Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • nowość
  • promocja

ADHD - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Format:
EPUB
Data wydania:
26 listopada 2025
2352 pkt
punktów Virtualo

ADHD - ebook

ADHD. Wiesz, że coś jest inaczej – ale nie wiesz, od czego zacząć

Czy niedawno usłyszałeś diagnozę i zadajesz sobie pytanie: „co dalej”? A może od dawna czujesz, że Twój umysł działa inaczej – szybciej, intensywniej, trudniej – i szukasz odpowiedzi? Być może próbujesz zrozumieć kogoś bliskiego, kto zmaga się z ADHD. Niezależnie od tego, gdzie jesteś na swojej drodze – ta książka pomoże Ci uporządkować chaos.

ADHD dla dorosłych to rzetelne, oparte na nauce, a jednocześnie osobiste i pełne empatii spojrzenie na życie z ADHD. Alex Conner i James Brown, twórcy cenionego podcastu The ADHD Adults, łączą doświadczenie badaczy i praktyków z autentycznymi historiami – czasem trudnymi, często pełnymi ironii i humoru. W tej książce obalają mity, wyjaśniają mechanizmy działania ADHD i podpowiadają, jak radzić sobie na co dzień – z głową, sercem i szacunkiem do siebie.

To przewodnik, który nie ocenia. Książka, która zamiast mówić, jak masz żyć, pokazuje, jak lepiej rozumieć siebie i odnaleźć własną drogę. Bo ADHD to nie wyrok – to inny sposób bycia w świecie.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-11-18587-6
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Do powsta­nia tej książki wal­nie przy­czy­niło się magiczne stwo­rze­nie zwane Panią AuDHD, które dało mi nowe życie. Tę publi­ka­cję dedy­kuję rów­nież Rober­towi z Kid­der­min­ster.

James Brown

Rado­ści, nauk przy­rod­ni­czych i języ­ków nauczy­łem się od rodzi­ców i braci. Dora­sta­nie w bez­piecz­nym śro­do­wi­sku pozwo­liło mi poznać ide­alną dla sie­bie osobę, z którą wzią­łem ślub i zało­ży­łem zdrową, bez­pieczną i kocha­jącą rodzinę. Tę książkę dedy­kuję rodzi­nie, w któ­rej się wycho­wa­łem, i tej, którą sam two­rzę. Kocham Was wszyst­kich.

Alex Con­nerPROLOG

Pro­log

Miło nam, że masz w rękach tę książkę. Naprawdę liczymy, że nie tylko ci się spodoba, ale także że dzięki niej posze­rzysz wie­dzę na temat ADHD u doro­słych. Przede wszyst­kim jed­nak mamy nadzieję, że zmniej­szy twoje poczu­cie osa­mot­nie­nia – lub odmien­no­ści – jeśli masz ADHD (lub je u sie­bie podej­rze­wasz).

Mamy szczę­ście nale­żeć do ogrom­nej, wspie­ra­ją­cej sieci doro­słych z ADHD. Zanim opo­wiemy ci wię­cej o tym zabu­rze­niu, wyja­śnimy, jak się w niej zna­leź­li­śmy.

Praw­do­po­dob­nie naj­le­piej znani jeste­śmy z pod­ca­stu pod tytu­łem „ADHD Adults”, który publi­ku­jemy raz w tygo­dniu wspól­nie z nie­zrów­naną Panią AuDHD. Sta­ramy się w nim wyja­śnić usta­le­nia naukowe i dowody doty­czące ADHD, porów­nu­jąc je z wła­snymi doświad­cze­niami. Dużo miej­sca poświę­camy styg­ma­ty­za­cji, mitom i nie­po­ro­zu­mie­niom obec­nym w sieci. Zało­ży­li­śmy rów­nież nie­wielką orga­ni­za­cję dobro­czynną ADH­Da­dul­tUK, prze­zna­czoną dla wszyst­kich osób pra­gną­cych wspie­rać doro­słych z ADHD.

Oprócz współ­pracy przy pod­ca­ście i orga­ni­za­cji dobro­czyn­nej od wielu lat łączy nas przy­jaźń i nauka. Doszli­śmy do wnio­sku, że zanim opo­wiemy o naszym part­ner­stwie i przy­czy­nach, dla któ­rych chcemy zapew­nić wspar­cie spo­łecz­no­ści osób z ADHD dowo­dze­niem i współ­czu­ciem, przed­sta­wimy wła­sne histo­rie.

Historia Jamesa

Do dia­gnozy ADHD nie dosze­dłem szcze­gól­nie typową drogą, o ile taka w ogóle ist­nieje. Gdy zer­knę wystar­cza­jąco daleko w prze­szłość, przy­po­mi­nam sobie, jak na początku lat 80. XX wieku, kiedy miesz­ka­li­śmy w wiej­skiej czę­ści Shrop­shire, lekarz rodzinny powie­dział mojej mamie: „Pro­szę się nie mar­twić, pani Brown, pani syn jest zbyt ruchliwy, ale z tego wyro­śnie”. Naj­wy­raź­niej nie była to prawda – to zna­czy część „ale z tego wyro­śnie”.

W dzie­ciń­stwie byłem wyraź­nie nad­ru­chliwy, co nie zmie­niło się do dziś. Na­dal nie potra­fię sie­dzieć spo­koj­nie pod­czas roz­mowy tele­fo­nicz­nej, a gdy jestem u mamy i roz­ma­wiam z nią, wstaję i zaczy­nam się prze­cha­dzać.

Przez więk­szość życia odczu­wa­łem swoją odmien­ność. Zawsze, szcze­gól­nie w dzie­ciń­stwie i w okre­sie dora­sta­nia, wyda­wa­łem się sobie „inny”. Moja skłon­ność do zado­wa­la­nia innych ozna­czała czę­ste kło­poty, zawie­sze­nia, a kilka razy nawet areszt. A wszystko to przez despe­rac­kie pra­gnie­nie, by się nie odróż­niać od kole­ża­nek i kole­gów.

Z per­spek­tywy czasu stwier­dzam, że chyba nie mia­łem odpo­wied­nich zna­jo­mych. Byłem inte­li­gent­nym dziec­kiem, w wieku sied­miu lat potra­fi­łem czy­tać jak dwu­na­sto­la­tek, co zresztą się nie zmie­niło pomimo doj­rza­łego wieku czter­dzie­stu dzie­wię­ciu lat. Więk­szość moich świa­dectw szkol­nych zawie­rała jed­nak wzmianki o potrze­bie więk­szej kon­cen­tra­cji, braku wyko­rzy­sty­wa­nia zdol­no­ści i o tym, że gdy­bym „przy­siadł fał­dów”, osią­gał­bym świetne wyniki. Oczy­wi­ście nic z tego się nie ziściło. Teraz rozu­miem, że po pro­stu mia­łem nie­zdia­gno­zo­wane ADHD. Dociera do mnie także, że wła­śnie z tam­tego okresu osa­mot­nie­nia i poczu­cia odmien­no­ści wywo­dzi się moja nie­chęć do sie­bie.

Inte­li­gen­cja nie prze­kła­dała się na wyniki w nauce. Pomimo wytę­żo­nej pracy, by zro­bić dok­to­rat i zostać nauczy­cie­lem aka­de­mic­kim, w szkole mia­łem prze­ciętne stop­nie, które w owym cza­sie nie pozwo­liły mi się dostać na uczel­nię. Począt­kowo zde­cy­do­wa­łem się zostać pie­lę­gnia­rzem. Nie tylko kiep­sko mi szło, ale także z per­spek­tywy czasu stwier­dzam, że na szczę­ście przed uzy­ska­niem dyplomu z pie­lę­gniar­stwa zła­ma­łem krę­go­słup, co dopro­wa­dziło mnie do dyplomu z nauk bio­me­dycz­nych.

Zawsze fascy­no­wała mnie bio­lo­gia, a jedyną książką, którą regu­lar­nie czy­ty­wa­łem w dzie­ciń­stwie, była ilu­stro­wana ency­klo­pe­dia zdro­wia i cho­rób. Dzięki temu w wieku sied­miu lat umia­łem wyja­śnić, czym jest bli­zno­wiec (aż dziwne, że nie zyska­łem tym przy­ja­ciół). Wła­śnie ta miłość do bio­lo­gii pozwo­liła mi ją stu­dio­wać. Inte­re­so­wała mnie nauka o ludz­kim ciele.

Kiedy po uzy­ska­niu tytułu dok­tora zosta­łem bada­czem, nie­szcze­gól­nie radzi­łem sobie z tym, z czym musi sobie radzić więk­szość bada­czy, czyli z pro­wa­dze­niem eks­pe­ry­men­tów i pisa­niem wnio­sków o fun­du­sze lub arty­ku­łów nauko­wych. Choć więk­szość bada­czy spe­cja­li­zuje się w jed­nej dzie­dzi­nie, ja mia­łem ich sześć czy sie­dem, cią­gle ska­ka­łem z tematu na temat, ponie­waż inte­re­so­wała mnie każda „bły­skotka”. To wła­śnie dopro­wa­dziło mnie do tej książki.

Któ­re­goś dnia zadzwo­nili do mnie z BBC z pyta­niem, czy zastą­pię naukowca, który zre­zy­gno­wał z udziału w pro­gra­mie zaty­tu­ło­wa­nym „The Truth About Fat”. Ponie­waż nagra­nia poszły cał­kiem nie­źle, zaczęły się poja­wiać kolejne pro­gramy, dzięki czemu szybko z nie­szczę­śli­wego naukowca sta­łem się szczę­śli­wym pro­pa­ga­to­rem wie­dzy.

Mniej wię­cej w tym samym cza­sie nie­spo­dzie­wa­nie zmie­niło się moje postrze­ga­nie wła­snej toż­sa­mo­ści i przy­czyn odmien­no­ści. Choć mogę się nieco mijać z prawdą, w dniu otrzy­ma­nia dia­gnozy ADHD Alex zadzwo­nił do mnie z mniej wię­cej taką infor­ma­cją: „Wła­śnie stwier­dzono u mnie ADHD, a prze­cież u cie­bie jest ono znacz­nie bar­dziej nasi­lone niż u mnie!”.

Awan­so­wa­łem wła­śnie na sta­no­wi­sko star­szego wykła­dowcy w dzie­dzi­nie nauk bio­me­dycz­nych. Naucza­łem neu­ro­fi­zjo­lo­gii. Choć przy­znaję się do tego nie bez wstydu, nie mia­łem poję­cia, że ADHD może wystę­po­wać u doro­słych. Podob­nie jak wielu ludziom wyda­wało mi się, że wystę­puje ono u chłop­ców w wieku szkol­nym, któ­rzy w pew­nym stop­niu z tego wyra­stają. Tuż po szcze­rej roz­mo­wie z Ale­xem wypeł­ni­łem inter­ne­towy kwe­stio­na­riusz ASRS (_Adult ADHD Self-report Scale_). Uzy­skana odpo­wiedź zde­cy­do­wa­nie suge­ro­wała wystę­po­wa­nie u mnie obja­wów ADHD. Przez kilka lat w związku z tą infor­ma­cją nie tylko nie pod­ją­łem dal­szych kro­ków, ale nawet pomo­głem kole­dze w uzy­ska­niu dia­gnozy, pod­po­wia­da­jąc, że z dużym praw­do­po­do­bień­stwem ma ADHD. Dopiero póź­niej zadba­łem o sie­bie. W pew­nym sen­sie to opis moich cech: pomóż innym – nie poma­gaj sobie.

Do uzy­ska­nia dia­gnozy nie dąży­łem z dwóch głów­nych powo­dów. Przede wszyst­kim wyda­wało mi się, że „dobrze sobie radzę w życiu”. Wła­śnie dosta­łem awans, który czę­sto jest miarą suk­cesu. Byłem powier­ni­kiem naj­star­szej na świe­cie orga­ni­za­cji zaj­mu­ją­cej się bada­niami nad sta­rze­niem się, w obrę­bie uczelni peł­ni­łem wiele funk­cji na wyż­szym szcze­blu. Patrząc jed­nak wstecz, była to cią­gła walka. Byłem w kiep­skiej kon­dy­cji psy­chicz­nej, poza pracą mia­łem nie­wiele życia, moje rela­cje z Panią AuDHD (moją aniel­sko cier­pliwą żoną) bywały napięte, a ja sam czu­łem się strasz­nie nie­szczę­śliwy.

Dru­gim powo­dem, dla któ­rego nie myśla­łem o pod­da­niu się bada­niom pod kątem ADHD, była moja nie­chęć do lekarstw. Choć może się to wyda­wać śmieszne, pomimo nie­wia­ry­god­nie niskiego poczu­cia wła­snej war­to­ści, które naj­czę­ściej każe mi sie­bie nie­na­wi­dzić, oba­wia­łem się, że leki na ADHD mnie „zmie­nią”. Kiedy teraz czy­tam te słowa, wydają mi się absur­dem.

Zmianę przy­niósł drugi kra­jowy lock­down pod­czas pan­de­mii COVID-19. Ponie­waż wszyst­kie zaję­cia na uczelni odby­wały się zdal­nie, a wszyst­kie wykłady trzeba było opra­co­wać od nowa, odświe­żyć i wygło­sić wir­tu­al­nie przy uży­ciu domo­wego kom­pu­tera, praca pochła­niała cały mój czas. Pra­co­wa­łem po dzie­sięć godzin dzien­nie, co osta­tecz­nie dopro­wa­dziło do wypa­le­nia.

Przez trzy mie­siące Alex, Pani AuDHD i wspa­niały kolega z pracy Eric (któ­remu pod­su­ną­łem suge­stię uzy­ska­nia dia­gnozy) wie­lo­krot­nie mi powta­rzali, że ja też muszę posta­rać się o dia­gnozę i że mam pro­blem. Myśla­łem wyłącz­nie o pracy, o zado­wo­le­niu stu­den­tów i pra­co­dawcy. Nie umia­łem prze­stać, dopóki nie skoń­czę. Pierw­szy dzień po zakoń­cze­niu tego try­me­stru przy­niósł zała­ma­nie. Czu­łem pustkę psy­chiczną i fizyczną.

Teraz wiem, że to wypa­le­nie. Kiedy znik­nęła adre­na­lina napę­dza­jąca mnie przez trzy mie­siące, zbior­nik był pusty. To wywo­łało kry­zys psy­chiczny, któ­rego kul­mi­na­cją było spę­dza­nie pierw­szego dnia Bożego Naro­dze­nia na sofie ze wzro­kiem wbi­tym w ścianę pośród roz­my­ślań, że bar­dzo nie chce mi się już żyć. To był punkt zwrotny. Po Nowym Roku zaczą­łem spraw­dzać, jak uzy­skać dia­gnozę ADHD. Ponie­waż wie­dzia­łem już, że kolejka jest bar­dzo długa, zde­cy­do­wa­łem się pod­dać bada­niom pry­wat­nie przy wspar­ciu finan­so­wym mojej mamy.

2 lutego 2021 roku zdia­gno­zo­wano u mnie ADHD. Jest to praw­do­po­dob­nie naj­waż­niej­sza data w moim życiu, nawet bio­rąc pod uwagę uro­dziny, zakoń­cze­nia stu­diów i dzień ślubu. Od tej pory wszystko ule­gło zmia­nie.

To pozwo­liło mi dostrzec wszyst­kie życiowe zda­rze­nia z innej per­spek­tywy. Zmie­niło moje postrze­ga­nie prze­szło­ści. Zro­zu­mia­łem, że sytu­acje, w któ­rych oskar­ża­łem się o „leni­stwo”, „zawod­ność” czy „nie­przy­dat­ność”, miały okre­ślony powód. Pomo­gło także mnie samemu i pani AuDHD spoj­rzeć na pro­blemy w związku i zro­zu­mieć, że też z cze­goś wyni­kają. No i dało mi przy­szłość.

Jesz­cze przed dwoma mie­sią­cami nie widzia­łem dla sie­bie przy­szło­ści. I wcale jej nie chcia­łem. Pra­gną­łem, by w świe­cie otwarła się ogromna dziura i mnie wchło­nęła. Teraz zaś widzę, że mam przed sobą przy­szłość.

Od czasu dia­gnozy i udziału w zało­że­niu orga­ni­za­cji ADH­Da­dul­tUK oraz two­rze­niu pod­ca­stu „The ADHD Adults” moje życie ma cel. Dzięki posia­da­nej obec­nie wie­dzy na temat ADHD, codzien­nemu poświę­ca­niu spo­rej ilo­ści czasu na zdo­by­wa­nie infor­ma­cji na temat bio­lo­gicz­nych, psy­cho­lo­gicz­nych i neu­ro­fi­zjo­lo­gicz­nych czyn­ni­ków ADHD oraz wła­snym doświad­cze­niom umiem poma­gać innym oso­bom z ADHD. W chwili dia­gnozy nie mia­łem dostępu do takiego wspar­cia.

Po dia­gno­zie odby­li­śmy z Ale­xem roz­mowę. Zgod­nie stwier­dzi­li­śmy, że oprócz bez­na­mięt­nych, ogól­nych porad jest bar­dzo mało zaso­bów, które mogłyby pomóc oso­bom z ADHD zro­zu­mieć sie­bie, wyja­śnić to zabu­rze­nie part­ne­rom lub współ­pra­cow­ni­kom, a nawet radzić sobie z obja­wami. Zgod­nie uzna­li­śmy także, że chcemy to zmie­nić.

Mam nadzieję, że jeśli za kilka lat na­dal będę wśród żywych, zoba­czę, że ta dia­gnoza, te zmiany, jakie wywo­łała nie tylko w moim życiu jako takim, ale także w tym zawo­do­wym oraz, mam nadzieję, we współ­pracy z Ale­xem, Panią AuDHD i innymi, w tym przy tej książce, poma­gają ludziom żyją­cym z ADHD. Dla mnie ozna­cza to, że warto było przejść to wszystko – zma­ga­nia, pro­blemy z nad­uży­wa­niem sub­stan­cji psy­cho­ak­tyw­nych, kry­zysy psy­chiczne i wszyst­kie inne. Nawet gdy­bym pomógł tylko jed­nej oso­bie, i tak było warto.

Opowieść Alexa

ADHD zdia­gno­zo­wano u mnie po trzy­dzie­stce. Póź­niej na pyta­nie, czy z per­spek­tywy czasu było to oczy­wi­ste, mama w pierw­szej chwili odpo­wie­działa, że nie. Po chwili namy­słu zmie­niła jed­nak zda­nie, mówiąc: „Czu­li­śmy, że coś jest nie w porządku”. To jeden z moich ulu­bio­nych cyta­tów.

Należę do osób, które dobrze opi­suje wyra­że­nie „żyje z leczo­nym ADHD, z któ­rym sobie radzi i na które dostaje wspar­cie”. Na­dal mam w sobie bała­gan, ale to mój bała­gan. Nie sądzę, by moja opo­wieść zawie­rała wiele ele­men­tów, któ­rych zupeł­nie nie znają inne osoby zdia­gno­zo­wane w wieku doro­słym. W szkole nie byłem łobu­zem (albo nikt mnie ni­gdy nie przy­ła­pał), dzięki czemu nikt nie zwró­cił na mnie uwagi. Nie krzy­cza­łem, nie roz­bi­ja­łem róż­nych rze­czy, nie robi­łem zamie­sza­nia. Byłem tylko smutny.

Nie­mal każda chwila w szkole śred­niej była powolną, męczącą tor­turą nudy. Byłem „nie­spo­kojny” i „roz­ko­ja­rzony”. Nie mia­łem poję­cia, skąd wszy­scy wie­dzieli, że mamy mieć strój na WF, przy­nieść pod­ręcz­nik lub odro­bić pracę domową. To wszystko mnie zaska­ki­wało – a poza tym tylko jeden Bóg wie, jak bar­dzo się nudzi­łem (poza jaki­miś dra­ma­tami lub nad­zwy­czaj rzad­kimi chwi­lami kla­so­wych aktyw­no­ści). Naprawdę nie mia­łem poję­cia, że inni ucznio­wie nie odczu­wali praw­dzi­wej, obez­wład­nia­ją­cej tor­tury nudy. Zakła­da­łem, że u wszyst­kich jest tak samo, a ja po pro­stu jestem słaby. Powta­rza­łem sobie, że to kwe­stia sil­nej woli. Wada cha­rak­teru. Zawsze wie­dzia­łem, że jestem inny. Ale prze­cież wszy­scy tak mówią, prawda?

W okre­sie dora­sta­nia moja rodzina miała (i na­dal ma) bar­dzo „dużo ener­gii”. Zwróć­cie uwagę, że NI­GDY nie dia­gno­zuję nikogo bez jego wyraź­nej zgody. Chcę tylko powie­dzieć, że w mojej rodzi­nie w odnie­sie­niu do zacho­wa­nia mocno (z czego teraz zdaję sobie sprawę) zwią­za­nego z ADHD czę­sto padało „ale wszy­scy tak mają”.

Dla moich krew­nych wiele z wystę­pu­ją­cych u mnie obja­wów ADHD, od nad­po­bu­dli­wo­ści po nudę i ogólne „sza­leń­stwo”, było cał­ko­witą normą. Choć wie­dzia­łem, że to nie jest typowe, z per­spek­tywy czasu sądzę, że po pro­stu uzna­wa­łem swoją rodzinę za nor­malną, a resztę ludzi za nieco nudną. Dora­sta­łem w rodzi­nie przy­ja­znej ADHD. Jedną z naj­więk­szych pochwał, jakimi mogę obda­rzyć rodzi­ców i braci, jest stwier­dze­nie, że w domu mia­łem poczu­cie bez­pie­czeń­stwa. Na­dal w ich towa­rzy­stwie czuję się bez­piecz­nie. I to pomimo ich wielu, bar­dzo wielu wad. Muszę to dodać, bo ina­czej pomy­ślą, że jestem chory.

Cał­kiem ina­czej było poza domem. Bar­dzo wcze­śnie zorien­to­wa­łem się, że coś jest ze mną nie tak. Wie­dzia­łem, że jestem inte­li­gentny, bo pię­cio­lat­kom czę­sto się to mówi. Mia­łem jed­nak (i na­dal mam) pro­blem z pod­sta­wo­wymi ele­men­tami życia. Nie umia­łem na przy­kład sie­dzieć bez ruchu ani się sku­pić. Nawet naj­drob­niej­sze rze­czy wywo­ły­wały mój ogromny entu­zjazm lub skła­niały mnie do nie­utu­lo­nego pła­czu. Nawet w głębi ducha mówi­łem sobie: „Alex, to tro­chę za dużo”. Czu­łem się zała­many. Cza­sem nazy­wa­łem to „zabu­rze­niem Pino­kia”, ponie­waż cią­gle pyta­łem: „Czemu nie jestem praw­dzi­wym chłop­cem?”.

Ni­gdy nie czu­łem się szcze­gól­nie twór­czy. Stu­dio­wa­łem bio­lo­gię, bo tak nazy­wał się jeden z moich przed­mio­tów szkol­nych. Nie poświę­ca­łem temu wię­cej uwagi. A w szkole wybra­łem wła­śnie te przed­mioty, bo tak zro­bili moi bra­cia. Ni­gdy nie zada­wa­łem sobie pyta­nia, czy naprawdę mnie to inte­re­suje. Nie wie­dzia­łem, bo ni­gdy nie udało mi się dłu­żej czymś inte­re­so­wać. Dosta­łem dobrą ocenę, ponie­waż prze­ko­na­łem swój mózg, że rozu­mie­nie danego przed­miotu mię­dzy kolej­nymi wykła­dami przy­nie­sie mi nagrodę w sen­sie psy­chicz­nym, bo wszyst­kim wydam się bystry. Tytuł dok­tora uzy­ska­łem dzięki despe­rac­kiej chęci doda­nia go przed nazwi­skiem – „dok­tor Con­ner”.

Dużo mnie to kosz­to­wało. Zanim skoń­czy­łem dwa­dzie­ścia sześć lat, oże­ni­łem się i mia­łem dziecko. Odno­si­łem suk­cesy jako nauko­wiec, bez iro­nii nazy­wany zło­tym dziec­kiem, a mimo to poważ­nie roz­wa­ża­łem samo­bój­stwo.

Nic nie wyda­wało się praw­dziwe. Cze­ka­łem, aż stanę się praw­dzi­wym chłop­cem.

Z tym samo­po­czu­ciem radzi­łem sobie, przede wszyst­kim pijąc. Alko­hol był waż­nym ele­men­tem mojego życia od wieku około czter­na­stu czy pięt­na­stu lat do ostat­niego drinka wypi­tego pod koniec roku 2022. Teraz jestem dumny, sły­sząc, że moja opo­wieść o uwol­nie­niu się od picia – z powodu panu­ją­cego w domu nie­po­koju o godzi­nie 17:00 (który róż­nych ludzi dopada o róż­nej porze) – pomo­gła im uzy­skać pomoc i wytrzeź­wieć. Nie­ważne, co rzu­camy (w moim przy­padku były to także inne nałogi).

Rzu­ce­nie nałogu wyni­ka­ją­cego z ADHD jest trudne. Mam wra­że­nie, że nieco odbiega od innych uza­leż­nień. Jeśli zdo­łam pomóc w rzu­ce­niu nałogu choćby jed­nej oso­bie, będzie warto. Oczy­wi­ście o ile moje żarty nie skło­nią do picia innych, co byłoby zde­cy­do­wa­nie gor­sze.

Przez całe życie byłem dia­gno­zo­wany (nie zawsze popraw­nie), wyśmie­wany za podej­rze­nia, że coś jest ze mną nie tak, a póź­niej chwa­lony za nało­żoną maskę. Wie­dzia­łem, że to wcale do mnie nie pasuje, ale nie zna­łem wła­ści­wego wyja­śnie­nia.

Teraz, dzięki pro­fi­lowi osoby zain­te­re­so­wa­nej ADHD, wydaje mi się, jak­bym nagle umiał opi­sać mój umysł, co pozwala mi się lepiej poczuć ze sobą. Całe życie przy­kle­ja­łem sobie ety­kietkę osoby „leni­wej” i „nie­po­waż­nej”. Sły­sza­łem, że mam ogromny poten­cjał (jeśli tylko się przy­łożę). Mówiono mi, że mam pro­blem z nało­gami (to prawda) i że go nie mam (a prze­cież go mam). Nie­któ­rzy twier­dzili, że powi­nie­nem być sobą – a prze­cież kiedy zdejmę maskę, sły­szę, że wpa­dam „w to całe ADHD”, przez co maska wraca na swoje miej­sce. Leka­rze okre­ślają mnie mia­nami: „dwu­bie­gu­nowy”, „przy­gnę­biony”, „lękowy” i „neu­ro­tyczny”.

Naj­gor­sze jed­nak ety­kiety, naj­bo­le­śniej­sze i naj­bar­dziej krzyw­dzące, przy­kle­jam sobie sam. Ist­nieje ogromna róż­nica mię­dzy rozu­mową akcep­ta­cją naszego ADHD a dłuż­szym, znacz­nie powol­niej­szym pro­ce­sem emo­cjo­nal­nej akcep­ta­cji tego faktu. Celem jest to dru­gie. Dla­tego wybie­ram łatkę ADHD. Wybie­ram ją, bo ozna­cza, że mogę w taki czy inny spo­sób odpu­ścić jej bole­sne aspekty. Że mogę pla­no­wać przy­szłość z ADHD – to zaś stwa­rza mnó­stwo moż­li­wo­ści.

W odpo­wie­dzi na czę­sto zada­wane pyta­nie „po co ci ta łatka?” powta­rzam, że i tak zewsząd docie­rają do nas różne łatki. Moim zda­niem trzeba odrzu­cać te, które ogra­ni­czają nasz świat, ale te, które go posze­rzają, bywają zdrowe. Przede wszyst­kim jed­nak musimy sami wybrać łatkę dla sie­bie.

Ocze­ki­wa­nia i ogra­ni­cze­nia spo­łeczne nie poma­gają w ADHD, ale zara­zem nie wynika ono ze spo­łe­czeń­stwa. To zabu­rze­nie, które ogra­ni­cza moje wyniki pomimo posia­da­nych zdol­no­ści, talen­tów, uprzy­wi­le­jo­wa­nej pozy­cji i pla­nów. Przy wła­ści­wym wspar­ciu i tera­pii więk­szość tych ogra­ni­czeń można zła­go­dzić do poziomu, na któ­rym doga­dam się z wła­snym mózgiem.

Kiedy osią­gnę stan spo­koj­nej dzi­ko­ści.

Uwaga od nas obu

Spo­tka­li­śmy się przed uzy­ska­niem dia­gnozy. James wła­śnie poznał naszą obecną współ­pro­wa­dzącą i siłę napę­dową orga­ni­za­cji dobro­czyn­nej Sam (swoją żonę, czyli Panią AuDHD), a Alex zaczął się spo­ty­kać ze stu­dentką prawa poznaną pod­czas badań nad ADHD (w swej nie­świa­do­mo­ści nie mając poję­cia, że sam ma ADHD). Dosko­nale się doga­dy­wa­li­śmy, głów­nie przy uży­ciu obelg.

Alex wła­śnie prze­niósł się do War­wick, gdzie objął sta­no­wi­sko adiunkta na uczelni medycz­nej, a teraz pro­wa­dził roz­mowę kwa­li­fi­ka­cyjną w poszu­ki­wa­niu nowego naukowca, który miał dołą­czyć do zespołu. Jed­nym z kan­dy­da­tów był James. Otrzy­mał to sta­no­wi­sko i od tam­tej pory pra­cu­jemy razem. Łączy nas także dość non­sza­lanc­kie podej­ście do życia zawo­do­wego, które (jak się oka­zuje), można było zdia­gno­zo­wać. Pewne zada­nia szły nam dosko­nale, ale tak łatwo się roz­pra­sza­li­śmy, że wspól­nie opu­bli­ko­wa­li­śmy około dzie­się­ciu arty­ku­łów, w któ­rych trudno było dostrzec powią­za­nia.

Kiedy James zdał sobie sprawę, że musi przy­jąć do wia­do­mo­ści swoje praw­do­po­dobne ADHD, a Alex mógł się z nim podzie­lić odro­biną takiego doświad­cze­nia, pierw­szy z nich bez­zwłocz­nie zaczął sze­rzyć świa­do­mość i mówić o potrze­bie wspar­cia. Alex twier­dzi, że obser­wa­cja tych dzia­łań Jamesa zain­spi­ro­wała go do ujaw­nie­nia swo­jego ADHD, dzięki czemu zaczę­li­śmy roz­po­wszech­niać nasze doświad­cze­nia, łącząc je z zawo­dową umie­jęt­no­ścią wyja­śnie­nia pod­staw nauko­wych ADHD szer­szej gru­pie osób.

Czy­ta­li­śmy, sły­sze­li­śmy i oglą­da­li­śmy wiele rze­czy, które zupeł­nie nie odzwier­cie­dlały realiów naszego życia z ADHD. Warto tu wymie­nić takie mity, jak zła­go­dze­nie obja­wów z wie­kiem, donie­sie­nia o naszej nie­wia­ry­god­nej kre­atyw­no­ści lub dowody z czy­ta­nych przez nas arty­ku­łów nauko­wych. Potrze­bo­wa­li­śmy mate­ria­łów zrów­no­wa­żo­nych, skie­ro­wa­nych do doro­słych z ADHD i rze­tel­nych. I dla­tego wła­śnie takie stwo­rzy­li­śmy.

W pew­nej chwili James (a wiemy, że to był on, bo spraw­dzi­li­śmy to w tek­stach) zasu­ge­ro­wał nagry­wa­nie naszych roz­mów poświę­co­nych ADHD w postaci pod­ca­stu, ponie­waż dużo się śmia­li­śmy, ale zara­zem zdo­by­wa­li­śmy też pewną wie­dzę. Nie­długo póź­niej naro­dził się pod­cast „The ADHD Adults”. Alex miał zare­je­stro­wać witrynę pod nazwą „Adult ADHD UK”, coś pomy­lił i przy­pad­kiem zare­je­stro­wał ADH­Da­dul­tUK. Wpro­wa­dzi­li­śmy także Sam – po czę­ści dla­tego, że to ona wyko­nuje całą pracę na rzecz orga­ni­za­cji dobro­czyn­nej, po czę­ści jako pewną odmianę w pod­ca­ście pro­wa­dzo­nym przez dwóch bia­łych męż­czyzn w śred­nim wieku, a po czę­ści dla­tego, że pra­gnę­li­śmy poka­zać słu­cha­czom, iż zawsze jest ktoś, czyje objawy ADHD są bar­dziej nasi­lone. Spraw­dzi­li­śmy to – wolno nam tak mówić!

Od tam­tej pory pod­cast „The ADHD Adults” zdo­był ponad pięć milio­nów słu­cha­czy. Na całym świe­cie wygła­szamy pre­lek­cje doty­czące ADHD, a orga­ni­za­cję dobro­czynną ADH­Da­dul­tUK włą­czy­li­śmy w skład cen­trum wspar­cia dla doro­słych, któ­rzy mają ADHD (lub tak im się wydaje) i potrze­bują wska­zó­wek opar­tych na dowo­dach. Two­rzymy rów­nież rosnącą spo­łecz­ność osób nie­zbyt miło, lecz traf­nie, okre­ślaną „cha­otyczne sza­leń­stwo wie­wió­rek”.

Wspiera nas mnó­stwo ludzi. Liczymy, że nasza książka zapewni wię­cej amu­ni­cji do publicz­nych wystą­pień na rzecz naszej spo­łecz­no­ści.ROZDZIAŁ 1. CZYM JEST ADHD?

Roz­dział 1

Czym jest ADHD?

Jeśli ktoś kupi tę książkę, może się oba­wiać, że tak wła­ści­wie nie zna odpo­wie­dzi na to pyta­nie. Prawda jest jed­nak taka, że ist­nieje mnó­stwo odpo­wie­dzi. Dla wielu osób popraw­nym, choć nie­szcze­gól­nie przy­dat­nym punk­tem wyj­ścia jest stwier­dze­nie „praw­do­po­dob­nie nie tym, co myślisz”.

Z całą pew­no­ścią wiemy, że mnó­stwo ludzi w ogóle nie ma poję­cia o ist­nie­niu ADHD u doro­słych¹. A wielu z tych, któ­rzy mają taką świa­do­mość, wie­rzy w mity i błędne prze­ko­na­nia na temat ADHD, na przy­kład że „ADHD to po pro­stu zabu­rze­nie wystę­pu­jące u nie­grzecz­nych chłop­ców”. Ze względu na wszyst­kich czy­tel­ni­ków, któ­rzy nie są ani nie­grzeczni, ani mło­dzi, ani nawet nie są chłop­cami, tym mitom poświę­cimy tro­chę czasu w roz­dziale 4.

Prze­jawy ADHD (obec­nie) dzieli się na dwa rodzaje: nie­do­bór uwagi i nad­ru­chli­wość/impul­syw­ność. Dia­gnoza uwzględ­nia około dzie­wię­ciu obja­wów nie­do­boru uwagi i dzie­wię­ciu nad­ru­chli­wo­ści/impul­syw­no­ści. Choć ist­nieją także inne listy obja­wów, więk­szość ludzi posłu­guje się wyka­zem zamiesz­czo­nym w pod­ręcz­niku _Kry­te­ria dia­gno­styczne zabu­rzeń psy­chicz­nych_ (The Dia­gno­stic and Sta­ti­sti­cal Manual of Men­tal Disor­ders)², uży­wa­nym przez per­so­nel medyczny w USA i na całym świe­cie (wię­cej infor­ma­cji na ten temat zawiera roz­dział 6). Ozna­cza to, że można otrzy­mać roz­po­zna­nie na pod­sta­wie jed­nego z trzech „sma­ków” ADHD. Dia­gnoza może wspo­mi­nać wyłącz­nie o ADHD z nie­do­bo­rem uwagi (do nie­dawna zwa­nym ADD, cza­sem opi­sy­wa­nym także jako postać z nie­do­bo­rem uwagi). Może (choć nie­zbyt czę­sto) mówić o typie (postaci) wyłącz­nie nad­ru­chli­wym/impul­syw­nym. Trze­cią, a zara­zem naj­pow­szech­niej­szą posta­cią jest połą­cze­nie obu tych rodza­jów, czyli postać mie­szana ADHD. Znacz­nie wię­cej infor­ma­cji o róż­nych rodza­jach ADHD i spo­so­bach dia­gno­styki zawiera roz­dział 6.

Jeśli nale­żysz do osób czy­ta­ją­cych pro­logi, wiesz już, że obaj mamy postać mie­szaną ADHD. Jeste­śmy w dobrym towa­rzy­stwie, ponie­waż tę postać zabu­rze­nia (scho­rze­nia lub odmien­no­ści – oczy­wi­ście wybierz słowo, które naj­le­piej opi­suje twoje ADHD) ma mniej wię­cej połowa doro­słych z ADHD (a praw­do­po­dob­nie wię­cej).

Z bie­giem lat ADHD nazy­wano w różny spo­sób. W roku 1902 angiel­ski pedia­tra sir Geo­rge Fre­de­ric Still nieco kry­tycz­nie nazwał dzi­siej­sze ADHD „anor­mal­nym defek­tem kon­troli moral­nej u dzieci”³, co mogło sta­no­wić począ­tek styg­ma­ty­za­cji ADHD. Do lat 60. XX wieku znaczną część uwagi (wybacz­cie ten głu­pawy żart) poświę­ca­nej dzi­siej­szemu ADHD sku­piano na nad­mier­nej ruchli­wo­ści, a w roku 1968 do pod­ręcz­nika dia­gno­stycz­nego dodano frazę „reak­cja hiper­ki­ne­tyczna w okre­sie dzie­ciń­stwa”.

Dopiero w roku 1987 ofi­cjal­nie przy­jęto ter­min _atten­tion defi­cit hype­rac­ti­vity disor­der_ (zespół nad­po­bu­dli­wo­ści rucho­wej z defi­cy­tem uwagi, czyli ADHD). Nie tylko jest on paskudny, ale także kom­plet­nie nie­przy­datny, a mimo to naj­wy­raź­niej się przy­jął. Nawet jeśli trudno w to uwie­rzyć, do roku 2008 nie było for­mal­nej dia­gnozy ADHD u doro­słych, choć naj­pew­niej towa­rzy­szyło nam ono w całym okre­sie ewo­lu­cji. Leka­rze naj­czę­ściej nie od razu nadą­żają za zmia­nami. Alexa zdia­gno­zo­wano w Wiel­kiej Bry­ta­nii już w roku 2015, ale w doku­men­ta­cji uży­wano ter­minu „zabu­rze­nia hiper­ki­ne­tyczne” zamiast ADHD.

Cze­kaj, o czym my wła­ści­wie mówimy? To prawda, ADHD to bzdurna nazwa. Tak naprawdę zespół nad­po­bu­dli­wo­ści rucho­wej z defi­cy­tem uwagi to jedna z naj­gor­szych nazw dla scho­rze­nia, nawet w porów­na­niu z „zespo­łem obcej ręki” czy fan­ta­stycz­nym „wiru­sem Coxac­kie”. (Spo­śród innych nazw oma­wia­nych przez nas w kon­tek­ście tego roz­działu, któ­rym poświę­ci­li­śmy zde­cy­do­wa­nie zbyt wiele czasu i uwagi, warto wymie­nić „cho­robę syropu klo­no­wego” i „cho­robę piątą”. Bar­dzo łatwo nas zde­kon­cen­tro­wać).

Nie­przy­dat­ność nazwy „zespół nad­po­bu­dli­wo­ści rucho­wej z defi­cy­tem uwagi” wynika z wielu przy­czyn. Przede wszyst­kim trzeba wspo­mnieć o bar­dzo wyraź­nym roz­dź­więku mię­dzy rozu­mie­niem słowa w świe­cie medy­cyny a naszym. Trzeba przy­znać naukow­com i (w mniej­szym stop­niu) leka­rzom, że „defi­cyt” w ter­mi­no­lo­gii medycz­nej może w sen­sie tech­nicz­nym ozna­czać także „upo­śle­dze­nie”. Jed­nakże dla więk­szo­ści zwy­kłych ludzi „defi­cyt” ozna­cza brak lub „nie­do­bór” cze­goś. Tym samym sły­sząc, że ADHD to defi­cyt uwagi, w natu­ralny spo­sób mogą oni zakła­dać, że osoby z ADHD mają mniej­szy zasób uwagi w porów­na­niu z oso­bami bez ADHD. A to nie­prawda i nikt nie uzna­wał tego za prawdę w chwili wpro­wa­dza­nia słowa „defi­cyt” w nazwie. To nie pomo­gło.

Tak naprawdę jed­nak osoby z ADHD nie mają nie­do­boru uwagi, lecz raczej pro­blem ze sku­pia­niem jej na wła­ści­wym zada­niu. Wszy­scy ludzie mają ogra­ni­czoną uwagę. Sku­pie­nie na każ­dej napo­ty­ka­nej infor­ma­cji dopro­wa­dzi­łoby nas do sza­leń­stwa, więc w oczy­wi­sty spo­sób musimy kie­ro­wać uwagę na kon­kretne zada­nia (tu zada­nie ozna­cza dowolną czyn­ność lub nawet pro­ces myślowy, który pozwala nam funk­cjo­no­wać lub dobrze pro­spe­ro­wać). Wyobraź sobie, jak wyglą­da­łoby życie w cią­głym sku­pie­niu – roz­pra­sza­łoby nas każde szczek­nię­cie psa lub fur­go­netka lodzia­rza w oko­licy (to chyba nie­szcze­gólne przy­kłady, bo wła­śnie te dwie rze­czy nas roz­pra­szają).

Ludzie mają pewną kon­trolę nad tym, na co decy­dują się zwró­cić uwagę (choć nie zawsze). My, osoby z ADHD, czę­sto mamy mniej­szą zdol­ność „wyboru” nie tylko tego, na co zawra­camy uwagę, ale także jak długo to robimy. Nie­jed­no­krot­nie nie jest to świa­doma decy­zja, nasz mózg podej­muje ją samo­czyn­nie (nawet jeśli mie­li­śmy inne plany).

ADHD może zna­czyć także, że kiedy się czymś zaj­mu­jemy, możemy mieć pro­blem z prze­nie­sie­niem uwagi na coś innego. Nie zawsze skut­kuje to mniej­szą uwagą. Tak naprawdę cza­sami bywamy zde­cy­do­wa­nie bar­dziej sku­pieni niż zwy­kle. Nawet za bar­dzo. Tym zja­wi­skiem hiper­kon­cen­tra­cji (_hyper­fo­cus_) zaj­miemy się póź­niej (o ile nie zapo­mnimy).

Nazwa „defi­cyt uwagi” wydaje się utwier­dzać wku­rza­jące, upo­rczywe mity doty­czące ADHD, zgod­nie z któ­rymi zawsze mamy nie­do­bory uwagi. To nie­po­ro­zu­mie­nie nie tylko dener­wuje, ale i bywa prze­szkodą utrud­nia­jącą oso­bie z ADHD szu­ka­nie pomocy. Wiele osób w naszej spo­łecz­no­ści z ADHD żyło w prze­ko­na­niu, że hiper­kon­cen­tra­cja wyklu­cza u nich dia­gnozę ADHD, choć tak naprawdę sta­no­wiła ona jej potwier­dze­nie.

Spójrzmy na drugi człon nazwy, czyli nad­po­bu­dli­wość ruchową. I ta nazwa niczemu nie służy. Po pierw­sze mniej wię­cej jedna trze­cia doro­słych nie ma pro­blemu z nad­po­bu­dli­wo­ścią ani zwią­zaną z nią impul­syw­no­ścią. Wła­śnie dla­tego ADHD cza­sem, szcze­gól­nie w Sta­nach Zjed­no­czo­nych, okre­śla się mia­nem ADD, czyli zespołu defi­cytu uwagi (_atten­tion defi­cit disor­der_). W kilku arty­ku­łach badaw­czych zasu­ge­ro­wano oddzie­le­nie nad­po­bu­dli­wo­ści i impul­syw­no­ści, by stwo­rzyć „trój­wy­mia­rową” zamiast obec­nej „dwu­wy­mia­ro­wej struk­tury” obja­wów ADHD (nie znamy poten­cjal­nego wpływu takiego dzia­ła­nia na nazwę. Może ADHID?).

To jesz­cze nie koniec zamętu. U osób fak­tycz­nie mają­cych pro­blemy z nad­po­bu­dli­wo­ścią i (lub) impul­syw­no­ścią te objawy są czę­sto ukryte. Może to ozna­czać, że wiele osób z ADHD nie spra­wia wra­że­nia „nie­spo­koj­nych” (jak to nieco nie­grzecz­nie nazywa pod­ręcz­nik DSM) ani nie ma pro­blemu ze spo­koj­nym sie­dze­niem, choć takie wła­śnie kry­te­ria zawiera pod­ręcz­nik dia­gno­styczny. Alex nie­zmien­nie porów­nuje swoją wewnętrzną nad­po­bu­dli­wość do roju psz­czół w gło­wie. Na przy­kład jeśli jesteś osobą, która nie jest w sta­nie opa­lać się dłu­żej niż pięć minut, bo potem musisz wstać i zna­leźć sobie jakieś zaję­cie, możesz mieć „wewnętrzny nie­po­kój ruchowy” lub może ci się wyda­wać, że „masz moto­rek”. To oczy­wi­ście tylko jeden z żar­to­bli­wych przy­kładów, bo nie­które osoby z ADHD uwiel­biają się opa­lać. Jed­no­cze­śnie nie­chęć do opa­la­nia się nie ozna­cza, że musisz mieć ADHD. To wła­śnie jeden z pro­ble­mów dia­gno­styki zabu­rzeń będą­cych eks­tre­malną posta­cią codzien­no­ści: bar­dzo trudno zna­leźć linię oddzie­la­jącą oso­bo­wość od scho­rze­nia.

Drugi człon „nad­po­bu­dli­wo­ści rucho­wej/impul­syw­no­ści” może się wią­zać z palą­cym wsty­dem wywo­ła­nym „nie­zdol­no­ścią do cze­ka­nia na swoją kolej w roz­mo­wie” lub nie­ustan­nym „prze­ry­wa­niem roz­mów­com”. Albo nawet chę­cią takiego prze­ry­wa­nia, skry­waną pod koniecz­no­ścią powstrzy­my­wa­nia się fizycz­nie lub psy­chicz­nie. To wszystko ele­menty tego zespołu, ale prze­cież nie są one „nad­po­bu­dli­wo­ścią ruchową”. W ogóle ich nie ma w nazwie ADHD.

Tej nad­zwy­czaj sil­nej chęci prze­ry­wa­nia i nie­ustan­nego powstrzy­my­wa­nia się przed tym w ogóle nie ma w pod­ręcz­niku dia­gno­stycz­nym, choć naszym zda­niem powinna się tam zna­leźć, ponie­waż bywa kolejną przy­czyną braku dia­gnozy ADHD (szcze­gól­nie u kobiet) ze względu na moc­niej­szą pre­sję kul­tu­rową, by powstrzy­my­wać uze­wnętrz­nioną nad­po­bu­dli­wość i impul­syw­ność. Nie tylko wska­zu­jemy tu na nie­rów­ność płciową, by dobrze wypaść w oczach przy­ja­ciół, ale też jest to czę­sto praw­dziwe zja­wi­sko.

Pomimo wielu dys­ku­sji doty­czą­cych lep­szej nazwy dla ADHD jak dotąd nie osią­gnięto powszech­nego kon­sensu. Suge­ru­jemy „zabu­rze­nie regu­la­cji inten­cji i emo­cji”, choć i tu słowo „zabu­rze­nie” jest sporne, ponie­waż ADHD to coś pomię­dzy zabu­rze­niem, scho­rze­niem a nie­peł­no­spraw­no­ścią (czym bar­dziej szcze­gó­łowo zaj­miemy się póź­niej). Roz­wa­ża­li­śmy także „sze­roko roz­po­wszech­nione zabu­rze­nie regu­la­cji inten­cji i emo­cji” (_wide­spread emo­tion and inten­tion regu­la­tion disor­der_), ale to daje akro­nim WEIRD (czyli po angiel­sku: dziwny) i może prze­ka­zy­wać nie­wła­ściwy komu­ni­kat. Poważ­nie mówiąc, wole­li­by­śmy nazwę odzwier­cie­dla­jącą wyzwa­nia zwią­zane z zamia­rem pod­ję­cia dzia­łań oraz emo­cje zwią­zane z ADHD. Takie miano mogłoby się spraw­dzić naj­le­piej, ponie­waż wiele osób nie rozu­mie, że nikt bar­dziej od nas nie pra­gnie móc robić takich rze­czy. Nie pozwala nam na to mózg i zupeł­nie nie cho­dzi o siłę woli.

Być może zauwa­ży­łeś, że nazwa ADHD nie zawiera nawią­za­nia do emo­cji (i wła­śnie dla­tego zna­la­zło się ono w zasu­ge­ro­wa­nej przez nas). Cie­kawi cię, czemu to dla nas ważne? Bo według nas to bez sensu. Nie u wszyst­kich osób z ADHD wystę­puje pro­blem ze wszyst­kimi trzema ele­men­tami, tj. nad­po­bu­dli­wo­ścią, impul­syw­no­ścią i nie­do­bo­rem uwagi. Nawet jeśli to one są klu­czowe w (dotych­cza­so­wych) kry­te­riach dia­gno­stycz­nych, nie­mal wszyst­kie osoby z ADHD mają pro­blem z regu­la­cją emo­cji. Nazywa się to bra­kiem rów­no­wagi emo­cjo­nal­nej, o czym sze­rzej opo­wiemy w roz­dziale 11, ponie­waż sta­nowi ważny ele­ment ADHD, a jego rozu­mie­nie uła­twia spo­kojne życie z naszym nie­ty­po­wym mózgiem.

Ozna­cza to, że ADHD można tak naprawdę spro­wa­dzić do kło­po­tów z regu­la­cją trzech pro­stych kwe­stii: uwagi, emo­cji i hamo­wa­nia. Nie­mal wszyst­kie osoby z ADHD doświad­czają wspo­mnia­nych przed chwilą pro­ble­mów z regu­la­cją emo­cji. Pro­blemy z regu­la­cją „uwagi” ujęto w nazwie zabu­rze­nia (choć, pamię­taj, nie cho­dzi o jej nie­do­bór). Ostatni ele­ment, czyli „hamo­wa­nie”, doty­czy naszej nie­zdol­no­ści, by prze­stać coś robić lub o czymś myśleć (czyli hamo­wa­nia myśli i dzia­łań). Przez ów brak hamo­wa­nia nasze zacho­wa­nie może być zarówno impul­sywne, jak i nad­po­bu­dliwe (i wła­śnie dla­tego w dia­gno­zie uwzględ­nia się oba te czyn­niki).

Można podać wiele przy­kła­dów. Możemy coś impul­syw­nie kupić pod wpły­wem chwili (cał­kiem przy­pad­kiem nazywa się to zaku­pami impul­syw­nymi) lub anga­żo­wać się w „ryzy­kowne zacho­wa­nia sek­su­alne” (co przy­po­mina nazwę wspa­nia­łego zespołu z lat 80. XX wieku), ponie­waż chwi­lowo zaspo­kaja to naszą potrzebę nagrody. Poję­cie nagrody omó­wimy bar­dziej szcze­gó­łowo w roz­dziale 10, gdyż jest nie tylko dość skom­pli­ko­wane, ale także klu­czowe dla rozu­mie­nia mnó­stwa naszych zacho­wań wyni­ka­ją­cych z ADHD.

W prak­tyce wszystko to ozna­cza czę­ste pro­blemy z hamo­wa­niem naszych reak­cji psy­chicz­nych i fizycz­nych na wyda­rze­nia, któ­rych się spo­dzie­wamy (a nawet któ­rych nadej­ście podej­rze­wamy). Nazywa się to hamo­wa­niem czyn­nym. Cza­sem pro­ble­mem jest hamo­wa­nie reak­cji na wyda­rze­nia w cza­sie rze­czy­wi­stym (hamo­wa­nie bierne). Wła­śnie dla­tego „nad­po­bu­dli­wość” w nazwie ADHD uwzględ­nia też impul­syw­ność. Oba te zja­wi­ska wyni­kają z trud­no­ści z regu­la­cją myśli i reak­cji fizycz­nych.

Być może wiesz już, że w roz­dziale opi­su­ją­cym, czym jest ADHD, wyja­śni­li­śmy powód kło­po­tów z nazwą i podej­rza­nie długo oma­wia­li­śmy, czym jest to zabu­rze­nie. O co więc w nim cho­dzi?

Z per­spek­tywy nauki o mózgu ADHD to wro­dzone scho­rze­nie neu­ro­lo­giczne. Mózg nie tylko wygląda, ale i działa ina­czej niż u prze­cięt­nej osoby. ADHD może wpły­wać na wiele aspek­tów prze­twa­rza­nia infor­ma­cji w mózgu danej osoby i ich wyko­rzy­sty­wa­nia. Naj­czę­ściej doświad­czamy tych samych pro­ble­mów z prze­twa­rza­niem, ale już ich postać (w kon­tek­ście wystę­pu­ją­cych obja­wów i ogól­nego zacho­wa­nia) bywa różna zależ­nie od mnó­stwa czyn­ni­ków, w tym kul­tu­ro­wych, bio­lo­gicz­nych i śro­do­wi­sko­wych. Na przy­kład u jed­nej osoby impul­syw­ność może się prze­ja­wiać skłon­no­ścią do hazardu, a u dru­giej więk­szym pro­ble­mem beha­wio­ral­nym jest ogra­ni­cze­nie zaku­pów pod wpły­wem impulsu. Oczy­wi­ście te pro­blemy mogą wystę­po­wać jed­no­cze­śnie.

ADHD w dużej mie­rze ma pod­łoże gene­tyczne. Choć nie­które aspekty można dobrze leczyć, uznaje się je za „nie­ule­czalne”, ponie­waż nie można go wyle­czyć i tak naprawdę ni­gdy nie znika. Tym samym ADHD zasad­ni­czo jest doży­wot­nim zabu­rze­niem neu­ro­ro­zwo­jo­wym. Jeśli czu­jesz przy­mus wyja­śnia­nia swo­ich pro­ble­mów wyni­ka­ją­cych z ADHD w śro­do­wi­sku, gdzie nie masz wystar­cza­ją­cego poczu­cia bez­pie­czeń­stwa, by mówić o nim bar­dziej wprost (na przy­kład wobec mało przy­ja­znego szefa), to wła­śnie to wyra­że­nie może się bar­dzo przy­dać. Kolej­nym przy­dat­nym opi­sem – pra­wi­dło­wym, ale i nieco prze­ra­ża­ją­cym, dzięki czemu ten nie­fajny szef w swoim natu­ral­nym śro­do­wi­sku nie będzie chciał nara­żać się na burę – jest zda­nie „mam zabu­rze­nie neu­ro­ro­zwo­jowe”.

Podzielmy teraz ten pierw­szy opis na czę­ści. „Doży­wot­nie” ozna­cza, że zwy­kle się z nim rodzisz, że objawy wystę­pują od wcze­snego dzie­ciń­stwa i że, nie­stety, to zabu­rze­nie cię nie opu­ści. Jak już wspo­mnie­li­śmy, aktu­al­nie brak lekar­stwa na ADHD (choć ist­nieją sku­teczne tera­pie pew­nych jego aspek­tów, które znacz­nie bar­dziej szcze­gó­łowo omó­wimy w roz­dziale 7).

Aby nie prze­dłu­żać: choć nauka dawno temu zaak­cep­to­wała doży­wotni cha­rak­ter ADHD, i tak w dal­szym ciągu powo­duje ono ogromną dez­orien­ta­cję wywo­łaną… no cóż… rów­nież przez naukę. Bo jak rozu­mieć, że według znacz­nej czę­ści czy­ta­nych przez nas infor­ma­cji medycz­nych NIE KAŻDY z ADHD w dzie­ciń­stwie ma ADHD jako osoba doro­sła, a mimo to jest to zabu­rze­nie doży­wotnie i nie­ule­czalne? Co prawda nie jeste­śmy mate­ma­ty­kami, ale coś się tu nie zga­dza.

Tak naprawdę znacz­nie bar­dziej praw­do­po­dobne jest, że KAŻDY z ADHD w dzie­ciń­stwie ma to zabu­rze­nie rów­nież jako osoba doro­sła (a przy­naj­mniej zali­cza się do osób z neu­ro­róż­no­rod­no­ścią). Tym samym takie osoby albo ukry­wają (co czę­sto nazywa się masko­wa­niem) swoje pro­blemy przed świa­tem, albo co naj­mniej należą do szczę­ścia­rzy, któ­rym udało się roz­wi­nąć neu­ro­róż­no­rodną oso­bo­wość o cechach ADHD, która nie utrud­nia im życia (choć to rzad­kie zja­wi­sko bez tera­pii lub wspar­cia). To z kolei każe się zasta­no­wić w póź­niej­szym cza­sie nad kolejną zło­żoną kwe­stią – że „dia­gnoza” ADHD może mieć cha­rak­ter medyczny i bio­lo­giczny, ale obej­muje rów­nież subiek­tywny ele­ment spo­łeczny wyni­ka­jący ze szko­dli­wego wpływu na kon­kretną osobę.

Słowo „neu­ro­ro­zwo­jowy” odnosi się do faktu, że u osób z ADHD roz­wój mózgu prze­biega nieco odmien­nie (i odro­binę wol­niej) od prze­cięt­nego mózgu u ogółu spo­łe­czeń­stwa. Sta­ramy się uni­kać stwier­dze­nia „w porów­na­niu do nor­mal­nych ludzi”, bo choć sami nie zawsze się tak czu­jemy, jeste­śmy nor­malni dokład­nie tak samo, jak nor­malni są ludzie bar­dzo wysocy. Nawet jeśli dobór wła­ści­wego słowa nie zawsze jest łatwy, słowa są ważne. Samo słowo „zabu­rze­nie” (czy po pol­sku „zespół”) rów­nież może wywo­ły­wać różne opi­nie. Nie­któ­rym nie podoba się ety­kietka zabu­rze­nia, wolą ter­min „scho­rze­nie”, a w pew­nych przy­pad­kach po pro­stu „odmien­ność”.

W pod­ręcz­ni­kach medycz­nych (oraz w kry­te­riach dia­gno­stycz­nych) dru­gie D w nazwie ADHD ozna­cza zabu­rze­nie (ang. _disor­der_, zespół w pol­skiej nazwie), ponie­waż wywiera ono trwały, poważny, nega­tywny wpływ na daną osobę w wię­cej niż jed­nym aspek­cie życia. ADHD jest więc zasad­ni­czo roz­po­zna­niem zabu­rze­nia zdro­wia, w któ­rym na nasze zacho­wa­nie wpływa wyraźna odmien­ność naszych mózgów od mózgów ogółu popu­la­cji w kilku obsza­rach, w tym zarówno pod wzglę­dem wyglądu (neu­ro­ana­to­mia), jak i funk­cjo­no­wa­nia (neu­ro­fi­zjo­lo­gia). W tej książce będziemy posłu­gi­wać się ter­mi­nem „zabu­rze­nie”, ale ni­gdy nie przy­kle­imy takiej łatki komuś, kto się z nią nie iden­ty­fi­kuje.

Statystyki

ADHD jest bar­dzo czę­ste. Co naj­mniej pię­cio­krot­nie częst­sze od cukrzycy typu 1⁴. W bada­niach osza­co­wano, że około 1,9 pro­centa doro­słych speł­nia kry­te­ria roz­po­zna­nia ADHD⁵. Nie­które sza­cunki mówią o jesz­cze wyż­szym odsetku, suge­ru­jąc nawet 4,9 pro­cent doro­słych z ADHD⁶. Jed­nak nawet niż­sza z tych war­to­ści, tj. 1,9 pro­centa, ozna­cza bar­dzo dużą grupę.

Ludzie, któ­rych znasz, kochasz, z któ­rymi wiążą cię więzy krwi, któ­rych mijasz na ulicy… Około 1 na 40 takich osób ma ADHD. Więk­szość z nich albo nie ma poję­cia o ist­nie­niu ADHD u doro­słych, albo nie sądzi (bądź nie wie), że je ma, albo czeka na pro­fe­sjo­nalną dia­gnozę. Liczba tych „nie­zdia­gno­zo­wa­nych” doro­słych z ADHD praw­do­po­dob­nie sięga od 80 do 90 pro­cent ludzi z ADHD (tak wynika z danych doty­czą­cych recept na leki sto­so­wane w ADHD wysta­wio­nych w bry­tyj­skim sys­te­mie opieki zdro­wot­nej NHS – wspa­niałe popo­łu­dnie z doda­wa­niem). Daje to ogromną grupę ludzi, któ­rzy praw­do­po­dob­nie przez całe życie uwa­żają się za nie­udacz­ni­ków, zasta­na­wia­jąc się przy tym, czemu nie umieją robić pro­stych rze­czy, choć innym przy­cho­dzą one bez trudu. Takie myśli towa­rzy­szyły nam obu przez wiele dzie­siąt­ków lat.

Co łączy te osoby? Choć w pew­nym sen­sie jeste­śmy różni (co sta­nowi jeden z pro­ble­mów, z jakimi mie­rzą się leka­rze w pro­ce­sie sta­wia­nia pra­wi­dło­wego roz­po­zna­nia ADHD), możemy dostrzec pewne zacho­wa­nia i objawy, które być może widzisz u sie­bie i ty. Rzecz jasna trzeba pamię­tać, że nie wszyst­kie wystą­pią u wszyst­kich osób z ADHD. Wielu z nas w natu­ralny spo­sób ma skłon­ność do dez­or­ga­ni­za­cji (znacz­nie bar­dziej nasi­loną niż u więk­szo­ści ludzi). Możemy być nie­spo­kojni (lub tak się czuć), może nam bra­ko­wać moty­wa­cji do jakich­kol­wiek dzia­łań. Świat może nas także postrze­gać jako dosko­nale zor­ga­ni­zo­wa­nych – ponie­waż nauczy­li­śmy się, że przy wro­dzo­nym braku umie­jęt­no­ści orga­ni­za­cyj­nych tylko pełna kon­trola pozwoli nam prze­trwać.

Owo masko­wa­nie nie tylko może pocią­gać za sobą olbrzymi koszt oso­bi­sty i emo­cjo­nalny, ale także może być bar­dzo nie­zdrowe – zależ­nie od tego, w jak dużym stop­niu odpo­wiada two­jej oso­bo­wo­ści. Wła­śnie dla­tego trudno zdia­gno­zo­wać ADHD bez udziału spe­cja­li­sty w dzie­dzi­nie zdro­wia psy­chicz­nego. Oczy­wi­ście więk­szość zor­ga­ni­zo­wa­nych osób nie ukrywa ADHD, a wiele osób z ADHD nauczyło się lep­szej orga­ni­za­cji w zdrow­szy spo­sób. To potwier­dza zna­cze­nie badań i komu­ni­ka­cji ze względu na bar­dzo różne prze­jawy zacho­wań wywo­ły­wa­nych przez te same objawy. Bada­nia wymaga koszt dla danej osoby (psy­chiczny i fizyczny) oraz wpływ na wszyst­kich wokół niej.

Nie­któ­rzy doro­śli z ADHD nie umieją skry­wać emo­cji lub spra­wiają wra­że­nie zapo­mi­nal­skich. Jedni bywają wyco­fani, inni wydają się pełni ener­gii lub eks­tra­wer­tyczni. Reak­cje na życie z ADHD bywają różne u róż­nych osób i ule­gają zmia­nie z bie­giem lat. Rów­nie dobrze jed­nak więk­szość nie­za­leż­nych obser­wa­to­rów może uznać więk­szość z nas za cał­ko­wi­cie „typo­wych”. Wła­śnie dla­tego wiele osób z ADHD uczy się ukry­wać czy też masko­wać objawy, by się dopa­so­wać. Te maski nosimy, bo spo­łe­czeń­stwo jako takie nie­zbyt dobrze przyj­muje nasze cechy i zacho­wa­nia.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. B. Hom­mel, C.S. Chap­man, P. Cisek i in., _No one knows what atten­tion is_, „Atten Per­spet Psy­cho­phys” 2019, t. 81, s. 2288–2302. DOI: 10.3758/s13414-019-01846-w.

2. _Kry­te­ria dia­gno­styczne zabu­rzeń psy­chicz­nych DSM-5_, Ame­ry­kań­skie Towa­rzy­stwo Psy­chia­tryczne, 2013, https://doi.org./10. 1176/appi.books.9780890425596.

3. G.F. Still, _The Gou­l­sto­nian lec­tu­res on some abnor­mal psy­chi­cal con­di­tions in chil­dren_, „The Lan­cet” 1902, t. 159, s. 1008–1013, Lon­dyn. https://doi.org/10.1016/S0140-6736(01)7498407.

4. _How many people in the UK have dia­be­tes?_, Dia­be­tes UK, dostęp we wrze­śniu 2024 r. https://www/dia­be­tes.org.uk/about-us/about-the-cha­rity/our-stra­tegy/sta­ti­stics.

5. S.V. Fara­one i in., _The World Fede­ra­tion of ADHD Inter­na­tio­nal Con­sen­sus Sta­te­ment: 208 Evi­dence-based conc­lu­sions about the disor­der_, „Neu­ro­science & Bio­be­ha­vio­ral Reviews” 2021, t. 128, s. 789–818. https://doi.org/10.1016/j.neu­bio­rev.2021.02.022.

6. S. Popit, K. Serod, I. Loca­telli, M. Stu­hec, _Pre­va­lence of atten­tion-defi­cit hype­rac­ti­vity disor­der (ADHD): sys­te­ma­tic review and meta-ana­ly­sis_, „Euro­pean Psy­chia­try”, 9.10.2024, 67(1):e68. DOI: 10.1192/j.eurpsy.2024.1786.PMID:39381949.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij