- W empik go
Addendum AD 9/11 - ebook
Addendum AD 9/11 - ebook
Kto jest naprawdę winny wydarzeń z 11 września 2001 roku? Co ma z tym wspólnego miejsce zwane Behemian Grove? Czym jest nadchodzący Nowy Porządek Świata? Na te pytania odpowie ta książka.
Powieść z gatunku political fiction ukazuje nam Amerykę przed i po ataku terrorystycznym na World Trade Center. Pokazuje, jak świat został zmanipulowany przez ludzi żądnych władzy i pieniędzy.
Książkę wyróżniają wartka akcja, dobra fabuła, barwni bohaterowie, świetne dialogi. Jest to obowiązkowa lektura dla amatorów dobrej sensacji.
Kategoria: | Sensacja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7942-771-0 |
Rozmiar pliku: | 2,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pan i Rada
–Jeśli nasze działania nie nabiorą rozpędu, wszystko, co przez tyle lat wypracowaliśmy, może zostać zaprzepaszczone. – Jego głos, spotęgowany systemem nagłaśniającym, niósł się po sali, wypełniając ją groźnie brzmiącym echem. – Osiedliśmy na laurach, usatysfakcjonowani dotychczasowymi sukcesami! Zadowala nas ta cząstka władzy, którą odziedziczyliśmy po naszych wielkich poprzednikach. Każdy prowadzi jakieś małe gierki, które w żaden sposób nie służą całości. Tak dalej, panowie, być nie może! Czas zacząć działać! Czas wymusić na społeczeństwie zachowania, które są dla nas pożądane, ale musimy to zrobić w taki sposób, aby ludzie uwierzyli, że sami tego chcieli!
Opadł na fotel. Zawsze, kiedy się denerwował, brakowało mu powietrza w płucach. Spojrzał po zebranych. Dwudziestu sześciu możnych tego świata siedziało za okrągłym, mahoniowym stołem, wpatrując się w niego. Nie byli prezydentami czy premierami, każdy z nich był kimś o wiele potężniejszym. Większą część gremium stanowili szefowie wywiadów, sześciu było generałami, pozostali to przedstawiciele najbardziej wpływowych i zamożnych rodzin tego globu.
– Co pan proponuje? – zapytał jeden z generałów.
– To, co członek tej Rady, a mianowicie Lyman Lemnitzer, zaproponował już kiedyś McNamarze. Coś na kształt Operacji Northwoods z 1962 roku.
– Wszyscy dobrze wiemy, że żaden z naszych, nazwijmy to, zaprzyjaźnionych prezydentów nie zgodzi się na takie działania. Odrzucą plan, jak to zrobił Kennedy – odparł szach.
– Teraz już nie potrzebujemy ich zgody. Jesteśmy dużo potężniejsi niż trzydzieści lat temu. Musicie zdać sobie sprawę, że jeśli proces przemian, który tak dawno zapoczątkowaliśmy, pozbawiony zostanie katastroficznego zdarzenia o charakterze katalizatora, takiego jak ponowne zatopienie Lusitanii czy nowe Pearl Harbor, nawet jeśli przyniesie rewolucyjne zmiany, będzie procesem długotrwałym, powoli wytracającym swój impet, a na to nie możemy się zgodzić! – Uderzył pięścią w mahoniowy blat stołu. – Zresztą nie czas tu na akademickie dyskusje – powiedział spokojniejszym głosem. – Przed każdym z was leży teczka z zarysem przyszłych działań. Zapoznajcie się szczegółowo z zawartością i zastanówcie, w jaki sposób możecie wesprzeć realizację akcji. Waszym zadaniem i powinnością jako członków Rady Kuźni jest dopracowanie szczegółów całości planu.
Wstał z fotela, uniósł ręce w górę.
– Jako pierwszy spośród równych ogłaszam wam, że nadszedł czas ponownie rozpalić piece Kuźni i wykuć w ich żarze Novus Ordo Mundi!
