Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

600 kilometrów lodową pustynią - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
11 października 2023
Ebook
47,90 zł
Audiobook
59,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

600 kilometrów lodową pustynią - ebook

Trawers Grenlandii uważany jest za jedną z najbardziej niebezpiecznych wypraw na świecie. Ryzykowne przejście lodowcem pełnym szczelin, stukilogramowe sanie i biała, tylko pozornie jednolita przestrzeń, z którą obcuje się miesiąc. Miłce Raulin się to udało. Została trzecią i najmłodszą Polką, która pokonała grenlandzką krainę. Przed nią przez blisko 30 lat podobnego wyczynu dokonała jedynie dziesiątka Polaków.
Temperatury sięgające -40℃, wiatry wiejące z prędkością blisko 100 km/h i marsz w burzy śnieżnej, to warunki, którym musiała stawić czoła.
Niestety nie wszystkim uczestnikom międzynarodowej ekspedycji udało się dotrzeć do celu.
600 kilometrów lodową pustynią to opowieść kobiety, która walczy z ekstremalną temperaturą, huraganowymi wiatrami i skrajnym wyczerpaniem. Historia o wytrwałości i wyzwaniu, jakie Miłka musiała podjąć, by zmierzyć się z grenlandzkim lądolodem.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67859-61-5
Rozmiar pliku: 13 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wie­rzy­cie w prze­zna­cze­nie? W los, w for­tunę, w to, co nam pi­sane? W nie­uchronną przy­szłość? A może każdy z nas trzyma w dłoni dżoj­stik, a spraw­czość to tylko kwe­stia kon­se­kwen­cji i uporu?

Skła­niam się ku wie­rze w wy­pad­kową tych dwóch fi­lo­zo­fii. Z do­świad­cze­nia wiem, że są rze­czy, na które wpływu nie mamy, a jed­nak bywa, że ży­cie nas za­ska­kuje. Poza tym mo­gła­bym przy­to­czyć zbyt wiele zja­wi­sko­wych in­cy­den­tów, które mnie spo­tkały, by w zrzą­dze­nia losu nie wie­rzyć.

Jesz­cze kilka lat temu, wy­jeż­dża­jąc do Ne­palu, mia­łam w so­bie mnó­stwo stra­chu. Nie o po­wo­dze­nie wy­prawy, ale o po­wrót do pracy. Przed eks­pe­dy­cją zmie­niono mi szefa – hm, jak by tu dy­plo­ma­tycz­nie po­wie­dzieć? – na ko­goś o oso­bo­wo­ści co naj­mniej trud­nej. Wy­star­czyło kilka mie­sięcy, by praca za­częła być dla mnie kosz­ma­rem. Ci, któ­rzy kie­dy­kol­wiek ze­tknęli się z dys­kry­mi­na­cją czy mob­bin­giem, wie­dzą, jak nie­chęt­nie wtedy każ­dego dnia otwiera się oczy. Wyjść z domu, wsiąść do me­tra, wejść do szkla­nego wie­żowca, na­ci­snąć gu­zik w win­dzie, która za­wie­zie cię pro­sto w pasz­czę lwa... Tak wy­glą­dała wi­zja mo­jego po­wrotu za biurko z naj­wyż­szej góry świata. Wo­la­łam się z nią nie mie­rzyć. Przy­naj­mniej do pew­nego mo­mentu. Ale gdy zdo­by­łam Mo­unt Eve­rest, ostat­nią górę w Ko­ro­nie Ziemi, wiele się zmie­niło. Na­bra­łam pew­no­ści w po­dej­mo­wa­niu waż­nych de­cy­zji. Choć już od kil­ku­na­stu lat z po­wo­dze­niem łą­czy­łam gór­skie pa­sje z peł­no­eta­tową funk­cją in­ży­nierki, zro­zu­mia­łam, że rzu­ce­nie pracy z po­wodu szefa psy­cho­paty to nie ko­niec świata. To ko­niecz­ność zwią­zana z ochroną mo­jego zdro­wia.

Tok­syczne związki, te za­wo­dowe czy oso­bi­ste, ni­gdy nie koń­czą się do­brze.

W prze­rwa­niu nie­zdro­wych re­la­cji prze­szka­dza nam lęk. Strach o przy­szłość. Że nie damy rady, że bę­dzie go­rzej, że nic lep­szego się nie trafi. Tym­cza­sem przy­szłość jaka ma być, taka bę­dzie.

Tok­syczne związki, te za­wo­dowe czy oso­bi­ste, ni­gdy nie koń­czą się do­brze.

Zło­ży­łam wy­po­wie­dze­nie z ar­ty­kułu 55 § 11 ko­deksu pracy i uczy­łam się być o tę przy­szłość spo­kojna. Siła Ma­rzeń roz­wi­nęła skrzy­dła i pchnęła mnie w no­wym, cie­ka­wym kie­runku. Tak roz­po­czął się ko­lejny etap w moim ży­ciu. Pre­lek­cje mo­ty­wa­cyjne, pi­sa­nie ksią­żek, Fe­sti­wal Siły Ma­rzeń (www.fe­sti­wal­si­ly­ma­rzen.pl) i ro­we­rowy rajd przez całą Pol­skę po­chło­nęły mnie bez reszty. Wciąż ko­cham być in­ży­nierką, ale in­ży­nier­skie zle­ce­nia siłą rze­czy ze­szły na boczny tor. Szczę­śli­wie opatrz­ność by­wała dla mnie ła­skawa, choć nie­jed­no­krot­nie szczę­ściu mu­sia­łam po­ma­gać.

Do góry no­gami wy­wró­ci­łam nie tylko swoje za­wo­dowe ży­cie. Mimo że nie­zmien­nie uwa­żam, że trzeba po­dej­mo­wać wszel­kie moż­liwe próby na­prawy i po­trzebne obu stro­nom roz­mowy, to gdy wszystko za­wo­dzi, a my się nie roz­wi­jamy albo ogra­ni­czamy czyjś roz­wój, to znak, że na­leży pójść wła­sną drogą. Za­tem w zgo­dzie ze sobą ze­rwa­łam za­rę­czyny, z wiarą, że przy­szłość przy­nie­sie naj­lep­sze. To nie ego­izm, to świa­do­mość upły­wa­ją­cego czasu i po­trzeba, by z uko­chaną osobą mieć tak zwany kom­plet. Nie ideał, kom­plet. Kom­plet to jed­ność na płasz­czyź­nie in­te­lek­tu­al­nej, emo­cjo­nal­nej, du­cho­wej i fi­zycz­nej. Za­zdrosz­czę tym, któ­rzy na swoją drugą po­łówkę tra­fili w ogól­niaku, a dziś świę­tują dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cie ślubu. Ja tyle szczę­ścia nie mia­łam. Do­brze, że w gó­rach ni­gdy mi go nie bra­ko­wało.

Na od­waż­nej i nie­za­leż­nej dziew­czy­nie trudno zro­bić wra­że­nie. A już wielką sztuką jest dłu­go­ter­mi­nowe za­im­po­no­wa­nie zosi sa­mosi. Bo prze­cież ona ze wszyst­kim zna­ko­mi­cie so­bie ra­dzi sa­mo­dziel­nie.

Po­dobno nie ma przy­pad­ków, są tylko przy­padki nie­przy­pad­kowe. Nie­przy­pad­kowo się za­ko­cha­łam. Na mo­jej dro­dze sta­nął wresz­cie ktoś, z kim kom­plet mam. Od tam­tej pory mi­nęły cztery lata. Czy to dużo? W per­spek­ty­wie na­szej krót­kiej obec­no­ści na Ziemi to za­le­d­wie uła­mek se­kundy. Nie­mniej śmiem twier­dzić, że to czas wy­star­cza­jący, by oce­nić czy­jeś za­an­ga­żo­wa­nie, wza­jemną spój­ność my­śle­nia, jed­ność w dzia­ła­niu i rów­no­wagę po­trzebną w każ­dej re­la­cji. Ró­żowe oku­lary po roku nie są już ró­żowe. Do­brze jest wtedy przy­sta­nąć, by przyj­rzeć się, czy aby na pewno po­dą­żamy w do­brym kie­runku. To tylko po­zor­nie krok w tył. To krok do wspól­nego roz­woju. Po­dej­rze­wam, że moja ży­ciowa droga, tak jak wa­sza, jest kręta i wy­bo­ista, prze­ska­ku­jemy je­dy­nie przez inne ka­mie­nie i kłody. Utrata pracy dzięki sta­ra­niom i „uprzej­mo­ści” ko­legi i wy­mu­szone tym fak­tem prze­pro­wadzki (Gdy­nia, War­szawa, Czę­sto­chowa), sa­motne ma­cie­rzyń­stwo, mob­bing i ty­powa w mę­skich bran­żach dys­kry­mi­na­cja płci to tylko nie­które, zu­peł­nie na­tu­ralne skład­niki ży­cia. Ra­dze­nie so­bie z trud­nymi za­da­niami stało się moją spe­cjal­no­ścią. Jazda w ży­cio­wym raj­dzie z mak­sy­malną pręd­ko­ścią na­uczyła mnie wcho­dzić w za­kręty z taką pre­cy­zją, by z nich nie wy­pa­dać, a kie­row­nicę za­wsze trzy­mać dwiema rę­kami.

Każdy z nas po­trze­buje in­spi­ra­cji. Fe­sti­wal Siły Ma­rzeń to prze­strzeń pełna przy­gód, po­dróży i sportu.

22 maja 2018 roku o 7.30 lo­kal­nego czasu zdo­by­łam naj­wyż­szą górę świata. Po­goda była ide­alna. Na nie­bie ani jed­nej chmury, a ja nie po­tra­fi­łam po­wstrzy­mać łez szczę­ścia.

Na od­waż­nej i nie­za­leż­nej dziew­czy­nie trudno zro­bić wra­że­nie. A już wielką sztuką jest dłu­go­ter­mi­nowe za­im­po­no­wa­nie zosi sa­mosi. Bo prze­cież ona ze wszyst­kim zna­ko­mi­cie so­bie ra­dzi sa­mo­dziel­nie. Ow­szem, każda zo­sia sa­mo­sia przy­zna mi te­raz ra­cję, ale każda chcia­łaby się także przy­tu­lić do ko­goś i schro­nić. Bo choć zo­sie sa­mo­sie z na­tury są prze­bo­jowe, to gdy mogą, pła­czą i mó­wią, że „coś” je prze­ra­sta. Gdy mogą, nie bok­sują się z trud­no­ściami, nie biorą na barki ży­cio­wych hard­ko­rów, nie ogar­niają, nie za­ła­twiają, nie ra­tują. Bo od ra­to­wa­nia świata i ich sa­mych z po­trza­sku każda ma swo­jego, hm – do­bra, niech bę­dzie baj­kowo! – księ­cia :). Także ja po la­tach ży­cio­wych lek­cji zro­zu­mia­łam, że cu­dow­nie jest peł­nić rolę dru­giego ka­pi­tana, i z za­ufa­niem od­da­łam ster. Co nie ozna­cza, że ża­glowca okieł­znać nie po­tra­fię. Prze­cież wia­domka, że je­śli bę­dzie trzeba, po­pro­wa­dzę pi­racki sta­tek. Albo ra­kietę. Ale dziś nie mu­szę.

„Rów­no­waga” to wspa­niałe słowo. Bra­kuje nam jej we wszyst­kich sfe­rach na­szego ży­cia. Rów­no­waga za­wo­dowo-ro­dzinna, rów­no­waga w part­ner­stwie, w eks­plo­ata­cji na­szej pięk­nej pla­nety. „Rów­no­waga” to słowo klucz. Ja za­czę­łam bu­do­wać swoją we­wnętrzną rów­no­wagę (pew­nie się zdzi­wi­cie), ba­zu­jąc na od­kry­wa­niu tego, o co wcze­śniej ni­gdy bym się nie po­dej­rze­wała – mo­jej ko­bie­cej i wraż­li­wej czę­ści oso­bo­wo­ści. Fi­zyczna wy­trwa­łość vs sub­telna kru­chość, wy­uczony ży­ciowy spryt vs na­tu­ralne znaki za­py­ta­nia, dzia­ła­nie i mi­sja vs od­po­czy­nek i re­laks.

Dach Świata można zdo­być szyb­ciej, inną drogą, bez tlenu. Ale wy­żej wejść już się nie da.

No ale co otwiera nam drzwi, co jest nie­zbędne, by tę rów­no­wagę osią­gnąć, za­py­ta­cie. Cier­pli­wość part­nera. Cier­pli­wość, ko­chani, i by­cie sobą. Zo­siom sa­mo­siom ży­czę, żeby na­uczyły się od­da­wać ster i ufać. Nasi męż­czyźni na­prawdę wie­dzą, co ro­bią. A wy, dro­dzy pa­no­wie, je­śli ma­cie w domu swoje zo­sie sa­mo­sie – uwaga, to wer­sja dla wy­trwa­łych :) – pa­mię­taj­cie, że wa­sze opa­no­wa­nie i spo­kój w trak­cie roz­wią­zy­wa­nia na­prawdę po­waż­nych pro­ble­mów to fun­da­ment, na któ­rym zo­sie sa­mo­sie będą z ra­do­ścią bu­do­wać wspólną przy­szłość.

Gdy zdo­by­łam Eve­rest, po mo­ich po­licz­kach po­lały się łzy ra­do­ści. Le­ciały jak gro­chy nie tylko na wierz­chołku, ale i w domu, kiedy po dwóch mie­sią­cach zo­ba­czy­łam się z bli­skimi. Tak, cie­szy­łam się cza­sem z nimi, ale jed­no­cze­śnie do­skwie­rała mi pustka. Przez ostat­nie kil­ka­na­ście lat na moje ży­cie skła­dały się setki ty­sięcy go­dzin cięż­kiej pracy, wy­trwa­łych przy­go­to­wań, tre­nin­gów i wy­rze­czeń. I co? I tak po pro­stu ko­niec? Cel osią­gnięty, Ko­rona Ziemi zdo­byta i już? Świa­do­mość, że mój pro­jekt – na sku­tek mo­ich dzia­łań – naj­zu­peł­niej na­tu­ral­nie do­biegł końca, prze­ra­żała. Zro­zu­mia­łam, co czują spor­towcy po zdo­by­ciu zło­tego me­dalu na olim­pia­dzie i co to jest po­sto­lim­pij­ska de­pre­sja. Do­pa­dła mnie chan­dra. Bez dwóch zdań po­trze­bo­wa­łam no­wej in­spi­ra­cji, punktu za­cze­pie­nia. Chyba ko­lej­nego za­da­nia.

Wpa­dłam na po­mysł, by lu­dzi przy­gody, po­dróży i sportu ze­brać w jed­nym miej­scu. Tak! Po­sta­no­wi­łam zor­ga­ni­zo­wać fe­sti­wal. Pa­mię­tam bar­dzo do­brze tę myśl i mo­ment, gdy dzie­więć­dzie­siąt dni przed wy­da­rze­niem we­szłam do sklepu, ku­pi­łam skrzy­dełka wróżki i różdżkę, którą mach­nę­łam, mó­wiąc: „Czary-mary, zro­bię to”. No i zro­bi­łam, choć jak się do­my­śla­cie, nie był to pro­sty pro­ces. Dziś, w 2023 roku, Fe­sti­wal Siły Ma­rzeń ma już piątą edy­cję, a idoli ta­kich jak Olek Doba, Krzy­siu Wie­licki, Cze­siu Lang, Mar­cin Ko­strzyń­ski, Ja­siek Mela, Magda Gorz­kow­ska, Bu­sem przez świat, Ra­fał Fro­nia i wielu, wielu in­nych mo­głam na nim za­po­wia­dać i po­dzi­wiać. Jak wszy­scy po­trze­buję in­spi­ra­cji i nie po­sia­dam się z ra­do­ści, gdy mogę ota­czać się ludźmi, któ­rzy w swo­ich opo­wie­ściach za­bie­rają mnie w naj­od­le­glej­sze, nie­znane mi za­kątki świata.

W 2019 roku świę­to­wa­li­śmy przy jed­nym stole, ale na­stępny rok sporo zmie­nił. Tak jak więk­szość z nas po­sta­no­wi­łam dać ogra­ni­cze­niom prztyczka w nos. Do­sto­so­wa­łam się do pa­nujących trendów i dwie ko­lejne edy­cje zor­ga­ni­zo­wa­łam w ple­ne­rze. A skoro pre­le­genci nie mo­gli przy­je­chać do mnie, to ja po­je­cha­łam do pre­le­gen­tów! Mo­ich przy­szłych go­ści od­wie­dzi­łam w ich do­mach, ogro­dach, w uko­cha­nym le­sie czy nad je­zio­rem. Prze­pro­wa­dzi­łam z nimi nie­tu­zin­kowe roz­mowy, za­da­łam im trudne py­ta­nia i spraw­dzi­łam ich umie­jęt­no­ści w fe­sti­wa­lo­wym kole przy­gody. Jed­nym sło­wem, zre­ali­zo­wa­łam pierw­szy w Pol­sce Mo­bilny Fe­sti­wal Siły Ma­rzeń. Wie­lo­od­cin­kowy cykl Ule­pieni z pa­sji, który mo­że­cie zo­ba­czyć na YouTube (www.youtube.com/@Sia­Ma­rzen­Mi­ki­Rau­lin), tak się spodo­bał, że zo­stał wy­emi­to­wany w te­le­wi­zji. I uwaga!, w 2022 roku no­mi­no­wany do Te­le­ka­mer w ka­te­go­rii pro­duk­cja roku. Nie­źle, co? Wpraw­dzie Te­le­ka­mery nie zgar­nął, ale dla mnie i tak cała ta pro­duk­cyjna przy­goda była jak zdo­by­cie mi­strzo­stwa świata, bo z wy­kształ­ce­nia je­stem prze­cież ko­le­jarką. Po raz ko­lejny utwier­dzi­łam się w prze­ko­na­niu, że po­świę­ca­jąc czas, wkła­da­jąc całe serce i kie­ru­jąc się in­tu­icją, można osią­gnąć ab­so­lut­nie wszystko.

O wy­pra­wach po­lar­nych nie mia­łam zie­lo­nego po­ję­cia. Ale z ja­kie­goś po­wodu za­częło mnie cią­gnąć w kie­runku da­le­kiej pół­nocy i... po­łu­dnia.

Dla­czego o tym mó­wię? Bo rów­nież o wy­pra­wach po­lar­nych nie mia­łam zie­lo­nego po­ję­cia. Ale z ja­kie­goś po­wodu za­częło mnie cią­gnąć w kie­runku da­le­kiej pół­nocy i... po­łu­dnia. Traf chciał, że wo­lon­ta­riuszką na moim fe­sti­walu była Ania. Ania znała Mi­ka­ela; od kilku lat po­ma­gała mu or­ga­ni­zo­wać wy­prawy, a on co­raz czę­ściej od­wie­dzał Pol­skę. Za­tem za sprawą Ani usie­dli­śmy z Mi­ka­elem Strand­ber­giem przy jed­nym fe­sti­wa­lo­wym stole i po­sta­no­wi­li­śmy, że ra­zem zdo­bę­dziemy bie­gun po­łu­dniowy. Pa­mię­tam, że tam­tego dnia Mi­kael nie zro­bił na mnie ab­so­lut­nie żad­nego wra­że­nia, ani po­zy­tyw­nego, ani ne­ga­tyw­nego. Na­wia­sem mó­wiąc, także ja, w fer­wo­rze fe­sti­wa­lo­wych za­dań, nie by­łam naj­lep­szym part­ne­rem do roz­mowy. Tak czy siak, od tego mo­mentu wszystko się za­częło. Słowo się rze­kło. Mia­łam kon­kretny cel, ko­lejną wy­prawę.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: