Zbyt wiele - ebook
Zbyt wiele - ebook
Książka zawiera dwa tomy - "Szukając siebie" oraz "Zbyt wiele" TOM I - "Szukając siebie" JEDEN MOMENT WYSTARCZYŁ, ABY CAŁY ŚWIAT ALEKSA ROZPADŁ SIĘ NA MILION KAWAŁKÓW… To miała być jedna z najpiękniejszych nocy. Jednak szybko zamieniła się w koszmar. Teraz Aleks ma jedno marzenie. Cofnąć czas i zapobiec katastrofie, która całkowicie zmieniła jego życie. "Szukając siebie" to pełna emocji opowieść o bólu, cierpieniu i stracie, ale też o trudnych wyborach i poszukiwaniu własnej drogi. Czy demony przeszłości pozwolą o sobie zapomnieć? TOM II - "Zbyt wiele" CZŁOWIEK TYLE RAZY UMIERA, ILE RAZY TRACI SWOICH BLISKICH… Wydaje się, że pięć lat to wystarczająco dużo czasu, by zapomnieć. Niestety, kiedy przeszłość do nas powraca, niczego nie możemy być pewni. Uciekamy, starając się zapomnieć, a ona i tak zawsze nas dopadnie. Przypadkowe spotkanie z pewną kobietą zapoczątkowało serię zdarzeń, które doprowadziły Aleksa do podjęcia radykalnych decyzji… Skrywana historia Naomi w końcu ma okazję ujrzeć światło dzienne. Sekrety, bolesna prawda i chłopak, który chciał po prostu odnaleźć siebie. „Historia, która chwyta za serce i sprawia, że kroczymy przez nią z zapartym tchem. Piękna, wzruszająca, życiowa podróż, którą będziecie wspominać jeszcze długo po jej przeczytaniu.” - Paulina Burket, @ahsen_books „Czasem milion słów to mało, by wyrazić uczucia, a Bartek na kartach swojej powieści zamieścił ich cały wachlarz. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko nazwać „Szukając siebie” genialnym debiutem, i z zazdrością patrzeć, jak łamie serca czytelników na kawałki.” - Małgorzata Falkowska, pisarka „Pasjonująca historia, która długo nie daje o sobie zapomnieć. Wciąga, uzależnia, pochłania bez reszty. Czytajcie, bo warto!” - Natalia Miśkowiec, @prostymislowami „Szukając siebie” to emocjonalna podróż, której nie będziecie chcieli zakończyć. Podczas lektury można utożsamić się z bohaterem, odczuwając dokładnie to, co on. Emocje są tak namacalne, że ma się wrażenie, że ta historia dzieje się tu i teraz – obok nas.” - Dominika Matyska, @domsonczyta „Nie możecie przejść obok tej książki obojętnie! „Szukając siebie” to opowieść o stracie oraz próbie odnalezienia się w nowej rzeczywistości. Ta historia wciąga od pierwszej strony, ściska za gardło i porusza do granic możliwości.” - Magdalena Zeist, @maobmaze „Jestem pewna, że podczas lektury „Szukając siebie” nie tylko Aleks będzie odkrywał to, co ma w sercu. Razem z nim będzie to robił każdy czytelnik, bo obok tej historii nie można przejść obojętnie.” - Monika Szklarzewska, @siemamoniaczyta „Brutalnie prawdziwa, przejmująco życiowa. „Zbyt wiele” to nie tylko mroczna historia Aleksa, ale również motywujący manifest. Jeśli czujesz, że potrzebujesz powieści, która wyciągnie Cię z dołka, to koniecznie sięgnij po tę książkę.” - Natalia Miśkowiec, @prostymislowami „Ta historia jest tak realna, że mogłaby przydarzyć się każdemu. Przygotujcie się na ogromną dawkę emocji, bo „Zbyt wiele” jest nimi przesiąknięta.” - Magdalena Kura, @czytelnia_magdaleny „Podnosząca na duchu, kojąca, dająca nadzieję i motywująca do tego, by nigdy się nie poddawać... „Zbyt wiele” to plasterek na wszystkie rany zadane czytelnikom w pierwszej części tej serii.” - Magdalena Zeist, @maobmaze „Fascynująca i pełna emocji opowieść o tym, że jesteśmy kowalami własnego losu, a siła to nasza psychika. Genialne wykonanie i godny podziwu rozwój Autora, jaki nastąpił w nim od debiutu. Strach się bać, co będzie za rok, bo już dziś słowo POLECAM to zbyt mało.” - Małgorzata Falkowska, pisarka
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-66754-83-6 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Czasem milion słów to mało, by wyrazić uczucia, a Bartek na kartach swojej powieści zamieścił ich cały wachlarz. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko nazwać „Szukając siebie” genialnym debiutem, i z zazdrością patrzeć, jak łamie serca czytelników na kawałki. – Małgorzata Falkowska, pisarka
Pasjonująca historia, która długo nie daje o sobie zapomnieć. Wciąga, uzależnia, pochłania bez reszty. Czytajcie, bo warto! – Natalia Miśkowiec, @prostymislowami
„Szukając siebie” to emocjonalna podróż, której nie będziecie chcieli zakończyć. Podczas lektury można utożsamić się z bohaterem, odczuwając dokładnie to, co on. Emocje są tak namacalne, że ma się wrażenie, że ta historia dzieje się tu i teraz – obok nas.– Dominika Matyska, @domsonczyta
Nie możecie przejść obok tej książki obojętnie! „Szukając siebie” to opowieść o stracie oraz próbie odnalezienia się w nowej rzeczywistości. Ta historia wciąga od pierwszej strony, ściska za gardło i porusza do granic możliwości. – Magdalena Zeist, @maobmaze
Jestem pewna, że podczas lektury „Szukając siebie” nie tylko Aleks będzie odkrywał to, co ma w sercu. Razem z nim będzie to robił każdy czytelnik, bo obok tej historii nie można przejść obojętnie. – Monika Szklarzewska, @siemamoniaczytaPROLOG
Z pewnością wiele razy słyszałeś, że nasze życie może zmienić całkowicie swój bieg. Jeden moment i już nic nie będzie takie samo. Ale czy zastanawiałeś się kiedykolwiek, co byś zrobił, gdybyś jednej nocy stracił wszystko, na czym ci zależy? Mam nadzieję, że nigdy się tak nie stało i że nie będziesz musiał przez to przechodzić. Niestety, mnie nie dano wyboru. Nazywam się Aleks Blackwood, a moim jedynym marzeniem jest: cofnąć czas do tamtego wieczoru i zapobiec katastrofie. Wieczoru, który tak bardzo zmienił moje życie.ROZDZIAŁ 1
Wstając przed siódmą rano każdego dnia, zastanawiałem się, dlaczego muszę mieszkać tak daleko od szkoły. Nigdy nie przepadałem za Cleveland. Aby zdążyć na zajęcia, trzeba było zaliczyć prawie półgodzinną podróż autobusem. Musiałem wstać godzinę przed jego przyjazdem, aby się ogarnąć i zjeść śniadanie. Na szczęście mama zawsze była na posterunku i na poranny posiłek przygotowywała jajecznicę z bekonem oraz naleśniki z syropem klonowym. Podnosząc się z łóżka, uświadomiłem sobie, że został tylko tydzień do zakończenia szkoły – a to oznaczało, iż dokładnie za sześć dni odbędzie się impreza u mojego najlepszego przyjaciela, Adama. Jeżeli chodzi o mnie, balangi zbytnio mnie nie kręciły. Z alkoholem nie przesadzałem, nie paliłem też papierosów. Po prostu uważałem, że używki nie są dla mnie.
Dom miał w sobie coś, czego nigdy nie umiałem sprecyzować. Chodzi mi głównie o pierwsze wrażenie, jakie robił na każdym, kto miał okazję go zobaczyć.
Wielki, masywny, drewniany i do tego z czterospadowym dachem. Budynki, w których rezygnowano z tradycyjnego materiału budowlanego, jakim jest cegła, stanowiły tutaj rzadkość – dlatego zawsze przyciągał on spojrzenia.
