Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

5 języków miłości - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
13 sierpnia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

5 języków miłości - ebook

Mąż i żona rzadko posługują się tym samym językiem miłości.

Zazwyczaj używamy swojego własnego języka i frustrujemy się, gdy nasz współmałżonek nie rozumie tego, co chcemy mu zakomunikować. Pragniemy, by okazywał nam miłość w ten sam sposób, co my, jednocześnie wysyłając sygnały, których on/ona nie rozumie.

Poznanie języka miłości twojego współmałżonka to potwierdzona tysiącami świadectw czytelników recepta na szczęśliwe i udane małżeństwo.

Jeśli więc:

– Twoja żona woli, żebyś pomógł jej w sprzątaniu kuchni, niż zabrał ją na romantyczną kolację

– Twój mąż chciałby spędzić cały weekend w domu, a Ty chciałabyś wyjść w tym czasie ze znajomymi

– Twoja żona wszelkie komplementy przyjmuje w milczeniu, ale tryska radością, gdy kupisz jej biżuterię

– Twój mąż woli prezenty robione przez Ciebie ręcznie niż te kupione w sklepie

– Twoja żona nie chce pomocy w przy obiedzie – woli, żebyś ją przytulił

…a Ty nie potrafisz tego zrozumieć – najwyższy czas, byś zapoznał się z książką Gary’ego Chapmana.

Przemów w języku miłości Twojego partnera i odkryj tajemnicę małżeństw z 50-letnim stażem, które wciąż spacerują, trzymając się za ręce.

Poznaj książkę, która wspiera kolejne pokolenia małżeństw od ponad 20 lat, wznawianą i tłumaczoną na 36 języków, sprzedaną w ponad 8 milionach egzemplarzy na całym świecie!

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-64647-08-6
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Podziękowania

Miłość zaczyna się, a w każdym razie powinna się zacząć, w domu. Mnie darzyli miłością przez ponad sześćdziesiąt lat rodzice − Sam i Grace. Bez nich wciąż szukałbym miłości, a nie pisał o niej. Dom to także Karolyn, która jest moją żoną od ponad czterdziestu lat. Gdyby wszystkie żony kochały tak jak ona, mniej mężów oglądałoby się za innymi kobietami. Shelley i Derek wylecieli już z gniazda i odkrywają nowe światy, ale czuję się bezpiecznie w cieple ich miłości. Jestem szczęśliwy i wdzięczny.

Mam dług u wielu profesjonalistów, którzy wpłynęli na moje rozumienie miłości. Należą do nich psychiatrzy: Ross Campbell i Judson Swihart. Debbie Barr i Cathy Peterson zapewniły mi wsparcie redakcyjne. Umiejętności techniczne Tricii Kube i Dona Schmidta umożliwiły mi dotrzymanie terminów. Wreszcie – i to jest najważniejsze – chcę podziękować setkom par, które w ciągu ostatnich trzydziestu lat rozmawiały ze mną o intymnych aspektach ich życia. Ta książka jest hołdem złożonym ich szczerości.rozdział 1

Co się dzieje z miłością po ślubie?

Kiedy byliśmy na wysokości ponad 9 000 metrów nad ziemią, gdzieś między Buffalo i Dallas, odłożył gazetę do kieszeni w fotelu, odwrócił się do mnie i zapytał:

− Czym się zajmujesz?

− Prowadzę poradnię dla małżeństw i organizuję seminaria na temat wzbogacania małżeństwa – stwierdziłem rzeczowo.

− Od dawna chciałem kogoś o to zapytać – odpowiedział. – Co się dzieje z miłością po ślubie?

Porzuciłem nadzieję na drzemkę i spytałem:

− Co masz na myśli?

− Chodzi o to – powiedział – że byłem trzykrotnie żonaty i za każdym razem przed ślubem było cudownie, ale potem wszystko się rozpadało. Wydawało mi się, że ją kocham, i sądziłem, że ona kocha mnie – ale cała ta miłość po prostu gdzieś znikała. Jestem dość inteligentny. Prowadzę dobrze prosperującą firmę, ale tego nie rozumiem.

− Jak długo byłeś żonaty? – zapytałem.

− Pierwsze małżeństwo trwało jakieś dziesięć lat. Drugie − trzy lata, a ostatnie – prawie sześć.

− Czy wasze uczucie znikało od razu po ślubie, czy był to raczej stopniowy proces? – dopytywałem.

− Z drugim małżeństwem od początku było coś nie tak. Nie wiem, co się stało – naprawdę myśleliśmy, że się kochamy, ale miesiąc miodowy okazał się porażką i nigdy się już nie pozbieraliśmy. Przed ślubem spotykaliśmy się tylko przez sześć miesięcy. To był huraganowy romans, naprawdę ekscytujący! Ale po ślubie od razu zaczęła się wojna… W pierwszym małżeństwie mieliśmy trzy czy cztery dobre lata, zanim urodziło się dziecko. Potem miałem wrażenie, że żona całą swoją uwagę skupiła na nim, a ja się już nie liczyłem. Zupełnie jakby jej jedynym celem w życiu było dziecko, a gdy już je miała – ja nie byłem jej więcej potrzebny.

− Powiedziałeś jej to? – zapytałem.

− Tak. Ona stwierdziła, że oszalałem. Powiedziała, że nie rozumiem, pod jaką presją jest pracująca przez 24 godziny na dobę niańka. Oznajmiła, że powinienem być bardziej wyrozumiały i częściej jej pomagać. Próbowałem, naprawdę, ale to niczego nie zmieniło. Odtąd oddalaliśmy się od siebie. Po jakimś czasie nie było już żadnej miłości, tylko odrętwienie. Oboje zgodziliśmy się, że to już koniec.

A ostatnie małżeństwo? Byłem przekonany, że tym razem będzie inaczej. Byłem trzy lata po rozwodzie, spotykaliśmy się od dwóch lat. Miałem pewność, że wiemy, co robimy, i że tym razem, może po raz pierwszy, rzeczywiście wiem, co to znaczy kogoś kochać. Czułem, że i ona darzy mnie uczuciem.

Po ślubie chyba się nie zmieniłem. Okazywałem jej miłość tak samo jak wcześniej. Mówiłem jej, że jest piękna, że bardzo ją kocham, że jestem dumny z tego, że mogę być jej mężem. Ale ona kilka miesięcy po ślubie zaczęła narzekać – najpierw na drobiazgi: że nie wyrzucam śmieci i nie odwieszam ubrań na miejsce. Potem wzięła się za mój charakter – mówiła, że nie ma pewności, iż może mi zaufać, oskarżyła mnie o niewierność. Nastawiła się skrajnie negatywnie. Przed ślubem nigdy tak się nie zachowywała. Należała do najbardziej pozytywnych osób, jakie kiedykolwiek poznałem – to była jedna z cech, które mnie w niej urzekły. Dotychczas nigdy na nic nie utyskiwała, a wszystko, co robiłem, było cudowne. Jednak gdy już się pobraliśmy, było tak, jakbym nie mógł nic zrobić dobrze. Naprawdę nie wiem, jak to się stało. Wreszcie przestałem czuć, że ją kocham, i poczułem żal. Oczywiste było to, że ona mnie też nie kocha. Zgodziliśmy się, że z dalszego wspólnego mieszkania nic dobrego nie wyjdzie, i rozeszliśmy się.

Przed ślubem nigdy nie była negatywnie nastawiona.

To było rok temu. Pytam zatem: co dzieje się z miłością po ślubie? Czy inni też mają takie doświadczenia? Czy to dlatego jest tak dużo rozwodów? Nie mogę uwierzyć, że przeszedłem przez to trzy razy. A ci, którzy się nie rozwodzą – czy oni uczą się żyć z tą pustką, czy też w niektórych małżeństwach miłość naprawdę może przetrwać? A jeśli tak – jak to się dzieje?

Takie same pytania, jakie zadał mi mój towarzysz siedzący w fotelu numer 5A, stawiają obecnie tysiące małżonków i osób po rozwodzie. Niektórzy zadają je przyjaciołom, inni − psychologom i duchownym, jeszcze inni – samym sobie. Odpowiedzi są niekiedy sformułowane niemal zupełnie niezrozumiałym żargonem psychologicznym. Czasem przybierają postać żartów albo mądrości ludowych. Większość anegdot i porzekadeł zawiera w sobie ziarno prawdy, ale przywoływanie ich przypomina zaaplikowanie aspiryny osobie chorej na raka.

Chęć znalezienia romantycznej miłości w małżeństwie jest głęboko zakorzeniona w naszej psychice. Powstało mnóstwo książek na ten temat. Rozmawia się o tym w programach radiowych i telewizyjnych. Mnóstwo porad można znaleźć w Internecie albo uzyskać od rodziców i przyjaciół. Utrzymanie miłości przy życiu po zawarciu związku małżeńskiego to poważna sprawa.

Dlaczego – mimo pomocy licznych ekspertów – tak niewielu parom udaje się odkryć tajemnicę utrzymania wzajemnej miłości po ślubie? Jak to możliwe, że para udaje się na warsztaty z komunikacji, poznaje cudowne sposoby na to, by się lepiej porozumiewać, a potem wraca do domu i nie potrafi wykorzystać tych wzorców komunikacyjnych? Jak to się dzieje, że w The Oprah Winfrey Show¹ słuchamy eksperta, który udziela nam wskazówek na temat „101 sposobów na okazanie miłości małżonkowi”, wybieramy spośród nich dwa czy trzy sposoby, które wydają nam się szczególnie dobre – a małżonek nawet nie dostrzega naszych wysiłków? Dajemy sobie spokój z pozostałymi 98 metodami i wracamy do codzienności.

Prawda, której nie dostrzegamy

Znalezienie odpowiedzi na te pytania jest celem niniejszej książki. Nie dlatego, że istniejące już publikacje i artykuły nie są przydatne. Problem polega na tym, że przeoczyliśmy podstawową prawdę: ludzie mówią różnymi językami miłości.

Na uniwersytecie studiowałem antropologię. Dlatego uczyłem się też lingwistyki, w ramach której wyróżnia się kilka głównych grup językowych²: języka japońskiego, chińskiego, hiszpańskiego, angielskiego, portugalskiego, greckiego, niemieckiego, francuskiego itd. Dorastając, uczymy się najczęściej języka naszych rodziców i rodzeństwa, i to on staje się naszym pierwszym, ojczystym językiem. Później możemy się nauczyć innych, ale zazwyczaj wymaga to od nas większego wysiłku. Stają się one naszymi kolejnymi językami. Najsprawniej posługujemy się językiem ojczystym, który też najlepiej rozumiemy i którym mówiąc, czujemy się najpewniej. Im częściej używamy kolejnych języków, tym łatwiej nam to przychodzi. Jeśli mówimy tylko we własnym języku ojczystym i spotkamy kogoś, kto używa wyłącznie swojego języka ojczystego, nasze możliwości komunikacji są ograniczone. Musimy się posiłkować wskazywaniem palcami, chrząkaniem, rysowaniem lub inscenizowaniem tego, o co nam chodzi. Możemy się porozumiewać, ale proces ten jest utrudniony. Różnice językowe są nieodłącznym elementem kultury. Jeśli mamy się skutecznie komunikować ponad podziałami kulturowymi, musimy poznać język ludzi, z którymi chcemy się porozumieć.

Twój język miłości i język, jakim posługuje się twój małżonek, mogą się różnić tak bardzo jak chiński i angielski.

Podobnie jest z miłością. Twój język miłości i język, jakim posługuje się twój małżonek, mogą się różnić tak bardzo jak chiński i angielski. Niezależnie od tego, jak bardzo się starasz wyrazić swoją miłość po angielsku, jeśli twój partner rozumie tylko chiński, nigdy nie nauczycie się wzajemnej miłości. Gdy mój towarzysz z samolotu opowiadał o swojej trzeciej żonie − „Mówiłem jej, że jest piękna, że ją kocham, że jestem dumny z tego, że mogę być jej mężem” – używał języka „wyrażeń afirmatywnych”. Wyrażał swoją miłość – i robił to szczerze – ale ona nie rozumiała jego języka. Być może szukała miłości w jego zachowaniu i tam jej nie dostrzegała. Szczerość to za mało. Jeśli mamy skutecznie komunikować naszą miłość, musimy chcieć się nauczyć ojczystego języka miłości naszego małżonka.

Po trzydziestu latach doradzania małżeństwom dochodzę do następującego wniosku: istnieje pięć języków miłości – pięć sposobów wyrażania i rozumienia. Według lingwistów na dany język może składać się liczna grupa odmian i dialektów. W pięciu podstawowych językach miłości również zawiera się wiele dialektów. To one stanowią inspirację dla autorów artykułów prasowych, opatrzonych takimi tytułami, jak: 10 sposobów okazania miłości swojej żonie, 20 sposobów na zatrzymanie mężczyzny w domu czy 365 sposobów okazywania miłości małżeńskiej. Nie ma 10, 20 czy 365 podstawowych języków miłości. Moim zdaniem jest ich tylko pięć. Może jednak istnieć wiele dialektów. Liczbę sposobów wyrażania uczuć za pomocą danego języka miłości ogranicza wyłącznie wyobraźnia jego użytkownika. Ważne jest to, by mówić tym samym językiem co małżonek.

Mąż i żona rzadko posługują się tym samym ojczystym językiem miłości. Zazwyczaj używamy swojego własnego języka i gubimy się, gdy nasz małżonek nie rozumie tego, co chcemy zakomunikować. Wyrażamy naszą miłość, ale przekaz ten nie zostaje odebrany, ponieważ dla odbiorcy nasz język jest obcy. To podstawowe źródło problemów, a celem niniejszej książki jest znalezienie ich rozwiązania. Dlatego odważyłem się po raz kolejny napisać o miłości. Jeśli poznamy pięć podstawowych języków miłości, zrozumiemy własny ojczysty język miłości i ojczysty język miłości współmałżonka − będziemy mieli w ręku informacje potrzebne do wykorzystania pomysłów z innych książek i artykułów.

Wierzę, że gdy odkryjesz i nauczysz się mówić ojczystym językiem miłości swojego małżonka, odnajdziesz klucz do długotrwałego, pełnego miłości małżeństwa. To uczucie nie musi zniknąć po ślubie, ale by utrzymać je przy życiu, większość z nas musi się przyłożyć do nauki języka miłości, jakim posługuje się nasz mąż lub nasza żona. Nie możemy polegać na naszym języku ojczystym, jeśli nasz współmałżonek go nie rozumie. Jeśli ma poczuć miłość, którą chcemy mu okazać, musimy to zrobić w jego lub jej ojczystym języku miłości.

Twoja kolej

Uzupełnij zdanie: „Byłoby mniej rozwodów,
gdyby ludzie _______________”.rozdział 2

Wypełnić zbiornik na miłość

Miłość to najważniejsze słowo w języku angielskim – jednocześnie zaś najbardziej mylące. Myśliciele świeccy i religijni zgadzają się, że miłość zajmuje w naszym życiu centralne miejsce. Pojęcie to jest obecne w tysiącach książek, piosenek, czasopism i filmów. Miłość ma też szczególny status w wielu systemach filozoficznych i teologicznych.

Psychologowie stwierdzili, że potrzeba bycia kochanym jest podstawową potrzebą emocjonalną każdego człowieka. Dla miłości zdobywamy szczyty, przepływamy morza, przemierzamy piaski pustyni i znosimy niewypowiedziane trudności. Bez niej szczyty są nie do zdobycia, morza nie do przepłynięcia, piaski pustyni nie do przebycia, a nasze życie naznaczone jest trudnościami.

Jeśli zgodzimy się, że pojęcie miłości przenika wspólnotę ludzką, zarówno na przestrzeni dziejów, jak i obecnie, musimy się też zgodzić, że jest to słowo niezwykle niejednoznaczne. Używamy go na tysiąc różnych sposobów. Mówimy: „Kocham hot dogi”, a zaraz po tym: „Kocham moją matkę”. Opowiadamy o miłości do określonych zajęć: pływania, jeżdżenia na nartach, polowania. Kochamy obiekty nieożywione: jedzenie, samochody, domy. Kochamy zwierzęta: psy, koty, nawet domowe ślimaki. Kochamy naturę: drzewa, trawę, kwiaty i pogodę. Kochamy ludzi: matkę, ojca, syna, córkę, żonę, męża, przyjaciół. Zakochujemy się nawet w samej miłości jako takiej.

Jakby tego było mało, używamy też słowa „miłość” w odniesieniu do własnego zachowania. „Zrobiłem to, bo ją kocham” – taka formuła stanowi wyjaśnienie różnego rodzaju uczynków. Polityk, który ma romans, nazywa go miłością. Natomiast ksiądz uzna tę sytuację za grzech. Żona alkoholika zaciera ślady ostatnich wyczynów męża, tłumacząc się miłością, choć psychologowie określiliby jej postawę mianem współuzależnienia. Rodzic spełnia wszystkie zachcianki dziecka, uważając takie postępowanie za przejaw miłości. Tymczasem terapeuta rodzinny powiedziałby, że to nieodpowiedzialne rodzicielstwo. Czym zatem jest zachowanie warunkowane miłością?

Celem tej książki nie jest zwalczanie wszelkich nieporozumień związanych z pojęciem miłości, ale skupienie się na takim jej rodzaju, który jest niezbędny dla naszego zdrowia emocjonalnego. Psychologowie dziecięcy potwierdzają, że każde dziecko ma określone podstawowe potrzeby emocjonalne, które należy spełnić, by młody człowiek był stabilny emocjonalnie. Spośród tych potrzeb najbardziej podstawową jest potrzeba miłości i czułości, odczuwania przynależności i bycia chcianym. Jeśli będziemy w odpowiednim stopniu okazywać dziecku czułość, najprawdopodobniej wyrośnie ono na osobę odpowiedzialną. Dziecko pozbawione miłości będzie miało problemy emocjonalne i społeczne.

Pamiętam moment, gdy po raz pierwszy usłyszałem następującą metaforę: „W każdym dziecku znajduje się «zbiornik na emocje», który należy wypełnić miłością. Gdy dziecko czuje się naprawdę kochane, rozwija się emocjonalnie, ale jeśli zbiornik na miłość jest pusty, dziecko nie będzie się zachowywać właściwie. Wiele złych zachowań dzieci jest konsekwencją nienapełnienia zbiornika na miłość”. Były to słowa doktora Rossa Campbella, psychiatry specjalizującego się w leczeniu dzieci i dorosłych.

Słuchając go, myślałem o setkach rodziców, którzy w moim gabinecie wylewali skargi na złe zachowanie swoich dzieci. Nigdy nie próbowałem sobie wyobrazić w tych dzieciach pustego zbiornika na miłość, ale widziałem, jakie są skutki takiego braku. Niepoprawne zachowanie było źle rozumianą próbą szukania miłości, której nie doznawały. Szukały miłości w niewłaściwych miejscach i w niewłaściwy sposób.

Pamiętam Ashley, którą w wieku trzynastu lat leczono na chorobę przekazywaną drogą płciową. Jej rodzice byli załamani. Byli na nią rozgniewani. Byli też źli na szkołę, którą obwiniali za przekazywanie dziewczynce wiedzy o seksie. − Dlaczego to zrobiła? – pytali.

W czasie naszej rozmowy Ashley opowiedziała mi o rozwodzie rodziców, do którego doszło, gdy dziewczynka miała sześć lat. − Myślałam, że mój ojciec odszedł, bo mnie nie kochał – mówiła. – Moja mama wyszła za mąż ponownie, kiedy miałam dziesięć lat. Czułam, że ona teraz ma kogoś nowego, kto ją kocha, a ja wciąż nie mam nikogo, kto kochałby mnie. Tak bardzo chciałam być kochana. W szkole poznałam chłopca. Był starszy ode mnie, ale mnie lubił. Nie mogłam w to uwierzyć. Był dla mnie miły, a po jakimś czasie poczułam, że rzeczywiście mnie kocha. Nie chciałam z nim współżyć, ale chciałam być kochana.

„Zbiornik na miłość” Ashley był pusty od wielu lat. Jej matka i ojczym dbali o jej potrzeby fizyczne, ale nie zdawali sobie sprawy z gwałtowności targających nią emocji. Zdecydowanie kochali Ashley i myśleli, że i ona jest świadoma ich miłości. Niemal w ostatniej chwili odkryli, że nie mówili jej ojczystym językiem miłości.

Potrzebowaliśmy miłości, zanim się „zakochaliśmy”, i będziemy jej potrzebować przez całe życie.

Emocjonalna potrzeba miłości nie jest jednak zjawiskiem dotyczącym tylko dzieci. Towarzyszy nam ona w naszym dorosłym życiu i w małżeństwie. Stan „zakochania” tymczasowo ją zaspokaja, ale – jak się później przekonujemy – jest to tylko rozwiązanie tymczasowe, o ograniczonym i przewidywalnym czasie trwania. Gdy mija szczytowy moment obsesyjnego „zakochania”, ponownie pojawia się potrzeba miłości, ponieważ uczucie to jest podstawowym składnikiem ludzkiej natury. Znajduje się w centrum naszych potrzeb emocjonalnych. Potrzebowaliśmy miłości, zanim się „zakochaliśmy”, i będziemy jej potrzebować przez całe życie.

Potrzeba bycia kochanym przez żonę czy męża jest sednem pragnień małżeńskich. Pewien człowiek powiedział mi niedawno: „Co z tego, że masz dom, samochody, miejscówkę na plaży i całą resztę, jeśli nie kocha cię twoja żona?”. Czy rozumiecie, co tak naprawdę mówił? „Ponad wszystko chcę, by kochała mnie moja żona”. Rzeczy materialne nie zastąpią miłości ludzkiej. Żona mówi: „Ignoruje mnie przez cały dzień, a potem chce się ze mną znaleźć w łóżku. Nienawidzę tego”. Nie jest to żona, która nienawidzi seksu; to żona, która desperacko potrzebuje uczuciowej miłości.

Nasze wołanie o miłość

Jakaś część naszej natury woła o miłość innego człowieka. Osamotnienie niszczy psychikę ludzką. Dlatego odosobnienie jest uznawane za najokrutniejszy rodzaj kary. Podstawą istnienia gatunku ludzkiego jest potrzeba intymności i bycia kochanym. Małżeństwo istnieje po to, by ją wypełniać. Dlatego w tekstach biblijnych czytamy, że mąż i żona stają się „jednym ciałem”. Nie oznacza to, że osoby te tracą swoje własne tożsamości; oznacza to, że każde z nich wkracza w życie drugiego w sposób bardzo głęboki i intymny.

Jednak miłość jest nie tylko ważna − jest też ulotna. Wysłuchałem wielu małżeństw, które zwierzały mi się z utrzymywanego w tajemnicy bólu. Niektórzy przychodzili do mnie, ponieważ cierpienie, które odczuwali, stawało się nie do zniesienia. Inni zgłaszali się, gdyż zdawali sobie sprawę, że ich zachowanie lub niewłaściwe zachowanie ich małżonków niszczyło ich związek. Niektórzy zjawiali się tylko po to, by poinformować mnie, że nie chcą już być w małżeństwie. Ich marzenia o „długim i szczęśliwym życiu” roztrzaskiwały się o mur trudnej rzeczywistości. Wciąż słyszałem te same słowa: „Nasza miłość zniknęła, nasz związek jest martwy. Kiedyś byliśmy sobie bliscy, ale to minęło. Nie cieszy nas już bycie razem. Nie spełniamy swoich wzajemnych potrzeb”. Te historie są dowodem na to, że w osobach dorosłych, tak jak i w dzieciach, znajdują się „zbiorniki na miłość”.

Czy to możliwe, że głęboko, we wnętrzu istoty każdego z cierpiących małżonków także istnieją niewidzialne „zbiorniki na miłość”, których wskaźniki napełnienia spadły do zera? Czy niewłaściwe zachowania, wycofywanie się, ostre słowa i krytyczne nastawienie pojawiają się właśnie ze względu na pustkę w „zbiorniku miłości”? Czy małżeństwo odrodziłoby się, gdybyśmy znaleźli sposób na jego wypełnienie? Czy pary wyposażone w „napełnione zbiorniki” mogłyby stworzyć taką atmosferę emocjonalną, w której możliwe jest przedyskutowanie różnic i rozwiązywanie konfliktów? Czy takie zbiorniki stanowią klucz do właściwego funkcjonowania małżeństwa?

Te pytania skłoniły mnie do wyprawy w długą podróż. W trakcie jej trwania doszedłem do prostych, ale skutecznych wniosków opisanych w tej książce. W czasie tej wędrówki moim udziałem było nie tylko trzydziestoletnie doradzanie małżeństwom, ale też poznawanie serc i umysłów setek par w całej Ameryce. Na obszarze od Seattle do Miami zapraszano mnie, bym złożył wizytę w ukrytych komnatach związków małżeńskich, gdzie prowadziliśmy z gospodarzami bardzo otwarte rozmowy. Przykłady, które tu zamieszczam, są fragmentem prawdziwego życia. Zmieniłem tylko miejsca i nazwiska, by chronić prywatność osób, które rozmawiały ze mną tak szczerze.

Jestem przekonany, że stałe wypełnianie „zbiornika miłości” jest tak samo ważne dla małżeństwa, jak istotne jest zachowywanie odpowiedniego poziomu oleju w samochodzie. Utrzymywanie związku małżeńskiego na „pustym zbiorniku” może być jednak znacznie bardziej kosztowne niż prowadzenie samochodu z pustym zbiornikiem na olej. Informacje, które tutaj przeczytasz, mogą ocalić tysiące małżeństw, a nawet poprawić atmosferę emocjonalną w dobrym związku. Niezależnie od tego, jaka jest w tej chwili jakość twojego małżeństwa, zawsze można ją podnieść.

UWAGA: Zrozumienie pięciu języków miłości i nauczenie się mówienia ojczystym językiem miłości twojego współmałżonka może radykalnie zmienić wasze zachowania. Ludzie zachowują się zupełnie inaczej, gdy ich zbiornik na miłość jest wypełniony.

Jednak zanim przyjrzymy się dokładnie pięciu językom miłości, musimy się zająć jeszcze jednym istotnym, ale mylącym zjawiskiem: euforycznym doświadczeniem „zakochania”.

Twoja kolej

Czy kiedykolwiek zrobiłeś coś, bo „chciałeś dobrze” – motywowany miłością? Co z tego wynikło?
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: