- promocja
Wdzięczność - ebook
Wdzięczność - ebook
Jeśli chcesz częściej czuć się szczęśliwy, przeczytaj tę książkę, a przede wszystkim użyj jej.
Dostajesz do ręki narzędzie, które pomoże ci silniej odczuwać wdzięczność i bardziej doceniać to, co masz. Dzięki temu narzędziu możesz się uczyć, jak aktywnie wpływać na przeżywanie szczęścia, zamiast być biernym i tylko tęsknić do miejsca lub do stanu, w którym chciałbyś się znaleźć.
Wdzięczność pozwala podwyższyć poziom zadowolenia z życia i odkryć, co jest w nim naprawdę ważne, jest sposobem pielęgnowania związków, ułatwia uzupełnianie zapasów energii i wchodzenie w głębszy kontakt z ludźmi. Ułatwia też refleksję nad tym, co zostało ci dane, jest drogą do dokonywania bardziej świadomych wyborów.
Ta książka zawiera ćwiczenia wdzięczności na 52 tygodnie. Wykonując je, przeżyjesz cały rok wdzięczności, a uczucie szczęścia stanie się twoim wiernym towarzyszem.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8143-672-4 |
Rozmiar pliku: | 3,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Bardzo dobrze pamiętam skarbonkę stojącą w naszej szkółce niedzielnej. Wieńczyła ją figurka chłopca klęczącego z rękoma złożonymi jak do modlitwy. Za każdym razem, gdy do skarbonki wrzuciło się monetę, chłopiec kiwał głową. Jego brązowa buzia robiła na mnie wrażenie, ponieważ nigdy nie widziałam nikogo o skórze innej niż biała. Chłopiec dziękował, ja dawałam, gdyż nauczono mnie, że należy być hojnym i dzielić się z biednymi. Kiedy jednak nadchodziła moja kolej na wrzucenie monety, czułam wstyd, patrząc na tę pokorną buzię na skarbonce.
Pamiętam też, że w szkole kazano nam zjadać wszystko, co było na talerzu, powtarzając: „Zjedz jeszcze kęs, nie zapominaj, że dzieci w Afryce są biedne”, „Bądź wdzięczny, że masz co jeść”. Jedzenie rosło w ustach, a hasła mówiące o tym, że trzeba jeść, bo dzieci w innych krajach cierpią z głodu, sprawiały, że nasze serca i mózgi pracowały na zwiększonych obrotach. Teraz po latach wiem, że nie ja jedna zastanawiałam się gorączkowo, jakby tu wysłać głodnym dzieciom w Afryce jedzenie, które zostawało na moim talerzu, bo byłam całkowicie syta.
Już jako dorosła osoba zetknęłam się z tak zwanym myśleniem pozytywnym. W pewnym stopniu uległam tej idei. Należy być wdzięcznym za to, co się ma, i z uśmiechem na twarzy kolejny raz wyrzucać śmieci. Jeśli wszystko będziemy robić radośnie, naszym nastawieniem zarazimy innych, którzy będą nas naśladować bez względu na to, czy chodzi o wynoszenie śmieci, uprawianie sportu czy rzucanie palenia. Lecz ten przyklejony uśmiech mnie mierził, tęskniłam bowiem za szczerą wdzięcznością i prawdziwą motywacją.
Właśnie z powodu tych doświadczeń często miałam wrażenie, że wdzięczność jest czymś fałszywym i pogmatwanym. Dlatego też cieszę się, że przez ostatnie kilka lat mogłam pogłębić swoje umiejętności doceniania innych i przeżywania wdzięczności oraz że do pomocy miałam grupę, która przetestowała wszystkie ćwiczenia opisane w tej książce i wraz ze mną nadała nową wartość zdewaluowanym wcześniej pojęciom.
Miałam szansę udowodnić istnienie różnicy między myśleniem pozytywnym (opartym na przekonaniu, że pozytywne myśli przynoszą pozytywny skutek) a skoncentrowaniem się na własnych pragnieniach i dążeniem do ich realizacji. Okres ten był dla mnie jak podróż, podczas której mogłam gruntownie zmienić swoje nastawienie do wdzięczności i uznania. Nauczyłam się czuć prawdziwie wdzięczna za życiowe drobiazgi. Nie dzieje się tak dlatego, że chowam głowę w piasek i próbuję myśleć pozytywnie, uciekając tym samym od trudnych doświadczeń. Uczucie to pojawia się, gdy przyjmuję życie takim, jakie jest. Uważam bowiem, że nawet w trudnych momentach z wielu rzeczy można się cieszyć.
Tak oto wypowiedziały się dwie osoby z grupy próbnej, która – zanim zaczęliśmy nasze sesje – przetestowała wszystkie ćwiczenia opisane w rozdziale 3:
Słowo „wdzięczność” kojarzy mi się z pewną biernością i przytłoczeniem. Przywodzi na myśl sytuację, w której dwie strony są sobie nierówne, i strona o niższym statusie powinna być wdzięczna stronie o wyższym statusie. Ten, kto ma mniej, powinien być wdzięczny, jeśli dostaje coś od kogoś, kto ma więcej.
Długo spoglądałam na innych z poczuciem niższości. Często miałam wrażenie, że jestem niewidzialna. Słowo „wdzięczność” jest symbolem tych doświadczeń: poddawania się, dziękowania, rezygnacji z bycia kimś. Nie bądź zuchwały i o nic nie proś. Po prostu jakoś to przełknij i podziękuj.
Kiedy po pół roku praktykowania ćwiczeń związanych z wdzięcznością przeprowadziliśmy kolejną ankietę, jedna z wyżej cytowanych osób napisała tak:
Wdzięczność to miłe i ciepłe uczucie w moim wnętrzu, którym mogę obdarowywać innych bez przymusu i poczucia przytłoczenia.
W ciągu tego półrocza pojawiły się u mnie siły, dzięki którym mogłam sobie poradzić z trudną sytuacją rodzinną. Wdzięczność za to, co doceniam, rozwiązała problemy, przed którymi próbowałam uciec od lat.
To dwa z wielu otrzymanych przez mnie świadectw potwierdzających pozytywne działanie skupienia się na budowaniu na co dzień postawy pełnej wdzięczności.
Pracując nad tą książką, często miałam wrażenie, że powinnam stworzyć coś poważnego, coś, co będzie tak głębokie, by zrewidować panujące zasady, co zmieni życie wielu osób. Co – po prostu – ocali ludzkość. Jednocześnie poczucie, że właściwie nie wiem, jak można przyczynić się do naprawiania świata, sprawiało mi niesamowitą radość. Wiem jedynie, co czyni mnie szczęśliwą. Ta wiedza napełnia mnie energią w zupełnie inny sposób niż starania o zrobienie tego, co jest właściwe lub co uważam za swój obowiązek. Nie chcę zamykać oczu na świat, nie chcę być ślepa na szanse bycia szczęśliwą. Chcę widzieć jasno zarówno to, co działa bez zarzutu, jak i to, co wymaga ulepszenia.
Nie pytaj, czego potrzebuje świat. Zapytaj raczej, co przywróci cię do życia, i zrób to. Świat bowiem potrzebuje przywróconych do życia ludzi.
Howard Thurman¹Rozdział 1: Różne oblicza wdzięczności
Wdzięczność jako styl życia
Kiedy skupiam się na wdzięczności, dostrzegam coraz więcej rzeczy, za które mogę dziękować. Jest coś niemal religijnego w zdumieniu, w jakie często popadam, gdy myślę o tym, co doceniam.
Carola
Jesteśmy zwierzętami społecznymi, stworzonymi do życia we wspólnocie. Rodzimy się z umiejętnością ubogacania się nawzajem. Czyni nas to tak wrażliwymi, że musimy żyć we wzajemnej zależności z innymi i z otaczającą nas przyrodą.
W autentycznej wdzięczności tkwi niesamowita moc – odpowiednio wyrażona i przyjęta działa ona zazwyczaj jak prawdziwy zastrzyk witaminowy. Jest jak pokarm dla naszych relacji: miłosnych, z kolegami z pracy i z przyjaciółmi. Wdzięczność pokazuje nam jasno, co w życiu jest ważne, a z czego możemy zrezygnować. To przeżycie, którego – jeśli chcemy – możemy doświadczyć, a które angażuje wszystkie komórki w naszym ciele.
Cechą wdzięczności, którą uważam za niemal magiczną, jest to, że wydaje się ona narastać w miarę, jak ją wyrażamy. Nasz mózg reaguje na nią zadowoleniem, zaś widząc szczęście drugiej osoby, sami stajemy się szczęśliwsi. Prawdziwe jest powiedzenie: „Radość dzielona z innymi, to radość podwójna”.
Łatwo jest nam poczuć wdzięczność, kiedy słyszymy i przyjmujemy słowa uznania, którymi ktoś reaguje na to, co zrobiliśmy. Kiedy przepełnia nas ona, łatwiej dostrzegamy i doceniamy czyny innych. Tak oto wywołujemy pozytywną energię, która rozchodzi się jak kręgi na wodzie, tworząc kulturę opartą na uznaniu i wdzięczności, nie zaś na poczuciu obowiązku i oczekiwaniach. Budujemy w ten sposób styl życia, który można określić jako bliski naturze, wydajny, samowystarczalny, przyjazny środowisku, odnawialny i pełen miłości.
Współczesne badania nad szczęściem wykazują, że jesteśmy bardziej zadowoleni z życia, jeśli wypracujemy nastawienie charakteryzujące się właśnie wdzięcznością. Nie jest zaskoczeniem, że ci, którzy doświadczają najwięcej wdzięczności, są najradośniejsi, mają najwięcej energii i najmocniej wierzą w możliwość budowania lepszego świata – zarówno na mniejszą, jak i na większą skalę. Ludzie od zawsze wiedzieli, że wdzięczność jest kluczem do większego szczęścia.
Badania dowodzą również, że im więcej wdzięczności okazujemy, tym mniej jesteśmy podatni na depresję, neurozy, niepokój, poczucie osamotnienia, zazdrość. Niektórzy twierdzą nawet, że wytażanie jej wzmacnia ich system odpornościowy, że dzięki temu czują się zdrowsi. Istnieją jednak badania, których wyniki są zgoła przeciwne.
Ci, którzy są wdzięczni za to, co mają, skupiają się właśnie na tym, a nie na sposobach „kupowania szczęścia”. Są zatem mniej pochłonięci chęcią posiadania i rzadziej wykazują tendencję do nadmiernej konsumpcji wszelkich dóbr.
Chociaż przeprowadzono już wiele badań nad reakcjami wywoływanymi przez wdzięczność, wciąż nie możemy być pewni, czy ludzie doznający tego uczucia rzeczywiście przyciągają pomyślne dla nich okoliczności, czy też po prostu bardziej doceniają to, co dzieje się w ich życiu. Wiemy natomiast, że wdzięczne osoby czują się szczęśliwsze, osoby szczęśliwe zaś czują większą wdzięczność.
Refleksja
Jakie odczucia i skojarzenia budzi w tobie słowo „wdzięczność”?Wdzięczność jako naturalna konsekwencja
Wdzięczność jest naturalną konsekwencją uświadomienia sobie, że otrzymaliśmy to, czego potrzebujemy, pod warunkiem że nie rozproszymy się i nie zaczniemy nadmiernie tego roztrząsać. Większość z nas bowiem nawykowo przyjmuje sposób myślenia blokujący strumień naturalnej wdzięczności. Możemy na przykład sądzić, że coś nam się należy, że to całkiem oczywiste, iż coś otrzymaliśmy, lub że obowiązkiem innych jest robienie tego dla nas.
Z drugiej strony możemy wzbraniać się przed tym, co otrzymujemy, przekonani, że na to nie zasłużyliśmy bądź że nie jesteśmy tego warci.
Uczucie wdzięczności może się nie pojawić, jeśli dopadną nas podejrzenia co do szczerości intencji osób, które coś nam ofiarowują.
Nawet jeśli poczujemy przepełniającą nas wdzięczność, wyzwaniem może być wyrażenie jej słowami. Może to okazać się trudne, ponieważ myślimy, że inni nie chcą słuchać tego, co mamy im do powiedzenia. W przeszłości, gdy mówiliśmy im, że coś doceniamy, zazwyczaj wydawali się zakłopotani. Rumienili się lub mówili coś w stylu: „Ach, to naprawdę nic takiego”, „Nie ma sprawy, przecież cię kocham”, „To mój obowiązek, jestem przecież twoją matką / twoim ojcem / twoim szefem / twoim przyjacielem”, „Zasługujesz na to”. Słowa uznania więzną nam zatem w gardle, czujemy się skrępowani, czerwienimy się, kiedy ktoś nie chce ich przyjąć. Następnym razem, gdy czujemy wdzięczność, milczymy. Kolejnym wyzwaniem może być to, że pragnąc być doceniani, nie znajdujemy radości w docenianiu innych.
Oczywiste jest, że kontakt między ludźmi może zakłócić niezadowolenie, którego nie wyrażamy, a któremu pozwalamy tlić się wewnątrz. Niewielu z nas jednak wie, że nieujawnione uznanie także może stanowić przeszkodę we wzajemnych relacjach. Wdzięczność tkwi pod powierzchnią, pragnąc wydostać się na zewnątrz jak piękna płomienna lawa pulsująca w wulkanie.
Na przykład mój przyjaciel na wszelkie możliwe sposoby okazywał uznanie naszej wspólnej znajomej. Ją natomiast zainspirowały jego metody radzenia sobie z problemami i jego umiejętność komunikowania się. Gdyby go opisywała, powiedziałaby, że jest kreatywny, fantastyczny, odważny. Ale miała wrażenie, że nie może niczego mu zaoferować, dlatego utrzymywała dystans. Po latach jej niewyrażone uznanie zbudowało między nimi mur.
Kiedy ta znajoma poświęciła czas na odnalezienie w swoim życiu wdzięczności, poznała potrzeby stojące za pozytywnymi osądami. Dzięki temu uświadomiła sobie, jak bardzo pragnie, by on zrozumiał, ile nadziei i inspiracji wniósł w jej życie. Gdy ubrała w słowa to, jak bardzo i dlaczego go docenia, mój przyjaciel poczuł ulgę. Był poruszony. Powiedział, że wcześniej widział jej zdystansowanie, które według niego oznaczało brak sympatii. Najpierw ją to zaskoczyło, potem zrozumiała, że on po prostu nie mógł wiedzieć, jakim uznaniem go darzyła, bo nigdy mu tego nie powiedziała. Dzięki temu wydał się jej bardziej ludzki, zwyczajny i w ten oto sposób nabrała pewności, że to przy jego boku chce spędzić resztę życia.
Refleksja
Co jest przeszkodą, która nie pozwala ci odczuwać więcej wdzięczności?Jak się rozwija wdzięczność
Żałuję każdej straconej okazji do świętowania!
Gdy szczere łzy ponownie trafiają do mojego serca, znów mogę świętować.
Teraz serce znów może być przepełnione wdzięcznością i może przyjmować dar, jakim jest to życie.
Ellen
Ponieważ jesteśmy stworzeniami społecznymi, nasze potrzeby łatwiej jest nam zaspokajać wspólnie z innymi. Dzieje się tak dlatego, że nasz mózg reaguje zadowoleniem, gdy widzimy szczęście drugiej osoby. Szczęście i zadowolenie są zaraźliwe, kiedy zatem mamy swój udział w czyjejś radości, sami też się cieszymy².
Jeśli chcemy, by w naszym życiu było więcej wdzięczności, musimy wiedzieć, jak się do niej zbliżyć, ale też jak poradzić sobie z tym, co powstrzymuje jej rozwój. We wdzięczności chodzi przecież o wiele więcej niż o wypowiedzenie słowa „dziękuję”. Oznacza ona również otwartość i zainteresowanie życiem. Bycie otwartym i ciekawym pozwala zwalczać zazdrość, chciwość, bierność, wrogość i zawiść. Do pewnego stopnia wypełnia nas też akceptacją, choć nie taką, która sprawia, że się poddajemy.
Kiedy zrozumiemy, że mamy pełną swobodę w wyborze swojego nastawienia, i dostrzeżemy tę niesamowitą możliwość wzbogacania życia swojego i innych, łatwiej będzie nam doświadczać wdzięczności. W moim rozumieniu musi ona wynikać z wolnej woli. Wymuszona wdzięczność nie jest wdzięcznością. Automatyczne „dziękuję”, którego wypowiadania wiele dzieci musi nauczyć się bardzo wcześnie, nie jest wyrazem wdzięczności. Prawdziwe uznanie – bez względu na to, jak wyrażane – jest antidotum na niską samoocenę i zagubienie emocjonalne. Ktoś kiedyś powiedział: „Wdzięczność jest pamięcią serca”. Istotnie odzwierciedla ona zarówno przeszłość, jak i teraźniejszość. Docenianie tego, czego doświadczamy obecnie, i do strzeganie czynników, dzięki którym mogło nas to spotkać, daje nam sercu szansę na przeżycie zaskoczenia. Gdy zauważymy, jak sprawy z przeszłości wpływają na teraźniejszość, umocni się nasze poczucie sensu i znaczenia.
Ludzie tacy jak Viktor Frankl i Etty Hillesum pokazali, że wdzięczności i poczucia sensu możemy doświadczać nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Byli oni Żydami prześladowanymi przez reżim nazistowski, ale mimo okoliczności potrafili odnaleźć sens życia. Etty Hillesum opisała swoją miłość do jednego z więźniów oraz swoje spotkanie z nim. Trzymając się za ręce, podziwiali wtedy zachód słońca zza drutów kolczastych Westerbrok³.
Żona i dzieci Viktora Frankla zginęły w obozie koncentracyjnym. Jemu jednak udało się odnaleźć sens życia i przetrwać. W swojej książce Człowiek w poszukiwaniu sensu: Głos nadziei z otchłani Holokaustu opisuje on więźniów, którym udało się doświadczyć tego właśnie sensu na różne sposoby. Dzięki temu przeżyli w ciężkich warunkach. Jego postawa – niezłomna nawet w obliczu śmierci – budzi we mnie poczucie wdzięczności za moje bezproblemowe życie⁴.
Jeśli nie możecie się doczekać, by rozwinąć waszą wdzięczność, i chcecie podjąć się tego zadania już teraz, możecie to zrobić na wiele sposobów. Po pierwsze, możecie poprosić kogoś o okazanie wam uznania, które postaracie się prawidłowo przyjąć. Po drugie, możecie sami wyrazić komuś swoje uznanie. Po trzecie, możecie rozejrzeć się wokół, próbując zauważyć to, za co jesteście wdzięczni, a następnie rozpocząć regularne prowadzenie dziennika, w którym będziecie zapisywać swoje doznania. Po czwarte, możecie iść na spacer, w trakcie którego będziecie podziwiać to, co widzicie, lub po prostu możecie stanąć i przyjrzeć się całemu bogactwu świata wokół was. Po piąte, możecie zadzwonić do starego znajomego i podziękować mu za przysługę sprzed lat. Może waszą wdzięczność wywoła spojrzenie w oczy dziecka lub śmiech osoby, którą kochacie?
Mudita to słowo z sanskrytu oznaczające „radość”, w szczególności tę wywołaną szczęściem i powodzeniem innych⁵. Pomyślcie tylko, że powodem do radości mogą być sukcesy nie tylko nasze, ale również innych ludzi. Dzięki temu o wiele częściej będziecie ją odczuwać.
Szczęście jest w zasięgu każdego z nas, a dostrzeżenie tego, za co jesteśmy wdzięczni, to prowadząca do niego droga – prosta i dostępna dla wszystkich. Program, który przedstawię w kolejnych rozdziałach, pokaże, jak w ciągu roku rozwinąć muskulaturę wdzięczności. Warto zacząć już teraz, kładąc rękę na sercu.
Wczujcie się w jego rytm, weźcie głęboki wdech i powoli powiedzcie: „Dziękuję!”. Pomyślcie o wszystkim, za co możecie być wdzięczni, i zapytajcie sami siebie:
Czy to miłe i ciepłe uczucie? Czy też macie może wrażenie, że serce nie wytrzyma zaraz pęknie? Być może przypominacie sobie to, za co możecie być wdzięczni, a co często pomijacie ze względu na pośpiech?
A może odczuwacie ból i pojawiają się łzy z powodu bolesnej dla was sprawy, których nigdy nie wypłakaliście?
Bez względu na to, jakie macie wrażenie, pozwólcie sercu żyć i czuć – to właśnie w nim mieszka wdzięczność.
Jeden z moich ulubionych cytatów brzmi: „Bez względu na wszystko wolę być otwarty!”. Może nie zawsze, ale na pewno czasami słowa te pomagają mi z chęcią przyjmować wzruszenie wywołane tym, co się dzieje, oraz podziwiać drogi, którymi prowadzi mnie życie.
Jednym ze sposobów pomagających rozwijać w sobie wdzięczność jest wykonanie ćwiczenia przewidzianego na pierwszy tydzień (str. 114) oraz prowadzenie dziennika poświęconego wdzięczności.Układanka wdzięczności
Nie przejmujcie się, jeśli nie zostaną spełnione wszystkie warunki po temu, byście mogli świętować.
Naprawdę dacie radę świętować, jeśli będziecie się martwić, czy wszystkie warunki zostały spełnione czy nie? W ten sposób nigdy nie będziecie świętować i umrzecie jako żebracy.
Czemu zatem nie zaczniecie teraz?
Czego wam brak?
Z moich doświadczeń wynika, że:
Jeśli możecie zacząć teraz, niebawem wybuchnie z was energia.
Im więcej będziecie tańczyć,
Tym więcej będziecie jej mieć
I tym łatwiej będzie wam świętować.
Osho
Nie istnieją właściwie żadne zewnętrzne przesłanki, które same z siebie mogłyby napawać nas radością i skłaniać do celebrowania chwili. To, czy poczujemy wdzięczność, czy nie, zależy od tego, na czym postanowimy się skupić. Jeśli uświadomimy sobie, że w kwestii nastawienia do tego, co się wokół nas dzieje, mamy wolny wybór, możemy jej doświadczyć. Wolność ta pozwala nam zaakceptować istniejący stan rzeczy i podziwiać go; daje nam też siłę i chęć zajęcia się tym, co należy zmienić. Ludzie najlepiej czują się wtedy, gdy z wolnej woli mogą obdarowywać siebie i innych. Robienie czegokolwiek z poczucia obowiązku pozbawia ich natomiast zadowolenia, sprawia, że nie czują wdzięczności. Przeświadczenie danej osoby, że powinna być za coś wdzięczna, może stanowić poważną przeszkodę na drodze do osiągnięcia tego naturalnego stanu.
Jeśli robi się coś, by otrzymać nagrodę lub by uniknąć kary, trudno poczuć się prawdziwie wdzięcznym.
Jeśli robi się coś z chęcią i z radością, łatwiej doznać wdzięczności – zarówno tej dotyczącej wyniku danego działania, jak i przebiegu jego wykonania. Wierzę głęboko, że należy podążać drogą radości. Wielokrotnie pomagały mi w tym słowa Lynn McMullan⁶:
Radość to sposób Boga na to, byś zrozumiał, że jesteś na właściwej drodze.
Niektóre z moich spostrzeżeń dotyczących natury ludzkiej brzmią następująco: „Obdarowywanie innych daje nam poczucie sensu”, „Chcemy mieć swój wkład w funkcjonowanie swojego otoczenia”, „Szczęście innych napawa nas radością”. Czasem trudno uwierzyć, że tak faktycznie jest, nie chcę jednak przedstawiać tych twierdzeń jako prawd absolutnych. Wolałabym raczej, byśmy od czasu do czasu spróbowali o nich pamiętać i świadomie zdecydowali, jak chcemy odnosić się do innych.
Nie wierzę w modlitwy, które nie mają przełożenia na działanie. Nie wierzę w łzy, które nie mają przełożenia na działanie. Ale nie wierzę też w działania, które nie wynikają z modlitw i łez.
Marshall Rosenberg ⁷
Kiedy zrealizujemy postawione sobie cele, czujemy się dumni i wdzięczni. Jeśli chcemy osiągnąć szczęście w życiu, ważne jest, byśmy skupiali się na tym, czego chcemy, nie zaś na tym, czego nie chcemy. Wówczas łatwiej będzie nam znaleźć siłę i zrozumieć swoje działanie. Nie tylko jako konsultantka, ale też jako zwykły człowiek, często zadawałam pytanie: „Czego chcesz?”. W odpowiedzi wielokrotnie słyszałam: „Nie wiem”.
By móc odszukać własne pragnienia, musimy mieć wgląd w swoje życie wewnętrzne – musimy zauważać swoje uczucia i potrzeby. Jeśli wiemy, czego chcemy, trudniej jest nas zmusić do tego, czego nie chcemy, dlatego czasem sprawiamy wrażenie osób trudnych. Z tego powodu trwanie przy swoich pragnieniach może być wyzwaniem. Relacje z innymi są przecież dla nas bardzo ważne. Dlatego właśnie musimy wyćwiczyć osiąganie stanu równowagi, w którym obstajemy przy tym, czego chcemy, i jednocześnie dostrzegamy, jaki wkład możemy wnieść w życie swojego otoczenia.
Myślę, że poniższa historia o Pepe i Cezarze, zaczerpnięta z książki W głębi kontinuum Jean Liedloff, jest świetnym przykładem tego, jakie zadowolenie sprawia nam poczucie przynależności do otoczenia. Cezar urodził się w tej samej wiosce co Pepe, ale adoptowała go wenezuelska para, z którą długo mieszkał w mieście. Chodził do wenezuelskiej szkoły, uczył się czytać i pisać, wychowano go na Wenezuelczyka.
Cezar został jako małe dziecko adoptowany przez Wenezuelczyków i zamieszkał wraz z nimi w pewnym miasteczku. Posłali go do szkoły, nauczył się czytać i pisać, został wychowany jak Wenezuelczyk. Już jako dorosły przyjechał w okolice górnego biegu Caroní, żeby wzorem wielu innych mężczyzn z miast regionu Guayana spróbować szczęścia przy poszukiwaniu diamentów. Kiedy pracował z grupą Wenezuelczyków, został rozpoznany przez Mundo, wodza Tauripanów z Guayparu.
– Czy to nie ciebie zabrali, żebyś mieszkał u José Grande? – zapytał Mundo.
– José Grande mnie wychował – odparł zgodnie z prawdą Cezar.
– A więc wróciłeś do swoich. Jesteś jednym z Tauripanów – stwierdził Mundo.
Cezar, przemyślawszy sprawę, doszedł do wniosku, że lepiej będzie mu się żyło jako Indianinowi, a nie jako Wenezuelczykowi. Przeniósł się do Arepuchi, gdzie mieszkał Pepe.
Przez pięć lata Cezar żył razem z rodziną Pepe. Ożenił się ze śliczną Tauripanką i urodziła im się córeczka. Ponieważ nie lubił pracować, razem ze swoją rodziną żywił się plonami z plantacji Pepe. Był zachwycony, ponieważ Pepe nie oczekiwał od niego, że wykarczuje swój ogródek, ani nie wymagał pomocy w pracy na polu. Pepe lubił pracować, a Cezar nie, więc taka sytuacja wszystkim odpowiadała.
Żona Cezara chętnie pracowała wraz z innymi kobietami i dziewczętami przy zbiorze manioku i przygotowywaniu jedzenia. Cezar natomiast uznawał tylko polowanie na tapiry albo na inną zwierzynę. Po kilku latach zrodziło się w nim zamiłowanie do rybołówstwa. Złowione przezeń ryby wzbogacały więc zdobycze Pepe i jego obu synów, którzy także lubili łowić ryby i zaopatrywali rodzinę Cezara równie hojnie, jak swoją własną.
Tuż przed naszym przybyciem Cezar postanowił wykarczować kawałek lasu i założyć własny ogródek. Pepe pomagał mu przy wszystkich czynnościach, począwszy od wybrania odpowiedniego miejsca do wyrębu i palenia drzew. Pepe podobało się to tym bardziej, że cały czas rozmawiał i żartował z przyjacielem.
Po pięciu latach nabierania pewności Cezar poczuł wreszcie, że nikt go do niczego nie zmusza. Tak jak Pepe i każdy inny Indianin mógł się swobodnie cieszyć pracą.
– Wszyscy w Arepuchi byli zadowoleni – powiedział nam Pepe – ponieważ Cezar zaczął już być marudny i ciężki do zniesienia. Chciał mieć własny ogródek – śmiał się Pepe – ale sam o tym nie wiedział!
Pepe bawił fakt, że ktoś może nie wiedzieć, iż chce pracować ⁸.
Ludzie chcą czuć się częścią otoczenia i wzbogacać je, pod warunkiem że nie są do tego zmuszani. Naturalne jest, że chcemy tworzyć i robić coś dla innych, jeśli to daje nam poczucie sensu. Gdy mamy jakieś swoje otoczenie, a do tego jesteśmy wolni, pojawia się w nas niesamowita siła do działania.
Kiedy pogodziłam się z myślą, że nie ma czegoś takiego, jak zachowanie całkowicie altruistyczne, poczułam ogromną ulgę. Kolejny kamień spadł mi z serca, kiedy zrozumiałam, że mylimy ideę myślenia pozytywnego z pragnieniem, by wszystko się układało. Według mnie jeśli wychodzimy z założenia, że wszyscy ludzie są dobrzy, godzimy się z rzeczywistością i przyczyniamy się do eskalacji przemocy w takim samym stopniu, jak wtedy, gdy postrzegamy wszystkich lub choćby tylko niektórych jako złych. Staram się kierować zasadą mówiącą, że ludzie chcą być dobrzy. Ponieważ zaś zależą od otoczenia, w którym funkcjonują, chcą sobie nawzajem pomagać.
W swojej książce Samouleczalny człowiek Susanna Edhin⁹ opowiada historyjkę o trzech kamieniarzach. Wszyscy trzej zajmowali się dokładnie tym samym, jednak gdy zapytano ich, co robią, odpowiedzi były różne:
– Chyba widać, że rozłupuję kamienie – odpowiedział pierwszy z nich z irytacją.
– Zarabiam na chleb dla siebie i swojej rodziny – odparł drugi.
– Buduję wspaniałą katedrę! – powiedział trzeci.
Wyznaczenie sobie konkretnych celów, które pomogą nam poczuć, że jesteśmy częścią otoczenia, to sposób na podwyższenie naszego stopnia zadowolenia. A realizowanie tych celów, szczególnie trudniejszych, sprawia, że czujemy się dumni z własnych możliwości. Jeśli nie ulegniemy pokusie i nie zinterpretujemy swoich osiągnięć jako dowodu sprytu lub też wyższości nad innymi, możemy poczuć uznanie dla siebie samych. Dzięki temu pojawi się także prawdziwa wdzięczność za zesłane nam okoliczności, dzięki którym osiągnięcie celów stało się możliwe.
Kiedy wiemy, co chcemy osiągnąć, i postępujemy w zgodzie ze swoimi wartościami, nawet najnudniejsze zajęcie nabiera sensu. Ja na przykład postanowiłam kupować – gdy jest to możliwe – produkty z upraw ekologicznych. Zazwyczaj zakupy są dla mnie niebywale nużące, kiedy jednak w sklepie dokonuję świadomego wyboru, często przepełnia mnie wdzięczność. Fakt, że teraz godzę się na stanie w długiej kolejce (a to dzięki osobie z mojej grupy, w której zajmujemy się uznaniem) i poświęcam się cichej refleksji nad tym, co dziś otrzymałam, również sprawia, że zakupy spożywcze stają się przyjemniejsze.
Wiele razy trudno było mi określić moje dalekosiężne cele, uważałam to za problem. Stały się one wyraźniejsze, odkąd wpadłam na pomysł dziękowania za wszystko, co napawa mnie prawdziwą wdzięcznością: za zdrowie, bliskie mi i ważne dla mnie osoby, możliwość napisania kilku książek i tak dalej.Żałować tego, co się zdarzyło, ale akceptować to
Wkładamy we wszystko tak dużo serca, że gotowi jesteśmy je sobie złamać.
Brené Brown¹⁰
Kiedy byłam dzieckiem, bardzo lubiłam śpiewać. Pamiętam jednak, że tekst żwawej piosenki „Zetrzyj z buzi tę kwaśną minę” z trudem przechodził mi przez gardło. Słowa o tym, że buzię ma się do śmiania i śpiewania, nie były żadnym pocieszeniem, wręcz mnie dusiły i wypowiadanie ich wymagało wysiłku. Wkroczyła wtedy do Szwecji idea pozytywnego myślenia. Słyszałam, że bycie radosną i pozytywnie nastawioną do rzeczywistości to powinność, więc jako nastolatka korzystałam z każdej szansy, by się zbuntować przeciwko takiej postawie. Kiedy przed rokiem przeczytałam książkę Barbary Ehrenreich Bright-sided, How the Relentless Promotion of Positive Thinking Has Undermined America, zrozumiałam, jakim przymusem kulturowym jest bycie pozytywnym.
Ehrenreich opisuje w swojej książce sytuację, kiedy to opowiedziała przyjaciółce, że zachorowała na raka piersi. Ta, zamiast wyrazić zaniepokojenie lub troskę, krzyknęła radośnie: „Jakiż to dar! Jaka możliwość! Teraz możesz w pełni zrozumieć, co jest naprawdę ważne w twoim życiu!”.
Rozumiem złość, z jaką Ehrenreich zareagowała na takie słowa. Z gniewem patrzę na to, jak pozytywne myślenie jest wykorzystywane do odrzucania bólu i żalu, których przecież w życiu wiele razy doświadczamy. Złoszczę się na to, że posługujemy się „pozytywnym nastawieniem”, by odwracać wzrok od tego, co faktycznie w danej chwili dzieje się na naszych oczach.
To magiczne wyobrażenie o tym, że można osiągnąć wszystko, czego się chce, byle tylko przyjąć odpowiednią postawę i myśleć pozytywnie, może wzbudzić niepokój i strach. W myśleniu zarówno pozytywnym, jak i negatywnym dostrzegam pewną iluzję. Wierzymy bowiem, że za pomocą swoich myśli możemy zrozumieć i wyjaśnić świat. Według mnie cała rzecz polega nie na tym, żeby próbować znaleźć sposób kierowania życiem, a raczej na tym, żeby zrozumieć, jak możemy przez nie przejść i czerpać z tego przyjemność.
Wiele razy próbowałam łagodzić nieprzyjemne sytuacje, przyjmując postawę „wszystko się jakoś ułoży”. Prowadziło to często do zaostrzenia konfliktów, odbijało się na najważniejszych relacjach oraz spychało na bok rzeczy naprawdę ważne. Niepotrzebnego cierpienia przysparzało mi też to, że niepokoiłam się tym, jak źle sprawy wyglądają, zamiast pomyśleć o tym, jakie one są.
Jedna z moich przyjaciółek napisała o głębokiej wdzięczności, która może się narodzić, kiedy damy sobie czas na wypracowanie prawdziwie szczerej postawy wobec tego, co wewnątrz nas zachodzi, i pozwolimy sobie odczuwać na przykład żal, zamiast udawać, że nic się nie stało.
Odkąd pamiętam, tkwiło we mnie poczucie winy za to, że mam dostęp do czystej wody. Odkręcenie kranu było źródłem poczucia winy i bezsilności w chwili, gdy właściwie „powinnam być wdzięczna”. Ale przed kilkoma laty postanowiłam, że zamiast starać się odczuwać wdzięczność, pogodzę się z bólem wynikającym ze stanu rzeczy na świecie. Wewnętrznie utożsamiałam się z tymi wszystkimi ludźmi i zwierzętami, którzy nie mają dostępu do wody, i płakałam przez wiele dni. Ryczałam w łazience i nad kranem! Aż wszystko się odmieniło. Teraz, kiedy odkręcam kran, wypływającą z niego wodę odbieram jak mały cud. Czuję się wdzięczna tym tysiącom ludzi, którzy przyczynili się i przyczyniają do tego, że mam czystą wodę. Czuję się wdzięczna za to, że nadal zależy mi, by wszyscy inni ją mieli.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. http://en.wikipedia.org/wiki/Howard_Thurman, (data dostępu: 10 stycznia 2011). Don’t ask what the world needs. Ask what makes you come alive, and go do it. Because what the world needs is people who have come alive.
2. J. Bauer, Varför jag känner som du känner, Natur & Kultur, 2007.
3. A. Goldman, Kochanki Boga: kobiety pełne pasji w ogarniętym grozą świecie, Natur & Kultur, 2005.
4. V. Frankl, Człowiek w poszukiwaniu sensu: Głos nadziei z otchłani Holokaustu. Czarna Owca, 2009.
5. http://en.wikipedia.org/wiki/Mudita.
6. Joy is God´s way of letting you know you are on the right path.
7. I do not trust prayers that do not end in action. I do not trust tears that do not end in action. But I do not trust actions that do not come from prayers and tears.
8. J. Liedloff, W głębi kontinuum, Warszawa 2010.
9. S. Edhin, Den självläkande människa, Bokförlaget Forum, 2004.
10. We become whole-hearted to the degree that we are willing to be broken-hearted; B. Brown, The Gifts of Imperfection: Let Go of Who You Think You’re Supposed to Be and Embrace Who You are, Minnesota 2010.