Moi rodzice kupili ten dom zaraz po moim urodzeniu. Od razu wiedzieli, że nie chcą szukać niczego innego.
Od pierwszej chwili poczuli, że znaleźli miejsce, w którym chcieliby się zestarzeć.
Poczłapałem do łazienki, umyłem zęby, a następnie przemyłem twarz zimną wodą. Podniosłem głowę i spojrzałem w lustro. Miałem kruczoczarne włosy i, jako jedyny w rodzinie, intensywnie szare oczy.
Odkąd pamiętam moją pierwszą czynnością – po zejściu do kuchni – było ucałowanie w policzek najwspanialszej kobiety, jaka kiedykolwiek stąpała po tej planecie. Cristal, moja mama, całe życie poświęciła pomocy potrzebującym. Od wielu lat brała udział w różnego rodzaju projektach mających na celu wsparcie bezdomnych. Nigdy nie oczekiwała podziękowań. I wciąż powtarzała, że podarowane komuś dobro wraca podwójnie. Całą rodzinę utrzymywał mój tato – Jeff – człowiek z talentem. Prawdziwa złota rączka: dniami i nocami zajęty naprawianiem uszkodzonych rur, kosiarek czy kładzeniem kafelków. Wydawało mi się, że chyba nie było rzeczy, której on nie potrafiłby doprowadzić do stanu używalności.
– Pachnie obłędnie, mamo! – skomentowałem unoszący się po całym domu cudowny zapach bekonu, a następnie posłałem jej uśmiech.
– Twój ojciec wyszedł dzisiaj wcześnie. Dostał telefon w sprawie zepsutej pralki. Powinien wrócić za dwie godziny – oznajmiła mama. Po czym podsunęła mi talerz z jajecznicą. Bardzo rzadko zdarzało się, abyśmy nie jedli śniadania w komplecie, ale nasza głowa rodziny nigdy nie odmawiała pomocy. Po pierwsze była to okazja do zdobycia dodatkowych pieniędzy. A poza tym tato – odkąd pamiętam – miał problem z asertywnością. Po prostu nie potrafił nikomu odmówić.
– Nie mogę uwierzyć, że mój bąbelek zakończy za kilka dni naukę w liceum. Jestem taka podekscytowana i dumna z ciebie! Pamiętam, jak zmieniałam ci pieluchy. Jakby to było wczoraj i…
– Mamo, przestań – przerwałem jej, zanim na dobre zaczęła wspominać czasy mojego dzieciństwa. Wszystko byłoby okej, gdyby nie wyciąganie brudów. I to dosłownie.
– Jak przygotowania do imprezy? – postanowiła szybko zmienić temat.
– Jakie przygotowania, mamo? Ubiorę się tak jak zawsze i po sprawie. To pożegnanie ze znajomymi. Myślisz, że ktokolwiek będzie patrzeć, co mam na sobie? – Przewróciłem oczami. Po czym, analizując własne słowa, zrozumiałem, że tak właśnie będzie. – Chociaż Adam wysłał mi rano SMS, że jedziemy na zakupy. I że nie mam nic do gadania – przypomniałem sobie szybko i postanowiłem się podzielić tą informacją z mamą.
– Wiem, że nie przepadasz za chodzeniem po galeriach handlowych, ale on ci pomoże coś wybrać – uśmiechnęła się ciepło.
– Wiem, wiem.
– Masz jeszcze jakieś swoje oszczędności? Potrzebujesz pieniędzy?
– Dobrze, że o tym wspomniałaś, mamo. Przydałoby mi się trochę kasy. Potrzebuję nową koszulę i buty. Dobrze wiesz, że Adam będzie selekcjonerem na własnej imprezie. Jak przyjdę w klapkach, to on i jego modowy radar natychmiast mnie namierzą. Wrzucą do basenu i każą mi tam pozostać do wyjścia ostatniego gościa. A przecież nie chcemy denerwować Adama, prawda? – spojrzałem na nią i przybrałem najbardziej bezbronną minę, na jaką było mnie stać.
– Oj, tak! Nie chcę mieć na sumieniu tego młodego dżentelmena. Możesz wziąć kartę ojca. To jest twoja ostatnia szkolna impreza, więc co tam, zaszalej! O której macie dzisiaj pierwsze zajęcia?
– Dopiero o trzynastej. Dlatego jedziemy zaraz z Adamem na zakupy, a później Max odwiezie nas prosto do szkoły. Graty zostawimy w samochodzie – pospieszyłem z wyjaśnieniami.
Mama uśmiechnęła się. Po czym ponagliła mnie, bo przecież jajecznica stygnie. Dokończyliśmy wspólne śniadanie – z towarzyszącym w tle radiem, z którego rozbrzmiewała jej ulubiona Adele. Zaniosłem talerz do zlewu, a następnie poinformowałem mamę, że na mnie już czas.
– Bawcie się dobrze, kochanie!
– Kocham cię! – dałem jej kolejnego buziaka w policzek. I pobiegłem do znajdującej się na korytarzu komody. Zabrałem z niej kartę taty.ROZDZIAŁ 2
Kiedy tylko wyszedłem z domu, na podjazd wjechał Adam wraz ze swoim ojcem, Maxem. Wyglądało na to, że tato przyjaciela jest dla syna prywatnym szoferem – bo gdy tylko Adam musiał się gdzieś dostać, to jego ojciec był do dyspozycji. Max sam sobie szefował, więc zawsze znajdował chwilę wolnego czasu, aby gdzieś podrzucić syna – albo skądś go odebrać. Ojciec mojego przyjaciela założył kilka lat temu firmę zajmującą się medycznym transportem w jednej z pobliskich prywatnych klinik. Jego rodzinie powodziło się od tego momentu z roku na rok coraz lepiej.
– Dzień dobry – przywitałem się z mężczyzną, po czym usiadłem na tylnym siedzeniu niebieskiego mercedesa.
– Jak się masz, Aleks? Gotowy na zakupy? – w jego głosie pobrzmiewała ekscytacja.
W odpowiedzi pomachałem tylko kartą kredytową.
– Czy Jeff dał ci ją z własnej woli? – zażartował.
– Gdyby wiedział, że jestem w jej posiadaniu, to podejrzewam, że pojechałby z nami i pilnował, żebym nie zaszalał.
– Cały Jeff! – uśmiechnął się Max, po czym odpalił silnik samochodu. – Pasy zapięte, dzieci? – zapytał z ironią w głosie.
– Tato, nie mamy po pięć lat, okej? – odpowiedział Adam, jak zwykle zażenowany dziecinnymi tekstami ojca. W sumie rozumiałem go, bo u mnie w rodzinie było tak samo. Max i Jeff byli najlepszymi – jak siebie określali – ziomkami, więc nie zdziwiłoby mnie, gdyby swoje pomysły na próby rzucania młodzieżowym slangiem ćwiczyli najpierw na sobie, popijając przy tym piwo.
– Dobrze już, dobrze. Nie denerwuj się, bo ci wyskoczy syf na tej twojej gładkiej buźce.
– Możemy już jechać, tato? Nie musisz czasem za pół godziny wrócić do pracy?
Max postanowił nie drażnić się już z synem i ruszył w stronę galerii. Adam przez całą siedmiominutową drogę oczywiście opowiadał, jak idą przygotowania do imprezy. Uprzedził też ojca, aby nie dzwonili, kiedy wyjadą – bo jest na tyle odpowiedzialnym człowiekiem, że potrafi się zająć sobą i domem. Tego ostatniego jednak jego rodzice nie byli wcale tak bardzo pewni. Nie zdarzyło się nigdy, żeby po imprezie syna powstały jakieś szkody, ale – jak mówił jego ojciec – kiedyś musi być ten pierwszy raz. Z drugiej strony było o co się martwić, bo miała to być najważniejsza dotychczas impreza. Tylko raz kończyło się liceum i należało hucznie uczcić ten – jak to Adam nazywał – epicki moment.
Wysiedliśmy z Adamem przed głównym wejściem do galerii. Umówiliśmy się z jego ojcem, że odbierze nas za cztery godziny. W innej sytuacji to niewiele – ale z Adamem w galerii każda minuta wydawała się katorgą. Uwielbiał dbać o swój wygląd: różnego rodzaju maseczki na twarz, comiesięczna wizyta u fryzjera (żeby tylko przyciąć boki) czy częste wizyty w galerii handlowej w poszukiwaniu ciekawych ciuchów. Był po prostu metroseksualny. To, w jaki sposób jest ubrany i jak się prezentuje, miało dla niego ogromne znaczenie. Jednak dla mnie najważniejsze było podejście do naszej przyjaźni. Zawsze mogliśmy na siebie liczyć. A jeżeli któryś z nas potrzebował pomocy, to drugi nie wahał się ani chwili.
– Boże, cztery godziny to wcale nie jest mnóstwo czasu. Ale w końcu masz mnie, więc będziesz wyglądać jak pięćset dolców. Na więcej nie licz, bo nie można uczynić cudu w tak krótkim czasie. – Uśmiechnął się, po czym przyśpieszył kroku i pociągnął mnie w kierunku głównego wejścia do centrum handlowego.
– Bardzo śmieszne… Ale jeżeli już mi tak pomagasz, to może odwdzięczę się tym samym? – w tym momencie wpadłem na zabawny pomysł.
– Co masz na myśli? – skrzywił się, jakby właśnie zjadł cytrynę.
– No, wiesz: ty pomożesz znaleźć mi jakiś outfit na imprezę, a ja tobie. Co ty na to? Reflektujesz na moją wspaniałomyślną ofertę?
– Stary, bez urazy, ale to najważniejsza impreza w moim życiu. Gdyby to było Halloween, to jeszcze spoko. Ale jak wytłumaczę ludziom, że wyglądam jak dziecko z zaburzeniami psychicznymi, bo mam na sobie ciuchy idealne dla sześćdziesięciolatka? – odpowiedział, omiatając mnie spojrzeniem.
– Ej! Nie przesadzasz trochę? – popatrzyłem na przyjaciela z ukosa.
– Zupełnie nie przesadzam, człowieku.
Zaczęliśmy naszą przygodę w trzypiętrowej galerii. Jednak już po godzinie miałem dość. Kiedy tylko znajdowałem coś, co mi się podobało, Adam stwierdzał, że to się absolutnie nie nadaje. Koniec końców, po kolejnych dwóch godzinach, udaliśmy się do Mac’a na frytki i colę. Taka nasza mała tradycja. Miałem w końcu to, po co przyjechaliśmy – więc humor mi się poprawił na resztę dnia. Nagle przypomniałem sobie, że nie znalazłem jeszcze czegoś dla moich rodziców, którzy w dzień imprezy mieli obchodzić dwudziestopięciolecie małżeństwa. Od tygodni szukałem idealnego prezentu, bo nie chciałem tak po prostu wyskoczyć z kwiatami. Jednak do dzisiaj nie znalazłem niczego, co by mnie usatysfakcjonowało. Ale w końcu był obok mnie Adam. Skończyliśmy w pośpiechu obiad i ruszyliśmy na kolejną rundę po galerii. Po dwudziestu pięciu minutach nagle zatrzymałem się – bo stwierdziłem, że spoglądam na coś wyjątkowego.
– To jest to! – wskazałem na rzecz, która od razu rzuciła mi się w oczy.
– Jesteś pewny? W sumie fajne, ale nie będę się wtrącać, bo to prezent od ciebie. Na pewno im się spodoba – zapewnił mnie przyjaciel.
Wchodząc do sklepu, od razu poprosiłem ekspedientkę o eleganckie zapakowanie prezentu.
– Zapakować w papier? – zapytała, spoglądając na Adama. Była pewnie nieco starsza od nas. A na widok Adama totalnie mnie olała. Nie było dla niej ważne nawet to, że właśnie ja płaciłem za zakupy ze swoich oszczędności.
– Byłoby miło – odpowiedział Adam, puszczając jednocześnie do dziewczyny oko. Dało się zauważyć, jakie zrobiło to na niej wrażenie, co oczywiście podbudowało ego mojego przyjaciela.