------------------------------------------------------------------------
Behemian Grove/Club to nazwa prywatnej posesji i stowarzyszenia, które w swych szeregach zrzesza polityków i ekonomistów mających wpływ na społeczno-polityczną sytuację światową oraz ekonomię i bankowość. Według relacji Alexa Jonesa (amerykański dziennikarz śledczy, reżyser i producent filmowy) to właśnie tam odbywa się rytuał o nazwie „Palenie Trosk”.
Operacja Northwoods – działania fałszywej flagi. CIA wraz z innymi agencjami rządowymi miała za zadanie przeprowadzić serię ataków terrorystycznych w miastach i bazach wojskowych USA. Działania te zakładały między innymi podłożenie ładunków wybuchowych w amerykańskiej bazie na Kubie, strącenie samolotu pasażerskiego itp. Celem operacji było zwiększenie poparcia społeczeństwa amerykańskiego w przyszłej wojnie na Kubie. Prezydent Kennedy odrzucił ten plan i pozbawił L. Lemnitzera stanowiska Przewodniczącego Kolegium Szefów Połączonych Sztabów. L. Lemnitzer był później w składzie komisji badającej zamach na JFK.
Lusitania zatonęła podczas I wojny światowej dnia 7 maja 1915 r. po storpedowaniu przez niemiecki okręt podwodny U-20. Niemiecka ambasada ostrzegała na łamach prasy amerykańskiej o możliwości takiego ataku. Odradzała potencjalnym pasażerom podróż morską na pokładzie jakiegokolwiek statku. Orędownicy teorii spiskowych uważają, że ten rejs był prowokacją amerykańskich służb bezpieczeństwa, mającą na celu uzyskanie aprobaty społecznej dla przystąpienia USA do I wojny światowej.
Są to słowa z raportu pt. „Przebudowa sił obronnych Ameryki” opublikowanego we wrześniu 2000 r. przez organizację Project for the New American Century (PNAC), czyli Projekt dla Nowego Amerykańskiego Wieku − neokonserwatywną organizację z siedzibą w Stanach Zjednoczonych. Jest to tzw. think tank, organizacja edukacyjna non profit. Powstała wiosną 1997 r. Jej celem jest promowanie globalnego przywództwa Ameryki. Siedziba organizacji znajduje się w budynkach American Enterprise Institute w Waszyngtonie. PNAC w swych działaniach proponuje dominację militarną i ekonomiczną Stanów Zjednoczonych w stosunku do światowych zasobów złóż minerałów, przestrzeni i cyberprzestrzeni. Chce wprowadzić w czyn ideę amerykańskiej hegemonii. Jej działania i program są krytykowane przez część Amerykanów, ale mają także liczne grono popleczników i sponsorów. Przewodniczącym PNAC jest William Kristol, były redaktor „Commentary Magazine”. Do byłych i obecnych członków tej organizacji zalicza się między innymi: Donalda Rumsfelda, Paula Wolfowitza, Jeba Busha, Richarda Perle’ego, Richarda Armitage’a, Dicka Cheneya, Lewisa Libby’ego, Williama Bennetta, Zalmaya Khalilzada i Ellen Bork, żonę sędziego Roberta Borka. Większa część członków jest wierna neokonserwatywnej szkole politycznej o charakterze militarnym.15 maja 1996 r., sztuczny zbiornik wodny Kuchurhan, pogranicze ukraińsko-mołdawskie
Papier
Yeonrin stała na brzegu, wpatrzona w promienie zachodzącego słońca. Fale z cichym pluskiem uderzały w burtę pontonu. W gałęziach drzew lekki wiatr grał na liściach ostatnie melodie dnia. Powietrze przepełniał zapach pobliskiego lasu. Przypominało to krajobraz jej rodzinnych stron, jeziora Samilpo, położonego w Górach Diamentowych.
To tam spędziła najszczęśliwsze, choć krótkie lata swojego dzieciństwa. Właśnie o takiej porze dnia siadali wraz z bratem na brzegu jeziora, rozpalali ognisko, piekli ryby, wygłupiali się, opowiadali historie o duchach i mrocznych potworach zamieszkujących okoliczne lasy i jeziora. Czasami przychodził do nich ojciec. Te chwile lubiła najbardziej. Zawsze czekała z nadzieją, że przyjdzie. Ale zdarzało się to bardzo rzadko. Życie nie dawało mu szansy odpoczynku. Kiedy już przychodził, opowiadał, jak podczas wojny poznał matkę, jak razem walczyli, jak się nim opiekowała, gdy został ranny. Mogła słuchać tych historii bez końca. Były pełne miłości, wzajemnego oddania i troski. Właśnie podczas jednego z takich wieczorów do wioski przyszli oni, źli ludzie w ciemnozielonych mundurach. Ojca, który próbował bronić swojej rodziny, jeden z nich uderzył kolbą karabinu w głowę, obalając na ziemię, i zastrzelił. Krzyki protestu i rozpaczy Yeonrin ginęły wśród trzasków płonących domów, lamentów i strzałów karabinowych. Wrzucili ją na ciężarówkę, słyszała, jak ktoś wykrzykuje jej imię, ale charkot silnika zagłuszał inne dźwięki.
– Tu jedynka – głos w słuchawce mikroodbiornika przerwał wspomnienia – widzimy ludzi generała. Trzy pojazdy jadą wzdłuż brzegu.
– Przyjęłam. Pozostali potwierdzić gotowość!
– Dwójka gotowa.
– Trójka gotowa.
– Nurek na stanowisku.
– Pamiętajcie! Jak będę przy pontonie, nurek zaczyna. Nikt nie może przeżyć! Ich zleceniodawca nie życzy sobie świadków. Bez odbioru.
Samochód prowadzący kolumnę zahamował tuż przed nią, ryjąc głębokie ślady w miękkim, mokrym żwirze. Z jego wnętrza, jak z pudełka z niespodzianką, wyskoczyło czterech ochroniarzy uzbrojonych w karabiny. Ze środkowego pojazdu wysiadło tylko dwóch ludzi, szybkim krokiem zmierzali w jej stronę. Mężczyzna będący po prawej niósł dwie niewielkie walizki, rozmiarami przypominające teczki dyplomatów. Ostatni samochód zatrzymał się nieco dalej od pozostałych, miał za zadanie ubezpieczać poprzedzające go pojazdy.
– Miło panią poznać, panno Yeonrin – powiedział mężczyzna po lewej. – Muszę przyznać, że pani głos w słuchawce wzbudzał we mnie…
– Darujmy sobie tę kurtuazję! – przerwała mu. – Oboje dobrze wiemy, co nas tu sprowadza. W pontonie znajdziecie dwie skrzynie, ich zawartość powinna odpowiadać ambicjom waszego generała. Racz tam posłać swoich ludzi, aby je załadowali na samochody.
– Powoli, przeliczenie takiej ilości pieniędzy wymaga czasu. Oczywiście, moi ludzie zaraz zajmą się skrzyniami i sprawdzeniem ich zawartości. Pani chyba też pragnie potwierdzić autentyczność mojego towaru? – Po jego słowach dwóch ochroniarzy stojących przy pierwszym pojeździe ruszyło w stronę pontonu celem zabrania skrzyń.
– Autentyczność pańskiego towaru mnie nie interesuje, że tak powiem, nie wchodzi to w zakres moich obowiązków. Jeśli towar okaże się fałszywy lub wybrakowany, każde z nas poniesie konsekwencje. A już z całą pewnością pański generał. Jak chcecie, to sprawdzajcie zawartość skrzyń. Życzę szczęścia. Zaraz zapadnie zmrok i nici z liczenia. Ja biorę swoje i odpływam. Niech pański człowiek położy towar na masce samochodu – powiedziała i ruszyła w stronę pojazdu.
Sądziła, że walizki będą większe i cięższe.
Więc tak wygląda ładunek SADM, pomyślała.
Podnosząc jedną z nich, była zaskoczona jej lekkością. Wierzch walizek był obity ciemnym, porowatym materiałem imitującym skórę, każda miała na środku małą, złotą blaszkę, przypominającą logo producenta, z wygrawerowanymi literami i cyframi RA115 i RA116. Do ich rączek dopięte były na łańcuszkach zalakowane koperty. Kątem oka spostrzegła, że ochroniarze niosą do bagażnika samochodu kolejną skrzynię. Wzięła obie walizki i ruszyła w stronę pontonu. Jej rozmówca wydawał się zakłopotany beztroską, z jaką je niosła. Nerwowo przestępował z nogi na nogę.
Podmuch wybuchu rzucił ją na burtę.
Nurek się pośpieszył, pomyślała, upadając.
Dwie kolejne eksplozje targnęły powietrzem, wciskając ją w kuloodporny materiał pontonu; to jedynka i dwójka zniszczyli pozostałe pojazdy. Podniosła się, szumiało jej w głowie, nos i usta wypełniał zapach kordytu, wokół unosiły się płonące pieniądze. Spojrzała na plażę. Siła eksplozji wrzuciła dwa pierwsze pojazdy do jeziora, trzeci dopalał się przy brzegu. Nadpalone zwłoki ochroniarzy, skwiercząc, unosiły się na wodzie. Schyliła się, podniosła walizki i położyła je na dnie pontonu. Usiadła na jego burcie. Tuż za nią wynurzył się z jeziora nurek.
Już ja z nim porozmawiam, pomyślała, przekładając nogi przez burtę.
------------------------------------------------------------------------
SADM (Small Atomic Demolition Munition) – przenośny ładunek nuklearny o mocy od 1 do 1,5 kilotony. Najczęściej przypominający swym wyglądem teczkę dyplomaty, małą walizkę lub torbę podróżną. Generał A. Lebiedź w 1997 r. poruszył kwestię zniknięcia tego typu ładunków z arsenału Federacji Rosyjskiej.14 sierpnia 2000 r., Morze Barentsa, pozycja 69°37’00’’N i 37°34’25’’E, godzina 3.14 rano
Granit
Przepłynięcie ostatnich czterech mil zajęło im trzy godziny. Podejście i przycumowanie pod odpowiednim kątem do leżącego na dnie wraku – kolejne dwie. Musieli z daleka omijać okręty ochrony i lawirować pomiędzy podwodnymi polami minowymi. Pancerz Nosiciela, zrobiony ze stali o wysokiej zawartości niklu i chromu, mając słabe właściwości magnetyczne, utrudniał wykrycie go przez MAD-y oraz czujniki min magnetycznych. Gdyby nie najnowsze technologie zamontowane na Nosicielu, to prawdopodobnie nigdy by nie osiągnęli celu misji.
Sterben wpatrywał się w ekran monitora. Obraz przekazywany z zewnętrznych kamer Nosiciela był wyraźny. W części dziobowej okrętu dostrzegł ogromną dziurę o średnicy około dwóch metrów, którą wyrwała amerykańska torpeda. Fala uderzeniowa wybuchu zniszczyła wszystko na swojej drodze i zatrzymała się dopiero na przedziale reaktorów atomowych. Nikt nie miał szans na przeżycie.
– Jest sygnał od Sea Wind, pozostało nam dwadzieścia sześć minut na wykonanie zadania – zameldował Sterbenowi radiooperator.
– Ile wyrzutni opróżnionych? – zapytał, wyciągając papierosa i postukując nim o złoty wierzch papierośnicy.
– Cztery. Po dwie z każdej burty okrętu. Ładne cacko – powiedział kapitan Nosiciela, zerkając na papierośnicę.
– Ta… i bardzo przydatne. Myślałem, że do tej pory damy radę opróżnić przynajmniej sześć.
– Gdyby ten drugi niszczyciel nie przypłynął, dalibyśmy – odparł kapitan, nerwowo drapiąc się po głowie.
– Wszystkich nie zdążyliśmy kupić, a i ci, którzy są z nami, myślą, że pomagają, kapitanie.
– Ciekawi mnie, jaką bajeczkę sprzedaliście tym na górze, panie Sterben, że uwierzyli.
– Piąta rakieta na pokładzie Nosiciela, szósta w drodze – zameldował radiooperator.
Sześć, o trzy więcej niż potrzeba. Powinno wystarczyć, żeby byli zadowoleni, pomyślał Sterben.
– Nietrudno było znaleźć odpowiednią, jak pan to nazwał, kapitanie, bajkę, zwłaszcza jeśli ktoś zarabia pięćdziesiąt siedem dolarów miesięcznie i jest przekonany, że ratuje kumplom życie.
– Słyszę ludzkie głosy we wraku – przerwał im radiooperator, ściągając słuchawki z jednego ucha.
– Więc jednak ktoś przeżył. Ile głosów jesteś w stanie rozróżnić?
– Na razie dwa.
– Dwóch pechowców, a może farciarzy, ze stu osiemnastu – Sterben pokręcił głową z niedowierzaniem. – Jak ostatnia rakieta będzie w ładowni, detonujcie sejf. Nie mogą mieć pewności, że coś nam umknęło. Będę w swojej kabinie oczekiwał na pana raport, kapitanie – powiedział, opuszczając mostek.
Widok rozerwanego kadłuba wraku wywarł na nim przerażające wrażenie. Widział wiele okropności w swoim życiu, sam wielu się dopuścił, ale świadomość, że są tam żywi ludzie, i myśl, na jaką śmierć są skazani, odebrała mu resztę zimnej krwi. Musiał opuścić mostek, jeśli nie chciał, żeby jego słabość została zauważona. Wąski, owalny korytarz doprowadził go do kabiny.
Starzejesz się, drogi Aleksie, może czas się wycofać, pomyślał, kładąc się na koi.
Nosicielem lekko zatrzęsło. Fala uderzeniowa spowodowana wybuchem sejfu na wraku dotarła do poszycia okrętu.
Rytmiczny stukot wrzynał się w mózg Siergieja. Nie chciał go słyszeć, nie chciał już nic słyszeć. Kiedy zamykał oczy, miał nadzieję, że robi to po raz ostatni. Tyle się namęczył, żeby zasnąć, odsunąć ból, a teraz ten hałas wyrywał go ze snu, przywracał do tej cholernej, lodowatej rzeczywistości. Uciekał od niego, udawał, że go nie ma, że go nie słyszy, chciał ponownie zasnąć. Tam była Masza i była polana, na której urządzali letnie pikniki, były też zapach jej skóry i oczy w kolorze nieba, o którym wiedział, że już go więcej nie zobaczy. Ale huk był silniejszy od marzeń, wdzierał się coraz głębiej, szarpał jego poparzonym ciałem, zdzierał skórę pod mundurem. Uniósł się na rękach. W ciemności dostrzegł tylko białka oczu Lochy.
– Siergiej, obudź się! Słyszysz? Wstawaj! Mówiłem ci, że nas znajdą… Już są! No, w końcu, już myślałem… że nie żyjesz. O Boże, o Boże, znaleźli nas. Jeszcze trochę i to wszystko się skończy. Dzięki ci, święty Judo, wielkie dzięki.
– Ty zawsze tyle gadasz, Locha – odparł. – Mówiłem ci: mniej gadania, więcej tlenu. Tak dobrze śniłem, były Masza, łąka, słońce, a ty, tak szarpiąc, o mało mnie ze skóry nie obdarłeś.
– Całować cię miałem, żeby obudzić, Śpiąca Królewno? Cholera, przestali…
– Co przestali?
– Nie słyszałeś? Nawet przez sen? Przecież waliło, dudniło, jakby sto czartów tańczyło po pokładzie. Ekipa ratunkowa, brachu! Ekipa przybyła!
– Trochę im to zajęło. – Drżącą ręką podciągnął nadpalony rękaw bluzy. Spojrzał na podświetlaną tarczę zegarka. – Czterdzieści dwie godziny minęły, odkąd ten skurwiel nas trafił. Tlenu zostało na mniej niż jedną godzinę, jak nas w tym czasie nie…
– Przestań krakać! Ważne, że nas znaleźli. Tylko czemu przestali i gdzie się podziali?
– Locha, może ty też śniłeś? Pewny jesteś, że nad nami te czarty tańcowały?
– Hmm…, nie nad nami. Po obu stronach kadłuba i z boku. Tak jakby przy kiosku i za nim. Pewnie wydobywali chłopaków z dziobu i śródokręcia, a teraz nasza kolej.
– Chyba z byka spadłeś! Na dziobie nikt nie przeżył! Eksplozja i pożar zabiły ich na miejscu, a śródokręcie całe zalane, wszystko pod wodą.
– To na jaką cholerę tam walili, a nie do nas, na rufę, przecież tu są włazy awaryjne! Nic prostszego jak przystawić rękawy ratownicze, wpompować powietrze i… po robocie, przecież to tylko sto dziesięć metrów, nie, kurwa, Bóg wie ile. Jakby postawił naszego na dziobie, toby jeszcze ze czterdzieści metrów wystawało nad wodę.
– Mówisz, Loszka, że czarty z boku kadłuba tańcowały?
– Ta.
– Długo to trwało?
– Nie patrzyłem na zegarek, i tak bym gówno zobaczył. Jak się obudziłem, to już walili i dudnili. Jeśli spałem tak mocno jak ty, to chłopaki już chwilę musieli działać. Potem ciebie szarpałem, otworzyłeś oczy i wszystko ucichło.
– Oni nie chłopaków ratowali, bo i po co, tam wszyscy martwi. Oni nasze „granity” z wyrzutni wydobywali, one droższe niż życie rosyjskiego sołdata.
– Co ty, Siergiej, przecież byli od nas parę metrów! Wrócą, zobaczysz, nie zostawią. Pewnie tlen i paliwo uzupełniają i zaraz będą, zobaczysz!
– Loszka, Loszka, mój miły przyjacielu, my nikomu niepotrzebni, a wręcz szkodliwi dla tych, jak ich nazwałeś, czartów.
– Coś ty, stary, przecież nie zostawią. Wiedzą, że tu jesteśmy. Andriej, zanim zmarł, świeć, Panie, nad jego duszą, walił w burtę i nadał, że żyjemy, że czekamy!
– Pomyśl, na co nas ratować. Dwóch farciarzy, którzy mogą o wszystkim opowiedzieć? Komu to na rękę, hę? Co opowiedziałbyś matce albo ja Maszy? A dziennikarzom, że co…? Że, kurwa, jedna amerykańska pierdoła w nas walnęła, a druga, osłaniając kumpla, storpedowała? Andriejowi i reszcie chłopaków możemy tylko zazdrościć, oni już umarli, a nasze umieranie przed nami. Przysuń się, Locha, przytul się, cieplej będzie… umierać.
Wrakiem okrętu wstrząsnęła eksplozja.
------------------------------------------------------------------------
MAD (Magnetic Anomaly Detector) – detektor anomalii magnetycznych. Urządzenie służące do wykrywania różnic w polu magnetycznym.
Rakieta typu Granit – nazwa pocisku manewrującego, przenoszącego ładunek konwencjonalny lub głowicę atomową. Prawdopodobnie okręt Federacji Rosyjskiej o nazwie Kursk miał je na swoim pokładzie podczas zatonięcia lub zatopienia. Oficjalnie rakiety zostały wydobyte i zniszczone na jednym z poligonów wojskowych w Rosji. Według znawców tematu rakiety te były zbyt cenne, aby je niszczyć, nie próbując odzyskać z nich głowic atomowych.