24h - ebook
24h - ebook
Lily McClure ma dwadzieścia dwa lata, zaufanego przyjaciela, dobrze się uczy i wraz z tatą Johnem mieszka w Londynie. Czego chcieć więcej? Wiodą spokojne życie do czasu, gdy John zostaje porwany. Wtedy równowaga w życiu Lily zostaje zachwiana. Ludzie, do których zwraca się o pomoc nie są tymi, za kogo się podawali. Jednak pojawi się ktoś, kto będzie jej sojusznikiem. Chłopak, który ma z nią więcej wspólnego niż jej się wydaje. Ktoś, dzięki komu ma nadzieję i szansę na uratowanie taty. Czy jednak wszystko pójdzie po jej myśli? Pewne sprawy zaczną się komplikować. Lily musi stawić czoło wielu nowym rzeczom, wyzwaniom, problemom, ale przede wszystkim prawdzie. Ten dzień zmieni wszystko na zawsze. Czy uda jej się przed czasem odgadnąć zagadki pozostawione przez ojca? Czy podoła wyzwaniu i przeżyje? Pieniądze i czas grają tu główną rolę. W 24 godziny wiele się może zdarzyć.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-943142-4-8 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Wszystko gotowe? – pyta Szef.
– Tak – odpowiada jego wspólnik, który ma odegrać kluczową rolę – wszystko przygotowane. On, zdjęcia, wiadomość. Teraz tylko czekać, aż dziewczyna wejdzie do gabinetu.
– Skąd będziemy to wiedzieć? – pyta młody.
Cała trójka się denerwuje. Omawiali to nie raz.
– Dzięki mnie – odpowiada Szef – idź już. Wszyscy macie być gotowi.
Młody i pierwszy wspólnik wyszli. Szef został sam ze swoim najlepszym i najbardziej zaufanym człowiekiem.
– Na koniec pozbędziemy się ich – mówi do niego – i zaczniemy na nowo z działalnością. Zaczynają węszyć.
– Kto?
– Dobrze wiesz. Idź już. Bądź gotowy. Za długo to wszystko planowaliśmy, by pozwolić sobie na choćby jeden błąd. A za kilkanaście godzin będziemy wieczni i bogaci!Rozdział 1
– Tato! – krzyczę wchodząc do mieszkania.
Ehh... Powinien być w domu. Jest dopiero dziesiąta rano,
a on ma dziś wolne. Za godzinę mamy wyruszać na wakacje,
a jego nie ma.
Może poszedł do sklepu? Z tą myślą udaję się do swojego pokoju i sprawdzam czy spakowałam wszystko na nasz wjazd.
Tata ciężko pracował, abyśmy mogli pojechać do Europy. Ja także pracowałam nocami w pubach, kawiarniach, a nawet sprzedając hot-dogi. Przez dwa lata oboje to planowaliśmy. Od śmierci mamy tatę za bardzo pochłonęła paca, a mnie studia. Nie spędzaliśmy ze sobą dużo czasu. Szczerze mówiąc rzadko bywaliśmy w domu. A przecież minęło już dziesięć lat.
Sprawdzoną walizkę zamykam i dzwonię do taty. Nie odbiera, co mnie wcale nie dziwi. Zostawiam mu wiadomość
i idę do jego gabinetu. Może pracuje. Wiem, że nie lubi, kiedy tutaj wchodzę, ale tym razem nie mam wyboru. Otwieram drzwi i to co widzę szokuje mnie. Telefon wypada mi z rąk.
W gabinecie taty jest bałagan. Nie...to za mało powiedziane. Ktoś tu był i czegoś szukał. Niepewnie wchodzę by natrafić na jakiś ślad, nieświadomie nawet myślę, by znaleźć tatę. Wszystkie książki zostały pozrzucane z półek, na ziemi walają się papiery i inne drobiazgi. Gdzieś koło biurka leżą kawałki szkła
z ulubionej lampki. Biurko jest puste. Na samym środku znajduje się tylko jedna kartka.
MAMY GO
Wyrzucam kartkę i znajduję telefon. Wybieram numer policji i po trzech sygnałach krzyczę:
– Mój tata został porwany! Porwano go! Musicie...
– Proszę się uspokoić i podać nam adres. Zaraz przyjedziemy.
– Trzydzieści siedem Fairhazel Gardens.
– Zaraz tam kogoś wyślemy.
Kiedy kobieta z policji się rozłącza, biegnę do swojego pokoju i tam się zamykam. Nie mogę uwierzyć, że tatę ktoś porwał. Tylko on mi pozostał. Siadam na łóżku i chowam głowę między kolanami, by się uspokoić.
Po około dziesięciu minutach przyjeżdża policja. Pukają do drzwi. Chwiejnym krokiem idę otworzyć, a kiedy widzę w nich znajomą twarz, czuję się trochę lepiej.
– Cześć Lily – mówi i nie czekając aż zaproszę go do środka wchodzi wraz z innym policjantem.
Trent Thorton, główny komendant policji, jeden z bogatszych ludzi w Londynie i przyjaciel moich rodziców. Kiedyś był bliskim przyjacielem mojej mamy, a kiedy zmarła pomagał mi i tacie. Ma około pięćdziesięciu lat, jest łysy i zapuszcza brodę, aby być trochę straszniejszym.
– Co się stało? – pyta, kiedy zamknęłam drzwi.
Nie mogąc wykrztusić słowa prowadzę go do gabinetu taty. Staje w drzwiach i rozgląda się. Sprawdza framugę, potem wchodzi w głąb i szuka jakichkolwiek śladów. Znajduje na ziemi porzuconą przeze mnie kartkę.
– Będziemy potrzebować pomocy – mówi do swojego kolegi, o którym kompletnie zapomniałam. On tylko kiwa głową
i wychodzi.
Trent prowadzi mnie do kuchni i pyta:
– Jak się czujesz?
– Znajdziesz go? – pytam, a on kiwa głową – mieliśmy dziś jechać na wakacje.
Trent mnie przytula i wtedy zaczynam płakać. Kiedy w końcu się uspokajam, odsuwa mnie na długość swojego ramienia
i mówi:
– Znajdziemy go. Nie martw się – kiwam głowa, a wtedy on z przyjaciela rodziny zmienia się w policjanta – wiesz może, kto mógłby to zrobić?
Kręcę głową. Trent nie zadaje mi więcej pytań. Wraca jego kolega. Jest bardzo chudy, młody i nosi czerwone okulary.
Idę do swojego pokoju. Biorę torbę i pakuję do niej kilka najważniejszych rzeczy, w tym portfel. Trent polecił mi bym dzisiejszą noc spędziła u koleżanki. Powiedział, że nie mogę zostać w domu. Jednak na razie mam być z nimi, póki sytuacja choć trochę się nie wyjaśni.
Siedzę przed domem na ulicy. Wkoło pilnowany jest ruch,
a po moim mieszkaniu kręci się masa policjantów, ludzi od odcisków i komputerowcy. Nie wiem co próbują ustalić i nie obchodzi mnie to. Chcę tylko, aby znaleźli tatę.
Z zamyślenia wyrywa mnie nagłe zamieszanie. Przeciskam się między ludźmi, aż docieram do Trent'a.
– Co się dzieje? – pytam.
– Cisza! – krzyczy Trent i wskazuje na telefon.
Ciągle dzwoni. Dlaczego nikt go nie odbierze?
Wtedy orientuję się, że to ja mam go odebrać. W końcu to moja komórka, którą zostawiłam na blacie w kuchni. Niepewnie przykładam telefon do ucha i staram się, aby mój głos brzmiał normalnie:
– Halo?
– Lily? Lily nic ci nie jest? – słyszę w słuchawce zrozpaczony głos taty.
– Tato! – krzyczę do słuchawki, a wtedy komputerowcy zaczynają klikać – nic ci nie jest? Gdzie jesteś?
– Spokojnie Lily – słyszę w słuchawce obcy głos – możemy się dogadać.
– Kim jesteś? – słyszę śmiech – chcę rozmawiać z tatą!
Czuję na ramieniu rękę Trent'a. Spoglądam na niego, a on kręci głową. Mam się uspokoić.
– Zaczniemy od początku? – słyszę w słuchawce.
– Tak.
– Chcemy okup za twojego tatę.
– Co?
– Okup. Nie oglądałaś nigdy filmów? – znów się śmieje – ale nie zwykły okup. Medalion.
– Jaki medalion – nie wiem o co chodzi.
– Masz dobę, jeśli nie twój tatuś zginie.
Koniec połączenia. Zaczęłam krzyczeć do słuchawki.
W końcu Trent wyprowadza mnie na zewnątrz i każe się uspokoić.
– Oni... oni go zabiją – mówię przez łzy. Mam gdzieś, że sąsiedzi patrzą.
– Uspokój się – potrząsa mną Trent i każe spojrzeć sobie
w oczy – znajdziemy go. O jaki medalion chodzi?
Wzruszam ramionami i wybucham jeszcze większym płaczem.
Przez piętnaście minut próbowałam się uspokoić. Trent zostawił mnie na zewnątrz, a sam wrócił do środka nadzorować pracę. Nie mieli nic nowego. Nie mogli namierzyć rozmawiającego, ponieważ zdążył się rozłączyć. Nie mieli nic. A mi po głowie ciągle chodził głos taty. Ilekroć próbuję, nie mogę się go pozbyć.
Słyszę jakieś krzyki przy bramie, której pilnuje dwójka policjantów.
– Lily! – odwracam się, kiedy słyszę jak ktoś mnie woła.
Widzę Kayla, mojego przyjaciela. Jego blond loki podskakują przy każdym ruchu, gdy do mnie biegnie. Dwa lata wspólnych treningów pomogły nam obojgu. Wcześniej Kayle był chuderlaczkiem bojącym się podejść do dziewczyn, teraz zmężniał. Podchodzi do mnie, a ja rzucam mu się w ramiona, ale już nie płaczę. Znam go od czterech lat, nigdy nie okazałam przy nim słabości. Nie chcę okazywać jej także teraz.
– Tak mi przykro – mówi, gdy rozluźniam uścisk – mogę ci jakoś pomóc?
Wzruszam ramionami.
Podchodzi do nas Trent, a za nim idzie jakiś młody chłopak, chyba w moim wieku. Po chwili wiem już kto to – Ben, syn Trent'a. Nigdy go nie poznałam. Często siedzi w domu, a jedyna osoba, z którą wychodzi na miasto to Thomas Dixon, jego najlepszy przyjaciel. Nie sądziłam także, że jest tak przystojny. Jego ciemne włosy idealnie wpasowywały się w ubiór – zwykłe dżinsy i biały T-shirt. Niby nic, ale dech w piersiach zapiera. Jest też dobrze zbudowany, co widać na pierwszy rzut oka.
– Mamy nowe informacje – mówi Trent, a po chwili zwraca się do syna, który ciągle próbuje nawiązać z nim rozmowę – jestem w pracy. To o czym chcesz pogadać, może zaczekać! Kto to? – pyta wskazując na Kayla.
Chłopak się mu przedstawia, a ja nie mogę oderwać wzroku od Ben'a.
– Lily – wyrywa mnie z zamyśleń Trent – dostaliśmy to przed chwilą fax'em. Ten ktoś jest dobry, bo nie ma adresu, niczego co mogłoby nas na niego naprowadzić. Anonimowy nadawca.
Wręcza mi kartkę, a ja odwracam ją szybko. Za szybko. Muszę złapać Kayla, tylko dzięki temu jeszcze stoję. Nogi się pode mną uginają. Na zdjęciu jest mój tata. Siedzi na podłodze w jakimś pomieszczeniu. Jest związany, a usta ma zaklejone taśmą. Na dole widnieje napis MEDALION ALBO ŚMIERĆ. MASZ 24 GODZINY.
– Wiesz może co to za miejsce? – pyta Trent, a ja kręcę przecząco głową – zaraz wrócę.
Kiwam głową i zostaję sama z Kayle'm i Ben'em.
– Przykro mi z powodu taty – mówi Ben. Ma bardzo przyjemny głos.
– Twój tata go znajdzie – nie wiem czy tym zdaniem chcę przekonać jego, czy siebie.
– Mój tata nie jest tak dobry jak mówią. To wszystko kłamstwa – mówi bez przekonania, a gdy wpatruję się w niego dodaje – nie zasłużył na taką sławę. Nigdy nie pracował sam. Ale to nie ważne.
Odchodzi i zostawia nas samych ze zdjęciem. Znów próbuje porozmawiać z ojcem, jednak ten nie jest chętny. Trochę mi go szkoda. Jestem także zdziwiona zachowaniem Trent'a. Zawsze uważałam go za miłego człowieka. I nie tylko ja tak uważam. Ale przecież nawet najlepsi miewają chwile słabości.
Nawet mój tata i ja. Bardzo się kochamy, ale jak wszyscy musimy dać czasem upust emocjom. A jeśli mój tata ma rację
i jest tego pewien to kłóci się jak oszalały. Kiedyś był tak bardzo zły na mnie, że nie odzywał się przez dwa tygodnie. Chodził cicho, ignorował mnie, udawał że nie istnieję. Gorsza od krzyku jest cisza, a od ciszy – ignorowanie drugiego człowieka. Przez pierwszych kilka dni jakoś to znosiłam. Wmawiałam sobie, że wreszcie pęknie i wszystko się między nami ułoży. Po tygodniu zaczął mnie denerwować. Kiedy o coś pytałam, nie dostawałam odpowiedzi. Nawet nie starał się, abym go przeprosiła. Miał rację, a wina leżała po mojej stronie. Ostatnie jego słowa przed aktem milczenia brzmiały:
– Masz dwadzieścia dwa lata, a zachowujesz się gorzej od pięciolatki.
Po dziesięciu dniach dostawałam szału. Kiedy koło niego przechodziłam miałam skurcze żołądka, denerwowałam się
i zaczynałam nim gardzić. Moje uczucia zaczynały być mieszane. Nie chcąc doprowadzić do jeszcze większej kłótni, usiadłam obok niego na kanapie. Czytał książkę i jak zwykle nie zwrócił na mnie uwagi.
– Przepraszam – powiedziałam.
Spojrzał na mnie i czekał na ciąg dalszy. Tylko, że ja nie wiedziałam co powiedzieć, nie przemyślałam tego. Myślałam, że szczere „przepraszam” wystarczy. Zdjął okulary i uśmiechnął się. Wtedy ja rozpłakałam się jak dziecko i zasnęłam na jego kolanach. Ostatnie słowa jakie od niego usłyszałam tamtego dnia to:
– Tylko kiedy płaczesz możesz zachowywać się gorzej od pięciolatki.Rozdział 2
Ze wspomnień wyrywa mnie Ben:
– Chcę ci pomóc – mówi wkurzony. Chyba przez Trent'a.
– Co? – pytam zdezorientowana
– Chcę ci pomóc. I wiem chyba jak.
– Ty się lepiej nie baw w policjanta – mówi Kayle stając między nami. Mam ochotę go uderzyć za to, że zachowuje się jak totalny burak – co ty o tym wiesz? Jesteś dziwakiem.
Ledwo się powstrzymuję od przyłożenia mu. Ben jednak tylko się śmieje. Odpycham delikatnie Kayle'a na bok i pytam Ben'a:
– Jak?
Bierze ode mnie zdjęcie i odzywa się pewny siebie:
– Wiem, gdzie to jest.
– Kłamiesz – mówi Kayle – a jeśli mówisz prawdę to dlaczego nie powiesz tego swojemu tacie?
Kiwam głową na znak, że to dobry pomysł. Ben wzrusza ramionami, ale idzie w kierunku ojca. Podchodzę z Kayle'm bliżej i po chwili zatrzymujemy się. Słyszymy dokładnie każde słowo:
–Tato – odzywa się Ben – wiem gdzie to jest – mówi wskazując na zdjęcie, lecz Trent go ignoruje – słyszysz mnie?
W końcu się odwraca, mierzy syna wzrokiem i mówi:
– Nie ma szansy na to by jej ojciec jeszcze żył – zamieram. Jak on mógł coś takiego powiedzieć?! Stoję sztywna, a dodatkowe słowa ranią mnie jeszcze bardziej – zostaw to i idź do domu. I nic jej nie mów – dodaje, zanim Ben zdąży odejść.
Wściekła mijam się z nim i szturcham Trent'a:
– Jak możesz coś takiego mówić! – krzyczę ze łzami
w oczach – jak możesz! Obiecałeś, że go znajdziesz!
– Lily uspokój się – chwyta mnie za ramiona i stawia
w mocnym uścisku – posłaliśmy już tam kogoś i nic nie znaleźli. Moi ludzie są najlepsi. A to co powiedziałem przed chwilą – puścił mnie i potarł podbródek – zrobiłem to by syn dał spokój. Nie chcę by się w to mieszał. Zresztą trzymaj się od niego z daleka. On oznacza kłopoty.
Nic nie mówiąc odchodzę od niego i ruszam na chodnik przed domem, z dala od tego całego zgiełku.
– Mówiłem – mówi Ben stając obok.
– Nie dobijaj jej – Kayle staje w mojej obronie i dodaje – chodź, pojedziemy do mnie.
– Na prawdę kogoś tam posłali? – pytam choć odpowiedź jest oczywista. Oboje kręcą przecząco głowami – pewnie, że nie. Inaczej by nie pytał mnie czy znam to miejsce.
– Takie procedury – mówi cicho Ben.
– Dobra. Gdzie to jest? – pytam go.
– Serio nie wiesz? – kręcę głową. W co on się bawi? – Biblioteka na uczelni.
To by się zgadzało, mój tata tam pracuje. Kiwam głową
i pytam:
– Czym przyjechałeś?
– Autobusem.
– Jesteś bogaty i nie masz samochodu? – pyta Kayla z wyraźnym zadowoleniem, ponieważ on ma. I to całkiem niezły.
– Kayle! - krzyczę na niego.
Chcę coś dodać, lecz Ben mnie wyprzedza:
– Nie mam, zawsze pożyczam od przyjaciela. Zresztą nie mów, że taki chłoptaś jak ty ma samochód.
Kayle macha mu przed nosem kluczykami od bentleya. Myślałam, że Ben się zdziwi, zrobi zazdrosny czy zły. Lecz jego mina odzwierciedlała podejrzliwość.
To prawda, że Kayle nie pochodził z bogatej rodziny, a kiedy pytałam skąd ma takie auto, zawsze odpowiadał, że dostał od ojczyma. Czułam, że to kłamstwo i kryje się za tym coś jeszcze. Przez jakiś czas próbowałam wypytywać go o to, lecz zawsze zmieniał temat. W końcu dałam spokój, lecz jazda
z nim nie była zadowalająca. Wszędzie się przechwalał. Potrafi być naprawdę wredny i próżny.
Patrzę w kierunku Trent'a i jego załogi. Jestem ciekawa co teraz robią, ale mam to gdzieś. Zależy mi tylko na tym by znaleźć tatę. A skoro oni się odpowiednio nie angażują, muszę to zrobić ja.
– Udowodnij, że mogę ci zaufać – mówię do Ben'a, na co Kayle się wścieka.
Ben wyjmuje coś z tylnej kieszeni spodni i wręcza mi pogięta kartkę. Rozwijam ją i widzę zdanie SPRAWDŹ CZY Z LILY WSZYSTKO W PORZĄDKU. MAM KŁOPOTY. BOJĘ SIĘ O NIĄ.
– Skąd to masz? – pytam łamiącym się głosem.
– Twój tata wysłał mi to dziś rano fax-em.
– Chyba żartujesz? – wtrąca się Kayle – równie dobrze mógł to napisać na komputerze i wydrukować. Naprawdę chcesz
w to wierzyć Lily?
– Nie mógł – mówię i wskazuję przyjacielowi dodatkowe zdanie POWIERZAM CI MOJĄ KSIĘŻNICZKĘ, po czym tłumaczę – tata zawsze mówił tak do mnie gdy wyjeżdżał i zostawałam sama z mama. Powtarzał w kółko opiekuj się moją księżniczką – ścieram z policzka łzę – chcę go odnaleźć. Nie musisz jechać, ale ja nie mogę tak stać bezczynnie i patrzeć jak ich wysiłki nic nie dają.
Mówiąc wskazałam na mój dom. Dom,w którym zawsze miałam czuć się bezpiecznie.
– Idziemy? – pyta Ben i chce iść na przystanek autobusowy.
– Jedziemy moim samochodem – wtrąca Kayle, po czym delikatnie ciągnie mnie w stronę auta.
On zasiada za kierownicą, a Ben kręcąc głową otwiera mi drzwi od strony pasażera z przodu. Uśmiecham się i siadam,
a on zajmuje miejsce za mną.
Widzę jak Trent biegnie w naszą stronę coś krzycząc, więc rzucam do Kayla:
– Ruszaj. Szybko.
Odpala silnik. Jedziemy ulicami miasta, aż dojeżdżamy do drogi głównej i kierujemy się do biblioteki. Nagle Ben rozmawia przez telefon:
– Nie. Nie. Nie. Nie. Chyba sobie żartujesz. Wiem coś co powinno mieć dla ciebie znaczenie – po chwili wyciąga telefon w moją stronę – tata chce z tobą rozmawiać.
– Lily co ty wyprawiasz? Prosiłem byś trzymała się z dala od Bena!
– Ja też o coś prosiłam i ty także tego nie zrobiłeś – odpowiadam twardo.
– Lily nie wiesz w co się pakujesz! Wróć tu, grozi ci niebezpieczeństwo! – Trent wciąż krzyczy do słuchawki, lecz ja już go nie słucham.
Rozłączam się i oddaję telefon Ben'owi, a on niszczy kartę.
Sprawdzam zawartość portfela. Mam sto pięćdziesiąt funtów i jakieś drobne. Zapinam torbę, opieram głowę o zagłówek, zamykam oczy i pytam:
– Skąd znałeś mojego tatę?
– Słucham? – odpowiada Ben.
– Skąd znałeś mojego tatę? Zwrócił się do ciebie w takiej sprawie, więc...
– Ja bym spytał dlaczego akurat on – dodaje Kayle.
Ja wiem dlaczego, lecz nie mówię tego głośno. Ufam mojemu tacie i wiem, że musiał mieć dobry powód by „powierzyć mnie” Ben'owi.
– Chodzę często do biblioteki i z nim rozmawiam – odpowiada na moje pytanie.
– Nic mi nie mówił – otwieram oczy i patrzę na niego.
– Bo go o to poprosiłem. Razem z Thomasem, moim przyjacielem i twoim tatą pracowaliśmy nad - zastanawia się chwilę, po czym kręci głowa i ciągnie dalej – pracowaliśmy nad czymś. Spędzaliśmy razem dużo czasu, aż w końcu udało nam się rozwiązać tę sprawę. Udało nam się to wczoraj.
– I myślisz, że to może mieć jakiś związek z porwaniem?
– Nie wiem.Rozdział 3
– Cholera jasna – mówi Szef rzucając telefonem o ziemię.
– Namierzyliśmy ich.
– Gdzie są?
– W drodze do biblioteki.
– Dobra – mówi i odchodzi od swojego człowieka.
Wybiera numer jednego ze swoich najlepszych ludzi. Rory Brock, pracuje dla niego od samego początku, od siedmiu lat. Dzięki niemu tak daleko zaszedł, on wykonywał dla niego każdą robotę. Zwłaszcza te najbrudniejsze. Nie bał się niczego. Nie miał dla niego zadania od dwóch lat. Żadnego, które by go zadowalało. Podejrzewał, że tym razem będzie szczęśliwy. Przynajmniej może ubrudzić ręce. Odbiera po sygnale:
– Potrzebuję cię.
– Co mam zrobić? – Opowiada mu całą zaistniałą sytuację – dziewczyna ma być żywa, a chłopacy?
– Zrobisz z nimi co zechcesz. I pospiesz się.
Rozłącza się. Nigdy się nie wita i nie żegna. Ale zawsze robi to o co Szef go prosi i nie zostawia śladów, co jest dla niego najważniejsze. Domyśla się, że dziś popełnił już jeden błąd i na więcej nie może pozwolić.Rozdział 4
Kayle parkuje po drugiej stronie ulicy od uniwersyteckiej biblioteki. Sięga do schowka i wyciąga z niego pistolet.
– Skąd to masz? – pytam zaskoczona i przestraszona – i po co ci to?
– Może się przydać – sprawdza magazynek i chowa broń za pasek z tyłu spodni. Zasłania koszulką i wychodzi.
Ben i ja także wychodzimy, i idziemy do biblioteki. Wchodzimy głównym wejściem co jest dziwne i głupie zarazem. Mogliśmy się zakraść. Budynek jest otwarty, ale nie ma tutaj ludzi. Są wakacje, więc uniwersytet jest pusty. Jednak to jedna z najczęściej odwiedzanych bibliotek. Mimo wszystko jest wczesna godzina, więc większość ludzi wyleguje się w łóżkach, albo pracuje. Idziemy schodami na piętro i skręcamy do gabinetu taty. Nie wiem czemu, ale podejrzewam, że tam powinniśmy go szukać. A ja ufam swojej podświadomości. Drzwi są uchylone, widać przez nie niewielką smugę światła. Kayle wyciąga pistolet i odbezpiecza go. Idzie obok mnie, a ręce trzyma prosto przed sobą. Ben idzie za nami. Nie wiem czy to dobry pomysł tak mu powierzać wszystko, ale tata mu ufał. Więc ja też tak zrobiłam. Kayle pokazuje mi ręką bym się zatrzymała. Robię tak, a on wpada do gabinetu z pistoletem. Po chwili woła nas. Kiedy weszliśmy doznałam deja vu. Bałagan jest także tutaj, taki jak u mnie w domu. Wszystko leży na ziemi, książki są pozrzucane z półek. Różnica jest taka, że na biurku nie ma żadnej kartki. Małe lusterko na ścianie jest pęknięte
i przekrzywione. Nagle słyszymy jakiś hałas. Ben gasi światło
i popycha nas w głąb gabinetu.
– Daj mi pistolet – mówi do Kayla i zanim usłyszy sprzeciw dodaje – pójdę zobaczyć kto to.
Wreszcie Kayle ulega. Ben rzuca do nas, byśmy zaczekali na niego w gabinecie, a on zaraz wróci, po czym wychodzi.
– Dziwisz się, że ja mam broń, a nie dziwisz się, że on ją chce – mówi do mnie Kayle.
Zapewne rzuciłabym mu ironiczne spojrzenie, ale i tak przez ciemność nic nie zobaczy.
– Poszukaj jakiś poszlak, czegoś co może...
– Lily nie było go tutaj. Ben nas tu tylko zwabił – przerywa mi Kayle.
Słyszymy strzał. Aż podskakuję i wpadam na Kayle'a. Przytrzymuje mnie i szepcze do ucha:
– Uciekajmy póki możemy.
Nieświadomie kiwam głową. Kayle idzie przodem. Zahaczam o rozbite lusterko. Chcąc zatrzymać je zanim spadnie natrafiam na coś ręką. Na gwoździku wisi jakiś wisiorek. Chwytam go i nie mając szans zobaczyć nic więcej wrzucam do torby. A lusterko odwieszam z powrotem.
Wychodzę za Kayle'm i wpadamy na Ben'a.
– Idziemy, szybko!
Chwyta mnie za rękę i biegniemy inna drogą niż przyszliśmy. Chce nas chyba wyprowadzić tylnym wyjściem. Po drodze mijamy człowieka, który leży na ziemi. Jest mocno umięśniony i chyba nie przytomny.
– Co mu zrobiłeś? – pytam zatrzymując się.
– Ogłuszyłem.
– A ten strzał? – dopytuję dalej.
– Przypadkowy. Nic mu nie będzie, ale jak się obudzi, to będzie wkurzony. Chyba nas szukał.
Mówi i ciągnie nas dalej do wyjścia. Biegniemy za nim i na ulicy orientuję się, że nie wracamy do auta.
– Ben zaczekaj! Auto Kayla jest...
– Nie możemy jechać samochodem! – przerywa mi i nie mówi nic dalej.
Dobiegamy do przystanku i wsiadamy do autobusu. Ben kupuje trzy bilety i siadamy z tyłu.
– Co się tam stało? I gdzie jedziemy? – pytam.
– Zadajesz za dużo pytań – odpowiada.
Ten bieg mnie zbyt nie zmęczył, ponieważ mam dobrą kondycję. To samo można było powiedzieć o Ben'ie. Lecz nie
o moim przyjacielu, który próbował złapać oddech. Najwidoczniej trochę się zapuścił w ćwiczeniach.
– Oddychaj powoli i przez nos – radzę i kładę mu rękę na plecach.
Po chwili dochodzi do siebie. Siadam wygodniej i odwracam się do Ben'a. Chcę znów zapytać co się stało w bibliotece, lecz on od razu odpowiada:
– Rzucił się na mnie, więc musiałem się bronić. Uderzyłem go pistoletem i wtedy zaczęliśmy się szarpać i padł wystrzał – kiwam głową – potem zaczęliśmy się bić. Dostałem w głowę, dzięki że spytałaś czy nic mi nie jest - puszcza oko i uśmiecha się, po czym mówi dalej – a potem go ogłuszyłem.
– Skąd niby umiesz takie rzeczy? – pyta Kayle, lecz Ben tylko tajemniczo się uśmiecha.
– Nic ci nie jest? – pytam po chwili, lekko zażenowana.
– Bywało gorzej.
Uśmiechamy się i teraz dostrzegam, że Ben jest nie tylko przystojny i dobrze zbudowany, ale ma także cudowny uśmiech.
– Gdzie my właściwie jedziemy? – pyta Kayle i po raz kolejny nie dostajemy odpowiedzi.
Wysiadamy na przystanku Finchley Road, przechodzimy na Grove End i stajemy przed budynkiem mieszkalnym.
– Mieszkasz tu? Przecież twój ojciec na pewno będzie nas tu szukał – wzburza się Kayle.
Ben naciska klamkę i wchodzimy do ładnego mieszkania. Idziemy za nim do salonu, który łączy się z kuchnią. Na kanapie ktoś śpi.
– Wstawaj łosiu – mówi Ben i próbuje obudzić chłopaka.
– Nie śpię odkąd otworzyłeś drzwi – mówi.
– Jasne. Swoją drogą to dziwne, że śpisz przy otwartych drzwiach i bez broni w ręku – śmieje się Ben, a Kayle i ja stoimy oniemiali.
Kiedy chłopak w końcu wstaje Ben nas przedstawia.
– To jest Lily i Kayle, a to Thomas.
– Cześć – mówi Thomas, a ja kiwam mu głową – po co ich tu przyprowadziłeś?
– Chcę chwilę z tobą porozmawiać – Ben wraz z przyjacielem odchodzą na bok, a my siadamy na kanapie.
– Wiesz kim jest ten koleś? – pyta mnie Kayle, a ja kręcę głową – to Thmoas Dixon. Jeden z niebezpiecznych ludzi. Dziwny i groźny. Cichy człowiek, a potrafi zabić cię jednym ruchem palca.
– Przesadzasz. Poza tym skąd to wiesz? – wzrusza ramionami.
– Pewnie coś knują – dodaje po chwili.
– Kayle przestań. Mój tata mu zaufał.
– A co jeśli to on go porwał i wydobył potrzebne informacje?
Kręcę głową z niedowierzaniem. Wraca Ben z Thomas'em.
– Mogę skorzystać z łazienki? – pyta Kayle.
Thomas wskazuje mu drzwi przy wejściu i przyjaciel odchodzi.
Oboje siadają i pierwszy odzywa się Ben:
– Poprosiłem go by nam pomógł. Mój tata cię tu nie znajdzie, chyba że do niego zadzwonisz.
– To on nie wie, gdzie mieszka twój najlepszy przyjaciel?
– On nic o mnie nie wie – uśmiecha się smutno.Rozdział 5
Szef chodzi w kółko po mieszkaniu. Nie dostał do tej pory żadnego sygnału. W końcu jego telefon dzwoni. Odbiera:
– Masz ich?
– Nie – odpowiada Rory – ale wiem gdzie są. Dostałem cynk od twojego pupilka.
– Przestań go tak nazywać. Chłopak jest przydatny. Więc gdzie są?
– Na Grove End Road.
– Co tam robią? – pyta zdziwiony Szef.
– Są u niejakiego Thomasa Dixona. Coś ci mówi to nazwisko?
– Zostaw to. Wyślę policje.
– Jak chcesz.
– Ale bądź w pobliżu. Nie chcę by znowu coś poszło nie tak.
Nie słyszy odpowiedzi. Nie sądził także, że może zostać tak przechytrzony. Zawsze wygrywał, nawet wtedy gdy pojawiały się jakieś komplikacje. I właśnie teraz, właśnie ci ludzi...
Jeszcze chwilę stoi w milczeniu, aż w końcu idzie zawiadomić policję.Rozdział 6
Kayle wraca z łazienki i siada obok mnie.
– To jaki jest plan? – pyta.
Patrzę na Ben'a i wzruszam ramionami.
– Musimy znaleźć jakiś medalion – odzywa się Ben.
– Ja chyba...chyba go znalazłam – mówię i wszyscy patrzą na mnie.
– Co? Przecież mówiłaś, że nie masz pojęcia o co chodzi.
– Tak, ale...
Nie kończę zdania, ponieważ zaczynam szukać w torbie wisiorka, który był gwoździku w bibliotece.
– Słyszycie to? – pyta Thomas i podchodzi do okna – policja.
– Co? – wszyscy wstajemy – ale jak się dowiedzieli. Ben mówił, że nas tu nie znajdą.
– Ktoś nas wydał – Ben patrzy na mnie, potem na Kayle
i znów na mnie.
– Chyba nie twierdzisz, że to ja – wzburza się przyjaciel.
Też nie chcę w to wierzyć, ale mógł przecież zadzwonić, kiedy był w łazience.
– Są dookoła domu, nie dacie rady uciec – mówi Thomas,
a ja siadam zrezygnowana na kanapie.
– Jesteście otoczeni! – słyszymy głos policjanta z zewnątrz, który mówi przez megafon – wyjdźcie z rękoma podniesionymi do góry, albo sami tam wejdziemy.
– Nie martw się – pociesza mnie Ben i przechodzi do szeptu – mam plan. Musisz mi tylko zaufać.
Kiwam głową i daję się poprowadzić do wyjścia. Zanim Ben otwiera drzwi mówi do Thomas'a, który wchodzi do swojego pokoju:
– Daj nam godzinę.
Thomas kiwa głową i znika, a my wychodzimy na zewnątrz. To co przed chwilą zrobili było dziwne, ale nic nie mówię.
Na tył radiowozu policjant wciska Ben'a, mnie i Kayle'a. Siedzę pośrodku. Kiedy ruszamy pytam policjantów:
– Skąd wiedzieliście, gdzie jesteśmy?
– Od niego. Trent powiedział, że jakiś gościu dał mu znać – odpowiada chuderlak, który przyszedł dziś rano do mnie do domu, wskazując na Kayle'a.
– Co? – patrzę z niepowierzeniem na przyjaciela – jak mogłeś. Myślałam, że mogę ci ufać!
– Możesz, mi możesz. Jemu nie – wskazuje na Ben'a i mówi dalej – chciałem cię chronić. Wiesz, że mi na tobie zależy. Trent ci pomoże.
Na tyle na ile mogę wymierzam Kayle'owi policzek i mówię:
– Nienawidzę cię.
– Lily przestań – mówi, lecz ja się nie odzywam – Lily, proszę cię. Zrobiłem to dla twojego dobra – wciąż milczę, więc Kayle daje za wygraną.
Nie mogę uwierzyć, że to zrobił, że mnie zdradził. Zaczynam cicho płakać. Po pierwsze ze zdrady przyjaciela, po drugie z tego, że wracam do Trent'a. Coś mi podpowiada, że on nie chce znaleźć taty. I dlatego nie czuję się zbyt dobrze. Pociesza mnie fakt, że obok jest Ben. I ma plan. Całą drogę patrzy przez okno. Chcę go zapytać o czym myśli, ale boję się , że jak otworzę usta, nie wydam z nich żadnego dźwięku.
Dojeżdżamy do mojego domu, co mnie zadziwia. Ocieram mokre policzki i wysiadamy z auta. W kuchni czeka na nas Trent.
– Mówiłem ci, że Ben oznacza kłopoty.
Podchodzi do mnie i wyciąga ręce, bym się do niego przytuliła. Nie wytrzymuję i jego także uderzam w twarz. Chuderlawy policjant zaraz powala mnie na ziemię i rozrywa przy tym moją koszulkę. Ben próbuje mi pomóc, lecz kątem oka dostrzegam, że jego też trzymają. A Kayle stoi i na wszystko spokojnie patrzy.
– Będziesz grzeczna? – pyta Trent, jakby nie swoim głosem.
Kiwam głową i czuję jak uścisk na plecach maleje. Wtedy dawny Trent wraca.
– Przepraszam – mówię i widzę jak Ben wypuszcza wstrzymywane powietrze.
Chyba chce, żebym grała, że wszystko jest w porządku
i udawała, że ufam jemu ojcu.
– Nic nie szkodzi. Rozumiem twój gniew, ale jeśli chcesz odnaleźć tatę, musimy współpracować. Dobrze?
– Tak. Mogę przynajmniej iść do pokoju zmienić koszulkę?
– Pod okiem mojego wspólnika – wskazuje głową chuderlaczka, a ja niechętnie się zgadzam.
Rzucam torbę na łóżko i otwieram walizkę. Większość ciuchów tam właśnie jest. Wyciągam zwykły T-shirt i dżinsową koszulę. Patrzę na policjanta i pytam:
– Mógłbyś się chociaż odwrócić?
Kręci głową. Nie mając ochoty na kłótnię wracamy do kuchni. Kiedy wszyscy na mnie patrzą ogłaszam:
– Idę do łazienki. Jakbyście myśleli, że ucieknę, okno jest na zachód.
Trzaskam drzwiami i choć na chwilę jestem sama. Zmieniam ubranie i staję przed lustrem. Tusz od płaczu mi się rozmazał, moje włosy są w nieładzie i mam lekko podpuchnięte oczy. Obmywam twarz wodą, swoje kasztanowe do pasa włosy splatam w prosty warkocz. Słyszę pukanie do drzwi. Załatwiam się jeszcze i wychodzę. Siadam na krześle w kuchni obok Ben'a i pytam:
– Macie coś nowego?
– Nie, ale Kayle wspomniał mi, że wiesz coś na temat medalionu – odpowiada Trent.
– Myślę, że może być w bibliotece – odpowiadam od razu, po chwili orientuję się, że za szybko to zrobiłam.
Trent patrzy na mnie podejrzanie. Odchodzi kawałek i zaczyna rozmawiać z policjantką.
Ben nie patrzy na mnie, lecz słyszę co mówi:
– Twój pokój. Zaraz – po czym wstaje i mówi do taty – idę się odlać.
Trent go ignoruje i kiedy Ben znika zwraca się do mnie.
– Lily co on ci powiedział?
– Nie rozumiem.
– Chodzi mi o Bena. Co ci obiecał?
– Nic.
– Mieliśmy współpracować.
Zastanawiam się co mu powiedzieć. Patrzę na zegarek na ścianie, jest godzina jedenasta. Decyduję się na zmianę tematu:
– Chcę porozmawiać z Kaylem na osobności. To ważne.
Trent wzdycha, ale się zgadza. Prowadzę Kayla do mojego pokoju.
– O czym chcesz rozmawiać? – pyta i kiedy zauważa, że na moim łóżku siedzi Ben zatrzymuje nas oboje na progu – Lily co ty wyprawiasz?
– Chcę znaleźć tatę.
– Trent też tego chce. Zaufaj mu! Zaufaj mi!
– Tobie? – wyrywam się z jego uścisku – zdradziłeś mnie. Nie chcę cię znać.
– Lillian!
– Jestem Lily. Lillian to była moja mama.
Trzaskam mu drzwiami przed nosem i zamykam je na klucz. Słyszę pukanie, walenie i prośby. Po chwili cisza, a Ben staje obok i nasłuchuje ze mną.
– Sama tego chciałaś – słyszę Kayla i jak krzyczy – komendancie! Ona zamknęła się w swoim pokoju!
– I co z tego? – odpowiada mu Trent.
– Chodź – Ben chwyta mnie rękę i prowadzi do okna.
Wracam po torbę i zanim wyskoczę przez okno słyszę:
– Z twoim synem!
I nagle znów robi się zamieszanie, a do drzwi dobiega Trent.
Okno mojego pokoju sięga wysokości około dwóch i pół metra. Mam małe problemy ze skokiem, ale już nie raz wykradałam się tędy nocami na spotkanie z koleżankami. Ben prowadzi mnie na tyły domu, przechodzimy przez podwórko sąsiadów i idziemy na ulicę. Otwiera mi drzwi od czarnego range rovera i usadawiam się na tyłach samochodu, a Ben z przodu. Za kierownicą siedzi Thomas i już rozumiem ich dziwną wymianę zdań u niego w domu.Rozdział 7
– Niech to szlag! – krzyczy Szef.
– Przywiozę ją – mówi chłopak. Wszyscy uważają go za lizusa, lecz Szef wie, że jest przydatny, dlatego kiwa głowa.
Wyciąga telefon i wybiera numer Rory'ego. Odbiera od razu i po raz pierwszy się odzywa zaraz po sygnale:
– Dziewczyna ma być żywa, a z chłopakiem mogę zrobić co zechcę?
– Tak – odpowiada zdziwiony Szef.
– To dobrze. Czas na rewanż.
Rozłącza się. Szef nie ma pojęcia o czym Rory mówił, ale nie będzie pytać. Wie, że jego złość tylko polepszy wynik.Rozdział 8
Zatrzymujemy się pod mieszkaniem Amandy, mojej przyjaciółki. Mieszka na Wellington naprzeciw szpitala. Thomas spytał wcześniej gdzie możemy spokojnie porozmawiać, więc podałam mu ten adres. Amanda wraz z rodzicami i młodszym bratem wyjechała na wakacje i zostawiła dom pod moją opieką. Mam do niego klucze i przez miesiąc miałam tu podlewać roślinki, a oni mieli wrócić dziś wieczór, więc...
Wysiadamy z samochodu i ruszamy do mieszkania. Otwieram drzwi i wprowadzam chłopaków. Siadamy na kanapie
w salonie i Ben odzywa się pierwszy:
– U Thomasa mówiłaś coś o medalionie.
Zaczynam przetrząsać torbę w poszukiwaniu naszyjnika i w końcu go znajduję, po czym podaję Ben'owi. Ogląda go starannie i przekazuje Thomas'owi. W końcu biżuteria wraca do mnie.
– Nie mam pojęcia dlaczego tata trzymał to pod lustrem – mówię próbują otworzyć medalion – może wy wiecie?
Oboje kręcą głową. Udaje mi się podważyć wieko i ukazuje mi się środek. Zdjęcie moje i mojej mamy. Ben i Thomas nie odzywają się, chyba czują, że potrzebuję chwili by się z tym oswobodzić. Podaję go im i Ben mówi na głos to o czym pewnie wszyscy myślimy:
– Dlaczego ktoś chce osobistą rzecz?
– Może ma jakąś ukrytą wartość, wskazówkę, cokolwiek – mówi Thomas i bierze do ręki naszyjnik.
Zaczyna poruszać zdjęciami i trafia na coś. Fotografia mojej mamy ledwo trzyma się na kleju, więc Thomas je odkleja, oddaje mi i czyta:
– HAT1250 – cisza – co?
Biorę od niego medalion i próbuję ustalić czy wiem o co chodzi, jednak ciąg cyfr i liter nic mi nie mówi. Po chwili odzywa się Ben:
– Może wpiszemy w Google? – kiwam głową – jest tu gdzieś komputer?
– W pokoju Amandy, zaraz przyniosę.
Idę po laptopa przyjaciółki z nadzieją, żeby nigdy się o tym nie dowiedziała. Nie lubi, gdy ktoś rusza jej rzeczy, ale to jest ważne. Wracam na miejsce i uruchamiam sprzęt.Rozdział 9
Rory siedzi w swoim samochodzie naprzeciw szpitala na Wellington. Nie pójdzie pierwszy, to nie byłby zbyt dobry pomysł. Poczeka aż sami wyjdą, bądź ich wykurzy. Patrzy we wsteczne lusterko i widzi tego lizusa. Po co Szef go tu przysłał? Przecież to Rory jest najlepszy i nie potrzebuje pomocy. Tyle lat dla niego pracuje, robi wszystko, wykonuje nawet brudną robotę. Siedem lat temu poznali się w klubie. Trochę wypili i języki im się rozwiązały. Zaczęli snuć podłe plany na duży i łatwy zarobek. Następnego dnia umówili się na kolejne spotkanie. Zaczęli planować. I tak powstała ich organizacja, potem tylko szukali ludzi, a Rory wiedział, gdzie ich znaleźć.
Dlaczego wysłał tego lizusa? Myśli.
Chłopak wysiada z samochodu i okrąża dom. Nie wraca, ale też nie wszedł do środka. Może to czas by pozbyć się przeszkody? I tak mieli go usunąć na koniec, ale kilka godzin w te czy wewte różnicy nie robi. Nie jemu. Chce wysiąść, lecz coś go powstrzymuje. Drzwi od mieszkania się otwierają, wychodzi dziewczyna i dwóch chłopaków. Jeden z nich rozwalił mu nos w bibliotece, a drugiego zna z widzenia. Thomas Dixon. Dziwny gość. Z nim lepiej nie zadzierać, ale i tak to on, Rory Brock jest najlepszy. A zwłaszcza nie będą z nim zadzierać świeżo-pełnoletni. Chłopak jeszcze nie wraca z obchodu, co znaczy, że Rory będzie miał więcej przestrzeni. Widzi jak pospiesznie wsiadają do auta. Uruchamiają silnik i włączają się do ruchu. Rory jeszcze chwilę czeka, po czym sam wyjeżdża na ulice. Jedzie za nimi, śledzi ich, ale z bezpiecznej odległości. W pewnym momencie samochód zatrzymuje się pod stadionem, chyba z powodu korków. Po chwili skręca i przyspiesza. Rory robi to samo, nie wiedząc co pomija.Rozdział 10
Biegniemy przez park. Ben powiedział, że najlepiej iść do hotelu położonego na skraju parku. Na Google rozszyfrowaliśmy skrót z medalionu. Okazało się, że to numer skrytki bagażowej na lotnisku Heathrow, które jest trochę daleko położone. Po kilku minutach Thomas zorientował się, że ktoś nas śledzi
i wymyślił ten oto plan. Mieliśmy niezauważenie „wyskoczyć” z auta, schować się w parku, dotrzeć do hotelu i zamówić taxi na lotnisko.
Zatrzymujemy się przed budynkiem i uspokajamy oddechy. Podchodzimy do lady i wita nas głos recepcjonistki:
– Witam w naszym hotelu. W czym mogę pomóc?
– Chcielibyśmy pokój dla dwojga. Do jutra.
Odpowiada Ben. Recepcjonistka, z plakietki wynika, że Kate sprawdza coś w komputerze i mówi:
– Proszę dowód osobisty.
Ben wręcza dokument i kiedy wszystko zostaje wypełnione podaje swoją kartkę kredytową. Zatwierdza transakcję i odzywa się ponownie:
– Dziękuję. Chcielibyśmy jeszcze zamówić taksówkę na lotnisko Heathrow. Teraz.
– Oczywiście, proszę chwileczkę poczekać – Kate bierze telefon do ręki i po chwili rozmowy wskazuje nam ręką postój taksówek obok hotelu mówiąc – wszystko gotowe. Życzę miłej podróży.
Oboje dziękujemy i wsiadamy do auta.
– Po co wynająłeś pokój? – pytam.
– To karta taty. Dzięki temu przyjadą tutaj i zaczną nas szukać w hotelu, a my będziemy daleko stąd – uśmiecha się szeroko.
Coś mi w tym jednak nie pasuje, więc mówię:
– Ale recepcjonistka wie, gdzie jedziemy.
– Ale obowiązuje ją tajemnica zawodowa.
Ma rację. Wzruszam więc ramionami i opieram głowę o zagłówek. Czeka nas długa droga, a dochodzi godzina jedenasta trzydzieści.
– Prześpij się – mówi Ben i obejmuje mnie ramieniem.
Przy nim czuję się bezpieczna i nie biorę pod uwagę tego co mówił Kayle. Ze spokojem zasypiam.Rozdział 11
– Trent! – krzyczy Eric, jeden z najlepszych komputerowców – mamy coś co może cię zainteresować.
Wciąż cały zespół policjantów znajduje się w domu McClure'ów. Pewnie czekają na to, że Lily zmądrzeje i wróci.
– Co jest? – pyta Trent nachylając się nad komputerem.
– Twoja karta kredytowa została użyta. Patrz tutaj – wskazuje mu ciąg zdań: użyto karty kredytowej, Trent Thorton, Hotel na Wellington, 120 funtów, transakcja za nocleg – to twój syn?
Trent kiwa głową, odchodzi od Eric'a i posyła tam dwoje swoich najlepszych zwiadowców. Następnie wyciąga telefon
i wybiera pewien numer.Rozdział 12
Budzę się i widzę, że stoimy w korkach. Ben już mnie nie obejmuje. Rozmawia z kierowcą taksówki. Po chwili patrzy na mnie, uśmiecha się i mówi:
– Przesiadka.
Kiwam głową i wysiadam za nim. Idziemy na stację metra Osterly, czekamy na nasz transport, po czym lokujemy się na tyłach pojazdu.
– Która godzina? – pytam.
– Wpół do pierwszej. Około pierwszej powinniśmy być na miejscu.
Przejeżdżamy kilka stacji, po czym Ben pyta:
– Lily czego się spodziewasz? – patrzę na niego zdziwiona – w tej skrytce. Jak myślisz co tam może być?
Wzruszam ramionami. Szczerze mówiąc nie zastanawiałam się nad tym. Mam nadzieję, że coś co doprowadzi nas do taty, albo pomoże go odnaleźć. W milczeniu dojeżdżamy na lotnisko.Rozdział 13
Recepcjonistka zauważa jak do hotelu wchodzi dwóch policjantów. Wątpi, żeby przyjechali służbowo.
– Witam. Czym mogę służyć? – pyta z uśmiechem na twarzy.
– Szukamy tych dwojga.
Pokazują jej zdjęcia dziewczyny w długich, brązowych włosach i chłopaka. Umięśnionego i z ciemnymi włosami. Lily McClure i Ben Thorton. Widziała tą dwójkę po jedenastej. Zabukowali pokój, po czym zamówili taksówkę. Jednak nie mogła tego powiedzieć, obowiązują ją zasady.
– Widziała ich pani tutaj? – pyta jeden z policjantów. Napakowany brunet z niebieskimi oczami.
– Przykro mi, ale nie mogę udostępniać takich informacji. Ani danych osobowych gości – odpowiada twardo recepcjonistka.
– Wie pani kim jesteśmy. Poszukujemy tych ludzi i jeśli hotel im pomaga zostanie oskarżony o współudział.
Recepcjonistka patrzy każdemu po kolei w oczy. Zauważa, że goście dziwnie przypatrują się ich trójce. Nie może powiedzieć im nic o tych osobach, lecz sama musi zachować dobre imię hotelu. A szef się nie dowie. Bierze kartkę i długopis,
i brzydkim pismem nakreśla zdanie: ZAMÓWILI TAKSÓWKĘ NA LOTNISKO HEATHROW. Odwraca ją napisem do dołu, podaje policjantom i przesadnie głośno mówi:
– Dziękujemy za skorzystanie z naszych usług. Zapraszamy ponownie i życzymy przyjemnej podróży.
Kiwają jej głową i odchodzą. Recepcjonistka wypuszcza wstrzymywane powietrze, a policjanci dzwonią do Trent'a.Rozdział 14
Trent posyła kilku swoich ludzi na lotnisko Heathrow helikopterem i dzwoni do tamtejszego szefa. Prosi, żeby ostrzegł swoich pracowników i dał im jak najszybciej znać, kiedy tylko zobaczy jego syna z tą dziewczyną. Wszytko szło nie tak, wszystko. Nie może się z tym pogodzić, że wszyscy wkoło pieprzą tak proste zadanie.
– Trent, spójrz na to – woła go Eric i pokazuje na komputer – mój przyjaciel tam pracuje. Zadzwoniłem do niego i zgodził się udostępnić nam kamery. Gdziekolwiek nie przejdą, gdziekolwiek nie staną, mamy ich.
– Wszystko jest na żywo? – upewnia się Trent, a Eric kiwa głową – dobra. No to czekamy. Teraz ich mamy.Rozdział 16
– Co się dzieje? Gdzie oni są do cholery?! – krzyczy Trent na swoich ludzi.
Jeszcze dziesięć minut temu mieli ich na kamerach, a potem po prostu zniknęli. Nikt nie mógł ich znaleźć. Albo się schowali i tam siedzą, albo jakoś uciekli.
– Na co czekacie? Znaleźć ich! Chcę tą dziewczynę tutaj!
Trent idzie do kuchni i szuka czegoś by się napić. Nie wytrzymuje. Minęły trzy godziny, a wszystko się psuje. W kuchni nic nie znajduje, więc idzie do gabinetu swojego przyjaciela. Znajduje burbona i nalewa sobie do szklanki, po czym jednym haustem wypija. Nalewa drugiego i siada na krześle.
Zawsze się zastanawiał dlaczego Lilian wybrała zwyczajnego, nudnego John'a McClure'a zamiast niego. Pamięta jak poznali się w pierwszej klasie podstawówki. Na początku się nie lubili, wiadomo jak to dzieci. Gdy nadeszła czwarta klasa zaczęli ze sobą rozmawiać. Rok później spędzali ze sobą więcej czasu. W pierwszej liceum Trent zabujał się w Lillian. W jej pięknych zielonych oczach i brązowych, długich włosach.
W jej chodzie, śmiechu, we wszystkim. Lily nawet nie zdaje sobie sprawy jak bardzo jest podobna do matki, kiedy ta była
w jej wieku. Przez trzy lata Trent w tajemnicy kochał się w Lilian, lecz przyjaźnili się. Nie chciał tego zepsuć. Bał się. To normalne, prawda? Większość chłopców w tym wieku to przechodzi. Boi się zniszczyć przyjaźń wyznając dziewczynie, że ją kocha. Lecz on nie mógł dłużej tego znieść. Zaprosił ją na bal absolwentów. Zgodziła się, ale nie sądziła, że kryje się pod tym coś więcej. Gdy tańczyli wyznał jej całą prawdę. Wiele razy to ćwiczył, opracował odpowiedź na każdy scenariusz. Kiedy skończył mówić, spytał:
– Co o tym myślisz?
– Myślę że to miłe, ale pewnie znasz odpowiedź. Kocham cię tylko jako przyjaciela. Przykro mi – odpowiedziała i przytuliła go.
Uśmiechnął się i odpowiedział:
– To nie twoja wina. Mam nadzieję, że między nami nic się nie zmieni.
– Ja też mam taką nadzieję.
Skończyli tańczyć i każde z nich poszło do swoich znajomych.
Wieczorem w domu Trent płakał. Przyrzekł sobie, że więcej nie będzie taki słaby, zwłaszcza w miłości. Chciał odkochać się w niej, ale nie potrafił. Zaszedł w to za głęboko. Dlatego zaczął chodzić na imprezy z kumplami, podrywać dziewczyny i tak poznał Amy. Swoją miłość, która odeszła od niego, gdy tylko urodził się Ben. Zostawiła go z synem i sama skończyła w burdelu. A on tego dopilnował. Kilka lat później zabiła się. Ale nie powiedział tego Ben'owi. Obwinia go zawsze za to, że Amy odeszła, lecz nie mówi mu prawdy. Nie całej prawdy. Myśli, że zmarła przy porodzie. Nawet nie jest pewny czy go kocha.
Wracając do Lillian, spotkali się ponownie na studiach. Okazało się, że mieszają niedaleko siebie. Kiedy spytał o miłość, powiedziała, że ma chłopaka. Był nim Johny McClure. Trent kojarzył go z liceum. Był nudny, miał jednego najlepszego przyjaciela i nic nie wskazywało na to, żeby kiedykolwiek znalazł sobie porządną dziewczynę. Aż tu nagle Lillian. Pokochała go najmocniej na świecie i obdarzyła córką. A potem na nieszczęście zmarła.
– Mamy ich! – ze wspomnień wyrywa Trent'a Eric i idą razem do komputera – widzisz ich tutaj? - Trent kiwa głową, kiedy widzi jak jego syn z Lily wchodzą do męskiej toalety z torbą – a potem wychodzi z nich tylko ta parka – teraz patrzy na blondynkę i chłopaka w czarnym T-shircie. Uciekli przebrani – tutaj masz jak powalają strażnika i idą do metra.
– Wiecie, gdzie jadą? – pyta z nadzieją Trent.
– Tak. Rozmawiała przez telefon, który na szczęście możemy namierzyć. Wracają. Są teraz na... – chwilę patrzy na komputer i mówi – dojeżdżają do Royal Oak.
– Wysłać tam ludzi. Niech zatrzymają metro i ich znajdą! – Eric wybiera numer i przekazuje szczegółowe informacje jednostce specjalnej.
Trent wciąż trzyma bourbona, więc wypija go i odstawia szklankę na stół.Rozdział 19
Szef usiadł wreszcie i odetchnął głęboko. Wie, że jego najlepszy człowiek ma to czego pragnie. Ma dzieciaka. Zrobią to co chce, tylko muszą poczekać na odpowiedni moment.
W końcu cała sytuacja zaczęła się układać i Szef nie ma zamiaru zaprzepaścić tej szansy. Nie może wydać się jego wielka tajemnica, nie może wyjść to na jaw. A jeśli wszystko pójdzie według planu i więcej, upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu. Wygra podwójnie. A on lubi takie zwycięstwa.
Wyciąga telefon i dzwoni do młodego. Odbiera po dwóch sygnałach:
– Halo? – pyta podekscytowany.
– Rory ma dziewczynę i chłopaka – mówi Szef – nie wtrącaj się na razie.
– Ale to ja...
– Powiedziałem, że masz się nie wtrącać. Trzymaj się
z boku. Kiedy nadejdzie odpowiedni moment, pozwolę ci zgarnąć udział.
Rozłącza się szybko by nie słuchać wywodów dzieciaka. Nie ma zamiaru słyszeć jak bardzo chłopak się nad sobą użala, ani jaki o dobry nie jest. Prawda jest taka, że jest wielu lepszych od niego, ale on był potrzebny. Szef potrzebował go do tej roboty. Miał za zadanie zająć się dziewczyną. Osłabić jej czujność. Był idealnym kandydatem. Nawet jeśli nie podobało mu się to. Obiecał zapłacić mu większą część, lecz nie wspomniał nic o eliminacji. Po wszystkim nie będzie już potrzebny. Zresztą nawet on zawalił, a był ostatnią osobą, po której się tego spodziewał.Rozdział 21
Szef odbiera telefon od Rory'ego. Skoro dzwoni pierwszy to są dwie opcje: albo spieprzył robotę, albo zdobył to czego chce.
– Powiedz, że masz dobre wieści – mówi Szef.
– Nie. Dzieciaki mi zwiały – Szef chwyta się za głowę, lecz to co słyszy po chwili daje mu nową nadzieję – ale mam coś co będą chcieli.
– Załatw to!
Rozłącza się, lecz po chwili wykonuje kolejny telefon. Dzwoni do młodego. Wyjaśnia mu całą zaistniałą sytuację. Ma nadzieję, że chociaż on go nie zawiedzie. Długo planował tę akcje. Powierzył ją swoim najlepszym ludziom. Nie przyszło mu na myśl, że jeden z nich wykorzysta to przeciw niemu. Że zmieni bieg wydarzeń i sam będzie chciał zgarnąć cała kasę.
Jeden z jego najlepszych ludzi, obok Rory'ego. Pracuje pięć lat w tej organizacji. Miał parę wpadek, popełniał błędy jak każdy. Ale zawsze umiał je naprawić. Zawsze był lojalny, chociaż Szef często słyszał jak rozmyślał nad własnym życiem,
z dala od oszustwa i zabijania. Nigdy jednak się nie postawił, nie odszedł. Musiał zacząć planować to wtedy kiedy i Szef, albo to po prostu podjął decyzję pod wpływem emocji.Rozdział 23
– Myślisz, że to był dobry pomysł? – pyta Thomas swojego przyjaciel w drodze do banku NatWest.
– Miałeś lepszy?
– Mogłeś ją zabrać z nami.
– Wydostałaby się. Jest bystra.
– Więc stamtąd także ucieknie – mówi Thomas i oboje milką na chwilę – lubisz ją, co nie?
Ben wzrusza ramionami. Oczywiście, że w ten dzień polubił Lily, ale wie, że w słowach przyjaciela chodziło o coś więcej. Czy lubi ją bardziej? Faktycznie jest ładna, mądra i te wszystkie rzeczy, ale związek z Ben'em naraziłby ją na niebezpieczeństwo. Nie wiedziałaby, co mogło by ją spotkać. Dlatego oni nie wiążą się z kobietami na dłużej. Ale Ben chciałby to zmienić. Myślał, że z Lily miałby szansę. Pewnie teraz go nienawidzi.
– Myślisz, że mi to wybaczy? – pyta Thomas'a.
– Tak. Ona też cię lubi.
Kolejny podtekst, lecz to akurat Ben'a ucieszyło.
– Zadzwoń do Edda. Mam złe przeczucia.
Thomas wyjął komórkę i wykręcił numer hakera. Ben wiedział, że to co przyjaciel usłyszał, nie wróżyło nic dobrego.
Rozłącza się i opowiada Ben'owi co się stało. Na koniec pyta:
– Wracamy?
– Nie. Ona i tak tam pójdzie. Zaufała nam z jej tatą, nie chcę jej zawieść.
Thomas kiwa głową i dodaje gazu.