– Ty to jesteś rozchwytywany. Dała ci swój numer? – zaczepiłem Adama.
– Mam na oku inną – rzucił, po czym lekko się uśmiechnął.
– Królowa Angela?
– Tak. W końcu może do czegoś dojdzie.
– Nadal nic? – byłem naprawdę w szoku. Adam nigdy nie potrzebował dużo czasu na zbajerowanie dziewczyny, by wskoczyła mu do łóżka.
– Zawsze cała akcja kończy się na całowaniu. Jak moja ręka schodzi poniżej jej talii, to…
– Nie chcę wiedzieć co! – przerwałem szybko. Mogę słuchać o wszystkim, tylko nie o życiu seksualnym swojego przyjaciela. Nie interesowało mnie aż do tego stopnia.
Staliśmy przed galerią, czekając na przybycie ojca Adama. Przesłał SMS, że musimy dać mu dwadzieścia minut, bo akurat wyskoczyło mu coś ważnego.
Siedząc na ławce, zacząłem się zastanawiać, czy aby na pewno powinienem porozmawiać z Anną. Mój towarzysz oczywiście zgadł o czym myślę, bo zaraz zapytał:
– Dumasz o tym, co jej powiedzieć?
– Główkuję, czy w ogóle cokolwiek mówić. Boję się jej reakcji.
– To może być ostatni moment na wyznanie prawdy. – Spoważniał, bo wiedział, jakie to dla mnie istotne.
– A co, jeżeli potem będzie jeszcze gorzej?
– Jeżeli nie spróbujesz, to nie będziesz wiedział. Nie chcesz chyba ciągle żyć ze świadomością, że może jednak coś by z tego wyszło?
– Bardziej się boję, że wszystko zniszczę. Wiesz, naszą przyjaźń… – dodałem niepewnie.
– Rozmawiacie ze sobą jak najlepsze psiapsiółki. Zaczyna to trochę wyglądać, jakby Anna odnalazła swojego najlepszego przyjaciela geja – skomentował Adam.
– Świetnie. Mam wrażenie, że wiele osób tak myśli. Ostatnio na korytarzu, podczas przerwy, podszedł do mnie Henry i zapytał, z kim idę do ciebie na imprezę.
– Ha, ha, ha… Nie gadaj, że zaprosił cię jako osobę towarzyszącą? – Adam zaczął rżeć tak głośno, że kilka osób odwróciło głowy w naszym kierunku.
– Odmówiłem. – Nie mogłem wytrzymać i zacząłem się śmiać razem z nim.
Nagle zza zakrętu wyłoniło się auto Maxa. Wstaliśmy roześmiani i wsiedliśmy do samochodu. Max tylko wymownie popatrzył na liczbę toreb, które Adam kładł na siedzeniu. Pojechaliśmy kupić kilka rzeczy dla mnie, ale mój przyjaciel nie próżnował i sobie kupił dwa razy więcej ciuchów niż ja.
– A co was tak rozbawiło, chłopaki? – spytał Max, kiedy zamknęliśmy za sobą drzwi.
– Aleks został zaproszony na randkę i odmówił! – szybko wyjaśnił Adam. – Bo ona to tak naprawdę on. Henry Jake to osoba, która postanowiła zaprosić naszego przystojniaka. – Nie mógł oczywiście zachować tego dla siebie. – Nikt nie lubi jego bujnych loków. Są megaodstraszające. – I wszyscy ponownie wybuchnęliśmy śmiechem.
Cała rodzina, z Adamem na czele, odznaczała się świetnym poczuciem humoru i żartowała z większości rzeczy.
– Zawieziemy teraz Aleksa do domu. Nie opłaca się nam jechać na zajęcia, bo się spóźniłeś, tato – poinformował Adam. Max tylko pokiwał głową.
Przez resztę drogi Adam po raz kolejny wysłuchiwał pouczeń swojego ojca o tym, że musi uważać na ludzi. I pilnować, żeby dom nie został zniszczony.
Sam zawsze się dziwiłem, skąd u jego rodziców takie podejście do tej kwestii. Bez problemów zgadzali się na jego pomysły. A odkąd sięgam pamięcią, każdy znajomy był u nich mile widziany. Może dlatego, że Adam jest jedynakiem. Z podsłuchanych rozmów moich rodziców wiem, że państwo Vansowie od wielu lat starali się o kolejne dziecko – lecz okazało się, że mama Adama nie może ponownie zajść w ciążę. Bycie jedynakiem wydaje się fajne, bo jest się kimś wyjątkowym i dostaje się większe prezenty – ale czy na pewno jest to lepsze?
Też nie mam rodzeństwa i gdyby nie mój przyjaciel, moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Nie jestem osobą śmiałą, która niczego się nie wstydzi. Wręcz przeciwnie. Wolę pozostawać w cieniu. Jest mi z tym po prostu lepiej, ponieważ mam problem z nawiązywaniem nowych znajomości.
Przypomniał mi się pierwszy dzień szkoły. Pierwsza klasa, kiedy kompletnie nikogo nie znałem, oczywiście z wyjątkiem Adama. Bałem się, że dzieci będą się ze mnie śmiać, bo trzymam się na uboczu i nie mam super zabawek. Kiedy jednak rodzice przywieźli mnie na zajęcia, Adam wyrwał się mamie i podbiegł do mnie z uśmiechem.
– Usiądziemy razem w ławce? Chcesz? Będzie super! – cieszył się, wykrzykując kolejne słowa.
I w taki oto sposób cały stres nagle gdzieś uleciał, a pierwszy dzień w szkole okazał się naprawdę fajny. Co ja mówię – to był najlepszy pierwszy dzień, jaki mogłem sobie wyobrazić! A wszystko zawdzięczałem przyjacielowi.
– Halo, jesteśmy na miejscu! Ziemia do Aleksa! – usłyszałem głos Adama, który wyrwał mnie z rozmyślań.
Rzeczywiście, staliśmy przed moim domem. Kątem oka zauważyłem, jak Max patrzy na mnie we wstecznym lusterku.
– Wszystko w porządku, chłopie? Odpłynąłeś gdzieś.
– Tak, przepraszam. Zamyśliłem się. Dziękuję panu za podwiezienie.
– Nie ma za co! Jak zwykle polecam się na przyszłość.
– Na razie! Do później? – zapytał Adam.
– Pewnie, dzięki wielkie. – Wysiadłem z samochodu, zabierając ze sobą torby z zakupami. Mama musiała dostrzec mnie wcześniej z okna kuchni, bo kiedy wróciłem, czekała już na ganku.
– Jak zakupy? Nie byliście na zajęciach?
– Spokojnie, tato nie powinien dostać zawału. Mam przynajmniej taką nadzieję – zażartowałem. Wytłumaczyłem, że zakupy się przeciągnęły, Max się spóźnił i nie było sensu jechać już do szkoły.
– Pokazuj, co tam masz – poprosiła mama. Ale ja zrobiłem krok w tył, przypominając sobie, że w jednej z toreb znajduje się prezent z okazji ich rocznicy.
– Za chwilę ci pokażę, tylko muszę natychmiast do łazienki.
Nie zatrzymywała mnie, chociaż domyślała się, że coś kombinuję. Znała mnie przecież, a ja nigdy nie potrafiłem kłamać. Nie wiem, co musiałoby się stać, żebym był w stanie nabrać swoich rodziców. Potrafili rozgryźć mnie w ciągu kilku sekund. Dlatego robienie im jakichkolwiek psikusów podarowałem sobie już parę lat temu – po dziesiątej nieudanej próbie.
Wszedłem do pokoju i szybko zamknąłem za sobą drzwi. Wyciągnąłem z torby pięknie zapakowany przez ekspedientkę prezent i schowałem go do jednej ze skrzyń pod moim łóżkiem. Było to moje jedyne prywatne miejsce. Każdy wiedział, że nie można tam zaglądać bez mojej wiedzy. Wstałem i zabrałem resztę zakupów. Zszedłem ponownie na dół, żeby pokazać mamie, co pomógł mi kupić przyjaciel.