485 dni na Majdanku - ebook
485 dni na Majdanku - ebook
Jerzy Kwiatkowski (1894-1980), dr prawa, rotmistrz, wicedyrektor fabryki obrabiarek "Pionier" w Warszawie, został za współpracę z Armią Krajową aresztowany i w 1943 r. osadzony w niemieckim obozie koncentracyjnym na Majdanku. 3 maja 1945 r. odzyskał wolność. W grudniu tego roku ukończył spisywanie wspomnień z KL Lublin i rozpoczął starania o druk. Książkę opublikowano w 1966 i 1988 r.
Niniejsze, nowe wydanie 485 dni na Majdanku Jerzego Kwiatkowskiego, opracowane przez Wojciecha Lenarczyka (redakcja naukowa) i Dorotę Niedziałkowską (opracowanie edytorskie i redakcja językowa), wolne jest od cenzury, redakcyjnych zmian, poprawek, cięć i dopisków, także bez większych upiększeń stylistycznych. Jako podstawę wydania wybrano najwcześniejszy, kompletny, opatrzony autorskimi śródtytułami przekaz przechowywany w Archiwum i Bibliotece Instytutu Hoovera przy Uniwersytecie Stanford w USA. Całość poprzedza wstęp, który przedstawia rozszerzoną biografię Kwiatkowskiego, a także redakcyjne i wydawnicze losy 485 dni na Majdanku. Książkę zilustrowano zdjęciami autora, jego rodziny i krewnych, sporządzonymi przez niego planami obozu na Majdanku i III pola więźniarskiego, a także reprodukcjami dokumentów archiwalnych dotyczących pobytu autora w obozie.
Spis treści
Jerzy Kwiatkowski i jego dzieło (Wojciech Lenarczyk) 5
Nota edytorska (Dorota Niedziałkowska) 29
Podziękowania 37
485 dni na Majdanku
I
Witają nas wrony 39
Zostałem ogrodnikiem 53
Życie obozowe 58
Pierwsze baty 70
Choroby i choróbska 78
Ręka podana przez druty kolczaste 87
Budowa pomnika 107
Thumann i baty 110
Kategorie więźniów 117
Głód i szakale 122
Organizacja obozu 127
Mauzoleum i żółw 134
Homo homini lupus 136
Peter Birzer 143
Przyjazd Żydów 145
Herr Knips 157
Paczki żywnosciowe 161
Wykańczanie Żydów 165
Szubienice i selekcje do gazu 170
Złoty cielec 177
Zwolnienia i łączność z wolnością 179
Fluchtpunkte 187
Zgładzenie Kommando Effektenkammer 191
Administracja obozu 194
Przeprowadzka na IV pole 198
14 tysięcy chłopów 200
Marmorstein 205
Auf der Flucht erschossen 211
Widzenie się z bratem 217
Nadanie mi fluchtpunktu 224
Plan odbicia obozu 228
Lagersperre 237
Masakra 17 000 Żydów 240
II
Gehenna w Lagerschreibstube 247
Tyfus plamisty 257
Skrzypek Hessel 263
Wigilia 1943 r. 268
Przyjazd trupów 274
Sexualnot 281
Exekutiert 286
„Anioł śmierci” Laurich 290
Liczą nas jak złoto, a traktują jak g… 292
Każdy SS-man nosi buławę w tornistrze 296
Revier 304
Pensum codzienne 308
Jazdy do pralni 316
Transporty 321
Thumann prowadzi mnie do krematorium 329
Odjazd najlepszych 337
Wysyłka trupów 339
Ostatni Mohikanie 348
Mój tyfus 352
Nalot na obóz 360
III
Rekonwalescencja 367
Sądny dzień 377
Wyławianie żołnierzy AK 382
Skracanie frontu 388
Ewakuacja obozu w ogniu sowieckim 393
Cegielnia w Kraśniku 400
Szopa w Skarżysku 410
Zugang 190 513 w Oświęcimiu 414
Słownik wyrażeń niemieckojęzycznych 419
Indeks nazwisk 427
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-62816-46-0 |
Rozmiar pliku: | 6,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nocami odzywa się nieustannie słowik. W okolicy nie ma ani drzewa, ani krzaka, prócz tych, które niedawno posadziłem i ledwo się zazieleniły. Czyżby samica sobie wśród drutów kolczastych gniazdko uwiła i tam się na jajeczkach gnieździ, gdy pan małżonek, siedząc na drucie, jej przyśpiewuje? Zdaje się, że życie jest silniejsze od drutów kolczastych. Śpiew słowika daje mi dużo radości.
Mauzoleum i żółw
Często wpadam do pracowni Bonieckiego, by się zagrzać. Śledzę postęp jego pracy. Zrobił on na ukoronowanie kolumny kapitel w kształcie urny, uwieńczonej wieńcem liści laurowych. Pytam go, po co umieścił liście wawrzynu. Albin uśmiecha się jedynie tajemniczo. Gołębie nie bardzo się udały, przypominają raczej młode orły. Manipuluje on jakimś pudełkiem blaszanym po tytoniu fajkowym i opala je w ogniu, by czerwoną farbę i napisy z niego usunąć. Po ustawieniu nowego kapitelu z orłami dowiaduję się od Bonieckiego, iż w momencie przymocowania kapitelu wrzucił w głąb pustej kolumny pudełko blaszane z prochami polskiego więźnia, o które wystarał się w krematorium. Przy składaniu prochów byli obecni B. Jasieńczyk, vorarbeiter kuchni, i harcerz Henryk Szcześniewski, który tym na Majdanku zasłynął, że nigdy nie zaklął. Stojąc przez minutę na baczność, uczcili w milczeniu pamięć nieznanego kaceciarza. Pomnik zaprojektowany przez SS-manów dla uczczenia święta narodowo-socjalistycznego stał się mauzoleum zakatowanych na śmierć polskich więźniów Majdanka.
„Gołębie” modelowane przez Bonieckiego jako uwieńczenie „ich” pomnika wzbudzają zachwyt u SS-manów i zdobywa on taki kredyt, że Kaps poleca mu stworzyć jakąś rzeźbę dekoracyjną do ogrodu. Boniecki „w trymiga” (jakby powiedział Wiech) się orientuje i zaczyna robić model żółwia dziesięciokrotnie powiększonego, żółwia, który we wszystkich fabrykach pracujących dla Niemców i we wszystkich warsztatach narysowany był węglem na ścianach i kredą na podłodze – jako symbol powolnej pracy. Kaps jest zachwycony, a więźniowie też, każdy z innego powodu, przykład teorii względności! Ja jako ogrodnik mam wybrać odpowiednie miejsce na terenie ogrodu i stworzyć właściwe otoczenie. Wybieram miejsce przy bramie – aby żółw był widoczny dla wszystkich, którzy do pracy wychodzą, oraz dla przechodniów z innych pól. Miejsce to jest i dlatego tam obrane, ponieważ między bramą naszego pola znajduje się wewnątrz III pola pod prostym kątem do bramy głównej brama do Fahrbereitschaftu. Buduję duży postument z kamienia łamanego średnicy 2 m i wysokości metra. Na naszym polu nagromadzona jest duża ilość kamienia wapiennego z własnych kamieniołomów, a poza tym nagrobki z kirkutu żydowskiego w Lublinie. Zostały one przewiezione przez furmanów cywilnych i były już rozbite na kawałki, by z miejsca płyty zniszczyć. Są tam przeważnie piaskowce, ale znajdzie się też i szary marmur, i drogi czarny granit szwedzki. Zwietrzałe napisy hebrajskie, porośnięte mchem, niektóre świeże ze złotymi, lśniącymi literami. Na polu pracuje komando około 30 steinklopferów, więźniów ze słabymi nogami, którzy na siedząco rozbijają pomniki cmentarne na tłuczeń dla wysypania nim drogi wjazdowej i ścieżek. Biorę kawałki z tych nagrobków, by z nich ułożyć ten postument i przynajmniej część symbolicznie ochronić od ostatecznej profanacji. Niechaj i one dźwigają symbol ruchu oporu i staną się jego częścią składową. Jako tło zasadzam szpaler jałowców, z przodu zakładam rabatę z nagietkami i irysami. Naokoło postumentu sieję trawę i obsadzam go powojem. Żółw wzbudza wielką wesołość wśród więźniów i wywołuje różne dowcipne uwagi. Dowiaduję się, że po jakimś czasie pojawiła się w którejś gazetce tajnej fotografia naszego żółwia. Najbardziej dumny jest z żółwia rapportführer unterscharführer SS Kaps!
Nawiązuję kontakt z domem za pośrednictwem mego „ogrodnika” Kleniewskiego. Jest to młody ziemianin, siostra jego, inż. Janina Ostaszewiczowa, mieszka w Lublinie przy Moniuszki 2d i przez furmana dopiero w maju odnalazła brata, mimo iż on od stycznia w obozie przebywa. Kleniewski proponuje mi korzystanie z tej drogi: skwapliwie korzystam i nawiązuję nowy kontakt z domem. Furman zastrzega się, że paczek nie będzie przewoził. Staram się o wyjaśnienie, ile przesyłek przez Zielińskiego zginęło. Widzę, że brat z rezerwą i niedomówieniami pisze o tym, licząc się z tym, że list przejdzie przez kilka rąk. Ale widzę, iż uważa on osobę Zagórskiego za niegodną zaufania. Postanawiam wtedy wnieść skargę sądową po wojnie przeciwko Zielińskiemu, bo jest to grabież zasługująca na najwyższą karę. Muszę przykrą rzecz stwierdzić, że ci robotnicy i furmani, którzy się z obozem stykali, egzaminu nie zdali i często słyszę „pobożne” życzenia więźniów, by każdy z tych wyzyskiwaczy choćby na 4 tygodnie znalazł się w obozie i na własnej skórze odczuł, co to znaczy prawdziwy głód i by on sam płacił lichwiarskie ceny za kawałek chleba lub boczku, o ile w ogóle będzie przy sobie posiadał pieniądze.
Homo homini lupus
Ja sobie na wolności zupełnie inaczej wyobrażałem stosunki w obozie koncentracyjnym. Niemcy wywozili od 1940 r. do Oświęcimia, a Warszawa była żywo poruszona tą wielką łapanką w styczniu 1943 r. i natychmiastowym wywiezieniem przeszło 2 tysięcy osób na Majdanek. Wyobrażaliśmy sobie, że jest tam niebywała solidarność, braterstwo, że to wielkie nieszczęście łączy wszystkich w jedną rodzinę – a już pierwsi zwolnieni, którzy w styczniu i początku lutego wracali z Majdanka, opowiadali, jak Żydzi czekali na śmierć swych współwyznawców, aby zabrać porcję chleba konających.
Jak się to wszystko sprawdziło! Mało tego – nie tylko wygłodniali więźniowie czyhają na tę pajdkę chleba, ale i „cywile”, zarabiający legalnie parę tysięcy złotych miesięcznie, a znacznie więcej nielegalnie na handlu ubraniami i biżuterią wynoszonymi z obozu, ci jeszcze wyciągają wdowi grosz przesłany niejednemu więźniowi przez żonę borykającą się z biedą za bochenek suchego chleba! SS-mani i kapowie biją nas i maltretują… cywile robią majątki i wykorzystują nasz głód! Homo homini lupus1.
------------------------------------------------------------------------
1 Homo homini lupus (łac.) – człowiek człowiekowi wilkiem.