7 razy dziś - ebook
7 razy dziś - ebook
Wydanie specjalne, z nowymi, niepublikowanymi dotąd materiałami!
Nazywam się Sam Kingston.
Jestem popularna, mam przystojnego chłopaka i szalone przyjaciółki, z którymi świetnie się bawię. Robię, co chcę i kiedy chcę. Nie obchodzi mnie, czy kogoś zranię, bo i tak wszystko uchodzi mi na sucho. A raczej uchodziło. Do dzisiaj…
Wychodzę z imprezy. Oślepiają mnie światła samochodu jadącego z naprzeciwka. Czuję niewyobrażalny ból. Spadam w niekończącą się pustkę...
Umarłam?
A jednak budzę się w swoim łóżku. Tylko że znów jest piątek 12 lutego, a ja od nowa przeżywam ten sam dzień. Czy naprawdę zasłużyłam na tak surową karę? Jedyne, czego chcę, to odzyskać moje idealne życie. Bo przecież było idealne, prawda?
Ta historia jest tak wciągająca, że nie będziesz mieć innego wyboru, jak tylko ją pochłonąć!
Jay Asher, autor powieści „Trzynaście powodów”
To powieść, do której bardzo chętnie wracam. Historia głównej bohaterki i przemiana, jaką Sam przechodzi, naprawdę poruszają… Ta książka za każdym razem wyciska mi łzy z oczu i sprawia, że długo o niej myślę.
Aleksandra Popiel, @
Powieść Lauren Oliver jest surowa, emocjonalna, ale też piękna… Czytelnicy pokochają Samanthę i jej odwagę, i chwytające za serce zakończenie.
„Publishers Weekly”
W tej niezwykle wiarygodnej powieści Oliver mówi do nas głosem nastolatki, badając wpływ, jaki wywieramy na ludzi wokół nas. To fascynująca historia z ważnym przesłaniem i nie można jej przegapić.
American Library Association
„7 razy dziś” to powieść inteligentna, złożona i przerażająco piękna. Lauren Oliver napisała niezwykłą książkę o tym, co to znaczy żyć i umrzeć.
Carolyn Mackler, współautorka książki „Ty, ja i fejs”
Lauren Oliver to amerykańska pisarka, autorka kilkunastu książek. Zadebiutowała powieścią „7 razy dziś”, która odniosła światowy sukces. Jej książki zostały przetłumaczone na ponad 30 języków i wielokrotnie trafiały na listy bestsellerów „New York Timesa”.
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8135-985-6 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_Podobno tuż przed śmiercią całe życie staje człowiekowi przed oczami. W moim przypadku było inaczej._
_Szczerze mówiąc, wyobrażenie, że w swojej ostatniej chwili zobaczę całe życie, wydawało mi się zawsze trochę przerażające. Niektóre sprawy lepiej traktować jak niebyłe, jak powiedziałaby moja mama. Na przykład z ochotą zapomniałabym, co się działo, kiedy byłam w piątej klasie (nosiłam okulary i różowy aparat ortodontyczny). Czy ktokolwiek chciałby jeszcze raz przeżyć swój pierwszy dzień w liceum? Podobnie lepiej puścić w niepamięć wszystkie nudne wczasy z rodziną, bezsensowne lekcje algebry, bóle menstruacyjne i słabe pocałunki, które ledwo przeżyłam…_
_Skłamałabym jednak, mówiąc, że nie chcę przeżyć ponownie kilku wydarzeń z mojej listy absolutnych przebojów: jak po raz pierwszy całowałam się z Robem Cokranem na samym środku parkietu w czasie balu absolwentów i wszyscy wiedzieli, że jesteśmy razem; jak pewnego razu w maju upiłam się z Lindsay, Elody i Ally, a potem próbowałyśmy na trawniku przed domem Ally zostawić odciski naszych ciał podobne do orłów, które robi się w śniegu; jak w moje szesnaste urodziny zapaliliśmy setkę świeczek i tańczyliśmy na stole w ogrodzie przy domu; jak w czasie Halloween razem z Lindsay spłatałyśmy figla Clarze Seuse i potem ścigała nas policja, a my prawie porzygałyśmy się ze śmiechu. Te momenty chciałabym zapamiętać. Chciałabym, żeby dzięki tym momentom pamiętano o mnie._
_Ale tuż przed śmiercią nie myślałam o Robie ani o żadnym innym facecie. Nie pomyślałam o żadnej z niesamowitych przygód, jakie przeżyłam z przyjaciółmi. Nie pomyślałam nawet o mojej rodzinie ani o tym, jak poranne światło barwi ściany sypialni na kremowo, ani o zapachu kwitnących w lipcu azalii, wydzielających woń miodu i cynamonu._
_Pomyślałam natomiast o Vicky Hallinan._
_A konkretnie o tym dniu w czwartej klasie, kiedy na wuefie mieliśmy grać w dwa ognie, a Lindsay oznajmiła wszem i wobec, że nie zamierza przyjąć Vicky do naszej drużyny._
_– Jest taka gruba, że można ją trafić z zamkniętymi oczami – wypaliła._
_Jeszcze wtedy nie przyjaźniłam się z Lindsay, ale już zauważyłam, że każda jej wypowiedź zamienia się w nieodparcie śmieszny żart. Śmiałam się razem z wszystkimi, a twarz Vicky zrobiła się fioletowa jak spodnia strona burzowej chmury._
_W ostatnim rozbłysku świadomości przed śmiercią, kiedy powinno się doznać objawienia i przeniknąć na wskroś sens całej przeszłości, ja przypomniałam sobie zapach lakieru i pisk trampek na wypolerowanej podłodze, ciasne elastyczne szorty i śmiech niosący się echem po wielkiej, pustej przestrzeni, jakby w sali gimnastycznej było znacznie więcej niż dwadzieścia pięć osób._
_I twarz Vicky._
_Co dziwne, nie myślałam już od dawna o tej sytuacji. Na pewno do was też wracają czasem wspomnienia, które wydawały się zupełnie zapomniane. Nie, bynajmniej nie była to dla Vicky wielka trauma. Przecież dzieciaki często robią sobie na złość. Nic wielkiego. Zawsze ktoś się z kogoś śmieje, każdego dnia, w każdej szkole, w każdym mieście w Ameryce i – jak się domyślam – na całym świecie. Dorastanie polega właśnie na tym, żeby się nauczyć, jak zawsze stać po stronie tych, którzy się śmieją._
_Zacznijmy od tego, że Vicky wcale nie jest gruba – owszem, miała zaokrągloną twarz i brzuszek, ale w liceum zgubiła zbędne kilogramy i urosła o sześć centymetrów. I nawet zaprzyjaźniła się z Lindsay. Razem grały w hokeja na trawie i zawsze witały się w korytarzu. Kiedy byłyśmy już w pierwszej klasie, Vicky przypomniała tę historię na jakiejś imprezie – wszyscy już mieliśmy trochę w czubie – i śmialiśmy się jak wariaci, a Vicky najgłośniej, aż jej twarz zrobiła się prawie tak fioletowa jak wtedy, kilka lat wcześniej._
_To dziwne zjawisko numer jeden._
_Ale co jeszcze dziwniejsze, rozmawiałyśmy wtedy właśnie o tym, co się dzieje tuż przed śmiercią. Nie pamiętam, jak zeszłyśmy na ten temat. Przypominam sobie tylko, jak Elody zarzucała mi, że zawsze wpycham się na miejsce obok kierowcy. Nie chciała zapiąć pasów i cały czas przechylała się do przodu, żeby poszukać jakiejś piosenki na iPodzie Lindsay, choć to mnie przysługiwały przywileje DJ-a. Próbowałam objaśnić wszystkim moją teorię „listy przebojów” na okoliczność śmierci i każda z nas wymieniała swoje hity. Lindsay wybrała oczywiście ten moment, kiedy zdała sobie sprawę, że zabujała się w Duke’u, a Ally – która jak zawsze narzekała na zimno, twierdząc, że za moment zejdzie z tego świata na zapalenie płuc – brała udział w dyskusji na tyle długo, by powiedzieć, że mogłaby w nieskończoność przeżywać pierwszy pocałunek z Mattem Wilde’em, co zresztą żadnej z nas nie zdziwiło. Lindsay i Elody paliły papierosy, a przez uchylone szyby do wnętrza wdzierały się lodowate krople deszczu. Wąska droga wiła się zakolami, a po obu stronach brunatne nagie gałęzie falowały, jakby wiatr porwał je do tańca._
_Elody miała już chyba dość marudzenia Ally, bo włączyła piosenkę_ With or Without You_. To była piosenka Matta i Ally, porzuconej we wrześniu. Ally nazwała Elody suką, odpięła pas, przechyliła się i próbowała dosięgnąć iPoda. Lindsay jęknęła, bo ktoś szturchnął ją łokciem w kark. Papieros wypadł jej z ust i wylądował między udami. Lindsay zaczęła przeklinać, próbując strzepnąć żarzący się popiół z tapicerki, Elody i Ally kłóciły się zapamiętale, a ja próbowałam je przekrzyczeć, przypominając historię o tym, jak chciałyśmy robić śniegowe orły w maju. Samochód ślizgał się raz po raz na mokrej jezdni, pełen dymu papierosowego, którego niewielkie obłoki unosiły się w powietrzu jak duchy._
_Nagle przed nami rozbłysło jasne, białe światło. Lindsay krzyknęła, ale nie zrozumiałam jej – coś jakby s z a j s albo s t ó j, albo z j a z d – i wtedy samochód zjechał z drogi wprost w czarne usta lasu. Usłyszałam straszliwy zgrzyt – metal pocierał o metal, tłukło się szkło, samochód zgiął się wpół – i poczułam, że coś się pali. Przez sekundę zastanawiałam się nawet, czy Lindsay zgasiła papierosa._
_A potem z przeszłości wyłoniła się twarz Vicky Hallinan. Usłyszałam, jak wokół mnie rozbrzmiewa echem śmiech, który przeradza się w krzyk._
_A potem pustka._
_Problem polega na tym, że takie wydarzenia następują bez zapowiedzi. Nie budzisz się z dziwnym bólem brzucha, który zwiastuje katastrofę. Nie widzisz żadnych cieni tam, gdzie ich nie powinno być. Nie pamiętasz o tym, żeby powiedzieć rodzicom, że ich kochasz, czy – jak było w moim wypadku – w ogóle się z nimi pożegnać._
_Jeśli jesteś kimś podobnym do mnie, to budzisz się siedem minut i czterdzieści siedem sekund przed tym, jak twoja najlepsza przyjaciółka ma po ciebie przyjechać. Myślisz tylko o tym, ile róż dostaniesz na Dzień Kupidyna, więc ledwo jesteś w stanie coś na siebie włożyć, umyć zęby i modlić się do dobrego Boga, żeby okazało się, że na dnie torby zostawiłaś kosmetyczkę i będziesz mogła zrobić makijaż w samochodzie._
_Jeśli jesteś kimś podobnym do mnie, ostatni dzień twojego życia wygląda zapewne tak:_