- promocja
- W empik go
Aktor. Gra zmysłów. Faceci do wynajęcia. Tom 4 - ebook
Aktor. Gra zmysłów. Faceci do wynajęcia. Tom 4 - ebook
Na planie filmowym był prawdziwym królem. Czy w miłości odważy się zdjąć maskę?
Natalia miała określoną wizję przyszłości - zamierzała zostać farmaceutką i prowadzić poukładane życie. Los miał jednak wobec niej zupełnie inne plany: najpierw została bezrobotną absolwentką astronomii, a potem zupełnie nieoczekiwanie otrzymała propozycję podjęcia pracy w wielkim Los Angeles. Miała zastąpić w pracy swoją ciocię, która wybierała się na długi urlop. W ten sposób Natalia trafia do rezydencji tajemniczego bogacza. Dziewczyna nie interesuje się show-businessem i nie zdaje sobie sprawy, kim jest jej nowy pracodawca.
Davida Wilsona zna cała branża filmowa. Jest sławny, przystojny, obrzydliwie bogaty, a Hollywood nie ma przed nim tajemnic. Z jakiegoś powodu od początku traktuje Natalię wyjątkowo oschle. David jest mistrzem gry aktorskiej, ale tym razem dość wyraźnie widać, że próbuje coś ukryć. Jakie są jego tajemnice i co skrywa pod maską zblazowanej i obojętnej na wszystko gwiazdy? Jak potoczy się ta skomplikowana relacja, w której gra pozorów jest równie ważna co prawdziwe uczucia?
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67137-87-4 |
Rozmiar pliku: | 969 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Miałam dwadzieścia cztery lata, a moi rodzice nadal bardzo chcieli mieć wpływ na mój każdy krok, jakbym miała czternaście. Jak zwykle wiedzieli, co jest dla mnie najlepsze, mimo że odkąd tylko pamiętam, podejmowałam decyzje sprzeczne z ich sugestiami. To, co osiągnęłam do tej pory, w znacznej mierze zawdzięczałam jedynie sobie. Ha! Jednak ani razu nie powiedziałam, że podjęte przeze mnie decyzje były dobre, więc niech to nikogo nie zmyli.
Nie zrozumcie mnie źle, kocham rodziców. Jestem im wdzięczna za to, że mnie wychowali i w ostateczności popierali każdą moją decyzję, choć nie zawsze się z nią zgadzali. To dobrzy ludzie, ale strasznie uparci, więc chyba mam to po nich. Co więcej, jestem jeszcze gorsza! Kiedy mówili: „Córeczko, wybierz coś, co zapewni ci dobrą przyszłość”, robiłam im na przekór. Tak po prostu, by udowodnić, że Natalka ze wszystkim sama sobie poradzi! Taka ze mnie zosia samosia.
Troszkę inaczej jednak sprawa przedstawiała się ze studiami. Bardzo chciałam studiować farmację, zawsze o tym marzyłam i wiedziałam, że rodzice by mi przyklasnęli. Walczyłam, uczyłam się, a mimo to matura poszła mi za słabo i się nie dostałam. Jednak nigdy im tego nie powiedziałam. Poinformowałam ich, że po prostu wybrałam inny kierunek, a że jednocześnie złożyłam dokumenty na inny wydział, by się zabezpieczyć, uwierzyli mi. Byli przyzwyczajeni, że zawsze stawiam na swoim, więc nawet obyło się bez dłuższej dyskusji. Oczywiście do czasu, gdy poznali mój nowy wybór…
Co zaczęłam studiować? No właśnie… To było powodem kolejnego starcia z rodzicami. Nie podobał im się mój chwilowy pomysł na przyszłość. Uzyskałam tytuł magistra… astronomii. Tak właśnie. Cholernej astronomii! Co mnie podkusiło, żeby studiować coś takiego? Wymyśliłam sobie, że to będzie godne zastępstwo dla, jak to wtedy ujęłam, nudnej farmacji. Gdy rodzice pytali, co będę robić po tym kierunku, zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że mogłabym pracować w NASA. I słusznie użyłam trybu przypuszczającego, bo przecież nie zatrudniliby mnie tam nawet w roli sprzątaczki. Chociaż ciała niebieskie w dalszym ciągu mnie fascynowały, chętnie pozostawiłabym je w sferze pasji. Praca naukowa w tym temacie okazała się niestety czymś, co nie do końca mnie usatysfakcjonowało.
Co to wszystko ma wspólnego z moim pomysłem na przyszłość, którego nie akceptowali? Umówmy się, perspektywa pracy w zawodzie, i to w moim mieście, była raczej niewielka, poinformowałam więc rodziców, że po odebraniu dyplomu chcę polecieć na kilka miesięcy do ciotki, by sobie dorobić.
Gdy mama się o tym dowiedziała, musiała zażyć tabletkę na obniżenie ciśnienia. Z własną siostrą nigdy nie dogadywała się zbyt dobrze. Nie wiedziałam, co tak naprawdę za tym stoi, chociaż co nieco podejrzewałam. Ciocia Zuza była od niej młodsza, bardziej żywiołowa i zawsze otwarta na nowe. Od wielu lat pracowała w Los Angeles i zarabiała naprawdę dobre pieniądze. Zaproponowała mi, żebym przez dwa lub trzy tygodnie zastąpiła ją w pracy, a ona w tym czasie spokojnie poleciałaby na urlop. Zaoferowała w zamian taką kasę, że musiałabym być stuknięta, żeby odmówić, nie mając niczego innego na oku. Zresztą ciocia Zuzka zawsze mi imponowała i jeśli składała mi jakąś propozycję, to musiało to być coś dobrego. Była odważna, pewna siebie, i gdy wszyscy myśleli, że na nic się jej ten optymizm nie przyda, wyjechała do Stanów, by tam rozpocząć nowe życie.
Rodzice oczywiście uważali, że powinnam znaleźć coś na miejscu, nie ryzykować życia podczas tak długiego lotu i nie nakręcać się na amerykański sen, w którym zapewne nie będę miała szans wykorzystać swoich kwalifikacji. Ale kto wie? Angielski znałam perfekcyjnie, więc być może mogłabym znaleźć tam coś znacznie ciekawszego niż w Polsce. Dużo się mówi, że polscy absolwenci ścisłych kierunków są na świecie bardzo poważani i pożądani.
– Tata zawiezie cię na lotnisko – wtrąciła się mama w moje myśli, gdy kończyłam się już pakować. – Poczekaj na niego, niedługo powinien wrócić z pracy. Już do niego dzwoniłam.
– Naprawdę nie chcę robić problemów, za półtorej godziny mam bezpośredni pociąg do Warszawy. – Odwróciłam się, by się do niej uśmiechnąć, a w zamian dostrzegłam jedynie jej zatroskane spojrzenie.
Westchnęłam, odłożyłam swój ulubiony musztardowy sweter do walizki i podeszłam do mamy.
– Mamusiu, co tak naprawdę się dzieje? – zapytałam cicho, głaszcząc prawą ręką jej przedramię.
– Nic, Natalko. Po prostu nie uważam, że to dobry pomysł… – odpowiedziała, po czym zacisnęła usta w linijkę. – Ciotka zamierzała przylecieć na święta, wtedy możecie się zobaczyć. Rozmawiałam z moją szefową, powiedziała, że mogłabyś u nas popracować jako pomoc księgowej. Nie są to jakieś duże pieniądze, ale przynajmniej byłabyś na miejscu. Może dam ci do niej numer i zadzwonisz teraz? Ona ci wszystko wyjaśni. Gdzie ci będzie lepiej niż w domu?
– Mamo… – Pokręciłam z niedowierzaniem głową, bo już zaczęła wyciągać telefon z kieszeni. – Tu chodzi o to, że mogę sporo zarobić i nawet nie porównujmy tego z tym, co dostałabym w twojej firmie. Mogę zwiedzić kawał świata. Stany zawsze były moim marzeniem, ale nie chcieliście nigdy odwiedzić ciotki.
– Nie mieliśmy na to pieniędzy – przerwała mi nerwowo i na szczęście schowała komórkę.
– Wszystko rozumiem, ale wiesz dobrze, że ta rozmowa jest bez sensu, prawda? Ja już podjęłam decyzję.
Odwróciłam się, zamknęłam walizkę, a potem odstawiłam ją na ziemię. Chwyciłam czarną torebkę listonoszkę i przewiesiłam ją sobie przez ramię. Pocałowałam mamę w policzek.
– Natalio, poczekaj na tatę… – Złapała mnie za nadgarstek.
– Jadę na dworzec. Ma tam czekać Maciek, żeby się pożegnać. Podziękuj ojcu, jak tylko dolecę, od razu dam wam znać.
– Nie mógł po ciebie przyjechać? – zapytała złośliwie. – Jak ty sobie poradzisz z tymi walizkami?
Nigdy nie lubiła mojego chłopaka, zresztą powoli zaczynałam ją rozumieć. Ostatnimi czasy denerwował mnie coraz bardziej, ale tłumaczyłam to sobie tym, że obydwoje mieliśmy ciężki okres.
– Nie, nie mógł. Dobrze wiesz, że pracuje. Urwie się na chwilę, żeby się ze mną spotkać. – Chwyciłam rączki od torby i ostatni raz zwróciłam się do mamy. – Są na kółkach, to dla mnie żaden problem.
Kiedy w końcu ta mało przyjemna rozmowa została zakończona, a mama odprowadziła mnie do windy, odetchnęłam z ulgą. Czekając, aż zjadę z dziesiątego piętra, oparłam się o ścianę i zaczęłam wpatrywać w lustro. Włożyłam na siebie czarny dopasowany T-shirt i wsunęłam go w luźne dżinsy, podkreślając w ten sposób wąską talię, która w towarzystwie obfitego biustu i bioder wyglądała efektownie. Lubiłam siebie w takim wydaniu. W obszernych bluzkach czułam się po prostu grubo.
Po wyjściu z budynku od razu skierowałam się na przystanek, gdzie czekając na autobus, zdecydowałam się napisać wiadomość swojemu chłopakowi.
Hej, jadę już na dworzec. Gdzie Cię szukać?
Odpowiedź od Maćka nadeszła po kilku minutach, gdy już zajmowałam miejsce w niemal pustym autobusie.
Skarbeńku, nie dam rady się wyrwać. Zadzwonię do Ciebie wieczorem, zanim wylecisz. Uważaj na siebie.
Zamknęłam oczy, gdy tylko schowałam ten parszywy telefon z powrotem do torebki. Wzięłam trzy głębokie wdechy i postanowiłam, że nie dam się sprowokować. Jeśli ty nie masz dla mnie czasu, ja swojego nie będę marnować dla ciebie, pomyślałam. Spojrzałam w okno, autobus mijał właśnie budynek, w którym odbywała się większość wykładów na moich studiach. Wykrzywiłam twarz w uśmiechu na myśl, jak wiele straciłam tam czasu.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak wiele zmieni ten wyjazd.ROZDZIAŁ 2
Mijała dwudziesta godzina podróży. Miałam za sobą bieganinę po Warszawie. Korki były tak wielkie, że obawiałam się, czy w ogóle zdążę na lot do Nowego Jorku.
Lotnisko.
Długi lot.
Oczekiwanie na kolejny samolot.
W końcu widziałam pod sobą otulone nocą Los Angeles, ale nie miałam siły, by się tym cieszyć. Byłam tak wyczerpana, że marzyłam jedynie o tym, by położyć się w wygodnym łóżku i przespać jednym ciągiem chociaż kilka godzin, a potem wstać naładowana energią, by spędzić najlepsze wakacje swojego życia. Czego jak czego, ale optymizmu nigdy mi nie brakowało.
Wpatrywałam się w panoramę miasta. W uszach rozbrzmiewała muzyka, w związku z czym przeoczyłam komunikat o zapięciu pasów. Sympatyczna stewardesa delikatnie chwyciła mnie za ramię, by zwrócić moją uwagę. Dopiero wtedy nieco się rozbudziłam, wykonałam jej polecenie, poprawiłam się na siedzeniu i zaczęłam naprawdę cieszyć się widokiem za oknem.
Gdy samolot zaczął kołować, z tych wszystkich emocji zapomniałam, że w ogóle chciało mi się spać. Nie mogłam się doczekać spotkania z Zuzką. Zawsze dobrze się dogadywałyśmy. Zapewne dlatego, że nie miała jeszcze czterdziestu lat. Była młodsza od mamy i bardziej wyluzowana. Na rodzinnych imprezach częstowała mnie papierosami, gdy rodzice nie widzieli. To jej się wypłakałam, gdy pierwszy chłopak rzucił mnie zaraz po tym, jak straciłam z nim dziewictwo. Była beztroska i zawsze robiła, co chciała, w przeciwieństwie do mojej mamy, której niestety tego luzu trochę brakowało. Ale może właśnie od tego były ciotki. Tak sobie to tłumaczyłam. Zawsze wolałam być bardziej jak ona i pewnie dlatego moja mama czuła się zazdrosna, gdy wolałam spędzać czas z Zuzą.
Po przejściu wszelkich procedur prawie pobiegłam do hali, gdzie w tłumie oczekujących próbowałam odnaleźć ciocię. Bezskutecznie. Przełknęłam niespokojnie ślinę i zaczęłam szukać w torebce telefonu, żeby do niej zadzwonić.
– Przepraszam, ty jesteś Natalia? – usłyszałam niski głos, od którego przeszły mnie ciarki.
Podniosłam wzrok. Przede mną stał naprawdę przystojny mężczyzna. Jego oczy zdradzały zmęczenie, miał w nich również coś, co budziło mój niepokój. Ubrany był w dżinsy i perfekcyjnie dopasowaną szarą koszulę wpuszczoną w spodnie. Rękawy niedbale podwinął do łokci, a górne guziki pozostawił rozpięte.
– Przepraszam – powtórzył, marszcząc brwi w zdenerwowaniu, ponieważ się nie odezwałam. W rękach trzymał kartkę, na której było napisane „Natalia Tabor”. – Musiałem panią z kimś pomylić.
– Nie, to ja przepraszam, nie pomylił się pan. Jestem Natalia, ale przyznam szczerze, że nie tego się spodziewałam – burknęłam resztką sił, jakbym zapomniała angielskiego.
– O… Super! – Odetchnął z ulgą. – Rozumiem, że skoro jest pani zdziwiona, to nie włączyła pani jeszcze telefonu.
– Nie, a co bym tam przeczytała? – Zmrużyłam oczy.
– Że Zuzia musiała zostać w pracy. – Przesłał mi przepraszający uśmiech. – Jej szef to… szkoda gadać. Powinna niedługo wrócić, ale poprosiła mnie o pomoc.
– Aha. – Chociaż doskonale rozumiałam sytuację, zrobiło mi się smutno. – Co teraz?
Nachylił się i zabrał mi większą z walizek.
– Teraz odwiozę panią do jej mieszkania.
– Okej… – odpowiedziałam spokojnie, po czym wsunęłam rękę do torebki po telefon.
Spojrzał na mnie, a potem na moją komórkę.
– Jasne. Też bym się wolał upewnić, zanim obcy facet mnie gdzieś zabierze. – Uśmiechnął się sztucznie. Pewnie wolałby teraz robić coś znacznie ciekawszego niż odbierać siostrzenicę swojej znajomej z lotniska.
– Proszę wybaczyć, ale nie znam pana i muszę to sprawdzić – stwierdziłam.
Wśród wiadomości oczywiście była i ta od Zuzy. Napisała, że jej facet po mnie przyjedzie. Mimo to wybrałam jej numer. Może byłam zbyt ostrożna, ale sam SMS to za mało.
Kiedy w końcu upewniłam się, że nie mam do czynienia z seryjnym mordercą, przychylniej spojrzałam na atrakcyjnego mężczyznę, który bez mrugnięcia okiem podniósł moje bagaże i włożył je do bagażnika czarnego audi. Jak widać, ciotka miała dobry gust i niezłe wzięcie. Ten facet na pewno był od niej z dyszkę młodszy.
– Zmęczona? – zapytał, gdy opuściliśmy teren lotniska. – Jestem Matthiew, ale mów mi, proszę, Matt.
Odpowiedziałam uśmiechem i pokiwałam głową.
– Padam z nóg. Muszę odespać tę podróż. Cieszę się, że przynajmniej były jakieś przesiadki, bo inaczej bym oszalała.
– Zuzia już wszystko przygotowała na twój przyjazd. Nie może się doczekać, aż się spotkacie. – Odwrócił lekko głowę w moją stronę, a nasze spojrzenia przelotnie się spotkały. Zmrużył oczy i szybko skierował wzrok na jezdnię, po czym rozpoczął manewr wyprzedzania.
– Zanim wróci, zdążę doprowadzić się do porządku.
Głośno westchnął, a potem włączył radio i nie odzywał się już przez większość drogi. Pozwolił mi się delektować pierwszym spotkaniem z gorącym Los Angeles.
Po dość krótkim czasie wjechaliśmy na podziemny parking okazałego apartamentowca. Matt zaparkował auto i wysiadł, by wyjąć moje rzeczy z bagażnika.
– Nie wiem, czy sama trafię. Mógłbyś mnie zaprowadzić? – poprosiłam, chociaż czułam, że nie jest mu to na rękę. – Przepraszam, że przeze mnie masz kłopot, ale nigdy wcześniej tu nie byłam.
– Przez ciebie? – Uniósł brwi. – I nie nazywaj siebie kłopotem. Jestem po prostu niemożliwie zmęczony po dyżurze, ale faktycznie powinienem pójść z tobą na górę.
W windzie Matt bez wahania wcisnął konkretny przycisk. Widać było, że doskonale się tu orientuje. Nie wiem dlaczego, ale przez kilka sekund zastanawiałam się, czy ten ich związek to coś poważnego. I nie były to myśli dyktowane zazdrością. Po prostu coś mi w nim nie pasowało.
– Jesteś lekarzem?
– Tak. – Uniósł głowę i spojrzał na mnie z góry. Speszyło mnie, gdy tak głęboko patrzył mi w oczy.
– Dlaczego tak mi się przyglądasz?
W tym momencie drzwi się rozsunęły i stanęliśmy przed drzwiami docelowego mieszkania. Matt oddał mi klucze i się wycofał.
– Nie wejdziesz? – zapytałam i dopiero po chwili zrozumiałam, jak źle to zabrzmiało.
– Po co? – Zaśmiał się, sprawiając, że poczułam się jak kretynka. – Wykąp się i połóż. Masz do dyspozycji sypialnię Zuzi i pokój gościnny, który ci przygotowała. Rozpoznasz na pewno. Dobranoc.
– Dziękuję – odpowiedziałam i włożyłam klucz do zamka.
Za plecami słyszałam, że otworzył windę, ale do niej nie wsiadł. Pewnie zamierzał po dżentelmeńsku upewnić się, czy sobie poradzę. Gdy weszłam do środka, zamknęłam za sobą drzwi i spojrzałam przez judasz. Przy windzie już nikogo nie było. Odetchnęłam, kręcąc głową i śmiejąc się sama z siebie. Dopiero przyjechałam, a już rozglądałam się za facetami. I wtedy zamarłam, przypomniałam sobie o Maćku. Chwyciłam za komórkę i wybrałam jego numer.
– No, miło, że dzwonisz, Pyziula.
Przewróciłam oczami. Mówił na mnie „Pyziula” zawsze, gdy był na mnie wkurzony. Brzmiało całkiem pieszczotliwie, ale próbował mi w ten sposób przypomnieć, że powinnam zrzucić kilka kilogramów. Maciek nie był złym człowiekiem, ale bywał wredny, zwłaszcza wtedy, gdy ktoś zaszedł mu za skórę.
– Pewnie jest ci tak samo miło, jak mi, gdy czekałam na dworcu, aż przyjedziesz się ze mną pożegnać – odpowiedziałam równie złośliwe.
– Skarbie, gdybym mógł, tobym przyjechał. Miałem rzucić wszystko, gdy dziekan stał mi nad głową? Dobrze wiesz, że te praktyki na uniwersytecie to moja jedyna szansa na dobry start!
No tak, Maciek studiował razem ze mną i zawsze był tym mądrzejszym. Robiło mi niedobrze za każdym razem, gdy o tym wspominał. Lubił się wywyższasz, ale cóż, każdy ma jakieś wady.
– Nie będzie mnie kilka miesięcy w kraju, Maciek. Twój szef jest aż takim dupkiem, że nie pozwolił ci wyjść na pół godziny? Zresztą znam go, może nie tak dobrze jak ty, ale przecież wiem, że nigdy by się tak nie zachował.
– Taa… – odpowiedział cicho.
– Ty go nawet o to nie poprosiłeś, prawda? – pisnęłam.
Usłyszałam tylko, jak westchnął.
– Okej. Jestem u Zuzki w domu. Muszę odpocząć. Odezwę się.
– Kocham cię – usłyszałam w odpowiedzi.
– No, pa – wyszeptałam ze smutkiem i się rozłączyłam.
Maciek nigdy nie traktował mnie jak księżniczki, ale odkąd zaczął te swoje pieprzone praktyki, zeszłam na drugi, a może nawet trzeci plan. Dlatego uznałam, że przerwa nam się przyda. Zresztą nasz związek od bardzo dawna przechodził jakiś cholerny kryzys i zaczynałam się zastanawiać, czy to nie jest początek końca. Tak naprawdę żadnej ze stron nie zależało, by coś w nim zmienić.
W końcu miałam chwilę, by rozejrzeć się po mieszkaniu. Było piękne, choć sprawiało wrażenie bardzo sterylnego, a przez to mało przytulnego. Odpowiadała za to wszechobecna biel, znikoma ilość dodatków w stonowanych kolorach i niepokojąca czystość. Nie było brudnego kubka po porannej kawie, śladów piasku przy wycieraczce czy nawet bluzki rzuconej niedbale na fotel. Prawdę mówiąc, mieszkanie wyglądało, jakby nikt w nim nie mieszkał.
Matt miał rację, od razu rozpoznałam sypialnię Zuzy. Ten pokój był inny. Jedną ścianę zapełniały zdjęcia z przyjaciółmi i rodziną. Uśmiechnęłam się na widok fotografii z naszych ostatnich wspólnych świąt. Było też zdjęcie z Mattem. Zuzia miała na sobie białą, lnianą sukienkę, a on jedynie krótkie czarne spodenki. A jego ciało… Jęknęłam cicho. Może nie wzbudzał zaufania, ale wyglądał tak dobrze, że nie dziwię się ciotce, że mogła nieco zgłupieć na jego punkcie.
Usiadłam na świeżo pachnącej pościeli i przez chwilę walczyłam z chęcią, żeby przyłożyć głowę do poduszki. To jednak nie był dobry pomysł. Chwyciłam biały T-shirt i krótkie spodenki od piżamy, po czym udałam się do równie ekskluzywnej, co reszta domu, łazienki. Szybki prysznic dobrze mi zrobił, aczkolwiek ciepła woda przypomniała mojemu ciału, jak bardzo potrzebuje snu.
Gdy w końcu znalazłam się w łóżku i przykryłam lekką kołdrą, poczułam się, jakbym po wielogodzinnej walce zdobyła jakąś nagrodę. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek wcześniej jakaś podróż tak mnie wykończyła.
Zasnęłam od razu, gdy tylko przyłożyłam głowę do poduszki.
– Hej, mała… – Poczułam łaskotanie po policzku i jęknęłam cicho, nie chcąc otwierać oczu. – Obudź się.
Nie mam pojęcia, jak długo spałam. Powoli uniosłam powieki i zobaczyłam klęczącą przy moim łóżku ciotkę. Zapaliła nocną lampkę, więc mogłam dojrzeć jej sińce pod oczami i ogólne zmęczenie. Mimo to uśmiechała się szeroko.
– Zuza… – Podniosłam się i rzuciłam jej na szyję. W odpowiedzi parsknęła śmiechem. – Nie mogłam się ciebie doczekać i zasnęłam.
– Żaden problem! Po to Matt cię przywiózł. Przepraszam, że to nie mnie spotkałaś na lotnisku. Mam nadzieję, że za bardzo cię nie wystraszył.
– Nie ma sprawy… – Położyłam się z lekkim uśmiechem. – Musiałaś zostać w pracy, wszystko rozumiem.
Zuzka w odpowiedzi pogłaskała mnie po włosach.
Przyjrzałam się jej uważniej. Blond włosy miała upięte w pozornie niedbały kok. Zdawała się bardzo zmęczona, ale jednocześnie szczęśliwa.
– Mój szef to złośliwy dupek. Dobrze, że Matt mógł cię odebrać. Sam ledwo wyrwał się o przyzwoitej porze ze szpitala. Nie wiem, czy ci wspominał, jest anestezjologiem.
Na myśl o jej facecie przełknęłam ślinę. Nie zrobiłam przecież niczego złego, ale odczuwałam irracjonalne wyrzuty sumienia, że w ogóle odważyłam się go oceniać.
– Jest całkiem sympatyczny – odpowiedziałam z grzeczności, mimo że pierwsze, co przyszło mi na myśl, to fakt, że wydawał się dosyć dziwny.
– Taaa… Sympatyczny… – Zaśmiała się cicho, a potem przegryzła wargę, zatracając się w zapewne nieprzyzwoitych wspomnienia.
– Dobra, kogo ja chcę oszukać, jest gorący. Skąd go wzięłaś?
Roześmiałyśmy się obie.
– Pogadamy rano, kochanie. Wszystko ci wtedy opowiem. Obudziłam cię i jesteś zmęczona. Ja zresztą też. Jestem wykończona.
Pocałowała mnie w czoło i zostawiła samą.