Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

30 dni - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
22 września 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

30 dni - ebook

30 dni, przystojny mężczyzna i trochę odwagi. Czy to wystarczy, by na nowo odkryć seks?

Alyssa myślała, że miłość łącząca ją z Robem przetrwa wszystko. Dopóki nie zabrała go ciężka choroba. W ostatnich dniach zostawił jej prezent – trzydzieści karteczek z pikantnymi zadaniami, które pomogą jej na nowo otworzyć się na namiętność. Gdy pozna seksownego sąsiada Harrisona, może wreszcie zrobi z nich użytek?
Jego czuły dotyk obudzi wspomnienia i tęsknotę za czymś więcej niż ognisty romans. Tylko czy Alyssa jest już na to gotowa?

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-272-4980-7
Rozmiar pliku: 998 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

Gdy zostajesz wdową w kwiecie wieku, a dokładnie mając trzydzieści pięć lat, nikt nie wie, jak się przy tobie zachować. Zaprzyjaźnione pary zapraszały mnie jeszcze od czasu do czasu na imprezy, grille i tym podobne spotkania, ale rozmowy zawsze się urywały i zapadała niezręczna cisza. Och! Świetnie wyglądasz! Nie widziałam cię od czasu, kiedy Rob… Od pogrzebu. Zmieniłaś fryzurę?

Kilkoro singli próbowało mnie wciągnąć z powrotem do ich świata, ale nie bardzo tam pasowałam. Szlajałyśmy się po klubach i barach, wypatrując łakomych kąsków, ale gdy tylko jakiś się napatoczył, automatycznie porównywałam go do Roba. No i przecież ja wcale nie szukałam jakiegoś pana idealnego. Ja już swojego znalazłam. I straciłam.

Status wdowy zasadniczo różni się od statusu rozwódki. Naprawdę byłam szczęśliwa przy boku wspaniałego męża, nawet jeśli seks był nudny, a potem jedliśmy w łóżku zimną pizzę i oglądaliśmy mecz hokeja. Ja tego chciałam, naprawdę. On był wszystkim, o czym kiedykolwiek marzyłam.

Serio, rak to straszne gówno.

Zostawałam sama na coraz dłuższe okresy, co koniec końców wychodziło mi na dobre, bo spotykałam się z Robem, odkąd skończyłam dziewiętnaście lat, a przyjaźniliśmy się długo przed tym, zanim nasz związek przerodził się w randkowanie. Razem dorastaliśmy, dzieliliśmy zainteresowania i lęki. Rozumieliśmy się bez słów, w towarzystwie gadaliśmy półsłówkami, wybuchając śmiechem, bo nikt inny nie miał pojęcia, o co chodzi. Gdy zniknął, musiałam nauczyć się znowu myśleć o sobie w liczbie pojedynczej, a nie mnogiej.

Sama czułam się jakoś… dziwnie. Po dwóch latach nadal przyłapywałam się na tym, że usiłuję coś mu powiedzieć, szukam go obok siebie. Mniej więcej od miesiąca przytrafiało mi się to coraz rzadziej. Mój Boże, czułam się z tego powodu winna! Znaczyło to jednak, że jestem gotowa, by ruszyć naprzód. Nikomu nie powiedziałam o tym, że coś przeskoczyło w mojej głowie. Zamiast tego wyciszyłam się, mniej odzywałam, więcej obserwowałam. Czułam się inaczej, ale to była zmiana raczej z konieczności, a nie z potrzeby serca.

Wiedzieliśmy, że jego zegar tyka i przez ostatni miesiąc po prostu cieszyliśmy się swoim towarzystwem. Podczas jednej z częstych w tym czasie wycieczek na plażę wręczył mi kopertę.

– Co to? – zapytałam, odbierając ją od niego palcami wilgotnymi od bryzy i lepkimi od zjedzonych przed chwilą lodów. – Jeśli to jakaś ostatnia wola, to nie zamierzam tego czytać.

Uśmiechnął się przekornie.

– Nie no, to nic ckliwego. Ale fakt, to na… po mnie.

– Rob!

– Lyssa, posłuchaj mnie, to nie to, co myślisz! – Nadąsał się, wydął zapadnięte policzki. – Z iloma facetami spałaś?

Wiatr szarpał jego koszulę, słońce odbijało się w brązowych oczach. Tak bardzo tęskniłam za tym, by przegarnąć dłonią jego ciemne włosy. Nie miał ich już.

– Jeśli powiesz, że więcej niż z jednym, to wcale się nie zdenerwuję.

– Nie zachowuj się jak dupek! Dobrze wiesz, że jesteś moim jedynym mężczyzną.

Rozmawialiśmy o tym sporo po ślubie. Miał wyrzuty sumienia, że związek z nim nie pozwolił mi się choć trochę wyszumieć. Obawiał się, że z czasem mi się znudzi albo go za to znienawidzę.

Idiota.

– Właśnie o to mi chodzi! – Upewnił się, że trzymam kopertę w dłoni. – Otworzysz ją, jak będziesz gotowa. Może nigdy, ale… – Uścisnął moją dłoń, lecz po raz pierwszy od dawna unikał mojego wzroku. – Pamiętam, że wspominałaś, iż nie zechcesz być już z nikim innym.

– Bo nie zechcę! – Na samą myśl o tym robiło mi się niedobrze.

– Kochanie, ale nie możesz być sama. Masz w sobie światło i całe oceany miłości. Gdy pomyślę, że będziesz samotna, że to ciepło się zmarnuje… Nie, tak nie może być. To nie dla ciebie. Nadejdzie chwila, w której zapragniesz iść naprzód.

– Nie zapragnę.

– …i pewnie będziesz się czuła winna. Będziesz ignorowała potrzebę znalezienia sobie kogoś jak długo się da. Ale to się zmieni. Po prostu spojrzysz na niego i w naturalny sposób pomyślisz: „Koleś, ależ masz tyłeczek!” i już. To się stanie. Może i będziesz płakać, tarzać się w wyrzutach sumienia, ale to będzie właśnie ta chwila.

– Proszę cię! Nie płakałabym nad ładnym tyłkiem!

Pewnie, że nie, bo to się nigdy nie wydarzy.

Zaśmiał się i w końcu spojrzał mi w oczy.

– Będziesz ryczeć, już ja cię znam. A potem przypomnisz sobie tę rozmowę i będziesz wiedziała, że miałem rację. Tylko że ja muszę ci to teraz powiedzieć: „A nie mówiłem!”. Właśnie w tym momencie masz otworzyć tę kopertę.

– Rob…

– To jest o seksie.

Chyba szczęka mi opadła.

– O czym?

– O twoich przygodach erotycznych, ale już beze mnie. Powrót na siodło. Ujeżdżanie. Takie tam.

Nie byłam gotowa ani na myśl o tym, że on w końcu odejdzie, ani tym bardziej na myślenie o seksie z kimkolwiek innym.

– Nie mam zamiaru dłużej o tym gadać. Serio, zamknij się albo cię zdzielę!

– Dobra już.

Nie pozwalał mi jednak zapomnieć o tej kopercie. Usiłował o tym ze mną rozmawiać, ale nie dawałam się w to wciągnąć. Gdy wetknęłam ją pomiędzy stare papiery w szafie, w magiczny sposób znalazła się na mojej toaletce. Gdy włożyłam ją do pudła z papierzyskami w piwnicy, chyba starszymi ode mnie, na biurku pojawiło się całe to pudło. Wywlekł ją nawet z kosza na makulaturę. Mogliśmy długo tak jeszcze się bawić, ale Robowi nagle się pogorszyło i zapomniałam o kopercie.

Rak wygrał.

I zostałam sama, nagle.

Nie było jednak tak koszmarnie, jak podejrzewałam, że będzie. Oczywiście, że przez pierwszy rok bardzo tęskniłam za Robem i myślałam o nim bez przerwy. Jak automat chodziłam do pracy, spotykałam się z ludźmi, jakoś funkcjonowałam, ale myślami byłam gdzie indziej. Łez miałam nieskończone zasoby. Ból był fizyczny, uwierał w sercu, ściskał żołądek. Gdy mijały fizyczne dolegliwości, moje myśli odpływały. Nie byłam w stanie udawać, że potrafię się na czymś skupić. Nikt jednak nie miał o to pretensji, ani przyjaciele, ani współpracownicy.

Po jakimś czasie wyłoniłam się z otchłani ciemności i na nowo próbowałam żyć. Myśli o Robie wciąż mi towarzyszyły, codziennie, ale nie powodowały już fizycznego bólu. To właśnie wtedy pojawiło się poczucie winy. Ostrzegał mnie przed tym.

Przestałam odwiedzać naszych wspólnych przyjaciół. Oni już się przyzwyczaili do tego, że nie jesteśmy „Robem i Alyssą”. Że zostałam tylko ja. Gdy zaczęli tak o mnie myśleć, ja zaczęłam czuć do nich złość. Zazdrościłam parom. To nie ich życia rozsypały się w drzazgi i zostały im odebrane. Gdy oni śmiali się i wesoło rozmawiali, miałam ochotę wrzeszczeć.

Wolałam więc trzymać się na uboczu.

Trochę mi to pomogło. Mogłam sobie płakać do woli, krzyczeć, rozbijać różne rzeczy i w ten sposób rozładowywałam napięcie. Mój umysł zaczął się przyzwyczajać do liczby pojedynczej. Mogłam ponownie wejść między ludzi, bez ryzyka, że będę zagrożeniem dla szczęśliwych par.

Pomogła mi również zmiana niektórych przyzwyczajeń. Zaczęłam od przemeblowania całego mieszkania, przemalowałam ściany, zawiesiłam kilka nowych obrazów. I to takich, które Rob ostro by skrytykował. Sama też nie byłam do nich przekonana, ale chodziło po prostu o zmianę. Zaczęłam chodzić na kawę do innego lokalu, nieco dalej. Widywałam tam nowe twarze i musiałam nauczyć baristę imieniem Len, jaką kawę pijam. Po drodze do kawiarni zawsze spotykałam ulicznego grajka, powtarzającego na gitarze trzy piosenki na krzyż.

Te zmiany dobrze mi zrobiły.

Na początku czerwca poczułam, jakby ktoś zdejmował z moich ramion wielki ciężar. Moja rekonwalescencja trwała prawie dwa lata, ale wiedziałam, że w końcu wyszłam na prostą.

A wtedy stało się coś jeszcze.

Do naszego budynku wprowadził się nowy lokator.

To był dość specyficzny budynek, kiedyś mieściła się w nim szkoła. Każde mieszkanie składało się z trzech zaadaptowanych klas. Dla zabawy nazywaliśmy mieszkania nazwami szkolnych pracowni. Moje było klasą do angielskiego, bo posiadaliśmy mnóstwo książek. Państwo Le Page zajmowali część do francuskiego, rodzina Chen do prac ręcznych. Nowy facet wprowadził się do bloku geograficznego, mieszkania, które przez jakiś czas było kwaterą robotników sezonowych, mieszkających w nim przy okazji dłuższych kontraktów. Znajdowało się na końcu korytarza, po drugiej stronie od nas.

Nie, nie od nas. Ode mnie.

No i koleś miał naprawdę niezły tyłeczek.

Zauważyłam to, jak po raz pierwszy zobaczyłam go, gdy pochylony przepychał przez próg wielkie, ciężkie pudło. Nosił obcisłe dżinsy i widać było pod nimi każdy napięty mięsień. Nie wiem, jak długo się gapiłam, nie otworzywszy nawet drzwi. Wystarczająco, by poczuł na sobie mój wzrok. Obejrzał się przez ramię i się uśmiechnął.

Zadrżałam pod jego intensywnym spojrzeniem, choć staliśmy dość daleko od siebie.

W mojej głowie rozległ się chichot Roba, taki sam, jakim częstował mnie zawsze, gdy wygrywał jakiś spór. Musiałam schować się w mieszkaniu, zanim zbłaźniłabym się jeszcze bardziej. Machnęłam mu ręką i zaczęłam szarpać się z kluczami. Wiedziałam, że na mnie patrzy, a przez to operacja otworzenia drzwi stała się skomplikowana niczym operacja na otwartym sercu. Zazgrzytało, skrzydło świsnęło, trzasnęło i już byłam skryta w bezpiecznym wnętrzu. Przyłożyłam czoło do chłodnej powierzchni i usiłowałam nie umrzeć z zażenowania, co zdawało mi się całkiem prawdopodobne.

Ten gnojek miał świetny tyłek!

Siłą rzeczy wspomniałam rozmowę o kopercie z Robem na plaży. Czułam się winna, ale nie było to uczucie tak silne, jak jeszcze niedawno. Odepchnęłam się dłonią od drzwi i skierowałam do sypialni. Koperta spoczywała na dnie szuflady z bielizną. Robowi pewnie spodobałoby się, że leży pod moimi majtkami i biustonoszami. Ostatnimi czasy nie myślałam o niej, ale teraz, oprócz smutku, poczułam dziwne podniecenie.

Przysiadłam na krawędzi łóżka, obracając kopertę w dłoniach. Widniały na niej stare ślady palców ubrudzonych czekoladą i karmelem z lodów.

Nic więcej nie zdobiło białej powierzchni. Nic, co wskazywałoby na to, co znajduje się w środku. Westchnęłam, oblizałam usta i z bijącym sercem rozerwałam kopertę.

Wewnątrz znajdowała się pojedyncza kartka papieru i plik małych karteczek. Zignorowałam je i otworzyłam list. Nie byłam w stanie tego czytać, przez moment fakt, że jest to coś, czego nie wiem o Robie, coś nowego, świeżego, choć jego od tak dawna nie ma ze mną, stał się zbyt przytłaczający. Wokół mego serca zacisnęły się niewidzialne palce.

Alysso!

Kocham Cię i wiem, że Ty też mnie kochasz. Cieszę się, że jesteś gotowa ruszyć dalej i znowu się zabawić. Znam Cię jednak na tyle, by wiedzieć, że zrobisz krok do przodu, a potem dwa do tyłu. Nie rób tego. No i broń Boże nie pakuj się od razu w poważny związek! Zawsze uważałem, że nie zdążyłaś tak naprawdę poznać samej siebie, zanim się ze mną związałaś. Pierwszy związek, od razu na poważnie, i całe szczęście mieliśmy swoje „długo i szczęśliwie”.

Mówiłaś, że nie żałujesz, iż byłem Twoim pierwszym i jedynym mężczyzną. Nigdy jednak nie randkowałaś. Z nikim innym nie spałaś. Odebrałem Ci tę możliwość i zawsze miałem o to do siebie pretensje. Teraz jednak mogę dać Ci moje błogosławieństwo. Idź i się baw. Zaszalej i nie miej z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia.

Pomyślałem, że pozwolę sobie zasugerować, jak powinnaś zacząć.

Wyobraź sobie, że to mnie masz sprawić frajdę. Ostatnio miałem naprawdę dużo wolnego czasu. Wymyśliłem to, gdy nie było cię w pobliżu. Nazwałem ten projekt „30 dni seksu Alyssy”. Jeśli jednak będziesz się bzykać przez trzydzieści dni z rzędu, to chyba jednak poczuję się zazdrosny! Nie no, na pewno nie. Jeśli będziesz miała chęć i okazję, zrób to. Albo nie, lepiej nie, jednak będę zazdrosny.

Nawet jeżeli nie skorzystasz z moich wskazówek, to wiedz, że świetnie się bawiłem, wyobrażając sobie, że to robisz. Czytając je, pewnie pomyślisz, że to szczeniackie fantazje. Może i tak. Zmodyfikuj je, jeśli zechcesz.

Nawet gdy nie było cię tuż obok, uszczęśliwiałaś mnie. Kończę, zanim się rozkleję. Idź się puszczać i wypróbuj wszystkie świństewka!

Kocham Cię, maleńka!

Rob

Zaśmiałam się przez łzy. To był cały Rob! Bez trudu potrafiłam wyobrazić go sobie wypisującego świństewka podczas sesji chemioterapii. To by wyjaśniało historię przeglądania, którą czyściłam w komputerze po jego śmierci. Wyskakiwały same dziwaczne rzeczy.

Erotyczne bileciki.

Wypisywał mi erotyczne bileciki!

Chyba na nowo się w nim zakochałam. Mój ukochany i przyjaciel zadał sobie trud, by pomóc mi nawiązać relacje. Zza grobu. To było dziwaczne i jednocześnie przesłodkie, co idealnie go opisywało. Chichotałam przez łzy, gdy przeglądałam te bileciki. Gdyby tu był, zdzieliłabym go za zawstydzanie mnie. Czy on naprawdę uważał, że ja to zrobię??

Śmiałam się i czytałam:

Trójkącik.

Seks w miejscu publicznym.

Wiązanie.

…Numerek z wibratorem w tyłku…?

Nad tym się zatrzymałam, serio.

Wróciłam do karteczki z napisem „Dzień Pierwszy”.

Widniały na niej tylko trzy słowa i choć akurat to zadanie nie wydawało się zbyt trudne, to miałam poważne wątpliwości co do rozpoczynania tej gierki.

Zrób sobie dobrze.

Tak dawno tego nie robiłam, że chyba nawet zapomniałam, że masturbacja istnieje.

Ściemniało się i zamierzałam wkrótce się położyć, ale wspomnienia o Robie i o tyłku nowego sąsiada kołatały mi się po głowie. Gdy padałam na łóżko, biustonosz otarł się o moje wrażliwe nagle piersi.

O co tyle hałasu? To przecież nawet nie był prawdziwy seks.

Zrobić sobie dobrze. A co mi tam! Przecież mogłam. Nie ma sprawy.

Z innymi propozycjami Rob chyba trochę przegiął. Aż tak żądna wrażeń nie byłam. To jednak mogłam zrobić. Wzięłam kartkę z napisem „Dzień Pierwszy” i poszłam do kuchni przygotować sobie kolację. Resztę bilecików odłożyłam na nocny stolik.

Tylko to jedno. Nie musiałam przecież robić wszystkiego, co Rob nawymyślał. Nawet jeśli zrobię tylko to, i tak będzie to kroczek naprzód.

Przecież uwielbiałam seks. Cieszyliśmy się sobą, poznaliśmy się dogłębnie i kochaliśmy się przy każdej okazji. Nie byliśmy gotowi na dzieci, ale to nas nie powstrzymywało. Im dłużej o tym myślałam, tym wyraźniej uświadamiałam sobie, że jednak za tym tęsknię.

Czułam się pusta i samotna.

Mogłam więc zrobić sobie tę przyjemność.

Zostawiłam naczynia na stole i przeszłam do łazienki. Jeśli już miałam to zrobić, to porządnie, a nie byle jak. A to oznaczało przygotowanie atmosfery.

Palce z łatwością prześlizgiwały się po mokrym ciele. Nie spieszyłam się, użyłam do umycia ciała delikatnej myjki do twarzy, a nie tej szorstkiej. Kabina prysznicowa to nie było miejsce, w którym sobie dogadzałam, wiedziałam jednak, że jeśli chcę traktować tę grę Roba poważnie, to muszę wyłamać się ze schematu.

A więc nie będzie dziś łagodnego odpływania w sen w łóżku, w którym przeżyliśmy tak wiele upojnych nocy. Odłożyłam myjkę i skupiłam się na włosach. Zawsze kręciło mnie, gdy Rob dotykał mojej głowy, przegarniał palcami włosy. Po wizytach u fryzjera wracałam tak napalona, że od progu wskakiwałam na Roba. Przez dwa lata nikt nie dotykał mnie z czułością. Teraz musiałam zrobić to sama, więc masowałam skórę głowy, aż przeszedł mnie pierwszy rozkoszny dreszczyk.

Piana spływała po mojej szyi, zatrzymywała się na piersiach. Powędrowałam dłońmi w dół, poczułam pod palcami, że coś zaczyna się dziać, i choć początkowo te niezdarne pieszczoty nie sprawiały mi przyjemności, to po chwili beztroskiej zabawy to się zmieniło. Nie było łatwo tak po prostu wyłączyć umysł i poddać się temu odczuciu. Odrzuciłam emocje, samotność, smutek. Zwiększyłam nacisk, szarpnęłam i nagle…

Poczułam pulsowanie w dole ciała, podniecenie, jakiego nie czułam od dwóch lat. Od wieków nie pozwalałam sobie na nic oprócz złości i żalu. Czułam się tak, jakby głowę przewiała mi ożywcza bryza.

Nie cierpiałam, gdy Rob miał rację.

Odwróciłam się, spłukałam włosy, nałożyłam odżywkę, a kremowa konsystencja kosmetyku wydała mi się idealna, by dokończyć to, co zaczęłam.

Woda ostrym strumieniem masowała mi plecy, a ja dłonią pracowałam niestrudzenie między udami.

To było przyjemne, bardzo.

Woda zalewała mi oczy, ale ignorowałam to. Skupiłam się na tych sekretnych szczelinach, w których bywał tylko Rob. Poruszałam dłonią rytmicznie, pewna, że to zadziała, jak zwykle. Oddech mi się spłycił, poczułam pierwszy spazm, ale gdy byłam już blisko, przed oczyma mignęła mi twarz Roba i to podziałało na mnie jak kubeł zimnej wody. Przed sekundą prawie już byłam w Orgazmolandzie, a teraz rzeczywistość wymierzyła mi policzek.

– Cholera! – Przyłożyłam czoło do kafelków.

Właśnie przeżyłam rozczarowanie.

Usiłowałam zachichotać, ale zamiast tego zaszlochałam.

Chyba jednak nie byłam na to gotowa.

Spłukałam z włosów odżywkę i zakręciłam wodę.

Owinęłam się puszystym, ciepłym ręcznikiem, żeby choć w ten sposób zrekompensować sobie tę małą porażkę.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: