Jak zdrowo i pięknie żyć, czyli ekoporadnik - ebook
Jak zdrowo i pięknie żyć, czyli ekoporadnik - ebook
Kochani! Przez kilka ostatnich lat przekopałam się przez setki artykułów, raportów, badań i wywiadów, żeby się dowiedzieć, jak żyć zdrowo, zachować dobry wygląd, mieć świetne samopoczucie i niespożytą energię. Wnioski dla siebie już wyciągnęłam. Przetestowałam przepisy, stworzyłam własne kosmetyki i zastosowałam dobre rady. Rezultat? Nigdy nie czułam się w swoim ciele lepiej! Ale najważniejsze jest to, że nauczyłam się dokonywać świadomych wyborów. I do tego samego zachęcam was. Mam nadzieję, że ta książka wam w tym pomoże. Po to ją napisałam. Miłej lektury!
W książce Kingi Rusin znajdziesz:
- przepisy na domowe kosmetyki,
- rady, jak czerpać z darów natury,
- sekrety zdrowej kuchni,
- sprawdzone i smaczne przepisy,
- informacje o diecie i ćwiczeniach,
- ściągawkę, która przyda się w drogerii.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7778-741-0 |
Rozmiar pliku: | 10 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Początek świadomego życia
Taniec z gwiazdami
Każdy dzień zaczynałam od półkilogramowego sernika w jednej z sieciówek pod Egurrola Dance Studio. Ćwiczyłam do Tańca z gwiazdami po dwanaście godzin dziennie, chudłam w oczach, więc uznałam, że na sernik, zapewne składający się głównie z chemikaliów, mogę sobie pozwolić. Oczywiście, że mi mówili, że przy tak intensywnym wysiłku warto uzupełnić zapasy białka, przynosili jakieś wstrętne w smaku odżywki, ale ja wolałam sernik.
Podczas intensywnego treningu poczułam, że tracę siły, i zachciało mi się wafelka. Pysznego słodkiego wafelka, który popiłam gazowanym, słodzonym napojem, wiadomo jakim. I tańczę dalej. W pewnym momencie poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod stóp – i koniec z pamięcią. Obudziłam się już pod kroplówką, wokół lekarze, szpital.
Spytali, co jadłam, więc wyrecytowałam:
– Sernik, wafelek, napój gazowany…
– Rozumie pani, że zaaplikowała sobie na czczo niewyobrażalną ilość cukru? To są szybko uwalniające się węglowodany, ten poziom cukru gwałtownie spadł i stąd to omdlenie.
– Ja nie mdleję – protestowałam słabo i całkowicie bez sensu.
Wtedy po raz pierwszy zdałam sobie sprawę z tego, że inaczej odżywiamy się przy trybie życia kanapowym, inaczej ćwicząc dorywczo, a inaczej, gdy intensywnie trenujemy po kilka godzin dziennie. Przejęłam się? Skąd. Kilkanaście kilogramów zgubione podczas Tańca z gwiazdami wróciło za pośrednictwem przepysznej carbonary i odrabiania wszystkich posiłków, na które nie miałam czasu, trenując.
Centrum Medycyny Holistycznej
Kiedy okazało się, że mam problemy z tarczycą, poza konwencjonalną medycyną postanowiłam spróbować holistycznej. Przyjaciółka poleciła mi klinikę i umówiłam się na spotkanie. Trwało półtorej godziny. Lekarz pytał mnie o wszystko, dywagował, filozofował, mieszał fizjologię z psychologią, pytał o to, czy marzną mi ręce i czy lepiej czuję się rano czy wieczorem. Potem było badanie krwi, testy, wreszcie kuracja: odcinamy mąkę i cukier.
– Poza kawą i herbatą, jak rozumiem? – dopytałam, bo nie wyobrażałam sobie poranka bez latte słodzonej dwiema łyżeczkami cukru.
– Rezygnujemy całkowicie – rozczarował mnie lekarz. – Dostanie pani silne ziołowe preparaty przeciwgrzybicze, nie będziemy dokarmiać grzybów cukrem, bo to lubią najbardziej.
