Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Conan i pradawni bogowie - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
25 lipca 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Conan i pradawni bogowie - ebook

Oto nadchodzi - zupełnie nowe wydanie rozproszonych dotąd, a niekiedy w ogóle w Polsce nieznanych pierwotnych wersji opowiadań o Conanie z Cimmerii! W trzech tomach zgromadzone zostały wszystkie oryginalne teksty napisane przez Roberta E. Howarda oraz wiele materiałów dodatkowych.

Conan z Cimmerii, stworzony przez amerykańskiego pisarza Roberta E. Howarda (1906-1936), pojawił się po raz pierwszy na łamach popularnego czasopisma "Weird Tales" i od razu zawładnął wyobraźnią czytelników. Przez wiele lat, już po śmierci autora, jego teksty ukazywały się w rozmaitych przedrukach, nierzadko obarczone licznymi zmianami redakcyjnymi. Niektóre zostały wręcz dogłębnie przerobione, m.in. przez L. Sprague de Campa i Lina Cartera. Publikowane dotąd w naszym kraju wersje odbiegają zatem treścią od howardowskich oryginałów napisanych blisko osiemdziesiąt lat temu.

Edycja przygotowywana przez REBIS jako pierwsza w języku polskim opiera się właśnie bezpośrednio na tekstach źródłowych i idzie nawet dalej. Prócz samych opowiadań bowiem pojawi się w niej sporo materiałów archiwalnych, dotąd w ogóle niepublikowanych - szkiców, zapisków i notatek Howarda, jakie pozwolą prześledzić proces powstawania poszczególnych historii. Dopełnienie całości stanowią zaś obszerne eseje historyczno- i krytycznoliterackie na temat sagi o Conanie.

Spis treści

Spis treści
Od tłumacza i redaktora wydania polskiego
Przedmowa
Wprowadzenie
Cimmeria
Feniks na mieczu
Córka mroźnego olbrzyma
Bóg w amforze
Wieża Słonia
Szkarłatna Cytadela
Królowa Czarnego Wybrzeża
Czarny kolos
Stalowe cienie pod księżycem
Xuthal o zmroku
Sadzawka czarnych ludzi
Łotrzy w domu
Kotlina zaginionych kobiet
Diabeł w stali
Varia
Feniks na mieczu (pierwsza przedłożona wersja)
Noty o rozmaitych ludach epoki hyboryjskiej
Epoka hyboryjska
Szkic bez tytułu
Szkic bez tytułu (Szkarłatna Cytadela)
Szkic bez tytułu (Czarny kolos)
Fragment bez tytułu
Szkic bez tytułu
Wersja bez tytułu
Hyboryjskie imiona i nazwy krajow
Mapy epoki hyboryjskiej
Legenda do map
Dodatki
Rodowód hyboryjski
Noty do maszynopisów oraz chronologii tekstów o Conanie
Noty do oryginalnych tekstów Howarda

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7818-000-5
Rozmiar pliku: 5,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Od autora

Do napisania tej książki zainspirował mnie bardzo dobry film Władysława Pasikowskiego Jack Strong. Szpieg, który pokonał imperium, a w zasadzie reakcja, jaką wywołał wśród postkomunistów. Przez chwilę byli funkcjonariusze komunistycznego aparatu przemocy z SB i Zarządu II Sztabu Generalnego: Gromosław Czempiński, Marek Dukaczewski i Aleksander Makowski, próbowali nawet narzucić opinii publicznej swoją zakłamaną narrację o Ryszardzie Kuklińskim. Ich rzecznikiem, gromadzącym wszelkie „argumenty” przeciwników Kuklińskiego, stał się wkrótce gen. Franciszek Puchała, który wiosną 2014 r. wydał książkę Szpieg CIA w polskim Sztabie Generalnym¹.

Moja książka nie jest jednak kontrapunktem ani polemiczną rozprawą z postkomunistami. Jest przede wszystkim pierwszą porządkującą obecny stan wiedzy o Kuklińskim, naukową próbą opisania jego historii na podstawie materiałów dostępnych w polskich archiwach, publikowanych relacji (w tym samego pułkownika²) oraz wszystkiego tego, co niedawno ujawnili Amerykanie na stronie internetowej CIA³ i w autoryzowanej przez amerykańskie służby książce Benjamina Weisera⁴. W Atomowym szpiegu obszernie cytuję książkę Marii Nurowskiej Mój przyjaciel zdrajca, wciąż wywołującą wiele kontrowersji ze względu na jej zbeletryzowaną formę, w której fikcja miesza się z faktami, oraz nieweryfikowalność wielu opinii. Znając podnoszone wobec niej zarzuty (pisał o tym między innymi Jacek Trznadel⁵), uważam ją jednak za wartościową, gdyż liczne wypowiedzi Kuklińskiego w niej zacytowane znajdują potwierdzenie w innych źródłach, w tym również w wywiadach udzielonych przez pułkownika (na przykład w kolejnej z cytowanych książek Bohater z bliska. Zasługa dla Polski…). W takim też wymiarze korzystałem w swojej pracy z książki Nurowskiej.

Siłą rzeczy, ze względu na niedostępność wielu niezwykle istotnych dokumentów (zwłaszcza tych znajdujących się w CIA), Atomowy szpieg nie przedstawia całościowego obrazu postaci pułkownika i nie wyczerpuje tematu jego biografii. Z całą więc pewnością będzie on w przyszłości tematem jeszcze niejednej książki.

Nie ulega wątpliwości, że najwięcej dla upamiętnienia wiedzy na temat Kuklińskiego zrobił Józef Szaniawski, publikując przez lata wiele cennych materiałów źródłowych, zwłaszcza rozproszonych relacji pamiętnikarskich⁶. Poza nim, jeśli nie liczyć pierwszego zbioru relacji i wywiadów poświęconych odbiorowi osoby pułkownika w III Rzeczypospolitej⁷ oraz filmów i reportaży dokumentalnych (zwłaszcza doskonałych Gier wojennych Dariusza Jabłońskiego⁸), literackie próby kompleksowego opracowania sprawy tej postaci podejmowali najczęściej postkomuniści⁹.

O Kuklińskim – nie tylko w Polsce – pisało dotychczas mnóstwo autorów. Najczęściej były to jednak teksty publicystyczne, w których pojawiało się sporo błędów faktograficznych, zupełnie nietrafionych interpretacji i hipotez. Niestety, oprócz wspomnianego już Weisera w zasadzie żaden z autorów nie pracował na dostępnych źródłach archiwalnych. Trudno się zatem dziwić, że ofiarami licznych medialnych „wrzutek” o Kuklińskim stawali się ci spośród zawodowych historyków, którzy nie zamierzali analizować jego sprawy z uwzględnieniem archiwaliów i zajmowali się Kuklińskim z doskoku¹⁰. Najgłośniejszym bodaj tego przykładem jest biogram przygotowany przez Tymoteusza Pawłowskiego w Wielkiej Księdze Patriotów Polskich¹¹. Autor nie dość, że poprzekręcał wiele podstawowych faktów (napisał między innymi, że Kukliński został skazany na karę śmierci w 1986 r., zamiast w 1984 r., a wyrok ten „umorzono” w 1995 r., podczas gdy jedynie go uchylono, zaś sprawę przekazano do ponownego rozpatrzenia prokuraturze), to sformułował daleko idące wnioski niepoparte jakimikolwiek źródłami. Nie korzystając z dostępnych materiałów archiwalnych ani literatury, powielał liczne tezy komunistycznej propagandy, pisząc na przykład o współpracy Kuklińskiego z niemiecką Federalną Służbą Wywiadowczą i o skomplikowanej grze kontrwywiadu WSW, który umożliwiał pułkownikowi „dokonywanie kontrolowanych przecieków” do CIA, gdyż było to „wygodne dla komunistycznego reżimu w Warszawie, a nawet dla władz w Moskwie”¹². Mało tego, twierdził nawet, że Kukliński „za przekazane informacje dostawał wynagrodzenie, które pozwalało mu żyć w Warszawie na bardzo wysokiej stopie”. Wiele równie absurdalnych i niezrozumiałych opinii o Kuklińskim wygłasza od kilku lat także Patryk Pleskot z Instytutu Pamięci Narodowej. Szkicując sylwetkę pułkownika w kolekcjonerskim wydaniu „Newsweek Extra” z 2011 r. przygotowanym przez IPN (ze wstępem prezesa!), Pleskot napisał, iż Kukliński „w 1976 r. ukończył Akademię Sił Zbrojnych w Moskwie w stopniu pułkownika”, podczas gdy awansowany do tego stopnia był już cztery lata wcześniej (i to nie w Moskwie), zaś z kursu (a nie ze studiów) operacyjno-strategicznego w ZSRS wrócił w 1975 r.¹³ Słowem, trochę jak w słynnym dowcipie o Radiu Erewań, które podało, że w Moskwie, na placu Czerwonym rozdają samochody, a okazało się, że nie w Moskwie, tylko w Leningradzie, nie na placu Czerwonym, tylko na Newskim Prospekcie, nie samochody, tylko rowery, no, i nie rozdają, tylko kradną.

Mimo wielu wywiadów i relacji, a także dokumentów ujawnionych dotychczas zwłaszcza w książce Weisera, Pleskot wciąż zastanawia się nad motywacjami Kuklińskiego nawiązującego relacje z Amerykanami. Jakby udając, że tego wszystkiego nie wie, pisze: „Zapewne nigdy w pełni nie poznamy osobistych motywów decyzji Kuklińskiego i nie przenikniemy jego myślenia”¹⁴. „Przenikliwość” tej analizy i nieufność wobec źródeł pamiętnikarskich godna podziwu, choć stosowana przez tego autora nazbyt selektywnie.

Z kolei całkiem niedawno na łamach biuletynu IPN „Pamięć.pl” Pleskot mówił, że „w sztabie Armii Sowieckiej w Moskwie wywiady francuski i amerykański miały po jednym podobnym agencie”, nie przywołując choćby hipotezy na ten temat. Twierdził też, iż pułkownik nie dysponował tak naprawdę poważną wiedzą (w rzeczywistości ograniczoną do LWP)¹⁵. Historyk z IPN nie doceniał także wagi przekazywanych przez Kuklińskiego planów wojennych Układu Warszawskiego wobec Zachodu („zwolennicy płk. Kuklińskiego przeceniają znaczenie tych planów”), uznanie jego bohaterstwa uzależniał od tego, czy „pobierał za swoje poświęcenie wynagrodzenie”, prawił filozoficznie, że „śmierć jest demokratyczna”, tłumacząc z kolei sąsiedztwo grobów Kuklińskiego i Siwickiego na Powązkach. Zgrabnie wytłumaczył również skandaliczne utrzymywanie skazującego wyroku z czasu PRL i prowadzenie śledztwa przeciwko Kuklińskiemu już w okresie III Rzeczypospolitej:

Jeśli chodzi o wywiad i kontrwywiad, istnieje pewna ciągłość między systemem komunistycznym a tworzoną od 1989 roku demokracją. Sporo osób przeszło ze Służby Bezpieczeństwa do pracy w Urzędzie Ochrony Państwa lub zachowało stanowiska w kontrwywiadzie wojskowym. Towarzyszył temu trafny skądinąd argument, że fachowcy sprawdzają się wszędzie. Ta ciągłość mogła jednak spowalniać proces zmiany myślenia o Kuklińskim. Rozliczenia z przeszłością zawsze są trudne, tym bardziej gdy transformacja ustrojowa zachodzi stopniowo na zasadzie kompromisu.

Powyższe przykłady manipulacji, chaosu oraz zwykłych błędów faktograficznych i politycznej poprawności towarzyszących opisowi dokonań Kuklińskiego potwierdzają jedynie potrzebę przeprowadzonych przeze mnie badań, których zwieńczeniem jest Atomowy szpieg. Ryszard Kukliński i wojna wywiadów.

Nie pisałem tej książki ani „na kolanach” przed Kuklińskim, ani z potrzeby serca w jego obronie. Nie pisałem też po to, by wykazać, że pułkownik w pojedynkę zapobiegł III wojnie i obalił komunizm, bo wiem, że losy świata nigdy nie zależą od jednego człowieka, choćby stała za nim potęga wiedzy czy władzy. Pisałem o nim, jak było, nie powstrzymując się niekiedy od domysłów i kontrowersyjnych rozważań interpretacyjnych. Starałem się rozpatrzyć nawet najbardziej szalone hipotezy bezwzględnych przeciwników Kuklińskiego, poszukując w nich jakiegoś logicznego sensu. Wiem bowiem, że świat tajnych służb i szpiegostwa to bardzo często tylko pozorny chaos i brak logiki. W związku z tym moja książka zapewne nie zadowoli w pełni ani admiratorów pułkownika, widzących w nim same zalety, ani tym bardziej jego zaprzysięgłych wrogów. Sprawa Kuklińskiego nie potrzebuje jednak naukowego „lakiernictwa” ani przesadnej krytyki i spiskowych domysłów. Potrzebuje wyłącznie prawdy!

Zgodnie z zasadami historycznego warsztatu starałem się odtworzyć ścieżkę wojskowej kariery Kuklińskiego i zrekonstruować główne wątki współpracy z CIA, umieszczając to wszystko w kontekście zimnej wojny i walki wywiadów. W moim zamierzeniu jest to przede wszystkim studium poświęcone szpiegowskiemu rzemiosłu pułkownika, które pozwoliło mu wykorzystać wszystkie słabości i błędy systemu kontrwywiadowczego PRL i bezpiecznie przetrwać blisko dziewięć lat w samym centrum decyzyjnym Sztabu Generalnego LWP. Atomowy szpieg zdecydowanie nie jest kolejną odsłoną jałowej i trwającej bez końca dyskusji pod hasłem: „bohater czy zdrajca”.

Korzystałem z dostępnej literatury przedmiotu (zebranej w Bibliografii). Z archiwaliów najważniejsze były akta personalne Kuklińskiego, materiały operacyjne wytworzone przez WSW, dokumentacja śledcza i procesowa. Szeroko wykorzystałem również inne materiały, także operacyjne SB, zwłaszcza Departamentu II MSW, który zajmował się rozpracowywaniem personelu ambasady Stanów Zjednoczonych w Polsce (w tym oficerów CIA prowadzących sprawę „Jacka Stronga”). Niewątpliwa słabość książki wynika z niemożliwości skorzystania z materiałów przechowywanych w Centralnym Archiwum Wojskowym w Rembertowie (zwłaszcza Zarządu I Operacyjnego Sztabu Generalnego). Działalność tej placówki, jak i innych archiwów wojskowych w Polsce, pozostawia wiele do życzenia i powinna być czym prędzej zreformowana. Brak aktualnych inwentarzy i pomocy naukowych, atmosfera tajności i niedostępności rodem z PRL, wydłużony czas oczekiwania na zamówione dokumenty, czy wreszcie zamknięcie tej placówki na kilka lat ze względu na niekończący się remont budowlany, powodują, że wspomniane archiwalia są poza zasięgiem badaczy. CAW stało się tym samym ostatnią redutą LWP, skutecznie broniącą dostępu historykom zainteresowanym Polską Ludową.

***

Książka nie powstałaby, gdyby nie pomoc wielu życzliwych mi ludzi. Poza tymi, którzy pragnęli zachować anonimowość, szczególne podziękowania należą się następującym osobom (w porządku alfabetycznym): Witoldowi Bagieńskiemu, Janowi Cholínský’emu, Pawłowi Czerniszewskiemu, Filipowi Frąckowiakowi, Cezaremu Gmyzowi, Marzenie Kruk, Rafałowi Leśkiewiczowi, Henrykowi A. Pachowi, Radosławowi Petermanowi, Karolinie Pokwickiej, Sebastianowi Rybarczykowi, Michałowi Wołłejce i Krzysztofowi Wyszkowskiemu. Spośród wymienionych najwięcej pomogli mi Rafał Leśkiewicz (dyrektor archiwów IPN) i Henryk A. Pach ze Stowarzyszenia Sympatyków Pułkownika Ryszarda Kuklińskiego w Krakowie. Dziękuję!

Tradycyjnie składam serdeczne podziękowania mojemu Wydawcy – prezesowi Tadeuszowi Zyskowi. Słowa wdzięczności i podziękowania kieruję pod adresem moich redakcyjnych opiekunów – Justyny Kobus i Jana Grzegorczyka, a także Izabeli Baran i Donaty Wojtkowiak.

Osobne podziękowania składam Leniom Wielkim, bez których książka nie zyskałaby tak bombowej oprawy graficznej.

Sławomir Cenckiewicz

Gdynia, 13 lipca 2014 r.

1 F. Puchała, Szpieg CIA w polskim Sztabie Generalnym. O Ryszardzie Kuklińskim bliżej prawdy, Warszawa 2014. Autor ten opublikował także książkę Budowa potencjału bojowego Wojska Polskiego 1945–1990. Obszary szpiegowskich działań, Warszawa 2013, w której zamieścił rozdział poświęcony płk. R. Kuklińskiemu. Wcześniej był on drukowany w „Przeglądzie Historyczno-Wojskowym” (Pułkownika Kuklińskiego udział w grze wywiadów wielkich mocarstw, 2012, nr 4). Na tych samych łamach publikował też inny oficer LWP – Julian Babula, Służba pułkownika Kuklińskiego w Sztabie Generalnym WP. Refleksje, pytania i wątpliwości, „Przegląd Historyczno-Wojskowy” 2012, nr 1.

2 Wojna z narodem widziana od środka. Wywiad z płk. Kuklińskim, Gdańsk 1987; R.J. Kukliński, Po prostu powiedziałem „nie”, Warszawa 1998; Bohater z bliska. Zasługa dla Polski. Pułkownik Ryszard Kukliński opowiada swoją historię. Andrzej Krajewski opisuje jego sprawę, Warszawa, b.r.w.; M. Nurowska, Mój przyjaciel zdrajca, Warszawa 2014.

3 Por. http://www.foia.cia.gov/collection/preparing-martial-law-through-eyes-colonel-ryszard-kuklinski.

4 B. Weiser, Ryszard Kukliński. Życie ściśle tajne, Warszawa 2005.

5 J. Trznadel, Mój bohater Kukliński, Warszawa 2004, s. 26–34.

6 Por. Pułkownik Kukliński. Wywiady, opinie, dokumenty, wybór, oprac., wstęp J. Szaniawski, Warszawa 1998; J. Szaniawski, Samotna misja. Pułkownik Kukliński i zimna wojna, Warszawa–Chicago 2003; idem, Pułkownik Kukliński. Misja Polski, Warszawa–Chicago 2005; idem, Pułkownik Kukliński – tajna misja, Warszawa 2008 (i kolejne wydania).

7 Bohater czy zdrajca. Fakty i dokumenty, oprac. M. Łukasiewicz, wstęp D. Fikus, Warszawa 1992.

8 Gry wojenne, reż. D. Jabłoński, 2008. Wspomnieć także należy o filmie Andrzeja Trzosa-Rastawieckiego Pułkownik Kukliński, Warszawa 1997.

9 Poza wymienionymi już książkami F. Puchały mam na myśli m.in.: K. Dubiński, I. Jurczenko, Być szpiegiem, Warszawa 1994, s. 106–141; idem, Oko Pentagonu. Rzecz o pułkowniku Ryszardzie Kuklińskim, Warszawa 1995; K. Dubiński, Ryszard Kukliński. Bohater czy zdrajca, Warszawa 2014; Nikt, czyli Kukliński (rzecz o zdradzie), red. Z.B. Kumoś, Warszawa 2002.

10 Por. J.R. Sielezin, Ludzie wywiadu i bezpieki, Wrocław 1998, s. 109–123; N. Polmar, T.B. Allen, Księga szpiegów. Encyklopedia. Ludzie, organizacje, operacje, sprzęt. Historia i współczesność, Warszawa 2000, s. 323–324; Encyklopedia szpiegostwa, Warszawa 1995, s. 143.

11 Wielka Księga Patriotów Polskich, red. A. Nowak, K. Ożóg, L. Sosnowski, Kraków 2013, s. 438–439.

12 Biogram R. Kuklińskiego autorstwa T. Pawłowskiego spotkał się z zasłużoną krytyką. Zob. m.in. H.A. Pach, Oszczerstwo – brat nienawiści lub WKPP jak „kurs historii WKP(b)”, http://pressmix.eu/index.php/2013/06/28/oszczerstwo-brat-nienawisci-lub-wkpp-jak-kurs-historii-wkpb/ (wejście: 18 VI 2014 r.).

13 P. Pleskot, Odważny patriota czy zdrajca ojczyzny?, „Newsweek Extra” (Stan Wojenny. Odtajnione archiwa IPN), 2011.

14 Z wynurzeniami P. Pleskota polemizował swego czasu Henryk A. Pach, Ekstra Kiszczak w IPN, http://www.wiadomosci24.pl/artykul/ekstra_kiszczak_w_ipn_254203.html (wejście: 18 VI 2014 r.).

15 Tajemnice „Jacka Stronga”, dr P. Pleskot w rozmowie z F. Gańczakiem, „Pamięć.pl” 2014, nr 2.„Mewa” wśród kretów

Był sierpień 1972 r., gdy ppłk Ryszard Kukliński, znając plany nuklearnej agresji Sowietów, zdecydował się nawiązać kontakt z Amerykanami, wysyłając swój niepodpisany list. Kiedy kilka dni później po raz pierwszy rozmawiał z oficerami CIA, od razu zadeklarował, że pragnie pozostać w Polsce i „kontynuować swoją tajną działalność jeszcze przez dziesięć lat”¹. Tą stanowczością zaniepokoił Victora van Junga (pseudonim operacyjny „Henry Morton”)², który ku przestrodze, opowiedział mu o przypadku płk. Olega Pieńkowskiego. Ten ważny współpracownik CIA, informujący Amerykanów o potencjale jądrowo-rakietowym ZSRS, również nie zamierzał uciekać na Zachód i z każdej zlecanej przez GRU misji zawsze wracał do Moskwy. W październiku 1962 r. został jednak przyłapany niemal na gorącym uczynku, aresztowany przez KGB i w maju 1963 r. stracony³.

Znacznie później, bo w lutym 1975 r., gdy Kukliński pojechał na kurs strategiczno-obronny do Moskwy, ktoś miał mu pokazać okno gabinetu, w którym pracował Pieńkowski. „Jack Strong” słuchał przerażony opowieści o egzekucji Pieńkowskiego, łącząc ją zapewne z przestrogami van Junga vel „Mortona”:

Skrępowanego, obnażonego do połowy, wsunęli go , jak chleb do pieca, do hutniczej kadzi z surówką. Czynili to bardzo powoli, kręcąc przy tym film pokazowy dla przyszłych adeptów Akademii im. Woroszyłowa, aby raz na zawsze wybić im z głowy podobne pomysły⁴.

Tak drastycznie skończyła się historia amerykańskiego atomowego szpiega, o którym mówi się dzisiaj podobnie emocjonalnie jak o Kuklińskim, że w pojedynkę uratował świat przed wojną nuklearną (w czasie kryzysu kubańskiego)⁵. I nawet jeśli część historyków kwestionuje obecnie taki właśnie opis egzekucji Pieńkowskiego, twierdząc, że został rozstrzelany, to i tak okoliczności jego szybkiej dekonspiracji i wykonany w krótkim czasie wyrok śmierci wciąż budzą grozę. Zmuszają też do refleksji nad skutecznością sowieckich tajnych służb.

Victor van Jung vel „Henry Morton” wiedział doskonale, że ryzyko dekonspiracji szpiega przez kontrwywiad, gdy prowadzi on działalność na własnym opresyjnym terytorium, jest ogromne. Sprawa Kuklińskiego stanowiła więc niezwykle trudne wyzwanie dla CIA, która po stracie Pieńkowskiego i licznych wpadkach oraz w związku z deficytem agentów szpiegujących sektor wojenny bloku sowieckiego szukała skutecznych i bezpiecznych sposobów „łącznikowania” swojej agentury w ZSRS i jego satelitach.

Nie wiemy, czy Kukliński słyszał wcześniej o Pieńkowskim i czy w ogóle się nim interesował. Wiemy natomiast, że przez kolejne lata swojej tajnej misji miał jego przykład zawsze w pamięci. To było jak straszliwa przestroga, niczym zawieszony z rozkazu Dionizosa nad głową Damoklesa miecz. Myślał o nim zwłaszcza wtedy, gdy wydawało mu się, że jego dni są już policzone i za chwilę wpadnie w ręce WSW.

Musiał pamiętać właśnie o tym, w jaki sposób, zaledwie w niespełna dwa lata od nawiązania współpracy z Amerykanami, doszło do jego wykrycia. A dzisiaj wiele wskazuje, że stało się to jeszcze szybciej – nawet kilka miesięcy po tym, jak Pieńkowski nawiązał kontakt z CIA⁶. O wszystkim zadecydowała prawdopodobnie obecność w CIA kreta KGB, który miał dostęp do dokumentacji sprawy Pieńkowskiego. Cała późniejsza opowieść o przyłapaniu Rosjanina przez „obserwację” KGB na obsłudze martwej skrzynki i wymianie materiałów wywiadowczych z pracownikiem ambasady amerykańskiej w Moskwie miała być jedynie mistyfikacją nastawioną na ochronę kreta. Tak pisał o tym Tennent H. Bagley z kontrwywiadu CIA w swojej książce Wojny szpiegów:

Mieliśmy dowód tego, że KGB wiedziało o zdradzie Pieńkowskiego szesnaście miesięcy przed jego aresztowaniem. Przez szesnaście miesięcy KGB pozwalało mu wyjeżdżać do Londynu i do Paryża, a potem, chociaż od października 1961 roku wstrzymano jego następne wyjazdy za granicę, wciąż jeszcze przez rok miał niebezpieczny dostęp do tajnych archiwów.

Dlaczego?

W zawodowym żargonie odpowiedzią jest „ochrona źródła” – KGB musiało ukryć istnienie tajnego informatora, który zdemaskował Pieńkowskiego. Ta osoba musiała być tak blisko (znanej tylko nielicznym) sprawy Pieńkowskiego, że nieuchronnie stałaby się podejrzana, gdyby Zachód zaczął badać, w jaki sposób został złapany Pieńkowski. Tak więc przed jego aresztowaniem (czy choćby pozbawieniem go dostępu do tajemnic) KGB musiało znaleźć jakieś niewinne wyjaśnienie w rodzaju „rutynowej obserwacji zachodnich dyplomatów w Moskwie”. Aby to usprawiedliwiało pozostawienie Pieńkowskiemu dostępu do wojskowych tajemnic, to ściśle tajne źródło (lub źródła) musiało mieć nadzwyczajną wartość i możliwość jej zachowania lub zwiększenia w przyszłości. Tym informatorem niemal na pewno był kret, ponieważ złamanie szyfru nie ujawniłoby uzgodnionego sposobu korzystania z martwej skrzynki, znanego KGB.

Nie pozwalając Pieńkowskiemu wyjechać na Zachód po wrześniu 1961 roku, KGB nie tylko skróciło czas, jaki mógł spędzać z przedstawicielami zachodnich służb wywiadowczych, ale także – co mogło być ważniejsze – zmuszało jego zachodnich prowadzących do spotykania się z nim w Moskwie, gdzie mogli być „rutynowo obserwowani”⁷.

Bez względu na to, jak w rzeczywistości wyglądała sprawa współpracy i dekonspiracji Olega Pieńkowskiego, jedno nie ulega wątpliwości – został bardzo szybko zdemaskowany i stracony najpewniej w wyniku zdrady w szeregach CIA. Tę lekcję Amerykanie musieli uwzględnić, prowadząc sprawę „Seagull” („Mewa”) – swojego nowego, znacznie cenniejszego, jak się wydaje, atomowego szpiega.

Ale tragiczna w skutkach sprawa Pieńkowskiego dobrze oddaje późniejszy fenomen szpiegowski Ryszarda Kuklińskiego, który nie tylko nie został zdekonspirowany w ciągu dziewięciu lat współpracy z CIA, ale do końca swojej misji dostarczał wartościowe materiały wywiadowcze. Tak wartościowe, że aż do dziś ukrywane głęboko przez Amerykanów, Polaków, nie mówiąc o Rosjanach. Właśnie dlatego uważany jest za wyjątek wśród całej rzeszy zimnowojennych szpiegów. Wypada mi jedynie powtórzyć to, co pisałem na ten temat (wspólnie z Sebastianem Rybarczykiem) w artykule Niepowtarzalność Kuklińskiego na łamach tygodnika „Do Rzeczy”:

To, co w sposób wyjątkowy, obok dostarczania najtajniejszych dokumentów, charakteryzuje płk. Ryszarda Kuklińskiego, to niespotykana odwaga i samorodny zmysł szpiegowski, który pozwalał mu stworzyć cały system pozyskiwania informacji (również za pośrednictwem uwiedzionych sekretarek z MON) i maskowania się przed kontrwywiadem WSW (jako współpracownik tej służby). Marzeniem każdego wywiadu jest pozyskanie cennego, wysoko uplasowanego źródła z dostępem do największych tajemnic (wykraczających poza sferę satelity Moskwy), a w dodatku rozumiejącego zasady kontrwywiadowczego BHP . Jednak szczególnie wielkim sukcesem jest zgoda agenta na pozostanie w dotychczasowym miejscu pracy i prowadzenie długotrwałej operacji szpiegowskiej, co zawsze wiąże się z dwoma zasadniczymi celami tajnych służb. Po pierwsze, stały, bieżący dostęp do najnowszych informacji oraz możliwość wpływania na podejmowane decyzje. Szczególnie istotne było to podczas zimnej wojny, kiedy to przeważająca grupa oferentów i osób zwerbowanych przez służby państw zachodnich podejmowała decyzje o natychmiastowej ucieczce. Ich informacje były oczywiście również cenne, ale faktu przejścia na drugą stronę nie dało się długo ukryć i kontrwywiad przeciwnika dość szybko mógł zanalizować stan wiedzy uciekiniera i zakres strat, jaki mógł wyrządzić. Zmieniano szyfry, spalonych oficerów odwoływano z placówek, agentów ewakuowano… W wyjątkowych sytuacjach zmieniano też strukturę funkcjonowania, a jeszcze rzadziej metody. Dziewięć lat pracy szpiegowskiej Kuklińskiego to jeden z nielicznych ewenementów⁸.

I dalej:

Kukliński zdawał sobie sprawę, że grozi mu kara główna. Jego praca, tak długotrwała, musiała być narażona na niewyobrażalny stres i strach przed dekonspiracją. Na ogół przy tak intensywnej współpracy okres wyśledzenia szpiega trwa od kilkunastu miesięcy do kilku lat. Prędzej czy później strona szpiegowana, nawet nie posiadając swoich źródeł u przeciwnika, zorientuje się, że ma „przeciek”. Krok po kroku kontrwywiad zawęzi grupę podejrzanych, aż w końcu wykryje kreta. Dodatkowo sytuację komplikował fakt totalnej inwigilacji, jakiej byli poddawani obywatele państw bloku komunistycznego. „Dziwne zachowania”, kontakty z obcokrajowcami czy też nadmierna ilość gotówki zwracały uwagę wszechobecnej agentury i policji politycznej dysponującej całym wachlarzem technik operacyjnych. Także personel ambasad i oficerowie rezydentur wywiadowczych byli dobrze znani stronie przeciwnej i poddani permanentnej obserwacji. Kontrwywiadowczy reżim miał utrudnić prowadzenie jakiegokolwiek agenta w Moskwie i innych stolicach państw satelickich. Tym większe uznanie musi budzić wyjątkowy profesjonalizm oficerów CIA, którzy „łącznikowali” płk. Kuklińskiego w Warszawie i nie doprowadzili do jego dekonspiracji.

Świadomość wiszącej nad głową kary głównej mieli wszyscy uciekinierzy z sowieckich służb. Liczby mówią same za siebie. Spośród 56 oficerów KGB, którzy przeszli na stronę Zachodu, aż trzydziestu kilku zdezerterowało, co oznacza, że bezpośrednio po kontakcie ze służbami przeciwnika zostali oni wywiezieni na Zachód. W pozostałej dwudziestce jest tylko kilku oficerów, którzy zdecydowali się, aby powrócić do Moskwy i nadal prowadzić działalność szpiegowską. Ponadto pośród oferentów czy oficerów zwerbowanych przez służby zachodnie znajdowali się i tacy, którzy szpiegowali tylko na terenie innych państw, zaprzestając współpracy po powrocie do kraju, lub też byli to prowokatorzy mający za zadanie pozorować współpracę z wywiadami zachodnimi.

Płk Ryszard Kukliński jawi się również jako agent wyjątkowej wiarygodności. Żadne z dostarczonych przez niego dokumentów czy informacji nie zostały określone jako podejrzane, dezinformujące czy po prostu fałszywe. Kukliński nie okłamywał swoich partnerów z CIA ani też nie był celowo dezinformowany przez służby specjalne PRL-u czy Związku Sowieckiego. To różni go od większości oficerów KGB czy GRU, którzy zdecydowali się podjąć długotrwałą współpracę szpiegowską⁹.

Ale przecież historia płk. Ryszarda Kuklińskiego mogła potoczyć się zupełnie inaczej. Gdyby nie „rzymski przeciek” z października 1981 r., który naprowadził kontrwywiad wojskowy PRL na trop „Mewy” / „Jacka Stronga”, historia ewakuowanego przez Amerykanów Kuklińskiego mogła zakończyć się tragicznie. Mniej więcej tak…

12 października 1983 r. był dla Ryszarda Kuklińskiego niezwykle ważnym dniem. Nie dlatego, że jak co roku świętował rocznicę bitwy pod Lenino, ale ponieważ tego dnia wstępował właśnie do generalskiej elity LWP. Trzy miesiące po zniesieniu stanu wojennego został generałem brygady. Zastąpił na stanowisku szefa Zarządu I Operacyjnego Sztabu Generalnego gen. Wacława Szklarskiego, który awansował na stanowisko jednego z wiceministrów obrony narodowej, odpowiedzialnego za cywilną obronę kraju. Po sprawnej pacyfikacji „Solidarności”, w ramach operacji wojskowej o kryptonimie „Wiosna” z 13 grudnia 1981 r., której współautorem był Kukliński, oczywiste było, że gen. Wojciech Jaruzelski zechce ponownie awansować swojego pupila. I to właśnie uczynił. Być może widział w nim swojego następcę i przez myśl mu nie przeszło, że jego ulubieniec miał go za zwykłego tchórza i zdrajcę. W Centrali CIA panowała euforia. Agencja uplasowała swojego cennego agenta tak wysoko! Nadzorujący do niedawna supertajną sprawę o kryptonimie „Mewa” David Warner Forden pseudonim „Daniel” nie krył satysfakcji. Jego umiejętnie prowadzone źródło miało dostęp do wielu tajemnic Układu Warszawskiego! On sam za niebywałe zasługi dla agencji awansował niedawno w Langley na szefa Wydziału Sowieckiego CIA.

Niebawem Forden aprobuje awans wschodzącej gwiazdy agencji o sporym już stażu, Aldricha Amesa, na szefa komórki kontrwywiadu CIA (CI), odpowiedzialnej za kierunek sowiecki. Nie orientuje się, że ma on kłopoty alkoholowe, nieuporządkowane życie osobiste i będzie szukał dodatkowych pieniędzy… Ames przechodzi z powodzeniem badania na wariografie (wykrywaczu kłamstw), co uspokaja przełożonych i znieczula amerykański kontrwywiad. Od tej pory szef antysowieckiej komórki kontrwywiadu CIA przesłuchuje uciekinierów z ZSRS i ma wgląd do największych tajemnic CIA. W Langley przegląda teczki zwerbowanych przez Amerykanów Sowietów i ich sojuszników, na tej podstawie określając ich wiarygodność i przydatność w operacjach CIA. Jedną z pierwszych, jaką ogląda, jest teczka szpiega-weterana gen. Dmitrija Poliakowa. Generał od 1961 r. współpracuje z CIA jako „Top Hat”, pnąc się w strukturze sowieckiego wywiadu wojskowego GRU. „Uzbrojony” w podobny do tego, którego używa Kukliński, sprzęt do łączności radiowej z „operatorami” CIA, dostarcza niezwykle cennych informacji o sowieckim uzbrojeniu, rakietach, pociskach, środkach chemicznych i biologicznych… Poliakow, który przed trzema laty wrócił z wywiadowczej placówki w Indiach, myślał już o zasłużonej emeryturze, ciesząc się, że w ciągu tylu lat szpiegowania dla Amerykanów sowiecki kontrwywiad go nie zdemaskował.

16 kwietnia 1985 r. Aldrich Ames, nie radząc sobie z długami i nasilającym się alkoholowym uzależnieniem, proponuje swoje usługi KGB. Rozpaczliwie potrzebuje pieniędzy, tym bardziej że właśnie rozszedł się z żoną i adoruje koleżankę związaną z „firmą”, jak mawiają Amerykanie o CIA. Jak wielu zdekonspirowanych potem szpiegów, współpracę z Sowietami nazwie po prostu „grą”… Grą dochodową, bo obliczoną na doraźne zdobycie 50 000 dolarów w zamian za mało znaczące informacje – jak później tłumaczy – o fałszywych szpiegach, których Moskwa wysyła do Ameryki. David Wise w biografii Amesa napisze po latach:

Oto przedstawiciel CIA, który kierował śledzeniem radzieckich operacji przeciw agencji na całym świecie, człowiek, który znał tożsamość każdej wtyczki pracującej dla CIA wewnątrz sowieckiego wywiadu – tenże oficer dobrowolnie oferuje swoje usługi KGB! Gdyby wyżsi funkcjonariusze KGB z Jasnewa mogli spenetrować organizacyjną strukturę CIA, wejrzeć do jej wnętrza i zajrzeć głęboko w jej struktury, aby wybrać oficera, który mógłby im się najbardziej przydać, wybraliby Aldricha Amesa. Było to coś więcej niż uśmiech losu. Ames był ochotnikiem, o jakim marzą szpiedzy. Był superwtyczką¹⁰.

Aldrich Ames okazuje się cennym nabytkiem. Tylko w ciągu pierwszych dwóch miesięcy współpracy zdradza dwudziestu agentów szpiegujących dla Amerykanów i ich sojuszników w bloku sowieckim. Jedną z pierwszych ofiar Amesa, który wybrał sobie pseudonim agenturalny „Kołokoł” („Dzwon”), stał się Poliakow. W 1985 r. KGB wyciąga go z domu, a w 1988 likwiduje. Później są następni: ppłk Walerij Martynow (sekretarz ambasady ZSRS w Waszyngtonie), mjr Siergiej Motorin (ekspert rozbrojeniowy z Instytutu Studiów Amerykańskich i Kanadyjskich w Moskwie), Adolf Tołkaczow (konstruktor i technik lotniczy) i płk Oleg Gordijewski (rezydent KGB w Londynie), który jako jedyny zdoła uciec przed wyrokiem zdrajcy i odwetem KGB. Spotyka potem Amesa na wspólnych amerykańsko-brytyjskich nasiadówkach i naradach, nie wiedząc, że siedzi naprzeciwko cynicznego kreta KGB, który chciał go wydać w ręce bandytów z Łubianki. „Nie mam najmniejszych wątpliwości, że moja egzekucja nie przysporzyłaby mu zmartwień – wspomina później Gordijewski. – Podczas seminariów w CIA siedział naprzeciwko mnie i chociaż doskonale wiedział, że jestem człowiekiem, którego zdradził, nie widać po nim było niepokoju lub wyrzutów sumienia”¹¹.

Większość ofiar Amesa (mówi się nawet o trzydziestu zdekonspirowanych agentach CIA w KGB) zostaje stracona w latach 1986–1988¹². Gdyby nie upadek Związku Sowieckiego, KGB wypuściłby pewnie znaczek pocztowy z podobizną Amesa, tak jak zrobił to w przypadku Kima Philby’ego, Gordona Lonsdale’a (Konona Trofimowicza Mołodyja) i wielu innych asów Zarządu 1. KGB.

W tym czasie pułkownik Kukliński, cieszący się niesłabnącą estymą w Sztabie Generalnym WP, zaufany człowiek Przewodniczącego Rady Państwa gen. Jaruzelskiego, nadal informuje CIA o szczegółach strategii Układu Warszawskiego. Uaktualnia wiedzę Amerykanów o doskonalonych planach „operacji zaczepnej” frontów Zjednoczonych Sił Zbrojnych Układu Warszawskiego na Europejskim Teatrze Działań Wojennych. Z punktu widzenia przyszłej wojny Kukliński pracuje przecież w najważniejszej komórce LWP – jest szefem Zarządu Operacyjnego Sztabu Generalnego. To jądro i nerw całej armii – drugiej co do wielkości w Układzie Warszawskim. Kukliński nieustannie przeprowadza gry wojenne i wpatruje się w mapę, na której wyznacza kierunki wojskowej marszruty na Zachód. Planując skuteczne natarcie, liczy potencjalne straty przeciwnika po ponad stu uderzeniach jądrowych przeprowadzonych przez LWP w ramach Frontu Nadmorskiego na miasta niemieckie, duńskie, holenderskie i belgijskie. Jednocześnie coraz bardziej przygnębia go fakt, że dowództwo drugiej co do wielkości armii Układu Warszawskiego zupełnie ignoruje straty polskiej ludności cywilnej w ewentualnym konflikcie zbrojnym Wschodu z Zachodem. PRL jest pod tym względem wyjątkowym uczestnikiem paktu warszawskiego, bo ma najsłabiej rozwiniętą infrastrukturę schronów i budowli ochronnych zabezpieczających cywilów. W końcu lat siedemdziesiątych tego typu obiekty zabezpieczały jedynie 4% ogółu ludności i 20% załóg strategicznych zakładów pracy¹³. Kukliński wie, że jego rodacy spisani są na straty. Władze myślą wyłącznie o sobie i bezpieczeństwie swoich najbliższych. Już w 1979 r., podczas gry wojennej z kierowniczą kadrą MON o kryptonimie „Szaniec – 79”, Kukliński wielokrotnie słyszał o przewidywalnej zagładzie narodu polskiego w wyniku użycia broni masowego rażenia. Jeden z oficerów precyzyjnie prognozował wówczas, że straty polskie w pierwszej fazie wojny wyniosą około trzech i pół miliona zabitych, rannych i napromieniowanych¹⁴. Prognozy z lat osiemdziesiątych niewiele tu zmieniały.

Na przełomie lat 1985 i 1986 w Polsce daje się odczuć powolne przełamywanie bariery strachu spowodowanej stanem wojennym. Młodszy syn Kuklińskiego, jak wszyscy nieświadomy działań ojca, już w końcu lat siedemdziesiątych wytykający mu służbę dla komunistycznego reżimu, teraz związał się z ruchem Pomarańczowej Alternatywy. W ulicznych happeningach wyszydza z kolegami władzę – atmosfera w domu Kuklińskich gęstnieje. Amerykanie coraz mocniej naciskają na konieczność ewakuacji „Jacka Stronga” i jego najbliższych, zdając sobie sprawę z wciąż grożącego mu niebezpieczeństwa. I tak pobił już wszelkie rekordy, nie licząc przypadku Poliakowa, który szpiegował dla Amerykanów blisko dwadzieścia lat, ale w odróżnieniu od Kuklińskiego, jego wiarygodność budzi do dzisiaj wątpliwości¹⁵. Ale szpiegostwo to nie zawody ani ranking. Amerykanie odbierają sygnały, że Sowieci wiedzą o istnieniu „szpiona” w Sztabie Generalnym WP. Kukliński nie chce jednak słyszeć o wyjeździe z kraju i zdaje się wierzyć w swoją szczęśliwą gwiazdę. Nie popełnia żadnego błędu, ani na moment nie zatraca instynktu samozachowawczego. Wojsko, które po wprowadzeniu stanu wojennego rządzi już wszystkim, począwszy od partii i rządu, aż po telewizję i radio oraz związki sportowe, daje mu gwarancję bezpieczeństwa. Żołnierz jest teraz w PRL panem i władcą. Jest też bezkarny, o czym przekonał się, obserwując sprawę płk. Mieczysława Romana – starszego kolegi z LWP zaprzyjaźnionego z Jaruzelskim i Kiszczakiem. Roman w październiku 1982 r. tak „zdenerwował się” na zięcia, że… go zastrzelił, zabijając przy okazji również swoją córkę. Kukliński wielokrotnie był świadkiem rozmów na najwyższym szczeblu o tym, że trzeba Romana wypuścić z więzienia, bo przecież „dobrze chciał”¹⁶. Po zamordowaniu ks. Jerzego przez podwładnych Kiszczaka w październiku 1984 r. słyszał podobne komentarze. Jak większość oficerów sztabowych udawał, że wierzy, iż była to prowokacja „twardogłowych” przeciwko „Wojciechowi” i „Czesławowi”.

Ale w końcu ten dzień nadchodzi. Ames otwiera akta z napisem „Seagull” („Mewa”) i bez chwili wahania „sprzedaje” go KGB. Bezpieka zwleka z aresztowaniem, ale zbyt długo nie wytrzymuje. Paradoksem tej sytuacji jest fakt, że Kukliński zdąży jeszcze zapoznać się z lekturą szczególnie chronionego wówczas „prohibitu”, który – jak się po latach okazało – dostarczył KGB właśnie Ames, a Moskwa zrobiła kopię dla MSW i Sztabu Generalnego WP. Wywiad radziecki. KGB i GRU¹⁷ – to cenne opracowanie wewnętrzne CIA, które dzięki Amesowi wpada w ręce Sowietów. Fascynująca lektura. Czytając je, Kukliński konfrontuje doświadczenia z kursu w ZSRS z ich opisem przygotowanym przez analityków z Langley. Wszystko się zgadza…

Decyzja o aresztowaniu Kuklińskiego wychodzi od samego „Wojciecha”, jak zawsze naciskanego przez Moskwę. Oficerowie WSW zabierają Kuklińskiego z domu po cichu i wywożą w sobie tylko wiadomym kierunku. Podobno „badają” go w „małej Moskwie”, czyli na terenie bazy sowieckiej w Legnicy. Poddany ciężkim torturom, głównie przez śledczych sowieckich, zostaje skazany na śmierć. Kulikow zaprzysięga zemstę. Wyrok wykonano po dwóch latach, we wrześniu 1988 r., zanim jeszcze doszło do pierwszego spotkania przedstawicieli „Solidarności” i władz PRL w Magdalence… Nikt nie protestował. „Zdrada jest zdradą” – miał powiedzieć guru warszawskiego salonu opozycyjnego, dowiedziawszy się o wykonaniu wyroku. Jego przyjaciel dodał, że nie można dopuścić do „politycznej beatyfikacji” tego szpiega. Wątpliwości miał za to „Bolek”, który później tłumaczył w swoim stylu: „byliśmy za słabi, by postawić tę sprawę w rozmowach”…

Tak mogłyby się potoczyć losy Ryszarda Kuklińskiego i byłby to scenariusz dość typowy dla szpiegów tej klasy i skali. Na szczęście nigdy nie został zrealizowany. Pułkownik wpadł bowiem w październiku 1981 r. przez niefrasobliwość dyrektora CIA Williama Caseya. Ten ostatni zbyt wiele chciał powiedzieć Janowi Pawłowi II, nie zważając na agenturalne otoczenie papieża. Pomylił rolę rzymskiego katolika oddanego Ojcu Świętemu z rolą urzędnika i szefa agencji wywiadowczej. Być może jednak to właśnie gadulstwo Caseya, paradoksalnie, uratowało Kuklińskiemu życie…

Aldrich Ames został aresztowany przez FBI dopiero 21 lutego 1994 r. Przyznał się do szpiegostwa na rzecz ZSRS i Federacji Rosyjskiej, za co Rosjanie wypłacili mu łącznie od dwóch do trzech milionów dolarów. Został skazany na dożywocie bez prawa wcześniejszego zwolnienia. Skala jego zdrady jest słusznie porównywana do zdrady Kima Philby’ego. W każdym razie poważnie nadwyrężyła i osłabiła CIA. Na szczęście na liście ofiar „Kołokoła” nie było Ryszarda Kuklińskiego, który relację telewizyjną z aresztowania Amesa przez agentów FBI oglądał w swoim mieszkaniu w Virginii. Cóż to musiała być za satysfakcja… Potem jednak posmutniał. Oczami wyobraźni zobaczył samego siebie, wyprowadzanego w kajdankach przez funkcjonariuszy Urzędu Ochrony Państwa. Pod zarzutem zdrady Polski Ludowej i dezercji z LWP mieli go wkrótce doprowadzić przed oblicze wymiaru sprawiedliwości III Rzeczypospolitej, honorującej wyroki PRL.

1 B. Weiser, op. cit., s. 117.

2 Oficjalnie Amerykanie nie ujawnili do tej pory danych personalnych „Henry’ego Mortona”. O jego prawdziwym nazwisku napisał niedawno Edward Lucas w książce Podstęp. O szpiegach, kłamstwach i o tym, jak Rosja kiwa Zachód, Warszawa 2014, s. 224.

3 Por. L. Pawlikowicz, Aparat centralny 1. Zarządu Głównego KGB jako instrument realizacji globalnej strategii Kremla 1954–1991, Warszawa 2013, s. 353; The Penkovsky Papers by Oleg Penkovsky, New York 1965, s. 74–80; J. Duns, Dead Drop: The True Story of Oleg Penkovsky and the Cold War’s Most Dangerous Operation, London 2013; Ch. Cogan, L. Scott, The CIA and Oleg Penkovsky, 1961–63, w: Exploring Intelligence Archives. Enquiries into the Secret State, ed. by R.G. Hughes, P. Jackson, L. Scott, London–New York 2008, s. 141–171; D.E. Murphy, S.A. Kondrashev, G. Bailey, Battleground Berlin. CIA vs. KGB in Cold War, New Haven 1997, s. 273–281; Ch. Andrew, Tylko dla oczu prezydenta, Warszawa 1998, s. 244–245 i 302–306. O kontrowersjach wokół autentyczności misji szpiegowskiej i motywów Olega Pieńkowskiego, którego mimo osobistego zaangażowania i wiarygodności część ludzi CIA postrzegała jako dezinformatora, pisali m.in.: E.J. Epstein, Podstęp. Niewidzialna wojna między KGB a CIA, Krosno 1993, s. 84; P. Wright, Łowca szpiegów, Warszawa 1991, s. 187–193; T.H. Bagley, Spy Wars. Moles, Mysteries, and Deadly Games, New Haven – London, s. 2007, s. 52–53 i in. (polskie wydanie: T.H. Bagley, Wojny szpiegów. Krety, tajemnice i śmiertelnie niebezpieczne rozgrywki, Poznań 2014); T. Mangold, Cold warrior. James Jesus Angleton: The CIA’s Master Spy Hunter, New York 1991, s. 168, 250 i in.; M. Holzman, James Jesus Angleton, the CIA, and the Craft of Counterintelligence, Amherst, s. 207–210 i in.

4 M. Nurowska, op. cit., s. 140.

5 Por. J.L. Schecter, P.S. Deriabin, The Spy Who Saved the World: How a Soviet Colonel Changed the Course of the Cold War, New York 1992.

6 Sowieci przyznali później, że wiedzieli o zdradzie Pieńkowskiego od kwietnia 1962 r. Zob. N. Pietrow, Stalinowski kat Polski Iwan Sierow, Warszawa 2013, s. 232–233.

7 T.H. Bagley, Wojny szpiegów…, s. 179–180.

8 S. Cenckiewicz, S. Rybarczyk, Niepowtarzalność Kuklińskiego, „Do Rzeczy” 24 II – 2 III 2014.

9 Ibidem.

10 D. Wise, Kryptonim »Nightmover«, Warszawa 1997, s. 132.

11 O. Gordijewski, Ostatni przystanek – egzekucja, Warszawa 2001, s. 287.

12 R.C.C. Trahair, Czarna księga szpiegów, Warszawa 2011, s. 49–51; N. Polmar, Th.B. Allen, op. cit., s. 20–21; Ch. Andrew, W. Mitrochin, Archiwum Mitrochina. KGB w Europie i na Zachodzie, Warszawa 2001, s. 410 i 761; L. Pawlikowicz, op. cit., s. 341–354; M.J. Sulick, American Spies: Espionage against the United States from the Cold War to the Present, Washington 2013, s. 189–204; V. Cherkashin, G. Feifer, Spy Handler. Memoir of a KGB Officer. The True Story of the Man who Recruited Robert Hanssen and Aldrich Ames, New York 2005, s. 1–250; O. Gordijewski, op. cit., s. 286–287.

13 IPN BU 02958/171, k. 83.

14 IPN BU 02958/395, k. 19.

15 T.H. Bagley, Wojny szpiegów…, s. 206–208 i in.

16 Por. S. Cenckiewicz, Strzały na Belwederskiej, „Uważam Rze Historia” 2012, nr 4.

17 IPN BU 02777/15. Informacje o przekazaniu tego opracowania przez Amesa dla KGB podał w swojej książce David Wise. Opracowanie to cytowałem obszernie w mojej książce Długie ramię Moskwy. Wywiad wojskowy Polski Ludowej 1943–1991 (wprowadzenie do syntezy), Poznań 2011 (s. 241 – 242 i in.).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: