny pesymista na tle materializmu, bezwzględny samolub, przekonany, że ziemia istnieje tylko dlatego, aby jego «subtelnościom» służyła, rozpustnik, chory i dziwak, jest dekadent karykaturą człowieka zdrowego, uosobieniem zwyrodnienia moralnego i fizycznego. Jak usiłuje robić wszystko na opak, tak widzi też wszystko w oświetleniu fałszywym. Jego pojęcia etyczne, artystyczne i filozoficzne rozbiegają się wręcz z zasadami, za prawdziwe uznanymi ogólnie. Brzydotę nazywa pięknem, nikczemność dobrocią, obłęd rozumem, stan histeryczny zdrowiem itd.″ (T. J. Choiński, Na schyłku wieku, s. 117). Gdy taki pan siedzi na tronie, jak Neron, wówczas pali Rzym, bawi się w aktora, zabija matkę i żony, zaślubia rzezańca – gdy jest Kaligulą, pragnie, aby ludzkość miała jedną głowę, którą by ściąć można od jednego zamachu; konia swego mianuje konsulem i ustanawia mu dwór, złożony z wysokich urzędników; w Galii na wybrzeżach oceanu każe ogromnej armii stanąć w szyku bojowym i przygotować się do ataku, a potem... zbierać muszle, aby je w Rzymie poświęcić bogom jako trofea, wydarte oceanowi – gdy dekadent jest Heliogobalem, tonie w rozpuście, chodzi w odzieży niewieściej i jada pasztety z języków słowiczych lub pawich – gdy zaś jest literatem albo artystą, wybiera tematy dziwaczne lub odrażające, paradoksy podnosi do znaczenia pewników, tworzy niemożliwe neologizmy, nie chcąc się wyrażać jak ogół, i upatrując w tym dowód swej oryginalności i arystokratycznej wyższości; w ogóle tworzy dzieła bez żadnej idei przewodniej, a najczęściej bez związku, moralności i sensu. Bohater jednej z powieści Huysmans’a np. ma chroniczny ostry katar kiszkowy i około tego defektu, traktowanego wcale nie humorystycznie, kręci się fabuła, jeśli w ogóle o jakimkolwiek opowiadaniu ciągłym i konsekwentnym w utworach dekadenckich może być mowa. – Treść zaś jednej noweli Richepin’a jest następująca: Na czwartym piętrze kamienicy w Paryżu mieszkał blady młodzieniec, naturalnie dekadent. Pewnego dnia znaleziono go nieżywego, skutkiem samobójstwa, w miejscu ustępowym. Serce miał przebite wielką szpilką; obok niego leżała kartka z tymi słowami: ″Nie mogąc żyć jak Heliogobal, umieram przynajmniej tak jak on – w miejscu ustępowym″.
Jeśli zaś dekadent jest wierszopisem, a w dodatku majętnym, wówczas wydaje na welinie – najczęściej z kartą tytułową, drukowaną umyślnie niezgrabnym średniowiecznym gotykiem – dziwolągi w rodzaju Cieplarni (Serres chaudes) Maeterlinck’a, gdzie między innymi podobnymi takie np. znajdują się perły:
″Les paons nonchalants, les paons blancs ont fui,
Les paons blancs ont fui l’lennui du reveil,
Je vois les paons blancs, les paons d’aujourd’hui
Les paons en alles pedant mon sommeil,
Les paons nonchalants, les paons d’aujourd’hui
Atteindre indolents l’etangs sans soleil,
J’entendes les paons blancs, les paons de l’ennui
Atteindre indolents les temps sans sommeil″.
Przekład dosłowny:
″Pawie niedbałe, pawie białe uciekły,
Pawie białe uciekły od nudów przebudzenia,
Widzę, jak pawie białe, pawie dzisiejsze,
Pawie, które odeszły podczas snu mojego,
Pawie niedbałe, pawie dzisiejsze,
Dosięgają ociężale stawu bez słońca,
Słyszę jak pawie białe, pawie nudów,
Dosięgają ociężale czasów bez snu″.
Dekadenci poczytują ten utwór noszący tytuł L’Ennui (nuda), za arcydzieło, albowiem ciągłe powtarzanie w nim zgłosek nosowych on, an, aon, en, en, ein w połączeniu z dźwiękami miękkimi: ei, ui ma wywoływać wrażenie senności, nudy, powolnego rozkołysania. Że w tym wierszu nie ma ani za grosz sensu, to ich wcale nie zraża, owszem poczytują to Maeterlinck’owi za szczególną zaletę.
Oprócz poetów, mają dekadenci swych teoretyków wersyfikacji, swych powieściopisarzy i dramaturgów, swoich artystów pędzla, dłuta i tonów; wydają specjalne czasopisma, organizują kluby itp. Dość długo brakowało im tylko odpowiedniego filozofa, któryby ich zwyrodnieniu, ich apetytom i przewrotnym instynktom, nade wszystko zaś ich megalomanii (obłędowi wielkości) i pseudo-arystokratycznym aspiracjom nadał choćby pozory sankcji syntetycznej.
Człowieka takiego doczekali się wreszcie w osobie chorego na megalomanię i arystokratyzm uczonego Niemca. Stał się też on niebawem przedmiotem ich entuzjastycznego uwielbienia, ich bożyszczem, wyrocznią.
Filozof dekadentyzmu zowie się Fryderyk Nietzsche. O jego to filozofii ″wariacko-zbójeckiej″ (czytelnicy przekonają się, że ten epitet nie jest bynajmniej przesadny), mówić będę w artykule niniejszym...II.
Fryderyk Nietzsche urodził się 1844 r. w Roecken, gdzie ojciec jego był pastorem. Jak on sam zapewnia, zresztą gołosłownie, jak zawsze, rodzina jego ma pochodzić od arystokratycznego rodu polskiego Nieckich (Niëtzky), który wyemigrował do Prus na początku wieku XVIII, nie chcąc odstąpić od protestantyzmu. Tym mocno problematycznym pochodzeniem, którego jedynym może dowodem są zawiesiste wąsy, zdobiące ponurą twarz autora Zarathustry, tłumaczą nietzscheaniści rzekomo arystokratyczne (zobaczymy później, co ten wyraz tutaj oznacza) instynkty swojego mistrza...III.
Zarówno życiorys, jak i charakterystyka pism przekonywają, że Nietzsche jest najwyraźniej człowiekiem, dotkniętym ciężką chorobą umysłową. Wszystkie też swoje dzieła, które mu zjednały najgorętszych wielbicieli, napisał on właśnie, jak wiemy, w okresie, gdy jego obłąkanie było już faktem, żadnemu nie ulegającym wątpieniu.
Oczom zaiste wierzyć się nie chce, gdy w pismach jego czcicieli spotyka się z jednej strony uznanie tej smutnej prawdy, a z drugiej twierdzenie, że ″filozofia″, ″światopogląd″ Nietzsche’go dokona doniosłej i dodatniej reformy moralnej, że oczyści ″zatęchłą atmosferę dzisiejszej naszej kultury″...