- W empik go
Alfred Wiewiór i znikające precle. Tom 3 - ebook
Alfred Wiewiór i znikające precle. Tom 3 - ebook
Na Alfreda Wiewióra i przyjaciół czeka nowa zagadka!
Pani Jadzia wraz z detektywami wybierają się nad morze, by nabrać sił przed kolejnymi detektywistycznymi wyzwaniami. Wygrzewają się na słońcu na plaży, zażywają morskich kąpieli, szukają bursztynu, zbierają muszle i budują zamki z piasku – jednym słowem: oddają się błogiemu lenistwu. Ich wypoczynek zostaje jednak przerwany przez dziwne wydarzenia: ktoś zaczyna wykradać plażowiczom jedzenie! Największym powodzeniem cieszą się precle pani Steni – ilekroć je przyniesie, znikają w tajemniczych okolicznościach. Zaniepokojona pani Stenia zleca więc Alfredowi śledztwo.
Rozpoczyna się dochodzenie! Detektywi bacznie przyglądają się plażowiczom, by wytypować sprawcę kradzieży lub złapać go na gorącym uczynku. Złodziej wciąż jednak pozostaje nieuchwytny. Alfred wraz z Maćkiem Jeżem budują zamek z piasku i z ukrycia prowadzą obserwacje, utrudnione przez parasole i parawany. Stefan poświęca się i udaje rzeźbę z piasku, by przyłapać złodzieja na gorącym uczynku. Wszystko jednak na próżno!
Czy detektywom uda się ustalić, kto stoi za kradzieżami precli?
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8318-467-8 |
Rozmiar pliku: | 5,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zapowiada się doskonała pogoda, więc to idealny dzień na dłuższy spacer. Świeże powietrze dobrze wam zrobi. Gdy przystaniecie na chwilę, usłyszycie śpiew ptaków i szmer wiatru w gałęziach drzew. Jeśli zechcecie odwiedzić najsłynniejszego mieszkańca parku, znakomitego detektywa Alfreda Wiewióra, od razu was uprzedzę, że właśnie wybiera się na krótki urlop i lepiej będzie, gdy wpadniecie do niego innym razem.
Być może są wśród was tacy, którzy jeszcze nie poznali Alfreda i jego przyjaciół, dlatego na wszelki wypadek pomogę wam do niego trafić.
Do biura prowadzi drogowskaz umieszczony przy starej sośnie. Potem zgodnie ze strzałką idźcie najpierw w prawo, później prosto i w ten sposób dojdziecie do Wiewiórczego Zakątka. Tam, przy ulicy Parkowej 6, znajdziecie niewielki parterowy dom z czerwoną dachówką i drewnianym gankiem. Nie sposób go przeoczyć, bo nad wejściem wisi szyld z napisem:
Niestety, w tej chwili, gdy toczy się ta opowieść, biuro jest nieczynne, ale możecie zajrzeć do niego za kilka dni. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, abyście już teraz posłuchali o mrożących krew w żyłach przygodach Alfreda w pewnym nadmorskim kurorcie.
Zanim się tam wybierzemy, przedstawiam wam naszych głównych bohaterów.
Niestrudzony tropiciel tajemnic, poszukiwacz przygód i pogromca niewyjaśnionych zagadek. Wysportowany, zwinny, urodzony akrobata, mistrz jazdy na hulajnodze. Ubóstwia łamigłówki, wyśmienicie liczy i odznacza się doskonałą pamięcią. Zapamiętuje prawie wszystkie kryjówki, w których chowa przysmaki! Uwielbia czytać książki kryminalne wypożyczane z parkowej biblioteczki. To one zainspirowały go do rozpoczęcia kariery detektywa.
Za dnia bywa nieco senny i rozkojarzony. Marzyciel błądzący myślami w obłokach, ale w nocy, gdy inni śpią, nie ma sobie równych w tropieniu, śledzeniu, bezszelestnym skradaniu się i rozpracowywaniu oszustów i rabusiów. W wolnych chwilach pisze powieść grozy pod tytułem Sekret Mrocznej Puszczy. Inne jeże podśmiewają się z jego zacięcia literackiego, ale on nic sobie z tego nie robi.
Zwykle pracuje w przebraniu, bo ludzie na jego widok wpadają w popłoch. Urodzony optymista, uwielbia żołędzie i miłe niespodzianki. Dobry humor nigdy go nie opuszcza. Sprytny i odważny – gdy trzeba, dzielnie staje w obronie słabszych i pokrzywdzonych. Olbrzym o gołębim sercu. Marzy o karierze aktorskiej. Chodzi na castingi, ale na razie bez powodzenia…
Alfred, Maciek i Stefan kończą już pakować walizki, więc nie traćmy czasu na zbyt długie pogawędki. Musimy się pospieszyć, bo Alfred zaraz nam odjedzie. Siadajcie wygodnie i posłuchajcie…ROZDZIAŁ 1, W KTÓRYM ALFRED WIEWIÓR WYJEŻDŻA NA URLOP
Alfred Wiewiór obudził się w wyśmienitym nastroju. Był słoneczny letni dzień – idealny, by rozpocząć wakacje. Po ekscytujących wydarzeniach w Egipcie jego kariera prywatnego detektywa nabrała rozpędu i od tamtej pory nie mógł narzekać na brak pracy. Alfred, Stefan i Maciek wciąż mieli mnóstwo zagadek do rozwiązania, a pani Jadzia zaczęła się nawet martwić, że detektywi są przepracowani.
– Moi drodzy, czas trochę zwolnić i odpocząć – stwierdziła pewnego popołudnia, obdarowując ich zatroskanym spojrzeniem. – Myślę, że krótki urlop dobrze wam zrobi.
– Urlop? – zdziwił się Alfred.
– Zabieram was na wycieczkę! – oznajmiła pani Jadzia. – Co powiecie na kilka dni nad morzem?
– A trzeba tam lecieć samolotem? – zaniepokoił się Stefan, który nie lubił podniebnych podróży.
– Ależ skąd! Pojedziemy moim autem – uspokoiła go pani Jadzia. – Zarezerwowałam już nawet dla nas hotel.
– Hurra! – zawołał Maciek. – Nigdy jeszcze nie byłem nad morzem! – dodał i była to prawda, bo ani on, ani Stefan, ani Alfred nigdy nie spędzili wakacji na plaży.
Jeż zaczął sobie wyobrażać, jak wspaniale minie im czas i że na urlopie wreszcie będzie mógł dokończyć swoją książkę, którą pisał już od dawna.
– Musimy się spakować! – Z zamyślenia wyrwał go głos pani Jadzi. – Pójdzie wam sprawnie, bo już macie w tym wprawę. – Nawiązała oczywiście do ich egipskiej przygody.
W dniu wyjazdu detektywi spotkali się wczesnym rankiem w biurze, gdzie już czekała na nich pani Jadzia. Wszyscy wsiedli do auta i w dobrych nastrojach wyjechali z miasta.
Jazda samochodem trochę im się dłużyła – szczególnie Stefanowi, który wciąż dopytywał:
– Daleko jeszcze? Daleko?
– Pytałeś o to pięć minut temu – westchnęła pani Jadzia, gdy po wielu kilometrach utknęli w korku przed bramkami na autostradzie. – Niedługo będziemy na miejscu – zapewniła z uśmiechem.
Gdy wreszcie wjechali na autostradę, podróż upływała im szybciej. Zatrzymali się też na krótki postój, by rozprostować nogi. Potem znowu wsiedli do auta i ruszyli w dalszą drogę.
Nie minął jednak kwadrans, gdy Stefan wykrzyknął:
– Chce mi się pić!
Alfred podał mu butelkę wody. Kiedy dzik wypił ją duszkiem, zawołał:
– Chce mi się siusiu! Musimy się zatrzymać!
Pani Jadzia wykazała się iście anielską cierpliwością.
– Wytrzymaj chwilę – poprosiła. – Jeszcze kawałek i będziemy na miejscu. Dasz radę? – zapytała, zerkając w lusterko wsteczne.
– No dobrze, spróbuję! – odparł dzik, wiercąc się w fotelu.
Wreszcie, tak jak obiecała pani Jadzia, znaleźli się u celu podróży. Dotarli do Sopotu i zatrzymali się przed niewielkim hotelem o nazwie „Mała Muszelka”. Przyjaciele z ulgą wysiedli z auta i z zaciekawieniem rozejrzeli się po okolicy.
Hotel mieścił się przy ulicy ocienionej szpalerem starych lip. Alfred nie mógł się powstrzymać i dla rozprostowania kości wskoczył na pień drzewa. Dał susa na długą gałąź, a potem na drugą, aż wspiął się niemal na sam czubek lipy. A gdy już się wyhasał, zbiegł na chodnik i pomógł pani Jadzi wyciągać z bagażnika walizki.
Wnętrze hotelu okazało się bardzo przytulne. Dwa pokoje, które wynajęli, były umeblowane skromnie, ale wygodnie.
Ponieważ przyjechali tylko na parę dni, nie mieli dużego bagażu, więc szybko się rozpakowali. Stefan nie chciał tracić ani chwili i nalegał, by od razu po lekkim posiłku wybrać się na plażę.
Pani Jadzia spakowała do plażowej torby ręczniki, a do wiklinowego koszyka napoje i przekąski. Maciek w plecaczku umieścił kąpielówki, okulary przeciwsłoneczne i czapkę z daszkiem. Stefan taszczył parasol plażowy i wiaderko z łopatkami, Alfred zaś do swojej płóciennej torby włożył notes i ulubiony kryminał Agathy Christie.
Hotel od morza dzielił niecały kwadrans drogi. W oddali było już słychać monotonny szum fal, a w powietrzu dało się wyczuć zapach soli. Wreszcie stanęli przed wejściem na plażę ze złocistym piaskiem.
– Wow! – Stefan rozdziawił ryjek. Ten widok zupełnie go oszołomił.
Pani Jadzia dostrzegła wolne miejsce, co w pełni lata wcale nie było łatwe, bo niemal każdy centymetr plaży zajmowali turyści.
Stefan z trudem przeciskał się przez tłum i co rusz przydeptywał komuś ręcznik.
– O, pardon! – przepraszał, przepychając się między parawanami. – UPS! Nie chciałem! Sorki! – Uśmiechał się speszony, gdy obsypał piachem czyjeś stopy.
Na szczęście chwilę po tym pani Jadzia oznajmiła:
– Tu się rozłożymy! – I wskazała wybrane przez siebie miejsce z widokiem na długie molo.