Akwarela - ebook
Zbiór przemyśleń w formie wierszy z lat 2019 — 2022. Z początku pisane jedynie „do szuflady”, opowiadają o rzeczach i uczuciach mniej bądź bardziej codziennych, znanych każdemu człowiekowi, a także głębszych refleksjach.
| Kategoria: | Poezja |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8324-504-1 |
| Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Maraton
Zwolnij na chwilę bieg swój szaleńczy,
Dokąd to znowu śpieszno ci iść?
Czy tak cię niesie zapał młodzieńczy
Jak huraganem pędzony liść?
Gdzież znowu dusza twa się wyrywa
Gdy dzień tak piękną zorzą wstaje?
Nurt miejskiej rzeki wciąż cię porywa
A spokój nigdy w niej nie nastaje.
Jak łańcuch istnień niepoliczonych
Co w szarych murach życie swe zna
Tak biegnie strumień istot szalonych
A pod prąd jego wspinam się ja.
Lecz jeśli ciebie ochota najdzie
By usiąść chociaż ten jeden raz
To wiesz dokładnie już gdzie mnie znajdziesz
Z chęcią odpowiem — bo ja mam czas.Stolica
Miękki koc ciężkich obłoków
a lazur rozlega się nad nimi
Pod nim z okna już widać jak na baczność stoją
Siedmiopiętrowi oficerowie
Jeden obok drugiego
wzdłuż szafirowej wstęgi
To już tu
Spod kół buchnął gumowy dym
Śmigła ostatni raz zaryczały
Wysiadam w miejscu nieznanym
choć widziałam je tak wiele razy
Te ptaki jakieś znajome mają dzioby
Przede mną miasto
dławiące się własnym oddechem
biegnące stale do przodu
Choć nie zabliźniły mu się
Rany
Tłumy biegną po kościach poległych
wzdłuż ścian niegdyś obitych gradem z ołowiu
wpadając na duchy starych obrońców
Tutaj kiedyś był ich dom
Nie jestem godna tu stać
gdzie niegdyś ulicami płynęła rzeka
Krwi rozcieńczonej łzami
Dusz o litość błagających
Gniew martwych płonął razem z budynkami
Otwieram swe oczy
Życie toczy się dalej
Może z oddali je obserwują
Tacy szarzy oficerowie których widziałam z góry
Bez pięter a z duszą
Co niegdyś uciekła z ich ciała
szarpanego zimnymi pazurami
o średnicy paru milimetrów
Jeszcze raz zerknę w dół
Nadal tu stoją
Zobaczymy się jeszcze razUśmiech
Język to wszystkim powszechnie znany
W swojej istocie niepokonany
Gest to prawdziwy i najpiękniejszy
Uśmiech człowieka to najzwyklejszy
Biały puch może kryć miejskie szarości
Granit brukowy marznąć do kości
Lecz starczy jedna mina radosna
A zamiast zimy przychodzi wiosna
A więc mój drogi, oto ci powiem
Że taką wiosnę też nosisz w sobie
Może ktoś obok marznie na wietrze
I oczekuje na dni cieplejsze?
Może śnieżyca tak jego mroczy
Że z trudem nawet otwiera oczy
A więc nie wahaj się go ratować
Żeby od mrozu mógł się uchować
Idź i nieś ciepło te wszystkim wokół
A wiosna będzie do końca roku
Jak będzie długa — to cóż ty na to —
Zrobi się z wiosny gorące lato.
Zwolnij na chwilę bieg swój szaleńczy,
Dokąd to znowu śpieszno ci iść?
Czy tak cię niesie zapał młodzieńczy
Jak huraganem pędzony liść?
Gdzież znowu dusza twa się wyrywa
Gdy dzień tak piękną zorzą wstaje?
Nurt miejskiej rzeki wciąż cię porywa
A spokój nigdy w niej nie nastaje.
Jak łańcuch istnień niepoliczonych
Co w szarych murach życie swe zna
Tak biegnie strumień istot szalonych
A pod prąd jego wspinam się ja.
Lecz jeśli ciebie ochota najdzie
By usiąść chociaż ten jeden raz
To wiesz dokładnie już gdzie mnie znajdziesz
Z chęcią odpowiem — bo ja mam czas.Stolica
Miękki koc ciężkich obłoków
a lazur rozlega się nad nimi
Pod nim z okna już widać jak na baczność stoją
Siedmiopiętrowi oficerowie
Jeden obok drugiego
wzdłuż szafirowej wstęgi
To już tu
Spod kół buchnął gumowy dym
Śmigła ostatni raz zaryczały
Wysiadam w miejscu nieznanym
choć widziałam je tak wiele razy
Te ptaki jakieś znajome mają dzioby
Przede mną miasto
dławiące się własnym oddechem
biegnące stale do przodu
Choć nie zabliźniły mu się
Rany
Tłumy biegną po kościach poległych
wzdłuż ścian niegdyś obitych gradem z ołowiu
wpadając na duchy starych obrońców
Tutaj kiedyś był ich dom
Nie jestem godna tu stać
gdzie niegdyś ulicami płynęła rzeka
Krwi rozcieńczonej łzami
Dusz o litość błagających
Gniew martwych płonął razem z budynkami
Otwieram swe oczy
Życie toczy się dalej
Może z oddali je obserwują
Tacy szarzy oficerowie których widziałam z góry
Bez pięter a z duszą
Co niegdyś uciekła z ich ciała
szarpanego zimnymi pazurami
o średnicy paru milimetrów
Jeszcze raz zerknę w dół
Nadal tu stoją
Zobaczymy się jeszcze razUśmiech
Język to wszystkim powszechnie znany
W swojej istocie niepokonany
Gest to prawdziwy i najpiękniejszy
Uśmiech człowieka to najzwyklejszy
Biały puch może kryć miejskie szarości
Granit brukowy marznąć do kości
Lecz starczy jedna mina radosna
A zamiast zimy przychodzi wiosna
A więc mój drogi, oto ci powiem
Że taką wiosnę też nosisz w sobie
Może ktoś obok marznie na wietrze
I oczekuje na dni cieplejsze?
Może śnieżyca tak jego mroczy
Że z trudem nawet otwiera oczy
A więc nie wahaj się go ratować
Żeby od mrozu mógł się uchować
Idź i nieś ciepło te wszystkim wokół
A wiosna będzie do końca roku
Jak będzie długa — to cóż ty na to —
Zrobi się z wiosny gorące lato.
więcej..
W empik go