Wiersze przeciwko opodatkowaniu poezji - ebook
Wiersze przeciwko opodatkowaniu poezji - ebook
Wiersze przeciw opodatkowaniu poezji Zbigniewa Macheja składają się na liryczny i groteskowy obraz literatury, w którym nawet najmniejsza myśl i metafora błyszczą własnym (a nie odbitym) światłem. Nominacja do Nagrody Literackiej Gdynia oraz Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius.
Spis treści
Pukanie
Elegia wigilijna z 2004 roku
Urbi et orbi
Noc przedsylwestrowa w Pradze AD 2003
Kolęda pracowników służby drogowej w czasie srogiej
zawiei śnieżnej
Żeby dobrze
Trzy komunikaty meteorologiczne
Mars Express
15 fraszek z dziejów kultury zachodniej
Śmierć Elvisa Presleya
Oda do św. Apollinaire’a
Młody Hrabal
O co chodzi w czeskim filmie z lat sześćdziesiątych
Wyprawa
Piosenka dla odwołanego rabina
Dwa ogłoszenia drobne
Trzy apele do zakochanych
[Na jabłoni koło chlewa...]
Jak pies kurzył skręta
Mamut bałamut
Stare dżinsy
Dobre rady do wyhatowania na makatkach
Bruno w Mikulowie
Ach, trawy
Rozkosze wiedeńskiego Ringu
Uroki Wiednia
Łyżeczka
Kylie
Piosenka nowej głowy z Paryża
Nowy wspaniały blond
Tom Cruise pisze, a następnie drze na strzępy list
do Nicole Kidman
Kolory na jesień
Sushi
Portola
[niedaleko padnie granat od jabłoni...]
Wiersz podyktowany mi we śnie przez Czesława Miłosza
nazajutrz po jego śmierci
Przyłosz na Skautce
Wierszyk z zapałkami dla Andrzeja
Trylogia
Fraszka dla dorosłych czytelników bajek i dorosłych
bajkopisarzy, zwłaszcza zaś dla Adama Wiedemanna,
autora „Bajek zwierzęcych”
W bajkach naszych
Henryk Bereza pisze list do Adama Wiedemanna i za parę
lat publikuje fragment tego listu w „Twórczości”
Duch poezji
Piosenka lobbującego w sprawie zwolnienia poezji
z podatków
Wiersze przeciwko opodatkowaniu poezji
Dwa przykazania dla przyszłego harcerstwa
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65358-25-7 |
Rozmiar pliku: | 532 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pukanie
Elegia wigilijna z 2004 roku
Urbi et orbi
Noc przedsylwestrowa w Pradze AD 2003
Kolęda pracowników służby drogowej w czasie srogiej zawiei śnieżnej
Żeby dobrze
Trzy komunikaty meteorologiczne
Mars Express
15 fraszek z dziejów kultury zachodniej
Śmierć Elvisa Presleya
Oda do Świętego Apollinaire’a
Młody Hrabal
O co chodzi w czeskim filmie z lat sześćdziesiątych
Wyprawa
Piosenka dla odwołanego rabina
Dwa ogłoszenia drobne
Trzy apele do zakochanych
Jak pies kurzył skręta
Mamut bałamut
Stare dżinsy
Dobre rady do wyhaftowania na makatkach
Bruno w Mikulowie
Ach, trawy
Rozkosze wiedeńskiego ringu
Uroki Wiednia
Łyżeczka
Kylie
Piosenka nowej głowy z Paryża
Nowy, wspaniały blond
Tom Cruise pisze, a następnie drze na strzępy list do Nicole Kidman
Kolory na jesień
Sushi
Portola
Wiersz podyktowany mi we śnie przez Czesława Miłosza nazajutrz po jego śmierci
Przyłosz na skautce
Wierszyk z zapałkami dla Andrzeja
Trylogia
Fraszka dla dorosłych czytelników bajek i dorosłych bajkopisarzy, zwłaszcza zaś dla Adama Wiedemanna, autora Bajek zwierzęcych
W bajkach naszych
Henryk Bereza pisze list do Adama Wiedemanna i za parę lat publikuje fragment tego listu w „Twórczości”
Duch poezji
Piosenka lobbującego w sprawie zwolnienia poezji z podatków
Wiersze przeciwko opodatkowaniu poezji
Dwa przykazania dla przyszłego harcerstwaPukanie
I
Była noc. Chyba zimowa. Siedziałem w kuchni
przy stole i czytałem gazetę. Wtem
usłyszałem pukanie w szybę, tuż obok mnie,
na wyciągnięcie ręki, ale po drugiej stronie
okna. I naturalnie nie było widać, czy to jakaś ręka
tak puka, czy co. A cóż to za pukanie o szybę
po nocy, i w dodatku w okno na trzecim
piętrze? – przestraszyłem się trochę i niewiele
myśląc odsunąłem firankę i w odpowiedzi
zapukałem w szybę ze swojej strony.
I zaraz potem tak walnęło, że się obudziłem.
II
Obudziłem się na kanapie w pokoju
telewizyjnym. Zasnąłem w ubraniu, pod kloszem
zapalonej lampy nocnej, w ręce trzymałem książkę.
Na budziku dochodziła druga. Noc była ciepła, chyba
czerwcowa, w mieszkaniu cicho, żona spała w sypialni
obok, dzieci w swoim pokoju, jak to w nocy. Ja jednak
nie spałem. Wstałem, poszedłem do ubikacji, potem
do łazienki, cicho i na krótko, żeby nikogo nie obudzić.
I potem położyłem się do łóżka. Jednak nie mogłem
zasnąć, było mi niewygodnie, nieswojo, niepewnie
i w głowie jakieś myśli snuły mi się nieswojo
i niepewnie. Noc była ciepła, powietrze suche,
zachciało mi się pić. Wygramoliłem się z łóżka
i wolno, jak najciszej, poszedłem do kuchni,
przez pokój telewizyjny, jasny od ulicznych świateł,
i przez ciemny przedpokój. W kuchni zapaliłem
światło, napiłem się wody z plastikowej butelki
i usiadłem przy stole obok okna. Na stole
leżała gazeta, teraz już wczorajsza, a może
przedwczorajsza. Była noc. Była sobie.
Chyba już nie dzisiejsza. Może
jutrzejsza.Elegia wigilijna z 2004 roku
Ach, gdzie są te wigilie, co dawniej bywały,
Gdzie Boże Narodzenie zasypane białym,
Baśniowym śniegiem, ruskim mrozem skute?
Już tylko w telewizji… Czego to jest skutek,
Że deszcz leje w Wigilię? I z czyjej to winy
Jakoś inaczej teraz mielą Boże Młyny?
Przyroda pokrzywdzona może mści się na nas,
Ale nie jest tak zimno, gdy się wstaje z rana.
Barbary są po wodzie i Święta po wodzie,
Dawne prawidła zerwał jakiś cwany złodziej.
I nawet na pasterkę lud się tak nie garnie,
Bo polski katolicyzm ma się coraz marniej.
Dzisiaj co drugi Polak już się z Świąt nie cieszy,
Co trzeci woli w Święta beznadziejnie grzeszyć.
Anioły nie zstępują, krowy nie klękają,
Dobry czas antenowy w telewizji mają
Chorzy, niepełnosprawni, bezdomni i biedni,
Lecz dochód ze sprzedaży opłatków jest średni.
Już nie jest tak skuteczny świąteczny marketing –
Kolędy reklamowe, Mikołaj, confetti,
Choinki przystrojone bombkami z Papieżem
I w chlewie gadające o północy zwierzę.
Zamiast polskiego karpia carpaccio z miecznika,
Sushi, owoce morza. Tradycja zanika,
Ale żołnierzom polskim, co służą w Iraku
W kuchni polowej pewnie nie zabraknie maku.
Kapelan do nich powie o misji, o dumie,
Bo żołnierz lepiej służy, kiedy to rozumie.
A służyć dzielnie trzeba i w świątek, i w piątek,
Bo każdy dzień jest dobry na rzeź niewiniątek.Urbi et orbi
Papież ma twarz starego, chorego człowieka.
Z ust mu po brodzie kropla świętej śliny ścieka,
kiedy chrapliwie, z trudem wygłasza orędzie.
Świat jednak woli zostać przy swoim obłędzie.
Ojciec Święty powtarza „Pokój. Dobro. Miłość.”
Świat wrednie komentuje „Hopla! To już było!
Lepiej zobaczmy, co jest na innym kanale.”
A Ojciec Święty głosi orędzie wytrwale.
„Kochamy cię! Kochamy!” – skandują dziewczyny,
które są na pielgrzymce z dala od rodziny
i licznie nawiedziły Plac Świętego Piotra.
Świat jednak ma naturę lubieżnego łotra,
co na tych dziewczyn cnotę bezczelnie szarżuje
i swojej pedofilii nawet nie maskuje,
bo jest źle wychowany, do głębi zepsuty.
I nie był w ciemię bity, ale za to kuty
bardzo profesjonalnie na cztery kopyta
(Jakimi metalami? Lepiej się nie pytać).
Bo świat ten jest podobny do owego łotra,
któremu nie smakuje żadna z czystych potraw,
tego, co z lewej strony umiera na krzyżu
nie udręczony wcale przez sumienia wyrzut,
tego, co nie żałuje, nie wyraża skruchy,
bo mają nad nim władzę najzłośliwsze duchy.
Dla niego jest daremne orędzie Papieża,
bo ze złej drogi wcale schodzić nie zamierza.
Z wargi Ojca Świętego ścieka strużka śliny,
w stajence świeci Światło Niebieskiej Dzieciny.
A nad dachami Rzymu szybuje kostucha,
co na papieskie słowa też jest całkiem głucha.
Na nic się nie ogląda, tylko robi swoje.
I stąd są w różnych krajach wielkie niepokoje
i pod dnem oceanów tektoniczne ruchy,
zamachy terrorystów, bombowe wybuchy:
bo nie da się zatrzymać żarłocznej kostuchy.
(2004)