- W empik go
Admirałowie - ebook
Admirałowie - ebook
W historii Ameryki tylko czterech oficerów awansowano do stopnia pięciogwiazdkowych admirałów floty: Williama Leahy’ego, Ernesta Kinga, Chestera Nimitza i Williama Halseya. Byli to najlepsi, najwybitniejsi synowie Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych i wspólnie poprowadzili ją do triumfu w II wojnie światowej, zapewniając jej status najpotężniejszej floty na świecie.
W niniejszej książce wielokrotnie nagradzany historyk Walter R. Borneman po raz pierwszy szczegółowo opisuje ich losy. Korzystając z czasopism, dzienników okrętowych oraz innych źródeł ożywia niesłychane, przełomowe momenty dziejów, pokazuje nam jak tych czterech admirałów na zawsze zrewolucjonizowało wojnę morską, dzięki wykorzystaniu okrętów podwodny i lotniskowców. Opisuje, jak ci czterej mężczyźni – przyjaciele, ale także rywale – współpracowali, aby posłać na dno floty Państw Osi i zapewnić Aliantom zwycięstwo w II wojnie światowej.
Recenzje
„To pierwsza książka, która zajmuje się całą czwórką [admirałów] na raz, skupiając się na ich wzajemnie przeplatających się losach, przyjaźniach, a także rywalizacji… Kunsztownie napisana pozycja”.
John Lehman, Washington Post
„Walter R. Bornem w swojej znakomicie przyjętej, nowej książce zmaga się z kluczowym problemem przywództwa wojskowego: co sprawia, że niektórzy oficerowie potrafią odpowiednio umotywować siły bojowe do walki, a inni nie?”.
Tony Perry, Los Angeles Times
„Wciągająca i oparta na gruntownych badaniach książka… Borneman potrafi przystępnie objaśnić skomplikowane manewry i kontrmanewry w toku bitwy w zatoce Leyte… co w przypadku opisów tej bitwy nie zawsze się udaje”.
Andrew Roberts, Wall Street Journal
„Admirałowie Waltera Bornemana to monumentalny portret Leahy’ego, Kinga, Nimitza i Halseya. Żaden historyk od czasów Samuela Eliota Morisona nie potrafił roztoczyć przed czytelnikiem tak znakomitego obrazu pięciogwiazdkowych admirałów, którzy podczas II wojny światowej pomogli rzucić Japonię na kolana. Polecam!”.
Douglas Brinkley, profesor historii na Rice University
„Czterej pięciogwiazdkowi admirałowie amerykańskiej marynarki z czasów II wojny światowej kompletnie różnili się temperamentem i osobowością, ale łączyły ich wizja, poświęcenie i odwaga. Walter Borneman stworzył porywającą opowieść o zwycięstwie na morzu”.
Evan Thomas, autor The War Lovers
„Oto Walter Borneman w szczytowej formie. Portret zapomnianego admirała, Williama Leahy’ego, jest godny osobnej książki. W Admirałach czytelnika na niemal każdej stronie spotyka coś nieoczekiwanego, a nierzadko i wstrząsającego”.
Thomas Fleming, autor Time and Tide
O Autorze
Walter Borneman jest autorem siedmiu książek, między innymi 1812, The French and Indian War czy Polk. Posiada tytuły naukowe z historii i prawa. Mieszka w Kolorado.
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-7889-624-1 |
Rozmiar pliku: | 7,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Region Pacyfiku podczas II wojny światowej
Opłynięcie przylądka Horn przez Oregon, 1898 rok
Bitwa pod Cuszimą, 1905 rok
Rejs dookoła świata Wielkiej Białej Floty, 16 grudnia 1907 – 22 lutego 1909 roku
Trasy konwojów północnoatlantyckich, 1917-1918 rok
Bitwa na Morzu Koralowym, maj 1942 roku
Strategia Kinga oraz podział dowództw na Pacyfiku, 1942 rok
Guadalcanal i Wyspy Salomona, 1942 rok
Kampanie na Pacyfiku, 1943-1944 rok
Bitwa w zatoce Leyte, październik 1944 roku
Wielki tajfun, grudzień 1944 roku
PROLOG: BRZEGI RZEKI SEVERN
Dzień zakończenia studiów w Annapolis – na Akademii Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych. Rok nie ma znaczenia. Mogłoby dziać się to niegdyś, dzisiaj lub w jednym z wielu nadchodzących lat. Słowa mówcy niosą się głośnym echem, ale słychać tu coś jeszcze.
Niedaleko rozległe estuarium rzeki Severn spotyka się z wodami zatoki Chesapeake. Ciepła bryza niesie ze sobą woń morskiej wody i pisk mew, ale i tutaj jest coś więcej niż tylko słonawe zapachy i ptasia kakofonia.
Motto akademii jest proste i jednoznaczne: Ex Scientia Tridens – „Przez wiedzę do potęgi morskiej”. Uczelnia zapewnia tę wiedzę, ale i coś jeszcze.
Uginają się pod tym drzewa rosnące przy alejkach, trawiaste place apelowe, a nawet niewielkie łódeczki kołyszące się z gracją na cumowiskach. Wykrzykują to nazwy gmachów górujących nad brzegami Severn: historia i tradycja, obowiązek i honor, przenikliwość i odwaga są tu obecne w wielkiej obfitości.
Granitowe mury Leahy Hall to pierwszy przystanek każdego kandydata na midszypmena¹ marynarki wojennej. W King Hall, z wydajnością, której na pewno domagałby się patron tego miejsca, serwuje się tysiące posiłków dziennie. Nimitz Library dominuje nad College Creek, za którym cmentarz akademii strzeże szczątków wielu ludzi, których losy zapełniły strony niniejszej książki. Halsey Field House to ośrodek treningowy, serce zaciętej rywalizacji sportowej.
Gmach administracyjny, jadalnia, biblioteka oraz hala sportowa – budynki tak różne, jak mężczyźni, których nazwiskami zostały ochrzczone. Wytrawny dyplomata, pewny siebie strateg, przebiegły mistrz szczegółów, zadziorny wojownik – wszyscy czterej w ostatnich ośmiu latach XIX wieku właśnie tutaj rozpoczęli swoje kariery.
To jedyni oficerowie w dziejach Ameryki, którzy doczekali się pięciu gwiazdek przynależnych stopniowi admirała floty. Kiedy zaczynali naukę, żaden z nich nie mógł przewidzieć w jakiej mierze ich odmienne osobowości oraz sposoby działania przekształcą Wielką Białą Flotę Theodore’a Roosevelta z lat ich młodości w ostateczne narzędzie globalnej supremacji z czasów jego kuzyna, Franklina.
Dzięki połączeniu bystrych rad, irytującego ego, wystudiowanej cierpliwości oraz taktyki typowej dla ulicznych bójek William D. Leahy, Ernest J. King, Chester W. Nimitz i William F. Halsey, Jr. zbudowali nowoczesną Marynarkę Wojenną Stanów Zjednoczonych i wygrali II wojnę światową na morzach. Każdy z nich na wieki stał się częścią Akademii Marynarki Wojennej, a Annapolis zawsze było częścią nich.
Dzisiaj na placu apelowym stoi brygada absolwentów. W ślady tych mężczyzn maszeruje ku historii kolejny rocznik.SOBOTA, 6 GRUDNIA 1941 ROKU
Vichy, Francja
Europa walczy już od ponad dwóch lat. Amerykańska ambasada zajmuje w uzdrowisku mineralnym Vichy pomieszczenia jeszcze niedawno należące do miejscowego lekarza. Choć na wyposażenie nie można narzekać, to atmosfera i tkanka całego miasteczka są odbiciem smutnego położenia, w jakim znalazła się cała Francja. Kraj ten szybko przeciwstawił się inwazji Hitlera na Polskę, lecz niemiecki blitzkrieg zmusił go do haniebnej kapitulacji.
Warunki kapitulacji – zawieszenia broni, jak wolała nazywać ją vichystowska Francja – pozwoliły na stworzenie przejściowego rządu, który miał administrować nieobjętą okupacją, południową częścią państwa, a także francuskimi koloniami na całym świecie. Zachował on atut w postaci francuskiej floty, nadal należącej do najsilniejszych na świecie.
Amerykański ambasador, admirał w stanie spoczynku William D. Leahy, docenia ten fakt bardziej niż większość ludzi. Jest przede wszystkim marynarzem, niemniej podczas ponad czterdziestoletniej kariery w marynarce dokładnie przyjrzał się również dyplomatycznej stronie polityki międzynarodowej. Nie byłoby go tutaj, gdyby prezydent Franklin D. Roosevelt nie wierzył, że potrafi on wycisnąć z francuskiego „gabinetu cieni” ostatnie krople proamerykańskiego nastawienia.
Ale Leahy jest zniechęcony. Przywykł do wiernej służby przełożonemu, ale ostatnie miesiące okazały się bardzo frustrujące. Francja Vichy to kraj podległy III Rzeszy w każdym aspekcie z wyjątkiem nazwy. Nocami Leahy kładzie się spać w nadziei, że zostanie wezwany z powrotem do Waszyngtonu – nieważne czy powodem będzie chęć okazania francuskim władzom niezadowolenia przez prezydenta Roosevelta, czy po prostu emerytura. Ze względu na różnicę czasu następny świt dotrze nad środkowy Pacyfik o dwanaście godzin później niż nad Francję Vichy.
Zatoka Narragansett
Ciężki krążownik USS Augusta to już powszechnie znany okręt. Cztery miesiące wcześniej ta jednostka flagowa Floty Atlantyku przewiozła prezydenta Roosevelta na tajne spotkanie z brytyjskim premierem Winstonem Churchillem u południowo-wschodniego cypla Nowej Fundlandii. Co prawda po konferencji, obejmującej między innymi niedzielne nabożeństwo, podczas którego odegrano hymn Onward, Christian Soldiers, Ameryka nie ruszyła jeszcze na wojnę, ale Roosevelt i Churchill stali się przyjaciółmi.
Tego ranka Augusta wpłynęła na osłonięte wody zatoki Narragansett i zacumowała przy swojej boi w Newport w stanie Rohde Island, w siedzibie floty. Na jej maszcie powiewała czterogwiazdkowa flaga rangowa admirała Ernesta J. Kinga, naczelnego dowódcy Floty Atlantyku. Pokój się już skończył, ale jeszcze nie zaczęła wojna. Na Północnym Atlantyku toną amerykańskie statki, lecz odpowiedź Kinga krępują względy polityczne.
Augusta łagodnie kołysała się przy boi, a King spędził poranek na pisaniu listów. Niektóre dotyczą oficjalnych spraw marynarki. Inne mają trafić do przyjaciół w rodzinnym mieście oraz kolegów z rocznika w Annapolis. Jego rodzina to temat na osobną historię.
Tego popołudnia admirał popłynął na swojej łodzi do Newport, gdzie ruszył w górę Church Street, mijając wieżę Kościoła Świętej Trójcy. Zgodnie ze swoim zwyczajem wpadł na kieliszeczek sherry do Newport Reading Room, najbardziej szacownego prywatnego klubu w mieście. Wracając na Augustę nadal jest w refleksyjnym nastroju, w ciemniejących barwach zachodu słońca słyszy okrętowy sygnał na trąbkę. King zawsze doceniał znaczenie historii. W kabinie na zaciemnionym okręcie wybiera książkę ze swojej kolekcji biografii oraz prac historycznych, i przed snem oddaje się lekturze.
Waszyngton
Nagie gałęzie licznych klonów, wiązów i dębów rosnących wzdłuż alej mówią same za siebie: stolica znalazła się w objęciach późnej jesieni. Bezlistne wiśnie (podarunek od narodu japońskiego z 1912 r.) otaczające Tidal Basin oraz niemal już ukończony pomnik Jeffersona w wiszącym nisko, grudniowym słońcu również wyglądają posępnie i mrocznie. Sam Waszyngton próbuje wyprzeć się swej coraz większej roli centralnego ośrodka dynamicznie rozrastającego się, federalnego rządu.
Kontradmirał Chester W. Nimitz, jak zwykle w soboty, przebywa w swoim biurze w gmachu Departamentu Marynarki Wojennej, masywnej budowli ciągnącej się prawie przez cztery przecznice wzdłuż północnej strony parku National Mall. Przyszła jego kolej na zajęcie się obowiązkami na lądzie i od 1939 r. pełni funkcję szefa Biura Nawigacji.
Wieczory przynoszą niezwykle cenione przez Nimitza chwile oddechu i domowe kolacje z rodziną. Mieszka z żoną Catherine, najmłodszą córką Mary, synową Joan oraz osiemnastomiesięczną wnuczką. Zajmują mieszkanie przy 2222 Q Street, skąd zaledwie o przecznicę dalej w jednym kierunku znajduje się Rock Creek Park, zaś w drugim ambasady przy Massachusetts Avenue. Do codziennych rytuałów admirała należy wieczorny spacer z Frecklesem, należącym do rodziny cocker spanielem, trasą, która wiedzie między innymi przy japońskiej ambasadzie.
Dwie starsze dziewczynki Nimitza, Kate i Nancy, mieszkają po drugiej stronie korytarza. Na miejscu brakuje tylko syna admirała. Młody Chet, też absolwent Akademii Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych, rocznik 1936, przebywa na drugim końcu świata. Został przydzielony na okręt podwodny Sturgeon, operujący z bazy na Filipinach.
Na morzu, dwieście mil morskich na zachód od Pearl Harbor
Aura nie chce współpracować. Task Force 8, złożone z lotniskowca Enterprise, trzech ciężkich krążowników i dziewięciu niszczycieli, z mozołem przedziera się na wschód przez wzburzony ocean. Stojący na mostku lotniskowca wiceadmirał William F. Halsey, Jr., jest zaskoczony, że nadal walczy tylko z pogodą. Wydał rozkazy nakazujące Enterprise’owi i eskorcie operować według uwarunkowań wojennych.
Dziewięć dni wcześniej okręty admirała wypłynęły z Pearl Harbor do miejsca przeznaczenia znanego tylko jemu oraz jego najbardziej zaufanym. Na morzu Enterprise przyjął własne eskadry lotnictwa, ale oprócz tego powitał na pokładzie także dwanaście myśliwców Grumman F4F Wildcat z 211. Eskadry Myśliwskiej Piechoty Morskiej. Jej dowódca polecił pilotom przygotować się na dwa dni ćwiczeń, więc wszyscy zabrali ze sobą do kokpitów co najwyżej maszynki do golenia i bieliznę na przebranie.
Lotnicy piechoty morskiej wystartowali z pokładu Enterprise’a ku swojemu tajnemu celowi rankiem 4 grudnia, bez żadnych niezwykłych incydentów. Po dostarczeniu przesyłki Task Force 8 zawróciło do Pearl Harbor nie wiedząc, że setki mil na północ gigantyczne zgrupowanie japońskich lotniskowców posuwa się na wschód niemalże równoległym kursem.
Halsey zamierzał rzucić kotwicę w Pearl Harbor właśnie dzisiaj, lecz porywisty wiatr i gwałtowne fale naruszyły spawy jednego z niszczycieli i spowolniły tankowanie na morzu. Admirał przyjął to ze spokojem, lecz jego załogi nie były tak wyrozumiałe. Dopłynięcie na Hawaje w sobotni wieczór miało uratować choć część weekendu na lądzie. Teraz ci, którzy są już po służbie, ale nadal tkwią na lotniskowcu, będą musieli zadowolić się wspólnym seansem Sierżanta Yorka z Garym Cooperem na pokładzie hangarowym. Planowaną datę zawinięcia Task Force 8 do Pearl Harbor przesunięto na mniej więcej południe w niedzielę, 7 grudnia.CZĘŚĆ I MARYNARZE 1897-1918
Czyż w razie wojny zadowolimy się schowaniem do skorupki niczym żółw i spoglądaniem,
jak wróg wypiera nas z wszelkich dalszych regionów, zagarnia nasz handel i rujnuje
wpływy naszego kraju na całym świecie?
– FRANKLIN D. ROOSEVELT
asystent sekretarza marynarki wojennej, rok 1913
William F. Halsey junior, dumny z symbolu „N” Marynarki Wojennej na swetrze (pomimo że przy zapinaniu zapomniał o jednym guziku), jako dowódca niszczyciela Shaw (DD-68) u brzegów Irlandii, lato 1918 roku (fot. F.E. Sellman, dzięki uprzejmości Gary’ego Fabiana).ROZDZIAŁ I LEAHY
„THE JUDGE”
– ANNAPOLIS, ROCZNIK 1897
Połyskujący dziób amerykańskiego pancernika Oregon pruł kolejne, wysokie fale, przebijając się z mozołem przez niespokojne morze. Płynął na południe. Jego drzewce dziobowe co chwilę znikało pod wodą, gdy prawie pięciometrowe grzywacze docierały do przedniej wieży artyleryjskiej, pokrywając białą pianą niemal cały pokład. Był kwiecień 1898 r., a gdy Oregon gnał ku legendarnej Cieśninie Magellana, atmosfera gęstniała od plotek na temat zbliżającej się wojny z Hiszpanią. W owej epoce, która nie znała jeszcze łączności radiowej, kapitan nie miał jak się dowiedzieć, czy wojna już nie wybuchła.
Zgodnie ze standardami wszystkich ówczesnych marynarek wojennych, Oregon był ważnym orężem strategicznym. Stępkę pod okręt położono pod koniec 1891 r. w Union Iron Works w San Francisco; był trzecim pancernikiem typu Indiana. Przy długości 106 m, szerokości 21 m i wyporności 10 288 t, okręt stanowił potężną platformę artyleryjską o oszałamiającej sile ognia. Zarówno w przedniej, jak i tylnej wieży artyleryjskiej posiadał dwa działa 330 mm.
Oregon i jego starsze siostry, Indiana oraz Massachusetts, zawdzięczały istnienie temu, że Ameryka wreszcie ocknęła się po wojnie secesyjnej i zrozumiała, że po zakończeniu ekspansji pomiędzy Atlantykiem a Pacyfikiem, Stany Zjednoczone powinny przygotować się nie tylko do obrony własnych interesów, ale także do poszukania nowych terytoriów daleko od swoich granic. Jednakże nie wszyscy popierali kiełkujący amerykański imperializm. Wielu zdeklarowanych izolacjonistów z Kongresu życzyło sobie jedynie obrony wybrzeża i sprzeciwiało się ofensywnym pancernikom o dalekim zasięgu. Futuryści z amerykańskiej marynarki zdołali uciszyć te spory, nazywając nową generację okrętów „pełnomorskimi okrętami przybrzeżnymi”.
Oprócz potężnego uzbrojenia, Oregon mógł polegać na swoich 457-mm płytach pancernych na burtach i cieńszym pancerzu na wieżach artyleryjskich i pokładach. Okręt posiadał również dwie inne zalety: był szybki jak na swoje czasy – dwie śruby pozwalały wyciągnąć ponad piętnaście węzłów, a jego przestronne węglownie zapewniały zasięg ponad 6000 mil morskich. Ciężko uzbrojony, solidnie opancerzony, szybki i dalekosiężny Oregon i jego siostrzane okręty bez wątpienia zwiastowały początek nowego rozdziału historii wojskowości morskiej. Mogły się szczycić mianem pierwszych nowoczesnych pancerników US Navy.
Wśród złożonej z 32 oficerów i 441 marynarzy załogi znajdowało się sześciu zupełnie zielonych kadetów marynarki wojennej. Byli absolwentami Akademii Marynarki Wojennej w Annapolis z rocznika 1897, ale jeszcze nie pełnoprawnymi podporucznikami, gdyż marynarka przed nadaniem stopnia wymagała dwuletniej służby na morzu. Przydział na pierwszorzędny okręt pokroju Oregonu stanowił prawdziwy rarytas, nawet jeżeli część starej gwardii uważała kadetów bardziej za utrapienie niż początkujących oficerów.
19 marca 1898 r., gdy pancernik wypłynął z San Francisco, przeszedł Golden Gate i skierował się ku celowi znanemu wyłącznie dowódcy, serca zaczęły mocniej bić zarówno zaprawionym wilkom morskim, jak i młodym nowicjuszom. Po pokonaniu 4700 mil i tradycyjnej uroczystości towarzyszącej przekraczaniu równika, Oregon udał się do Callao w Peru. Jednak okręt i załoga zatrzymali się w porcie jedynie na tyle, by zapełnić węglownie i zgromadzić dodatkowe dwieście ton węgla w workach na pokładzie.
Krążyły pogłoski, że okręt zmierza do Honolulu lub nawet na Filipiny, lecz po wyjściu z peruwiańskiego portu Oregon skierował się na południe, ku burzliwym wodom wokół przylądka Horn, na samym krańcu Ameryki Południowej. Po pozostawieniu za rufą kolejnych 3000 mil, okręt począł zbliżać się do Cieśniny Magellana, a lodowate, południowe wichry podnosiły łupiące w burty fale na jeszcze większe wysokości. „Pod nawałą tych kolosalnych wód”, wspominał kadet William D. Leahy, „okręt dawał nura, trząsł się, otrzepywał z fal i znowu nurkował”. „Mawialiśmy, że wyczuł hiszpańską flotę”, stwierdził¹.
Irlandzcy dziadkowie kadeta Leahy’ego, Daniel i Mary Egan Leahy, wyemigrowali do USA w 1836 r. i osiedli w Massachusetts. Ich syn, Michael Arthur, urodził się dwa lata później, tuż przed przeprowadzką rodziny do New Hampshire. Tam na świat przyszedł drugi syn, John Egan. Jednak to w maleńkiej wiosce w hrabstwie Dodge w Wisconsin, zaraz na zachód od Milwaukee, rodzina zapuściła korzenie na stałe.
Podobnie jak wielu mężczyzn z ich pokolenia, bracia Michael i John służyli podczas wojny secesyjnej – niekoniecznie z własnego wyboru, czasami po prostu z poczucia obowiązku. Gdy na początku 1864 r. w Milwaukee sformowano 35. Ochotniczy Pułk Piechoty Wisconsin, dwudziestopięcioletni Michael Leahy został kapitanem w kompanii D, a jego brat, John porucznikiem w kompanii C.
W Wisconsin nie brakowało słynnych jednostek. Przypuszczalnie może największą sławę zdobyły pułki z tego stanu, które weszły w skład niezłomnej Żelaznej Brygady Armii Potomaku. Nie mniej zasłużony był 24. Pułk z Wisconsin. W zimny listopadowy dzień 1863 r. oddział ten stanął u stóp Missionary Ridge pod Chattanoogą w Tennessee. Wojska Unii próbowały znieść oblężenie tego miasta, lecz konfederaci zaciekle się bronili. Nagle, bez żadnych rozkazów, pułki Unii stojące w środku szyku zaczęły maszerować w górę grzbietu. Kiedy ich szaleńcze natarcie dobiegło końca, wśród sztandarów powiewał też ten 24. Pułku z Wisconsin, niesiony przez osiemnastoletniego „chłopca-pułkownika” Arthura MacArthura. Jego syn, Douglas, przez większość kariery wojskowej będzie starał się dorównać wyczynowi ojca.
35. Pułkowi z Wisconsin nie była pisana taka chwała. Pełnił głównie służbę garnizonową pod Nowym Orleanem oraz Mobile w Alabamie, daleko od najważniejszych kampanii wojny. Ale i ta służba wiązała się z ryzykiem. Pułk stracił tylko dwóch ludzi w walce, natomiast trzech oficerów i 271 żołnierzy zmarło w wyniku chorób. Bracia Leahy wrócili z wojny dumni z odbytej służby, a Michael przez resztę życia regularnie uczestniczył w spotkaniach weteranów i maszerował w defiladach z okazji Dnia Niepodległości.
Po zwolnieniu ze służby Michael studiował prawo na Uniwersytecie Michigan i w 1868 r. uzyskał stopień naukowy. Na krótko porzucił Wisconsin i otworzył praktykę w małym miasteczku Hampton w stanie Iowa, gdzie jego wzrok przykuła o trzynaście lat młodsza mieszkanka rodzinnego stanu, Rose Mary Hamilton. Para się pobrała, a gdy 6 maja 1875 r. na świat przyszedł William Daniel Leahy, pierwsze z ośmiorga ich dzieci, nadal mieszkali w Hampton.
Michael wraz z żoną nie mogli doczekać się powrotu do Wisconsin i wkrótce dołączyli do jego brata Johna w Wausau, w północnej części stanu. Zanim młody William, niemal przez wszystkich nazywany „Billem”, zdążył rozpocząć naukę w liceum, rodzina przeniosła się jeszcze dalej na północ, do Ashland na południowym brzegu Jeziora Górnego.
Gdy w 1892 r. Bill zbliżał się do ukończenia liceum, Michael Leahy zachęcał syna, aby poszedł na prawo na Uniwersytecie Wisconsin, a następnie pracował razem z nim. Bill z całą pewnością przejawiał predyspozycje do tego zawodu, włącznie z wręcz stoickim, rozważnym sposobem myślenia i przywiązywaniem wagi do szczegółów, lecz intrygowało go coś w (było nie było krótkiej oraz raczej mało efektownej) służbie wojskowej ojca. Ostatecznie postanowił ubiegać się o miejsce na Akademii Wojskowej Stanów Zjednoczonych w West Point.
Młodzian zrobił dobre wrażenie na kongresmenie Thomasie Lynchu, ale ten nie dysponował już wolnymi miejscami na West Point na tenże rok, miał za to miejsce na rok przyszły, tyle że w Akademii Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych w Annapolis. Czy Leahy interesował się marynarką? Pomimo że mieszkał w pobliżu smaganych wiatrem wód Jeziora Górnego, to, jak większość Amerykanów w tym czasie, nie poświęcał jej zbyt wiele uwagi. Kiedy dorastał razem z całym krajem obserwował wyczyny Armii na Zachodzie, na przykład pogoń za wodzem Apaczów Geronimo. Niemniej Akademia Marynarki była uczelnią wojskową, no i edukacja była tam darmowa. Leahy się zgodził i przez następny rok przygotowywał się do egzaminów wstępnych, zwłaszcza dodanych niedawno testów kwalifikacyjnych z algebry².
Z geograficznego punktu widzenia w płynącej przez stan Maryland Severn nie ma nic szczególnie wyjątkowego, co wyróżniałoby ją na tle wielu podobnych rzeczek, strumieni i potoków wpadających do zatoki Chesapeake. W 1649 r. wygnańcy z Wirginii założyli osadę na jej północnym brzegu, ale szybko przenieśli się do lepiej osłoniętego portu po południowej stronie. Przez pewien czas nazywano go Anne Arundel’s Towne, na cześć małżonki lorda Baltimore, ale w 1694 r. miasto zostało stolicą kolonii Maryland oraz zmieniło nazwę na Annapolis – ale nie na cześć Anne Arundel, lecz raczej księżniczki Anny, która wkrótce miała zostać królową Anglii.
Annapolis pełniło funkcję centrum handlowego do czasu aż zostało wyprzedzone przez Baltimore, po czym zadowoliło się rolą ośrodka politycznego i kulturalnego. W latach 1783-1784 niedawno ukończony kapitol stanowy służył jako tymczasowy kapitol raczkujących Stanów Zjednoczonych i to właśnie tam generał George Washington złożył rezygnację z funkcji naczelnego dowódcy Armii Kontynentalnej.
W 1808 r. w miejscu zwanym Windmill Point zbudowano Fort Severn, z mającym chronić miasto szańcem obronnym na około dwanaście dział. Na horyzoncie majaczyła wojna z Wielką Brytanią i we wrześniu 1814 r. liczne siły brytyjskie rzeczywiście skierowały się w górę zatoki Chesapeake, lecz ominęły Annapolis skuszone tłustszą zdobyczą w postaci Baltimore, spod którego zresztą zostały odparte przez obrońców Fort McHenry.
Pomimo sukcesów w wojnie 1812 r., po jej zakończeniu amerykańska marynarka podupadła. Edukacja oficerów odbywała się na pokładach jednostek i często prowadzono ją w sposób dość przypadkowy. Wyższe szarże obsadzili oficerowie zawdzięczający pozycje raczej stażowi niż zdolnościom dowódczym. Zmieniło się to wraz z wyborami prezydenckimi w roku 1844. James K. Polk mianował wtedy na sekretarza marynarki wojennej jednego z architektów swojego zwycięstwa wyborczego, kolegę z Partii Demokratycznej George’a Bancrofta z Massachusetts.
Zawsze wytwornie ubrany Bancroft zapisze się w dziejach głównie jako historyk, niemniej z animuszem zabrał się za tworzenie formalnego systemu edukacji dla ambitnych oficerów marynarki (Armia zaczęła realizować podobne kształcenie w West Point już w 1802 roku). Pojawił się jednak problem wyboru odpowiedniego miejsca. Bancroft spotkał się z powszechną krytyką („Kształcenie marynarzy na uczelni na lądzie, to jak uczenie kaczek pływania na strychu”) oraz konkretnymi zarzutami, że próba przekształcenia istniejącego szpitala marynarki w Filadelfii w sprawnie działającą uczelnię, zostanie pokrzyżowana „przez pokusy i rozrywki typowe dla dużego, ludnego miasta”³.
Tak więc Bancroft postawił na Fort Severn w stosunkowo staromodnym, spokojnym Annapolis. 19 października 1845 r. zaaranżował przekazanie tej placówki marynarce przez armię i obszedł kwestię przyznania pieniędzy przez Kongres, znajdując fundusze na uruchomienie uczelni we własnym budżecie. Były one raczej skromne, lecz nad brzegi Severn przybyło pięćdziesięciu kadetów oraz siedmiu wykładowców, którzy zasadzili tam nasiona długiej i szlachetnej tradycji. W 1850 r. uczelnia miała już oficjalną nazwę, Akademia Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych, lecz często nazywano ją po prostu „Annapolis”⁴.
Gdy pod koniec maja 1893 r. William D. Leahy przybył nad Severn, Annapolis była zdecydowanie słabszą z dwóch akademii sił zbrojnych, a słabość ta odzwierciedlała niski szacunek kraju dla swojej marynarki wojennej. Czteroletni program nauczania realizowało łącznie 243 kadetów (midszypmenami mieli zostać nazwani dopiero kilka lat później). W tym samym roku (1893) na West Point przyjęto 318 kandydatów na oficerów.
Marynarka bez ociągania zabrała się za odsiewanie szczurów lądowych od prawdziwych marynarzy. Już w pierwszym tygodniu czerwca Leahy oraz jedna trzecia jego liczącego siedemdziesięciu siedmiu studentów rocznika znaleźli się na pokładzie Constellation – sędziwej fregaty z czasów wojny 1812 r., i popłynęli na wschód przez Atlantyk. Leahy został przydzielony do fokbramreji, pracował więc przy najwyższych żaglach na fokmaszcie. Jeżeli w ogóle myślał z utęsknieniem o zielonych polach West Point, to odsunął te rozważania na bok i poświęcił się nowemu stylowi życia – choć z czasem w pewnej mierze zmodyfikował wspomnienia owych lat. Kiedy rocznik 1897 wspominał pierwsze tygodnie na morzu w dzienniku pierwszego roku na Akademii, korekty były widoczne gołym okiem: „Bezładnie, ślizgając się po pochylonym pokładzie, z twarzami wykrzywionymi dojmującą udręką, pędziliśmy, aby oddać hołd staremu Oceanowi, a następnie zlec i poczuć, że śmierć oraz suchy ląd to dwie najwspanialsze rzeczy na świecie”⁵.
Consetllation miała przewieźć nieopierzonych kadetów aż do Europy, lecz burzliwe wody Środkowego Atlantyku zmusiły okręt do skierowania się na Azory, a następnie na Maderę, gdzie musiał przejść naprawy. Kiedy prace dobiegły końca, fregata skierowała już swój dziób na zachód, gotowa do powrotu do Annapolis na początek roku akademickiego. Wśród oficerów mających oko na świeży rocznik kadetów znajdował się porucznik William F. Halsey, którego syn William, Jr, wtedy zaledwie nastolatek, był zdeterminowany pewnego dnia samemu wkroczyć w progi Akademii.
Powróciwszy na ląd kadeci rozpoczęli wyczerpujące zajęcia, mocno skoncentrowane na naukach ścisłych. Kursy obejmowały szeroki wachlarz tematów: od fizyki, chemii oraz rozmaitych dziedzin matematyki, po nawigację, praktyczne żeglarstwo i mechanikę silników parowych. Na porządku dziennym były też deklamacje utworów poetyckich. Nie zabrakło zajęć z historii, prawa międzynarodowego oraz wybieranych przez kadetów języków obcych. Leahy oraz większość kolegów z roku roztropnie wybrali francuski, wówczas międzynarodowy język dyplomacji i handlu. Jak zauważył później Leahy, jedynym poważnym niedociągnięciem programu nauczania był brak zajęć z poprawnego użycia angielskiego w mowie i piśmie. Jego edukacja na tym polu skończyła się na literowaniu oraz zapamiętaniu kilku wierszy, które zresztą szybko wyleciały mu z głowy⁶.
Leahy nabrał krzepkiego, choć raczej nie zniewalającego wyglądu, urósł bowiem tylko na 178 cm. Jego szare oczy osadzone pod brązowawymi włosami, które szybko zaczęły cofać się nad czołem, były raczej czujne niż lśniące. Ci, którzy nie znali go dobrze, mieli później twierdzić: „W jego sowim profilu i zawsze poważnym usposobieniu było coś złowieszczego. Na zdjęciach wychodził zazwyczaj, jakby nieustannie czuł zapach zepsutej ryby”⁷.
W Annapolis Leahy zawsze był solidnym, ale nigdy wybitnym uczniem i sportowcem. Zadowolił się grą na obronie w drugiej drużynie futbolowej, czasami wydawało się, że zajęcia zalicza bez pełnego zaangażowania. Jeden z jego kolegów z uczelni i przyjaciel na całe życie, późniejszy admirał Thomas C. Hart, wspominał, że Leahy był „nieszczególnie dobrym, trochę leniwym” studentem. Niemniej dodał od razu, że gdy przychodziło do ważnych decyzji lub pojawiał się trudny problem, ktoś prędzej czy później mówił: „Chodźmy zapytać Billa Leahy’ego. Jest rozsądniejszy niż my wszyscy razem wzięci”⁸. Tenże właśnie zdrowy rozsądek zdawał się emanować z raczej wycofanej, a nawet ponurej postaci Leahy’ego przez całe jego życie. Dzięki niemu zasłużył sobie u kolegów z roku na pseudo „Judge”.
4 czerwca 1897 r. William D. Leahy skończył uczelnię na budzącym szacunek czternastym miejscu w czterdziestoośmioosobowym roczniku 1897. Choć ta relatywnie niska liczba nowych oficerów stanowiła odzwierciedlenie ówczesnych rozmiarów US Navy, nie należy lekceważyć oddziaływania Akademii na przyszłość marynarki. Dwunastu z tych absolwentów miało dojść do wysokich stopni oficerskich i uzyskać gwiazdki admiralskie. Jednak póki co, przed ostatnią turą egzaminów i uzyskaniem stopnia podporucznika marynarki, wszystkich czekały dwa lata służby na morzu⁹.
Leahy’emu oraz pięciu innym kolegom z roku rozkazano zameldować się na pancerniku Oregon. Na okręt dotarli w Victorii w Kolumbii Brytyjskiej, dokąd przypłynął, aby wziąć udział w hucznych obchodach diamentowego jubileuszu królowej Wiktorii. Przez sześćdziesiąt lat jej rządów Wielka Brytania niepodważalnie władała morzami całego świata. Jednak teraz sędziwa monarchini i jej imperium musieli mierzyć się z coraz silniejszą konkurencją. Przede wszystkim ze strony Niemiec, pochłoniętych wodowaniem nowej generacji pancerników. Rosja, Francja i Japonia także wzmacniały swoje floty nowymi okrętami. Wydawało się, że nawet Hiszpania pragnie kurczowo trzymać się resztek swojego, niegdyś, przed rozwojem brytyjskiej potęgi, globalnego imperium, właśnie z pomocą floty. Sam Oregon stanowił z kolei dowód na to, że do wyścigu włączyły się też Stany Zjednoczone.
Do zwiększenia amerykańskiej potęgi morskiej dążył przede wszystkim trzydziestoośmioletni asystent sekretarza marynarki wojennej, który zjadł swoje okazałe zęby na tym zagadnieniu, opisując triumfy amerykańskiej floty w wojnie roku 1812. Zawierający męczące szczegóły na temat wagi salw burtowych poszczególnych okrętów, a także sporadyczne hiperbole bestseller Theodore’a Roosevelta, The Naval War of 1812 (pierwsze wydanie w 1882 r.), stał się pozycją tak ważną dla rozbudzenia amerykańskiej marynarki, że na pokładzie każdej jej jednostki obowiązkowo miał znajdować się przynajmniej jeden egzemplarz tej książki. Wśród jego późniejszych dzieł była także dobrze przyjęta kronika amerykańskiej ekspansji na zachód kontynentu, a teraz zdawało się, że jest zdeterminowany, aby wzmocnić rolę USA na świecie.
Pomijając wiedzę marynistyczną, którą zdobył parając się historią, niewiele przemawiało za tym, by rekomendować Roosevelta na stanowisko asystenta sekretarza marynarki wojennej. Jednak była to nominacja polityczna, a on należał do wielu republikanów, którzy podczas wyborów 1896 r. przyczynili się do przeciągnięcia kraju na stronę Williama McKinleya.
Po wygranej liczni stronnicy Roosevelta bezwstydnie zabiegali o względy prezydenta w jego imieniu, ale nowy gospodarz Białego Domu pozostawał sceptyczny. „Mam nadzieję, że nie ma jakichś powziętych z góry planów, które zechce forsować, gdy tylko dostanie się ” – powiedział rozdrażniony prezydent-elekt dobremu przyjacielowi Roosevelta, Henry’emu Cabotowi Lodge’owi. Naturalnie, że nie, odparł ten z kamienną twarzą. Wobec innego zwolennika Roosevelta McKinley przyznał, że zna go co prawda słabo, ale boi się, iż nowojorczyk może okazać się „nazbyt wojowniczy”.
Podejrzenia McKinleya okazały się słuszne w obu przypadkach, niemniej ugiął się pod nawałą orędowników nominacji Roosevelta, który w 1897 r. został asystentem sekretarza marynarki wojennej. Zaledwie tydzień po zaprzysiężeniu przedłożył prezydentowi raport na temat gotowości floty, o którego przygotowanie został poproszony. Obok jasno przedstawionych szczegółów oraz wyważonych analiz, dokument zawierał aż cztery odrębne ostrzeżenia o możliwych „problemach z Kubą”¹⁰.
Problemy z Kubą oznaczały problemy z Hiszpanią, która pomimo częstych powstań lokalnej ludności i okazjonalnych przerw w sprawowaniu realnej władzy, władała tą wyspą od czasów Krzysztofa Kolumba. Z kolei Stany Zjednoczone wyrażały zainteresowanie Kubą od przynajmniej półwiecza, a teraz trwał tam kolejny powszechny zryw, który według niektórych wymagał amerykańskiej interwencji.
Później tego lata, gdy Leahy kończył naukę w Annapolis, Roosevelt powiedział słuchaczom na Naval War College, że „Gotowość do wojny to najskuteczniejszy sposób wspierania pokoju”. Mniej więcej w tym samym czasie nawiązał przyjaźń z komodorem¹¹ marynarki Georgem Deweyem.
Jako młody porucznik służący pod rozkazami admirała Davida Farraguta podczas wojny secesyjnej, Dewey obserwował z podziwem, jak drewniane okręty admirała omijają forty konfederatów, co umożliwiło opanowanie Nowego Orleanu. Później Dewey wspominał z tęsknotą słynne zawołanie Farraguta „Do diabła z torpedami; cała naprzód!”, kiedy admirał wpływał do zatoki Mobile. Liczył, że podobna okazja może trafić się również w jego karierze, a Roosevelt chciał mu ją ofiarować¹².
Theodore Roosevelt najbardziej lubił swoją pracę, kiedy sekretarz marynarki, łagodny i dobrotliwy John D. Long, wyjeżdżał wypocząć na urlop. Wtedy sam pełnił funkcje sekretarza. Dzień przed powrotem Longa z wakacji do stolicy, pod koniec września 1897 r., pełniący obowiązki sekretarza Roosevelt odkrył ku swojemu przerażeniu, że w miejsce Deweya, na stanowisko dowódcy Eskadry Azjatyckiej, rekomendowano innego komodora. Natychmiast zakasał rękawy, wysłał do McKinleya pewnego senatora, żeby ten wstawił się za Deweyem i zanim następnego ranka Long wrócił do pracy, na jego biurku leżała notatka, w której prezydent zwracał się o mianowanie Deweya. Sekretarz przeczytał ją i się wściekł, bowiem sam faworyzował tamtego komodora, ale przecież nie mógł kłócić się z prezydentem. A zatem George Dewey wkrótce mógł wyruszyć do Hong Kongu, a Theodore Roosevelt miał na Dalekim Wschodzie swojego człowieka¹³.
Filipiny znalazły się już na celowniku Deweya, więc Roosevelt skupił się na Kubie. Jak na ironię to nie kto inny, a sekretarz Long zasugerował, żeby w przyjacielskim geście dyplomatycznej kurtuazji wysłać z Key West do Hawany pancernik Maine. Hiszpańskie władze wyspy raczej nie mogły sprzeciwić się amerykańskiej inicjatywie, niemniej napięcie osiągnęło taki poziom, że po przybyciu do Hawany dowódca pancernika nie pozwolił swojej załodze zejść na ląd.
Wieczorem 15 lutego 1898 r., gdy Maine stał na kotwicy w hawańskim porcie, okrętem wstrząsnęła nagle potężna eksplozja, która niemal całkowicie zniszczyła przód jednostki. Maine szybko poszedł na dno, zabierając ze sobą 266 ludzi. Do dzisiaj trwają gorące spory czy wybuch był skutkiem miny albo innego zewnętrznego ładunku, czy też niewykrytego pożaru w jednej z węglowni, sąsiadującej z magazynem prochu. Wówczas jedyną możliwą do przyjęcia odpowiedzią, zwłaszcza dla tych, którzy palili się do wojny, był sabotaż¹⁴.
Po południu 25 lutego, szczęśliwie ponownie pełniąc obowiązki w zastępstwie sekretarza Longa, Roosevelt zadepeszował do komodora Deweya do Hong Kongu, żeby trzymał kotły na swoich okrętach rozgrzane, a w razie wypowiedzenia wojny Hiszpanii, podjął działania ofensywne przeciwko hiszpańskiej flocie na Filipinach. Następnego ranka, po powrocie do pracy, Long donosił, że „Roosevelt, z typową dla siebie porywczością, nieomal doprowadził do eksplozji większej od tej na Maine”. Co jednak znamienne, nie cofnął jego rozkazów, a gdy kilka tygodni później pęd ku wojnie wyrwał się spod kontroli sekretarza, sam nakazał Oregonowi pośpieszenie wyruszyć z zachodniego wybrzeża i dołączyć do głównych sił Floty Atlantyku¹⁵.
Ten sam pęd porwał i prezydenta. W poniedziałek, 11 kwietnia 1898 r., zachęcony przez opinię publiczną William McKinley przesłał na Kapitol orędzie wojenne. W Kongresie zasiadało dość izolacjonistów, żeby ciągnąć debatę przez ponad tydzień, jednak amerykański parlament wypowiedział wojnę Hiszpanii 19 kwietnia – dokładnie rok po tym, jak Theodore Roosevelt rozpoczął pracę w Departamencie Marynarki Wojennej.
William D. Leahy oraz inni członkowie załogi Oregonu dowiedzieli się o tym 30 kwietnia od kapitana portu w Rio de Janeiro. Po walce ze sztormami Pacyfiku i bezpiecznym przejściu przez Cieśninę Magellana, Oregon płynął na północ wzdłuż atlantyckiego wybrzeża Ameryki Południowej. Pojawiły się liczne plotki, że gdzieś przed nim czają się cztery hiszpańskie krążowniki i trzy niszczyciele torpedowców¹⁶. Pomalowany na biało pancernik natychmiast przemalowano na mniej efektowny szary, a z pokładu usunięto wszystkie zbędne w czasie walki rzeczy. Zanim okręt zawinął do Bahia (obecnie Salvador) w Brazylii, na lądzie szalały pogłoski, że hiszpańska flota wymanewrowała amerykańską Eskadrę Północnego Atlantyku i opanowała Filadelfię oraz Boston¹⁷.
Jednakże prawda okazała się jeszcze bardziej zadziwiająca, a wieści napłynęły z drugiego końca świata. Kraj, który tak ochoczo palił się do wojny, był oszołomiony szybkością i skalą swego pierwszego triumfu. Eskadra Azjatycka komodora Deweya, złożona z dwóch ciężkich krążowników, Olympii i Baltimore, trzech lekkich krążowników oraz kanonierki, odważnie wpłynęła na wody Zatoki Manilskiej. Zgrupowanie pięć razy przedefilowało przed stojącą na kotwicy hiszpańską flotą, plując ogniem ze swych dział. „O godzinie 7:35”, meldował Dewey, „przerwałem ogień i wycofałem eskadrę na śniadanie”. Zanim wznowił atak „hiszpański okręt flagowy i niemal cała hiszpańska flota stały w płomieniach”. Co nadzwyczajne, po amerykańskiej stronie nikt nie zginął, a jedynie siedmiu ludzi odniosło rany¹⁸.
George Dewey został w trybie natychmiastowym awansowany na kontradmirała i szybko stał się tematem rozmów w całych Stanach Zjednoczonych. Doczekał się od dawna wyczekiwanej chwały, ale zdawał sobie przy tym sprawę, że szansę zawdzięczał Theodore’owi Rooseveltowi. Kolejny członek najbliższego kręgu Roosevelta, strateg morski Alfred Thayer Mahan, nazwał bitwę w Zatoce Manilskiej „wielkim zwycięstwem” i wieszczył, że „historia zapamięta ją jako największą bitwę morską w dziejach”.
Bez wątpienia przesadził. Niemniej Mahan stawał się wówczas kimś w rodzaju idola jeżeli chodzi o rozważania na temat potęgi morskiej. Wielu młodszych oficerów z zapałem wczytywało się w jego ocenę, że „rezultat tego starcia jednoznacznie wskazuje, iż opanowany dowódca, który wejdzie do walki jako pierwszy i weźmie się do roboty, może od samego początku kontrolować bitwę”¹⁹.
Sprawy nie wyglądały tak kolorowo, kiedy Oregon spotkał hiszpańską flotę na wodach Kuby. Z Hiszpanii naprawdę przypłynęły cztery krążowniki i trzy niszczyciele torpedowców, które obecnie kotwiczyły w porcie Santiago, na południowo-wschodnim wybrzeżu wyspy. 26 maja, pokonawszy ponad 14 000 mil w sześćdziesiąt dziewięć dni od wypłynięcia z San Francisco, Oregon dołączył do pancerników Eskadry Północnego Atlantyku w Key West.
Niektórzy uważali przejście pancernika z jednego wybrzeża na drugie w tak krótkim czasie za nadzwyczajne osiągnięcie. Dla innych okrężna trasa Oregonu dookoła Ameryki Południowej była mocnym dowodem potwierdzającym konieczność budowy Kanału Panamskiego. Nikogo nie zaskoczyło, że Theodore Roosevelt znajdował się w awangardzie orędowników budowy Kanału i objęcia go zdecydowaną kontrolną wojskową USA. Zdeterminowany, żeby osobiście włączyć się do walki, właśnie zrezygnował ze stanowiska asystenta sekretarza marynarki i zajął się rekrutacją ochotniczego pułku, na czele którego chciał ruszyć na wojnę²⁰.
Po załadowaniu węgla w Key West, Oregon wyszedł w morze wraz z najważniejszymi okrętami Eskadry Północnego Atlantyku oraz jednostkami Eskadry Lotnej i zajął miejsce w blokadzie Santiago. Stanowisko Leahy’ego mieściło się przy dziobowej wieży z działami 330 mm. Ogólne dowództwo sprawował kontradmirał William T. Sampson, a Eskadrą Lotną dowodził komodor Winfield Scott Schley. Żadnemu z nich nie było pisane poczesne miejsce w historii, nie wspominając nawet o niekwestionowanej sławie. Jeżeli chodzi o marynarkę, wydawało się, że monopol na takie zaszczyty zarezerwował sobie George Dewey. Lecz zbliżająca się bitwa nie miała przypominać starcia w Zatoce Manilskiej. Admirał don Pascual Cervera y Topete wiedział, że przeciwnik posiada przygniatającą przewagę liczebną oraz siły ognia, lecz w razie otrzymania stosownego rozkazu, nie zamierzał uchylać się od walki. Jego cztery krążowniki wypierały po około 7000 t i dysponowały działami 254 i 279 mm. W walce jeden na jednego nie mogły się równać z Oregonem czy jego siostrzaną Indianą, ale Cervera liczył, że w bitewnym zamieszaniu przynajmniej kilka jego okrętów zdoła umknąć nieprzyjacielowi.
Rankiem 3 lipca 1898 r. panowała ładna, karaibska pogoda. Admirała Sampsona nie było na miejscu, gdyż odpłynął na swoim okręcie flagowym, pancerniku New York, żeby naradzić się z Armią, której siły lądowały na wyspie. Na pokładach pozostałych jednostek panowała nuda zrodzona z miesięcznej bezczynności. Był spokojny, niedzielny poranek. Leahy oraz większość młodszych oficerów Oregonu przebywali w swoich kwaterach, przygotowując swoje kiepsko wyprane, białe mundury do inspekcji. Nagle, ku wielkiemu zaskoczeniu oraz niezadowoleniu „pomysłem ćwiczeń bojowych w niedzielę”, rozległ się sygnał wzywający do walki. Jeden z kolegów Leahy’ego oświadczył, „że nie ruszy się ani na centymetr, dopóki idiota, który uruchomił alarm nie nada sygnału odwołującego”. Jednakże następnie rozległy się dźwięki wzywające załogę na stanowiska, a jeden z towarzyszy Leahy’ego z mesy biegł przez rufówkę wołając: „No to teraz ich mamy, flota wypływa”²¹.
Okręt flagowy Cervery, pomalowana na czarno Infanta Maria Teresa, torował drogę pod powiewającym proporcem admirała. Leahy twierdził później, że to Oregon oddał pierwszy strzał w kierunku wychodzącego z portu i kierującego się na zachód okrętu flagowego, za którym podążała reszta hiszpańskiej floty. Amerykańskie okręty ruszyły w stronę wybrzeża, żeby przygwoździć Hiszpanów do brzegu. Oregon odegrał kluczową rolę w zapędzeniu płonącej Marii Teresy na mieliznę. Texas i Iowa zostały trafione przez inne hiszpańskie jednostki, ale z powodzeniem odparły niszczyciele torpedowców nieprzyjaciela. Tymczasem Cristóbal Colón, najpewniej najszybszy okręt uczestniczący w tym starciu, dostrzegł lukę w amerykańskim szyku, przez którą mógł umknąć na zachód, i wyminął dobijający Marię Teresę pancernik Leahy’ego.
Oregon oraz krążownik komodora Schleya Brooklyn natychmiast rzuciły się w pościg. Trzy wyrzucające ze swych kominów kłęby czarnego dymu okręty, pędziły na zachód. Po kilku godzinach pogoni i przebyciu jakichś sześćdziesięciu mil, dwa pociski z przedniej wieży artyleryjskiej Leahy’ego, obramowały Cristóbala Colóna. Jego dowódca skręcił więc w stronę lądu, wyprowadził okręt na mieliznę i opuścił banderę. Bitwa dobiegła końca zanim admirał Sampson wrócił pod Santiago na New Yorku. Hiszpańska flota została zniszczona za cenę zaledwie dwóch ludzi po stronie amerykańskiej – jeden z nich poległ, drugi został ranny. Zginęło natomiast przynajmniej sześciuset marynarzy hiszpańskich²².
Leahy w typowy dla siebie sposób opisał w dzienniku bitwę pod Santiago zwięzłym, rzeczowym językiem, niczym oderwany od wydarzeń obserwator. Jednak inni odmalowali zupełnie odmienny obraz naszego bohatera, który to ponoć „stał przy swojej wieży, podskakiwał, walił czapką w uda i wrzeszczał na całe gardło”²³. Koniec końców cichy, wycofany Leahy też był tylko człowiekiem. Co więcej, pomimo że przez następne czterdzieści lat będzie wielkim orędownikiem przydatności pancerników, tego dnia stoczył swoją jedyną bitwę morską.