- nowość
-
W empik go
Wieczność chwilą utkana - ebook
Wieczność chwilą utkana - ebook
To opowieść o poszukiwaniu sensu, celu i istoty istnienia. Bohaterka, wrażliwa i uważna obserwatorka życia, podczas porannej medytacji obejmuje myślą całe istnienie. Wnikliwe refleksje i wewnętrzna podróż prowadzą ją ku odkryciom, które stają się fundamentem tej książki – zapisem pytań i prawd skrywanych w ciszy umysłu.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788397479012 |
Rozmiar pliku: | 808 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wiosna
Interrogative
Rozjaśnić ciemność
Samotność bez samotności
Neonowa brzoza
Sen odpowiedzi
Lato
Rozkładam skrzydła w świątyni życia
Życie jest prezentem
Już się nie boję
Droga do szczęścia
Mrok zapomnienia
Miejsce, z którego patrzysz, tworzy to, co widzisz
Jesień
Święta przestrzeń w naturze
Punkt widzenia
Ego
Ja jestem
Idealna niedoskonałość
Pstrokaty tłum cudzych myśli
Zima
Ogrzać świat
Zbuntowane dziecko
Ciepło wśród lodu
Splątani jak nici w gobelinie
Wszyscy jesteśmy w podróży
Harmonia wibracji
Energetyczne połówki
Książka
Nić świadomościINTERROGATIVE
– Piękny dzień! – pomyślała, przeciągając się.
Pamiętała, aby każdego ranka zaraz po przebudzeniu rozciągnąć mięśnie, ścięgna i więzadła. Dokładnie tak, jak robiły to budzące się obok niej zwierzęta. Było to ważne nie tyle ze względów zdrowotnych, aby zachować sprawność fizyczną, nadwątloną niewątpliwie wiekiem, nad tym pracowała intensywnie każdego dnia. Istotniejszy był aspekt zjednoczenia ze światem natury, aby świadomie rozpocząć dzień z nową energią wdzięczności za wspaniałości minionych i nadchodzących zdarzeń.
Ta krótka chwila medytacji czy choćby refleksji na temat swojego stanu świadomości i istnienia w ogóle była dla niej subtelnym, lecz znaczącym rytuałem – ucztą dla zmysłów. Kiedy przez otwarte okno wpadały nieśmiało pierwsze radosne nuty ptasiego śpiewu i dźwięki budzącego się dnia, powoli podnosiła ręce, prostując jednocześnie nogi. Czuła się wtedy kompletna i wdzięczna za każdą część swojego ciała. Następnie brała głęboki oddech, by wraz z nim poczuć kolejną falę wdzięczności. Delektowała się rześkim powietrzem wypełniającym płuca. Od czasu zdarzenia na pływalni, kiedy omal nie utonęła, oddychanie miało dla niej smak szczególnie słodki.
Duże znaczenie w jej poukładanym świecie miała obecność zwierząt, którą bardzo sobie ceniła. Dotyk kociego futra czy odsłoniętego w zaufaniu psiego brzucha dawały sporą dawkę pozytywnej energii, jeszcze zanim stopą dotknęła podłogi. Wierzyła, że wibracje kociego mruczenia posiadają właściwości lecznicze, przyspieszające zrastanie się kości czy regresję stanów zapalnych. Jednak świadomość ich obecności jeszcze przed otwarciem oczu to subtelna i bardzo osobista przyjemność. Kochała je całym sercem i rozumiała w sposób, który wykraczał poza słowa, jakby istniała między nimi cicha, naturalna więź oparta na instynkcie i wzajemnym zaufaniu. Uważała też, że zwierzęta zapewniają poczucie bezpieczeństwa, tworząc ciepłą i kochającą atmosferę, a ich obecność wzmacnia emocjonalnie w wielu aspektach. Te wiejskie, typu pies i kot, są wręcz niezbędnymi towarzyszami codziennego życia. Jednak zwierzęta mają jeszcze inną ważną, według niej, zaletę – widzą i czują więcej. Tak jak ona.
Tego ranka jak zwykle pies spał na posłaniu obok jej łóżka, czekając, aż się podniesie, aby przywitać ją mokrymi pocałunkami. Zwykle wstawał razem z nią i witał się z nieposkromioną radością, jakby rozłąka podczas snu była dla niego nie do zniesienia. Dziś również uniósł wesoło głowę, ale widząc, że jego pani nie zamierza jeszcze wstawać, ziewnął przeciągle i wtulił się z powrotem w miękkie posłanie.
Nie było już przy niej kota. Bywało, że w pogodny dzień wstawał przed świtem, nic szczególnego. A jednak instynktownie poczuła, że tego dnia wydarzy się coś niesamowitego. Do tego miała szósty zmysł od najmłodszych lat.
Pamięta jak dziś zdarzenie, kiedy po raz pierwszy świadomie potraktowała ten przekaz, jakby wiadomość od kogoś niewidzialnego. Miała wtedy może osiem lat, a rodzice jak zwykle pracowali w polu, zostawiając ją samą w domu. Było to dla niej czymś naturalnym – od małego nauczyła się samodzielności i ciszy, która towarzyszyła samotnym godzinom.
Siedziała przy stole w kuchni, bawiąc się patyczkami i wyobrażając sobie, że buduje z nich dom dla kur. Wszystko wydawało się zwyczajne, aż nagle przeszył ją dziwny dreszcz. Zatrzymała się w pół ruchu i spojrzała w stronę drzwi wejściowych. Poczuła, że musi je zamknąć.
Nie wiedziała dlaczego – przecież na wsi drzwi rzadko się zamykało, a klucz zazwyczaj wisiał gdzieś na gwoździu przy framudze. Mimo to wstała, podeszła do drzwi, zamknęła je na zasuwę i przekręciła klucz w zamku. Serce biło jej mocniej, jakby podświadomie czuła, że to ważne.
Kilka minut później usłyszała ciężkie kroki na podwórku. Brzmiały nieco nierówno, jakby ich właściciel kulał lub celowo stąpał ostrożnie, badając teren. To nie były kroki, które znała. Zamrugała, wstrzymując oddech. Przez szparę w oknie zobaczyła cień, który poruszył się w stronę drzwi. Klamka gwałtownie się opuściła, raz, drugi, trzeci, jakby ktoś usiłował wejść.
Skulona w kącie izby, nasłuchiwała, a jej serce dudniło tak głośno, że miała wrażenie, iż zaraz usłyszy je cały świat. Nie krzyczała, nie płakała – tylko patrzyła na drzwi, czekając, aż wszystko ucichnie. Po chwili kroki oddaliły się, a podwórko znowu zamilkło.
Nigdy nie dowiedziała się, kim był ów przybysz i co miał w zamiarze. Ale dobrze wiedziała jedno – tamtego dnia uratował ją dziwny impuls, przeczucie, które kazało jej przekręcić klucz w zamku. To była jedna z tych chwil, które wspominała przez długie lata, zastanawiając się, skąd brała się ta niewytłumaczalna pewność.
Teraz, w tej spokojnej chwili poranka, gdy świat dopiero zaczynał nabierać kolorów, postanowiła nie wstawać tak wcześnie. Uchyliła tylko okno, wpuszczając do pokoju powiew rześkiego, wiosennego powietrza, które muskało jej skórę jak subtelne przypomnienie, że nowy dzień właśnie się budzi. Po czym wróciła do w łóżka i otulając się szczelnie miękką kołdrą, jakby ten drobny gest był barierą przed zewnętrznym światem, powoli zamknęła oczy.
W tej samej chwili, pod powiekami, wyłonił się nagle ogromny znak zapytania, jakby wyrwany z chaosu jej myśli. Przez moment był jak trójwymiarowy hologram, który mogłaby opisać pod kątem rozmiaru, barwy, jasności i kształtu. Nie było żadnego ostrzeżenia, żadnego zwiastuna. Po prostu był – jasny, intensywny, pulsujący dziwnym, wewnętrznym światłem. Wdarł się w jej spokój, jakby chciał coś powiedzieć, jakby był odpowiedzią, zanim padło pytanie.
Ale wraz symbolem niewiedzy pojawiło się całe mnóstwo pytań, co do jego projekcji. O co chodzi? Po co? Dlaczego teraz? Czy to wytwór wyobraźni, czy informacja z pola energetycznego?
Tym razem odsuwając lekko pościel, zamiast skupić się na przyjemności dotyku bawełnianej materii, co praktykowała każdego niemal ranka, pomyślała o tych wszystkich niewiadomych, którym ludzkość stawia czoła każdego dnia. O tych, na które znajduje odpowiedzi lub nadal szuka, a także o tych, które pozostaną przed nią ukryte na zawsze.
Nauczona doświadczeniem, poszła za tą myślą…ROZJAŚNIĆ CIEMNOŚĆ
– Pytanie to klucz do nieznanego – pomyślała, wpatrując się w nieskończoność, która zdawała się migotać gdzieś na granicy wyobraźni.
Uwielbiała takie łamigłówki. Każde pytanie, każda myśl, która wykraczała poza ramy zwykłego rozumienia, przypominały jej o skomplikowanej melodii, którą można zagrać tylko wtedy, gdy ma się odwagę dotknąć nieznanego. Traktowała je jak mentalne treningi – podróże w głąb siebie, które jednocześnie otwierały portale do zupełnie nowych światów. Bo odkrywanie nieznanego było jak rozpalanie iskry w ciemnym lesie: światło rozszerzało świadomość i uruchamiało lawinę następstw, wpływając nie tylko na pytającego, ale na całą tkankę Wszechświata. Była o tym przekonana – czuła to w najgłębszych zakamarkach duszy.
Fizyka kwantowa – ta dziedzina, która wydawała się łączyć magię z nauką – uczyła, że świadomość może być jednocześnie falą i cząstką, zależnie od tego, jak na nią spojrzeć. Podobnie jest z pytaniami. Każde z nich wywołuje falę w przestrzeni, zmuszając mózg do intensywnego działania. To proces przypominający zasadę superpozycji: wszystkie odpowiedzi istnieją jednocześnie, aż do momentu, gdy wybór obserwatora nie zredukuje ich do jednej rzeczywistości. Wówczas umysł, jak rzeka przełamująca tamę, odkrywa nowe koryta, nowe drogi, nowe możliwości.
Zadawanie pytań – uważała – to jak wrzucenie kamienia do gładkiego jeziora. Pierwsza fala – ulotna i subtelna – uruchamia kolejne, aż ich energia rozchodzi się daleko poza zasięg wzroku. Podobnie działa myśl. Im trudniejsze pytanie, tym mocniejsze uderzenie. Mózg, zmuszony do wyjścia poza znane ścieżki, zaczyna tworzyć nowe połączenia neuronowe – niczym korzenie drzewa, które penetrują coraz głębsze warstwy gleby w poszukiwaniu wody. Każde pytanie to więc nie tylko poszukiwanie odpowiedzi, ale budowanie mostów do światów, które dotąd były poza naszym zasięgiem.
Efekt motyla, tak dobrze znany z teorii chaosu, zdawał się przy takim podejściu działać w pełni. Małe pytanie może wywołać gigantyczne zmiany. Gdy ktoś zaczyna pytać, cały Wszechświat zdaje się zatrzymywać na moment, a potem rusza w odpowiedzi na to jedno, pozornie niewinne drgnienie świadomości. Pytanie to nie tylko klucz, ale też siła, która rozszerza przestrzeń i przesuwa góry – nie przez ich niszczenie, lecz przez subtelne, niemal niezauważalne przesuwanie cząstek w przestrzeni.
I tak każde pytanie – nieważne, jak proste czy złożone – było dla niej jak gwiezdny pył, który wznosi się w kosmicznym tańcu, tworząc nowe galaktyki w przestrzeni wyobraźni.
– Podobno w astralu istnieje gobelin, rozciągający się na wielu kilometrach, a każda istota ma w nim swoją nić – nić życia, tworzącą obraz. Każdy z nas jest w stanie zmienić grafikę tego dzieła – zastanowiła się, bo motyw gobelinu był jej ulubionym – ponieważ jesteśmy ze sobą połączeni i splątani. Stąd życie stanowi jedną całość. Myśli i decyzje każdego z nas wpływają na to dzieło. Poprzez nasze wybory oddziałujemy na losy Wszechświata.
Jednak w tym miejscu pojawiają się kolejne pytania:
– A co, jeśli nasze wybory są uzależnione od decyzji innych ludzi? Co, jeśli środowisko, w którym żyjemy, nas ogranicza, utrudniając podążanie drogą zgodną z naszym światopoglądem? – snuła rozważania.
Na to miała swoją teorię.
– Jeśli założymy, że każdy z nas przychodzi na ten świat ze swoim własnym planem duszy, to w konfrontacji z planami innych istnień z całą pewnością napotkamy trudności. Zwykle to zderzenie z dążeniami innych dusz powoduje komplikacje, wywołując frustracje z powodu przekonania, że nasze życie nie jest idealne. Ale czy nie o to właśnie chodzi? Czy droga życia nie jest okazją do wzrostu poprzez pokonywanie trudności, dokonywanie niełatwych wyborów i przeżywanie doświadczeń, które nie zawsze są przyjemne? Może to właśnie dzięki kłopotliwym sytuacjom wzrastamy, stajemy się mądrzejsi i lepsi, a to z kolei umożliwia wyjście z koła karmy, tworząc w gobelinie życia nowy obraz?
Czuła, że każde pytanie zadane w samotności stawało się jak cichy szept w ogromnej symfonii, którą tworzą wszystkie istoty. W tym wszechświecie, gdzie każda dusza jest nicią w wielkiej materii istnienia, rozwój jednostki nigdy nie pozostaje bez wpływu na całość. Zadawanie pytań przez jedną osobę przypominało dotknięcie delikatnej struny, której wibracja przenika przez całą sieć, wprawiając w ruch wszystko, co dotąd pozostawało w uśpieniu.
Każde odkrycie – choćby najmniejsze – było jak zapalenie nowej gwiazdy na niebie, która teraz mogła rozświetlać drogę innym. Gdy jedna dusza poszerzała swoje horyzonty, jej światło stawało się częścią wspólnego blasku, wpływając na kolektywną świadomość. Jak kropla wody, która wpadając do oceanu, przestaje być tylko sobą, a staje się częścią wielkiego, pulsującego organizmu, tak rozwój jednostki splatał się nierozerwalnie z rozwojem wszystkich.
– Może właśnie na tym polega sens życia i cud istnienia ? – zastanowiła się. – Na nieustannym przepływie energii między nami wszystkimi. Zadane pytanie uruchamia proces, który wykracza daleko poza ograniczenia pojedynczego umysłu. Jeśli każda dusza, nawet nieświadomie, odpowiada na tę wibrację, dodając coś od siebie, współtworzy odpowiedź, która jest czymś większym niż suma pojedynczych myśli.
Pytania były dla niej mostami – nie tylko między jednostką a Wszechświatem, ale między duszami, które nawet w najdalszych zakątkach istnienia były połączone tym samym pulsującym rytmem. Ostatecznie każdy krok w rozwoju jednej osoby stawał się krokiem całego Wszechświata. Bo w tej wielkiej sieci nic nie istnieje w próżni, a każdy ruch, każda myśl, każde pytanie wpływa na wszystko inne.
– I być może właśnie dlatego warto pytać – nie tylko po to, by poznać, ale by tworzyć. By wspólnie, kawałek po kawałku, budować światło, które rozjaśni ciemność – wewnątrz nas i wokół nas.SAMOTNOŚĆ BEZ SAMOTNOŚCI
Sporo czasu spędzała w swoim własnym towarzystwie. Ta samotność była dla niej przestrzenią, w której mogła się wyciszyć, a spokój, jaki w niej panował, dawał ukojenie. Zgiełk świata, ciągły pośpiech i hałas innych ludzi źle na nią wpływały, odbierając energię. Wolała ciszę, którą mogła znaleźć tylko w swoim wnętrzu.
Nie przepadała za gadatliwymi rozmowami. Wolała prowadzić pogawędki na kartach książek, gdzie słowa miały wagę i sens, a każdy dialog niósł ze sobą głębię. Sporo czytała i dużo słuchała, ale wybierała tylko tych autorów, którzy potrafili zainspirować do myślenia, zadawania pytań i poszukiwania odpowiedzi. Ceniła tych, którzy zostawiali miejsce na interpretację.
W chwilach samotności, które potrafiła docenić jak nikt inny, czuła się pełna pokrzepienia. To były momenty, które ją wzmacniały, pozwalały na refleksję i uzdrawiały wnętrze. Każdy oddech, każdy dźwięk otaczającego świata stawał się częścią tej wewnętrznej przestrzeni, w której znajdowała harmonię. Z każdą chwilą spędzoną w ciszy, w głębinach samotności czuła, jak jej siła rosła, a świat zdawał się zwalniać, dając szansę na odkrywanie siebie na nowo.
Zanurzona w świecie ducha, miewała przebłyski jasnowidzenia, jakby jej umysł otwierał się na nową rzeczywistość, ukrytą przed innymi. Były to krótkotrwałe projekcje, jakby fragmenty jakiegoś większego obrazu, ukazujące rozmaite sytuacje. A to pomarańczowy samochód o sportowej sylwetce wyłaniał się niespodziewanie zza górskiego zakrętu w egzotycznym kraju. To znów stawała „twarzą w twarz” z pokaźnych rozmiarów misternie wykonaną z kości słoniowej rzeźbą o ażurowej strukturze, otoczoną szkarłatnym aksamitem. Obiekt ten stanowił istotną część przekazu, choć sama jego symbolika pozostawała niejasna. Innym razem na moment dosłownie wyłoniła się skąpana w słońcu plaża, z łagodnie falującym lazurem oceanu. Widzenie to ukazało się z perspektywy bezpiecznego kawałka lądu, gdzie pod palmami, których strzępiaste ramiona kołysał delikatny wietrzyk, czuła się zupełnie swobodnie.
Wizje pojawiały się niespodziewanie, jakby same wybierały odpowiedni moment, by wyrwać ją z rzeczywistości. Czasem sama je przywoływała, otwierając drzwi do ukrytego świata, który tylko ona mogła zobaczyć. Nie musiała się zbytnio starać, aby się pojawiły. Wystarczyło zamknąć oczy i skupić uwagę na punkcie między nimi. Ta umiejętność była szczególnie przydatna w trudnych sytuacjach, takich jak długie wizyty u dentysty, nieprzyjemne zabiegi, wizyty w miejscach pełnych hałasu, monotonne obowiązki czy chwile, gdy czuła się przytłoczona. W takich momentach potrafiła wejść w pewien rodzaj medytacji, przekierowując swoją uwagę na przyjemniejsze doznania i skutecznie wyłączając ból lub redukując dyskomfort. Wyobraźnia przenosiła ją wtedy do niezwykłych krain, egzotycznych wysp, przemierzała rozległe pustynie, gęste dżungle i malownicze plaże. Spacerowała po kolorowych bazarach pełnych zapachów przypraw, a czasami, w chwilach najczystszej fantazji, unosiła się nad ziemią, szybując jak ptak. Obserwowała świat z góry, widząc wszystko z perspektywy, jakiej nikt inny nie miał. Była wolna i nieograniczona żadnymi zasadami.
Spontaniczne projekcje były jednak czymś innym. Ich barwne urywki pojawiały się bez wyraźnego sensu, nie niosły za sobą żadnych wskazówek. Nosiła w sobie przekonanie, że gdyby tylko potrafiła je rozszyfrować, mogłyby stać się cennym narzędziem w zrozumieniu tego skomplikowanego świata.
Inaczej wyglądało to w przypadku jasnoczucia. To było coś, co pozwalało jej bezbłędnie wyczuwać osoby, które napotykała na swojej drodze, a które nie miały wobec niej przyjaznych intencji. Z biegiem lat odkrywała, że osoby przytłoczone mentalnie problemami osobistymi emanowały ciemną energią, która była wyczuwalna jako gęsta materia okalająca ich sylwetki, niczym gradowa chmura. Ich oczy miały w sobie niepokojącą ciemność, którą mogła dostrzec, choć same osoby nie zdawały sobie z tego sprawy. Z każdym dniem coraz łatwiej było jej rozpoznać te subtelne sygnały, które ostrzegały przed bliskim kontaktem. Czasem to wystarczało, by po prostu unikać niektórych osób, zanim jeszcze zdążyły zrobić krok w jej stronę.
Wyczuwała, że pomieszczenia i przedmioty także w znacznym stopniu przesiąkają energią osób w nich przebywających. Jakby każdy przedmiot, każda ściana miały zdolność do chłonięcia emocji i doświadczeń, które rozgrywały się w ich obecności. Wchodząc do pokoju, potrafiła bezbłędnie odczytać atmosferę, jakby była ona zapisana w niewidzialnych warstwach przestrzeni. Czy to radość, czy smutek – wszystko miało swój ślad, swoją aurę, której nie sposób było zignorować.
Sposób odczuwania tych energii był dla niej czymś naturalnym, jak oddychanie. Nie potrzebowała się skupiać ani zastanawiać – wrażenia napływały same, subtelne, ale wyraźne. Czasem była to ciężka, przytłaczająca aura, jakby powietrze w pomieszczeniu gęstniało od niewidzialnych emocji. Innym razem czuła lekkość i ciepło, jakby ściany same chciały ją przywitać, otulić spokojem i harmonią.
Nie widziała tych energii, ale niemal mogła ich dotknąć – jak delikatne muśnięcie na skórze, jak zmiana temperatury czy ledwie wyczuwalny zapach. Zdarzało się, że gdy przebywała w miejscu wypełnionym konfliktem, czuła niepokój, ból głowy, a czasem wręcz miała wrażenie, jakby to miejsce próbowało wypchnąć ją na zewnątrz. Z kolei przestrzenie przepełnione radością lub spokojem działały jak balsam – koiły zmysły, pozwalały głębiej odetchnąć i odnaleźć wewnętrzną równowagę.
Może dlatego tak lubiła starocie? Opowiadały jej historie i emocje ludzi, którzy kiedyś ich dotykali, używali, kochali. Każdy przedmiot miał coś do powiedzenia – wystarczyło się wsłuchać. Stary zegar nie tylko odmierzał czas, ale zdawał się pamiętać chwile napięcia, kiedy ktoś wyczekiwał ważnej wiadomości, albo radosne minuty spędzone w rodzinnej atmosferze. Drewniany stół opowiadał o codziennych posiłkach, śmiechach dzieci, a może i cichych sporach, które zapadły w jego sękatą powierzchnię.
BESTSELLERY
- Wydawnictwo: Logos MediaFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: Wiara i religiaWspólny przekład Pisma Świętego jedenastu Kościołów działających w Polsce. Ebook wyróżnia się wygodną nawigacją i zawiera ponad 30 tysięcy przypisów oraz 50 tysięcy odsyłaczy przygotowanych w formie aktywnych linków.49,50 zł49,50 zł
- 29,50 zł
- EBOOK
14,90 zł 21,00
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- Wydawnictwo: Wydawnictwo MFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: Wiara i religiaBIBLIA wydana przez WYDAWNICTWO M w Roku Wiary jest wyjątkową edycją. Zawiera 121 ilustracji Gustave’a Doré i nawiązuje do niezwykle cenionych XIX -wiecznych wydań. Jest to pierwsze w Polsce wydanie Pisma Świętego w wersji cyfrowej z ...
24,90 zł 34,90
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- 11,87 zł