Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość

Akademia Cimmeria. Wybrani - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
1 stycznia 2025
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
43,99

Akademia Cimmeria. Wybrani - ebook

Gdy wszyscy wokół kłamią, komu zaufasz?

Świat Allie legł w gruzach. Nienawidzi swojej szkoły, jej brat zaginął, a ona została aresztowana - i to po raz kolejny. Jej rodzice podejmują desperacką decyzję o odcięciu dziewczyny od znajomych i wysłaniu do szkoły z internatem…

Akademia Cimmeria nie jest jednak zwyczajną szkołą. Panują w niej dziwne zasady, a uczniowie to mieszanka utalentowanych, ale okrutnych i uprzywilejowanych nastolatków. Kiedy jedna z uczennic zostaje zamordowana, Allie zaczyna rozumieć, że szkoła skrywa mroczny sekret. Im bardziej stara się go poznać, tym mocniej wystawia się na niebezpieczeństwo. Dziewczyna w brutalny sposób dowiaduje się, że w akademii nic nie jest tym, czym się wydaje. A ona sama nie jest tym, kim myślała, że jest. Jaką tajemnicę kryje historia jej rodziny? Czy ktokolwiek zdoła jej pomóc?

Przeczytajcie pierwszy tom bestsellerowej sagi, która podbiła serca milionów czytelników na całym świecie! Teraz możecie dołączyć do uczniów Akademii Cimmeria, ale czy odważycie się być jej częścią?

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8135-692-3
Rozmiar pliku: 1,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

– Pospiesz się!

– Wyluzuj. Prawie skończyłam. – Allie zacisnęła zęby i kucając w ciemnościach rozpraszanych przez światło latarki Marka, dokończyła malowanie literki A.

Ich głosy niosły się echem po pustym korytarzu. Mark parsknął śmiechem, gdy oświetlił jej dzieło rozchybotanym promieniem.

Usłyszawszy nagły trzask, oboje podskoczyli. Nad ich głowami rozbłysły jarzeniówki, które zalały szkolny korytarz oślepiającym blaskiem.

W drzwiach stanęli dwaj umundurowani policjanci.

Allie powoli opuściła puszkę, wciąż trzymając palec na przycisku rozpylającym farbę. Ostatnia litera rozjechała się po całych drzwiach gabinetu dyrektora, sięgając aż do podłogi pokrytej brudnym linoleum.

– Uciekaj! – zawołała i zaczęła biec. Jej gumowe podeszwy skrzypiały na wykładzinie pustego korytarza szkoły w Brixton Hill. Powstrzymała się przed spojrzeniem do tyłu i sprawdzeniem, czy Mark biegnie za nią. Nie miała pojęcia, gdzie się podziewała cała reszta, ale jeśli Harry po raz kolejny dał się złapać, to ojciec bez wątpienia go zabije.

W pełnym pędzie ścięła zakręt i wbiegła do ciemnego korytarza. Nad drzwiami po drugiej stronie wisiała fosforyzująca tabliczka, wskazująca wyjście przeciwpożarowe. Pognała ku niej, czując, jak wypełnia ją olbrzymia energia. Wiedziała, że jej się uda. Na pewno się wymknie.

Uderzyła z rozpędu w podwójne drzwi, po czym z całych sił szarpnęła za zasuwę, która oddzielała ją od wolności. Metal nawet nie drgnął. Z niedowierzaniem pociągnęła raz jeszcze, ale drzwi były zamknięte.

„Niech to szlag – pomyślała. – Gdyby nie to, że się tu właśnie włamałam, mogłabym donieść do prasy o takim zaniedbaniu”.

Gorączkowo rozejrzała się po korytarzu. Od głównych drzwi odcięła ją policja, a jedyne wyjście awaryjne okazało się zamknięte. Musiała znaleźć jakieś inne rozwiązanie. Wstrzymała oddech i zaczęła nasłuchiwać. Stukot kroków i głosy były coraz bliżej.

Oparła dłonie na kolanach i zwiesiła głowę. To się nie może tak skończyć, rodzice ją przecież zabiją. Trzecie aresztowanie w ciągu roku? Wystarczyło, że przenieśli ją do tej zacofanej szkoły. Ciekawe, gdzie tym razem by ją posłali.

Zerwała się i podbiegła do najbliższych drzwi.

_Jeden, dwa, trzy kroki…_

Nacisnęła klamkę.

Zamknięte.

Podbiegła do następnych.

_Jeden, dwa, trzy, cztery kroki…_

Zamknięte.

Zmierzała w stronę policjantów, wiedząc, że to kompletne szaleństwo. Okazało się jednak, że trzecie drzwi były otwarte i prowadziły do magazynu ze środkami czystości. Przemknęło jej przez głowę, że szkoła, w której zamyka się drzwi do pustych klas, a zostawia otwarte pomieszczenie gospodarcze, musi być prowadzona przez idiotów.

Wśliznęła się ostrożnie pomiędzy regały wypełnione papierowymi ręcznikami, plastikowymi wiaderkami i jakimś sprzętem, którego nie potrafiła zidentyfikować. Drzwi zamknęły się za jej plecami, pogrążając wszystko w ciemnościach. Uspokoiła oddech. Otoczył ją tak głęboki mrok, że nie potrafiła dostrzec własnej dłoni, którą pomachała sobie przed twarzą; wiedziała jednak, że tam jest. Zdezorientowana sięgnęła przed siebie, próbując utrzymać równowagę. Westchnęła gwałtownie, czując, jak jej dłoń trafia w wysoki stos papierowych ręczników, które momentalnie zaczęły się osuwać. Choć nadal niczego nie widziała, jakimś cudem udało jej się powstrzymać katastrofę.

Zza drzwi dobiegały odgłosy cichej rozmowy. Dźwięki zdawały się oddalać. Wystarczy, że zaczeka parę minut, i będzie po wszystkim. Jeszcze tylko kilka minut.

Robiło jej się coraz bardziej duszno i gorąco.

_Zachowaj spokój_.

Skupiła się na liczeniu kolejnych ciężkich oddechów.

_Dwanaście, trzynaście, czternaście…_

Znów się zaczynało. Nie potrafiła złapać tchu i miała wrażenie, że zamurowano ją żywcem. Jej serce waliło jak oszalałe, a w gardle wzbierała panika.

_Uspokój się, Allie. Wytrzymaj jeszcze pięć minut i będziesz bezpieczna. Chłopaki nigdy cię nie wsypią._

Próbowała się opanować, ale nie przyniosło to żadnego efektu. Dusiła się, walcząc z zawrotami głowy. Musiała się stąd wydostać. Po jej twarzy ściekały strugi potu, a podłoga zaczęła wirować. Sięgnęła do klamki.

_Nie, nie, nie… tylko nie to!_

Drzwi z tej strony były zupełnie gładkie.

Ogarnięta paniką zaczęła macać po całej powierzchni, sprawdzając również pobliską ścianę. Nic. Tych drzwi nie dało się otworzyć od środka. Pchała je ze wszystkich sił, drapiąc paznokciami wzdłuż krawędzi, ale nie drgnęły nawet o milimetr. Oddychała z coraz większym trudem, przytłoczona ciemnością, która zdawała się narastać.

Zacisnęła dłonie w pięści i zaczęła walić w gładkie, nieruchome drzwi.

– Pomocy! Nie mogę oddychać! Otwórzcie!

Żadnej odpowiedzi.

– Pomocy! Proszę, pomóżcie!

Nienawidziła się za ten błagalny ton w głosie. Wstrząsana płaczem przyłożyła policzek do drzwi i uderzała w nie otwartą dłonią, z trudem łapiąc oddech.

– Proszę…

Wreszcie drzwi się otworzyły, a ona wpadła prosto w ramiona stojącego przed nimi policjanta. Przytrzymał ją, świecąc latarką po oczach i patrząc przez chwilę na rozczochrane włosy oraz policzki poznaczone śladami łez. Spojrzał ponad jej głową i uśmiechnął się do drugiego funkcjonariusza. Tamten odpowiedział uśmiechem. Trzymał za ramię Marka, który gdzieś zgubił czapkę i stał ze zwieszoną głową.ROZDZIAŁ 2

Mimo nieustającego jazgotu, jaki panował w piątkowy wieczór na posterunku policji, Allie słyszała głos swojego ojca tak dobrze, jakby stał tuż obok niej. Przestała nerwowo bawić się włosami i spojrzała z niepokojem w stronę drzwi.

– Naprawdę ogromnie panu dziękuję. Strasznie mi przykro, że sprawiliśmy tyle kłopotów.

Doskonale znała ten ton. Oznaczał, że tata czuje się upokorzony. Przez nią. Usłyszała kolejny męski głos, którego nie potrafiła rozpoznać, a potem znów odezwał się ojciec.

– Tak, poczynimy odpowiednie kroki. Dziękuję za cenną radę. Omówimy to w domu i jutro podejmiemy decyzję.

_Decyzję? Jaką decyzję?_

Ojciec stanął w otwartych drzwiach, mierząc ją spojrzeniem zmęczonych niebieskich oczu. Poczuła delikatne ukłucie w sercu. Z nieogoloną twarzą i w pogniecionym ubraniu wyglądał na starego i wyczerpanego. Podszedł do siedzącej za biurkiem policjantki i podał jej jakieś dokumenty. Kobieta rzuciła na nie okiem i odłożyła na stos papierów, piętrzący się na blacie przed nią. Jedną ręką sięgnęła do szuflady i wyciągnęła z niej kopertę z rzeczami należącymi do Allie. Pchnęła ją w stronę ojca i nie patrząc na żadne z nich, odezwała się mechanicznym głosem:

– Zostajesz oddana pod opiekę rodziców. Możesz odejść.

Allie podniosła się niezgrabnie z krzesła i ruszyła za ojcem wąskim, jasno oświetlonym korytarzem w stronę wyjścia. Po wydostaniu się z posterunku wdychała głęboko przyjemne letnie powietrze, czując ulgę, choć wyraz twarzy taty wciąż budził w niej niepokój. W zupełnej ciszy podeszli do samochodu. Ojciec nacisnął guzik na pilocie i czarny ford powitał ich niedorzecznym pisknięciem.

Odczekała, aż ojciec uruchomi silnik, i spojrzała na niego, chcąc wszystko wyjaśnić.

– Tato…

– Nie rób tego, Alyson. – Siedział z zaciśniętymi zębami, nie odwracając się w jej stronę.

– Czego mam nie robić?

– Nie odzywaj się. Po prostu siedź.

Całą podróż odbyli w milczeniu. Kiedy dotarli do domu, tato wysiadł z samochodu, wciąż bez słowa. Allie wygramoliła się z pojazdu, czując narastającą w żołądku kulę strachu. Najgorsze było to, że wcale nie wydawał się wściekły, sprawiał wrażenie kompletnie wypranego z emocji.

Pokonała schody, weszła na korytarz i minęła opustoszałą sypialnię brata. Chwilę później zamknęła się w swoim pokoju i spojrzała do lustra. Jej pofarbowane henną czerwone włosy były w rozpaczliwym stanie, a na skroni miała smugę czarnej farby. Całości dopełniały rozmazany makijaż pod oczami i unoszący się wokół niej zapach potu, przemieszany z wonią lęku.

– Cóż – westchnęła, nie odrywając wzroku od własnego odbicia – pewnie mogło być gorzej.

Kiedy obudziła się następnego dnia, dochodziło południe. Wygrzebała się spod rozkopanej kołdry, po czym naciągnęła na siebie dżinsy i białą koszulkę. Ostrożnie otwarła drzwi. Cisza. Na palcach zeszła do kuchni, wypełnionej o tej porze promieniami słońca, odbijającymi się od wypolerowanych, drewnianych blatów. Czekały na nią chleb oraz masło, które zaczęło się już topić z powodu wysokiej temperatury. Obok czajnika stał kubek, do którego wrzucono torebkę z herbatą.

Mimo wszystkich ostatnich wydarzeń poczuła, że jest naprawdę głodna. Odkroiła solidną pajdę chleba i wrzuciła ją do tostera. Włączyła radio, aby rozproszyć panującą wokół ciszę, ale wyłączyła je po kilku sekundach. Zjadła w pośpiechu, kartkując bezmyślnie wczorajszą gazetę. Dopiero kiedy skończyła, jej spojrzenie padło na kartkę wiszącą na kuchennych drzwiach:

Wracamy po południu. NIE WYCHODŹ z domu. M.

Instynktownie sięgnęła po telefon, żeby zadzwonić do Marka, ale aparat zniknął ze swojego miejsca przy lodówce. Oparła się o blat i zaczęła stukać palcami o drewnianą powierzchnię, licząc kolejne ruchy wskazówek zegara wiszącego nad kuchenką.

_Dziewięćdziesiąt sześć tików._

_A może to były taki?_

_W jaki sposób się to rozróżnia?_

_–_ Dobra – rzuciła, uderzając otwartą dłonią o blat. – Walić to.

Pobiegła do swojego pokoju i szarpnęła za górną szufladę biurka, sięgając po laptop.

Szuflada była pusta.

Allie stała przez chwilę w milczeniu, kuląc ramiona i zastanawiając się, co to może oznaczać.

Rodzice wrócili dopiero późnym popołudniem. Cały dzień umierała z niepokoju, zrywając się do okna po każdym trzaśnięciu drzwiami samochodu. Kiedy się jednak wreszcie pojawili, skuliła się tylko na wielkim skórzanym fotelu przed telewizorem i przyjęła obojętny wyraz twarzy, wpatrując się w ekran z wyłączonym dźwiękiem.

Matka jak zwykle odłożyła torebkę na stolik w przedpokoju i ruszyła w ślad za ojcem do kuchni, żeby postawić wodę na herbatę. Patrząc przez uchylone drzwi, Allie dostrzegła jej dłoń wspartą na ramieniu taty – tak jakby próbowała dodać mu otuchy. Chwilę później matka cofnęła rękę i poszła do lodówki po mleko.

_Źle to wygląda._

Po kilku minutach oboje usiedli naprzeciw niej na granatowej sofie. Tato miał porządnie przyczesane włosy, ale pod jego oczami widać było głębokie cienie. Matka zacisnęła usta, wydawała się jednak zupełnie spokojna.

– Alyson… – odezwał się ojciec, ale natychmiast zamilkł, pocierając podkrążone oczy.

– Zastanawialiśmy się, jak możemy ci pomóc – podjęła mama.

_Oho_.

– Najwyraźniej nie przepadasz za swoją aktualną szkołą – ciągnęła zupełnie spokojnym, rzeczowym tonem. Allie wodziła wzrokiem od jednego rodzica do drugiego. – A biorąc pod uwagę, że właśnie się do niej włamałaś, podpaliłaś swoje akta i zostawiłaś na drzwiach gabinetu dyrektora napis głoszący, że „Ross to kupa”, trudno się dziwić, że oni również za tobą nie przepadają.

Allie przygryzła skórkę przy paznokciu małego palca i z trudem powstrzymała się od wybuchnięcia nerwowym chichotem. Śmiech tylko pogorszyłby jej sytuację.

– To już druga szkoła, która uprzejmie nas poprosiła o przeniesienie cię w jakieś inne miejsce. Jesteśmy trochę zmęczeni tą miłą korespondencją z placówkami oświaty.

Ojciec pochylił się do przodu i po raz pierwszy od chwili, kiedy opuścili posterunek, spojrzał jej prosto w oczy.

– Wiemy, że próbujesz się w ten sposób odegrać, Alyson – westchnął. – Rozumiemy, że jest to twoja metoda na radzenie sobie ze wszystkim, co się stało, ale mamy już tego dosyć. Graffiti, wagary, wandalizm… Wystarczy. Pokazałaś, na co cię stać.

Allie już otwierała usta, żeby zaprotestować, ale matka powstrzymała ją ostrzegawczym spojrzeniem. Zamiast tego więc dziewczyna podciągnęła kolana pod brodę i objęła je ramionami.

– Ostatniej nocy – ponownie odezwała się mama – uczynny policjant, który, nawiasem mówiąc, doskonale wiedział o wszystkich twoich wybrykach, zasugerował nam, żeby posłać cię do innej szkoły. Poza Londynem. Z dala od twoich przyjaciół – ostatnie słowo wypowiedziała z pełną goryczy pogardą. – Zadzwoniliśmy dziś rano do kilku osób… – Nagle zamilkła i popatrzyła z wahaniem na męża, jakby nie wiedząc, czy powinna kontynuować. – Znaleźliśmy miejsce, które specjalizuje się w edukacji nastolatek z podobnymi problemami.

Allie poczuła dreszcze.

– Pojechaliśmy tam dzisiaj. Udało nam się porozmawiać z dyrektorką…

– Która okazała się przeurocza – wtrącił tato.

– I zgodziła się, żebyś jeszcze w tym tygodniu podjęła naukę – matka całkowicie zignorowała jego komentarz.

– Moment… Jak to w tym tygodniu? – odezwała się Allie z niedowierzaniem. – Przecież dwa tygodnie temu zaczęły się wakacje.

– Zamieszkasz w internacie – poinformował ojciec, puszczając mimo uszu jej sprzeciw. Allie wpatrywała się w niego z rozdziawionymi ustami.

_Internat?_

Słowo odbiło się głośnym echem we wnętrzu jej czaszki.

„Chyba sobie żartują”, pomyślała.

– Nie stać nas na to tak naprawdę, ale uznaliśmy, że warto spróbować, zanim całkowicie zmarnujesz sobie życie. W oczach prawa jesteś jeszcze nieletnia, ale to już długo nie potrwa. – Uderzył dłonią o poręcz sofy. Allie obserwowała go z napięciem. – Masz szesnaście lat, Alyson. To musi się skończyć.

Dziewczyna wsłuchiwała się w bicie własnego serca.

_Trzynaście, czternaście, piętnaście…_

Nie potrafiła uwierzyć, że wszystko potoczyło się tak niewiarygodnie źle. Miała wrażenie, że właśnie pobito przy niej rekord świata w spiętrzaniu fatalnych rozwiązań. Pochyliła się do przodu.

– Posłuchajcie – poprosiła. – Wiem, że wszystko zepsułam. Jest mi naprawdę strasznie, strasznie przykro. – Starała się, żeby zabrzmiało to szczerze.

Matka wydawała się niewzruszona, więc dziewczyna zwróciła się tym razem do ojca.

– Nie wydaje wam się jednak, że trochę przesadzacie? To przecież jakieś wariactwo, tato!

Rodzice ponownie popatrzyli sobie w oczy. W spojrzeniu mamy kryło się wyraźne naleganie. Tata tylko potrząsnął głową i zmierzył Allie smutnym wzrokiem.

– Już za późno – stwierdził. – Decyzja została podjęta. Zaczynasz od środy. Do tego czasu masz zakaz korzystania z komputera, telefonu i odtwarzacza muzyki. Nie możesz również wychodzić z domu.

Przyglądając się, jak wstają, miała wrażenie, że obserwuje skład sędziowski opuszczający salę sądową. W pustce, która pozostała po ich wyjściu, Allie próbowała opanować urywany oddech.

Kilka kolejnych dni zlało się w jeden ciąg chaosu i osamotnienia. Powinna się pakować i przygotowywać do wyjazdu, ale większość czasu poświęcała na kolejne próby przekonania rodziców do rezygnacji z tego bezsensownego planu.

Bez skutku. Prawie w ogóle się do niej nie odzywali.

We wtorek mama przekazała jej wąską kopertę w kolorze kości słoniowej, ozdobioną czarnym, atramentowym ornamentem przedstawiającym rycerski hełm z pióropuszem oraz nagłówkiem Akademia Cimmeria. Poniżej znajdował się dopisek wykonany przepięknym, odręcznym pismem pełnym zakrętasów: „Informacje dla nowych uczniów”.

W środku znalazła dwie kartki wypełnione tekstem, który prawdopodobnie napisano na maszynie. Nie była tego do końca pewna – nigdy tak naprawdę nie widziała maszynopisu – ale równe, kanciaste literki pozostawiły wyraźne wgłębienia na grubym kredowym papierze. Na każdej stronie mieściło się zaledwie parę akapitów.

Pierwsza kartka była listem od dyrektorki szkoły Isabelle le Fanult, która twierdziła, że nie może się już doczekać swojego pierwszego spotkania z Allie.

„Cudownie”, pomyślała Alyson, upuszczając list na podłogę. Druga kartka również okazała się niezbyt przydatna. Informowała, że wszystkie przybory do pisania oraz papier zostaną jej zapewnione przez szkołę, podobnie jak obowiązkowy mundurek. Ubrania, które ze sobą zabierze, powinny zostać podpisane jej inicjałami, naszytymi na materiał lub wykonanymi za pomocą wodoodpornego markera. Zalecano również przywiezienie kaloszy oraz płaszcza przeciwdeszczowego, ponieważ „szkolny kampus jest rozległy i leży w wiejskiej okolicy”.

Przejrzała resztę tekstu, szukając tradycyjnie złowieszczej wzmianki na temat „szkolnych zasad”. Znalazła ją bez problemu, zapisaną pogrubioną czcionką.

Pełny spis zasad obowiązujących nasze uczennice otrzymasz po przyjeździe na miejsce. Prosimy o zapoznanie się z nimi i przestrzeganie ich. Złamanie którejkolwiek będzie surowo karane.

Tekst pod spodem przynosił jeszcze więcej złych wiadomości.

Po przyjeździe na miejsce uczniowie mają absolutny zakaz opuszczania terenu szkoły bez zgody rodziców lub dyrektorki. Zgody udziela się jedynie w wyjątkowych wypadkach.

Schyliła się, podniosła list z podłogi, po czym złożyła go roztrzęsionymi rękami i wsunęła z powrotem do koperty, którą odłożyła na biurko.

„Co to ma być? – pomyślała. – Szkoła czy więzienie?”

Zeszła na dół, do kuchni, gdzie matka krzątała się przy obiedzie.

– Muszę zadzwonić do Marka – oznajmiła Allie wyzywająco, sięgając po słuchawkę telefonu, który jakimś magicznym sposobem wracał na swoje miejsce, gdy rodzice byli w domu.

– Czyżby? – zapytała mama i odłożyła nóż na blat.

– Skoro wysyłacie mnie do więzienia, to chyba mam prawo do jednego telefonu? – w głosie Allie zabrzmiało oburzenie. To wszystko zaszło już o wiele za daleko.

Mama przyglądała jej się przez chwilę, wreszcie wzruszyła ramionami i sięgnęła ponownie po nóż, wracając do krojenia pomidorów.

– Dzwoń, skoro musisz – westchnęła.

Allie zwlekała przez chwilę, próbując sobie przypomnieć numer telefonu przyjaciela. Z reguły nie musiała go pamiętać, był zapisany w jej komórce.

Mark odebrał dopiero po kilku sygnałach.

– Hej – jego głos w słuchawce brzmiał tak zwyczajnie i kojąco, że przez chwilę myślała, że się rozpłacze.

– Hej, to ja, Allie.

– Niech to szlag! Gdzie się podziewałaś!? – zawołał z tak ogromną ulgą, że aż sama ją poczuła.

– W areszcie domowym. – Wbiła spojrzenie w matczyne plecy. – Zabrali mi telefon i komputer. Zakazali wychodzić z domu. A co u ciebie?

– Wszystko w normie. – Zaśmiał się. – Starzy się wkurzają, nauczyciele wkurzają się jeszcze bardziej, ale nie ma się czym przejmować.

– Chcą cię wykopać?

– Co? Ze szkoły? Nie. A ciebie wykopali?

– Rzekomo tak. Rodzice wysyłają mnie do jakiegoś obozu koncentracyjnego, ale upierają się, żeby nazywać to szkołą. Jadę na jakieś totalne zadupie.

– Serio? – Mark wydawał się poważnie zaniepokojony. – Niezły kanał. Ciekawe, czemu aż tak im odbiło. Przecież nikomu nie stała się żadna krzywda. Ross wkrótce o wszystkim zapomni. Odpracuję trochę robót społecznych, powiem przepraszam i wrócę do zwykłego szkolnego piekiełka. Nie wierzę, że twoi starzy są aż tak zacofani.

– Ja też nie. Wyobraź sobie, że moi średniowieczni rodzice stwierdzili, że po wyjeździe do tego więzienia nie będę się mogła z tobą kontaktować, ale gdybyś chciał mnie znaleźć, to szkoła nazywa się Cimmeri…

Połączenie zostało nagle przerwane. Allie spojrzała na matkę, która trzymała w ręku wtyczkę wyjętą z gniazdka telefonu. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.

– Wystarczy – stwierdziła i zabrała jej słuchawkę.

Chwilę później wróciła do krojenia pomidorów, a Allie wciąż stała nieruchomo, nie spuszczając z niej wzroku. W ciągu trzydziestu sekund pobladła twarz dziewczyny oblała się rumieńcem. Z trudem powstrzymywała łzy. Wreszcie odwróciła się na pięcie i wybiegła z kuchni.

– Jesteście… kompletnie… obłąkani! – słowa popłynęły wpierw szeptem, ale zanim dotarła do szczytu schodów, zamieniły się w krzyk. Trzasnęła drzwiami do swojego pokoju i stanęła nieruchomo pośrodku, zupełnie nie wiedząc, co powinna zrobić.

Przestała się czuć w tym miejscu jak w domu.

Kiedy nadszedł słoneczny i upalny środowy poranek, Allie z zaskoczeniem odkryła, że odczuwa ulgę. Przynajmniej ten etap kary miała już za sobą.

Przez pół godziny wpatrywała się w otwartą szafę, próbując wymyślić, co na siebie włożyć. Ostatecznie zdecydowała się na obcisłe czarne dżinsy i długą czarną koszulkę na ramiączkach, ozdobioną napisem „Trouble” wykonanym ze srebrzystych cekinów. Rozczesała swoje rude włosy i pozwoliła im luźno opaść na plecy.

Patrząc na siebie w lustrze, uznała, że wygląda na pobladłą i wystraszoną.

Stwierdziła, że może się bardziej postarać.

Sięgnęła po kredkę do oczu, by zrobić ciemne łuki na powiekach, a potem nałożyła na rzęsy grubą warstwę tuszu. Schyliła się pod łóżko, wyjęła stamtąd sięgające do kolan czerwone martensy i założyła je, wpychając spodnie do środka. Gdy schodziła na dół, czuła się przez chwilę jak gwiazda rocka. Przybrała zbuntowany wyraz twarzy.

Mama spojrzała na nią z dramatycznym westchnieniem, ale nie odezwała się ani słowem. Śniadanie zjedli w lodowatym milczeniu, a później Allie wróciła do swojego pokoju, by skończyć się pakować. Rzuciła stos ubrań na łóżko i usiadła pomiędzy nimi, opierając głowę na kolanach. Skupiła się na liczeniu kolejnych oddechów i próbach odzyskania spokoju.

Kiedy wreszcie szła do samochodu, zatrzymała się na chwilę i spojrzała na swój dom, próbując zachować go w pamięci. Był to zwyczajny, niczym się niewyróżniający budynek z tarasem, od zawsze traktowała go jednak jak dom rodzinny, dzięki czemu wydawał się jej najpiękniejszy na świecie.

Teraz niczym się nie różnił od reszty budynków przy ulicy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: