- W empik go
Always - ebook
Always - ebook
Historia Mii i Connora, nierozłącznych przyjaciół z pierwszego tomu serii „Scars”.
Miłość jest potężnym uczuciem, z taką samą siłą może zarówno budować, jak i niszczyć. Mia i Connor przekonali się o tym w najbardziej bolesny sposób. Connor, przerażony intensywnością budzących się w nim uczuć, zaproponował dziewczynie, żeby zostali tylko przyjaciółmi. Okłamał ją, że w przeciwieństwie do niej, nic do niej nie czuje. I w ten sposób złamał Mii serce.
Chciał spełniać swoje młodzieńcze marzenia, studiując w Stanach Zjednoczonych. Uważał, że miłość na odległość się nie sprawdzi i że można od niej uciec na drugi koniec świata. Sądził, że kłamstwo będzie lepsze niż wyznanie prawdy, a rzucając się w wir pracy i w ramiona innych kobiet, zdoła zapomnieć o Mii.
Miną lata, zanim spotkają się ponownie. Czy Connor, teraz przystojny i ceniony chirurg, pożałuje swojej decyzji? Czy kiedy spełni swoje zawodowe marzenia, stanie się naprawdę szczęśliwy? Czy Mia wybaczy mu to, jak bardzo ją zranił?
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia. Opis pochodzi od Wydawcy.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8362-769-4 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistych wydarzeń lub osób, żyjących bądź zmarłych, jest czysto przypadkowe.
Moim cudownym córeczkom i mojemu wspaniałemu mężowi.
Mojej niezłomnej mamie.
Przyjaciółkom, tym obecnym w moim życiu od zawsze i tym „nowym”, za nieustające wsparcie.
Barbarze, za to, że była moim przewodnikiem na drodze do miejsca, w którym jestem teraz.
Tym, którzy uwierzyli we mnie i w moją pracę.
I tym, którzy nie uwierzyli.
Moim czytelniczkom, bo to wszystko zawdzięczam właśnie im.
Mojemu wielkiemu bohaterowi – mojemu ojcu, który patrzy na mnie z nieba.
Mnie samej, za to, że nie poddałam się zawieruchom i podążałam w stronę słońca.
Dobrego życia!
AriaPROLOG
Moje serce bije jak oszalałe, drżą mi dłonie. Pod palcami wciąż czuję jej jedwabistą skórę.
Jej niezwykły zapach i niemal niebiański dotyk pobudzają moje zmysły do tego stopnia, że czuję się oszołomiony.
Kocham ją.
Kocham ją tak bardzo, jak nigdy wcześniej nikogo nie kochałem. Nie przypuszczałem, że mógłbym w ten sposób pokochać jakąkolwiek kobietę.
Kocham ją bezgranicznie i bezwarunkowo. Bezwarunkowo!
Cholera, to przerażające!
Kocham ją od zawsze i to jest niepokojące.
Intensywność tego uczucia zapiera mi dech w piersiach. Strach paraliżuje mój umysł.
Boję się, ponieważ ona jest wszystkim i z nią wszystko jest doskonałe.
Przemywam twarz zimną wodą, usiłując zapanować nad oddechem. Czuję się, jakbym utknął w czymś ogromnym – zbyt silnym, żeby sobie z tym poradzić.
Minęło zaledwie kilka godzin, odkąd zdałem sobie sprawę z tego, że ją kocham i mój świat się zatrzymał. Zatrzymał się dookoła niej, zatrzymał się z jej powodu. Dla jej urody, z powodu tego, jaka jest słodka, delikatna, pomimo gadulstwa, dla sposobu, w jaki mi się oddaje i mocno obejmuje mnie po intymnym zbliżeniu.
Mógłbym zatracić się w tych objęciach i to mnie przeraża, ponieważ dla niej zrobiłbym wszystko. I wyrzekłbym się wszystkiego. A nie mogę. Cholernie się boję, że to mnie zgubi. Nie jestem gotowy na coś takiego, ale nie chcę też jej stracić.
Ona jest jak błyskawica, która przeszywa niebo i rozświetla je podczas burzy. Błyskawica, która czasami wyrządza więcej szkód niż sama burza.
Nie jestem na to gotowy.
Muszę ją porzucić.ROZDZIAŁ PIERWSZY
Kilka lat później
MIA
– Panno Butler, pani siostra na drugiej linii.
– Dziękuję, Grace. – Naciskam cyfrę dwa na klawiaturze telefonu i uśmiecham się, gdy w tle słyszę płacz Alexandry.
– Czy możesz wyjaśnić mi, dlaczego za każdym razem, kiedy dzwonię do biura, muszę czekać całą wieczność, żeby się z tobą połączyć? – pyta Shanessa.
Chichoczę.
– Bo zawsze dzwonisz w najmniej odpowiednim momencie. Przygotowuję się do bardzo ważnego spotkania i poleciłam sekretarce, żeby nie kierowała do mnie żadnych rozmów – wyjaśniam.
– Ach, moja młodsza siostra jest prawdziwą kobietą interesu. – Shanessa przekomarza się ze mną, co wywołuje mój uśmiech.
– Dlaczego Alexandra płacze? – pytam.
– Ponieważ Alexandra zawsze płacze. Ten łobuz nie tylko jest do ciebie podobny z wyglądu, ma również twój temperament.
– Cóż za urocze dziecko!
Moja siostra parska.
– Tak, tak! Słuchaj, skoro masz spotkanie, to może wolisz, bym zadzwoniła wieczorem? – proponuje Shanessa. – Nie chciałabym zabierać ci zbyt wiele czasu.
Spoglądam na zegarek.
– Mam jeszcze dwadzieścia minut, więc możemy spokojnie rozmawiać.
– Jak wiesz, w przyszłym tygodniu mam urodziny. Organizuję przyjęcie i chciałabym, żebyś ty również była na nim obecna.
– Oczywiście, że będę! – potwierdzam. – Zostało mi jeszcze trochę urlopu, więc…
– Super! – wykrzykuje Shanessa, sprawiając, że Alexandra zaczyna płakać jeszcze głośniej. – Hmm… będziesz sama? – Siostra dodaje po chwili ciszy.
– Co masz na myśli? – pytam, marszcząc brwi.
– Żadnej miłości gdzieś na horyzoncie?
Jedyne, co przychodzi mi na myśl, kiedy słyszę słowo „miłość”, to twarz Connora O’Neila. Chyba coś ze mną nie tak, skoro nawet po tylu latach wciąż nie jestem w stanie wybić go sobie z głowy. Wściekam się na samą siebie.
– Mio? – Głos Shanessy sprowadza mnie z powrotem na ziemię.
– Być może pojawię się z kimś. Dam ci znać – zapewniam.
– Świetnie! Nie zawracam ci już głowy. Do zobaczenia wkrótce, siostrzyczko.
Pozdrawiam ją i się rozłączam. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego, że nie zapytałam, czy on też tam będzie. Przez ostatnie dwa lata miałam szczęście, bo jego wizyty w domu nigdy nie zbiegały się z moimi. Tym razem jednak czuję, że być może los nie zadziała na moją korzyść. W końcu nie przegapiłby urodzin Shanessy, bo jest dla niego niczym siostra.
Wzdycham, czując przygnębienie, i znów spoglądam na zegarek. Do spotkania zostało zaledwie piętnaście minut, więc nie mam czasu na rozmyślanie o Connorze. Chwytam dokumenty i wychodzę z biura. Praca jest teraz o wiele ważniejsza niż moje złamane serce.
CONNOR
Kiedy nagle zaczyna dzwonić mój telefon, na usta cisną mi się najgorsze przekleństwa. Nie przestaję się jednak poruszać, czując przywierające do mnie ciało Sary. Kobieta łapczywie zaciska dłonie na moich pośladkach, dając mi do zrozumienia, abym szybko przeszedł do rzeczy.
Staram się nie zwracać uwagi na natrętny dźwięk komórki, ale coś mi podpowiada, że powinienem to przerwać. Mimo wszystko nie przestaję, póki wijąca się pode mną kobieta nie zaczyna krzyczeć z rozkoszy. Kilka sekund później, gdy orgazm przeszywa również moje ciało, osuwam się na nią, dysząc i ociekając potem.
– Wow, ależ hojnie obdarzyła cię natura, doktorze – szczebiocze koleżanka po fachu, na co wybucham śmiechem.
Daję Sarze klapsa w pośladek, wysuwam się z niej i siadam na krawędzi materaca, po czym sięgam po telefon leżący w kieszeni moich spodni rzuconych na podłogę. Przestał dzwonić dokładnie w kluczowym momencie. Odblokowuję go, a gdy na ekranie pojawia się imię Jarlatha, prycham i odkładam komórkę na stolik nocny.
Z powodu różnicy czasu w ostatnich dniach nie byliśmy w stanie rozmawiać dłużej niż dwie minuty.
Wstaję, podnoszę z podłogi bokserki, po czym idę do łazienki, gdzie zsuwam kondom, myję się i wkładam bieliznę.
Z niecierpliwością wyczekiwałem wieści od Jaya, dlatego decyduję się wrócić do pokoju po komórkę.
– Jeden telefon i zaraz wracam – informuję Sarę. Rzucam jej groźne spojrzenie, na co ona parska śmiechem.
– Śmiało, nie mam zamiaru się stąd ruszać – odpowiada, a następnie przeciąga się, eksponując wszystkie walory swojej zgrabnej sylwetki.
Kiwam głową, odwracam się i rozsuwam przesuwane drzwi. Wybieram numer brata i w oczekiwaniu na odpowiedź opieram się o balustradę balkonu. Wdycham pełną piersią powietrze ciepłego kalifornijskiego wieczoru. Od jakiegoś czasu jestem niespokojny i coś mi mówi, że ten telefon tylko pogorszy sytuację.
– Con! – odzywa się Jarlath z zadyszką w głosie.
– Wygląda na to, że nie tylko ty dzwonisz w nieodpowiednich chwilach – prycham.
– Nie, idioto. Biegłem po schodach, żeby odebrać. Wreszcie się odzywasz, od kilku dni próbuję się do ciebie dodzwonić – odpowiada ze śmiechem.
– Przepraszam, ostatnio w szpitalu panuje delirium. Spędziłem w pracy cały weekend, pracowałem na dwie zmiany.
– Uroki bycia wschodzącą gwiazdą neurochirurgii!
– Właśnie – potwierdzam.
– Ale do sedna. Organizujemy imprezę z okazji urodzin Shanessy i oczywiście chcielibyśmy, żebyś był i ty – wyjaśnia brat.
Sztywnieję. Za nic w świecie nie mógłbym przegapić urodzin Shanessy. Zresztą podobnie jak ona.
– Mia też będzie – dodaje Jarlath.
Otóż to!
Na dźwięk jej imienia zaczynam się niecierpliwić. Wzdycham, oddalam się od barierki i przesuwam dłonią po twarzy. Minęły lata, więc czy to możliwe, że tracę głowę już na samą myśl o niej?
– Jay…
– Swego czasu zdecydowałeś się wymazać ją ze swojego życia, więc takie są efekty. I nie opowiadaj bzdur o przyjaźni, bo bardzo dobrze wiedziałeś, że twoje relacje z nią już nigdy nie będą takie same. Na dodatek, cholera, zarówno na moim ślubie, jak i na ślubie Bree pojawiłeś się z inną dziewczyną, podobnie jak na chrzcinach Alexandry! Znając Mię, wiesz, co cię teraz czeka.
– Jak zawsze totalnie mnie zignoruje – stwierdzam.
– A ty będziesz gorzko żałował tej absurdalnej decyzji, którą kiedyś podjąłeś.
Już żałuję.
Przez chwilę milczę.
– Będziesz sam? – pyta brat, po czym głośno wypuszcza powietrze.
– Tak, tym razem tak – potwierdzam.
– Świetnie. W takim razie powodzenia, bo wygląda na to, że ona nie będzie sama.
– Co?! – Stoję jak wryty, nie mogąc wykrztusić z siebie słowa więcej. Każda cząstka mnie kategorycznie odrzuca myśl o tym, że mógłbym zobaczyć ją z innym mężczyzną. – Chryste! – wykrzykuję.
Jestem wściekły na Mię za zawrócenie mi w głowie do tego stopnia, że nie mogę przestać o niej myśleć. A na siebie samego za to, że parę lat temu wszystko spieprzyłem.
– Con, posłuchaj mnie. Jeśli przeraża cię sama myśl o tym, że możesz zobaczyć ją z innym, dobrze wiesz, co powinieneś zrobić. Wróć do domu i zachowaj się, jak na faceta przystało. Napraw to wszystko raz na zawsze.
Wzdycham, żegnam się z bratem, a potem przerywam połączenie. Wracam do pokoju, marząc tylko o chwili samotności. Muszę spławić Sarę, bo nie mam już ochoty z nikim się zabawiać, udając, że jakaś kobieta może wypełnić otaczającą mnie pustkę.
Chcę myśleć o niej i tylko o niej.
Dość pośpiesznie żegnam Sarę, wykorzystując wymówkę, że muszę pilnie wyjść. Po chwili wskakuję pod prysznic i pozwalam, aby chłodna woda pomogła mi oczyścić myśli.
Wróć do domu i napraw to wszystko raz na zawsze.
Naprawić to wszystko raz na zawsze?
Mia nienawidzi mnie za to, co się stało. Jak mógłbym ją za to winić? Ale zobaczenie jej teraz z kimś innym… Kurwa! Nawet myśl o tym jest nie do zniesienia.
Z kimś innym…
Uderzam pięścią w płytki i biorę głęboki wdech. Czuję, że znów desperacko potrzebuję tej dziewczyny w moim życiu. Potrzebuję ją przytulić, usłyszeć jej śmiech i wiedzieć, że jest moja.
Muszę coś zrobić… w jakiś sposób wszystko naprawić, a przynajmniej spróbować.
Muszę spróbować wyjaśnić Mii, co popchnęło mnie do popełnienia tego głupstwa, jakim było odrzucenie jej. Wiem jednak, że to nie będzie łatwe.
Z pewnością zacznie udawać, że mnie nie widzi, i zachowywać się tak, jakbym nigdy nie był częścią jej życia. Tak samo, jak w tych nielicznych sytuacjach, kiedy spotykaliśmy się ponownie.
Klnę w duchu i wyzywam się od najgorszych dupków. Od lat kocham Mię, lecz wszystko zepsułem, a teraz tego żałuję.
To moja kara i cena, którą muszę zapłacić za swój błąd.ROZDZIAŁ DRUGI
MIA
– Wow! Co za urocze miejsce! – wykrzykuje Malcolm.
Uśmiecham się, chwytam mężczyznę pod łokieć i prowadzę go w kierunku drzwi domu siostry.
– Tak, jest tu naprawdę bajecznie. Jarlath zaprojektował wszystko tak, jak to sobie wymarzyła Shanessa.
– Jezu, takich mężczyzn jak twój szwagier powinno się klonować – stwierdza z rozmarzonym wzrokiem.
Chichoczę i szturcham go żartobliwie.
– Spróbuj nie ślinić się na jego widok i pamiętaj, żeby nie oddalać się ode mnie ani na krok. Dzisiaj jesteś tarczą, która ma mnie chronić – przypominam.
– Bardzo ciekawi mnie, jak wygląda słynny Connor O’Neil. Znamy się od kilku lat, ale za każdym razem, kiedy o nim mówisz, pomijasz to, jak wygląda, jakbyś chciała wyrzucić go ze swoich myśli. Umieram z ciekawości, żeby go zobaczyć – stwierdza Malcolm.
– Nie zaprzątaj sobie głowy wyglądem Connora. Po prostu trzymaj go z dala ode mnie – mówię z grymasem.
– Wydaje mi się, że będę musiał trzymać z dala od ciebie większość obecnych tutaj facetów. Wyglądasz oszałamiająco.
Uśmiecham się i dziękuję za komplement.
Mam na sobie obcisłą sukienkę w kolorze lodowego błękitu, która sięga poniżej kolan, i czarne szpilki od Jimmy’ego Choo, z ogromną kokardą na pasku wokół kostki. Proste włosy są zaczesane do tyłu i upięte w wysoki, schludnie prezentujący się koński ogon. Wyglądam zupełnie inaczej niż Mia sprzed kilku lat i chcę, żeby wszyscy to zauważyli.
Ten pancerz ochronny jest niezbędnym elementem przetrwania w kontaktach z innymi, zwłaszcza jeśli w pobliżu pojawiłby się Connor O’Neil.
Tylko z rodziną mogę pozwolić sobie na luksus bycia sobą, a nie mdłą organizatorką imprez reklamowych dla jednej z ważniejszych agencji w kraju. W domu jestem po prostu Mią.
Dzwonię do drzwi, które otwiera Shanessa. Uśmiecha się, po czym krzyżuje ręce na piersi i lustruje mnie od stóp do głów.
– Spóźniłaś się – zauważa.
– Cóż, nie mogło zabraknąć mojego triumfalnego wejścia dla ożywienia wieczoru – odpowiadam z uśmiechem.
– Zachowaj triumfalne wejście na jutro. Dzisiaj na kolacji będą tylko członkowie rodziny – informuje, podchodzi bliżej i mocno mnie ściska.
Odwzajemniam uścisk, aby tym gestem dać jej do zrozumienia, jak bardzo za nią tęskniłam.
Siostra odsuwa się lekko i z uśmiechem kiwa głową, po czym zerka ukradkiem przez ramię.
– To jest Malcolm. – Chwytam przyjaciela za łokieć i stawiam go przed Shanessą.
– O Boże, kochanie, masz przecudne oczy! – wykrzykuje oszołomiony. – I jaka szczupła, pełna wdzięku sylwetka! – Cmoka kobietę w policzek, a ta uśmiecha się rozbawiona.
Kiedy zadzwoniłam do siostry, żeby uprzedzić, że przyjadę z przyjacielem, zapytała, co to za przyjaciel. Gdy sprecyzowałam, że to „przyjaciel gej”, parsknęła śmiechem.
– Miło cię poznać, Malcolmie – wita go Shanessa, po czym dodaje: – Wiem, że na co dzień musisz cierpliwie znosić kaprysy i gwałtowny temperament mojej siostry.
– Nie jest aż tak źle, jak mogłoby się wydawać. Powiedzmy, że moim marzeniem jest to, by sprowadzić ją na właściwą ścieżkę. Pracuje zbyt dużo i rzadko wychodzi. To piękne ciałko się marnuje… Życie jest niesprawiedliwe.
Shanessa kiwa głową, a potem bierze Malcolma pod ramię.
– Też tak uważam. My dwoje musimy porozmawiać, ale teraz chodźcie, wszyscy na was czekają.
Podążam za siostrą i biorę głęboki wdech. Zaraz zaczną się moje tortury.
Pierwszą osobą, którą widzę po wejściu do salonu, jest moja matka, tuląca w ramionach Alexandrę. Uśmiecham się i podchodzę, żeby się przywitać.
– Cześć, mamo – mówię.
– Cześć, kochanie, jak minęła podróż? – pyta, nadstawiając policzek do pocałunku.
– Spokojnie – odpowiadam i daję jej buziaka. Potem całą moją uwagę przykuwa mała siostrzenica, która śpi jak aniołek. Delikatnie głaszczę jej aksamitną twarzyczkę i rozglądam się dookoła. – Gdzie jest Chris? – pytam, po czym podchodzę do ojca i oplatam ramionami jego szyję.
– W swoim pokoju, odrabia lekcje – odpowiada, niemal miażdżąc mnie uściskiem.
W tym samym momencie Shanessa przedstawia Malcolma matce, która patrzy na niego z lekkim zaskoczeniem. Spodziewała
się raczej innego „przyjaciela”. Myślę, że jest trochę rozczarowana. Nie z powodu Malcolma, ale dlatego, że w moim życiu wciąż nie ma nikogo.
– Hej, ślicznotko!
Silne ramiona obejmują mnie od tyłu i natychmiast otula mnie znajomy zapach. Na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Odwracam się, aby uścisnąć Jarlatha.
– Cześć, szwagierku.
– Jak minęła podróż? – pyta.
Przewracam oczami.
– Dobrze.
Jay uśmiecha się łobuzersko i chwyta mnie za nos. Kiedy jednak się odwraca, uśmiech z jego ust znika, a twarz pochmurnieje.
– Co to za jeden? – pyta. Marszczy brwi i bacznie obserwuje Malcolma, który prowadzi pod rękę Shanessę.
– To mój przyjaciel. Malcolm.
– Dlaczego uczepił się jak rzep mojej żony?! – pyta podirytowany.
Wybucham śmiechem, rozbawiona zazdrością mężczyzny.
– Nie martw się, jest nieszkodliwy.
Patrzy na mnie wyraźnie zaskoczony, a w tym samym momencie dołączają do nas Shanessa i Malcolm.
– Kochanie, to jest Malcolm, przyjaciel Mii i jej kolega z pracy. Malcolm, to mój mąż Jarlath – przedstawia mężczyzn moja siostra.
Niemal krztuszę się śliną, gdy Malcolm podnosi głowę, a jego spojrzenie zatrzymuje się na Jayu. Wpatruje się w niego z otwartymi ustami i rozmarzonym wzrokiem wodzi po ciele mojego szwagra. Gdy podaje Jarlathowi rękę, ten unosi brwi.
– Miło mi.
– Och, cała przyjemność po mojej stronie! Czy ktoś kiedyś powiedział ci, że wyglądasz jak aktor Chris Hemsworth? – pyta Malcolm, wciąż przeszywając Jaya spojrzeniem.
Szturcham przyjaciela łokciem, a on podskakuje i wyrywa się z zamyślenia, po czym pospiesznie próbuje naprawić sytuację.
– Jestem specjalistą od reklamy, to pewien rodzaj skrzywienia zawodowego.
– Tak, oczywiście! – Jarlath kiwa głową, lecz najwyraźniej to wyjaśnienie go wcale nie przekonuje.
Cała ta sytuacja sprawia, że z trudem próbuję powstrzymać uśmiech.
– Idę sprawdzić, czy Chris skończyła odrabiać zadania. Zaraz wrócę. – Daję Malcolmowi całusa w policzek, wychodzę na korytarz, pokonuję schody i zatrzymuję się przed drzwiami pokoju siostrzenicy.
– Kochanie, to ja, ciocia Mia. Mogę wejść? – pytam, pukając.
Nikt nie odpowiada, więc powoli uchylam drzwi i zerkam do środka.
Chris śpi na łóżku, otoczona stosem papierów i książek. Kiwam głową i wchodzę do pokoju, po czym zamykam za sobą drzwi. Zdejmuję szpilki, żeby nie hałasować, odkładam je na bok i bezszelestnie zbliżam się do łóżka. Zbieram notatki i książki, które kładę na stoliku nocnym, a cała moja uwaga skupia się na ukochanej siostrzenicy. Głaszczę ją po jasnych włosach i słodkiej twarzyczce. Tak bardzo za nią tęskniłam! Tak naprawdę tęskniłam za nimi wszystkimi, ale nowa Mia nie poddaje się emocjom. Zrobiła to tylko raz i wciąż płaci za to wysoką cenę. Wzdycham i pochylam się, żeby pocałować policzek i nos Chris, po czym wstaję i odwracam się, by wyjść z pokoju.
Nagle zastygam w bezruchu, bo w jednej chwili wszystko wokół mnie znika. Wszystko oprócz niego.
Siedzi przy biurku Chris, na wprost łóżka. Na kolanach trzyma laptopa, a u jego stóp leży teczka. Jest przystojny i imponujący. Po prostu Connor.
Wstrzymuję oddech i instynktownie cofam się o krok, żeby jeszcze bardziej zwiększyć dzielący nas dystans.
Na jego twarzy pojawia się grymas. Odkłada komputer na biurko i wstaje, ukazując mi się w całej swojej perfekcyjnej krasie.
Moje serce bije jak oszalałe, a umysł na chwilę wchodzi w stan zawieszenia. Widok tego mężczyzny wciąż sprawia mi zbyt wiele bólu. Teraz wszystko się intensyfikuje i staje się coraz bardziej przytłaczające. Chciałabym zamknąć oczy, żeby go nie widzieć, bo jego urok tylko wzmaga moje cierpienie, ale jednocześnie rozpala moje serce. Co więcej, już sama jego obecność niweczy wszelkie moje starania, aby zachowywać się tak, jakby nie istniał.
Zaciskam pięści. Nie, nie mogę dać mu tej władzy nade mną, już nie. Zmuszam się do tego, by wytrzymać jego spojrzenie. Zmuszam się do tego, żeby pozostać niewzruszoną, stojąc twarzą w twarz z mężczyzną, który kiedyś złamał mi serce, oszukał mnie i wykorzystał, niszcząc wszystko… nawet naszą przyjaźń.
– Cześć, Mio.
Jego głos jest jak cios prosto w serce i przenosi mnie w czasie o kilka lat wstecz, do najpiękniejszego, ale też najtrudniejszego okresu w moim życiu. Wspomnienie bólu, który wciąż w sobie noszę i który jest nadal żywy, mrozi mi krew w żyłach i pomaga odzyskać odrobinę opanowania.
– Connor – odpowiadam chłodno na powitanie.
Przechyla głowę, mamrocze coś pod nosem, po czym robi krok w moją stronę i wkłada ręce do kieszeni dżinsów.
Nie patrz na niego, Mio. Skup się na czymś innym.
Odrywam od Connora wzrok, skupiam uwagę na kalendarzu wiszącym na ścianie tuż za jego plecami i krzyżuję ręce.
– Minęło tyle lat i nic się nie zmieniło – stwierdza zmęczonym tonem, a potem głośno wypuszcza powietrze.
Odruchowo unoszę brew, lecz nie odpowiadam. Słyszę, jak znów coś mamrocze, a potem parska.
– Czy mogę przynajmniej mieć nadzieję na cywilizowane relacje z tobą?
Tym razem obrzucam go piorunującym spojrzeniem.
– Oczywiście. Ty ignorujesz mnie, a ja ignoruję ciebie. Bardziej cywilizowanie się nie da – odpowiadam suchym tonem.
Uśmiecha się swoim magicznym uśmiechem, a ja czuję, że mam nogi jak z waty. Cholera.
– Wiesz, brakowało mi twojego ciętego języka. – Przygryza wargę w najseksowniejszy sposób, jaki kiedykolwiek widziałam u mężczyzny.
Jezu, nie mogę oderwać wzroku od jego ust!
Och, mnie też brakowało jego języka, zwłaszcza kiedy dotykał on mojego ciała. Już sama myśl o tym sprawia, że cała płonę, a to nie wróży dobrze.
Nie, do cholery. Muszę w jakiś sposób oprzeć się Connorowi.
– Wątpię, by brakowało ci jakiejkolwiek cząstki mnie, O’Neil. Muszę już iść, przepraszam. – Omijam go, zachowując bezpieczny dystans pomiędzy nami, podnoszę buty z podłogi i pospiesznie wychodzę z pokoju Chris. Nie schodzę na parter, zamiast tego zaszywam się w łazience i próbuję się uspokoić. Biorę głęboki wdech i chwytam się kurczowo umywalki, żeby nie upaść na podłogę.
Nic się nie zmieniło mimo upływu czasu. Wciąż tylko on może złamać mi serce i tylko on może zawładnąć moimi zmysłami niczym fala tsunami… Podczas gdy ja wciąż zdaję się tą samą zakochaną w nim po uszy dwunastoletnią dziewczyną, która nadal nie może o nim zapomnieć.
CONNOR
Osuwam się na fotel i chowam głowę w dłoniach. Cholera, czuję się, jakby przejechał po mnie walec o obłędnych zapierających dech w piersiach kształtach, o oczach, które mogą unicestwić jednym spojrzeniem, i o twarzy, która byłaby w stanie przekupić nawet samego diabła.
Wzdycham z rozgoryczeniem i przeklinam siarczyście. Nie zapomniała o bólu, jaki jej wyrządziłem, podobnie jak ja nie zapomniałem o niej i o tym bardzo krótkim okresie w życiu, kiedy się kochaliśmy.
Jeśli o mnie chodzi, ten „bardzo krótki okres” trwa już kilka lat, a może nawet całe moje życie. Szukałem jej w każdej kobiecie, z którą byłem, w każdym dotyku, w każdym pocałunku, ale żadna nie była nią.
– Wujku Con, jestem głodna.
Podnoszę wzrok, by spojrzeć na jasnowłosego anioła, który najwyraźniej się obudził. Kiwam głową i wstaję.
– Chodź, młoda damo, pójdziemy na dół. Czeka tam na nas wiele smakołyków – mówię, podchodząc do niej.
– Surowa ryba wcale nie jest dobra! – wykrzykuje, stojąc na łóżku.
– Surowa ryba?
– Tak, mama przygotowała ją dla cioci Mii. Ona ją uwielbia!
Tak, doskonale o tym wiem.
– Okej, żadnych surowych ryb! Widziałem za to sporo naprawdę pysznych kanapek z warzywami i całe mnóstwo przystawek, które na pewno ci posmakują.
Uśmiecha się i cmoka mnie w policzek.
– Bardzo za tobą tęsknię, wiesz? Dlaczego nie zamieszkasz z nami? – pyta, przytulając się do mnie.
Wychodzimy z pokoju, a ja trzymam bratanicę za rękę.
– Ja też bardzo za tobą tęsknię, skarbie, ale na razie nie mogę wyjechać z Kalifornii. Muszę dokończyć tam moją pracę. – Schodzę po schodach i kiedy słyszę głosy dochodzące z salonu, zastygam w bezruchu.
– Nawet jeśli ciocia Mia ma nowego chłopaka, on nigdy nie będzie taki przystojny jak ty! – wykrzykuje Chris, gdy wchodzimy do pokoju.
Zamieram i spoglądam na nią, zaskoczony tym, co wypaliła.
– A co ty o tym wiesz? – pytam cichym głosem, planując już w myślach, jak skopać tyłek braciszkowi.
– Słyszałam rozmowę mamy i taty. Ty i ciocia Mia byliście zakochani, a potem wyjechałeś do Ameryki i nie chciałeś jej więcej. Jest bardzo zła, a mama powiedziała, że cieszy się, że z kimś przyszła, bo… – Zamiera i przykłada palec do ust. – Poczekaj, co ona powiedziała? Ach, tak, bo wtedy w końcu zrozumiesz, jak wielkim idiotą byłeś kilka lat temu.
Z otwartymi ustami patrzę na Chris. Nie wiem, czy śmiać się z jej elokwencji, czy raczej wkurzyć się na nią za tego idiotę.
– To nie są tematy dla dziewczynek w twoim wieku – strofuję ją z powagą.
Przygryza wargę i patrzy na mnie zasmucona, a jej ogromne oczy zaczynają się szklić.
Wzdycham i uśmiecham się, bo nie chcę jej niepokoić. Całuję Chris w nos tak samo, jak zrobiła to wcześniej Mia, nachylam się do jej ucha i szepczę:
– Zdradzę ci pewien sekret. Wiem, jak wielkim idiotą byłem kilka lat temu. – Głaszczę ją po włosach. – Nie mów nikomu o tej rozmowie, zgoda?
– A ty nie mów nikomu, że opowiadam ci takie rzeczy! Tata i mama rozgniewaliby się bardzo, gdyby wiedzieli, że podsłuchałam ich rozmowę.
– Okej, w porządku. Nie wspomnimy o tym ani słowa, to będzie nasza tajemnica.
Uśmiecha się, mocno mnie przytula, a potem wymyka się z moich ramion i biegnie jak strzała do swojej ciotki… Właśnie wtedy go dostrzegam. Uśmiecha się uprzejmie, podczas gdy Mia obejmuje Chris w miażdżącym uścisku. Jest wysoki, ma ciemne włosy, szczupłą sylwetkę i interesujący gust w łączeniu kolorów. Krzyżuję ręce na piersi i obserwuję go z uwagą: szary garnitur, fioletowa koszula, a do tego czarne buty. Wyciąga dłoń, by przedstawić się Chris, i robi to… w dość osobliwy sposób.
Zbliżam się do grupki, która zebrała się przy kominku, a w tej samej chwili Christen odciąga na bok Mię, aby ją gdzieś zabrać.
– Connor, podejdź tutaj. Poznaj Malcolma, kolegę z pracy i przyjaciela Mii.
Nie podoba mi się sposób, w jaki Shanessa zaakcentowała słowo „przyjaciel”, i nie potrafię ukryć grymasu niezadowolenia.
Spoglądam na Malcolma i marszczę brwi. Mężczyzna towarzyszący kobiecie, którą kocham, mierzy mnie od stóp do głów, pożerając wzrokiem każdy centymetr mojego ciała. Na jego twarzy maluje się coś, czego nie potrafię określić, jakby był kompletnie zaskoczony tym, co widzi, jakby…
Cholera!
Jakby podobało mu się to, co widzi.
– Więc to ty jesteś Connor. Wiele o tobie słyszałem – stwierdza z powagą.
Jego sposób bycia jest elegancki, wyrafinowany, prawie kobiecy.
Zamieram. Jasna cholera, kobiecy!
Podaję mu rękę, a jego uścisk jest delikatny i miękki, zbyt miękki.
– Witaj, Malcolmie, ja za to nigdy nie słyszałem o tobie – odpowiadam, posyłam mu czarujący uśmiech i mrugam w jego stronę.
Rumieni się. Tak, cholera, rumieni się, wpatrując się we mnie jak osłupiały.
– Skoro już wszyscy jesteście, to może przejdziemy do bufetu? – proponuje Shanessa, po czym bierze Malcolma pod rękę i ciągnie go w stronę suto zastawionego stołu.
Mój brat stoi w bezruchu, obserwując ich z widocznym uśmiechem.
– On jest homo, tak samo jak ty i ja jesteśmy hetero – szepczę.
– Zauważyłem.
– Przedstawia kolegę geja jako swojego faceta? – pytam z powątpiewaniem.
– Teoretycznie powiedziała nam tylko, że przyjdzie z przyjacielem, a nie z mężczyzną swojego życia – odpiera Jay.
– Ale na pewno zakładała, że właśnie tak pomyślimy – stwierdzam.
Sądziła pewnie, że ja tak pomyślę.
– Czy Shanessa o tym wiedziała? Nie uwierzę, że nie!
Biorąc pod uwagę to, o czym wspomniała Chris, Shanessa z pewnością doskonale wiedziała, ale wolała zachować tę informację dla siebie.
– Jeśli Mia powiedziała jej, że Malcolm nie jest przyjacielem w tym tego słowa znaczeniu, a Nessa mi o tym nie wspomniała, czeka ją wzorcowa kara – oznajmia z łobuzerskim uśmiechem, po czym odwraca się, by dołączyć do żony.
Ten wieczór zaczyna przybierać naprawdę bardzo interesujący obrót. Jestem ciekaw, jak daleko Mia odważy się posunąć, aby utrzymać mnie na dystans. To ja jako pierwszy posługiwałem się przyjaciółkami jako pewnego rodzaju tarczą ochronną, by się od niej oddalić, lecz to nigdy nie zadziałało. Wszystkie moje zmysły skupiały się zawsze na niej i tylko na niej.
Malcolm jest tarczą, która może być bezskuteczna wobec tego, co dzieje się, gdy ja i Mia jesteśmy blisko siebie, tak jak teraz.
Jeśli łudzi się, że dzięki obecności przyjaciela może uniknąć ruchu z mojej strony, to się przeliczy. Grubo się myli i już nie mogę się doczekać, żeby jej to udowodnić.
Mia nawet na mnie nie patrzy. Posyła wszystkim uśmiechy, śmieje się w towarzystwie każdego i na każdego spogląda. Na każdego z wyjątkiem mnie. Ja nie potrafię jednak oderwać od niej wzroku. Chłonę wszystko, co się z nią wiąże – to, co stare, i to, co nowe, przeszłość i teraźniejszość… Co więcej, zastanawia mnie fakt, że nawet nie skosztowała sushi. Byłem przekonany, że pochłonie je w zawrotnym tempie, ale kiedy Shanessa chciała ją poczęstować, potrząsnęła głową i odmówiła z grymasem. Dziwne, bardzo dziwne. Mia uwielbiała sushi. Zawsze się nim objadała.
Marszczę czoło.
– Od kiedy nie jesz sushi? – pytam niespodziewanie, sprawiając, że sztywnieje.
– Och, Mia nie znosi sushi. Z tego, co zrozumiałem, przywodzi jej na myśl coś niemiłego. – Zamiast dziewczyny odpowiada jej kumpel.
Krew mrozi mi się w żyłach. Spoglądam na nią i widzę, jak nagle blednie i ściska w dłoni kieliszek z winem.
Jadła sushi również tamtego wieczoru, gdy powiedziałem jej, że nie chcę już kontynuować naszego związku.
Myśli wirują mi w głowie, coraz bardziej mnie otępiając.
Niech to szlag. Nawet na chwilę nie spuszczam jej z oka.
Jest przeraźliwie blada i patrzy na Malcolma, jakby chciała zmieść go z powierzchni ziemi. Kilka razy przełyka ślinę, bierze do ust łyk wina i wzrusza ramionami, po czym odwraca się do mnie z kamienną twarzą.
– To nic tragicznego, O’Neil. Tylko niestrawność. Prędzej czy później wszyscy możemy nabawić się niestrawności od czegoś lub od kogoś, prawda?
Potrząsam głową. Kurczę, piękna złośnica stojąca na wprost mnie za nic nie odpuszcza… Nie zapomniała mnie. Czuję to.
– Nie, właściwie to nie wiem. Nigdy nie zdarzyło mi się zmęczyć czymś… lub kimś.
Marszczy brwi.
– Wierzę. Nie dajesz nikomu na to czasu – stwierdza. – Wcześniej bierzesz nogi za pas i znikasz.
– Kiedyś myślałem, że ucieczka może w jakiś sposób ochronić mnie przed moimi lękami. Myliłem się – wyznaję po chwili.
– Och, wow! Zdaje się, że mały O’Neil w końcu dorósł. Szkoda tylko, że teraz to nie ma już żadnego znaczenia.
– Jasne. Ale porozmawiajmy o was. Jak długo jesteście razem? – pytam, wskazując na Mię i na jej „przyjaciela”.
– Nie twój interes – odpowiada, sztywniejąc jeszcze bardziej.
– Dobrze. – Wzruszam ramionami i odwracam się z delikatnym uśmiechem do Malcolma.
– Strasznie tu gorąco, prawda? – Chwytam za brzeg swojej czarnej koszulki i jednym ruchem ją zdejmuję. Pozostaję jedynie w białym, obcisłym podkoszulku.
– O mój Boże! – wykrzykuje Malcolm, który nagle się rumieni.
Uśmiecham się szyderczo, a potem zerkam na Mię. Jej źrenice się rozszerzają, wpatruje się w mój tors, a jej policzki płoną. To spojrzenie mnie rozpala i sprawia, że na całym ciele czuję dreszcze. Wystarczy, do cholery. Jeszcze chwila, a rzucę się do stóp tej dziewczyny, błagając o wybaczenie.
Staram się pozostać obojętnym i cierpliwie czekam, aż znów zechce obdarzyć mnie swym lodowatobłękitnym spojrzeniem. Kiedy w końcu to robi, uśmiecham się i lekko przechylam głowę.
– Czy coś cię martwi, Mio? – drażnię się z nią.
Nasze spojrzenia się spotykają, a dziewczyna nie jest w stanie ukryć tego, co czuje. Złość, ból, pożądanie. Zaciska usta, po czym odwraca się gwałtownie, chwyta przyjaciela za ramię i wyciąga go z sali.
Nie, moja droga, tym razem nie uciekniesz.
Pospiesznie wkładam koszulkę i idę za nimi.
– Nie możesz ślinić się na jego widok! Masz być tarczą, za którą będę mogła się schronić. Nie łudź się więc, że go zaliczysz!
Tłumię śmiech. Wciąż stoję za ich plecami i opieram się o ścianę, z uwagą wsłuchując się w rozmowę.
Malcolm ma być tarczą pomiędzy nami? A to dobre!
– Gdybyś chociaż wspomniała o tym, jak oszałamiająco wygląda, przynajmniej mógłbym się przygotować. Mój Boże, widziałaś go? To ciało jest warte grzechu. Na sto procent.
Dzięki, Malcolm, zaczynam cię lubić.
– Teraz masz nie myśleć o tym, jak apetyczny mógłby być Connor, ale o tym, że…
– Jak apetyczny jest Connor! Nic dziwnego, że nikogo po nim nie miałaś. Jak mogłabyś zadowolić się kimś innym po tym, jak miałaś tego boga wikingów.
Dzwoni mi w uszach, a moje serce bije jak oszalałe. Nie miała nikogo po mnie? Niemożliwe.
Patrzę na nią z niedowierzaniem i… z ulgą. Jak to możliwe, by ktoś taki jak ona, kobieta piękna i idealna, nie miał nikogo innego po naszym rozstaniu? Po tym, jak ją zostawiłem?
– Ja nigdy go nie miałam. Sypialiśmy ze sobą przez jakiś czas, ale wszystko sprowadzało się tylko do tego. On miał mnie, ale ja nie miałam jego. I zostawił mnie, jak gdyby nigdy nic. Pytasz mnie, jak mogę nie myśleć o tym, jaki to on jest kusicielski? To proste, myślę o tym, ile bólu mi zadał, więc to, że jest wart grzechu, schodzi na dalszy plan.
Zamykam oczy. Jej słowa są dla mnie jak policzek. Nie, nie może naprawdę tak myśleć. Cholera, tak bardzo szalałem na jej punkcie, że bałem się własnych uczuć. Bywało, że miesiącami nie dotykałem żadnej kobiety, myśląc dnami i nocami tylko o niej. Nadal za nią szaleję, pomimo tego, że ona mnie nienawidzi.
– Malcolm, będziesz tak miły i zostawisz mnie sam na sam z Mią? – pytam.
Oboje odwracają się w moją stronę. Mia z trudem łapie oddech, a Malcolm po pierwszych kilku sekundach zdumienia kiwa głową i odchodzi bez słowa.
Kiedy zostajemy sami, wpatruję się w dziewczynę przez dłuższą chwilę, napawając się jej pięknem.
– Chyba nie wierzysz w to, co powiedziałaś – mówię. Odsuwam się od ściany i podchodzę do Mii. Mój głos jest zachrypnięty od burzy emocji, które mną targają. – Wiesz, że to tylko stek bzdur, prawda?
– Nie wiem, co masz na myśli – stwierdza. Krzyżuje ręce na piersi, a jej wzrok zawieszony jest gdzieś za moimi plecami.
– Mam na myśli to, co przed chwilą powiedziałaś… o nas.
– Podsłuchiwanie to brzydki zwyczaj, O’Neil, powinieneś to wiedzieć – odpowiada kąśliwie, piorunując mnie spojrzeniem, co jeszcze bardziej mnie podnieca.
Zbliżam się do niej, a ona instynktownie się cofa.
– Możesz straszyć wszystkich swoją groźną miną, ale na mnie to nie działa. Dobrze wiesz, co się dzieje, kiedy tak na mnie patrzysz.
Zaciska wargi.
– Do rzeczy, Connor, mój czas jest cenny.
– Daj spokój, to nie tak, jak myślisz – wtrącam. – Miałaś mnie w ten sam, identyczny, zniewalający sposób, w jaki ja miałem ciebie! – wybucham. – Bez względu na wszystko – dodaję, wypowiadając słowa, które sprawiły, że wiele lat temu zdecydowałem się wziąć nogi za pas.
Słowa, które zawierają w sobie wszystko.
Unosi brwi.
– Myślisz, że w to uwierzę? Nie jestem już małą dziewczynką, która wierzyła w każde twoje słowo, Connor. Już mnie nie nabierzesz i, co ważniejsze, nie obchodzi mnie to, co mówisz.
Jej głos jest stanowczy, a spojrzenie lodowate, lecz wiem, że kłamie, i mam zamiar to udowodnić. Stawiam krok do przodu, a Mia szeroko otwiera oczy ze zdumienia i się cofa. Uśmiecham się łobuzersko i podchodzę jeszcze bliżej. Tak jak przypuszczałem, ona ponownie się odsuwa… Wpada w moje sidła, jest dosłownie przyparta do muru.
– Wiesz, Mio, myślę, że jednak interesują cię moje wyjaśnienia. Tylko z jednego powodu. – Całkowicie skracam dystans między nami, aż moje ciało niemal styka się z jej ciałem. Czuję jej ciepło, zapach, zanurzam się we wspomnieniach i w emocjach. Wystawiam ją na próbę, aby przekonać się, czy tylko wysilam się bezużytecznie. Kładę ręce po obu stronach głowy Mii i zbliżam twarz do jej twarzy. – Nie, niczego nie zapomniałaś, my niczego nie zapomnieliśmy – podkreślam. – Wciąż jesteś tą samą dziewczyną, a ja tym samym facetem, który zbyt późno zdał sobie sprawę z tego, że chce od ciebie czegoś więcej niż przyjaźni.
Potrząsa głową, a w jej oczach widać złość i panikę.
– Nie ma już tamtej dziewczyny. Pewnego letniego wieczoru nagle dorosła. Zdała sobie sprawę z tego, że marzenia nie istnieją. Ufając ludziom, skazujemy się tylko na cierpienie. Muszę ci podziękować, bo bez ciebie nigdy bym tego nie zrozumiała – wyrzuca z siebie lodowatym i pełnym bólu głosem.
Cholera, aż tak bardzo ją zraniłem?
– To nie tak, jak myślisz. Tak, zrobiłem wszystko, byś w to uwierzyła, ale to nieprawda.
Wybucha śmiechem pełnym pogardy.
– Boże, jesteś nikczemny. Nie obchodzi mnie to. Jesteś tylko przykrym wspomnieniem, O’Neil. Niczym więcej.
Bzdury. Drżenie jej ciała mówi mi co innego.
– Kłamiesz – stwierdzam.
– Posłuchaj mnie uważnie, Connor, bo nie zamierzam tego powtarzać: nie chcę cię widzieć, nie chcę z tobą rozmawiać i nie chcę wysłuchiwać twoich bzdur, nie chcę…
– I właśnie dlatego po mnie nie miałaś już nikogo? – pytam, sprawiając, że blednie. – Tak, słyszałem, co mówił Malcolm – przyznaję. – Wytłumaczenie jest tylko jedno: nadal jesteś moja.
Otwiera oczy jeszcze szerzej, zaskoczona moimi słowami.
Wiem, że zagrałem nieczysto, ale z nią nie można działać inaczej.
Zaprzecz teraz, jeśli potrafisz.
– Zejdź mi z drogi – cedzi przez zęby.
– Powiedz, że to nieprawda. Spójrz mi w oczy i powiedz, że się mylę, że przez te wszystkie lata pragnąłem kobiety, która zapomniała o mnie w tamtej chwili, gdy wszystko spieprzyłem, odrzucając ją.
Stoimy tak wpatrzeni w siebie i, do licha, chciałbym jej dotknąć, pocałować te pełne usta, za którymi od dawna tęskniłem i których brakowało mi jak powietrza. Pragnę ją przytulić, by przypomnieć sobie doskonałe kształty ciała, które stykało się z moim, i cieszyć się na jego widok, jakby zostało stworzone, by pasować do każdego centymetra mojej skóry.
– Zostaw mnie w spokoju, Connor. Trzymaj się ode mnie z daleka. – Znów rzuca lodowato, wskazuje dłońmi na moje ramiona i próbuje mnie odepchnąć.
Dotyk Mii sprawia, że moje serce bije jeszcze szybciej. Nie mogę się oprzeć. Przylegam do jej ciała i zagryzam wargę, żeby nie jęknąć. Wsłuchuję się w rytm serca, które wali mi głucho w piersi, przez co niemal tracę oddech. Czuję drżenie nóg i męskość budzącą się do życia po latach totalnej ciemności. Czuję Mię i wszystkie emocje, które przez nią przepływają.
– Popełniłem błąd, Mio, ale już nigdy więcej tego nie zrobię. Przygotuj się na wojnę, bo tym razem nie pozwolę ci odejść. Chcę cię z powrotem – szepczę zaledwie centymetr od jej ust.
Rozkoszuję się jej zapachem… i mówię sobie, że to na razie musi wystarczyć.
Te uczucia są zbyt intensywne, wymykają się spod kontroli. Niechętnie odrywam się od niej i odsuwam, dając jej do zrozumienia, że jeśli chce, może odejść.
Właśnie to robi – odchodzi. Przemierza korytarz szybkim krokiem, zabierając ze sobą ciepło i zapach, o których marzyłem i za którymi tęskniłem niezliczoną ilość razy przez ten długi czas bez niej.