- W empik go
abominacja - ebook
abominacja - ebook
„abominacja” to nowy tomik pióra młodego autora, Szymona Czardybona. Tym razem wcielił się on w rolę kilku niezależnych obserwatorów bacznie oglądających otaczający ich świat. Przeżywających swoje osobiste koszmary, ale i radosne momenty. Spróbował zatrzymać się na chwilę, przymknąć oczy i odpowiedzieć sobie na fundamentalne pytania. Postarał się też zajrzeć w głąb siebie, by podjąć walkę z niektórymi z osobistych demonów przeszłości.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8189-554-5 |
Rozmiar pliku: | 1 019 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Witaj czytelniku!
Mam ogromną nadzieję, że spodobają Ci się moje wiersze. Chciałbym jedynie dodać, że niektóre z nich są wynikami moich pisarskich eksperymentów, które to mają to do siebie, że nie zawsze się udają. Miej to na uwadze, szczególnie jeśli chcesz ocenić moją pracę. Nie jest to tomik, który w pełni podąża za sztywnymi zasadami, regułami i utartymi schematami. W wierszach najbardziej kocham to, że autor ma mnóstwo miejsca na innowacyjne rozwiązania i jego inwencję. Ale no, nie przedłużając, życzę miłego czytania!
~ Szymon Czardybon
„ale nie
raz już pozwoliłem potworowi wedrzeć się do mojego serca
już nie ma odwrotu
przeznaczenie
co to właściwie znaczy?
czy od początku byłem na to skazany?
po co jest wolność
skoro i tak grube łańcuchy ograniczają nasze ruchy
i nawet jak chciałbym już uciec
to czemu to ciągle trzyma mnie w miejscu?”„przemów” — 1
otwórz oczy
i spójrz
już widzisz?
proszę
wytęż wzrok
to ja
pamiętasz mnie?
nie mogę oddychać
tonę
tracę kontrolę
umieram?
dalej?
dalej nie widzisz?
świat
świat się wali
naprawdę?
ty kłamałeś
ale ja wolę prawdę
woda dostaje się do moich płuc
zamykam oczy
wstań
wiem że tam jesteś
wiem
że ty też wiesz
to wspomnienie
wyryte głęboko w twojej pamięci
pomocy
pomóż mi
to nie monolog
odezwij się
odezwij się ten ostatni raz
nie mam słów
znajdź je
ułóż je
wiem że potrafisz
umarłem
bo ty przestałeś żyć
moje serce wciąż bije
chwyć je
złap je w swoje ohydne szpony
i wyrwij
no rwij!
cisza
dojmująca cisza
koniec
to nie koniec
nie
nie
nie
nie!
odezwij się
ten ostatni raz
przyjacielu
najgorszy wrogu
błagam
ja wciąż
wciąż drżę
przytul
odrzuć
uratuj
zabij
przemów
zamilknij
nie
ja nie chcę płakać
nienawidzę
nie
kocham cię
więc chodź
proszę
błagam
żyj„los” — 2
ja
ja nie umiem
żyć
trwać
oddychać
ja
ja nie wiem
muszę?
żyć
trwać
oddychać
czuję ciężar
naciskasz
na moją pierś
presja
niczym prasa
zgniata mnie
ile jeszcze?
co mam zrobić
pomóż mi
nie czuję
nie czuję już nic
to tragedia
widzę
te znicze
płonące
na szarych grobach
też tak skończymy
co nie?
albo
żyjmy wiecznie
jakby śmierć nie istniała
bo po co
albo
daj
daj posmakować śmierci
razem
chodźmy tam razem
pochowają nas
w głębokim dole
gdzieś tam
na śmierdzącym
ziemskim padole
spocznie tam nasza krew
a dusze
złączą się w jedno
to bez sensu
nie
wyrzućmy całe nasze życie
do kosza
po co?
krzyczysz
ja też
krzyczę
czujesz ten ból?
umrzesz
jak ja
ale
ale nie
wznieśmy lament
do góry
może
może nas usłyszą
nóż
nóż ostry przebija nasze ciała
złączone w silnym uścisku
ciii
nie utrudniaj tego
jeszcze bardziej
będziemy żyć
czy umrzemy?
odpowiedz
odpowiedz!
odezwij się
daj znak
życie czy śmierć
przebaczenie
czy potępienie
czeka mnie sąd
ożyj
i czekaj na mnie
ten ostatni raz„dźwięk” — 3
pisk
nieludzki krzyk
słyszysz to
ciągle
okropny dźwięk
przeraźliwy
przerażający
przeszywa twoją głowę
ciało
duszę
więzi
nie daje uciec
nie pozostawia wyjścia
skazuje na pastwę okrutnego losu
nie wiesz
nie wiesz skąd dochodzi
bo po co wiedzieć?
świat jest parszywym miejscem
tak jak wnętrze twego serca
zamykasz oczy
i zatykasz uszy
nie zgadzasz się
nie
jeszcze nie teraz
czujesz
czujesz ten ból
prawda?
czujesz jak tysiące ostrzy
wciąż przeszywa twoje ciało
otwierasz usta
chociaż nigdy nie były zamknięte
to ty
to ty tak krzyczysz
to przedśmiertny lament?
czy próba wołania o pomoc?
nie wiesz
nic nie wiesz
żałujesz
wciąż żałujesz
i pamiętasz
wciąż pamiętasz
kiedyś on był na twoim miejscu
wił się tam
na brudnej podłodze
jak ty
bezduszny pasożyt
czemu
czemu wymierzyłeś te wszystkie ciosy?
żar sumienia
wypala twoje wnętrzności
rozrywane milionami cięć
stop
stop
stop
przestań
nie
nie
nie
nie przestawaj
cierp
cierp jeszcze chwilę
wytrzymasz
albo
nie
nie wytrzymasz
poddasz się
upadniesz
i nigdy nie wstaniesz
koniec
zawsze jest jakiś koniec
a twój
twój właśnie nadszedł
czujesz zapach śmierci?
czy słodka woń euforii
na zawsze zaćmiła ci umysł
no już
już czas
idź
idź umieraj gdzie indziej
wystarczy
nie chcą już patrzeć
na swoją kukiełkę
która udawała mistrza
przecinając sznurki
ale prawdziwy mistrz
nie odcina się od swojego dzieła
on tylko sprawia
że upadasz na kolana„podróż” — 4
ta wędrówka
trwa zawsze
bez końca
idziesz
chociaż nogi odmawiają ci posłuszeństwa
i widzisz
twój cel
niczym jasna gwiazda wskazująca drogę
pędzisz
coraz szybciej
zamykasz oczy
ale mkniesz dalej
przez bezkresne połacie dezdusznego terenu
opanowanego przez przeraźliwy chłód
opierasz ręce o szorstki kamień
ostre krawędzie charatają ci dłonie
rozsiewając czerwoną posokę
zapach krwi
metaliczny
ostry
ale i słodki
niczym garść kwiatów w wazonie
stojącym na środku pokoju
pełnego trupów
pewnego jesiennego popołudnia
widzisz to
i wiesz
wiesz doskonale
że nie dotrwasz
że nie wytrzymasz
upadniesz
ale oni nie pozwalają na porażkę
kibicują
chociaż pragną twojej klęski
zgromadzony tłum
staje się coraz większy
wskazują palcami
tego dziwaka
niosącego na plecach ciężar całego świata
ale świat nie daje się złapać
uchwycić
zawrzeć w dłoni
wyrwie się
ucieknie
odbiegnie od dawnego pana
pozostawiając go na pastwę losu
nie minie wiele czasu
aż dopadnie to i ciebie
już czujesz
brudny beton
o który uderzysz twarzą
w pogoni za ideałami
perfekcją
i standardami
narzuconymi na świat
niczym uprząż na wierzgającego konia
który nie chce dać się sprowadzić do pionu
ale rolą mrówki nie jest kwestionować rozkazy
muszą nieść ciężar
który zgniotłby ich gdyby tylko chciał
ale parszywie
i jakby ironicznie
daje się okiełznać
by chwilę potem puścić
puścić i przygnieść do ziemi
odwracasz się
i nie widzisz nikogo
twarze
które tak doskonale wyryły ci się w pamięci
zniknęły
ale idź
idź dalej
bo cel
to wcale nie fatamorgana
wykreowana przez szargany złością umysł
nie
to prawda
prawda?„drogi” — 5
w życiu
jest tak wiele dróg
a my
my mamy tylko dwie nogi
nawet gdybyśmy chcieli
musimy wybierać
musimy odrzucać
pozostawać w tyle
zaniedbywać
nic nie jest czarno białe
przecież krew jest czerwona
czyż nie?
zawsze możesz się cofnąć
ale nigdy nie wrócisz do dawnych chwil
nie zapobiegniesz swoich błędów
nie cofniesz się przed tym nożem lecącym w twoją stronę
co cię nie zabije
to cię wzmocni
lecz gorzej
gdy to przetnie cię w pół
wydrze serce i dusze
ale zostawi przy życiu
a ty
dalej musisz iść przez życie
nieskończona wędrówka
która kończy się
gdy przestajesz się ruszać
ale świat nigdy się nie zatrzymuje
nawet gdy ty upadasz
on dalej sunie przed siebie
ciągnąc twoje zwłoki za sobą
długie ślady rozmazanej krwi
mijasz je codziennie
nie widzisz?
każda droga splamiona jest posoką
ale ty musisz wybrać
nie ma gorszych lub lepszych
są tylko te które zabijają od razu
lub te
które powoli wysysają życie
lepiej od razu wpaść w objęcia śmierci
czy spadać ku niej jeszcze wiele lat?
słysząc echa dawnych błędów
i wezwania nowych ścieżek
które i tak porzucisz
i tak odepchniesz na bok
wybór należy do ciebie
po prostu idź
drogowskazy kłamią
więc idź
z zamkniętymi oczami
ludzie kłamią
więc idź
z zakrytymi uszami
nogi mylą
więc idź
uprzednio ucinając je w połowie„kłamstwo” — 6
nienawidzę luster
nienawidzę gdy ktoś pokazuje co mam za plecami
to może być każdy
tam może czaić się wszystko
nie odkrywaj tego
nie pozbywaj się tej tajemnicy
nie
poczekaj
aż samo się ujawni
i nie patrz
nie patrz się na jego twarz
nie patrz się na moją twarz
one mogą pokazać więcej
niż chcemy ujawnić
one mogą mnie zdradzić
mogą pokazać
jaki tak naprawdę jestem
więc nie
stłucz je
stłucz je wszystkie
a drobne odłamki
rozsyp na podłogę
może ktoś przejdzie
i nagle krzyknie z bólu
wdepnąwszy w jeden z nich
to przestroga
to kara
zawsze patrz pod siebie
zawsze patrz przed siebie
zawsze patrz nad siebie
zawsze patrz
i nigdy nie zamykaj oczu
nie
nie patrz
nie odrywaj wzroku od dobrze znanego ci kłamstwa
prawda może być gorsza
ale
czy naprawdę?
czy prawda może skrzywdzić?
a czy kłamstwo może skrzywdzić?
nie wiem
ty też nie wiesz
i nigdy
nigdy nie patrz w oczy
bo oczy
to lustra naszej duszy
zauważysz w nich siebie
zauważysz w nich zniesmaczenie
może strach
chcesz tego?
nie po to wyrzuciłeś wszystkie lustra do kosza
więc idź
i nie patrz się na innych
unikaj twarzy
unikaj oczu
unikaj prawdy
kłamstwo
kłamstwo to błogosławieństwo
jest jak azyl
do którego każdy potrzebujący może się schować
ale nie
nie mów mi prawdy
nie chcę tego słyszeć
chcę kolejnych oszust
chcę kolejnych pustych obietnic
i przyrzeczeń bez pokrycia
więc zerwij tą nić
przetnij ją na pół
i porzuć
jakby nigdy nic dla ciebie nie znaczyła
i daj
daj kolejne kłamstwa
ich nigdy nie jest za wiele
więc idź
idź i zniszcz
zniszcz te wszystkie obrazy
spal wszystkie zdjęcia
po co ci one
jak masz wyobraźnię?
jak masz kłamstwa
jak masz sumienie splamione winą
ale nie
nie patrz na nie
ono kłamie
a przecież nie lubisz kłamstw
czyż nie?
nie lubisz luster
kłamstw
i szczerych słów
nie lubisz prawdy
czego ty właściwie chcesz?
idź
idź karmić się kolejnymi kłamstwami
nie
nie wracaj
masz lepszą rzeczywistość
przed swoimi oczami
ale ty
zapełniasz ją pustymi słowami
niszczysz ją
niszczysz wszystko
nie?
nie słyszysz mnie?
ha
haha
hahaha
zabawne
jak ty
jak twoje kłamstwo
rozbiłeś lustro własną głową
zerwałeś nić własnymi rękami
i własnymi ustami oplułeś prawdę
brawo
bądź z siebie dumny
jak ja
jestem z ciebie dumny
nie kłamię