Z Warszawy do Europy - ebook
Z Warszawy do Europy - ebook
Bohaterami książki są najbliżsi moi przodkowie z czterech pokoleń żyjący w ciągu 200 lat (1799-2003), których losy były typowe w tym okresie dla miejsca naszego kraju w Europie. Moi antenaci byli jednak aktywni, pomysłowi, ciekawi otoczenia, czyli zmotywowani tym co robili. Chciałabym zatem ocalić od zapomnienia to, co im się udało bądź nie udało osiągnąć. Przez dwie trzecie tego okresu na naszej ziemi nie było niepodległego państwa polskiego. Miało to duży wpływ na poglądy, emocje i działania niemal wszystkich moich przodków. Byli oni bowiem w różnym stopniu „chorzy na Polskę”. Kolejne rozdziały książki stanowią mój pomysł na opis życia siedmiorga Jastrzębowskich obojga płci: od Prapradziadka Wojciecha Bogumiła i jego żony Anieli, przez Pradziadka Władysława i Prababkę Teonę oraz Dziadka Wojtka i Babkę Halę, do mojej Matki Inki. W tę kanwę wplecione są też informacje o osobach związanych z tymi bohaterami więzami rodzinnymi, przyjacielskimi i zawodowymi. Zaś wszystko oparte jest w dużej mierze na nieznanych dokumentach, niepublikowanych tekstach i listach oraz rysunkach, malowidłach i fotografiach z archiwum rodzinnego, dzięki czemu udało się ustalić kilka nowych faktów z życia bohaterów książki. Elżbieta Jastrzębowska – profesor archeologii klasycznej, o specjalizacji w zakresie późnego antyku i wczesnego chrześcijaństwa: Rzymu, Konstantynopola, Efezu, Chersonezu i Ptolemais; po studiach w UW w Warszawie (magisterium), Instytutu Papieskiego Archeologii Chrześcijańskiej w Rzymie (licencjat); Uniwersytetu we Freiburgu RFN (doktorat); z pracą dydaktyczną i badaniami naukowymi w UW (habilitacja); z dyrekcją w Stacji PAN w Rzymie; z udziałem w polskich wykopaliskach na kilku stanowiskach wokół morza Śródziemnego oraz z objazdami dziesiątków innych antycznych miejsc w basenie tego morza oraz w Brytanii, Francji i Niemczech.
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-967632-1-1 |
Rozmiar pliku: | 8,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dla kogo ta książka? Dla ludzi ciekawych niegdysiejszych losów innych ludzi. Będzie tu mowa o moich najbliższych przodkach żyjących na przestrzeni 200 lat (1799–2003). Na opisywanie wszystkich członków rodu Jastrzębowskich nie starczyłoby mi już życia. Zatem aby zdążyć, ograniczyłam się do czterech pokoleń moich bezpośrednich przodków. Nazwisko odziedziczyłam po trzech mieczach i jednej kądzieli — jak mówiono w staropolszczyźnie — ale moja przynależność do tego rodu to tylko genetyczny przypadek –– wszak rodziny się nie wybiera. Jednak te więzy są zobowiązujące nade wszystko do pamięci. Jednocześnie losy moich przodków były dość typowe dla naszego miejsca w Europie podczas wspomnianych dwóch stuleci. Moi przodkowie byli jednak aktywni i pomysłowi, niekorzystne warunki życia zmieniali zgodnie z własnymi poglądami i chęciami. Żyli więc zmotywowani do tego, co robili, zatem warto ocalić od zapomnienia to, co im udało się bądź nie udało osiągnąć.
Siedem rozdziałów książki stanowi mój własny pomysł na opis życia siedmiorga Jastrzębowskich obojga płci: od Prapradziadka Wojciecha Bogumiła i jego żony Anieli, przez Pradziadka Władysława i Prababkę Teonę oraz Dziadka Wojtka i Babkę Halę, do mojej Matki Inki. Jako naukowiec i archeolog, co prawda rzymski, oraz historyk z dorobkiem wielu publikacji jestem zobowiązana pisać rzetelnie i odpowiedzialnie na podstawie źródeł i wcześniejszych opracowań innych autorów, zwłaszcza publikacji dotyczących dwóch Wojciechów, o których napisano już sporo. Mam jednak świadomość, iż nie jestem w stanie wykorzystać wszystkiego, co o nich opublikowano. Jednocześnie, dzięki znalezieniu nieznanych dokumentów, tekstów i listów oraz źródeł ikonograficznych w archiwum rodzinnym: rysunków, malowideł i fotografii, udało mi się ustalić nowe fakty z życia bohaterów książki.
Losy ich, Mazowszan z pochodzenia, toczyły się zasadniczo na większym obszarze niż dorzecze środkowego odcinka Wisły, to znaczy krążyli oni między Niziną Środkowo-Mazowiecką na zachodzie, północnym krańcem Mazowsza, Niziną Poleską na wschodzie i Małopolską aż po Tatry na południu. Przez dwie trzecie wspomnianego okresu na tym obszarze nie było niepodległego państwa polskiego, tylko trzy obce zabory. Miało to zasadniczy wpływ na poglądy, emocje i działania niemal wszystkich wymienionych osób. Byli oni bowiem w różnym stopniu i sposobie „chorzy na Polskę”. Wyjątek stanowiła Aniela Jastrzębowska, która nie była do tego przygotowana ani nie miała głowy i czasu na tę „chorobę”.
Prapradziadek nigdy nie opuścił ziemi polskiej, którą dobrze znał, bo przeszedł nasz kraj na własnych nogach wzdłuż i wszerz jako badacz przyrody. Nie tylko walczył o wolność Polski w powstaniu listopadowym, ale również w krwawym pokłosiu bitwy pod Olszynką Grochowską zamarzył, wymyślił i zapisał ideę zjednoczenia wolnej i solidarnej Europy narodów jako jedyny sposób na zapobieżenie podobnym żniwom wojen. Wojciech Bogumił sformułował Konstytucję dla Europy również jako najlepsze remedium oraz gwarancję dla pokoju i dobrostanu obywateli państw europejskich, jeśli tylko dobrowolnie przystąpią do tego Traktatu o Wiecznym Przymierzu. Jego brat Stanisław Jastrzębowski i Karol Grygowicz, Dziadek mojej Prababki, walczyli pod Napoleonem za „Wolność Naszą i Waszą” w całej Europie. Jednak wszystkie te próby zarówno prawne, jak i zbrojne nie osiągnęły zamierzonego celu. Następnie Pradziad po mieczu Władysław Jastrzębowski oraz starsi o jedną generację dwaj Prapradziadowie po kądzieli, Edward Stawecki i Józef Grygowicz, bili się o wolność „waszą” w powstaniu węgierskim i „naszą” w powstaniu styczniowym, ale również i te zrywy zakończyły się niepowodzeniem. Panowie ci zbrojnie przegrali, ale dzięki paniom noszącym żałobę narodową pamięć o powstaniu styczniowym wbrew jego klęsce przetrwała w rodzinie dziesiątki lat. Natomiast Pradziad Edward Rybicki, ojciec mojej Babki, stosował w tym samym czasie pokojowy model patriotyzmu organicznego. Jednak ideę walki o Polskę i jej realizację podjęły dzieci w następnym pokoleniu: Wojciech i Stefania Jastrzębowscy oraz Edward i Stefan Rybiccy. Dopiero mój Dziadek i jego szwagrowie wraz z tysiącami innych przedstawicieli ich generacji wywalczyli niepodległość Polsce w Wielkiej Wojnie, w Legionach Józefa Piłsudskiego. I tak Dziadek Wojciech Jastrzębowski otrzymał od losu w niepodległym państwie wielką szansę współtworzenia nowej sztuki polskiej.
Wojtek razem z Halą, jeżdżąc po Europie na początku XX wieku, nie tylko ją poznawał i zgłębiał sztukę europejską, ale też vice versa promował tam trochę później i z sukcesem polską sztukę: w latach 20. we Francji (dobrowolnie) i 40. w Anglii (z konieczności). Moja Matka czyniła to samo tuż przed II wojną światową i podczas jej trwania w Szwajcarii. W wojnie tej walczyli mój Ojciec Bronisław Prugar-Ketling na frontach wschodnio- i zachodnio-europejskim, zaś Babka Hala i „Tato” Marian Sigmund brali udział powstaniu warszawskim. A po wojnie Wojtek, Marian i Inka dobrze sobie radzili artystycznie w „wolnej” Polsce mimo władzy politycznej z nadania sowieckiego i osobistego braku zgody na tę zależność, bo nikt z nich nie widział możliwości na jakąkolwiek skuteczną zmianę tego uzależnienia.
W zarys tej 200-letniej sieci wydarzeń niezależnych i zewnętrznych wplotło się życie prywatne moich przodków oraz dzieje ich bliskich krewnych, to znaczy rodzin: Jastrzębowskich, Grygowiczów, Staweckich, Rybickich i Sigmundów. Sądzę nawet, że ich prywatne losy — które znałam osobiście bądź nie mogąc już ich poznać, wytropiłam w zachowanych dokumentach — skupiają jak w soczewce historie wielu polskich rodzin z XIX i XX wieku. Przede wszystkim zarysowane tu dzieje zadziwiają dziś aktualnością wydarzeń i dylematów. Powiadają, że historia lubi się powtarzać i choć nie robi tego dosłownie, to chciałabym, aby te ewentualne powtórki historii stanowiły tylko przestrogę, a nie smutną zapowiedź tego, co jeszcze nastąpi.
Wybrałam na symbol rodziny brzozę — widoczną na okładce książki — którą nazwałam „Wojciechową”. Rośnie ona przed naszym domem w Warszawie i ma podwójną dedykację. Posadziłam ją 10 lat temu, kiedy miała mniej niż pół metra wysokości, ku czci Prapradziadka Wojciecha Bogumiła, bo On sadził takie drzewa w Czerwonym Borze w latach 60. XIX wieku. Jednak brzoza nasza upamiętnia też Dziadka Wojciecha, bo On w dużej mierze zbudował i wyposażył nasz dom w 1930 roku. Dziś Wojciechowe drzewo sięga dachu, dzielnie się ugina pod wichurami i nie poddaje ulewom czy śnieżycom, trwa bez liści w czasie mrozów i zastyga bez szmeru podczas upałów. Myślę, że również odzwierciedla sposób na życie moich przodków. Jednak ta brzoza najlepiej nadaje się na symbol pań w naszej rodzinie, bo wszystkie one dzielnie znosiły trudy życia, uginając, ale nie poddając się porażkom.
Nade wszystko chciałabym złożyć tutaj serdeczne podziękowania za wielką pomoc, jaką otrzymałam podczas pisania książki: historykom Małgorzacie Karpińskiej i Jerzemu Gutkowskiemu; indeksatorom dokumentów metrykalnych: Krystynie Malik z Warszawy, śp. Wawrzyńcowi Myślińskiemu z Przasnysza i Piotrowi Romanowskiemu z Płocka; historykom sztuki i architektury: Joannie Kani, Annie Kostrzyńskiej-Miłosz i Michałowi Dudkowskiemu; przyjaciołom: Michałowi Jędrzejewskiemu z Wrocławia, Szymonowi Jastrzębowskiemu i Robertowi Szubie z Warszawy, Annie Buchmann z Rapperswilu, Jerzemu Bryle z Byszewa i Robertowi Tyszkowi z Zamienia. Nade wszystko dziękuję rodzinie: Mężowi Ryszardowi i Synowi Karolowi, którzy zawsze mi służyli dobrymi radami, a za wiele innych informacji winna jestem podziękowania: Siostrze Marcie Sigmund-Kozak, Braciom Wojciechowi i Marcinowi Millerom, Zygmuntowi Prugarowi, Ciotce Joannie z Rybickich Dodsworth z Brill, Wujowi Krzysztofowi Rybickiemu z Madrytu i śp. Kuzynowi Jerzemu M. Jastrzębowskiemu.