To się zdarzyło tuż przez Bożym Narodzeniem. Tłumaczenie mamie, że w te święta nie tknę uszek ani pierogów, ani serniczka, ani makowca, było naprawdę sporym wyzwaniem.
Po kilku dniach zauważyłam, że wszystko zaczyna smakować inaczej. Pomidor na przykład. Stał się aromatyczny, słodki. Albo marchew. Marchewką można by słodzić herbatę. Nie wspomnę o owocach, a zwłaszcza suszonych.
Podczas treningów do Tańca z Gwiazdami marzyłam o tym, żeby ktoś zabrał z sali lustra, żebym nie musiała patrzeć na swoje niezgrabne, kanciaste ruchy, na niedoskonałości figury. „Broda do góry – upominał mnie Stefano Terrazzino. – Patrz przed siebie, podnieś oczy”.
Po tygodniach treningów ciało zaczęło się zmieniać. Zeszczuplałam, efekty wielu godzin prób zaowocowały lekkością ruchów. Znalazłam się w nie swoim świecie. W świecie ludzi, dla których ciało jest narzędziem pracy, poświęcają mu więc wiele uwagi i energii. „Chodzisz na masaże? Jakich kremów używasz?” – pytały dziewczyny. Wstyd się przyznać, ale do trzydziestego roku życia uważałam kremy za zbytek, dowód próżności. Uznawałam, że nie warto poświęcać sobie zbyt wiele uwagi, jest tyle ważniejszych spraw. Nie malowałam się, włosy najchętniej wiązałam w kucyk... A potem ten taniec. Zmaganie się z własnym ciałem, które niechętnie się uczy. No i makijaże sceniczne – skok na głęboką wodę.
Stefano namówił mnie, żebym poszła z nimi do klubu potańczyć. Nie trenować, tylko dla czystej przyjemności. Nawet nie wiedziałam, jak się do tego klubu ubrać, włożyłam więc dżinsy.
Co oni wyprawiali na parkiecie! Wygłupiali się, podrzucali – szał, amok, czyste szczęście. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że to ja głupio wyglądam, stojąc jak kołek obok. I ruszyłam na parkiet.
W pewnym momencie przestało mi to sprawiać przyjemność, a zaczęło męczyć. Budziłam się rano i z ociąganiem opuszczałam łóżko. Owszem, zmuszałam się do biegania, ale byłam potem strasznie zmęczona. Raz sobie odpuściłam, drugi raz darowałam i zaczął mnie boleć kręgosłup. Potrzebowałam rehabilitacji. Zauważyłam też, że wysuszyła mi się skóra, chociaż używałam dobrych kosmetyków i piłam tyle, ile powinnam. Siły traciłam około piątej po południu. Ani poczytać nie dawałam rady, ani nic sensownego zrobić. Oglądałam filmy, nie bardzo potem pamiętając, co się działo na ekranie. Zaczęło się bieganie po lekarzach. Zrobiłam podstawowe testy – i nic. W końcu moja przyjaciółka ginekolog zapytała mnie, czy badałam tarczycę. Zrobiłam to. Diagnoza brzmiała: choroba Hashimoto.
Poza tradycyjną medycyną postanowiłam się wesprzeć niekonwencjonalną. Polecono mi klinikę holistyczną i leczenie zaczęłam od diety, a raczej od zakazów. Mniej kaszy jaglanej, którą uwielbiam; ograniczenie kapustnych (jak można żyć bez brokułów i brukselki?). Odkrywcze dla mnie było to, że aby być zdrowym, trzeba odmówić sobie jedzenia powszechnie uważanego za źródło wszelkiego dobra. Od wielu lat przyjmuję hormony tarczycy, wróciłam do zdrowia, do sportu i do normalnego dla mnie rytmu życia. Dzisiaj jadam już i kaszę jaglaną, i kapustne, ale w ograniczonych ilościach.
To było dziesięć lat temu; od tej pory nie jadam cukru. Jeśli chrupię ciastka, to dosładzane daktylami, ewentualnie stewią albo ksylitolem. Najlepsze są ciasteczka owsiane, które piekę sama, dodając do nich mielone daktyle.
Na cukrze i mące się nie skończyło. Lekarz kazał mi pozbyć się z domu wszelkich napojów gazowanych, wszystkiego, co ma dodatek antypoślizgowy R10, wędlin, jeśli są produkowane z dodatkiem saletry, zapasów mąki oraz mleka UHT. Kazał kupować świeże. Skąd wziąć w mieście świeże mleko? Poza tym, ono jakoś tak dziwnie pachnie… mlekiem. W końcu po przeczytaniu książki Mleko – cichy morderca zrezygnowałam z niego w ogóle. Ludzie, którzy radykalnie zmieniają swoje nawyki żywieniowe i zaczynają świadomie karmić swój organizm, mówią często, że mleko to kolejna „biała śmierć” po mące, soli i cukrze. Czy mają rację? Nie jestem radykałem, ale coś w tym jest. Tak czy inaczej żadna z tych rzeczy nie jest nam do życia niezbędna i na pewno można się bez nich obyć, a przynajmniej znacznie ograniczyć ich spożycie. Dzisiaj piję tylko mleko roślinne, nie jadam żółtych serów, zdarza mi się natomiast wypić kefir.
Na początku jednak, zgodnie z zaleceniem lekarza znalazłam „prawdziwe” mleko pod Warszawą. Robiłam z niego serwatki i sery. Tak, sery. Wisiały przywiązane do kranu nad zlewem w gazie. Lekarz mi wytłumaczył, że na etapie oczyszczania organizmu pewne kultury bakterii są niezbędne.Co z tą ekologią?
Ekologia jest tematem niewdzięcznym. Niewygodnym dla wielu firm czy koncernów. Specjaliści od czarnego PR, fachowcy w sztuce manipulowania opinią społeczną robią z ekologów oszołomów, ekoterrorystów, słowem ludzi, którym znudziło się zwykłe życie i szukają sposobu, żeby je sobie uatrakcyjnić.
Al Gore, wiceprezydent Stanów Zjednoczonych za czasów Billa Clintona, stworzył ogromną fundację proekologiczną Climate Reality Project. W 2006 roku na podstawie multimedialnych proekologicznych prezentacji Gore’a powstał film dokumentalny Niewygodna prawda dotyczący zgubnych skutków globalnego ocieplenia – to trzeci pod względem liczby widzów i przychodów film dokumentalny w historii, dzięki któremu wiele osób dowiedziało się o rzeczach ukrywanych do tej pory przed opinią publiczną. Działalność Gore’a przyniosła mu w 2007 roku pokojową Nagrodę Nobla. Ze swoim przesłaniem jeździł na fora ekonomiczne, gdzie wygłaszał odważne przemówienia, nierzadko uderzające w potężne korporacje. Dał ponad tysiąc wykładów na amerykańskich i zagranicznych uczelniach, opowiadając o problemach współczesnego świata, zdrowiu, czystości powietrza, jakim oddychamy, zasobach wody na Ziemi i jedzeniu. Ileż to łatek chcieli mu przypiąć! Że znudzony życiem, że sfrustrowany, przegrany polityk, który wygłasza farmazony z braku lepszego zajęcia. Mimo ostrych ataków Gore nie porzucił proekologicznej tematyki. Ocenia się, że jego działalność przyczyniła się do wprowadzenia zapisów o ograniczeniu emisji gazów cieplarnianych, ale przede wszystkim ogromnie zwiększyła świadomość społeczną dotyczącą tej kwestii.
Godzina dla Ziemi
Jedna z akcji proekologicznych, którą gorąco wspieram, to Godzina dla Ziemi organizowana przez WWF. Ta międzynarodowa akcja zainaugurowana w 2007 roku polega na symbolicznym wyłączeniu światła i urządzeń elektrycznych na jedną godzinę w roku, zawsze w ostatnią sobotę marca.
Nawet to wydarzenie ma swoich przeciwników! Pomimo że służy zachęcaniu do wdrażania w naszym życiu ekologicznych nawyków. Hasło Godziny dla Ziemi brzmi „Spraw, aby trwała dłużej”. To akcja symboliczna, mająca zjednoczyć wszystkich, którym leży na sercu dobro naszej planety, i pokazać, że w jedności siła, że to nieprawda, iż to, co robimy jako jednostki, ma w skali globalnej niewielkie znaczenie.
Choć moim zdaniem, żeby być eko nie trzeba wyprowadzać się na Lubelszczyznę, by hodować pszczoły. Jest coś takiego jak „miejskie eko”. Mimo wszystko uwielbiam życie w mieście – piękną architekturę, bliskość kin czy teatrów. Chciałabym żyć w czystym mieście, oddychać lepszym powietrzem, mieć dostęp do zdrowej żywności. Jestem więc miejskim ekodziałaczem na miarę swoich możliwości. Dlatego chętnie współpracuję z organizacjami ekologicznymi i wspieram je. Uczestniczę w spotkaniach i kongresach.
Staram się żyć zdrowo, uczę tego moje dzieci. One – tak jak ja – kochają przyrodę. Mimo że od lat używam ekologicznych kosmetyków oraz środków czystości i do czterdziestki byłam okazem zdrowia, okazało się, że jestem alergikiem. I z wiekiem, i ze względu na zanieczyszczenie powietrza rozregulowuje się nasz układ immunologiczny, a to niekiedy skutkuje alergiami.
Gdańsk i Elbląg zaleje? Ale dzisiaj? Jutro? Nie? W 2050 roku? To nie ma o czym mówić.
Trwa wycinka dżungli amazońskiej. Wzmaga się pazerność firm, które się na tym błyskawicznie bogacą. Ależ przecież to nas nie dotyczy. To się dzieje na innym kontynencie! Otóż dotyczy. Efekt cieplarniany dociera też do Polski. Te tornada, te burze i to, że od kilku lat nie było prawdziwej zimy. Przecież to widzimy.
Nie zdajemy sobie sprawy, ile energii trzeba do podgrzania wody w czajniku i ile to kosztuje (tym bardziej że kwota na rachunku za prąd, jest tylko częścią ceny za produkcję energii); ile prądu zużywają urządzenia elektroniczne w trybie stand by; ile go pochłaniają pozostawione w gniazdkach ładowarki do telefonów, tabletów i komputerów. I jaki to wydatek w skali roku dla jednego gospodarstwa domowego. A dla osiedla? Miasta? Kraju?
Zmiany klimatu są prawdziwe i zachodzą tu i teraz. To jest największe zagrożenie, w obliczu którego stoi nasz gatunek. Nie możemy czekać – trzeba wspólnie działać. Musimy wspierać działających na całym świecie liderów, którzy nie chcą dogadywać się z trującymi świat korporacjami, ale działają na rzecz ludzkości, na rzecz miliardów biednych ludzi – bo głównie ich ten problem dotyczy – na rzecz dzieci naszych dzieci i ludzi, których głos zagłusza polityka chciwości.
Leonardo DiCaprio, odbierając Oscara za film Zjawa
Nie zapomnę tych słów. Jared Leto i Matt Damon, Marcin Dorociński, Maja Ostaszewska, Magda Cielecka, Bartek Topa i siostry Przybysz – to fenomenalni artyści, którzy od lat wspierają działalność WWF. Co ważne, ich zaangażowanie jest nie tylko wizerunkowe, ale także merytoryczne. Dzięki nim głos Ziemi staje się słyszalny.
Energia odnawialna
Są kraje, które mogą funkcjonować na energii odnawialnej. Niemalże udało się to w Niemczech. To w zasadzie kraj zmierzający do samowystarczalności energetycznej. Również Polska powinna obrać to sobie za cel. Ma przecież bardzo drogie paliwa kopalne – nasz węgiel jest jednym z najdroższych na świecie. Rosja jest naszym głównym dostawcą gazu, węgla i ropy, a powinno nam zależeć na tym, żeby się usamodzielnić. Mówią, że w polskim klimacie mamy za mało słońca, żeby korzystać z energii promieniowania słonecznego, a przecież w Niemczech klimat jest ten sam. To samo dotyczy elektrowni wiatrowych.
„Zmiany klimatu są prawdziwe i zachodzą tu i teraz. To jest największe zagrożenie, w obliczu którego stoi nasz gatunek. Nie możemy czekać – trzeba działać wspólnie” – powiedział.
Za działalność proekologiczną został wyróżniony przez organizację Riverkeeper Fishermen’s, a wręczenie nagrody odbyło się na uroczystym balu. Aktor był wtedy na festiwalu w Cannes, więc żeby odebrać nagrodę, przyleciał do Nowego Jorku prywatnym samolotem. Spadła na niego fala krytyki.
„Przeleciał osiem tysięcy mil, spalając ponad trzy tysiące litrów paliwa po to, by odebrać... nagrodę za walkę w sprawie ochrony środowiska” – pisali zbulwersowani. Tłumaczył się potem, że samolot nie był jego, że skorzystał tylko z czyjejś uprzejmości, że tym samolotem nie leciał sam…
Żaden samolot nie jest ekologiczny. Nie wymyślono jednak szybszego i wygodniejszego sposobu przemieszczania się po świecie. Myślę jednak, że działalność DiCaprio, a także to, że jego głos przebił się do milionów, a może i miliardów ludzi, są ważniejsze. Bilans mimo wszystko wychodzi na plus.
Takimi samymi bohaterami są dla mnie ludzie ekologii z Greenpeace’u i WWF – organizacji, z którymi współpracuję. Liczni moi znajomi z tych organizacji poświęcili niemal wszystko dla walki o ochronę środowiska. Żyją dla idei i spełniają się. Mówią, że są szczęśliwi.
Wszyscy wiemy, że pieniądze szczęścia nie dają. Owszem, wiele można za nie kupić, ale znam ludzi niewyobrażalnie bogatych, a jednak nieszczęśliwych, sfrustrowanych, poharatanych; otoczonych luksusem i pseudoprzyjaciółmi.
Szczęście jest pojemnym pojęciem. Należą do niego i rozmaicie rozumiane dobre relacje międzyludzkie, i życie ze sobą w zgodzie, i to, że nie krzywdzi się innych, lecz robi dla nich coś dobrego. Przynosi je także pielęgnowanie pasji i wiary. Dążenie do celu. Szczęścia czasem więcej jest w samej drodze niż w celu. Myślę, że prosty rachunek sumienia przed snem, zapytanie siebie: „Co dobrego zrobiłem dziś dla siebie i innych?”, jest dobrym barometrem. A następnego dnia warto się zastanowić, co możemy zrobić jeszcze lepiej.
W akademiku, w którym mieszkałam, myło się najpierw naczynia w zlewie z płynem (już kilkadziesiąt lat temu ekologicznym), a płukało w drugiej komorze z czystą wodą i odkładało na suszarkę. Jest to ogromna oszczędność, ale nawet jeśli przygotowujemy sobie płyn z korzenia mydelnicy lub orzechów saponinowych, lepiej opłukać talerze pod bieżącą wodą, żeby nie najeść się chemikaliów.
Śmieci
Dawniej i dziś
Wychowywałam się w bloku za Żelazną Bramą, gdzie zamontowano zsypy na śmieci. Moim obowiązkiem, jak większości dzieci, było zanoszenie odpadów do zsypu. Oczywiście w tamtych czasach o segregacji śmieci nikt nie słyszał, ale… ekologiczny równa się ekonomiczny. W tych trudnych czasach wykorzystywało się wszystko, co się dało. Torby foliowe, tak zwane „reklamówki”, przemycane z zagranicy i sprzedawane pod domami centrum, które nabywało się, żeby przynosić w nich zakupy, wykorzystywało się wielokrotnie, a kiedy napisy całkowicie się wytarły, a uszy oberwały, służyły do wyrzucania śmieci. Nic się nie marnowało. Kubły wykładało się też starymi gazetami.
Mleko się subskrybowało, jak dzisiaj gazetę. Codziennie o piątej rano mleczarz brzękał wózkiem z butelkami i ustawiał pod drzwiami tyle butelek mleka, ile się zamawiało. Po wypiciu mleka butelki odstawiało się pod drzwi, a następnego dnia rano mleczarz wymieniał je na pełne. Butelki w mleczarni się wyparzało i napełniało ponownie, nie było bardziej ekologicznego sposobu na sprzedawanie mleka. Pewnie, dzisiejszy karton jednorazowego użytku jest bardziej higieniczny, tylko jego utylizacja bywa dość kosztowna. I płacimy za nią, bo płacimy za karton z mlekiem.
Torebki śniadaniowe, kiedy chodziłam do szkoły, były wielokrotnego użytku. Kiedy zgubiłam torebkę, a w sklepie akurat ich nie było, mama pakowała mi kanapki w gazety. Dzisiaj kupujemy torebki foliowe w rolkach, zużywamy ich tony, do tego tony folii aluminiowej, którą nierzadko wyrzucamy razem z jedzeniem.
Miłe złego początki
Kiedyś postanowiłam zrobić w Dzień Dobry TVN materiał z wysypiska śmieci. Weszła w życie – moim zdaniem – szkodliwa nowelizacja Ustawy o opakowaniach. Odtąd torebki biodegradowalne miały być rozdawane w supermarketach. Okazało się jednak, że nie degradowały się one do kompostu, tylko do miniaturowych plastikowych kuleczek, które rozwiewane przez wiatr mogły się dostać absolutnie wszędzie. Nadal zresztą mogą, bo te torebki niestety cały czas się produkuje. Pokazaliśmy proces gnilny torebki prawdziwie biodegradowalnej i takiego substytutu biodegradowalnego, rozkładającego się na miniaturowe cząstki plastikowe, które prawdopodobnie będą gdzieś leżeć przez następne trzysta czy pięćset lat. Jak długo, tego nie wiemy, ponieważ nie daliśmy rady tego zbadać. Plastik jest stosunkowo nowym materiałem, nie znamy więc jeszcze właściwości poszczególnych jego rodzajów.
Później pojechałam na wysypisko śmieci, na słynną podwarszawską Łubną. Myślę, że do tej pory ekipa, która ze mną pracowała, zastrzega, że jeżeli Rusin wpadnie na pomysł programu ekologicznego, to oni nie jadą. Spędziliśmy tam kilka godzin, stojąc pod wiatr, i sprawdzaliśmy, jak to wygląda. Człowiek, który nie był nigdy na wysypisku śmieci, nie wyobraża sobie jego ogromu. Właśnie dlatego niektórzy z taką nonszalancją wpychają wszystko do jednego wora i mówią, że przecież przyjedzie śmieciarka i ona i tak to wszystko wymiesza.
A wszakże, jeżeli nie podoba nam się sposób, w jaki odbierane są śmieci z naszych kontenerów, to – jako obywatele, którzy płacą podatki za czyszczenie miasta i dodatkowo za wywóz śmieci – mamy prawo to sprawdzić, zadzwonić do firmy, która podpisała umowę z naszą gminą, i dowiedzieć się, w jaki sposób ona działa.
Ja sprawdziłam, w jaki sposób są utylizowane śmieci zabierane z mojego osiedla, za co przecież płacę. Poprosiłam o podanie mi dni, kiedy przyjeżdża śmieciarka, która zabiera kontener, i czy w środku są rozdzielniki. Skoro wkładam wysiłek w segregowanie śmieci, to chcę mieć pewność, że nie idzie on na marne.
Nie zapomnę też widoku wysypiska śmieci, które w dodatku w pobliżu Warszawy znajduje się w odległości pięciu kilometrów od jedynej w okolicy miejscowości uzdrowiskowej, a jest nią Konstancin-Jeziorna. Wysypisko na Łubnej leży dosłownie kawałek dalej i kiedy od jego strony wieje wiatr, do tych przepięknych, drogich domów i ogrodów dochodzi niewyobrażalny smród. Dookoła wysypiska rośnie sosnowy lasek cały pokryty foliami, odpadkami i innymi śmieciami. Gdy zrywa się wiatr, wszystko to krąży w powietrzu.
Segregujmy śmieci
- Przed wyrzuceniem plastikowego czy szklanego opakowania pozbaw je zawartości i opłucz.
- Nie pakuj baterii ani elektroodpadów do ogólnego kubła. Bez problemu pozbędziesz się ich w hipermarketach i dyskontach – w większości z nich znajdują się specjalnie na nie przeznaczone pojemniki. Po duże śmieci elektroniczne na pewno ktoś przyjedzie. Po prostu wpisz w wyszukiwarce „darmowy odbiór elektroodpadów”. Mnóstwo lokalnych firm tym się zajmuje.
- Zatłuszczonego czy brudnego papieru nie wrzucaj do kontenerów na makulaturę. Na nic się nie zda. Powinien trafić do śmieci ogólnych.
- Zbędne ubrania zanieś do pojemnika organizacji charytatywnej. Trafią do second handu, a dochód z nich uzyskany zostanie przeznaczony na udzielenie pomocy potrzebującym. To samo możesz zrobić z niepotrzebnymi pluszowymi zabawkami.
- Opakowania po sokach i mleku (tzw. kartony) powinny się znaleźć w kontenerze na tworzywa sztuczne. To ważne!
- Pamiętaj, że styropian, choć jest tworzywem sztucznym, nie nadaje się do dalszego przetwarzania. Z bólem serca umieść go więc w odpadach ogólnych. Przykro mi.
- Masz coś wielkogabarytowego? Szafę? Kanapę? Śmieci tego rodzaju zwykle wywozi się co kilka miesięcy, lepiej więc zrób niechcianemu przedmiotowi zdjęcie i wystaw go w Internecie za darmo (na Gumtree lub OLX). Zobaczysz, jak szybko zniknie.
Pokaz mody ze śmietnika
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.Spis przepisów kulinarnych i kosmetycznych
Frytki z topinamburu
Topinambur na parze po indyjsku
Bulion z selera
Okłady z selera
Selerowa surówka piękności
Śniadaniowa sałatka ziemniaczana
Okłady z ziemniaków
Ziemniaczana maseczka na matową cerę
Zupa cebulowa
Duszona cebula na zdrowie
Cebulowy syrop na kaszel
Pory na zmęczenie
Surówka z pora i jabłek
Zupa krem z pora
Porowy syrop zapobiegający przeziębieniu
Nalewka z czarnej rzepy
Prosto i szybko – surówka z czarnej rzepy
Prosty dressing sałatkowy
Najzdrowszy szejk na dzień dobry
Najpyszniejsza sałatka szpinakowa
Tonik oczyszczający z kiwi
Rozjaśniający tonik pietruszkowy
Maseczka rozświetlająco-nawilżająca
Pietruszkowy płyn na przebarwienia na dłoniach
Sałatka z cykorii
Pasta twarożkowo-rzodkiewkowa
Chłodnik z rzodkiewką
Koktajl na śniadanie
Rzodkiewkowa sałatka inaczej
Egzotyczny sos ze szczypiorkiem
Cukinia z oscypkiem
Szwajcarski koktajl zdrowia
Pesto z rzeżuchy
Pesto pietruszkowo-migdałowe
Muffiny bakaliowo-cukiniowe
Sałatka ze szpinakiem i daktylami
Na zimne wieczory
Pistacjowa pasta z awokado
Koktajl na dzień dobry
Ciasteczka bez mąki i tłuszczu
Deser lodowy w zimowej odsłonie
Ciasto dyniowo-czekoladowe z figami
Wytrawny sernik z rodzynkami i suszonymi pomidorami
Domowy peeling do twarzy
Nawilżająca kąpiel w siemieniu lnianym
Jesienna maseczka wygładzająco-odżywcza
Dziurawcowy olejek do masażu
Domowy peeling do dłoni i stóp
Domowy olejek różany
Domowa maseczka z płatków owsianych
Domowa maseczka przeciwzmarszczkowa
Przepis na domową kąpiel do rąk i paznokci
Maseczka na skórę głowy i włosy
Moja wzmacniająca maska na włosy
Sok z czarnej rzepy na wypadające włosy
Rumiankowe wzmacnianie cebulek
Płukanka chabrowa
Lniany żel do włosów
Domowy sprej solny na podkreślenie skrętu włosa
Naturalne rozjaśnianie włosów
Naturalne przyciemnianie włosów
Płukanka do siwych włosów dla brunetek
Płukanka do włosów siwych dla blondynek
Koktajl na najpiękniejsze włosy
Domowa oliwka nagietkowa na gojenie
Maseczka brzoskwiniowa
Maseczka porzeczkowa
Okład z kefiru
Orzeźwiające gazpacho
Orzeźwiający zielony koktajl
Chłodnik ogórkowy
Sałatka owocowa
Koktajl na podwieczorek
Sałatka na letni obiad
Koktajl „sokole oko”
Maseczka pomarańczowo-owsiana – oczyszcza, regeneruje, energetyzuje
Maseczka twarogowo-pomarańczowa – odżywia, wygładza i uelastycznia
Grejpfrutowa inhalacja
Maska miodowo-limonkowa
Sałatka z papryki
Śniadaniowy koktajl
Dorsz na parze po śródziemnomorsku
Domowy sos pomidorowy
Zupa krem z marchewki
Detoksykująco-antyoksydacyjna sałatka
Szpinakolada
Omlet ze szpinakiem
Wątróbka trochę inaczej
Bazyliowo-arbuzowa biała ice tea
Tonik na zmęczone powieki i zapalenie spojówek
Indyjska herbata ćai masala
Herbaciane okłady na oczy
Zamiast mrożonej kawy
Poncz na bazie rooibosu
Tonik z aloesu i ogórka
Orientalna sałatka z aloesem
Sałatka na (nie tylko) upalne dni
Maseczka nawilżająca z awokado
Gołąbki z kaszą jaglaną
Nawilżająca maska na włosy z awokado i miodu
Domowa mieszanka korzenna
Gorąca czekolada z chilli
Czerwone curry z krewetkami i warzywami
Marchewka z cynamonem
Muszkatołowa zupa z pieczonej dyni
Korzenne śledzie
Orientalne paszteciki z kardamonem
Ziemniaki z kminkiem
Ryż w stylu hindi
Złocisty pieczony kalafior
Waniliowa nalewka
Napar z ziela angielskiego
Herbatka „lekko mi”
Napar z majeranku
Napój z octu jabłkowego
Kleik „lekko mi”
Fasolka szparagowa z migdałami
Carpaccio z buraka
Śliwkowy podwieczorek
Śniadaniowa kasza gryczana
Jesienna jajecznica
Zupa dyniowo-cynamonowa
Wzmacniający koktajl na podwieczorek
Miodowa herbatka
Herbatka stymulująca metabolizm
Kaszotto – obiad dla narciarza
Herbaciany kompres na opuchnięte oczy
Domowa maseczka truskawkowa
Maseczka dla cery dojrzałej
Maseczka dla cery tłustej i trądzikowej
Wygładzający peeling miodowy do ust
Nasenny napój makowy
Uniwersalna zupa krem
Lukrecjowa ziołowa herbata mrożona
Zapiekanka selerowo-orzechowa
Tonik z lukrecją
Sałatka z mniszka
Pieczona cykoria
Karkade, czyli napój faraonów
Syrop z płatków róży
Płukanka do włosów z prawoślazu
Koktajl z zielonego owsa
Bzowe mleko na przeziębienie
Napar poprawiający nastrój
Lawendowa lemoniada
Maść z nagietka
Owsianka z kakaowcem
Oczyszczający koktajl pietruszkowy
Naczynia kuchenne z napisami KERAMIK, garnek ceramiczny TERRACOTA / DUKA
Bibliografia
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.