- promocja
- W empik go
Akademia Dobra i Zła 5. Kryształ czasu - ebook
Akademia Dobra i Zła 5. Kryształ czasu - ebook
Soman Chainani zaciera reguły rządzące czasem w piątej, zapierającej dech w piersiach odsłonie opowieści o Akademii Dobra i Zła.
Fałszywy król zasiadł na tronie Kamelotu i skazał Tedrosa na śmierć. Niewiele brakowało, by przyszła królowa, Agata, podzieliła jego los, jednakże cudem udało jej się uciec. Tymczasem Sofia nie miała tyle szczęścia i wpadła w pułapkę Rhiana. Od ślubu z królem-oszustem dzieli ją kilka dni, w ciągu których musi podjąć niebezpieczną grę, by ocalić swoich przyjaciół. Natomiast mroczne plany króla Rhiana dopiero zaczynają nabierać kształtów…
Przeszłość powraca, by zagrozić teraźniejszości, a na jaw wychodzą dawno ukryte tajemnice, ale największym wrogiem tym razem okazuje się czas. Uczniowie Akademii Dobra i Zła muszą teraz znaleźć sposób, by odzyskać dla Tedrosa koronę Kamelotu – zanim ich baśnie, a wraz z nimi cała przyszłość Bezkresnej Puszczy, zostaną napisane na nowo.
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7686-847-9 |
Rozmiar pliku: | 7,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jeśli nowy król Kamelotu zamierza zamordować miłość twojego życia, jeżeli porwał twoją najlepszą przyjaciółkę i ściga cię jak psa… to potrzebujesz dobrego planu.
Agata nie miała planu.
Nie miała sprzymierzeńców.
Nie miała miejsca, w którym mogłaby się ukryć.
Dlatego uciekała.
Uciekała tak daleko od Kamelotu, jak tylko mogła, na oślep i bez celu przedzierała się przez Bezkresną Puszczę. Czarna sukienka zaczepiała się o pokrzywy i gałęzie, a słońce wstawało i zachodziło… Uciekała, a przewieszona przez ramię torba z kryształową kulą dziekan Dovey huśtała się i obijała o jej żebra… Uciekała, a tymczasem na drzewach zaczęły pojawiać się listy gończe niczym ostrzeżenie, że wieści rozchodzą się szybciej, niż nogi mogą ją nieść, i że nigdzie już nie może być bezpieczna…
Drugiego dnia miała stopy całe w pęcherzach i bolały ją wszystkie mięśnie. Jadła tylko jagody, jabłka i grzyby, które zdołała zebrać po drodze. Miała wrażenie, że zatacza koła – od nadrzecznych oparów Mahadewy przez granice Krainy Gillikinów i znowu do Mahadewy w bladym blasku świtu. Nie potrafiła myśleć ani o planie, ani o schronieniu. Nie potrafiła w ogóle myśleć o teraźniejszości. Jej myśli czepiały się przeszłości: Tedros zakuty w kajdany… skazany na śmierć… Jej przyjaciele uwięzieni… Nieprzytomny Merlin zabrany nie wiadomo dokąd… Złoczyńca w koronie Tedrosa…
Poszukując ścieżki, przedzierała się przez tumany różowej mgły. Czy kryło się w niej królestwo Gillikinów? Czy gnom Juba uczył ich o tym w szkole? Ale przecież już całe godziny temu zostawiła za sobą Krainę Gillikinów. Jak mogła znowu się w niej znaleźć? Powinna zacząć zwracać uwagę na otoczenie… Powinna myśleć o tym, co będzie, a nie o tym, co było… Kłęby różowej mgły tworzyły sylwetkę Węża… Zamaskowanego, pokrytego łuskami chłopaka, którego śmierć widziała na własne oczy… Który teraz jednak był żywy.
Kiedy otrząsnęła się z tych myśli, mgła już zniknęła i zapadła noc. Jakimś cudem Agata znalazła się na bezdrożach w Lesie Stymfów. Rozpętała się burza ciskająca pioruny pomiędzy drzewami, Agata skuliła się pod przerośniętym muchomorem.
Dokąd powinna iść? Kto mógłby jej pomóc, skoro wszyscy, którym ufała, siedzieli zamknięci w lochach? Zawsze polegała na swojej intuicji, umiejętności błyskawicznego wymyślania planów. Ale jak miała cokolwiek wymyślić, jeśli nie wiedziała, z kim walczy?
Widziałam Węża martwego.
Ale okazało się, że żyje…
Rhian był wtedy na scenie…
Czyli Rhian nie może być Wężem.
Wąż jest kimś innym.
Oni działają ramię w ramię.
Lew i Wąż.
Pomyślała o Sofii, która z radością przyjęła pierścionek od Rhiana, przekonana, że ma poślubić rycerza Tedrosa. Sofii, która uwierzyła, że znalazła miłość – prawdziwą miłość, kogoś, kto dostrzegał w niej Dobro – a zaraz potem stała się zakładniczką złoczyńcy, w którym było o wiele więcej Zła niż kiedykolwiek w niej samej.
Jedno dobre, że Rhian nie skrzywdzi Sofii. Jeszcze nie. Potrzebuje jej.
Po co – tego Agata nie wiedziała.
Ale Rhian mógł skrzywdzić Tedrosa.
Tedrosa, który poprzedniego dnia usłyszał Agatę mówiącą do Sofii, że jest do niczego jako król. Tedrosa, który teraz nie był już pewien, czy jego księżniczka w niego wierzy. Tedrosa, który stracił koronę, królestwo, poddanych i został uwięziony przez wroga, którego jeszcze wczoraj ściskał jak brata. Wroga, który teraz twierdził, że jest jego bratem.
Żołądek Agaty zacisnął się. Chciała tylko przytulić Tedrosa i powiedzieć mu, że go kocha. Że już nigdy w niego nie zwątpi. Że gdyby mogła, oddałaby za niego życie.
Ocalę cię – pomyślała desperacko. Nawet jeśli nie mam planu ani żadnych sprzymierzeńców.
Do tego czasu Tedros musiał się trzymać, niezależnie od tego, co mogli zrobić mu Rhian i jego ludzie. Tedros musiał znaleźć sposób, by pozostać przy życiu.
Jeśli tylko już nie był martwy.
W jednej chwili Agata znowu rzuciła się do biegu. W świetle błyskawic przedzierała się przez obrzeża Lasu Stymfów, a potem pobiegła przez nawiedzane przez duchy plaże Akgulu, gdzie zamiast piasku leżał popiół. Kryształowa kula Dovey coraz bardziej ciążyła jej, raz za razem uderzając w to samo posiniaczone już miejsce na jej boku. Musiała odpocząć… nie spała od kilku dni… ale jej myśli wirowały jak popsuty wiatrak.
Rhian wydobył Eskalibura z kamienia.
Dlatego jest królem.
Przyspieszyła.
Ale jak?
Pani Jeziora oznajmiła Sofii, że Wąż jest królem.
Eskalibur uznał, że Rhian jest królem.
Artur powiedział Tedrosowi, że Tedros jest królem.
Coś tu jest nie tak.
Magicznie nie tak.
Agata wstrzymała oddech, zagubiona w labiryncie myśli. Potrzebowała pomocy. Potrzebowała odpowiedzi.
Lepka wilgoć ustąpiła miejsca zimnemu wiatrowi, a potem śniegowi. Las skończył się, przechodząc w połać tundry. W wywołanym bezsennością otumanieniu Agata zastanawiała się, czy biegnie już tak długo, że zmieniły się pory roku…
Nagle w oddali zobaczyła zarys zamku, którego wieże kryły się w nisko wiszących chmurach.
Kamelot?
Czyżby po tym wszystkim, zamiast znaleźć kogoś, kto mógłby jej pomóc, wróciła tam, gdzie było najbardziej niebezpiecznie? Czy zmarnowała cały ten czas?
Przełknęła łzy i zawróciła, by pobiec dalej…
Ale nie była już w stanie zrobić ani kroku.
Nogi się pod nią ugięły. Runęła w miękki śnieg, a czarna sukienka rozłożyła się wokół niej jak skrzydła nietoperza. Sen spadł na nią mocno i szybko, niczym uderzenie młota.
Śniła o wysmukłej wieży wznoszącej się ponad chmury i zbudowanej z tysięcy złotych klatek. W każdej z nich został uwięziony ktoś z jej przyjaciół i bliskich – Merlin, Ginewra, Lancelot, profesor Dovey, Hester, Anadil, Dot, Kiko, Hort, jej matka, Stefan, profesor Sader, lady Lesso i inni. Wieża trzęsła się i chwiała, a na samym jej szczycie stały klatki Tedrosa i Sofii, to one miały spaść jako pierwsze. Agata próbowała podeprzeć budowlę, jakby jej chude, kościste ciało było jedynym, co mogło uratować przyjaciół przed upadkiem i pewną śmiercią. Ale gdy tylko dotknęła niebosiężnej kolumny, na szczycie najwyższej klatki pojawił się cień.
Pół Lew pół Wąż.
Zaczął zrzucać tworzące wieżę klatki, jedną po drugiej...
Agata obudziła się gwałtownie, pomimo śniegu oblana potem. Uniosła głowę i zobaczyła, że zadymka już minęła, a sylwetka zamku rysuje się wyraźnie w porannym słońcu.
Żelazne skrzydła bramy otwierały się i zatrzaskiwały, uderzając o skałę i odsłaniając wejście do białej fortecy wznoszącej się nad nieruchomym szarym jeziorem.
Serce Agaty podskoczyło.
To nie był Kamelot.
Awalon.
Coś przyprowadziło ją tutaj.
Do jedynej osoby, która mogła udzielić jej odpowiedzi.
To coś od samego początku miało plan.
– Halo? – zawołała Agata do gładkiej tafli wody.
Nic się nie stało.
– Pani Jeziora? – spróbowała znowu.
Ani jednej zmarszczki.
Niepokój łaskotał ją w piersi. Dawno, dawno temu Pani Jeziora była najpotężniejszą sojuszniczką Dobra, dlatego właśnie serce przyprowadziło ją właśnie tutaj. Tutaj, gdzie mogła znaleźć pomoc.
Ale Chaddick także przyszedł po pomoc do Pani Jeziora.
A teraz był martwy.
Agata popatrzyła na zygzaki schodów prowadzących w górę, do podnóża kręgu białych wież. Poprzednio przybyła tutaj z Sofią, poszukując ciała Chaddicka. Ciemne ślady krwi nadal plamiły śnieg w miejscu, gdzie znalazły zamordowanego rycerza Tedrosa, ściskającego w martwej dłoni zuchwałą wiadomość od Węża.
Agata nigdy nie widziała twarzy Węża. Ale widziała go Pani Jeziora, gdy ją pocałował.
Ten pocałunek był aktem zdrady wobec króla Tedrosa i pozbawił Panią Jeziora mocy.
Ten pocałunek pozwolił Wężowi osadzić zdrajcę na tronie Kamelotu.
Ponieważ tym właśnie był Rhian. Podłym zdrajcą, który udawał rycerza Tedrosa, podczas gdy cały czas spiskował z Wężem.
Agata znów spojrzała na taflę wody. Pani Jeziora chroniła Węża. Co więcej, zakochała się w nim i straciła z tego powodu moce. Porzuciła swoją życiową misję. Po kręgosłupie Agaty zaczęło się rozchodzić nieprzyjemne uczucie. Pani Jeziora powinna być odporna na kusicielskie podszepty Zła. Tymczasem stała się kimś, komu nie można już było zaufać.
Agata przełknęła ślinę.
Nie powinnam tu przychodzić – pomyślała.
A jednak… nie miała się do kogo zwrócić. Musiała zaryzykować.
– To ja, Agata! – zawołała głośno. – Przyjaciółka Merlina. On potrzebuje twojej pomocy!
Jej głos odbił się echem od brzegów jeziora.
Powierzchnia wody zadrżała.
Agata pochyliła się, ale dostrzegła w srebrzystej tafli tylko własne odbicie.
Jednakże po chwili jej twarz w wodzie zaczęła się zmieniać.
Powoli odbicie stawało się twarzą pomarszczonej staruchy z plamami wątrobowymi na zapadniętych policzkach, okoloną pasmami siwych włosów, pomiędzy którymi widać było łysinę. Starucha unosiła się pod wodą jak troll pod mostem i patrzyła ze złością na Agatę zimnym wzrokiem. Jej głos, niski i zniekształcony, dobiegał spod wody…
– Zawarliśmy umowę. Odpowiedziałam na pytanie Merlina – syknęła Pani Jeziora. – Pozwoliłam, by zapytał mnie o jedną rzecz, jedną rzecz, i w zamian za to miał tu nigdy więcej nie wracać. Czyli teraz próbuje się wykręcić z tej umowy, przysyłając ciebie? Odejdź. Nie jesteś tu mile widziana.
– Nie przysłał mnie! – zaprotestowała Agata. – Merlin jest w więzieniu! W Kamelocie rządzi nowy król, o imieniu Rhian, który uwięził Tedrosa, Merlina, profesor Dovey i wszystkich naszych przyjaciół. Zamknął ich w lochach. Merlin jest ranny! Umrze, jeśli go nie uratujemy, podobnie jak Tedros. Syn Artura i prawowity król!
Na twarzy Pani Jeziora nie odmalowało się przerażenie, zaniepokojenie ani nawet współczucie. Pozostawała bez wyrazu.
– Słyszałaś mnie? Musisz im pomóc! – błagała Agata. – Przysięgałaś chronić króla…
– I to właśnie zrobiłam. Mówiłam wam to, kiedy tu byliście poprzednio. Ten chłopak w zielonej masce ma w żyłach krew Artura. Nie jest tylko jego synem. Jest pierworodnym synem Artura. Potrafiłam to wyczuć, gdy jeszcze miałam swoje moce. Potrafiłam rozpoznać krew Prawdziwego Króla. – Umilkła na chwilę, a jej twarz spochmurniała. – On także miał moce. Ogromne moce. Odgadł mój sekret, to, że czułam się samotna. Chroniłam królestwo i Dobro, mieszkając w tym zimnym, wodnym grobowcu… Sama, zawsze sama. Wiedział, że oddałabym moją magię w zamian za miłość, gdyby tylko ktoś dał mi szansę. I on to zrobił. Dał mi szansę, jakiej nigdy nie dał mi Artur. Ten chłopak obiecał, że za jeden pocałunek uwolnię się od tego życia… Pojadę z nim do Kamelotu, zdobędę miłość. Tak samo jak ty będę miała kogoś, kto będzie należał tylko do mnie… – Pani Jeziora popatrzyła na Agatę i przygarbiła się mocniej. – Nie wiedziałam, że oddanie mocy oznacza coś takiego. Że stanę się staruchą, bardziej samotną niż kiedykolwiek wcześniej. Nie wiedziałam, że jego obietnica nic nie znaczy. – Jej oczy zamgliły się. – Ale miał oczywiście do tego prawo. On jest królem, a ja służę królowi.
– Tyle że królem nie został chłopak, którego pocałowałaś! Królem jest Rhian! Chłopak, którego nazywają Lwem! – upierała się Agata. – To nie on był u ciebie. Ten, który cię pocałował, to Wąż. Zrobił to, by pozbawić cię magii i osłabić Dobro. Zrobił to, żeby pomóc Lwu zostać królem. Nie rozumiesz? On cię oszukał! A teraz ja muszę wiedzieć, kim jest Wąż, bo skoro można oszukać ciebie, można oszukać także Eskalibura! A jeśli można oszukać Eskalibura, to właśnie w ten sposób ktoś Zły zasiadł na tronie Tedrosa…
Pani Jeziora szarpnęła się w stronę Agaty. Jej zapadnięta twarz znalazła się tuż pod powierzchnią wody.
– Nikt mnie nie oszukał. Chłopak, którego pocałowałam, miał krew Artura. Chłopak, którego pocałowałam, był królem. Więc jeśli pocałowałam Węża, jak go nazywasz, w takim razie to Wąż wyciągnął Eskalibura z kamienia i to on zasiada teraz na tronie.
– Ale Wąż nie wyciągnął Eskalibura! Właśnie to próbuję ci wytłumaczyć! – krzyczała Agata. – Zrobił to Rhian! A ja w tym czasie widziałam Węża! Oni współpracują, by oszukać mieszkańców Puszczy. W ten sposób nabrali ciebie i twój miecz…
Pani Jeziora wyłoniła się z wody.
– Wyczułam jego krew. Wyczułam króla. – Jej głos odbił się echem jak grzmot. – A nawet jeśli, jak bezczelnie twierdzisz, dałabym się „nabrać”, to z pewnością nie można „nabrać” Eskalibura. Nikt nie przechytrzy najpotężniejszej broni Dobra. Ten, kto wyciągnął miecz z kamienia, jest prawdziwym następcą Artura. To ten sam chłopak, któremu pomogłam. On jest prawowitym królem… a nie ten, którego bronicie ty i Merlin.
Zaczęła zanurzać się w wodzie.
– Nie możesz odejść – zachłysnęła się Agata. – Nie możesz pozwolić im umrzeć.
Pani Jeziora znieruchomiała, a jej czaszka zalśniła pod wodą jak perła. Gdy w końcu spojrzała w górę, lód w jej oczach stajał. Agata widziała w nich tylko smutek.
– Merlin i twoi przyjaciele znaleźli się w niebezpieczeństwie na własne życzenie. Ich los zależy teraz tylko od Baśniarza – odezwała się cicho Pani Jeziora. – Pochowałam Chaddicka, tak jak prosiłyście. Pomogłam Merlinowi, gdy tego chciał. Nic mi już nie zostało. Dlatego proszę… odejdź. Nie mogę ci pomóc.
– Owszem, możesz – przekonywała Agata. – Tylko ty widziałaś twarz Węża. Tylko ty wiesz, kim on jest. Jeśli pokażesz mi, jak wyglądał, dowiem się, skąd się wzięli on i Rhian. Będę mogła udowodnić wszystkim, że to kłamcy! Będę mogła udowodnić, że miejsce Tedrosa jest na tronie…
– Co się stało, to się nie odstanie – przypomniała Pani Jeziora. – Jestem lojalna wobec króla.
Zanurzyła się głębiej.
– Czy prawdziwy król skrzywdziłby Merlina? – zawołała Agata. – Czy następca Artura złamałby daną obietnicę i porzucił cię w taki sposób? Mówiłaś, że Eskalibur nie popełnia błędów, ale to ty stworzyłaś Eskalibura i to ty popełniłaś błąd. Wiesz, że tak było. Popatrz na siebie! Proszę, wysłuchaj mnie. Prawda stała się kłamstwami, a kłamstwa stały się prawdą. Dobro i Zło stopiły się w jedno. Lew i Wąż zawiązali spisek, by zdobyć koronę. Nawet twój miecz nie potrafi już powiedzieć, kto powinien być królem. Gdzieś w głębi duszy wiesz, że mówię prawdę. Prawdziwą prawdę. Chcę tylko poznać twarz Węża. Powiedz mi, jak wyglądał chłopak, który cię pocałował. Odpowiedz na moje pytanie, a nigdy tutaj nie wrócę. To taka sama umowa jak ta, którą zawarłaś z Merlinem, a ja ci przysięgam, że jej dotrzymam.
Pani Jeziora popatrzyła Agacie prosto w oczy. Kołysała się głęboko pod wodą, w ciszy, a jej poszarpana szata falowała wokół niej jak martwa meduza. Potem zanurzyła się głębiej i zniknęła.
– Nie – wyszeptała Agata.
Upadła na kolana i ukryła twarz w dłoniach. Nie mogła polegać na żadnych czarodziejach, dziekanach, książętach ani przyjaciołach. Nie miała dokąd iść. Nie miała się do kogo zwrócić. A teraz jeszcze opuściła ją ostatnia nadzieja Dobra.
Pomyślała o księciu zakutym w kajdany… O Rhianie przytrzymującym Sofię, swoją narzeczoną i zakładniczkę… O Wężu uśmiechającym się do niej drwiąco, jakby to był dopiero początek…
Jezioro zabulgotało.
Agata spojrzała przez palce i zobaczyła unoszący się na wodzie zwój pergaminu.
Z mocno bijącym sercem złapała go i rozwinęła.
Pani Jeziora udzieliła jej odpowiedzi.
– Ale… ale to niemożliwe… – wybuchnęła Agata, patrząc na jezioro.
Cisza stawała się coraz gęstsza.
Agata zamrugała i ponownie spojrzała na mokry pergamin – na nakreślony grubymi smugami atramentu portret pięknego chłopca.
Znała tego chłopca.
Potrząsnęła głową ze zdumieniem.
Poprosiła Panią Jeziora, by narysowała dla niej twarz Węża. Węża, który pocałował Panią Jeziora i porzucił ją, by cierpiała w samotności. Węża, który zabijał przyjaciół Agaty i krył się pod maską. Węża, który sprzymierzył się z Rhianem, by uczynić go królem.
Ale Pani Jeziora nie narysowała twarzy Węża.
To była twarz Rhiana.