- promocja
A Merry Little Meet Cute - ebook
A Merry Little Meet Cute - ebook
Ekscytujący świąteczny romans plus size!
Gwiazda filmów dla dorosłych przypadkowo zostaje obsadzona w świątecznym filmie familijnym.
Bee Hobbes (znana fanom jako Bianca von Honey) odnosi sukcesy w swojej specyficznej branży, ale kiedy trafia na plan filmowy typowej świątecznej produkcji, jej kariera zdaje się zmierzać w zupełnie innym kierunku. Bee musi tylko starannie ukrywać swoje życie jako Bianki, a powód ma naprawdę dobry: w filmie zagra również Nolan Shaw, jej dziecięca miłość, niegdyś członek popularnego boysbandu.
Nolan jednak świetnie zna postać Bianki von Honey, Bee znowu szybciej bije serce na jego widok, czy może się to skończyć inaczej niż ognistym romansem? O którym nikt nie może się dowiedzieć, co nieco komplikuje miłosną przygodę…
„Urocza świąteczna zabawa, której naprawdę potrzebowaliśmy”.
Tessa Bailey, autorka „Zdarzyło się pewnego lata”
„Seksowna, progresywna, przezabawna i pełna dobrego humoru. Już wiem, co podaruję w tym roku wszystkim moim kochającym romanse przyjaciółkom”.
Helen Hoang, autorka „Więcej niż pocałunek” i „Testu na miłość”
„Pyszna fantazja, niegrzeczna baśń, intensywnie emocjonalna, z nutą erotyzmu i szczyptą magii”.
Meredith Wild, autorka cykli Haker, Bridge, Zmysłowa dziewczyna
Julie Murphy mieszka w Teksasie z mężem, który ją kocha, psem, który ją uwielbia i kotami, które ją tolerują. Po kilku wspaniałych latach spędzonych w świecie bibliotek Julie jest teraz pełnoetatową pisarką. W wolnych chwilach ogląda filmy w telewizji, poluje na idealny kawałek pizzy z serem i planuje kolejną wielką podróżniczą przygodę. Pisze powieści young adult. Na podstawie „Kluseczki” nakręcono film z udziałem Jennifer Aniston.
Sierra Simone – niegdyś bibliotekarka, obecnie autorka bestsellerowych powieści,wśród których największą popularność zdobyły „Priest”, „American Queen” i „Misadventures of a Curvy Girl”. Mieszka z mężem i rodziną w Kansas City.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67817-83-7 |
Rozmiar pliku: | 2,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
TEDDY RAY FLETCHER
– Kieł? – powtórzył, tak tylko, żeby się upewnić, że się nie przesłyszał.
– D r e w n i a n y kieł – doprecyzował głos. Teddy słyszał w tle przemykające samochody i dźwięk zamykanych drzwi auta. Dlaczego menedżerowie i agenci zawsze dzwonili, kiedy akurat gdzieś jechali? Czyżby wszystkie zaplanowane rozmowy telefoniczne odkładali na czas podróży?
– Na ich czwórkę przypadły trzy złamane ręce, dwie złamane nogi i pięć wstrząśnień mózgu – dokończyła Steph D’Arezzo przy akompaniamencie pomruku przyspieszającego samochodu.
Teddy spojrzał na swoje biurko, mebel z akrylu, który jeszcze przed rozwodem jego żona kupiła mu w Ikei. Na blacie leżał wyjątkowo stresujący harmonogram produkcji. Odwrócił od niego wzrok i starał się skupić na zdjęciu przedstawiającym dwójkę szczerzących się w uśmiechu dzieciaków w jego ramionach, które kurczowo ściskały drobnymi łapkami niewielkie dynie zakupione przez niego tamtego dnia na farmie dyń. Kiedyś byli tacy mali. I generowali takie niskie koszty.
– Okej, czyli mówisz mi, że wszyscy moi ludzie od kostiumów i od włosów poszli na pustynię i stanęli pod jakimś drewnianym kłem, który runął im na głowy. I teraz nie mogą pracować przy filmie, który zaczynamy kręcić j u t r o .
– Ludzie od kostiumów, ludzie od włosów o r a z mistrz oświetlenia. I naprawdę nie musisz wypowiadać się tak krytycznym tonem na temat drewnianego kła, Teddy. Ostatecznie był częścią gigantycznej drewnianej rzeźby morsa. Nie masz żadnego pojęcia o festiwalach? Nie byłeś nigdy na Burning Manie?
Teddy zmrużył oczy, wpatrzył się w przeciwległą ścianę swojego niewielkiego gabinetu i spróbował sobie wyobrazić, jak wygadana, ubierająca się wyłącznie w garsonki, uzależniona od telefonu Steph D’Arezzo ćpa na pustyni.
– A t y byłaś kiedyś na Burning Manie?
– Wszyscy mieliśmy kiedyś dwadzieścia lat. Nie, tylko nie Piątą, wystarczy zerknąć na nawigację.
Teddy założył, że kobieta mówiła do kierowcy Ubera, i zignorował jej ostatnią uwagę.
– Czyli poszli na Burning Mana?
– Nie, to było coś lepszego niż Burning Man – odparła. – To był NieFestiwal w Terlingui.
– NieFestiwal? Nigdy o nim nie słyszałem.
– Ależ oczywiście, że nie słyszałeś – powiedziała Steph lekceważącym tonem. – To ekskluzywne wydarzenie.
– Aha – odparł. – Tylko dla zaproszonych.
– Nie, Teddy, tylko dla n i e zaproszonych.
– Okej. NieFestiwal tylko dla niezaproszonych. I tam na moją ekipę spadł drewniany mors.
– Tylko kieł – doprecyzowała. – Przestanie na mnie pipczeć, jak zapnę pas? O, dobrze. A mors był częścią dekoracji w stylu Alicji w Krainie Czarów, Teddy. To nie był jakiś tam randomowy drewniany mors gdzieś na pustyni – zadrwiła, jakby t e n pomysł wydał jej się kompletnie niedorzeczny.
– A skąd masz tę informację przede mną? – spytał.
– Ach, no cóż, skoro już o tym mowa… – powiedziała Steph tym dziarskim tonem, którym – jak się wydawało – posługiwali się wszyscy menedżerowie, kiedy chcieli przekazać złe wiadomości. Odbyt Teddy’ego zacisnął się ze strachu. – Zdobyłam ją w pakiecie z inną wiadomością. Dzwoniła do mnie agentka Winnie, do ciebie też później zadzwoni, jak tylko dowie się więcej, ale chciała wtajemniczyć mnie i odtwórcę głównej roli męskiej, na wypadek gdyby do tego czasu informacja zdążyła wypłynąć w social mediach. Winnie trafiła do szpitala.
Cholera. Winnie była niegdyś grzeczną dziecięcą gwiazdą, która z biegiem czasu dorosła i została grzeczną aktorką filmów telewizyjnych, a teraz miała zagrać jedną z głównych ról w jego pierwszej świątecznej produkcji. Co ważniejsze, była gwiazdą, którą jego reżyserka specjalnie w y b r a ł a do swojego reżyserskiego debiutu, a Teddy musiał dbać o to, by jego reżyserka była szczęśliwa, bo dzięki niej cała stacja Hope Channel była szczęśliwa.
Jedynie dystrybucja _Królewskich świąt_ na kanale Hope – i na Hopefliksie, ich nowej platformie streamingowej – mogłaby zmienić desperacki i bardzo ryzykowny plan nakręcenia bożonarodzeniowego filmu w prawdziwe pieniądze. Bóg jeden wiedział, że jego etatowa praca przy produkcji tanich pornosów nie wystarczała na opłacenie czesnego syna na akademii sztuk pięknych czy rozkręcenie start-upu córki zajmującego się wytwarzaniem neutralnych pod względem emisji dwutlenku węgla zabawek erotycznych.
Przecież nakręcenie świątecznego filmu to nic trudnego, prawda? To p r a w i e jak pornos. Scenariusze były równie marne, a czas produkcji krótszy niż ferie zimowe w college’u.
A teraz ten drewniany kieł. I brak Winnie Baker. Ale Teddy nie był skończonym gnojem, więc pierwszym pytaniem, które zadał, było:
– Czy to coś poważnego?
– Niiic jej nie będzie – odparła Steph tonem, który wyraźnie oddawał, w jakim stopniu przejmowała się tematem. – Mówi się, że coś poszło nie tak podczas ceremonii z wykorzystaniem ayahuaski, także na NieFestiwalu. Wiesz, jak łatwo o odwodnienie na pustyni? Nawet jak nie dostaniesz sraczki? No, w każdym razie wylądowała w szpitalu i podłączyli ją pod różne kroplówki. Jej agentka uważa, że jeszcze kilka dni i wypiszą ją do domu z zaleceniem bezwzględnego odpoczynku.
– Czyli żadnego grania w filmie – powiedział Teddy odrętwiałym tonem.
– Żadnego grania w filmie. A tak przy okazji, to gdyby ktoś pytał, Winnie jest leczona z powodu wyczerpania. N i e z powodu zarzygania namiotu pełnego wegan i didżejów.
Jasne. Nikt by nie chciał, by reputacja słodkiej Winnie Baker została zszargana, a Teddy tym bardziej nie chciał, by przy okazji została zszargana również reputacja jego filmu. Nie, jego nowe przedsiębiorstwo produkcji filmowej musiało mieć stuprocentowo, a nawet pięciusetprocentowo, nieposzlakowaną opinię, żeby nikt nie kopał zbyt głęboko i nie dokopał się do informacji, że Teddy Ray Fletcher to ten sam człowiek, który jest właścicielem Wytwórni Wujaszka Ray-Raya, studia filmowego specjalizującego się w… no cóż, mniejszej ilości rzeczy niż kiedyś, bo córka Teddy’ego jakiś czas temu skończyła dwadzieścia lat i podczas każdego jedzonego w rodzinnym gronie posiłku wygłaszała kazania na temat stworzenia etycznej misji przedsiębiorstwa. W ostatnie Święto Dziękczynienia razem z bratem kazali mu określić kluczowe wartości Wytwórni Wujaszka Ray-Raya. Kluczowe. Wartości.
– Na twoim miejscu – ciągnęła Steph – pogadałabym z tą twoją reżyserką i na asapie zmieniła obsadę. Słodki J e z u , widziałeś to? I to na monocyklu! Takie rzeczy to tylko w Silver Lake, co nie?
Założywszy, że Steph znów rozmawia z kierowcą Ubera, Teddy rozsądnie postanowił nie odpowiadać i zaczął już upychać do aktówki – kolejnego prezentu od byłej żony – wszystkie rzeczy związane z _Królewskimi świętami_, które leżały na jego biurku. Zamierzał wszystko naprawić. Zamierzał tak balansować między Fletcher Productions a Wytwórnią Wujaszka Ray-Raya, żeby nikt zaangażowany w produkcję bożonarodzeniowego filmu nigdy, przenigdy nie dowiedział się o jego karierze w branży porno. Nie na darmo ustalił, jak stworzyć dwa oddzielne konta na IMDb ( o r a z jak pokątnie wykorzystać adres ciotecznej babki Phyllis do założenia nowej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością).
_Uda mi się to naprawić_ – przekonywał samego siebie, zamykając siłą aktówkę i rzucając się do drzwi. – _To się jeszcze może udać._ No bo w końcu: czy to taka trudna sprawa oddzielić od siebie te dwa światy?
Trzy godziny później Teddy siedział naprzeciwko swojej reżyserki w lotniskowej restauracji Chili’s Too, w której od wszystkich stolików bił blask łańcuchów świetlnych z żarówkami w kształcie papryczek chili i miniaturowych choinek. Usiłował jednocześnie wyciągnąć kilka teczek ze swojej aktówki i przełknąć gorącego smażonego paluszka z mozzarelli.
– Wszystko w porządku? – spytała kobieta. – Poczerwieniałeś na twarzy.
Teddy zaczął grzebać w leżących na stoliku teczkach, po czym otarł czoło serwetką, z nadzieją, że nie poci się zanadto. Na jego bladej cerze widać było najlżejszy rumieniec i najmniejszą kropelkę potu. Czuł się przez to skrępowany.
– Sytuacja jest stresująca, ale to nic, z czym byśmy sobie nie poradzili – powiedział, siląc się na spokojny i opanowany ton. W czasach swojej młodości zaradził niejednej pornograficznej katastrofie, ale niestety teraz gra toczyła się o wyższą stawkę niż wtedy, kiedy trzeba było znaleźć zastępstwo dla aktorki, której wyskoczyły hemoroidy. – Oczywiście sytuacja jest daleka od idealnej, bo musimy podjąć decyzję na lotnisku, tuż przed twoim wylotem do Vermontu, ale ayahuasca to nieprzewidywalna substancja.
– Święte słowa. – Reżyserka westchnęła. Żeby nie tracić czasu, przeciągnęła już teczki Teddy’ego na swoją stronę stołu. Nawet siedząc w boksie składającym się z winylowych elementów i starych okruchów, nie była w stanie ukryć tej nieuchwytnej aury sławy, którą emanowała. Gretchen Young miała wysokie kości policzkowe, błyszczące oczy i ciepłą karnację w kolorze średniego brązu, a to wszystko wykończone długimi do pasa senegalskimi twistami, kolczykiem w nosie i casualowymi ogrodniczkami, które prawdopodobnie kosztowały nie mniej niż zegarek Teddy’ego.
– Myślisz, że uda się na czas sprowadzić do Vermontu kogoś innego? – spytała, rozkładając na blacie zdjęcia portretowe. – Podczas castingu spodobało mi się kilka kobiet, ale skoro kręcimy w święta i dajemy znać na ostatnią chwilę…
– Uda się – powiedział Teddy z przekonaniem, którego wcale nie odczuwał. Po pierwsze harmonogramy bożonarodzeniowych filmów były naprawdę n a p i ę t e . Dwa, góra trzy tygodnie. A jako że zdjęcia zaczynały się za dwa dni, Teddy musiał wysłać nową aktorkę do Vermontu jutro, najpóźniej pojutrze. I chociaż scenariusz do _Królewskich świąt_ nie został napisany pentametrem jambicznym, producent zakładał, że zastępczyni Winnie będzie potrzebowała przynajmniej jednego dnia na jego przeczytanie od początku do końca i zapoznanie się z fabułą.
Po drugie, c o g o r s z e , niewielkie miasteczko w stanie Vermont, w którym Gretchen chciała nakręcić film – Christmas Notch – miało tylko jeden wolny termin w swoim napiętym grafiku: w święta Bożego Narodzenia, w dosłownym znaczeniu tego sformułowania. I chociaż na dwudziesty piąty grudnia zaplanowano przerwę w zdjęciach, to ekipa miała się zabrać z powrotem do pracy już dwudziestego szóstego, co oznaczało, że ktokolwiek przejmie rolę Winnie, musi nie mieć nic przeciwko spędzeniu świąt poza domem.
Jezu. Potrzebował jeszcze jednego paluszka serowego. Wepchnął panierowaną lawę do ust i spróbował sobie przypomnieć, co jego syn mówił mu o świadomym oddechu.
– K u r w a – szepnęła nagle Gretchen. – A to kto? Nie pamiętam jej z castingu.
– Yyy – powiedział Teddy z ustami pełnymi jedzenia, łamiąc sobie głowę.
– Wydaje mi się, że jeszcze nigdy nie widziałam zdjęcia portretowego, na którym byłoby widać sutki – dodała reżyserka w zamyśleniu.
Przerażenie prześlizgnęło się po nim w zwolnionym tempie, równie gorące i lepkie jak parząca mozzarella, która utknęła mu w przełyku. Opuścił wzrok na stół i ujrzał to, na co patrzyła Gretchen – na zdjęcie, które zdecydowanie n i e pochodziło z żadnej z teczek z materiałami do _Królewskich świąt_. Przewinął wspomnienia o trzy godziny wstecz, kiedy upychał w aktówce każdy przedmiot, który choć trochę przypominał teczkę. Był podenerwowany i spieszył się jak cholera, byle tylko zdążyć złapać Gretchen przed wylotem.
A teraz był na lotnisku i wpatrywał się w fotos z planu zdjęciowego ostatniego pornosa Wytwórni Wujaszka Ray-Raya, a nie w portret jednej z aktorek ubiegających się o rolę w _Królewskich świętach_.
Gretchen prześledziła długim palcem kontury twarzy kobiety.
– Na pewno nie było jej na castingu. Pamiętałabym ją. Kto to jest?
Teddy próbował położyć dłoń na teczce – gdyby Gretchen przejrzała resztę zdjęć, zobaczyłaby coś więcej niż tylko sutki – a jednocześnie brzmieć zupełnie nonszalancko. Jakby nic strasznego się nie stało. Jakby Gretchen nie trzymała palca na zdjęciu jednej z najgorętszych gwiazd alternatywnej pornografii ich czasów.
– Jest bardzo utalentowana – powiedział Teddy, z trudem krzesząc z siebie nonszalancję, po czym kaszlnął, żeby przełknąć uparty kawałek mozzarelli. – Ale zazwyczaj angażuje się w bardziej awangardowe projekty. No wiesz – gwałtownie szukał w głowie odpowiedniego słowa spoza branży – prowokatorskie. Ryzyko artystyczne i takie tam. Raczej poza sferą zainteresowań Hopeflixa.
– Dokładnie kogoś takiego szukam – oznajmiła Gretchen, nie spuszczając oka ze zdjęcia. – Będzie idealna do roli Felicity.
– Yyy…
– Chcę ją – powtórzyła Gretchen, podnosząc wzrok na Teddy’ego. – Jak się nazywa?
Producent prawie wymówił pseudonim sceniczny aktorki, ale zreflektował się w ostatniej chwili.
– Bee Hobbes. Ale jeszcze nie widziałaś, jak gra – zaprotestował słabo.
– Myślisz, że wrzuciła na swoją stronę internetową jakieś próbki? – spytała reżyserka. – Wygugluję ją.
Teddy miał nagłą, przyprawiającą o mdłości wizję, jak Gretchen wpisuje w Google nazwisko Bee Hobbes i jakimś cudem trafia na Biancę von Honey. I Wytwórnię Wujaszka Ray-Raya.
– Nie ma takiej potrzeby – powiedział szybko. – Pracowałem już z nią i jest genialna. Ale może powinniśmy wybrać jakieś opcje zapasowe, na wypadek gdyby nie mogła…
– Nie, to musi być ona – sprzeciwiła się Gretchen, kręcąc głową, po czym znów wbiła wzrok w zdjęcie. – Chcę pewnej dozy awangardy. Chcę, żeby było coś niebezpiecznego w sposobie, w jaki aktorzy odgrywają scenariusz Pearl.
Pearl Purkiss, scenarzystka _Królewskich świąt_ – i dziewczyna Gretchen Young – była już w Christmas Notch i przygotowywała się do kręcenia filmu, któremu zabrakło odtwórczyni głównej roli kobiecej.
– Możemy znaleźć jakąś inną awangardową aktorkę – spróbował Teddy mężnie. – Wystarczy, że zerkniemy do drugiej teczki…
– Mam nadzieję – powiedziała Gretchen chłodno – że nie wzdragasz się przed jej zatrudnieniem dlatego, że jest osobą plus size?
– Co? Nie! – Teddy cały czas pracował z Bee! Była olśniewająca i wyuzdana, a dzięki niej interes świetnie się kręcił! Ale nie mogła wystąpić w tym piekielnie cnotliwym świątecznym filmie. Który w dodatku kręcili dla cholernego H o p e C h a n n e l . Co jeśli ktoś by ją rozpoznał? Co jeśli wyszłoby na jaw, że Teddy Ray Fletcher dystrybuuje pornografię? Wtedy ciach, ucięłaby się jego świeżo upieczona współpraca z Hopeflixem, a jego syn artysta musiałby zacząć karierę baristy o całe dwa lata wcześniej. – Po prostu uważam, że powinniśmy wybrać ewentualną zastępczynię, na wypadek gdyby… była zajęta – wydusił w końcu Teddy.
– Jeśli nie uda nam się jej zdobyć, to ja już nie wiem – odparła Gretchen i zamknęła oczy w sposób, który sprawił, że w głowie producenta rozszalały się dzwony alarmowe, wrzeszczące: _Spraw, by Gretchen była szczęśliwa, żeby utrzymać zainteresowanie Hopeflixa._ – Straciłam już Winnie. Kolejne rozczarowanie w tak krótkim czasie…
Dzwony alarmowe rozbrzmiały głośniej.
_Czy to naprawdę byłoby takie złe?_ – spytał Teddy samego siebie z desperacją. Bo czy zatrudnienie Bee do filmu było naprawdę aż tak niebezpieczne?
Błagała go o jakąś rolę od czasu, jak wykombinował ten plan z filmem świątecznym, i miałaby równie dużo do stracenia jak on, gdyby jej kariera w branży porno wyszła na światło dzienne. A poza tym w jakim stopniu widownia Hopeflixa mogła się pokrywać z gronem odbiorców feministycznej pornografii? Czy to możliwe, by wytatuowane miłośniczki kawy fair trade ze swoimi hipoalergicznymi zabawkami z silikonu oglądały także bezpłciowe bożonarodzeniowe romansidła?
To mogło się udać, naprawdę mogło. A jeśliby się udało, jeśliby r z e c z y w i ś c i e wypaliło, to może właśnie natknął się przypadkiem na łatwe rozwiązanie przyszłych problemów z obsadzaniem ról. W głowie już zaczęły pojawiać mu się pomysły, jak zapełnić dziury w ekipie filmowej wybite przez ten łajdacki drewniany kieł.
– Skontaktuję się z nią dziś wieczorem – obiecał Teddy. – Może, yyy, zatrzymasz tę teczkę – ostrożnie popchnął opuszkami palców folder z prawdziwymi materiałami dotyczącymi _Królewskich świąt_ w jej stronę – na wypadek, gdyby jednak nie mogła.
– Mam nadzieję, że będzie mogła – odparła reżyserka. – Z tego zdjęcia bije naprawdę dobra energia. Ta dziewczyna wydaje się taka otwarta, wiesz?
Teddy powstrzymał się od wygłoszenia oczywistego żartu na temat tego, jak o t w a r t a potrafi być Bee, ze stresu pochłonął jeszcze jeden paluszek serowy, po czym gestem poprosił kelnera o rachunek.
Kiedy wreszcie wyszedł na parking przy lotnisku, wsiadł do swojego minivana i postawił aktówkę na siedzeniu pasażera, pooddychał świadomie, co nic a nic nie pomogło, i wybrał numer Bee, przyglądając się, jak bezpański kot liże sobie łapki na dachu tesli.
– Słucham? – odezwała się Bee.
– Mam nadzieję, że siedzisz – powiedział Teddy. _Bo ja leżę_ – pomyślał ponuro.