Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zaskakujący dar traumy - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
17 lipca 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,99

Zaskakujący dar traumy - ebook

Przełomowe podejście do leczenia traumy i doświadczenia potraumatycznego rozwoju.

Trauma od zawsze była częścią ludzkiego doświadczenia, a traumatyczne wydarzenia – zarówno fizyczne, jak i emocjonalne – mogą wstrząsnąć naszymi fundamentami i pozostawić nas zmienionymi już na zawsze. Chociaż coraz więcej wiemy o trwałych neurologicznych i fizycznych skutkach traumy, nie wiele osób zdaje sobie sprawę, że doświadczenie traumy nie musi być wyrokiem na życie w żalu i cierpieniu.

Doktor Edith Shiro dzieli się potężnym narzędziem transformacyjnym, które pomaga nie tylko leczyć, ale także poszerza świadomość w obliczu traumy.

Zainspirowana losami swoich dziadków, którzy byli ocalonymi z Holokaustu i uchodźcami, dr Shiro poświęciła swoje życie jednostkom, rodzinom i społecznościom stojącym w obliczu traumy i jej następstw. Opracowany na wieloletnich badaniach i praktykach model osiągania rozwoju potraumatycznego opiera się na pięciu etapach: świadomości, przebudzeniu, stawaniu się, byciu i przemianu, które pomagają odzyskać siły i się rozwijać.

Poznaj jedyny w swoim rodzaju sposób leczenia traumatycznych doświadczeń.

Kategoria: Psychologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8252-764-3
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Świat może być przerażającym miejscem

Trauma była wpi­sana w ludzką egzy­sten­cję od zara­nia dzie­jów.

Chcąc odna­leźć cier­pie­nie na świe­cie, nie trzeba szu­kać daleko, w ser­wi­sach infor­ma­cyj­nych roi się bowiem od wia­do­mo­ści o ludo­bój­stwach, zbrod­niach popeł­nia­nych z nie­na­wi­ści, ata­kach ter­ro­ry­stycz­nych, woj­nach i klę­skach żywio­ło­wych. Sta­ty­styki mówią o cier­pie­niu dzie­ją­cym się pod osłoną czte­rech ścian: jedno na pięć dzieci jest mole­sto­wa­nych; co czwarte dora­sta z opie­ku­nem alko­ho­li­kiem; co czwarta kobieta doświad­czyła prze­mocy fizycz­nej ze strony part­nera. Na pierw­szych stro­nach gazet sty­kamy się z mikro­agre­sją w obsza­rze nie­rów­no­ści raso­wych, nie­to­le­ran­cji reli­gij­nej, płci i orien­ta­cji sek­su­al­nej. Strach i nie­po­koje na uli­cach podzie­liły spo­łecz­no­ści, a nasi­la­jąca się bru­tal­ność poli­cji oraz rosnąca liczba samo­bójstw i przy­pad­ków prze­mocy domo­wej dolewa oliwy do ognia. Jakby tego było mało, aby zakwe­stio­no­wać poczu­cie bez­pie­czeń­stwa w ota­cza­ją­cym nas świe­cie, poja­wiła się ogól­no­świa­towa pan­de­mia COVID-19, która wywró­ciła wszystko do góry nogami, sie­jąc strach i izo­lu­jąc ludzi od sie­bie.

Nic dziw­nego. Wielu stra­ciło posady, a inni musieli pra­co­wać w miej­scach nara­ża­ją­cych ich na cho­robę i śmierć. Znana dotąd codzien­ność stra­ciła sens i ludzie zaczęli wąt­pić, czy wszystko kie­dy­kol­wiek wróci do normy. Miliony osób zostały na pewien czas odizo­lo­wane od rodzin i przy­ja­ciół, co potę­go­wało roz­pacz. Pan­de­mia roz­ją­trzyła głę­boko zako­rze­nione zbio­rowe rany samot­no­ści. Ta glo­balna trauma jest kolejną cichą, nie­do­strze­ganą epi­de­mią.

Traumą może być wszystko powyż­sze. Choć­by­śmy chcieli, aby było ina­czej, trauma jest nie­unik­nioną czę­ścią ist­nie­nia w naszym świe­cie. Jest to uczu­cie powsta­jące wsku­tek doty­ka­ją­cego nas wyda­rze­nia; prze­świad­cze­nie, że nasze życie legło w gru­zach, świat jest nie­bez­piecz­nym i nie­prze­wi­dy­wal­nym miej­scem, a na końcu przy­sło­wio­wego tunelu nie maja­czy żadne świa­tełko. Prze­stają obo­wią­zy­wać wszyst­kie prawdy, w które dotąd wie­rzy­li­śmy, pozo­sta­wia­jąc nas z wynisz­cza­ją­cym poczu­ciem bez­na­dziei i zagu­bie­nia, które nie­jed­no­krot­nie przy­spa­rza nie­koń­czą­cych się pro­ble­mów ze zdro­wiem fizycz­nym i psy­chicz­nym. Trudno się dzi­wić, że ludzie chcą wie­dzieć, jak unik­nąć traumy lub choćby jak szybko pozbyć się jej cię­żaru. Pra­gną nauczyć się roz­wi­ja­nia odpor­no­ści, by czym prę­dzej wró­cić do stanu sprzed kata­strofy i zaszcze­pić sie­bie i bli­skich przed przy­szłym cier­pie­niem. W dal­szej czę­ści książki napi­sa­łam o tym, dla­czego odpor­ność może być prze­szkodą w potrau­ma­tycz­nym roz­woju (PTG, od ang. _post­trau­ma­tic growth_).

Jeśli trauma rze­czy­wi­ście burzy nawet naj­moc­niej ugrun­to­wane prze­ko­na­nia doty­czące świata oraz naszego miej­sca w nim, to czy w ogóle da się z niej wydo­brzeć? Czy może się ona stać kata­li­za­to­rem pozy­tyw­nej prze­miany? I jak to się dzieje, że nie­któ­rzy po przej­ściu przez budzące grozę doświad­cze­nia są na dłu­gie lata nazna­czeni bólem i led­wie zdolni do funk­cjo­no­wa­nia, pod­czas gdy inni po takich samych trau­ma­tycz­nych prze­ży­ciach nie tylko egzy­stują, lecz także są zdolni do roz­woju – nie pomimo tego, co ich spo­tkało, ale dzięki temu? Na tym polega para­doks traumy, ma ona bowiem moc nisz­cze­nia i prze­miany.

Para­doks ten nada­wał ton mojej pracy jako psy­cho­lożki kli­nicz­nej przez ponad dwie dekady. Stwier­dze­nie, że roz­wój i trans­for­ma­cja mogą nastą­pić dzięki nie­wy­po­wie­dzia­nej tra­ge­dii, może nie­któ­rym zda­wać się prze­ja­wem braku sza­cunku, a nawet blagą. Ale to rze­czy­wi­ście moż­liwe. Wie­lo­krot­nie byłam świad­kiem takich prze­mian u osób, które prze­cier­piały roz­pacz i stratę, padły ofia­rami prze­mocy domo­wej albo ciężko zacho­ro­wały; obser­wo­wa­łam je we wspól­no­tach doświad­czo­nych losem naj­gor­szym z moż­li­wych – tor­tu­rami, znisz­cze­niami wojen­nymi, pan­de­miami, bez­li­to­snymi prze­ja­wami rasi­zmu lub homo­fo­bii, prze­mocą i destruk­cyjną potęgą klęsk żywio­ło­wych. Wie­dzia­łam, że to prawda, na długo zanim zosta­łam psy­cho­lożką kli­niczną.

Osobisty wymiar mojego wieloletniego zainteresowania traumą

Moja fascy­na­cja tymi zagad­nie­niami zaczęła się w dzie­ciń­stwie i ma bar­dzo oso­bi­sty cha­rak­ter. Trauma kła­dła się głę­bo­kim cie­niem na kolej­nych poko­le­niach z obu stron mojej rodziny. Jestem wnuczką oca­la­łych z Holo­kau­stu, któ­rzy jako jedyni człon­ko­wie swo­ich rodzin uszli z życiem z nazi­stow­skich obo­zów śmierci. Jestem też wnuczką syryj­skich uchodź­ców, któ­rzy ucie­kli ze swo­jego kraju pie­szo, wyru­sza­jąc z sze­ścior­giem małych dzieci z Aleppo do Izra­ela. Moja brze­mienna bab­cia uro­dziła w górach ota­cza­ją­cych syryj­ską miej­sco­wość Bulu­dan, a potem nie miała innego wyboru, jak tylko ruszyć w dal­szą drogę. Jestem córką żydow­skich imi­gran­tów, któ­rzy ucie­ka­jąc przed prze­śla­do­wa­niami poli­tycz­nymi, reli­gij­nymi i spo­łecz­nymi, prze­do­stali się do Ame­ryki Połu­dnio­wej. Nale­ża­łam do żydow­skiej mniej­szo­ści naro­do­wej w Wene­zu­eli, a potem do mniej­szo­ści laty­no­skiej, jako imi­grantka stu­diu­jąca i pra­cu­jąca w Sta­nach Zjed­no­czo­nych. Na wła­snej skó­rze doświad­czy­łam skut­ków migra­cji i wie­lo­kul­tu­ro­wego oto­cze­nia. Wiem, z czym wiąże się dys­kry­mi­na­cja we wła­snej dziel­nicy i mie­ście. To także jest trauma.

Doświad­cze­nia dziad­ków ze strony matki, któ­rych od dziecka piesz­czo­tli­wie nazy­wa­łam Naną i Lalu, ode­grały szcze­gólną rolę naj­pierw w roz­bu­dze­niu mojego zain­te­re­so­wa­nia zło­żo­no­ścią traumy, potem zaś w moich bada­niach i prak­tyce kli­nicz­nej. Nana i Lalu uro­dzili się w Tran­syl­wa­nii (obec­nie Rumu­nia). Nana była jedy­naczką i dora­stała w ubo­gim mie­ście Ora­dea. Jej ojciec był hazar­dzi­stą, a matka sta­rała się zwią­zać koniec z koń­cem, podej­mu­jąc się szy­cia i innych doryw­czych prac. Czuła się prze­raź­li­wie samotna i znaj­do­wała pocie­sze­nie w czy­ta­niu ksią­żek, słu­cha­niu muzyki i ryso­wa­niu. W cza­sie wojny Nana i jej rodzice zostali wywie­zieni do Auschwitz, gdzie szybko ich roz­dzie­lono. Ni­gdy wię­cej ich nie zoba­czyła. W obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych prze­szła pie­kło, zno­sząc okrutne trak­to­wa­nie ze strony hitle­row­skich opraw­ców. W końcu udało się jej zbiec i dotrzeć pie­szo do zaim­pro­wi­zo­wa­nej komuny, gdzie zebrało się kilka mło­dych osób oca­la­łych z obo­zów. Tam poznała mojego dziadka i tam przy­szła na świat moja mama.

Lalu wycho­wał się we wsi Cra­sna. Jego rodzina miała lepiej zabez­pie­czony byt finan­sowy – ojciec był przy­wódcą lokal­nej gminy żydow­skiej – a on sam wspo­mi­nał dzie­ciń­stwo jako sto­sun­kowo szczę­śliwy i bez­tro­ski czas, pełen przy­gód i dobrych przy­ja­ciół. Wszystko to oczy­wi­ście się zmie­niło, gdy przy­szli żoł­nie­rze i zabrali ich do obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych. Prze­żył ich kosz­mar jako jedyny czło­nek rodziny.

Komu­nizm i nie­usta­jące prze­śla­do­wa­nia Żydów zmu­siły Nanę i Lalu do ucieczki z Rumu­nii wraz z dwiema cór­kami. Osta­tecz­nie tra­fili do Wene­zu­eli, gdzie dołą­czyli do krew­nego, który osiadł tam już wcze­śniej. Tym­cza­sem rodzina mojego ojca rów­nież wyemi­gro­wała z Izra­ela do Wene­zu­eli. Tam poznali się moi rodzice i tam się uro­dzi­łam – jako przed­sta­wi­cielka dru­giego poko­le­nia oca­la­łych z Holo­kau­stu syryj­skich uchodź­ców.

Dora­sta­jąc w Wene­zu­eli wśród rodzin imi­gran­tów, pozna­łam ludzi, któ­rzy wyda­wali się tkwić w klesz­czach traumy. Niektó­rzy byli cał­ko­wi­cie apa­tyczni, zamknięci w sobie, led­wie zdolni do zwy­kłego funk­cjo­no­wa­nia. Inni stwa­rzali pozory nor­mal­no­ści, lecz mimo to zma­gali się z głę­boką, wynisz­cza­jącą depre­sją. Była wśród nich moja bab­cia.

Na zewnątrz Nana była piękną, dys­tyn­go­waną i opa­no­waną kobietą o bły­sko­tli­wym i kre­atyw­nym umy­śle. Mówiła kil­koma języ­kami, więk­szość czasu spę­dzała, pra­cu­jąc, pisząc i czy­ta­jąc, i uwiel­biała goto­wać pyszne posiłki dla rodziny. Ale wewnątrz cier­piała. Czę­sto opo­wia­dała o woj­nie, o doświad­cze­niach bólu i stra­chu, o potwor­no­ści oglą­da­nia na wła­sne oczy roz­strze­li­wa­nia i zabi­ja­nia człon­ków rodziny oraz o swoim nie­sa­mo­wi­tym szczę­ściu, dzięki któ­remu zna­la­zła się we wła­ści­wej kolejce ludzi – tej, w któ­rej oszczę­dzano życie. Wszyst­kie te infor­ma­cje pochła­nia­łam wraz z zupą z kul­kami z macy, w którą wkła­dała całe serce. Choć zawsze czu­łam się przez nią kochana – była nie­sa­mo­witą bab­cią! – wyczu­wa­łam też jej smu­tek, nie zawsze zda­jąc sobie sprawę z jego źró­dła. Ze względu na bole­sne doświad­cze­nia z prze­szło­ści, które Nana raz po raz prze­ży­wała na nowo w swoim umy­śle oraz w opo­wia­da­nych histo­riach, tak naprawdę nie była w sta­nie cie­szyć się życiem. Nie­stety zmarła sto­sun­kowo młodo.

W mojej wspól­no­cie byli też inni, pełni deter­mi­na­cji, by iść naprzód, nie roz­pa­mię­ty­wać prze­szło­ści i odnieść suk­ces mimo wszyst­kiego, co ich spo­tkało. Im dłu­żej słu­cha­łam ich opo­wie­ści, tym więk­szego sensu nabie­rały dla mnie reak­cje tych ludzi na traumę – wszak nie­któ­rzy z tru­dem uszli przed okru­cień­stwem wojny, a inni sta­rali się przy­sto­so­wać do nowego oto­cze­nia po tym, jak zostali zmu­szeni do opusz­cze­nia rodzin­nych kra­jów.

Ist­niała też jed­nak inna grupa, która mnie fascy­no­wała, a mia­no­wi­cie ludzie cie­szący się względ­nym szczę­ściem i dobrym samo­po­czu­ciem, na pozór kłó­cą­cymi się z maka­bryczną prze­szło­ścią. Nale­żał do nich mój dzia­dek. Był dla mnie uoso­bie­niem tego, co dziś nazwa­ła­bym potrau­ma­tycz­nym roz­wo­jem.

Uwiel­bia­łam prze­by­wać z Lalu. Jego towa­rzy­stwo lubili zresztą wszy­scy. Był zaraź­li­wie wesoły. Zawsze chętny do eks­pe­ry­men­to­wa­nia i zwie­dza­nia nowych miejsc. Kochał podró­żo­wać i czę­sto opo­wia­dał nam o swo­ich przy­go­dach. Żywił głę­boki sza­cu­nek dla rodziny i spo­łecz­no­ści i czer­pał wielką satys­fak­cję z opie­ko­wa­nia się innymi, któ­rzy zma­gali się z pro­ble­mami. Nauczył nas cenić dro­bia­zgi i nie brać niczego za pew­nik.

Lalu nie zawsze był jed­nak taki pogodny. Mama opo­wie­działa mi, że po woj­nie prze­cho­dził trudne chwile. Jak wszy­scy o podob­nej prze­szło­ści, bar­dzo wiele stra­cił i wiele prze­cier­piał. Na kilka lat wpadł w głę­boką depre­sję. A potem coś się w nim prze­sta­wiło. Napi­sał o tym w swo­ich pamięt­ni­kach:

Tak jak wiele milio­nów ludzi, nauczy­łem się, że życie i śmierć idą ręka w rękę. Jest taka stara pio­senka opo­wia­da­jąca o wie­śniaku, który spo­tyka tajem­ni­czego męż­czy­znę na koniu. Męż­czy­zna roz­ka­zuje mu: „Musisz dotrzeć do celu”. Przez całe życie sły­sza­łem wewnętrzny głos, który naka­zy­wał mi wędrówkę w stronę owego celu. Ja i wszy­scy inni, któ­rzy prze­żyli gehennę dru­giej wojny świa­to­wej, wie­lo­krot­nie musie­li­śmy wkła­dać całą siłę woli w powta­rza­nie sobie tego wewnętrz­nego nakazu. Tajem­ni­czy jeź­dziec był moim życio­wym instynk­tem i impul­sem, który pod­po­wia­dał, za czym podą­żać. W uchu dźwię­czał mi jego głos: „Prze­łam się i idź”. Nawet w naj­trud­niej­szych chwi­lach, kiedy byłem głodny, prze­mar­z­nięty, chory i prze­śla­do­wany, sły­sza­łem: „Trzeba wal­czyć; trzeba dotrzeć do celu…”.

Przy­gnie­ciony cię­ża­rem wynie­sio­nych z Holo­kau­stu wspo­mnień wła­snych i rodziny, Lalu nie­wąt­pli­wie prze­ży­wał chwile smutku. Ni­gdy nie zapo­mniał, co się wyda­rzyło, ani nie umniej­szał cier­pie­nia milio­nów. Ale w pew­nym momen­cie posta­no­wił zosta­wić prze­szłość za sobą i ruszyć przed sie­bie ze świa­do­mo­ścią, że musi wal­czyć; musi dotrzeć do celu – nawet jeśli nie dla sie­bie, to dla rodziny i spo­łecz­no­ści. Któ­re­goś dnia zadał sobie pyta­nie: „Czy już tam dotar­łem?”. W swoim pamięt­niku stwier­dził: „Odpo­wiedź nie wymaga wiel­kiego namy­słu ani nie zosta­wia prze­strzeni na filo­zo­fo­wa­nie”. „Podzi­wiam teraz naszą rodzinę – pisał – moją żonę, córki i ich mężów, wnuki i odpo­wiedź jawi mi się sama: warto było wal­czyć… i tak, dotar­łem”.

Mówił o swo­ich uczu­ciach oraz o prze­szło­ści – czę­sto z per­spek­tywy filo­zo­ficz­nej lub kul­tu­ro­wej – nie pozwa­la­jąc, by te roz­wa­ża­nia inge­ro­wały w teraź­niej­szość. Tak naprawdę posta­no­wił przyj­mo­wać teraź­niej­szość z otwar­tymi ramio­nami i z cie­ka­wo­ścią oraz z wdzięcz­no­ścią za wszystko, co ma, za życie i za otrzy­ma­nie dru­giej szansy. Sta­no­wił dla mnie wielką inspi­ra­cję i nie­ustan­nie zachę­cał nas do otwie­ra­nia oczu i serc na nowe przy­gody, nowe pomy­sły i na życie pełną pier­sią. Lalu był nie tylko wolny od cier­pień z prze­szło­ści; on wzniósł się ponad nie.

W naszej wspól­no­cie wiele było osób podob­nych do Lalu, które wie­rzyły, że trudy prze­szło­ści nadały ich życiu więk­szy sens i cel, poma­ga­jąc im stać się mądrzej­szymi i ser­decz­niej­szymi człon­kami spo­łe­czeń­stwa. Były też osoby po pro­stu odporne i zde­ter­mi­no­wane, by odnieść suk­ces bez względu na życiowe przej­ścia. I były takie jak Nana, sple­cione ze swoim bólem i prze­szło­ścią. Wszystko to mnie fascy­no­wało. Chcia­łam się dowie­dzieć, co spra­wia, że nie­któ­rzy tkwią w pułapce traumy, innych trauma zale­d­wie dotyka, a jesz­cze inni nie tylko ozdro­wieli, lecz także prze­szli głę­boką prze­mianę.

Moja cie­ka­wość tych ludz­kich doświad­czeń dopro­wa­dziła mnie do zro­bie­nia dok­to­ratu z psy­cho­lo­gii kli­nicz­nej ze szcze­gól­nym uwzględ­nie­niem traumy, a ści­ślej rzecz bio­rąc, roz­woju potrau­ma­tycz­nego. Choć mia­łam szczę­ście zdo­by­wać wie­dzę od bły­sko­tli­wych umy­słów, któ­rych bada­nia nad PTG wpły­nęły na moje wła­sne docie­ka­nia, więk­szość opi­sy­wa­nych naukowo doświad­czeń psy­cho­lo­gicz­nych w tym obsza­rze sku­piała się na nega­tyw­nych kon­se­kwen­cjach traumy, z pra­wie cał­ko­wi­tym pomi­nię­ciem jej poten­cjal­nie pozy­tyw­nego wpływu na życie. Nie­któ­rzy naukowcy twier­dzą, że roz­wój po trau­mie opi­sy­wany przez ludzi, któ­rzy jej doświad­czyli, sta­nowi kwe­stię subiek­tyw­nego postrze­ga­nia i jest niczym wię­cej jak złu­dze­niem lub przej­ścio­wym odczu­ciem.

Nie zga­dzam się z tym. Z moich badań oraz z pracy kli­nicz­nej nie­zbi­cie wynika to, co zaob­ser­wo­wa­łam, dora­sta­jąc: roz­wój potrau­ma­tyczny nie jest ilu­zją, lecz realną i nama­calną moż­li­wo­ścią. Pomo­głam set­kom osób, rodzin i spo­łecz­no­ści, z któ­rych część musiała sta­wić czoło nie­wy­obra­żal­nym trud­no­ściom, w wyle­cze­niu się z traum i pozo­sta­wie­niu ich za sobą. Sama kon­cep­cja takiego roz­woju może spra­wiać wra­że­nie wydu­ma­nej, a jed­nak do niego docho­dzi i dzieje się to nie­ustan­nie. Nie zamie­rzam mini­ma­li­zo­wać fizycz­nego, umy­sło­wego i emo­cjo­nal­nego wysiłku nie­zbęd­nego do wyko­na­nia pracy nad tego rodzaju roz­wo­jem. Wiem jed­nak zara­zem, że dzięki peł­nemu zaan­ga­żo­wa­niu jest on zupeł­nie moż­liwy.

Jak reagujemy na traumę

Nie każdy osiąga fazę PTG, nie każdy też tego pra­gnie. W ciągu wielu lat pracy w tej dzie­dzi­nie nie­jed­no­krot­nie zauwa­ża­łam, że bar­dzo nie­wiele osób zdaje sobie sprawę z ist­nie­nia PTG oraz z moż­li­wo­ści takiego roz­woju, i jest to jedno z błęd­nych prze­ko­nań na temat traumy, które chcia­ła­bym zmie­nić dzięki tej książce.

Na jej kar­tach dzielę się wie­loma inspi­ru­ją­cymi histo­riami z życia moich pacjen­tów oraz kilku dobrze zna­nych osób publicz­nych, aby zilu­stro­wać ich drogę od cier­pie­nia do uzdro­wie­nia. Aby ochro­nić pry­wat­ność pacjen­tów, zmie­ni­łam imiona oraz nie­które naj­bar­dziej cha­rak­te­ry­styczne aspekty ich histo­rii.

Więk­szość osób dotknię­tych traumą reaguje zasad­ni­czo w tro­jaki spo­sób: zamie­rają w jej pułapce, odbi­jają się od dna albo doko­nują skoku przed sie­bie.

W pułapce traumy

Cier­pie­nie nie­któ­rych ludzi po począt­ko­wym trau­ma­tycz­nym doświad­cze­niu utrzy­muje się bar­dzo długo. Apa­tycz­nie tkwią w bólu i poczu­ciu straty, nie­zdolni, by wyzdro­wieć ani choćby wró­cić do jakichś pozo­rów życia sprzed urazu. Nie­ustan­nie odczu­wany ból i świa­do­mość wszyst­kiego, co stra­cili, spra­wiają, że są jak spa­ra­li­żo­wani. Mogą się czuć przy­tło­czeni i nie mieć żad­nych narzę­dzi, które pomo­głyby im sta­nąć na nogi.

Z per­spek­tywy kli­nicz­nej stan ten, nazy­wany PTSD (ang. _post-trau­ma­tic stress disor­der_; zespół stresu poura­zo­wego), może się utrzy­my­wać przez wiele lat. Może on wystą­pić w wyniku dowol­nego trau­ma­tycz­nego wyda­rze­nia i jako reak­cja na nie, bez względu na sta­tus spo­łeczno-eko­no­miczny czy przy­na­leż­ność etniczną i kul­tu­rową. W ciągu ostat­nich dzie­się­cio­leci świa­do­mość spo­łeczna PTSD znacz­nie wzro­sła i czę­sto jest to jedno z głów­nych zabu­rzeń, jakie ludzie koja­rzą z traumą.

Dosko­na­łym tego przy­kła­dem jest María. Wycho­wała się w Domi­ni­ka­nie, a kiedy miała zale­d­wie dzie­więć lat, jej nie­trzeźwy ojciec sprze­dał ją sek­su­al­nemu dra­pież­ni­kowi. Gwał­ci­ciel doko­ny­wał swych potwor­nych czy­nów pod płasz­czy­kiem bycia „cza­row­ni­kiem”. Krzywda, jakiej doznała z rąk tego sta­rego męż­czy­zny, nie­mal kosz­to­wała ją życie. Jakimś cudem udało się jej zbiec, lecz strach zwią­zany z tym, co ją spo­tkało, oka­zał się para­li­żu­jący. Nie była w sta­nie uczęsz­czać do szkoły, nie potra­fiła na powrót nawią­zać kon­taktu z rodzi­cami ani im zaufać i wie­lo­krot­nie roz­wa­żała samo­bój­stwo. Przez wiele lat tkwiła w pułapce zespołu stresu poura­zo­wego, nie­zdolna do nawią­za­nia peł­nego miło­ści fizycz­nego związku, a tym bar­dziej do cie­sze­nia się nim. Wię­cej o prze­ży­ciach Maríi napi­sa­łam w dal­szej czę­ści tej książki.

Odbicie od dna

Nie­któ­rzy ludzie są bar­dziej odporni i mają do dys­po­zy­cji znacz­nie wię­cej narzę­dzi, takich jak silne wspar­cie ze strony rodziny, umie­jęt­ność regu­lo­wa­nia emo­cji, świa­do­mość duchowa, dobre kon­takty z oto­cze­niem oraz pewne szcze­gólne cechy oso­bo­wo­ści. Wszystko to pozwala im wró­cić do daw­nego życia lub przy­naj­mniej ukształ­to­wać nowe życie na podo­bień­stwo tego, które wie­dli przed traumą. Tak naprawdę ni­gdy nie będzie ono takie samo, lecz jest akcep­to­wal­nie dobre i pozwa­la­jące im nor­mal­nie funk­cjo­no­wać. Więk­szość obec­nych badań nad traumą kon­cen­truje się wła­śnie na tej gru­pie ludzi jako na wzorcu tera­pii i powrotu do zdro­wia. I w pew­nym sen­sie wzo­rzec ten rze­czy­wi­ście jest słuszny.

Odpor­ność pozwala ludziom prze­trwać burzę i utrzy­mać się na nogach. Wyszli obronną ręką z wojen­nej zawie­ru­chy, doświad­czyli aktów okru­cień­stwa, czuli się tak, jakby ich życie legło w gru­zach, cier­pieli po roz­wo­dzie lub śmierci uko­cha­nej osoby – trau­ma­tycz­nych prze­żyć jest wiele – a jed­nak znaj­dują w sobie hart ducha, siłę i ela­stycz­ność, by funk­cjo­no­wać mimo tego, co ich spo­tkało. Ludzie odporni czę­sto są odno­szą­cymi suk­cesy człon­kami spo­łe­czeń­stwa, dążą­cymi do dosko­na­ło­ści. Mogą cier­pieć na łagodną depre­sję, stany lękowe, przej­ściowe epi­zody pro­ble­mów emo­cjo­nal­nych i doświad­czać trau­ma­tycz­nych wspo­mnień, lecz wciąż dobrze sobie radzą w życiu.

Cho­dzącą defi­ni­cją odpor­no­ści jest moja pacjentka Miranda. Choć ni­gdy nie otrzą­snęła się z głę­bo­kiego smutku, jaki ogar­nął ją po śmierci uko­cha­nej matki, nie pozwo­liła, by prze­szko­dził jej on w życiu, które dla sie­bie stwo­rzyła. Z deter­mi­na­cją i uwagą sta­wiała czoło wszyst­kiemu, co poja­wiło się na jej dro­dze. Została cenioną lekarką, wyszła za mąż i docho­wała się czwórki dzieci. Jest silna, twarda i ela­styczna, zdolna do pod­no­sze­nia się po upad­kach i par­cia przed sie­bie. I jak więk­szość ludzi odpor­nych, dobrze czuje się w wykre­owa­nym przez sie­bie życiu, nie widząc powodu, by wywra­cać je do góry nogami.

Tra­dy­cyjni psy­cho­lo­go­wie suge­rują nie­kiedy, że ludzie, u któ­rych nie roz­wi­nął się zespół stresu poura­zo­wego lub któ­rzy nie wyka­zują kla­sycz­nych obja­wów roz­pa­czy, po pro­stu negują swój ból, uży­wa­jąc mecha­ni­zmów obron­nych pozwa­la­ją­cych im wypchnąć go ze świa­do­mo­ści. Choć cza­sami rze­czy­wi­ście tak się dzieje, nie można wyklu­czyć, że osoby takie jak Miranda odkryły, jak radzić sobie z przy­tła­cza­jąco trud­nymi wyzwa­niami bez poczu­cia para­liżu, który innym przy­spa­rza wynisz­cza­ją­cych cier­pień.

Skok

Te osoby fascy­nują mnie naj­bar­dziej – cho­dzi mi o ludzi takich jak mój dzia­dek, któ­rzy posta­no­wili prze­kro­czyć wcze­śniej­sze gra­nice i wyjść z traumy w sferę roz­woju. Osoby te postrze­gają traumę i prze­ciw­no­ści losu jako oka­zje do prze­miany, pogłę­bie­nia wie­dzy i roz­kwitu. Nie tylko prze­pra­co­wują to, co je spo­tkało, i zdro­wieją, lecz także wyko­rzy­stują trau­ma­tyczne doświad­cze­nia do wzbo­ga­ce­nia życia. Ci ludzie są kimś wię­cej niż oca­la­łymi; u każ­dego z nich wyła­nia się nowe zro­zu­mie­nie życia, głęb­sza więź ze spo­łecz­no­ścią i więk­sza świa­do­mość nad­rzęd­nego celu. Ta oka­zja do odro­dze­nia się czę­sto odna­wia pra­gnie­nie słu­żeb­no­ści i dzie­le­nia się darem swo­jej mądro­ści z innymi.

W mediach roi się od przy­kła­dów „boha­te­rów codzien­no­ści”, któ­rzy prze­trwali nad­uży­cia w dzie­ciń­stwie, skrajną biedę czy prze­moc domową. Ludzie tacy jak Oprah Win­frey, Frida Kahlo, Lady Gaga, dyry­gent Gustavo Duda­mel, Nel­son Man­dela czy akty­wistka Malala Yousa­fzai posta­no­wili odważ­nie nazwać, uzdro­wić i zin­te­gro­wać trau­ma­tyczną prze­szłość ze swoim życiem i wyko­rzy­stać sławę do nie­sie­nia innym pomocy w cier­pie­niu.

Mogę podać nie­zli­czone przy­kłady pacjen­tów, z któ­rymi pra­co­wa­łam, zdol­nych do przej­ścia od wynisz­cza­ją­cego zespołu stresu poura­zo­wego do wol­no­ści, jaką ofe­ruje potrau­ma­tyczny roz­wój. Ale­jan­dro, nasto­la­tek, któ­rego histo­rię przy­to­czę w tej książce, został wie­lo­krot­nie postrze­lony, gdy uzbro­jony ban­dyta otwo­rzył ogień w jego szkole śred­niej. Nie­trudno sobie wyobra­zić, że jako oca­lały ze strze­la­niny prze­żył strasz­liwe katu­sze fizyczne i emo­cjo­nalne. Z bie­giem lat zaczął dostrze­gać, że jego doświad­cze­nie – choć prze­ra­ża­jące – dało mu życiowy cel oraz siłę i współ­czu­cie nie­zbędne do reali­zo­wa­nia go. Ma, jak mi czę­sto powta­rza, nie­od­partą świa­do­mość, iż prze­żył z kon­kret­nego powodu; że Bóg umy­ślił dla niego coś waż­niej­szego. Zaczął opo­wia­dać innym mło­dym ludziom o swo­ich przej­ściach, dzie­ląc się zdo­bytą wie­dzą. Przy­rzekł sobie, że będzie war­to­ścio­wym człon­kiem spo­łe­czeń­stwa.

Nie suge­ruję, że każdy, kto doświad­czył traumy, musi wpi­sy­wać się w któ­rą­kol­wiek z trzech przed­sta­wio­nych reak­cji i na niej poprze­stać. Nie uwa­żam też, że roz­wój potrau­ma­tyczny jest auto­ma­tycz­nym, natych­mia­sto­wym czy nawet linio­wym pro­ce­sem zdro­wie­nia po trau­mie. Kwe­stia traumy jest skom­pli­ko­wana, a droga do roz­woju – trudna. Wymaga codzien­nej świa­do­mo­ści wła­snego zamiaru wyj­ścia poza ramy trau­ma­tycz­nego wyda­rze­nia lub sytu­acji, bez nego­wa­nia czy baga­te­li­zo­wa­nia per­tur­ba­cji, przez które prze­cho­dzimy.

Aby to zro­bić, musimy jed­nak wie­dzieć, że prze­miana jest moż­liwa, a choć nie da się jej przy­spie­szyć, ist­nieje spo­sób, by ją osią­gnąć. Bada­nia od dawna poka­zują, że PTG jest rze­czy­wi­ście moż­liwy, lecz dotych­czas nie wyty­czono żad­nych jasnych dróg, które doń pro­wa­dzą. Napi­sa­łam _Zaska­ku­jący dar traumy_ nie tylko po to, by przed­sta­wić kwe­stię roz­woju potrau­ma­tycz­nego, ale by zapro­po­no­wać jasno nakre­ślony, pię­cio­eta­powy model jego osią­ga­nia, który dowiódł swo­jej sku­tecz­no­ści na pozio­mie indy­wi­du­al­nym, kul­tu­ro­wym i sys­te­mo­wym.

Jak korzystać z tej książki

Zachę­cam cię do prze­czy­ta­nia tej książki bez względu na to, na jakim eta­pie potrau­ma­tycz­nej podróży się znaj­du­jesz. Nie ma żad­nego har­mo­no­gramu ukoń­cze­nia lek­tury ani opi­sa­nych w niej eta­pów. Mam nadzieję, że odnaj­dziesz w tej książce kon­tekst swo­jej obec­nej sytu­acji, a zaczerp­nięte z niej infor­ma­cje zapew­nią ci to, czego aku­rat potrze­bu­jesz, i będą wspie­rać cię w dal­szej dro­dze do uzdro­wie­nia. Ponie­waż nie każdy jest zazna­jo­miony z kon­cep­cją PTG, pomocne może być dzie­le­nie się zdo­by­waną wie­dzą z oso­bami nale­żą­cymi do two­jej sieci wspar­cia – men­to­rem, tera­peutą i ser­decz­nymi przy­ja­ciółmi, któ­rzy uczest­ni­czą w tej podróży wraz z tobą. Nie narzu­cam żad­nych zasad doty­czą­cych czy­ta­nia tej książki – pozo­sta­wiam je tobie.

W czę­ści I zde­fi­nio­wa­łam kilka pod­sta­wo­wych pojęć, przed­sta­wi­łam histo­rie zwią­zane z traumą i uści­śli­łam, czym jest i czym nie jest roz­wój potrau­ma­tyczny na pozio­mie indy­wi­du­al­nym i zbio­ro­wym. Przed­sta­wi­łam też coś, co nazy­wam deter­mi­nan­tami zmien­nymi, czyli czyn­ni­kami, które zwięk­szają moż­li­wość potrau­ma­tycz­nego roz­woju albo go hamują. Oprócz tego poda­łam przy­kłady róż­nych spo­so­bów obja­wia­nia się traumy w codzien­nym życiu i przed­sta­wi­łam jej siłę, zdolną do nisz­cze­nia rodzin, spo­łecz­no­ści i całych kul­tur. Możemy doświad­czyć traum zro­dzo­nych z trud­nych doświad­czeń z dzie­ciń­stwa albo będą­cych pokło­siem histo­rycz­nych i mię­dzy­po­ko­le­nio­wych cier­pień, któ­rych nawet nie jeste­śmy świa­domi. Roz­wój potrau­ma­tyczny pozwala nie tylko wyjść poza wła­sną i zbio­rową traumę, ale też powstrzy­mać jej wpływ na następne poko­le­nia.

Idea potrau­ma­tycz­nego roz­woju, czyli czer­pa­nia korzy­ści z bole­snych doświad­czeń, może się wyda­wać sprzeczna z intu­icją, lecz przez lata byłam świad­kiem daleko idą­cego roz­kwitu pacjen­tów, któ­rzy kie­ro­wali się moim pię­cio­eta­po­wym mode­lem. Podej­ście to pomaga jed­nost­kom i spo­łecz­no­ściom przejść od kry­zysu do wzro­stu. Obser­wo­wa­łam ten wzrost u ludzi doświad­czo­nych nie­wy­obra­żal­nymi aktami prze­mocy oraz u tych, któ­rzy prze­żyli roz­pacz wsku­tek bole­snego roz­wodu, wypadku pro­wa­dzą­cego do nie­peł­no­spraw­no­ści, wstydu z powodu bycia prze­śla­do­wa­nym albo śmierci dziecka. Osoby te, wcze­śniej pozba­wione nadziei i przy­tło­czone oba­wami, wyszły z tych przejść moc­niej­sze i pew­niej­sze sie­bie. Każde z takich zja­wisk skła­nia mnie do prze­ko­na­nia, że trauma może być tram­po­liną do rady­kal­nych prze­mian oraz ducho­wego i emo­cjo­nal­nego wzro­stu; że w naszym cier­pie­niu kryje się głę­boka mądrość, która czeka na obja­wie­nie.

W czę­ści II szcze­gó­łowo przed­sta­wi­łam ramy mojego pię­cio­eta­po­wego pro­cesu, a poni­żej poda­łam w skró­cie to, czego możesz się w niej spo­dzie­wać:

1. ETAP ŚWIA­DO­MO­ŚCI, CZYLI RADY­KALNA AKCEP­TA­CJA. Na pierw­szym eta­pie przy­zna­jesz, że cier­pisz i nie masz emo­cjo­nal­nych narzę­dzi, aby pora­dzić sobie z tym we wła­snym zakre­sie.
2. ETAP PRZE­BU­DZE­NIA, CZYLI BEZ­PIE­CZEŃ­STWO I OCHRONA. Szu­kasz pomocy i wspar­cia w postaci zaufa­nej osoby, bez­piecz­nej prze­strzeni lub sytu­acji.
3. ETAP STA­WA­NIA SIĘ, CZYLI NOWA NAR­RA­CJA. Zain­te­re­so­wa­nie nowymi spo­so­bami myśle­nia i bycia pozwala ci two­rzyć odmienną od dotych­cza­so­wej nar­ra­cję na wła­sny temat oraz na temat moż­li­wo­ści przy­szłych prze­mian.
4. ETAP BYCIA, CZYLI INTE­GRA­CJA. W tej fazie możesz zin­te­gro­wać stare spo­soby bycia z nowym rozu­mie­niem sie­bie i swo­jej sytu­acji. Możesz też cie­szyć się nowo odkry­tym poczu­ciem toż­sa­mo­ści.
5. ETAP PRZE­MIANY, CZYLI MĄDROŚĆ I ROZ­WÓJ. Na tym eta­pie zysku­jesz więk­szą jasność co do swo­jego życio­wego celu, twoje rela­cje robią się bar­dziej zna­czące, sta­jesz się aktyw­niej­szym człon­kiem lokal­nej spo­łecz­no­ści i zaczy­nasz poma­gać innym w zamian za otrzy­mane wspar­cie.

Mam nadzieję, że posia­da­nie jasnego planu postę­po­wa­nia pomoże ci się zorien­to­wać, na któ­rym eta­pie utkną­łeś, i okre­ślić dal­szy tok postę­po­wa­nia, aby przejść przez cały pro­ces i doświad­czyć odnowy i odro­dze­nia, a może nawet ducho­wego prze­bu­dze­nia. Pięć eta­pów mojego modelu obej­muje ter­mi­no­lo­gię potrzebną do defi­nio­wa­nia, wyra­ża­nia i komu­ni­ko­wa­nia pro­cesu zdro­wie­nia. Peł­nią one funk­cje kon­kret­nych kamieni milo­wych, które pozwa­lają mie­rzyć realne postępy, przy­czy­nia­jąc się do wycho­dze­nia z klatki bez­na­dziei i roz­pa­czy. Nakre­ślone przeze mnie ramy mogą popro­wa­dzić nie tylko samą osobę obar­czoną traumą, lecz także stać się dro­go­wska­zami dla spe­cja­li­stów i towa­rzy­szy jej podróży – tera­peu­tów, men­to­rów, opie­ku­nów i człon­ków rodziny – któ­rzy wie­rzą w moż­li­wość potrau­ma­tycz­nego roz­woju.

Na każ­dym z opi­sa­nych eta­pów oma­wiam kon­kretne narzę­dzia i metody sprzy­ja­jące pro­ce­sowi zdro­wie­nia i roz­woju oraz wyja­śniam istotę czyn­ni­ków wewnętrz­nych i kon­tek­sto­wych, które wpły­wają na pozy­tywną prze­mianę. Opi­suję też prze­szkody, jakie możemy napo­tkać po dro­dze – bariery hamu­jące roz­wój, a nawet skut­ku­jące ponowną trau­ma­ty­za­cją, jeśli nie podej­dziemy do nich z należną ostroż­no­ścią. Na koniec zaś przed­sta­wiam metody uła­twia­jące pozo­sta­wa­nie na eta­pie potrau­ma­tycz­nego roz­woju.

Książka na nasze czasy

Przed­sta­wiony w powyż­szym zary­sie pię­cio­eta­powy sche­mat był roz­wi­jany i dosko­na­lony przez wiele lat, w miarę jak poma­ga­łam kolej­nym pacjen­tom w wycho­dze­niu z traumy. W mojej prak­tyce kli­nicz­nej oka­zał się on nie­oce­nio­nym narzę­dziem, a dla pacjen­tów był darem pozwa­la­ją­cym stwo­rzyć życie, jakie nie wyda­wało się im moż­liwe. Wie­rzę, że ludzie potrze­bują dziś książki takiej jak _Zaska­ku­jący dar traumy_. Przed­sta­wia ona nie tylko spo­sób na prze­zwy­cię­że­nie upo­rczy­wego, wynisz­cza­ją­cego stresu poura­zo­wego, lecz także jasno wyty­czoną ścieżkę do zna­czą­cej prze­miany. Kie­ruję tę książkę do tych, któ­rzy doświad­czyli ostrej lub prze­wle­kłej traumy i są prze­ko­nani, że ni­gdy nie uda się im z niej wyrwać, bądź się tego oba­wiają. Kie­ruję ją też do czy­tel­ni­ków obcią­żo­nych brze­mie­niem pozo­sta­ło­ści traumy histo­rycz­nej i mię­dzy­po­ko­le­nio­wej, któ­rzy zasta­na­wiają się, co mogą zro­bić, aby powstrzy­mać jej wpływ na następne poko­le­nia. A także do wszyst­kich pra­gną­cych zro­bić, co w ich mocy, by w imie­niu wspól­nego czło­wie­czeń­stwa ulżyć w cier­pie­niu innym ludziom i pra­co­wać nad stwo­rze­niem lep­szego, zdrow­szego i bar­dziej spra­wie­dli­wego świata.Roz­dział 1

Ramy

_Wie­rzę nie tylko, że trauma jest ule­czalna, ale że pro­ces lecze­nia może być kata­li­za­to­rem_ głę­bo­kiego prze­bu­dze­nia¹.

– dr Peter A. Levine

Przez ostat­nie trzy­dzie­ści lat mia­łam zaszczyt pra­co­wać z oso­bami, rodzi­nami i spo­łecz­no­ściami głę­boko nazna­czo­nymi trau­mami oso­bi­stymi, kul­tu­ro­wymi i sys­te­mo­wymi. Na kar­tach tej książki przed­sta­wi­łam wiele ich histo­rii będą­cych przy­kła­dami tego, jak trauma prze­nika nasze życie – a także życie naszych rodzin i wspól­not. Uchodźcy ucie­ka­jący przed bru­tal­nymi, repre­syj­nymi reżi­mami; kobiety i dzieci wyko­rzy­sty­wane fizycz­nie, sek­su­al­nie lub emo­cjo­nal­nie; spo­łe­czeń­stwa odczu­wa­jące skutki trwa­ją­cego lub histo­rycz­nego ludo­bój­stwa; ofiary strze­la­nin szkol­nych i ich rodziny, a także setki ludzi pró­bu­ją­cych zna­leźć sens życia i uko­je­nie po burz­li­wych roz­wo­dach, szkol­nych prze­śla­do­wa­niach, samo­bój­stwach, tra­gicz­nych wypad­kach i przed­wcze­snych zgo­nach.

Czuję się zaszczy­cona obda­rze­niem mnie przez tych ludzi zaufa­niem, które pozwo­liło mi wej­rzeć w ich cier­pie­nia i głę­boko wsłu­chać się w przy­ta­czane opo­wie­ści. Dzięki wspól­nej pracy ruszyli drogą pro­wa­dzącą ku wyzdro­wie­niu i dalej, do roz­woju i mądro­ści. Łamie mi serce każda zre­la­cjo­no­wana przez nich histo­ria o roz­bi­tym życiu, roz­dar­tych rodzi­nach oraz wynisz­cza­ją­cej roz­pa­czy i samot­no­ści. A każda histo­ria o wraż­li­wo­ści, odwa­dze i deter­mi­na­cji, które pozwa­lają im na powrót poskła­dać pogru­cho­tane życie w całość i przejść od cha­osu do jasno­ści, potwier­dza moją wiarę w siłę ludz­kiego ducha. Moja praca raz po raz przy­po­mina mi, że roz­wój może wyni­kać z prze­ciw­no­ści losu, prze­ja­wia­jąc się nie­kiedy w zaska­ku­jący spo­sób.

Droga do potrau­ma­tycz­nego roz­woju nie jest pro­sta, lecz ist­nieją metody, które uła­twiają podą­ża­nie nią. Zawsze żywię nadzieję, że ludzie znajdą tera­peutę, men­tora, nauczy­ciela lub przy­ja­ciela, który wie­rzy w moż­li­wość takiego roz­woju – a nawet sprzy­ja­jącą mu prze­strzeń, grupę lub orga­ni­za­cję – i dzięki temu osią­gnię­cie celu sta­nie się prost­sze. Mój pię­cio­eta­powy model został zain­spi­ro­wany dzia­ła­niami poprzed­ni­ków, pio­nie­rów pracy nad PTG. Wyło­nił się z mojej pracy kli­nicz­nej oraz z tego, czego nauczy­łam się od nie­zli­czo­nych pacjen­tów, i na­dal jest inspi­ro­wany moją duchową podróżą, która trwa przez całe życie. Trak­tuję go jak drogę, mapę lub pewne ramy dające ludziom uni­wer­salny język oraz struk­turę, które mogą wyko­rzy­stać do zro­zu­mie­nia swo­jej traumy, prze­two­rze­nia jej i roz­woju na jej grun­cie.

Zgod­nie z tym, o czym piszę w dal­szej czę­ści tej książki, model ten opi­suje pro­ces zdro­wie­nia z per­spek­tywy uni­ka­to­wej kom­bi­na­cji psy­cho­lo­gii psy­cho­dy­na­micz­nej, neu­ro­bio­lo­gii i epi­ge­ne­tyki. Wymaga on holi­stycz­nego podej­ścia opar­tego na umy­śle, ciele i duchu, który sku­pia się zarówno na jed­no­stce, jak i na zbio­ro­wo­ści. Bazuje on na nasta­wie­niu rela­cyj­nym i sys­te­mo­wym; jest mię­dzy­po­ko­le­niowy i kul­tu­rowy.

Żadna droga do roz­woju nie prze­biega w linii pro­stej. Nie ist­nieje coś takiego jak podej­ście liniowe, ponie­waż w ludz­kich emo­cjach i doświad­cze­niach nie ma nic linio­wego ani prze­wi­dy­wal­nego. Celem tego modelu nie jest upo­rząd­ko­wane roz­lo­ko­wy­wa­nie doświad­czeń, uczuć i reak­cji w szu­flad­kach poszcze­gól­nych eta­pów. Każde uczu­cie jest wyjąt­kowe, podob­nie jak każda myśl i reak­cja, a każdy czło­wiek doświad­cza ich ina­czej. Mimo to z bie­giem czasu zauwa­ży­łam ujaw­nia­jące się wzorce oraz wspólny język, który w nie­mal uni­wer­salny spo­sób pozwala wyra­zić to, jak ludzie mie­rzą się ze swo­imi trau­mami i wycho­dzą z nich, co nie prze­staje mnie zadzi­wiać. Oma­wiany model sko­dy­fi­ko­wał moje obser­wa­cje i dał ludziom ramy do zro­zu­mie­nia tego, co się dzieje. Moim celem jest zaofe­ro­wa­nie wspól­nego języka, który pomoże nam prze­tłu­ma­czyć to, przez co prze­cho­dzimy, i nadać temu sens.

Poprzednie modele PTG

Kon­cep­cja roz­woju potrau­ma­tycz­nego jest znacz­nie star­sza ode mnie, podob­nie jak nie­zli­czone ścieżki, które do tego roz­woju pro­wa­dzą. Sko­rzy­sta­łam z prac zna­ko­mi­tych bada­czy, kli­ni­cy­stów i men­to­rów, któ­rzy byli przede mną. Ich rozu­mie­nie traumy oraz roz­woju potrau­ma­tycz­nego wpły­nęło na moje spo­strze­że­nia, a ich modele zdro­wie­nia uto­ro­wały drogę do ram, które opra­co­wa­łam.

Psy­cho­lo­go­wie i bada­cze Richard Tede­schi i Law­rence Cal­houn, któ­rzy ukuli ter­min „roz­wój potrau­ma­tyczny”, sto­sują pro­ces pię­cio­eta­powy, który obej­muje wycią­ga­nie wnio­sków z traumy, radze­nie sobie ze stre­sem, ujaw­nie­nie traumy, opra­co­wa­nie nar­ra­cji oraz zna­le­zie­nie misji. Judith Her­man, autorka książki _Trauma. Od prze­mocy domo­wej do ter­roru poli­tycz­nego_, pro­po­nuje czte­ro­eta­pową drogę do wyzdro­wie­nia, która sku­pia się na wzmac­nia­niu jed­nostki: stwo­rze­niu bez­piecz­nego azylu, wspo­mi­na­niu traumy i opła­ki­wa­niu poprzed­niego sie­bie, budo­wa­niu nowej toż­sa­mo­ści i przy­wra­ca­niu poczu­cia wspól­noty. Ste­phen Joseph w książce _What Doesn’t Kill Us_ (Co nas nie zabije) pisze o sze­ściu dro­go­wska­zach, które mogą uła­twić dąże­nie do potrau­ma­tycz­nego roz­woju. Obej­mują one ocenę sytu­acji, czer­pa­nie nadziei, two­rze­nie nowej nar­ra­cji, iden­ty­fi­ko­wa­nie zmiany oraz jej uzna­nie i wpro­wa­dze­nie w życie. Ważną rolę w moim rozu­mie­niu roz­woju potrau­ma­tycz­nego ode­grała też omó­wiona w dal­szych roz­dzia­łach teo­ria roz­bi­tych zało­żeń (ang. _shat­te­red assump­tions the­ory_), opra­co­wana przez Ron­nie Janoff-Bul­man. Wstępna kon­cep­cja modelu, o któ­rym piszę, została spo­rzą­dzona z udzia­łem i pod prze­wod­nic­twem mojego men­tora, dok­tora Carla Auer­ba­cha, pro­fe­sora psy­cho­lo­gii na Yeshiva Uni­ver­sity, na pod­sta­wie pracy, jaką wyko­na­li­śmy z uchodź­cami z Kam­bo­dży². W ciągu ostat­niego ćwierć­wie­cza model ten był stale roz­wi­jany i dosko­na­lony, aż stał się tym, czym jest dziś.

Każdy model jest próbą stwo­rze­nia struk­tury, rodza­jem planu dzia­ła­nia, który ludzie mogą reali­zo­wać, dążąc do uzdro­wie­nia i roz­woju. Więk­szość opi­sa­nych przeze mnie podejść opiera się na indy­wi­du­ali­stycz­nym punk­cie widze­nia i odzwier­cie­dla teo­rię traumy, która kon­cen­truje się na doświad­cze­niach jed­nostki oraz na ana­li­zie spo­so­bów, w jakie trauma unie­moż­li­wia funk­cjo­no­wa­nie. Mój model wykra­cza jed­nak poza jed­nostkę i obej­muje kwe­stie kul­tu­rowe, kon­tek­stowe i sys­te­mowe, a ponadto sta­nowi spoj­rze­nie na uzdra­wia­nie z per­spek­tywy neu­rop­sy­cho­lo­gicz­nej, mię­dzy­po­ko­le­nio­wej i ducho­wej oraz bada, jak prze­ja­wia się ono w ciele, umy­śle i ukła­dzie ner­wo­wym.

Pięcioetapowy model PTG

Opra­co­wane przeze mnie ramy zaczy­nają się od zro­zu­mie­nia, że zaan­ga­żo­wa­nie w pro­ces roz­woju wymaga chęci wyj­ścia poza strefę kom­fortu z uważ­no­ścią i otwar­to­ścią na dary mądro­ści i roz­kwitu.

Trauma i roz­wój potrau­ma­tyczny zawsze są rela­cyjne i kon­tek­stowe. Ozna­cza to, że nie da się oddzie­lić jed­nostki i jej doświad­czeń od rodziny, spo­łecz­no­ści, kul­tury lub dzie­dzic­twa. Traumy nie powstają w odosob­nie­niu i podob­nie jest z uzdro­wie­niem. Nasze przej­ścia rzu­tują na postrze­ga­nie samych sie­bie, spo­sób odno­sze­nia się do innych oraz na to, jak patrzymy na świat i wła­sne miej­sce w nim. Ta zbio­rowa per­spek­tywa, zgod­nie z którą nie ma cze­goś takiego jak jed­nostka i jeste­śmy czę­ścią więk­szej grupy, jest wple­ciona w tka­ninę naszego życia.

Oma­wiany model opiera się ponadto na neu­ro­nauce, w szcze­gól­no­ści zaś na bada­niach w obsza­rze epi­ge­ne­tyki i neu­ro­pla­stycz­no­ści, o któ­rych sze­rzej napi­sa­łam w roz­dziale 5. Neu­ro­nauka przy­gląda się temu, jak mózg i układ ner­wowy prze­twa­rzają nie­prze­pra­co­wane traumy nie tylko z dzie­ciń­stwa, lecz także te prze­ka­zane nam przez poprzed­nie poko­le­nia. Roz­wój epi­ge­ne­tyki zmie­nił spo­sób postrze­ga­nia traumy i podej­ście do zdro­wie­nia.

Ważną rolę w tym modelu odgrywa też kom­po­nent umysł-ciało-serce. Moje piel­grzymki i wyprawy, tra­dy­cje, które dogłęb­nie pozna­łam, oraz prace nauczy­cieli ducho­wych, które stu­dio­wa­łam, otwo­rzyły mi oczy i serce na sieć naszych wza­jem­nych połą­czeń. Mamy moc uzdra­wia­nia sie­bie, a czy­niąc to, uzdra­wiamy nasze rodziny i spo­łecz­no­ści oraz chro­nimy przy­szłe poko­le­nia. Tech­niki medy­ta­cyjne, prak­tyki obej­mu­jące umysł i ciało, praca z ener­gią i inne metody, które opa­no­wa­łam, dały mi wgląd w rolę ciała w usu­wa­niu trau­ma­tycz­nych pozo­sta­ło­ści oraz w mądrość tkwiącą w naj­głęb­szym bólu. Nauczyło mnie to, że jeste­śmy czymś wię­cej niż tylko tym cia­łem, tym umy­słem i tymi prze­ży­ciami. Jeste­śmy isto­tami ducho­wymi zanu­rzo­nymi w ludz­kim doświad­cze­niu.

Pięć etapów jako droga do nowej rzeczywistości

Jak zatem wygląda droga od cier­pie­nia do roz­woju? Jak nią podą­żać? Przede wszyst­kim należy pamię­tać, że pro­ces zdro­wie­nia nie prze­biega liniowo. Etapy zostały zapro­jek­to­wane tak, by się na sobie opie­rały, lecz praca nie polega na masze­ro­wa­niu przez nie jeden po dru­gim i odha­cza­niu kolej­nych pozy­cji. Może się oka­zać, że będziesz musiał pozo­stać na któ­rymś z nich przez pewien czas, dopóki nie uznasz, że jesteś gotowy ruszyć dalej. Może pod­czas pracy nad trze­cim eta­pem wyda­rzy się coś, co wymusi cof­nię­cie się do dru­giego, na któ­rym ponow­nie zyskasz poczu­cie bez­pie­czeń­stwa bądź popro­sisz o pomoc. Może się też oka­zać, że jedno z trau­ma­tycz­nych doświad­czeń wciąż przy­spa­rza ci cier­pień, a inne już nie.

Cały pro­ces zaczyna się od RADY­KAL­NEJ AKCEP­TA­CJI, czyli etapu, w któ­rym przy­zna­jesz, że cier­pisz i nie masz emo­cjo­nal­nych narzę­dzi ani siły fizycz­nej, by samo­dziel­nie pora­dzić sobie z tym, co się dzieje. Jest to moment kapi­tu­la­cji. Twoje ja jest osła­bione i bez­bronne. Masz trud­no­ści w kon­tak­tach z innymi; czu­jesz się odizo­lo­wany od rodziny i przy­ja­ciół, oszo­ło­miony i przy­tło­czony. Świat zdaje się cha­otyczny, zło­wrogi, zepsuty i nie reaguje na twoje woła­nia o pomoc.

Kiedy pogo­dzisz się z tym, że twoje życie legło w gru­zach, i będziesz gotowy popro­sić o wspar­cie lub je zna­leźć, prze­cho­dzisz do etapu dru­giego, czyli BEZ­PIE­CZEŃ­STWA I OCHRONY. Na tym eta­pie szu­kasz god­nej zaufa­nia osoby, bez­piecz­nego miej­sca lub sytu­acji dają­cej poczu­cie ochrony wystar­cza­jące, by zrzu­cić z sie­bie cię­żar trosk bez wstydu i obwi­nia­nia się oraz wyra­zić swoje praw­dziwe uczu­cia. Aby to zro­bić, naj­pierw należy dostrzec te uczu­cia, ziden­ty­fi­ko­wać je, okre­ślić, w któ­rym miej­scu ciała się gnież­dżą, i ponow­nie nawią­zać z nimi kon­takt. Możesz je wyra­żać na wiele spo­so­bów: mówiąc, pła­cząc, poru­sza­jąc się, tań­cząc, krzy­cząc, potrzą­sa­jąc cia­łem – robiąc wszystko, co wyzwoli ener­gię. Czu­jesz się oto­czony opieką i mniej samotny, chro­niony przez ota­cza­jący cię świat. Sytu­acja nie jawi się już tak bez­na­dziej­nie jak wcze­śniej. W ramach nowej sieci bez­pie­czeń­stwa możesz pozwo­lić sobie na odczu­wa­nie bólu, a innym ludziom na reago­wa­nie z życz­li­wo­ścią. To tak, jak­byś w końcu mógł głę­boko ode­tchnąć.

Pierw­sze dwa etapy roz­woju potrau­ma­tycz­nego mogą być burz­liwe – są niczym roz­pad zna­nego ci dotąd świata. Ale jak pisał suficki poeta Rumi, otwarta rana jest miej­scem, w które wnika świa­tło, pozwa­la­jąc ci na uwol­nie­nie nagro­ma­dzo­nych przez lata cier­pień i bólu. Prze­strzeń powstała na zglisz­czach tego roz­padu sta­nowi zapro­sze­nie do trze­ciego etapu: NOWEJ NAR­RA­CJI. Etap ten ma zasad­ni­czo cha­rak­ter przej­ściowy i eks­plo­ra­cyjny. Pozwa­lasz sobie na cie­ka­wość i otwar­tość na inne spo­soby myśle­nia i bycia. Czu­jesz się sil­niej­szy i bar­dziej ceniony przez oto­cze­nie, a świat znów nabiera sensu – ale innego niż daw­niej. Gro­ma­dzisz infor­ma­cje, spo­rzą­dzasz plany i kre­ślisz nowe wizje na temat sie­bie i świata, choć na tym eta­pie są one raczej teo­re­tyczne; jesz­cze niczego nie zin­ter­na­li­zo­wa­łeś. Wciąż pró­bu­jesz nowych toż­sa­mo­ści, aby odbu­do­wać wła­sną, i wstęp­nie uzna­jesz świat za akcep­to­walny i zro­zu­miały.

W etap czwarty, INTE­GRA­CJĘ, wkra­czasz z nowym zbio­rem war­to­ści i prze­ko­nań oraz z goto­wo­ścią do wpro­wa­dze­nia ich w życie; jesteś skłonny dać nowemu sobie szansę na spraw­dze­nie się w świe­cie. Zyska­łeś więk­szą pew­ność sie­bie, twoje rela­cje są zasad­ni­czo zdrow­sze i masz więk­szą kon­trolę nad wła­snym życiem. Zaczy­nasz roz­wi­jać nową nar­ra­cję, którą stwo­rzy­łeś – nowy spo­sób rozu­mie­nia sie­bie oraz nasta­wie­nia do innych i świata – tak, aby objęła całość two­ich doświad­czeń. Jesteś sobą dzięki temu, co prze­ży­łeś. Teraz, gdy już zaczą­łeś leczyć rany po trau­mie, widzisz, jak zin­te­gro­wać prze­szłe wyda­rze­nia z nową nar­ra­cją; nowy świat ze sta­rym. Inte­gra­cja może wyglą­dać nastę­pu­jąco: „Jestem ofiarą prze­mocy domo­wej, ale także pro­fe­so­rem, człon­kiem rodziny i kocha­ją­cym przy­ja­cie­lem”.

Etap piąty, który nazy­wam MĄDRO­ŚCIĄ I ROZ­WO­JEM, sta­nowi sedno mojej pracy. Pra­gnę, aby osią­gnął go każdy, albo­wiem to wła­śnie wtedy trauma staje się kata­li­za­to­rem prze­mian.

Na tym eta­pie zaczy­nasz mieć wyraźne poczu­cie toż­sa­mo­ści i przy­na­leż­no­ści; czu­jesz się bar­dziej pewny sie­bie i prze­wi­du­jący. Być może zna­la­złeś życiową misję i dzięki swoim doświad­cze­niom odkry­łeś nowe pokłady ener­gii i pasji. Zmie­niają się twoje prio­ry­tety, które mię­dzy innymi nakie­ro­wują cię na słu­że­nie innym, bo wiesz teraz, co jest naprawdę ważne. Twoje życie ma sens i cel. Czu­jesz, że masz wię­cej prze­strzeni do dzia­ła­nia, a twój umysł jest kla­row­niej­szy niż przed trau­ma­tycz­nym doświad­cze­niem. Dostrze­gasz, że ist­nieją liczne spo­soby postę­po­wa­nia i oka­zje do wyło­nie­nia się nowych moż­li­wo­ści. Na tym eta­pie wiele osób czuje, że roz­wi­nęło się duchowo, a nawet osią­gnęło wyż­szy poziom świa­do­mo­ści. Czę­sto pro­wa­dzi to do chęci komu­ni­ko­wa­nia się z innymi ludźmi z więk­szym współ­czu­ciem i potę­guje chęć, by stać się inte­gralną czę­ścią spo­łecz­no­ści.

Każdy z wymie­nio­nych pię­ciu eta­pów odnosi się do traumy, zdro­wie­nia i roz­woju widzia­nych z trzech róż­nych, lecz zazę­bia­ją­cych się per­spek­tyw: sto­su­nek do sie­bie, sto­su­nek do innych oraz wła­sne miej­sce w świe­cie.

JA. Spo­sób poj­mo­wa­nia tego, kim jeste­śmy, czyli wła­snej toż­sa­mo­ści. Ja odnosi się do siły oso­bi­stej. Wzmac­nia­jąc rela­cję z samym sobą, uczymy się kochać całego sie­bie – sła­bo­ści na równi z odpor­no­ścią oraz obie strony wła­snego ja, tę zdru­zgo­taną i tę pewną sie­bie.

INNI. To, jacy jeste­śmy w rela­cjach. Ta per­spek­tywa uka­zuje siłę pły­nącą z więzi, czy też z podej­ścia do innych ludzi. Cho­dzi o spo­sób ist­nie­nia poza indy­wi­du­al­nym ja; o to, jak nasza siła prze­ja­wia się w rela­cjach z innymi.

ŚWIAT. Spo­sób, w jaki go postrze­gamy, oraz to, jak możemy w nim uczest­ni­czyć lub się z niego wyco­fać. Nie­kiedy nazy­wamy to poczu­ciem spraw­czo­ści, które daje nam wra­że­nie kon­troli nad oto­cze­niem. Z tej per­spek­tywy możemy postrze­gać świat jako cha­otyczny lub prost­szy do opa­no­wa­nia; świat pozba­wiony moż­li­wo­ści lub ich pełen. To nasza indy­wi­du­alna siła wywie­ra­jąca wpływ na oto­cze­nie.

W czę­ści II szcze­gó­łowo opi­sa­łam każdy krok na dro­dze do świa­do­mo­ści i roz­woju, posze­rza­jąc omó­wione dotąd pokrótce przy­kłady i pre­zen­tu­jąc kilka nowych. Na ich pod­sta­wie można się prze­ko­nać, jak ludzie mający różne doświad­cze­nia i róż­nie na nie reagu­jący prze­cho­dzą przez etapy od cier­pie­nia do roz­woju. Omó­wię metody, dzięki któ­rym możesz reali­zo­wać poszcze­gólne etapy – ćwi­cze­nia, pyta­nia i pro­ste eks­pe­ry­menty – i w ten spo­sób odnieść korzy­ści z wła­snej drogi ku uzdro­wie­niu.

Droga przez pięć eta­pów

1. ETAP ŚWIA­DO­MO­ŚCI, CZYLI RADY­KALNA AKCEP­TA­CJA. Uzna­jemy i akcep­tu­jemy ból prze­szłych doświad­czeń oraz ich wpływ na nasze życie.

2. ETAP PRZE­BU­DZE­NIA, CZYLI BEZ­PIE­CZEŃ­STWO I OCHRONA. Znaj­du­jemy azyl pod skrzy­dłami tera­peuty, men­tora lub grupy osób, któ­rym możemy zaufać.

3. ETAP STA­WA­NIA SIĘ, CZYLI NOWA NAR­RA­CJA. Dajemy sobie pozwo­le­nie na snu­cie nowych wyobra­żeń życia peł­nego moż­li­wo­ści i więzi.

4. ETAP BYCIA, CZYLI INTE­GRA­CJA. Otwie­ramy się na mądrość zro­dzoną z daw­nych doświad­czeń i włą­czamy ją do nowego rozu­mie­nia nas samych, naszych rela­cji i świata.

5. ETAP PRZE­MIANY, CZYLI MĄDROŚĆ I ROZ­WÓJ. Docie­ramy do miej­sca, w któ­rym czu­jemy się jak u sie­bie w domu; do punktu, od któ­rego możemy zacząć pie­lę­gno­wać ciało i duszę, nie­za­leż­ność i więzi oraz zmie­rzać ku bar­dziej świa­do­memu życiu w służ­bie innym i w poczu­ciu bez­wa­run­ko­wej miło­ści.

1.

Peter A. Levine, Ule­czyć traumę, tłum. Zenon Mazur­czak (Wydaw­nic­two Czarna Owca, War­szawa 2022).

2.

Wię­cej infor­ma­cji na ten temat można zna­leźć w napi­sa­nym przez Carla Auer­ba­cha i przeze mnie roz­dziale książki Mass Trauma and Emo­tio­nal Healing Aro­und the World pod red. Ani Kalay­jian i Domi­ni­que Eugene (Pra­eger Press, 2010).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: