Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zawód: historyk - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
20 października 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
108,00

Zawód: historyk - ebook

Andrzej Friszke, rocznik 1956, historyk, profesor, redaktor działu historycznego „Więzi” od prawie 40 lat, członek Polskiej Akademii Nauk, autor ponad 20 książek o historii Polski w XX wieku, opowiada o swoim życiu od dzieciństwa do czasów obecnych w rozmowie z młodymi historykami Janem Olaszkiem i Tomaszem Siewierskim.

Jest to opowieść o patriotycznej tradycji rodzinnej, o młodych latach w Olsztynie, kontaktach z przedwojennymi politykami, studiach na Uniwersytecie Warszawskim, opozycji przedsierpniowej i posierpniowej, pracy w „Tygodniku Solidarność”, KIK-u i Więzi, londyńskiej emigracji, kontaktach z niezwykłymi ludźmi tego czasu – Mazowieckim, Bartoszewskim, Michnikiem, Giedroyciem, Ciołkoszową i innymi. Autor opowiada o środowisku historyków, którzy rozwinęli badania nad historią PRL, warunkach ich pracy, dyskusjach i dokonaniach, nie tylko zawartych w książkach.

Ukazuje trudne problemy związane z powstawaniem Instytutu Pamięci Narodowej i spory wokół niego, w których uczestniczył przez szereg lat. To biografia autora, który przez całe życie prowadził badania naukowe, ale też był aktywny jako obywatel w ruchu walki o demokratyczną Polskę przed 1989 r., a po odzyskaniu wolności był świadkiem, a niekiedy uczestnikiem, budowania demokratycznego państwa i jego instytucji pamięci historycznej. Autor na przykładach z kilkudziesięciu lat pokazuje na czym polegało zmaganie się o prawdę historyczną, jak odkrywano kolejno „białe plamy”, jakie były trudności w zmaganiach z cenzurą oraz jakie są obecnie niebezpieczeństwa uwikłania historii w politykę, tworzenia wyobrażeń o przeszłości wedle „woli” rządzących.

 

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66769-42-7
Rozmiar pliku: 1,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 15:
WOKÓŁ INSTYTUTU PAMIĘCI NARODOWEJ I LUSTRACJI

Jaki był Twój stosunek do lustracji?

Żądania przeprowadzenia lustracji miały przeważnie genezę w mitycznej wierze, która mówiła o wielkim wpływie tajnych służb na życie po 1989 r., wierze w „szarą sieć, co oplata Polskę”. Ta mitologia przyjmowała w pewnych środowiskach moc wiary, która już nie potrzebowała dowodów. Z potrzeby zmierzenia się z tą mitologią, odebrania jej mocy organizowania wyobraźni, zrodziła się zgoda parlamentu na przyjęcie w 1997 r. ustawy lustracyjnej. Kandydaci na stanowiska państwowe, w tym startujący do Sejmu i Senatu, musieli złożyć oświadczenie, że w przeszłości nie współpracowali ze służbami specjalnymi PRL. Oświadczenia miało badać Biuro Rzecznika Interesu Publicznego, a w wypadku stwierdzenia kłamstwa, poseł, senator czy minister musiał złożyć mandat albo zabiegać o oczyszczenie przed sądem.

Zdawałeś sobie sprawę z tego, że akta policji politycznej PRL mogą być cennym źródłem?

O potrzebie udostępnienia historykom do badań akt UB/SB publicznie powiedział minister Andrzej Milczanowski wiosną 1995 r. Zapowiedział ujawnienie akt sprzed 1956 i w niedługiej przyszłości również do 1965 r., czyli zgodnie z trzydziestoletnią karencją archiwalną. Wówczas napisałem w „Więzi” komentarz, który zacytuję, by pokazać, jaki pogląd miałem wtedy. „Po pierwsze, będziemy bogatsi o wiedzę dotyczącą MBP i MSW oraz ich miejsca w systemie politycznym PRL. Jest oczywiste, że resort należał do najważniejszych ogniw władzy, pod wieloma względami kontrolował aparat partyjny, wpływał na decyzje kierownictwa partii, był jednym z głównych narzędzi kontroli sowieckiej nad Polską. Zapoznanie się z funkcjonowaniem MBP/MSW pozwoli odpowiedzieć na wiele pytań dotyczących mechanizmów podejmowania ważnych decyzji, stopnia podległości PRL wobec ZSRR, relacji między bezpieką a partią, stopnia zależności wymiaru sprawiedliwości od tajnej policji itp. Są to pytanie niezmiernie istotne dla opisania państwowości PRL.

Po drugie, MBP i MSW było strukturą organizowania i przeprowadzania represji, ale też inwigilowania społeczeństwa i zbierania wszelkich informacji o obywatelach. Ujawnienie archiwów pozwoli więc poznać nie tylko rozmiary represji w poszczególnych okresach ale też ogromnie powiększy naszą wiedzę o działalności podziemia, poszczególnych jego grup i organizacji, o legalnej opozycji powojennej, o nastrojach społecznych. Utajnienie nazwisk agentów nie pozwoli nam niestety stwierdzić, kto w poszczególnych organizacjach (dotyczy to PSL, SP, w latach następnych ZSL, SD, działaczy katolickich i opozycyjnych) odgrywał rolę agenturalną, otrzymywał instrukcje z resortu. Dla poznawania prawdy o przeszłości jest to znaczne utrudnienie. Istnieje przecież jednak również wymiar doraźny – możliwość wskazania i policzenia konkretnych ofiar, wskazania nazwisk oprawców, pchnięcia do przodu spraw sądowych, które jak proces Humera i towarzyszy grzęzną od lat lub śledztw, które utknęły w martwym punkcie, jak sprawa śmierci Stanisława Pyjasa. Osłanianie i utajnianie dziejów tego resortu oraz jego «produkcji» nie ma żadnego uzasadnienia – był narzędziem reżimu, który został obalony i którego dzieje powinny być zupełnie swobodnie badane. Utrzymanie cezury 30-letniej tajności wszelkich akt jest więc mało przekonywujące. Dlaczego nadal tajne mają być raporty, instrukcje i stenogramy narad dotyczących np. Marca, Grudnia, Czerwca, Sierpnia, strategii postępowania z opozycją czy emigracją, albo raporty dotyczące pielgrzymek Papieża?” („Więź” 1995, nr 5).

Ostatecznie za rządów koalicji AWS i UW zdecydowano, że porządkowaniem i udostępnianiem akt UB i SB miał zajmować się Instytut Pamięci Narodowej. Uczestniczyłeś w tworzeniu jego koncepcji?

Kiedy ruszyły prace nad utworzeniem Instytutu Pamięci Narodowej, początkowo mało się tym interesowałem, gdyż zajmowałem się sprawami emigracji, pisałem habilitację. Inicjatorem był Janusz Pałubicki, ważna postać podziemia solidarnościowego, a w rządzie Jerzego Buzka zwierzchnik tajnych służb. Projekt ustawy o IPN pisali prawnicy prof. Andrzej Rzepliński i prof. Witold Kulesza, przewodniczący Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu, współdziałał przy tym w zakresie spraw archiwalnych i pionu badawczego Andrzej Paczkowski.

Przypomnij, jakie zadania postawiono przed IPN.

Chodziło o parę rzeczy.

Po pierwsze, o przeniesienie archiwów SB spod bezpośredniego zarządzania służb III RP do miejsca neutralnego politycznie. Wzorem były rozwiązania niemieckie z 1992 r., kiedy utworzono urząd gromadzący akta służb NRD, zwany Instytutem Gaucka. Różnica jednak była taka, że NRD przestała istnieć, w tym jej służby, gdy Polska istniała nadal i trwała pewna ciągłość spraw, kadr itd. Uznawano jednak słusznie, że te akta pozostawione w dyspozycji aktualnej władzy kuszą, mogą służyć rozgrywkom polityczno-personalnym, szantażom itd. Sposób „ujawnienia agentów” w 1992 r. i późniejsze weryfikacje prawdziwości tych zapisów i wynikających z nich oskarżeń, tylko pogłębiały rozbieżność ocen i konflikty. A wkrótce doszła następna „afera”: oskarżenie premiera Józefa Oleksego o współpracę z KGB. Z tajnych akt dawnych spraw wydostawały się poszczególne fragmenty, streszczenia, pomówienia, a jaka jest prawda? Sprawa wymagała jakiejś instytucjonalizacji.

Drugą kwestią było poszerzenie działalności Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu o zbrodnie komunistyczne, głównie z pierwszego powojennego dziesięciolecia, co przyjęto w ustawie z 1991 r. Zbrodnie te ścigano, o czym świadczy sprawa Adama Humera i całej grupy śledczych z MBP, oskarżonych o znęcanie się nad więźniami. Ich proces odbył się w latach 1992–1994, wiele mówiono i pisano o tym w mediach, główny oskarżony otrzymał 9 lat więzienia. Powstawał jednak problem innych katów, mniej znanych, a także zbrodni sądowych, z których najgłośniejszymi były wyroki na Emila Fieldorfa i Witolda Pileckiego, a także na czwartą komendę WiN-u. Sprawy te wymagały wyjaśnień i ukarania winnych. Istniało poczucie niesprawiedliwości, że np. oskarżyciel w wielu procesach kończących się wyrokami śmierci – Zarako-Zarakowski nie został pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Istniało też poczucie konieczności wzmocnienia działań, co znalazło wyraz w zmianie nazwy samej Komisji – w ustawie z 1999 r. słowo „badania” zmieniono na „ścigania”, a okres objęty ustawą przedłużono do 1990 r.

Trzecim problemem było znormalizowanie i poddanie regułom badań nad aparatem represji oraz udostępnianie dokumentów historykom. W MSW znajdowały się pierwszorzędnej wagi dokumenty dotyczące represji, śledztw, spraw sądowych, a także działań aparatu bezpieczeństwa w okresach dramatycznych wystąpień społecznych, jak Poznań 1956, Grudzień 1970 czy stan wojenny. Wszystko to wymagało badań, ale też miało znaczenie dla byłych więźniów, rodzin zabitych, itd. Stąd pomysł, by Instytut na podstawie zachowanych akt mógł nadawać status „pokrzywdzonego” ofiarom represji, osobom inwigilowanym, którym łamano kariery, życie osobiste itd.

Te kwestie były chyba najważniejsze, poprowadzenie ich wymagało przejęcia akt z MSW, Urzędu Ochrony Państwa i innych instytucji, by mogli je swobodnie przeglądać prokuratorzy i historycy. Dla mnie osobiście ta sprawa zaistniała w momencie, kiedy w kwietniu 1999 r. została przyjęta ustawa o IPN i pojawiło się moje nazwisko jako potencjalnego kandydata do Kolegium IPN, a więc liczącego 11 osób naczelnego organu wyłanianego przez Sejm. Moją i Andrzeja Paczkowskiego kandydaturę wysunął Jan Lityński, jeden z autorów ustawy i poseł Unii Wolności.

Jak zareagowałeś na taką propozycję?

Dokładniej przejrzałem ustawę i prócz rozmowy z Jankiem, który oczywiście namawiał, poszedłem na rozmowę z dwoma osobami, na których opinii mi zależało, czyli do Tadeusza Mazowieckiego i do Ryszarda Bugaja. Reprezentowali oni inne pokolenia, trochę inne wrażliwości, do obu miałem duże zaufanie. W rozmowach przeanalizowaliśmy możliwe zagrożenia, ale i szanse. Powiązanie pracy historyka i prokuratora mogło być potencjalnie groźne, zwłaszcza dla historyka. Ten bowiem powinien analizować, wyjaśniać, badać okoliczności, gdy celem prokuratora jest oskarżanie. Istniała też groźba nadużyć na poziomie pracy historyków, czyli tendencyjnego wykorzystania materiału z teczek SB. Można jednak było sądzić, że w takim wypadku inny historyk może polemizować. Ryzyko wiązało się z upublicznieniem akt przez „pokrzywdzonych”, którzy mogli opacznie intepretować otrzymane dokumenty i rzucać oskarżenia na osoby niewinne. Przyjęto więc w ustawie zasadę anonimizowania nazwisk osób trzecich. Początkowo chciano też anonimizować, a więc zakreślać na kserokopiach na czarno nazwiska w kopiach wydawanych historykom. Oczywiście takie dokumenty byłyby niewiele warte i przeciwko temu Kolegium występowało. Wracając do rozmowy z Mazowieckim oraz Bugajem, obaj radzili przyjąć propozycję. Było to miłe, dowód zaufania i to w sprawach trudnych, a jak należało się spodziewać, nawet ryzykownych.

Byłeś związany ze środowiskiem sceptycznym wobec lustracji.

IPN nie miał zajmować się lustracją, do tego powołano osobny urząd Rzecznika Interesu Publicznego, na którego czele stał sędzia Bogusław Nizieński. W związku z tym przez pierwszych parę lat istnienia IPN-u mogłem powiedzieć sobie, a może nawet oszukiwać się trochę, że tak zwana lustracja jest poza kompetencją IPN. Pewnie bym się nie zdecydował na pójście do instytucji lustracyjnej.SPIS RZECZY

Rozdział 1: Korzenie

Rozdział 2: Dzieciństwo

Rozdział 3: Spotkania z żywą historią

Rozdział 4: Studia

Rozdział 5: Opozycja

Rozdział 6: Solidarnościowa rewolucja

Rozdział 7: Stan wojenny

Rozdział 8: Świat emigracji

Rozdział 9: W środowisku historycznym

Rozdział 10: W szarej strefie. Między legalnością a opozycją

Rozdział 11: Przełom 1989

Rozdział 12: Polityka w latach dziewięćdziesiątych

Rozdział 13: Początki badań nad PRL

Rozdział 14: Historyk prywatnie

Rozdział 15: Wokół Instytutu Pamięci Narodowej i lustracji

Rozdział 16: Cykl o Jacku Kuroniu i inne książki

Rozdział 17: Spory o historię i o politykę

Rozdział 18: Wokół polityki historycznej

Rozdział 19: Instytut Pamięci Narodowej: powrót i odwrót

Rozdział 20: W świecie nauki

Rozdział 21: Upadek

Ukraina, parę słów

Indeks
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: