- W empik go
A po burzy błękitne niebo - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
Lipiec 2015
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
A po burzy błękitne niebo - ebook
Julia wraz z siedmioma koleżankami bierze udział w przyjęciu-niespodziance dla przyjaciółki, która właśnie obchodzi czterdzieste urodziny. Ten wieczór zmieni życie jej i jej rodziny.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7859-541-0 |
Rozmiar pliku: | 1,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
*
–Mamo, a może gdzieś pojedziecie z tatą?– Julia starała się hamować leciutkie zniecierpliwienie, które niespodziewanie zakradło się do jej głosu. Wróciła dopiero z pracy i przed nią piętrzyła się góra spraw, którym musiała poświęcić swoją uwagę.
–Przecież niedawno byliśmy w Europie – sarknęła w słuchawkę starsza pani.
– Po pierwsze już pół roku temu, a po drugie bardzo ci się podobało. Europa to nie tylko Francja, Hiszpania i Italia. Możesz teraz pojechać w drugą stronę. Na przykład do…
– Julia, nie chcę nigdzie wyjeżdżać. A moja emerytura to emerytura nauczyciela a nie dywidendy Rockefellera. Ja muszę zrobić coś innego, bo tak jak jest teraz, to po prostu nie mam po co rano wstawać. W bibliotece bywam co drugi dzień, basen i te wszystkie zajęcia z seniorami śmiertelnie mnie nudzą. Oni wszyscy rozmawiają o chorobach, o emeryturach, stolcach, o tym kto umarł w ostatnim miesiącu. Przecież to mnie wykończy.
Julia oczami duszy i z wielką przesadą ujrzała swoją zadbaną, energiczną mamę w gronie zniedołężniałych starców, którzy rzeczywiście byli już bliżej tamtego świata niż tego. Nic dziwnego, że Nelly Battlefield czuła się sfrustrowana. Po czterdziestu latach pracy w szkole, gdzie prowadziła bardzo aktywne życie zawodowe, teraz została odstawiona na boczny tor. Po chwilowym zachłyśnięciu się wolnością, wysypaniu się do syta, odwiedzeniem bliższych i dalszych koleżanek, pójściem z ojcem kilka razy do teatru i miesięcznej podróży po Europie, przyszedł kryzys i biedna mama nie umiała sobie z tym poradzić. Ojciec wcale nie był pomocą. Był już od pięciu lat na emeryturze i majsterkował z zamiłowaniem w swoim warsztacie na dole, zadowolony, że już nie musi zrywać się rano, ani obliczać przychodów, dochodów, strat i tym podobnych. Tata przeszedł to zupełnie bezboleśnie, a z mamą jest zupełnie inna sprawa.
– Nie wiem sama, co ci poradzić – powiedziała bezradnie. Julia dawno zapomniała, co to jest nadmiar wolnego czasu. Jej normalny dzień zaczynał się o 7 rano, a kończył zwykle jedenastej około wieczorem. Wtedy dopiero mogła rzucić okiem na telewizję, albo poczytać kilka stron książki. Zwykle jednak była tak zmęczona, że oczy zamykały jej się same. Paul już dawno ją prosił, żeby przyjęła jakąś pomoc do Talizmanu. Cóż, kiedy Galeria cały czas nie przynosiła jeszcze takich dochodów, żeby sobie mogły pozwolić na czwartą osobę. Julia i jej wieloletnia przyjaciółka Carla, kilka lat temu otworzyły Galerię Wyrobów Artystycznych – o wielce obiecującej nazwie Talizman. Początkowo pracowały tylko we dwie, ale szybko doszły do wniosku, że jest to niewystarczające i przyjęły do sklepu pracownicę. Ilona okazała się prawdziwym skarbem. Znała się na wszystkim po trochu, ale jej główna zaletą była znajomość psychiki ludzkiej. Od drzwi umiała określać ewentualnego klienta. Widziała, który coś kupi, a który tylko ogląda, który jest skłonny zostawić parę setek w ich sklepie, i potrzebuje tylko lekkiej zachęty, a który jest przygotowany na bardzo skromny zakup. Mając ją w sklepie, obie z Carlą mogły jeździć na aukcje i wynajdować różne cacuszka, cudeńka i rarytasy. Nie mniej jednak, Paul miał racje. Powinny mieć jeszcze jedną dziewczynę. Wtedy nie musiałby spędzać po tyle czasu w sklepie. Nie byłaby taka wykończona wieczorem, żeby zasypiać zanim dotknie głowę do poduszki. Nawet czasami w weekendy siedziała przy komputerze porządkując rachunki. Doprawdy już nie pamiętała, kiedy pozwolili sobie z Paulem na taką spokojną pełną magicznych zabiegów, rozleniwiającą intymność. Coraz częściej sprawę załatwiał szybki seks, po którym paradoksalnie czuła się winna wobec męża, ale sama też miała żal do niego za tak instrumentalne potraktowanie jej ciała. Szybko rozgrzeszała w myślach i siebie i jego, że już wkrótce, po następnej aukcji, po kolejnych Walentynkach, po tych czy tamtych świętach będzie więcej czasu i wszystko nadrobią.
– Julia, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – wyrwał ją z zamyślenia głos matki.
–Przepraszam cię mamo, zamyśliłam się na chwilkę. Możesz powtórzyć…
– Zmęczona jesteś dziecko, a ja ci jeszcze truję głowę swoimi problemami. Idź odpocznij, porozmawiamy, kiedy indziej.
– Nie, nie, tylko naprawdę nie wiem, co ci poradzić.
– Oczywiście, że nie wiesz, bo tego się nie wie dopóki się przez to nie przechodzi. A i nawet wtedy, tak jak ja. Ale w twoim wieku się jeszcze o tym nie myśli. Teraz masz pełnię życia, masę spraw do załatwienia, potrzebuje cię i mąż i córka i nawet syn, który choć w innym mieście, nadal dzwoni do domu, co najmniej raz w tygodniu. No i oczywiście potrzebuję cię ta twoja najukochańsza galeria. Masz o tyle lepiej, że mając własną firmę, możesz ją prowadzić tak długo jak będziesz chciała, o ile oczywiście będzie prosperować. Nikt nie będzie wymagał od ciebie, żebyś przeszła na emeryturę – w głosie starszej kobiety zabrzmiała gorycz.
Julia doznała olśnienia!
– Mamo, a może chciałabyś przyjść do nas na kilka godzin dziennie. Muszę oczywiście porozmawiać z Carlą, ale myślę, że nie powinno być problemu.
– Do galerii? Jak?
– Nooo… do pracy?
– Przecież ja nie mam pojęcia o tym. Nigdy w życiu nie pracowałam w sklepie. O sztuce wprawdzie wiem, co nieco, ale wy tam też nie sprzedajecie Van Goghów
– Okay mama. Moja galeria to jednak nie Luwr.
– Czekaj, nie obrażaj się, chciałam ci tylko powiedzieć, że więcej byłoby ze mną kłopotu niż pożytku. Ty potrzebujesz taką drugą Ilonę, a nie emerytowaną nauczycielkę angielskiego.
Julia w duchu musiała jej przyznać rację
– Myślałam o czymś innym. Znów nauczać angielskiego. Jako woluntariusz, albo za jakieś małe pieniądze. Na przykład dla emigrantów. Co o tym myślisz?
– Świetny pomysł! Trzeba się tylko dobrze rozejrzeć. Może w weekend miała więcej czasu, to poszukam w Internecie. Z pewnością coś znajdziemy, zwłaszcza jeśli chcesz pracować za darmo.
–Muszę, kochanie! Tkwienie tu cały boży dzień mnie zabiję. Muszę wyjść na parę godzin z domu, mieć powód, żeby się ubrać, podmalować, iść do fryzjera. A w Internecie niech poszuka Melissa. W końcu ma więcej czasu. Ty jesteś dosyć zakręcona z galerią i z domem. Daj mi ją do telefonu! – w głosie Nelly pojawiła się zawodowa nuta, którą Julia znała z dzieciństwa. Nawyk wydawania poleceń
– Nawet nie wiem czy jest w domu? Dopiero wróciłam, ale w domu panuje cisza, więc nie ma ani jej ani Paula. Tylko Roxie mnie powitała. – Julia pogłaskała swoją dobermankę, która siedziała prawie jej na nodze i czekała cierpliwie, kiedy pani poświęci jej swoją niepodzielną uwagę.
– Dobrze, córeczko, zadzwonię do niej później. Sama też zresztą mogę zajrzeć, ale wiesz, jaką ja mam wiedzę w tym temacie
Julia z westchnieniem ulgi odłożyła słuchawkę. Mama naprawdę bardzo przeżywała przejście na emeryturę.
Rozejrzała się po domu. Panował normalny rozgardiasz, jak zawsze, kiedy rano w pośpiechu opuszczali mieszkanie. Zaraz to trochę ogarnie, ale najpierw musi się przebrać w coś wygodniejszego. Lubiła chodzić w kostiumach, bo były bardzo kobiece i ładnie modelowały sylwetkę, – a kobieta w wieku czterdziestu dwóch lat potrzebuje każdego podkreślenia, jakie może osiągnąć, ale najlepiej jednak czuła się w jeansach.
Na górze spostrzegła swoją pomyłkę. Melissa była w domu, tylko wisiała jak zwykle na komórce. Kobieta zatrzymała się z ręką gotową do zapukanie, kiedy usłyszała strzęp rozmowy;
… naprawdę nie wiem, co zrobić, podoba mi się, ale nie chcę żeby myślał, że mi na nim jakoś specjalnie zależy. Wiesz, co on mi powiedział dzisiaj po chemii…
Odwieczny dylemat –pomyślała matka. Co powiedział, co pomyślał, co zrobi?
Nie chciała jednak słuchać co też powiedział tajemniczy „on”. Szesnastolatka miała prawo do prywatności. Lekko zapukała do drzwi i otwierając je, pomachała córce ręką.
Kiedy po prawie godzinie Melissa zeszła do kuchni, Julia miała prawie obiad gotowy? Paul powinien być lada moment.
– Cześć mama!
–Cześć Meli, jak tam?
–Okay!
– Tylko okay?
– No, nic specjalnego się nie dzieje.
– Co, Amber nie była dzisiaj w szkole?
– Była, ale przecież w szkole nie można spokojnie pogadać! Mike dzwonił!
– Tak? I co tam u niego?
Michael dziewiętnasto– letni syn Julii i Paula był studentem Instytutu Sztuki w San Francisco. Zarówno Julia jak i jej mąż, woleliby żeby wybrał sobie jakiś inny bardziej stabilny rodzaj kariery, ale Mike chciał malować. Rozumieli to doskonale, bo od najmłodszych lat była to jego pasja, jego żywioł i coś, w co wkładał całego siebie. Nie próbowali mu nawet perswadować. Od dawna było wiadome, że Mike będzie studiował Sztukę, przez duże S.
– Mówił, że nie przyjedzie do domu wcześniej niż za trzy tygodnie. Ten weekend, kiedy wypada Hallowen. Podobno jest strrrasznie zajęty. Ma jakieś dodatkowe zajęcia i wcześniej się nie da. A wiesz, co ja myślę? Ale nie mów mu jak zadzwoni, ok.?
–Ok! Co myślisz, mała czarownico?
– Że nasz Mike kogoś poznał. Jakąś studentkę! I się zabujał. Na amen. Teraz to dopiero będzie malował. Mówią, że miłość jest twórcza.
– Hm, może być. W końcu nie byłoby w tym nic dziwnego. Przecież z Emily zerwali już jakiś czas temu. A miłość jest twórcza. Sama się przekonasz.
–A wiesz, że Kayla urodziny w tym tygodniu. Siedemnaste – zmieniła temat nastolatka.
– Uhm, więc co? Mam się jakoś odświętnie ubrać czy co?
– Oj, mamo nie ty, ale ja? Idę do niej w sobotę. Będę tam mogła zostać na noc?
– A jej rodzice będą w domu?
– Mamo – zawołała Melisa z pobłażaniem. Przecież to będzie party dla młodzieży, a nie pogadanka dla rodziców. Zresztą spałam już u niej nieraz.
– Tak, ale zawsze byli jej rodzice.
– Teraz też będą. Tylko później.
– Później. Kiedy później?
– Nie wiem dokładnie. Mamo, przecież ja jestem już dorosła. Państwo mi dało prawo do prowadzenia pojazdu mechanicznego, czyli uznało mnie za dojrzałą i odpowiedzialną, a ty cały czas mnie traktujesz jakbym miała pięć lat.
– Wcale nie Meli. Traktuje cię jak dorosłą, ale nie możesz mi zabronić się o ciebie niepokoić. Prowadzenie samochodu, to jedna sprawa, a taka młodzieżowa impreza to całkiem, co innego. A poza tym wcale nie powiedziałam, że nie możesz iść.
– I zostać na noc?
– Tak, ale proszę cie, nie zapomnij użyć mózgu, zanim coś zrobisz.
– Okay, niech ci będzie. Będę używać – zgodziła się dziewczyna łaskawie, jednocześnie ściskając matkę. – Ale muszę ci powiedzieć, że babcia mi mówiła, że ty też chodziłaś na takie różne zabawy i też ci to zawsze powtarzała.
– Co?
– Żebyś używała mózgu, zanim coś zrobisz?
– I używałam, jak widzisz!
–Babcia mówiła, że nie zawsze!
–Melissa!!!
– No co, to są słowa babci. Mówiła, że kiedyś ty i ciocia Carla skakałyście z pierwszego piętra żeby się wydostać z jakiegoś party.
– Babcia ci zdecydowanie za dużo opowiada. Ale to prawda, była taka sytuacja, i dała mi nauczkę na długo. Tak że proszę cie, nie powtarzaj moich błędów – dodała uśmiechając się do wspomnień.– Babcia ma dla ciebie zadanie. Zadzwoń do niej po obiedzie.
– Dobrze. Acha, zupełnie zapomniałam. Dzwoniła też do ciebie Tammy i prosiła, żebyś oddzwoniła jak najszybciej. Mówiła, że twoja komórka nie odpowiada, a musi się z Tobą koniecznie skontaktować.
–Dobra, zaraz do niej zadzwonię. Dokończ sałatkę. Tata powinien być w domu lada moment.
Tammy wyrzuciła z siebie kaskadę słów. W pierwszej chwili Julia zupełnie nie wiedziała, o czym tamta mówi, ale następne słowa koleżanki, naprowadziły ją na właściwy temat.
– Wszystko jest już załatwione, odbędzie się to w przyszłą sobotę u Susan, bo ona ma największy dom. Będzie nas osiem bab. Spotykamy się o szóstej po południu, na stacji benzynowej koło domu Susan. Amy przyjedzie około siódmej. Tak z nią ustaliła Susan. Zaprosiła ją na babskie plotki. Więc będziemy miały dość czasu na przygotowanie wszystkiego. Ty zrób tą swoją sławną sałatkę z krewetek i jeszcze coś małego. Dziewczyny już wiedzą, co która ma zrobić. Oczywiście każda z nas przyniesie jakieś wino czy coś. Na prezent zbieramy się po 30 dolarów.
Julia szybko doszła do siebie po tej lawinie. Czterdzieste urodzony Amy, babska impreza u Susan w przyszłą sobotę. Nie miała specjalnej chęci na żadną bibkę ani babską ani inną, ale wiedziała, że się nie wykręci. Zresztą bardzo lubiła Amy.
–No a co jej kupimy na prezent?
–I tu jest prawdziwa perła. Dziewczyny się już zgodziły i tylko czekam na twoja opinię.
– No mów!
– Zamówimy jej striptisera.
– Co???
– Striptisera? Młody osiłek z zabudowaną klatą, który rozbiera się i tańczy.
– Ouuuu, aleś mnie zaskoczyła! Myślisz, że to dobry pomysł?
– Doskonały! Wszystkie się z tym zgadzamy.
– Nie dziwię się, obłudnice! Same chcecie sobie popatrzyć na młodego nagiego bożka.
– A ty nie?
– Jak najbardziej – odpowiedziała ze śmiechem
–No to do przyszłej soboty.
– Nie myśl sobie, że tylko ty idziesz na urodziny – powiedziała do córki wchodząc do kuchni – ja w następną sobotę też idę.
– No to wszystko super – skwitowała Melissa.
*
–Mamo, a może gdzieś pojedziecie z tatą?– Julia starała się hamować leciutkie zniecierpliwienie, które niespodziewanie zakradło się do jej głosu. Wróciła dopiero z pracy i przed nią piętrzyła się góra spraw, którym musiała poświęcić swoją uwagę.
–Przecież niedawno byliśmy w Europie – sarknęła w słuchawkę starsza pani.
– Po pierwsze już pół roku temu, a po drugie bardzo ci się podobało. Europa to nie tylko Francja, Hiszpania i Italia. Możesz teraz pojechać w drugą stronę. Na przykład do…
– Julia, nie chcę nigdzie wyjeżdżać. A moja emerytura to emerytura nauczyciela a nie dywidendy Rockefellera. Ja muszę zrobić coś innego, bo tak jak jest teraz, to po prostu nie mam po co rano wstawać. W bibliotece bywam co drugi dzień, basen i te wszystkie zajęcia z seniorami śmiertelnie mnie nudzą. Oni wszyscy rozmawiają o chorobach, o emeryturach, stolcach, o tym kto umarł w ostatnim miesiącu. Przecież to mnie wykończy.
Julia oczami duszy i z wielką przesadą ujrzała swoją zadbaną, energiczną mamę w gronie zniedołężniałych starców, którzy rzeczywiście byli już bliżej tamtego świata niż tego. Nic dziwnego, że Nelly Battlefield czuła się sfrustrowana. Po czterdziestu latach pracy w szkole, gdzie prowadziła bardzo aktywne życie zawodowe, teraz została odstawiona na boczny tor. Po chwilowym zachłyśnięciu się wolnością, wysypaniu się do syta, odwiedzeniem bliższych i dalszych koleżanek, pójściem z ojcem kilka razy do teatru i miesięcznej podróży po Europie, przyszedł kryzys i biedna mama nie umiała sobie z tym poradzić. Ojciec wcale nie był pomocą. Był już od pięciu lat na emeryturze i majsterkował z zamiłowaniem w swoim warsztacie na dole, zadowolony, że już nie musi zrywać się rano, ani obliczać przychodów, dochodów, strat i tym podobnych. Tata przeszedł to zupełnie bezboleśnie, a z mamą jest zupełnie inna sprawa.
– Nie wiem sama, co ci poradzić – powiedziała bezradnie. Julia dawno zapomniała, co to jest nadmiar wolnego czasu. Jej normalny dzień zaczynał się o 7 rano, a kończył zwykle jedenastej około wieczorem. Wtedy dopiero mogła rzucić okiem na telewizję, albo poczytać kilka stron książki. Zwykle jednak była tak zmęczona, że oczy zamykały jej się same. Paul już dawno ją prosił, żeby przyjęła jakąś pomoc do Talizmanu. Cóż, kiedy Galeria cały czas nie przynosiła jeszcze takich dochodów, żeby sobie mogły pozwolić na czwartą osobę. Julia i jej wieloletnia przyjaciółka Carla, kilka lat temu otworzyły Galerię Wyrobów Artystycznych – o wielce obiecującej nazwie Talizman. Początkowo pracowały tylko we dwie, ale szybko doszły do wniosku, że jest to niewystarczające i przyjęły do sklepu pracownicę. Ilona okazała się prawdziwym skarbem. Znała się na wszystkim po trochu, ale jej główna zaletą była znajomość psychiki ludzkiej. Od drzwi umiała określać ewentualnego klienta. Widziała, który coś kupi, a który tylko ogląda, który jest skłonny zostawić parę setek w ich sklepie, i potrzebuje tylko lekkiej zachęty, a który jest przygotowany na bardzo skromny zakup. Mając ją w sklepie, obie z Carlą mogły jeździć na aukcje i wynajdować różne cacuszka, cudeńka i rarytasy. Nie mniej jednak, Paul miał racje. Powinny mieć jeszcze jedną dziewczynę. Wtedy nie musiałby spędzać po tyle czasu w sklepie. Nie byłaby taka wykończona wieczorem, żeby zasypiać zanim dotknie głowę do poduszki. Nawet czasami w weekendy siedziała przy komputerze porządkując rachunki. Doprawdy już nie pamiętała, kiedy pozwolili sobie z Paulem na taką spokojną pełną magicznych zabiegów, rozleniwiającą intymność. Coraz częściej sprawę załatwiał szybki seks, po którym paradoksalnie czuła się winna wobec męża, ale sama też miała żal do niego za tak instrumentalne potraktowanie jej ciała. Szybko rozgrzeszała w myślach i siebie i jego, że już wkrótce, po następnej aukcji, po kolejnych Walentynkach, po tych czy tamtych świętach będzie więcej czasu i wszystko nadrobią.
– Julia, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – wyrwał ją z zamyślenia głos matki.
–Przepraszam cię mamo, zamyśliłam się na chwilkę. Możesz powtórzyć…
– Zmęczona jesteś dziecko, a ja ci jeszcze truję głowę swoimi problemami. Idź odpocznij, porozmawiamy, kiedy indziej.
– Nie, nie, tylko naprawdę nie wiem, co ci poradzić.
– Oczywiście, że nie wiesz, bo tego się nie wie dopóki się przez to nie przechodzi. A i nawet wtedy, tak jak ja. Ale w twoim wieku się jeszcze o tym nie myśli. Teraz masz pełnię życia, masę spraw do załatwienia, potrzebuje cię i mąż i córka i nawet syn, który choć w innym mieście, nadal dzwoni do domu, co najmniej raz w tygodniu. No i oczywiście potrzebuję cię ta twoja najukochańsza galeria. Masz o tyle lepiej, że mając własną firmę, możesz ją prowadzić tak długo jak będziesz chciała, o ile oczywiście będzie prosperować. Nikt nie będzie wymagał od ciebie, żebyś przeszła na emeryturę – w głosie starszej kobiety zabrzmiała gorycz.
Julia doznała olśnienia!
– Mamo, a może chciałabyś przyjść do nas na kilka godzin dziennie. Muszę oczywiście porozmawiać z Carlą, ale myślę, że nie powinno być problemu.
– Do galerii? Jak?
– Nooo… do pracy?
– Przecież ja nie mam pojęcia o tym. Nigdy w życiu nie pracowałam w sklepie. O sztuce wprawdzie wiem, co nieco, ale wy tam też nie sprzedajecie Van Goghów
– Okay mama. Moja galeria to jednak nie Luwr.
– Czekaj, nie obrażaj się, chciałam ci tylko powiedzieć, że więcej byłoby ze mną kłopotu niż pożytku. Ty potrzebujesz taką drugą Ilonę, a nie emerytowaną nauczycielkę angielskiego.
Julia w duchu musiała jej przyznać rację
– Myślałam o czymś innym. Znów nauczać angielskiego. Jako woluntariusz, albo za jakieś małe pieniądze. Na przykład dla emigrantów. Co o tym myślisz?
– Świetny pomysł! Trzeba się tylko dobrze rozejrzeć. Może w weekend miała więcej czasu, to poszukam w Internecie. Z pewnością coś znajdziemy, zwłaszcza jeśli chcesz pracować za darmo.
–Muszę, kochanie! Tkwienie tu cały boży dzień mnie zabiję. Muszę wyjść na parę godzin z domu, mieć powód, żeby się ubrać, podmalować, iść do fryzjera. A w Internecie niech poszuka Melissa. W końcu ma więcej czasu. Ty jesteś dosyć zakręcona z galerią i z domem. Daj mi ją do telefonu! – w głosie Nelly pojawiła się zawodowa nuta, którą Julia znała z dzieciństwa. Nawyk wydawania poleceń
– Nawet nie wiem czy jest w domu? Dopiero wróciłam, ale w domu panuje cisza, więc nie ma ani jej ani Paula. Tylko Roxie mnie powitała. – Julia pogłaskała swoją dobermankę, która siedziała prawie jej na nodze i czekała cierpliwie, kiedy pani poświęci jej swoją niepodzielną uwagę.
– Dobrze, córeczko, zadzwonię do niej później. Sama też zresztą mogę zajrzeć, ale wiesz, jaką ja mam wiedzę w tym temacie
Julia z westchnieniem ulgi odłożyła słuchawkę. Mama naprawdę bardzo przeżywała przejście na emeryturę.
Rozejrzała się po domu. Panował normalny rozgardiasz, jak zawsze, kiedy rano w pośpiechu opuszczali mieszkanie. Zaraz to trochę ogarnie, ale najpierw musi się przebrać w coś wygodniejszego. Lubiła chodzić w kostiumach, bo były bardzo kobiece i ładnie modelowały sylwetkę, – a kobieta w wieku czterdziestu dwóch lat potrzebuje każdego podkreślenia, jakie może osiągnąć, ale najlepiej jednak czuła się w jeansach.
Na górze spostrzegła swoją pomyłkę. Melissa była w domu, tylko wisiała jak zwykle na komórce. Kobieta zatrzymała się z ręką gotową do zapukanie, kiedy usłyszała strzęp rozmowy;
… naprawdę nie wiem, co zrobić, podoba mi się, ale nie chcę żeby myślał, że mi na nim jakoś specjalnie zależy. Wiesz, co on mi powiedział dzisiaj po chemii…
Odwieczny dylemat –pomyślała matka. Co powiedział, co pomyślał, co zrobi?
Nie chciała jednak słuchać co też powiedział tajemniczy „on”. Szesnastolatka miała prawo do prywatności. Lekko zapukała do drzwi i otwierając je, pomachała córce ręką.
Kiedy po prawie godzinie Melissa zeszła do kuchni, Julia miała prawie obiad gotowy? Paul powinien być lada moment.
– Cześć mama!
–Cześć Meli, jak tam?
–Okay!
– Tylko okay?
– No, nic specjalnego się nie dzieje.
– Co, Amber nie była dzisiaj w szkole?
– Była, ale przecież w szkole nie można spokojnie pogadać! Mike dzwonił!
– Tak? I co tam u niego?
Michael dziewiętnasto– letni syn Julii i Paula był studentem Instytutu Sztuki w San Francisco. Zarówno Julia jak i jej mąż, woleliby żeby wybrał sobie jakiś inny bardziej stabilny rodzaj kariery, ale Mike chciał malować. Rozumieli to doskonale, bo od najmłodszych lat była to jego pasja, jego żywioł i coś, w co wkładał całego siebie. Nie próbowali mu nawet perswadować. Od dawna było wiadome, że Mike będzie studiował Sztukę, przez duże S.
– Mówił, że nie przyjedzie do domu wcześniej niż za trzy tygodnie. Ten weekend, kiedy wypada Hallowen. Podobno jest strrrasznie zajęty. Ma jakieś dodatkowe zajęcia i wcześniej się nie da. A wiesz, co ja myślę? Ale nie mów mu jak zadzwoni, ok.?
–Ok! Co myślisz, mała czarownico?
– Że nasz Mike kogoś poznał. Jakąś studentkę! I się zabujał. Na amen. Teraz to dopiero będzie malował. Mówią, że miłość jest twórcza.
– Hm, może być. W końcu nie byłoby w tym nic dziwnego. Przecież z Emily zerwali już jakiś czas temu. A miłość jest twórcza. Sama się przekonasz.
–A wiesz, że Kayla urodziny w tym tygodniu. Siedemnaste – zmieniła temat nastolatka.
– Uhm, więc co? Mam się jakoś odświętnie ubrać czy co?
– Oj, mamo nie ty, ale ja? Idę do niej w sobotę. Będę tam mogła zostać na noc?
– A jej rodzice będą w domu?
– Mamo – zawołała Melisa z pobłażaniem. Przecież to będzie party dla młodzieży, a nie pogadanka dla rodziców. Zresztą spałam już u niej nieraz.
– Tak, ale zawsze byli jej rodzice.
– Teraz też będą. Tylko później.
– Później. Kiedy później?
– Nie wiem dokładnie. Mamo, przecież ja jestem już dorosła. Państwo mi dało prawo do prowadzenia pojazdu mechanicznego, czyli uznało mnie za dojrzałą i odpowiedzialną, a ty cały czas mnie traktujesz jakbym miała pięć lat.
– Wcale nie Meli. Traktuje cię jak dorosłą, ale nie możesz mi zabronić się o ciebie niepokoić. Prowadzenie samochodu, to jedna sprawa, a taka młodzieżowa impreza to całkiem, co innego. A poza tym wcale nie powiedziałam, że nie możesz iść.
– I zostać na noc?
– Tak, ale proszę cie, nie zapomnij użyć mózgu, zanim coś zrobisz.
– Okay, niech ci będzie. Będę używać – zgodziła się dziewczyna łaskawie, jednocześnie ściskając matkę. – Ale muszę ci powiedzieć, że babcia mi mówiła, że ty też chodziłaś na takie różne zabawy i też ci to zawsze powtarzała.
– Co?
– Żebyś używała mózgu, zanim coś zrobisz?
– I używałam, jak widzisz!
–Babcia mówiła, że nie zawsze!
–Melissa!!!
– No co, to są słowa babci. Mówiła, że kiedyś ty i ciocia Carla skakałyście z pierwszego piętra żeby się wydostać z jakiegoś party.
– Babcia ci zdecydowanie za dużo opowiada. Ale to prawda, była taka sytuacja, i dała mi nauczkę na długo. Tak że proszę cie, nie powtarzaj moich błędów – dodała uśmiechając się do wspomnień.– Babcia ma dla ciebie zadanie. Zadzwoń do niej po obiedzie.
– Dobrze. Acha, zupełnie zapomniałam. Dzwoniła też do ciebie Tammy i prosiła, żebyś oddzwoniła jak najszybciej. Mówiła, że twoja komórka nie odpowiada, a musi się z Tobą koniecznie skontaktować.
–Dobra, zaraz do niej zadzwonię. Dokończ sałatkę. Tata powinien być w domu lada moment.
Tammy wyrzuciła z siebie kaskadę słów. W pierwszej chwili Julia zupełnie nie wiedziała, o czym tamta mówi, ale następne słowa koleżanki, naprowadziły ją na właściwy temat.
– Wszystko jest już załatwione, odbędzie się to w przyszłą sobotę u Susan, bo ona ma największy dom. Będzie nas osiem bab. Spotykamy się o szóstej po południu, na stacji benzynowej koło domu Susan. Amy przyjedzie około siódmej. Tak z nią ustaliła Susan. Zaprosiła ją na babskie plotki. Więc będziemy miały dość czasu na przygotowanie wszystkiego. Ty zrób tą swoją sławną sałatkę z krewetek i jeszcze coś małego. Dziewczyny już wiedzą, co która ma zrobić. Oczywiście każda z nas przyniesie jakieś wino czy coś. Na prezent zbieramy się po 30 dolarów.
Julia szybko doszła do siebie po tej lawinie. Czterdzieste urodzony Amy, babska impreza u Susan w przyszłą sobotę. Nie miała specjalnej chęci na żadną bibkę ani babską ani inną, ale wiedziała, że się nie wykręci. Zresztą bardzo lubiła Amy.
–No a co jej kupimy na prezent?
–I tu jest prawdziwa perła. Dziewczyny się już zgodziły i tylko czekam na twoja opinię.
– No mów!
– Zamówimy jej striptisera.
– Co???
– Striptisera? Młody osiłek z zabudowaną klatą, który rozbiera się i tańczy.
– Ouuuu, aleś mnie zaskoczyła! Myślisz, że to dobry pomysł?
– Doskonały! Wszystkie się z tym zgadzamy.
– Nie dziwię się, obłudnice! Same chcecie sobie popatrzyć na młodego nagiego bożka.
– A ty nie?
– Jak najbardziej – odpowiedziała ze śmiechem
–No to do przyszłej soboty.
– Nie myśl sobie, że tylko ty idziesz na urodziny – powiedziała do córki wchodząc do kuchni – ja w następną sobotę też idę.
– No to wszystko super – skwitowała Melissa.
*
więcej..