Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wsparcie dla dorosłych córek narcystycznych matek - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
3 lutego 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,90

Wsparcie dla dorosłych córek narcystycznych matek - ebook

Matka automatycznie kojarzy się nam z troskliwą miłością, serdeczną bezinteresownością i ciepłem rodzinnego domu. Nie każdej z nas jednak dane było mieć taką mamę. Niekiedy ta teoretycznie najbliższa nam osoba jest tak zaabsorbowana sobą, że cały rodzinny świat kręci się wokół niej i jej własnych niespełnionych potrzeb, frustracji czy ambicji. Córka nie nabywa wówczas naturalnego poczucia własnej wartości i nie ma szans, by harmonijnie budować odrębną osobowość. Odczuwa niewyjaśnioną pustkę i smutek, ma trudności z rozumieniem własnych i cudzych emocji, nie umie przyjmować i dawać miłości, a w efekcie – sabotuje siebie i całe swoje życie.

To negatywne dziedzictwo psychologiczne można przerwać, odzyskując kontakt z własnymi autentycznymi emocjami. Psychoterapeutka Karyl McBride, która sama zmagała się z narcystycznym dziedzictwem matki, a w swej karierze pomogła setkom pacjentek, przedstawia w swej książce drogę zrozumienia i przebaczenia, która doprowadzi zagubione córki do zdrowia emocjonalnego.

Nowe wydanie bestsellerowej książki Nigdy dość dobra

Kategoria: Psychologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8225-148-7
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PODZIĘ­KO­WA­NIA

PODZIĘ­KO­WA­NIA

Pisa­nie tej książki to dla mnie jak bole­sne zde­rza­nie się z murem, wspi­na­nie na niego, sta­wa­nie przed nim i znów żmudna wspi­naczka – wysi­łek na olim­pij­ską miarę. Było to zada­nie stre­su­jące, ale – co naj­waż­niej­sze – praca reali­zo­wana w duchu miło­ści i pod­jęta w prze­ko­na­niu, że nie da się osią­gnąć powo­dze­nia w ode­rwa­niu od innych ludzi. Zwy­kłe podzię­ko­wa­nia są w tej sytu­acji dalece nie­wy­star­cza­jące, pra­gnę więc wyra­zić moją ser­deczną wdzięcz­ność tym wyjąt­ko­wym oso­bom, które towa­rzy­szyły mi w tej emo­cjo­nal­nej podróży.

Po pierw­sze i przede wszyst­kim dzię­kuję moim dzie­ciom i wnu­kom: Nate’owi i Pauli, Meg i Dave’owi, McKen­zie, Isa­belli, Kenowi i Alowi. Nie spo­sób prze­ce­nić miło­ści, cier­pli­wo­ści, zro­zu­mie­nia i zachęty, jakimi obda­rzyła mnie rodzina. Bar­dzo was wszyst­kich kocham.

Zwra­cam się także do mojej agentki, Susan Schul­man: Twoja wiara we mnie – podob­nie jak temat, który pod­ję­łam – po wie­lo­kroć mnie zdu­mie­wała. Ni­gdy nie zapo­mnę Two­jego pro­fe­sjo­na­li­zmu, dobroci, wło­żo­nego wysiłku i wspar­cia, jakich zazna­łam pod­czas pracy nad tą książką.

Kie­ruję słowa podzię­ko­wań do Leslie Mere­dith, redak­tor pro­wa­dzą­cej w wydaw­nic­twie Free Press: przyj­mij ser­deczne wyrazy wdzięcz­no­ści za skru­pu­lat­ność, pomoc w pracy redak­cyj­nej, za dosko­nałe zro­zu­mie­nie dla wyjąt­ko­wego cha­rak­teru pre­zen­to­wa­nego mate­riału i za auten­tyczną wiarę w to, że taka książka jest potrzebna.

Z wyra­zami wdzięcz­no­ści spie­szę rów­nież do Donny Lof­fredo, redak­torki we Free Press: dzię­kuję Ci, Donno, za cier­pliwe wysłu­chi­wa­nie moich nie­koń­czą­cych się wąt­pli­wo­ści. Pod­czas naszych roz­mów tele­fo­nicz­nych zawsze mogłam w Twoim gło­sie wyczuć ser­deczny uśmiech!

Dzię­kuję też wszyst­kim pra­cow­ni­kom Free Press za wysi­łek wło­żony na eta­pie szli­fo­wa­nia tek­stu. Jeanette Gin­gold i Edith Lewis, Wasza praca nad korektą ręko­pisu była nie tylko szcze­gó­łowa i dosko­nała, ale także wywa­żona.

Wyrazy wdzięcz­no­ści kie­ruję do Beth Lie­ber­man: Twoje roz­le­głe doświad­cze­nie redak­cyjne i wytrwa­łość wie­lo­krot­nie prze­peł­niały mnie wdzięcz­no­ścią. Bar­dzo dzię­kuję Ci za wszystko.

Muszę wspo­mnieć także pozo­sta­łych spe­cja­li­stów, któ­rzy wnie­śli wkład w tę pracę na eta­pie wstęp­nej redak­cji, roz­wi­ja­nia kon­cep­cji, kry­sta­li­zo­wa­nia się pomy­słów i udzie­la­nia mi wspar­cia. Są to: Schat­zie, dr Doreen Orion, Col­leen Hub­bard, Liz Net­zel, Jan Sny­der i Laura Bel­lotti. Gorąco Wam dzię­kuję.

Nie mogę nie zauwa­żyć wkładu moich kole­gów, któ­rzy poświę­cili swój cenny czas na lek­turę: dr Renee Rich­ker, dr. Davida Bolo­co­fsky’ego i Lindy Vau­ghan. Wiem, jak bar­dzo jeste­ście zajęci, dla­tego też wyjąt­kowo cenię Wasze wspar­cie i uwagi. Jestem ogrom­nie wdzięczna za Wasz pro­fe­sjo­nalny wkład w tę książkę!

Dr. Jimiemu Gre­gory dzię­kuję gorąco za kon­sul­ta­cje w kwe­stiach medycz­nych. Przyj­mij wyrazy wdzięcz­no­ści za poświę­cony czas i za pomoc.

Chri­sowi Pas­se­relli, inter­ne­to­wemu guru z Kit­zmil­ler Design, chcia­ła­bym podzię­ko­wać za to, że był i jest wspa­niały: dzię­kuję Ci za czas, wło­żoną pracę i wspar­cie.

Słowa wdzięcz­no­ści kie­ruję rów­nież do Chrisa Segury z Chris’ Com­pu­ter Con­sul­ting Inc.: zawsze mogłam liczyć na Twoje kom­pu­te­rowe wspar­cie. Dzię­kuję za pomoc w for­ma­to­wa­niu tek­stu, gdy ter­min odda­nia był tuż- tuż. Jestem Ci zobo­wią­zana za cier­pli­wość dla mojego kom­pu­te­rowego anal­fa­be­ty­zmu.

Szcze­gólne podzię­ko­wa­nia pra­gnę skie­ro­wać do wszyst­kich, któ­rzy poma­gali mi w spra­wach orga­ni­za­cyj­nych i zapo­bie­gali kata­stro­fom. Są to: Gret­chen Byron, Caro­lina Dilullo, Helen Laxson, Marv Endes, Frank Mar­tin, Linda Fang­man i Jes­sica Den­nis.

Szcze­gólne wyrazy wdzięcz­no­ści należą się Tamie Kie­ves i Peg Black­more: źró­dłom mojej inspi­ra­cji i nie­za­wod­nego wspar­cia. Obie pro­mie­niu­je­cie macie­rzyń­ską dobro­cią i bez­wa­run­ko­wym zro­zu­mie­niem.

Nie mogę nie wspo­mnieć moich dro­gich przy­ja­ciół, któ­rzy darzyli mnie wspar­ciem, miło­ścią, uśmie­chami, uści­skami i sło­wami zachęty: Kay Brandt, Kate Heit, Jima Gro­ne­wolda, Jima Von­de­rohe’a, wszyst­kich z Fun­da­cji Sac­co­manno – Fran­klina (z pro­mien­nym uśmie­chem od świtu), Franka (raz zrzę­dli­wego, raz rado­snego niczym Poly­anna, i tak w kółko), Gianny (super­bo­ha­terki) i Anthony’ego (jesteś super!). E-uści­ski i podzię­ko­wa­nia dla mojego kum­pla pią­to­kla­si­sty, Jimmy’ego Hir­scha.

Spe­cjalne podzię­ko­wa­nia kie­ruję do Ethel Kloos-Fenn z Applied Rese­arch Con­sul­tants za pomoc w pro­wa­dze­niu wstęp­nych badań. Kocham Cię, Ethel, i tęsk­nię za Tobą.

Dzię­kuję moim rodzi­com za pierw­sze lek­cje wytrwa­ło­ści, etyki pracy i naukę dąże­nia do tego, co uwa­żam za ważne. „Wsia­daj z powro­tem na konia” odnio­sło sku­tek!

I wresz­cie pra­gnę skie­ro­wać szcze­gólne słowa wdzięcz­no­ści do wszyst­kich klien­tów i uczest­ni­ków son­daży, któ­rzy zechcieli poświę­cić swój czas i ener­gię, by podzie­lić się oso­bi­stymi doświad­cze­niami, aby inni mogli z nich sko­rzy­stać. Nie mogę Wam podzię­ko­wać imien­nie, bo nie wiem, kim jeste­ście. Bez Waszej odwagi i poświę­ce­nia ta książka by nie powstała.WPRO­WA­DZE­NIE

WPRO­WA­DZE­NIE

Rela­cja z matką rodzi się w momen­cie naszego przyj­ścia na świat. Bie­rzemy pierw­szy życio­dajny oddech i jed­no­cze­śnie obja­wiamy pier­wotną, ludzką potrzebę kar­mie­nia się miło­ścią i tro­ską matki. Zarówno w jej łonie, jak i na łóżku poro­do­wym jeste­śmy z nią zjed­no­czone. Ta kobieta, nasza matka – wszystko, czym jest i czym nie jest – dała nam życie. Nasza więź z nią w tym momen­cie i od tego momentu poczy­na­jąc, ma ogromne zna­cze­nie psy­cho­lo­giczne dla naszego życio­wego dobro­stanu. Cie­kawe, że całymi latami nie chcia­łam w to uwie­rzyć.

Po pierw­sze, sama będąc matką w epoce femi­ni­stycz­nej, nie przyj­mo­wa­łam do wia­do­mo­ści, by kobiety pono­siły tak wielką odpo­wie­dzial­ność, a osta­tecz­nie i winę za to wszystko, co może się nie powieść. Byłam pewna, że jest wiele innych czyn­ni­ków, poza sty­lem macie­rzyń­stwa, które kształ­tują los dziecka. Po dru­gie, nie chcia­łam przy­znać, że poczu­cie, że byłam dziec­kiem pozba­wio­nym mat­czy­nej opieki, miało tak głę­boko nisz­czy­ciel­ski wpływ na mnie i moje życie. Przy­zna­nie się do tego choćby przed sobą auto­ma­tycz­nie ozna­czało, że musia­łam temu sta­wić czoło.

W trak­cie wie­lo­let­nich badań prze­czy­ta­łam mnó­stwo ksią­żek poświę­co­nych wię­ziom mię­dzy matką a córką. Przy każ­dej nowej lek­tu­rze po policz­kach cie­kły mi stru­mie­nie nie­spo­dzie­wa­nych łez. Nie mogłam sobie przy­po­mnieć bli­sko­ści, przy­wią­za­nia, ulu­bio­nego zapa­chu per­fum mamy, dotyku jej skóry czy brzmie­nia jej głosu, kiedy nuciła sobie coś w kuchni, uspo­ka­ja­ją­cego koły­sa­nia w ramio­nach, przy­tu­la­nia i pocie­sza­nia albo inte­lek­tu­al­nej sty­mu­la­cji i rado­ści, gdy mi coś czy­tała.

Wie­dzia­łam, że to nie jest natu­ralne, ale nie mogłam zna­leźć książki, która pomo­głaby mi wyja­śnić ten brak. Mia­łam wra­że­nie, że jestem na skraju sza­leń­stwa. Czy cier­pię na uro­je­nia, czy mam tylko kiep­ską pamięć? Nie mogłam zna­leźć żad­nej książki, która wyja­śni­łaby mi, że dora­sta­nie bez macie­rzyń­skiej opieki może być real­nym doświad­cze­niem i że są takie matki, które nie prze­ja­wiają mat­czy­nych zacho­wań. Nie mogłam też zna­leźć ksią­żek poświę­co­nych sprzecz­nym uczu­ciom tar­ga­ją­cym cór­kami, które mają taką matkę, ich prze­peł­nio­nej fru­stra­cją miło­ści, a nie­kiedy nie­na­wi­ści. Ponie­waż grzeczne dziew­czynki nie powinny nie­na­wi­dzić swo­ich matek, zauwa­ży­łam, że nie wypada roz­ma­wiać o tych nie­wła­ści­wych uczu­ciach. W więk­szo­ści kul­tur macie­rzyń­stwo to uświę­cona insty­tu­cja i zwy­kle nie uka­zuje się go w nega­tyw­nym świe­tle. Gdy posta­no­wi­łam napi­sać książkę o mat­kach, które nie opie­kują się swo­imi cór­kami, i o bólu, jaki to spra­wia tym cór­kom w dzie­ciń­stwie i w życiu doj­rza­łym, poczu­łam, jak­bym łamała tabu.

Czy­ta­jąc książki o wię­zach matki z córką, zawsze dozna­wa­łam inten­syw­nego poczu­cia straty i oba­wia­łam się, że jestem w tym cier­pie­niu odosob­niona. Eks­perci pisali o zło­żo­no­ści tych związ­ków, o prze­sy­ce­niu ich kon­flik­tem i ambi­wa­len­cją, a ja odczu­wa­łam coś zgoła innego – pustkę, brak empa­tii, znu­dze­nie i brak poczu­cia bycia kochaną. Przez wiele lat tego nie poj­mo­wa­łam i pró­bo­wa­łam to na różne spo­soby racjo­na­li­zo­wać. Inni człon­ko­wie rodziny oraz tera­peuci pełni dobrych inten­cji pod­su­wali mi różne wyja­śnie­nia. Będąc grzeczną dziew­czynką, pró­bo­wa­łam brać je za dobrą monetę i przy­pi­sy­wać wszelką winę sobie. Dopiero w chwili, gdy zaczę­łam rozu­mieć cha­rak­te­ry­styczną pustkę wyni­ka­jącą z mat­czy­nego nar­cy­zmu, ele­menty ukła­danki zaczęły do sie­bie paso­wać. Im wię­cej dowia­dy­wa­łam się o mat­czy­nym nar­cy­zmie, tym bar­dziej zro­zu­miałe sta­wały się moje doświad­cze­nia, smu­tek i brak wspo­mnień. Dzięki temu zaczę­łam stop­niowo odzy­ski­wać swoją toż­sa­mość odrębną od toż­sa­mo­ści matki. Sta­łam się bar­dziej ześrod­ko­wana, zaczę­łam zaj­mo­wać – jak to dziś okre­ślam – kon­kretną prze­strzeń, prze­sta­łam być nie­wi­dzialna (nawet dla sie­bie samej) i nie musia­łam już wciąż wymy­ślać się na nowo. Odkry­łam też, że bez tego rozu­mie­nia bez­rad­nie mio­tamy się, popeł­niamy pomyłki, mamy głę­bo­kie poczu­cie braku wła­snej war­to­ści i na każ­dym kroku sabo­tu­jemy sie­bie i swoje życie.

Pisa­nie tej książki sta­no­wiło dla mnie kul­mi­na­cję lat badań i wewnętrz­nej podróży, prze­no­szą­cej mnie do cza­sów, gdy byłam małą dziew­czynką, która wie­działa, że coś jest nie tak. Czu­łam bowiem, że brak opieki nie jest nor­malny, ale nie wie­działam dla­czego. Two­rzy­łam tę książkę z nadzieją, że może pozwoli innym kobie­tom zro­zu­mieć, że nie były i nie są winne tych uczuć.

Nie zna­czy to, że chcę obwi­niać swoją matkę i nama­wiać do tego inne kobiety. Pod­jęte przeze mnie przed­się­wzię­cie nie jest aktem rzu­to­wa­nia gniewu, urazy czy wście­kło­ści, ale osią­ga­nia zro­zu­mie­nia. Chcemy wygoić swoje rany i pra­gniemy, by doszło do tego w duchu prze­ba­cze­nia, obej­mu­ją­cego i nas, i nasze matki. Nie jestem zwo­len­niczką kre­owa­nia się na ofiarę. Same pono­simy odpo­wie­dzial­ność za swoje życie i za wła­sne uczu­cia. By ozdro­wieć, musimy przede wszyst­kim zro­zu­mieć, czego dozna­ły­śmy jako córki nar­cy­stycz­nych matek, a następ­nie uło­żyć różne sprawy tak, by odpo­wia­dały naszym potrze­bom. Bez zro­zu­mie­nia swo­jej matki i tego, co jej nar­cyzm nam wyrzą­dził, uzdro­wie­nie jest nie­moż­liwe. Zosta­ły­śmy nauczone tłu­mie­nia i wypie­ra­nia, ale musimy sta­nąć oko w oko z naszymi doświad­cze­niami – z tym, że nasza tęsk­nota za mat­czy­nym cie­płem i opieką nie znaj­dzie zaspo­ko­je­nia i próżne są nasze pra­gnie­nia oraz nadzieja na zmianę. W dzie­ciń­stwie były­śmy zapro­gra­mo­wane, by postrze­gać dyna­mikę rodzinną w pozy­tyw­nym świe­tle, nawet jeśli zda­wa­ły­śmy sobie sprawę, że żyjemy w cie­niu. Na postron­nych obser­wa­to­rach nasze rodziny zwy­kle spra­wiały jak naj­lep­sze wra­że­nie. Choć mia­ły­śmy poczu­cie, że coś jest nie tak, mówiono nam, że to „nie­istotne”. A taka emo­cjo­nalna nie­uczci­wość może dopro­wa­dzać na skraj sza­leń­stwa. Uśmie­chaj się, ład­nie wyglą­daj i zacho­wuj się, jakby wszystko było w naj­lep­szym porządku. Brzmi zna­jomo?

Wciąż mnie zdu­miewa, jak wiel­kie podo­bień­stwa w emo­cjo­nal­nych kra­jo­bra­zach odkry­wam pod­czas roz­mów z innymi cór­kami nar­cy­stycz­nych matek. Mogły­śmy wieść odmienne style życia i pre­zen­to­wać na zewnątrz odmienny wygląd, ale wewnątrz nosimy te same emo­cjo­nalne szramy. Mam naj­szczer­szą nadzieję, że dzięki tej książce zdo­bę­dziesz zro­zu­mie­nie i akcep­ta­cję swych naj­głęb­szych uczuć, dzięki czemu poczu­jesz się pełna, zdrowa i auten­tyczna w tym, kim dziś jesteś.

Pisząc tę książkę, musia­łam sto­czyć liczne wewnętrzne bata­lie. Po pierw­sze, musia­łam uwie­rzyć, że jestem w ogóle w sta­nie to zro­bić, bo prze­cież jestem tera­peutką, a nie pisarką. Po dru­gie – i istot­niej­sze – musia­łam o tym poroz­ma­wiać z matką. Gdy zdo­by­łam się na to, powie­dzia­łam: „Mamo, potrze­buję two­jej pomocy. Piszę książkę o mat­kach i cór­kach. Potrze­buję two­jego udziału, suge­stii i pozwo­le­nia na skorzysta­nie z oso­bi­stych infor­ma­cji”. Moja matka, daj jej Boże zdro­wie, zapy­tała: „A dla­czego nie piszesz o ojcach?”. Oczy­wi­ście, jak można się było spo­dzie­wać, oba­wiała się, że zosta­nie przed­sta­wiona w złym świe­tle. Osta­tecz­nie dała mi jed­nak przy­zwo­le­nie, być może dla­tego, że zro­zu­miała, że jest to książka o uzdro­wieniu, a nie obwi­nia­niu. Muszę przy­znać, że marzyło mi się, że powie coś takiego, jak: „Czy powin­ny­śmy o czymś poroz­ma­wiać albo coś razem prze­pra­co­wać?”, „Czy jest coś, co cię boli od dzie­ciń­stwa?”, „Czy możemy jakoś temu teraz zara­dzić?”, „Czy możemy wspól­nie dążyć do uzdro­wienia?”. Oczy­wi­ście nic podob­nego się nie zda­rzyło, ale po wszyst­kich latach, które spę­dzi­łam, pra­cu­jąc nad wła­snym uzdro­wieniem, nauczy­łam się, że nie powin­nam ocze­ki­wać od niej takiego empa­tycz­nego zaan­ga­żo­wa­nia. Byłam dumna z sie­bie, że zdo­by­łam się na to, by w ogóle wspo­mnieć jej o książce, do czego, muszę przy­znać, dość długo doj­rze­wa­łam. Zdaję sobie sprawę, że był czas, kiedy taka roz­mowa byłaby nie do pomy­śle­nia.

A jed­nak zmie­rzyw­szy się z tym wyzwa­niem, stwier­dzi­łam, że potra­fię szcze­rze i auten­tycz­nie mówić o swo­ich doświad­cze­niach i bada­niach. Choć zapewne mia­ła­bym więk­sze emo­cjo­nalne poczu­cie bez­pie­czeń­stwa, pisząc z dystansu i per­spek­tywy czy­sto pro­fe­sjo­nal­nej, liczę na to, że moje wła­sne doświad­cze­nia jako córki nar­cy­stycz­nej matki prze­ko­nają cię, że naprawdę rozu­miem te sprawy. Prze­szłam przez to wszystko.

Podzie­li­łam tę książkę na trzy czę­ści, sto­sow­nie do mojego podej­ścia do psy­cho­te­ra­pii. Pierw­sza poświę­cona jest pro­ble­ma­tyce nar­cy­zmu matki. Druga uka­zuje wpływ nar­cy­zmu, jego wie­lo­ra­kie efekty i to, jak odbija się on na życiu córek. Część trze­cia to mapa powrotu do zdro­wia.

Zapra­szam cię teraz do wyru­sze­nia w podróż w celu pozna­nia samej sie­bie i two­jej matki. Nie będzie to wyprawa przy­jemna i kom­for­towa. Będziesz wyzwa­lać się z oko­wów zaprze­czeń, będziesz sta­wiać czoło trud­nym uczu­ciom, odsło­nisz wraż­liwe miej­sca i sta­niesz twa­rzą w twarz z wła­snymi cechami, które być może ci się nie spodo­bają. Jest to zada­nie anga­żu­jące emo­cjo­nal­nie. Momen­tami może się uba­wisz. Kiedy indziej będziesz czuła głę­boki smu­tek, pró­bu­jąc zro­zu­mieć swoje doświad­cze­nia i zagoić rany, które ci zadano. Podej­mu­jąc ten wysi­łek, na zawsze zmie­nisz swoje dzie­dzic­two wypa­czo­nej mat­czy­nej miło­ści oraz spo­wo­du­jesz trwałą zmianę w życiu two­ich córek, synów i wnu­ków. Jeśli zdo­łasz w praw­dzie i uczci­wo­ści sta­nąć wobec wła­snych wzor­ców życia emo­cjo­nal­nego, polu­bisz sie­bie bar­dziej, sta­niesz się lep­szym rodzi­cem, będziesz nawią­zy­wać lep­sze rela­cje z ota­cza­ją­cymi cię ludźmi i lepiej będziesz sobie radzić w życiu.

Dzie­dzic­two emo­cjo­nalne ma wiele wspól­nego z dzie­dzi­cze­niem gene­tycz­nym; jest bez­wied­nie prze­ka­zy­wane z poko­le­nia na poko­le­nie. Nie­które cechy tej spu­ści­zny są cudowne, wywo­łują wzru­sze­nie i dumę, inne dzia­łają destruk­cyj­nie i powo­dują cier­pie­nie. Tym dru­gim trzeba poło­żyć kres. My musimy im poło­żyć kres. Wyko­naw­szy tę ciężką pracę nad pozby­wa­niem się wypa­czo­nego dzie­dzic­twa mat­czy­nego, mogę z całą mocą powie­dzieć, że jestem w sta­nie pomóc zmie­nić twoje dzie­dzic­two.

Zapra­szam cię do lek­tury. Siądź przy mnie, poroz­ma­wiaj, razem popłaczmy i razem się pośmiejmy. Razem możemy zacząć kon­struk­tyw­nie radzić sobie z twoją emo­cjo­nalną spu­ści­zną. Nawet jeśli dotych­czas zawsze „naj­waż­niej­sza była mama”, teraz jest twoja kolej. Teraz ty będziesz naj­waż­niej­sza. „Ty”, któ­rej być może dotąd nie odkry­łaś albo nawet nie wie­dzia­łaś, że ist­nieje.ROZ­DZIAŁ 1. Twój emo­cjo­nalny balast

ROZ­DZIAŁ 1

Twój emo­cjo­nalny balast

Żyła sobie raz dziew­czynka, która miała loczek na środku czoła, i nawet kiedy była grzeczna, i tak zawsze ją łajano.

– dr Elan Golomb, _Trap­ped in the Mir­ror_¹

Przez wiele lat na każ­dym kroku towa­rzy­szyła mi cała zgraja suro­wych kry­ty­ków, któ­rzy sku­tecz­nie zatru­wali mi życie. Bez względu na to, co chcia­łam osią­gnąć, zawsze byli przy mnie i przy­po­mi­nali, że zupeł­nie się do tego nie nadaję i w żad­nym razie nic mi się nie uda. Jeśli zaj­mo­wa­łam się wio­sen­nymi porząd­kami czy jaki­miś więk­szymi pra­cami domo­wymi, głosy te wrzesz­czały na mnie: „Ten dom ni­gdy nie będzie wyglą­dał tak, jak byś sobie życzyła”. Gdy ćwi­czy­łam, uty­ski­wały: „Nie­ważne, jak się sta­rasz, twoje ciało jest do niczego, a ty jesteś mize­rotą. Naprawdę nie możesz ćwi­czyć z więk­szym obcią­że­niem?”. Podej­mu­jąc decy­zje finan­sowe, sły­sza­łam w gło­wie: „Zawsze byłaś bez­na­dziejna w licze­niu, a teraz do reszty spa­przesz swoje finanse!”. Moi wewnętrzni kry­tycy byli wyjąt­kowo paskudni w odnie­sie­niu do wszel­kich sytu­acji dam­sko-męskich. Szep­tali na przy­kład: „Nie widzisz, jakie z cie­bie zero? Zawsze wybie­rasz nie­wła­ści­wego faceta. Może po pro­stu daj sobie spo­kój”. I – co było chyba naj­bar­dziej bole­sne – gdy mia­łam pro­blemy z dziećmi, z satys­fak­cją stwier­dzały: „Wyrzą­dzi­łaś krzywdę dzie­ciom swo­imi życio­wymi wybo­rami. Powin­naś się wsty­dzić!”.

Te nie­milk­nące kry­tyczne głosy nie dawały mi spo­koju. Prze­śla­do­wały mnie, zrzę­dziły i łajały, dając na wszel­kie spo­soby do zro­zu­mie­nia, że choć­bym nie wiem jak się sta­rała, i tak ni­gdy nie będę dość dobra w tym, co robię. Wykształ­ciły we mnie tak nie­zwy­kłą wraż­li­wość na kry­tykę, że stale przy­pusz­cza­łam, że inni oce­niają mnie co naj­mniej tak surowo jak ja sama.

W końcu zda­łam sobie sprawę, że ci „kry­tycy” nisz­czą mnie emo­cjo­nal­nie, i posta­no­wi­łam się ich pozbyć – była to dla mnie naprawdę kwe­stia życia i śmierci. Na szczę­ście decy­zja ta poskut­ko­wała moim uzdro­wie­niem, a także bada­niami, pracą kli­niczną i wresz­cie tą książką.

Pod­jąw­szy decy­zję o roz­sta­niu z moimi wewnętrz­nymi kry­ty­kami, musia­łam usta­lić, skąd się wzięli. Będąc psy­cho­te­ra­peutką, zda­wa­łam sobie sprawę, że zapewne mają zwią­zek z moją histo­rią rodzinną, ale rodzina, z któ­rej pocho­dzi­łam, wyda­wała mi się pozba­wiona jakich­kol­wiek pro­ble­mów. Szczy­ciła się holen­der­skimi, nie­miec­kimi, nor­we­skimi i szwedz­kimi korze­niami, z mocno ugrun­to­waną etyką pracy. Nie było w niej wyraź­nie spa­czo­nych oso­bo­wo­ści czy jaw­nie złego trak­to­wa­nia dzieci. Mój mecha­nizm obronny w postaci wypar­cia przy­po­mi­nał mi, że mia­łam w dzie­ciń­stwie dach nad głową, w co się ubrać i co jeść. Na czym więc polega mój pro­blem? Obie­ca­łam sobie, że muszę to odkryć.

Dla­czego tak bar­dzo mi brak pew­no­ści sie­bie?

Przez 28 lat byłam psy­cho­te­ra­peutką setek kobiet i rodzin, dzięki czemu zdo­by­łam roz­le­głe doświad­cze­nie kli­niczne, z któ­rego mogłam czer­pać w poszu­ki­wa­niu roz­wią­za­nia mojej wewnętrz­nej tajem­nicy. Pra­co­wa­łam z licz­nymi kobie­tami, które zgła­szały wiele podob­nych obja­wów do tych, które wresz­cie zaczę­łam dostrze­gać u sie­bie: nad­wraż­li­wość, trud­no­ści w podej­mo­wa­niu decy­zji, nie­śmia­łość, brak zaufa­nia do sie­bie, nie­zdol­ność do budo­wa­nia trwa­łych rela­cji, nie­do­sta­tek pew­no­ści sie­bie pomimo osią­gnięć i ogólny brak poczu­cia bez­pie­czeń­stwa. Przed wizytą u mnie nie­któ­rzy klienci latami leczyli się u innych spe­cja­li­stów albo kupo­wali stosy porad­ni­ków, które wcale nie poma­gały im dokład­nie ziden­ty­fi­ko­wać przy­czyny cier­pie­nia. Wśród klien­tów mia­łam naj­róż­niej­sze osoby – od pro­fe­sjo­na­li­stów peł­nią­cych eks­po­no­wane funk­cje i odno­szą­cych suk­cesy po kobiety zaj­mu­jące się wycho­wa­niem dzieci i woże­niem ich na wszel­kie zaję­cia arty­styczne i spor­towe; od nar­ko­ma­nek utrzy­mu­ją­cych się z zasiłku po osoby publiczne. Tak jak ja, moje klientki zgła­szały dozna­wa­nie braku w ich życiu cze­goś waż­nego. Wyda­wało się to zwią­zane ze znie­kształ­co­nym obra­zem sie­bie i bra­kiem poczu­cia bez­pie­czeń­stwa, które prze­śla­do­wały ich w doj­rza­łym życiu. Tak jak ja, miały poczu­cie, że ni­gdy nie są w niczym dość dobre:

• „Zawsze tar­gają mną wąt­pli­wo­ści. Wciąż odtwa­rzam w pamięci roz­mowy, by prze­my­śleć, jak mogłam je ina­czej roze­grać, albo po to, żeby nurzać się w poczu­ciu wstydu. Naj­czę­ściej zdaję sobie sprawę, że nie mam logicz­nego powodu, żeby się tak bar­dzo wsty­dzić, ale i tak czuję wstyd. Bar­dzo się przej­muję tym, co inni o mnie myślą”. (Jean, 54 lata)

• „Ludzie czę­sto kom­ple­men­tują moje osią­gnię­cia – dyplom z komu­ni­ka­cji spo­łecz­nej, karierę w PR, napi­saną książkę dla dzieci – ale ja sama nie pozwa­lam sobie na ani odro­binę satys­fak­cji, na którą praw­do­po­dob­nie zasłu­ży­łam. Zamiast tego zamar­twiam się z powodu wszyst­kiego, co moim zda­niem kiep­sko mi wyszło lub powin­nam była zro­bić lepiej. Jestem praw­dziwą pod­porą dla moich przy­ja­ciół. Naprawdę nie wiem, dla­czego dla samej sie­bie nie mogę”. (Eve­lyn, 35 lat)

• „Powie­dzia­łam mężowi, że jak umrę, na pły­cie ma wyryć: «Sta­rała się, sta­rała, aż w końcu…»”. (Susan, 62 lata)

Po latach badań i pracy kli­nicz­nej zaczę­łam dostrze­gać, że te wynisz­cza­jące objawy, które dzie­li­łam z licz­nymi moimi klient­kami, biorą począ­tek w zabu­rze­niu psy­chicz­nym, zwa­nym nar­cy­zmem. A ści­ślej, w nar­cy­zmie naszych matek. Więk­szość tego, co czy­ta­łam na temat nar­cy­zmu, odno­siło się do męż­czyzn, ale gdy ana­li­zo­wa­łam te opisy, w pew­nym momen­cie nagle mnie olśniło. Zda­łam sobie sprawę, że są także matki, które mają tak wiel­kie potrzeby emo­cjo­nalne i są tak bar­dzo zaab­sor­bo­wane sobą, że nie są w sta­nie obda­rzać swo­ich córek bez­wa­run­kową miło­ścią i emo­cjo­nal­nym wspar­ciem. Zro­zu­mia­łam, że zabu­rzone rela­cje moich klien­tek z mat­kami, a także moja rela­cja z matką, wyraź­nie są zwią­zane z mat­czy­nym nar­cy­zmem.

Stało się dla mnie jasne, że klu­czo­wym ele­men­tem, któ­rego bra­ko­wało w moim życiu i w życiu moich zahu­ka­nych i nie­speł­nio­nych klien­tek, jest wspie­ra­jąca i empa­tyczna miłość, któ­rej roz­pacz­li­wie potrze­bo­wa­ły­śmy – i nie otrzy­ma­ły­śmy – od swo­ich matek. A one praw­do­po­dob­nie nie otrzy­mały jej od swo­ich matek, co ozna­cza, że to bole­sne dzie­dzic­two wypa­czo­nej miło­ści prze­ka­zy­wane było z poko­le­nia na poko­le­nie. Im wię­cej dowia­dy­wa­łam się o nar­cy­zmie i o tym, jak wpływa na rela­cje mię­dzy matką a córką, tym bar­dziej umac­niało się moje pra­gnie­nie, by poma­gać innym cór­kom nar­cy­stycz­nych matek w zro­zu­mie­niu sie­bie, wzmac­nia­niu pew­no­ści sie­bie i miło­ści do sie­bie.

Celem tej książki jest wyja­śnie­nie dyna­miki mat­czy­nego nar­cy­zmu – i wypo­sa­że­nie w stra­te­gie, które pozwolą go prze­zwy­cię­żyć – bez obar­cza­nia jaką­kol­wiek winą nar­cy­stycz­nych matek. Uzdro­wie­nie jest skut­kiem zro­zu­mie­nia i miło­ści, a nie zna­le­zie­nia win­nych. Zro­zu­miaw­szy opory przed miło­ścią, jakie odczu­wały nasze matki, skut­ku­jące ich nie­zdol­no­ścią do oto­cze­nia miło­ścią nas, możemy pod­jąć kroki, które zapew­nią nam psy­chiczny dobro­stan. Twoim zada­niem jest rozu­mieć, a także przy­jąć odpo­wie­dzial­ność za sie­bie i za swoje ozdro­wie­nie.

W tej książce nauczysz się oka­zy­wać miłość sobie, a także swo­jej matce. Na począt­ko­wych eta­pach tego pro­cesu możesz odczu­wać cier­pie­nie, smu­tek, złość czy nawet wście­kłość. To są nor­malne reak­cje i sta­no­wią istotne etapy na dro­dze do uzdro­wie­nia. Z cza­sem, w miarę coraz głęb­szego rozu­mie­nia mat­czy­nego nar­cy­zmu, będziesz w sta­nie oka­zać nowy rodzaj miło­ści, który zastąpi znie­kształ­coną miłość, jaką byłaś obda­rzana przez nar­cy­styczną matkę.

Dla­czego sku­piamy się na mat­kach i cór­kach?

Emo­cjo­nal­nych szkód wycho­wy­wa­nia przez nar­cy­stycz­nego rodzica doznają zarówno dziew­czynki, jak i chłopcy. Matka jed­nak sta­nowi dla córki główny punkt odnie­sie­nia i wzór jej ról jako czło­wieka, kochanki, żony, matki czy przy­ja­ciółki. Dla­tego mat­czyny nar­cyzm odci­ska się szcze­gól­nie bole­snym pięt­nem na cór­kach. Ponie­waż dyna­mika rela­cji mię­dzy cór­kami a mat­kami jest wyjąt­kowa, córka nar­cy­stycz­nej matki doznaje szcze­gól­nych trud­no­ści, które obce są jej bra­ciom. Nar­cy­styczna matka postrzega córkę znacz­nie bar­dziej niż syna jako odzwier­cie­dle­nie i prze­dłu­że­nie samej sie­bie, a nie jako odrębną osobę obda­rzoną uni­kalną toż­sa­mo­ścią. Wywiera na córkę pre­sję, by ta zacho­wy­wała się i reago­wała na świat i oto­cze­nie dokład­nie tak, jak robi­łaby to ona sama, a nie tak, jak uzna­wa­łaby za sto­sowne córka. Dla­tego córka nie­ustan­nie stara się odkryć „naj­wła­ściw­szy” spo­sób reago­wa­nia na wyma­ga­nia matki, który zapewni jej miłość i akcep­ta­cję. Nie zdaje sobie sprawy, że zacho­wa­nia, które zado­wa­lają matkę, są cał­ko­wi­cie arbi­tralne i wyni­kają z jej ksob­nych zain­te­re­so­wań. Najbar­dziej szko­dliwe jest to, że nar­cy­styczna matka ni­gdy nie oka­zuje córce apro­baty, gdy ta jest po pro­stu sobą, tym­cza­sem jest to coś, czego córka roz­pacz­li­wie potrze­buje, by wyro­snąć na pewną sie­bie kobietę.

Córka, która nie zyskuje akcep­ta­cji w swej naj­wcze­śniej­szej rela­cji z matką, uczy się, że jest pozba­wiona zna­cze­nia w świe­cie i że jej wysiłki nie przy­no­szą ocze­ki­wa­nych efek­tów. Stara się z całych sił nawią­zać auten­tyczną rela­cję z mamą, ale jej się to nie udaje. Docho­dzi więc do wnio­sku, że skoro tak rzadko potrafi zado­wo­lić mamę, coś z nią musi być nie tak. Z tego wyciąga wnio­sek, że nie jest godna miło­ści. Jej poję­cie o miło­ści matki do córki ulega znie­kształ­ce­niu; czuje, że musi „zasłu­żyć” na bli­skość przez zaspo­ka­ja­nie potrzeb matki i stałe dąże­nie do jej zado­wa­la­nia. Oczy­wi­ście nie ma to wiele wspól­nego z poczu­ciem bycia kochaną. Córki nar­cy­stycz­nych matek czują, że ich obraz miło­ści jest wypa­czony, ale nie wie­dzą, jak miałby wyglą­dać pra­wi­dłowy. To wcze­sne, wyuczone zrów­na­nie miło­ści z zado­wa­la­niem dru­giej osoby bez nadziei na wza­jem­ność ma roz­le­głe nega­tywne kon­se­kwen­cje w życiu uczu­cio­wym.

Czym jest nar­cyzm?

Ter­min „nar­cyzm” nawią­zuje do mito­lo­gii grec­kiej – do histo­rii Nar­cyza. Był to przy­stojny, aro­gancki i ego­tyczny mło­dzie­niec, roz­ko­chany we wła­snym wize­runku. Nie mógł ode­rwać się od swego odbi­cia w lustrze wody, by zająć się czym­kol­wiek innym, i osta­tecz­nie jego miłość wła­sna go zgu­biła. Umarł, patrząc na odbi­cie swych oczu w sta­wie. Na co dzień mia­nem nar­cyza okre­ślamy kogoś, kto jest skraj­nie zaab­sor­bo­wany samym sobą. Nato­miast miłość sie­bie samego i poczu­cie wła­snej war­to­ści uwa­żane są za zdrową formę akcep­ta­cji i prze­jaw sza­cunku dla sie­bie, które nie wyklu­czają zdol­no­ści do kocha­nia innych.

Kata­log dia­gno­styczny i sta­ty­styczny zabu­rzeń psy­chicz­nych _Dia­gno­stic and Sta­ti­sti­cal Manual of Men­tal Disor­ders_ (DSM) opi­suje nar­cyzm jako zabu­rze­nie oso­bo­wo­ści cha­rak­te­ry­zu­jące się dzie­wię­cioma cechami². Nar­cyzm to zabu­rze­nie typu spek­trum, to zna­czy, że objawy mogą wystę­po­wać w róż­nym nasi­le­niu – od kilku cech po peł­no­wy­mia­rowe zabu­rze­nie oso­bo­wo­ści. Ame­ry­kań­skie Towa­rzy­stwo Psy­chia­tryczne sza­cuje, że dotknię­tych tym zabu­rze­niem jest około 1,5 miliona Ame­ry­ka­nek. Jesz­cze bar­dziej powszech­nym pro­ble­mem jest nar­cyzm sub­kli­niczny. Prawdę mówiąc, każdy z nas prze­ja­wia nie­które z tych cech, a osoby z odle­głego krańca tego spek­trum są naj­zu­peł­niej nor­malne. W miarę prze­su­wa­nia się w kie­runku nara­sta­ją­cego nasi­le­nia obja­wów pro­blemy stają się jed­nak coraz poważ­niej­sze.

Oto dzie­więć kry­te­riów dia­gno­stycz­nych nar­cy­stycz­nego zabu­rze­nia oso­bo­wo­ści wraz z przy­kła­dami tego, w jaki spo­sób prze­ja­wiają się one w rela­cji matki z córką. Nar­cy­styczna oso­bo­wość matki cha­rak­te­ry­zuje się nastę­pu­ją­cymi wła­ści­wo­ściami:

1. MATKA MA WYOL­BRZY­MIONE POCZU­CIE WŁA­SNEJ WAR­TO­ŚCI, NA PRZY­KŁAD WYOL­BRZY­MIA WŁA­SNE OSIĄ­GNIĘ­CIA I TALENTY, OCZE­KUJE UZNA­NIA SWO­JEJ WYŻ­SZO­ŚCI NIE­WSPÓŁ­MIER­NIE DO OSIĄ­GNIĘĆ. (Przy­kład: matka, która jest w sta­nie roz­ma­wiać wyłącz­nie o sobie i o tym, czym się zaj­muje; ni­gdy nie pyta córki o to, co u niej sły­chać). Sally nie cierpi przed­sta­wiać matce swo­ich zna­jo­mych, ponie­waż ta nie prze­staje im opo­wia­dać o swoim wolon­ta­ria­cie w szpi­talu, sypiąc ter­mi­nami medycz­nymi, jakby sama była leka­rzem. Jak się jej słu­cha, można odnieść wra­że­nie, że wiele dzieci zawdzię­cza jej życie!
2. POCHŁA­NIAJĄ JĄ FAN­TA­ZJE O NIE­OGRA­NI­CZO­NYCH WŁA­SNYCH PRZY­MIO­TACH: POWO­DZE­NIU, MOCY, WYBIT­NYCH ZDOL­NO­ŚCIACH, URO­DZIE CZY IDE­AL­NEJ MIŁO­ŚCI. (Przy­kład: matka, która uważa, że pra­cu­jąc jako sprzą­taczka w róż­nych domach, zyska powszechne uzna­nie za sprawą jej sław­nych klien­tów). Matka Mary wciąż opo­wiada o swo­ich „waż­nych” klien­tach, o tym, jak bar­dzo jej potrze­bują i ją cenią. Uważa, że dzięki jed­nemu z nich zapewne już nie­długo zagra na pla­nie fil­mo­wym.
3. JEST PRZE­KO­NANA O WŁA­SNEJ WYJĄT­KO­WO­ŚCI I NIE­PO­WTA­RZAL­NO­ŚCI, TAK ŻE MOGĄ JĄ ZRO­ZU­MIEĆ – I POWINNI Z NIĄ OBCO­WAĆ – TYLKO INNI WYJĄT­KOWI BĄDŹ WYSOKO POSTA­WIENI LUDZIE CZY SZA­COWNE INSTY­TU­CJE. (Przy­kład: matka, która zapra­sza rodzinę na obiad do restau­ra­cji i trak­tuje kel­ne­rów, jakby byli parob­kami w jej fol­warku). Car­rie mówi, że wsty­dzi się cho­dzić do restau­ra­cji w towa­rzy­stwie matki, bo ta zacho­wuje się jak udzielna księż­niczka.
4. DOMAGA SIĘ PRZE­SAD­NEGO PODZIWU DLA SIE­BIE. (Przy­kład: matka, która domaga się pochwał, wdzięcz­no­ści i kom­ple­men­tów za wszystko, co kie­dy­kol­wiek dla cie­bie zro­biła). Matka Jane co jakiś czas przy­cho­dzi na mecze pił­kar­skie wnuka, ale ile­kroć się poja­wia, ocze­kuje, że wszy­scy będą wyra­żać wdzięcz­ność i uzna­nie za jej poświę­ce­nie. Wciąż wypo­mina wszyst­kim: „Dla was to robię, dzieci!”.
5. MA POCZU­CIE FUNK­CJO­NO­WA­NIA NA SPE­CJAL­NYCH PRA­WACH, TO ZNA­CZY MA BEZ­POD­STAWNE OCZE­KI­WA­NIA PRZY­CHYL­NEGO TRAK­TO­WA­NIA LUB AUTO­MA­TYCZ­NEGO POD­PO­RZĄD­KO­WA­NIA SIĘ INNYCH JEJ OCZE­KI­WA­NIOM. (Przy­kład: matka, która ma poczu­cie, że jest zbyt ważna, by cze­kać w kolejce). Matka Marcy lubi gry hazar­dowe. Za każ­dym razem, gdy dociera do kasyna, natych­miast domaga się wózka, choć nie jest nie­peł­no­sprawna; robi to po to tylko, by nie musiała stać w kolej­kach. W super­mar­ke­tach staje pośrodku alejki i prosi obcych ludzi o szu­ka­nie dla niej pro­duk­tów.
6. MA SKŁON­NOŚĆ DO WYZY­SKI­WA­NIA INNYCH, TO ZNA­CZY WYKO­RZY­STUJE ICH DO OSIĄ­GA­NIA WŁA­SNYCH CELÓW. (Przy­kład: matka, która dobiera sobie „przy­ja­ciół” poma­ga­ją­cych jej reali­zo­wać cele życiowe). Matka Sary oce­nia swo­ich przy­ja­ciół w kate­go­riach tego, co mogą dla niej zro­bić, nie wspo­mi­na­jąc ni­gdy o tym, co w nich budzi jej sym­pa­tię. Ostat­nio zerwała kon­takty z wie­lo­let­nią zna­jomą, gdy roz­po­znano u niej toczeń. Oba­wiała się, że zna­joma może od niej cze­goś potrze­bo­wać.
7. BRAK JEJ EMPA­TII: NIE­CHĘT­NIE ROZ­PO­ZNAJE CUDZE UCZU­CIA I POTRZEBY I NIE JEST SKŁONNA, BY SIĘ Z NIMI UTOŻ­SA­MIAĆ. (Przy­kład: matka, która bły­ska­wicz­nie popra­wia wszystko, co opo­wiada córka, for­mu­łu­jąc to w jedyny wła­ściwy spo­sób). Can­dance prak­tycz­nie nie zda­rza się, by kiedy zabiera głos w obec­no­ści matki, ta jej nie popra­wiła, sko­ry­go­wała czy w jakiś inny spo­sób nie upo­ko­rzyła.
8. CZĘ­STO ZAZDRO­ŚCI INNYM LUB UWAŻA, ŻE INNI JEJ ZAZDROSZ­CZĄ. (Przy­kład: matka, która twier­dzi, że nie ma przy­ja­ció­łek, ponie­waż „więk­szość kobiet mi zazdro­ści”). Matka Sue uważa, że jest nie­zwy­kle atrak­cyjna i sta­nowi zagro­że­nie dla innych kobiet. Czę­sto cytuje starą reklamę L’Oreal, w któ­rej piękna modelka ape­luje: „Nie czuj do mnie nie­na­wi­ści tylko dla­tego, że jestem piękna”.
9. SWOIM ZACHO­WA­NIEM I POSTAWĄ OKA­ZUJE ARO­GAN­CJĘ I WYŻ­SZOŚĆ. (Przy­kład: matka, która uważa, że jej dzieci są lep­sze od innych i wobec tego nie powinny się bawić z gorzej sytu­owa­nymi). Matka Jac­kie pozwa­lała jej utrzy­my­wać kon­takty tylko z dziećmi z bogat­szych rodzin, ponie­waż więk­szość ludzi nie była „odpo­wied­nim towa­rzy­stwem” dla jej wyra­fi­no­wa­nych dzieci.

Każde z tych dzie­wię­ciu kry­te­riów prze­ja­wia się w zacho­wa­niach, które komu­ni­kują: „Ja jestem naj­waż­niej­szy(a)” albo „Ty nie jesteś dość dobry(a)”. Nar­cy­zom brak empa­tii i są nie­zdolni do oka­zy­wa­nia miło­ści. Wydaje się, że ich życie emo­cjo­nalne jest powierz­chowne, a w ich świe­cie pierw­szo­pla­nowe zna­cze­nie ma wize­ru­nek zewnętrzny, to, jak sprawy wyglą­dają z punktu widze­nia innych. Jeśli twoja matka prze­ja­wia wiele nar­cy­stycz­nych cech, masz zapewne wra­że­nie, że wcale cię nie zna, bo ni­gdy nie poświęca ci dość uwagi i nie pró­buje się sku­pić nad tym, kim jesteś. My, córki nar­cy­stycz­nych matek, już od dzie­ciń­stwa mamy poczu­cie, że ist­nie­jemy dla nich – że naszą rolą jest zaspo­ka­ja­nie ich potrzeb, tro­ska o ich uczu­cia. Nie czu­jemy, by nasze matki obda­rzały nas szcze­gól­nym zna­cze­niem.

Córka pozba­wiona miło­ści i empa­tii swej matki nie doświad­cza praw­dzi­wej więzi emo­cjo­nal­nej i dla­tego ma poczu­cie, że cze­goś jej brak. Jej ele­men­tarne potrzeby emo­cjo­nalne pozo­stają nie­za­spo­ko­jone. W skraj­nych przy­pad­kach mat­czy­nego nar­cy­zmu, kiedy to docho­dzi do zanie­dby­wa­nia i mal­tre­to­wa­nia, brak jest ele­men­tarnej opieki rodzi­ciel­skiej. W bar­dziej sub­tel­nych córki dora­stają w poczu­ciu wewnętrz­nej pustki, nie rozu­mie­jąc przy­czyn tego stanu. Moim celem jest pomóc ci zro­zu­mieć, dla­czego czu­jesz się tak, jak się czu­jesz, a następ­nie uwol­nić cię, byś mogła poczuć się lepiej.

Gdy matki nie nawią­zują więzi ze swo­imi cór­kami

Jeśli prze­cho­dzimy przez kolejne etapy roz­woju oto­czeni wspar­ciem i miło­ścią rodzi­ców, mamy poczu­cie bez­pie­czeń­stwa – nasze potrzeby emo­cjo­nalne są zaspo­ka­jane. Ale jeśli córka nie otrzy­muje odpo­wied­niego wspar­cia, dora­sta w braku poczu­cia emo­cjo­nalnego bez­pie­czeń­stwa i pew­no­ści sie­bie, musi więc zna­leźć spo­soby zapew­nie­nia ich sobie na wła­sną rękę, co nie jest łatwym zada­niem, gdy wzra­sta się, dozna­jąc nie­wy­tłu­ma­czal­nej wewnętrz­nej pustki.

Nor­mal­nie matka wcho­dzi w inte­rak­cje ze swoim nie­mow­lę­ciem i reaguje na każde jego drgnie­nie, zakwi­le­nie czy potrzebę. Wzmac­nia w ten spo­sób więź, wza­jemne zaufa­nie i miłość. Dziecko zyskuje pew­ność, że matka zaspo­koi jego ele­men­tarne potrzeby fizyczne, a także potrzeby cie­pła emo­cjo­nal­nego, współ­czu­cia i akcep­ta­cji, co pozwala mu budo­wać swą nie­za­leż­ność. Nato­miast matka pozba­wiona współ­czu­cia, która nie potrafi zbudo­wać więzi ze swą córką, zaspo­kaja jej potrzeby tylko wtedy, gdy jest to jej na rękę. Córka uczy się więc, że na matkę nie można liczyć. Dora­sta w poczu­ciu nie­pew­no­ści, lęku, że zosta­nie porzu­cona; na każ­dym kroku spo­dziewa się odtrą­ce­nia.

Moja klientka Gayle opo­wie­działa mi swój sen, który w intry­gu­jący spo­sób ilu­struje skutki macie­rzyń­skiego nar­cy­zmu. Gayle śniła go wie­lo­krot­nie. Poja­wił się w dzie­ciń­stwie i raz po raz powra­cał w jej doj­rza­łym życiu.

Latem tań­czę na zie­lo­nej łące poro­śnię­tej deli­kat­nymi polnymi kwia­tami, ocie­nio­nej dostoj­nymi drze­wami. Sły­chać szum stru­mie­nia wiją­cego się pośród wyso­kiej trawy. Mię­dzy drze­wami dostrze­gam piękną, śnież­no­białą klacz, która pasie się spo­koj­nie, nie zwra­ca­jąc na mnie uwagi. Bie­gnę do niej z rado­ścią, spo­dzie­wa­jąc się, że wesoło zarży na widok przy­no­szo­nego przeze mnie jabłka, które zerwa­łam w pobli­skim sadzie. Jed­nak ona igno­ruje mnie i owoc, gry­zie mnie bole­śnie w ramię i obo­jęt­nie wraca do sku­ba­nia trawy_._

Opo­wie­dziaw­szy ten sen, Gayle dodała ze smut­kiem: „Jeśli wła­sna matka nie potrafi mnie kochać, to kto potrafi?”. Gayle zro­zu­miała w końcu, że klacz w jej śnie repre­zen­to­wała tęsk­notę za ide­alną matką, taką, o któ­rej marzyła, a jed­no­cze­śnie jej matkę rze­czy­wi­stą, która zwy­kle odwra­cała się od niej, nie reagu­jąc na jej potrzebę miło­ści i akcep­ta­cji.

Tęsk­nota za matką, która wszystko cał­ko­wi­cie i do końca akcep­tuje, jest natu­ral­nym uczu­ciem. Nor­malne jest pra­gnie­nie, by móc oprzeć głowę na piersi matki i poczuć pły­nące od niej bez­pie­czeń­stwo, cie­pło jej miło­ści i empa­tii; by wyobra­żać sobie, że mówi: „Zawsze możesz na mnie liczyć, kocha­nie” za każ­dym razem, gdy tego potrze­bu­jesz. Wszy­scy potrze­bu­jemy nie tylko dachu nad głową, wiktu i opie­runku – potrze­bu­jemy też bez­wa­run­ko­wej miło­ści rodzica, któ­remu możemy bez­gra­nicz­nie ufać.

Moja 60-let­nia klientka Betty mówiła, że wciąż żałuje, że nie miała dobrej matki, ale prze­stała na to liczyć wiele lat wcze­śniej. „Pła­ka­łam przed snem, marząc o kocha­ją­cej mamie, która przy­go­to­wa­łaby mi talerz zupy”.

Carena, piękna, 30-let­nia kole­żanka mojej córki, roz­ma­wiała ze mną pew­nego dnia o swo­jej matce, opo­wia­da­jąc mi o tera­pii, w któ­rej uczest­ni­czyła. Tęsk­notę za macie­rzyń­ską miło­ścią pod­su­mo­wała w ten spo­sób: „Gdy roz­ma­wiam ze swoją tera­peutką, nie­raz mam ochotę wsko­czyć jej na kolana, zwi­nąć się w kłę­bek na kana­pie obok niej i uda­wać, że jest matką, jakiej ni­gdy nie mia­łam”.

Uczu­cia wyra­żane przez Gayle, Betty czy Carenę są typową tęsk­notą za macie­rzyń­ską miło­ścią, jakiej doznają córki nar­cy­stycz­nych matek. Gdy dowiesz się wię­cej na temat mat­czy­nego nar­cy­zmu i nauczysz się radzić sobie z jego efek­tami, zdo­bę­dziesz zdrową akcep­ta­cję i miłość sie­bie samej oraz dowiesz się, jak wypeł­niać tę emo­cjo­nalną pustkę.

Witaj, nadziejo… Żegnaj, wypar­cie

W naszej kul­tu­rze macie­rzyń­stwo jest ide­ali­zo­wane, co spra­wia, że tym trud­niej jest cór­kom nar­cy­stycz­nych matek pora­dzić sobie z prze­szło­ścią. Dla więk­szo­ści z nas trud­ność sta­nowi uzna­nie, że matka może być nie­zdolna do kocha­nia i wspie­ra­nia swo­jej córki, i oczy­wi­ście żadna córka nie chce wie­rzyć, że tak wła­śnie było w jej przy­padku. Dzień Matki jest w tym kraju powszech­nie obcho­dzo­nym świę­tem ku czci insty­tu­cji pozo­sta­ją­cej wła­ści­wie poza wszelką kry­tyką. Matkę postrzega się jako osobę poświę­ca­jącą się swym dzie­ciom. Żywe jest w naszej kul­tu­rze ocze­ki­wa­nie, że matki będą peł­nić rodzinną rolę z bez­in­te­re­sow­nym odda­niem i miło­ścią; przez całe życie będą sta­nowiły emo­cjo­nalne wspar­cie, dostępne i nie­za­wodne, nie­za­leż­nie od oko­licz­no­ści.

Nawet jeśli więk­szość matek nie jest w sta­nie speł­nić tych wygó­ro­wa­nych ocze­ki­wań, w spo­łecz­nej oce­nie i tak sta­wiane są na pie­de­stale, który utrud­nia, jeśli nie unie­moż­li­wia, for­mu­ło­wa­nie jakiej­kol­wiek kry­tyki. Dla­tego każ­demu dziecku – w tym także doro­słemu – ogromną psy­chiczną trud­ność spra­wia ana­li­zo­wa­nie zacho­wań swo­jej matki i roz­mowa o niej. Szcze­gól­nie trudne jest to dla córek matek, które zupeł­nie nie pasują do tego świą­to­bli­wego arche­typu. Przy­pi­sy­wa­nie mamie jakich­kol­wiek nega­tyw­nych cech może pod­wa­żać nasze zin­ter­na­li­zo­wane stan­dardy kul­tu­rowe. Grzeczne dziew­czynki uczone są wypie­ra­nia lub igno­ro­wa­nia nega­tyw­nych uczuć, tak by dosto­so­wać się do ocze­ki­wań spo­łe­czeń­stwa i rodziny. Natu­ral­nie są więc także znie­chę­cane do przy­zna­wa­nia się do nega­tyw­nych uczuć wobec swej matki. Żadna córka nie chce uwie­rzyć, że jej matka była gru­bo­skórna, nie­szczera czy samo­lubna.

Uwa­żam, że pra­wie wszyst­kie matki kie­rują się dobrymi inten­cjami wobec swych córek. Nie­stety, nie­które nie są w sta­nie prze­ło­żyć tych inten­cji na taki rodzaj wraż­li­wego wspar­cia, któ­rego córki potrze­bują w życiu. W nie­do­sko­na­łym świe­cie nawet kie­rująca się naj­lep­szymi inten­cjami matka może mieć skazy, a nie­winne dziecko może zostać nie­chcący skrzyw­dzone.

Z chwilą gdy my, córki, zaczniemy zda­wać sobie sprawę z tego, że mat­czyny nar­cyzm rze­czy­wi­ście ist­nieje, możemy zacząć roz­pra­co­wy­wać bole­sne emo­cjo­nalne wzorce, które wykształ­ca­ły­śmy w sobie przez całe życie. Można z odwagą spoj­rzeć w swoją prze­szłość i doznać uzdro­wie­nia przez uczciwe posta­wie­nie sobie nastę­pu­ją­cych pytań:

- Dla­czego mam poczu­cie, że nie zasłu­guję na miłość?
- Dla­czego ni­gdy nie czuję się dość dobra?
- Dla­czego odczu­wam tak wielką pustkę?
- Dla­czego zawsze wąt­pię w sie­bie?

Możesz poczuć się lepiej i odkryć lep­szy spo­sób życia. Możesz zro­zu­mieć, co wyrzą­dził ci nar­cyzm two­jej matki, i pod­jąć decy­zję, by samej zatrosz­czyć się o sie­bie oraz mimo wszystko odczu­wać zado­wo­le­nie z tego, kim jesteś. Możesz także nie dopu­ścić, by twoje dzieci prze­cho­dziły przez to, przez co prze­szłaś ty. Każda kobieta powinna czuć, że jest warta miło­ści. Mam nadzieję, że gdy zro­zu­miesz, jak nar­cy­styczne kobiety trak­tują swoje córki, nabie­rzesz dość siły, by – korzy­sta­jąc z doświad­cze­nia i rad, z któ­rymi się zapo­znasz – uwol­nić się od tęsk­noty za taką matką, jakiej ni­gdy nie mia­łaś. Nauczysz się sama dawać opar­cie i miłość kobie­cie, którą się sta­łaś.

Odpo­wiedz zatem na pyta­nia przy­go­to­wa­nego kwe­stio­na­riu­sza, tak abyś wyro­biła sobie poję­cie o nasi­le­niu nar­cy­zmu u two­jej matki. Nawet jeśli ona nie wyka­zuje wszyst­kich dzie­wię­ciu cech peł­no­wy­mia­ro­wego nar­cy­stycz­nego zabu­rze­nia oso­bo­wo­ści, jej nar­cyzm nie­wąt­pli­wie wyrzą­dził ci krzywdę.

Kwe­stio­na­riusz: Czy twoja matka ma cechy nar­cy­styczne?

Matki wyka­zu­jące tylko kilka cech nar­cy­stycz­nych mogą wywie­rać nega­tywny wpływ na córki w mniej jawny spo­sób. (Zaznacz te stwier­dze­nia, które odno­szą się do two­jej rela­cji z matką – obec­nie lub w prze­szło­ści).

1. Czy gdy pró­bu­jesz roz­ma­wiać z matką o swo­ich pro­ble­mach, zmie­nia temat tak, że roz­mowa zaczyna doty­czyć tylko jej?
2. Czy gdy pró­bu­jesz roz­ma­wiać z matką o swo­ich uczu­ciach, pró­buje prze­bić twoje uczu­cia swo­imi?
3. Czy twoja matka zacho­wuje się tak, jakby była o cie­bie zazdro­sna?
4. Czy two­jej matce brak empa­tii w odnie­sie­niu do two­ich uczuć?
5. Czy matka oka­zuje ci wspar­cie tylko w tych spra­wach, które uka­zują ją jako dobrą matkę?
6. Czy czę­sto masz poczu­cie braku emo­cjo­nal­nej bli­sko­ści ze swoją matką?
7. Czy czę­sto powąt­pie­wa­łaś, że matka cię lubi albo kocha?
8. Czy matka robi coś dla cie­bie tylko wtedy, gdy inni mogą to zoba­czyć?
9. Czy w przy­pad­kach waż­nych wyda­rzeń w twoim życiu (cho­roba, wypa­dek, roz­wód) dla two­jej matki waż­niej­sze jest, jak wpłyną one na nią, niż jak ty się czu­jesz?
10. Czy twoja matka nad­mier­nie sku­pia się na tym, co sądzą inni (sąsie­dzi, zna­jomi, rodzina, współ­pra­cow­nicy)?
11. Czy twoja matka neguje swoje wła­sne uczu­cia?
12. Czy twoja matka obwi­nia cie­bie lub innych, zamiast przy­jąć odpo­wie­dzial­ność za wła­sne uczu­cia lub czyny?
13. Czy łatwo jest zra­nić twoją matkę? Czy długo żywi urazę, nie pró­bu­jąc roz­wią­zać pro­blemu?
14. Czy masz poczu­cie, że byłaś nie­wol­nicą swo­jej matki?
15. Czy masz poczu­cie, że byłaś odpo­wie­dzialna za dole­gli­wo­ści matki lub jej złe samopoczu­cie (ból głowy, stres, cho­roby)?
16. Czy w dzie­ciń­stwie musia­łaś zaspo­ka­jać różne fizyczne potrzeby swo­jej matki?
17. Czy masz poczu­cie, że matka cię nie akcep­tuje?
18. Czy masz poczu­cie, że matka jest wobec cie­bie kry­tyczna?
19. Czy w obec­no­ści matki czu­jesz się bez­radna?
20. Czy matka czę­sto cię zawsty­dza?
21. Czy masz wra­że­nie, że twoja matka dobrze cię zna?
22. Czy twoja matka zacho­wuje się tak, jakby ocze­ki­wała, że świat będzie się krę­cił wokół niej?
23. Czy jest ci trudno być odrębną osobą, oddzie­loną od matki?
24. Czy twoja matka chce wpły­wać na twoje decy­zje?
25. Czy twoja matka pod­lega zmien­nym nastro­jom – od ego­tycz­nego po depre­syjny?
26. Czy twoja matka wydaje ci się cza­sem sztuczna i afek­to­wana?
27. Czy masz poczu­cie, że w dzie­ciń­stwie musia­łaś zaspo­ka­jać emo­cjo­nalne potrzeby swo­jej matki?
28. Czy masz poczu­cie, że w obec­no­ści matki pod­le­gasz jej mani­pu­la­cji?
29. Czy masz poczu­cie, że matka ceni cię za to, co robisz, a nie za to, kim jesteś?
30. Czy twoja matka pró­buje cię kon­tro­lo­wać? Czy zacho­wuje się jak ofiara lub męczen­nica?
31. Czy twoja matka zmu­sza cię do postę­po­wa­nia sprzecz­nego z tym, co rze­czy­wi­ście czu­jesz?
32. Czy twoja matka rywa­li­zuje z tobą?
33. Czy twoja matka musi zawsze posta­wić na swoim?

Uwaga: Wszyst­kie te pyta­nia odno­szą się do cech nar­cy­stycz­nych. Im wię­cej z nich zazna­czy­łaś jako pasu­jące do two­jej sytu­acji, tym więk­sze jest praw­do­po­do­bień­stwo, że twoja matka ma pewne cechy nar­cy­styczne, które dopro­wa­dziły do okre­ślo­nych trud­no­ści, jakich doświad­czasz w roli córki i w roli doro­słej kobiety.

1.

Elan Golomb, _Trap­ped in the Mir­ror: Adult Chil­dren of Nar­cis­si­sts in Their Strug­gle for Self_, New York: Wil­liam Mor­row, 1992, s. 180.

2.

_Dia­gno­stic and Sta­ti­sti­cal Manual of Men­tal Disor­ders_, wyda­nie IV popra­wione, Washing­ton, D.C.: Ame­ri­can Psy­chia­tric Asso­cia­tion, 2000, s. 717.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: