- W empik go
Amelia Mansfild. Tom 4 z dzieł pani Cottin - ebook
Amelia Mansfild. Tom 4 z dzieł pani Cottin - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 268 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
12 sierpnia, o osmey wieczór.
Otoczona taiemnicą, niemogąc nic odgadnąć nad to, żem niegodziwie oszukana, i że zbliżam się ku grobowi, w którym nawet może ieszcze oszczerstwo mnie prześladować będzie, zostawiam ten dziennik po sobie, w którym zapiszę wszystkie moie myśli i czynności, od czasu kiedy ostatnia istota zerwie iuż wszelkie związki z nieszczęśliwą…. postanawiam to; w chęci odkrycia niepoiętey zdrady, aby niewinności okazać nieszczęście w które namiętności wtrącaią, i aby łatwowierność ochronić przed zdradliwemi łudzeniami powierzchowney cnoty które mnie zgubiły.
Niewiem gdzie i kiedy zakończę cierpienia; lecz ieśli człowiek w ręce którego to w padnie pismo, ma siostrę lub dziecię, ieśli jego serce przystępne iest litości, ieśli iest dla niego iaką świętością ostatnia wola umierających, zaklinam go, oddać to pismo Hrabiemu Albertowi Lineburg mieszkaiącemu w Dreznie.
12 sierpnia o 11stey godzinie wieczorem.
Z iaką słodką spokoynością stryj mię pożegnał! ach gdyby on wiedział, iż po raz ostatni….. ostatni! o niechże go niebo zachowa i zrobi go nieczułym na moia ucieczkę! niech pokóy mieszka w tym domu któren mi dał przytułek, w tem sercu które mię kochało! Niech Amelia raczey zostanie zapomnianą, nawet znienawidzoną od swego dobroczyńcy, lecz niech mu ani łzy iedney nie kosztuie!… Potrzeba konieczna iechać mi nakazuie: widzę przepaść podemną się otwieraiacą, ale iakkolwiek ona iest okropną, nielękam się iey więcey, niż znosić dłużey cierpienie które moie pożera serce…. Opuszczam mego syna, on śpi, nie uyrzę wiecey łzów iego, nie usłyszę iego krzyku które rozdarłyby moie wnętrzności: póki on spi mogę uciekać… Kiedy się obudzi głos iego niewinny wołać będzie matki występney, iego matka nieozwie się do niego; lecz nie zostanie on przynamniey bez wsparcia…. O cnotliwy Albercie! ty którego nieśmiem iuż bratem nazywać, ty będziesz podporą sieroty; nie zostanie się on sam na świecie iak ia sama… Sama? co rzekłam; Ach nieszczęsna czemuż nią nie iesteś? To iest domiarem twego nieszczęścia, czuć że nie umrzesz sama, że z twoim losem połączony iest los ofiary która iest twoią hańbą i rozpaczą… istoty, którą czuiąc w swem łonie obudzasz się bezprzestannie na głos zgryzoty i przerażania. O gdybym została niewinną, przynaymniey utraciłabym tylko szczęście; lecz żyłabym dla mego syna i dla Alberta. Niewinność, rozlewając pocieszenie w strapione moie serce wskazywałaby mi niebo za ucieczkę, a wieczność za nagrodę! ale pędzić dni zmazane hańbą, nieśmieć podnieść oczy ku Bogu któren mię potępia, czuć siebie niegodną przyiaźni brata i szacunku syna, nosić owoc wstydu, a niewiedzieć nawet imienia komu go winna iestem: są tak srogie męczarnie, iż zagniewana i surowa cnota niewynalazłaby większych na udręczenie nieszczęsney, obłąkaney boleścią…
O móy bracie! iak straszliwy ze mnie przykład dla tych, które zapominała powinności powściągania swoich namiętności: zrodziłam się do cnoty, serce moie było dobre, szlachetne… lecz oddałam się pierwszemu uczuciu, j straciłam szacunek moich krewnych, przyiacioł, stałam się nieszczęściem mego brata i dobrowolnie musiałam opuścić oyczyznę; przynaymniey dotąd kosztowałem spokoyności, lecz wnet uczułam pod imieniem przyiaźni wdzieraiący się pocisk niezwyciężony; zamknęłam oczy aby niewidzieć nowey burzy która nad moią ściągała się głową, i w padłam w otchłań nieszczęść i hańby. Zgubioną iestem Albercie! ta którą ty nazywałeś cnotliwa siostrą, twoią słodką Amelią; stoi może nad brzegiem straszliwey zbrodni… sama nie – śmiem nań rzucić oczyma… A ty co pod tak taiemniczą przedemną ukrywasz się zasłoną, niezgadniony sprawco moich nieszczęść, iakaż straszna na ciebie spadłaby odpowiedzialność, gdyby spełniwszy tę zbrodnię przywołanąbym na sąd została straszliwy!… Ach ta myśl sama cofnie mię od podobnego pomysłu… nie, nie przywołam przeklęstwa nieba na twoię głowę; będę znosić życie aby cię zbawić od niezbłaganych zgryzot; nigdy Amelia nie ściągnie na ciebie nieszczęścia, a ieżeli umrzeć będzie musiała, pierwey tobie przebaczy… Lecz muszę cię poznać przynaymniey muszę cię uyrzeć raz ieszcze w tem życiu. Oto północ, wybiia na wieży zamkowey. – Niestety! tę sarnę niegdy, liczyłam godzinę tey nocy, tey nieszczęsney i straszliwey nocy, w którey ciebie prawie bez życia znalazłam na stopniach przed moiemi pokoiami, w którey wróciłam cię do życia aby tobie oddać moie; i ty w tey chwili śmiałeś zdradzić i twoią małżonkę i prawdę? która iakkolwiek może bydź dla mnie okropna, mnieyszem iednakże byłoby barbarzyństwem zabić mię w tey przepaści w którą mię wtrąciłeś, niźli mnie oszukiwać… Nic więcey nie mam ci powiedzieć; ieźeli kiedy pismo to zlane moiemi łzami dostanie się do ciebie, wówczas poymiesz może ile pisząc go, cierpieć musiałam: niechay to będzie twoiem iedynem ukaraniem…. Już poiazd gotów czeka na mnie pod górą, iuź trzeba siadać…. O móy synu, móy nieszczęsny synu! Żegnam ciebie!….DALSZY CIĄG DZIENNIKA AMELII.
19 sierpnia.
Powiedz okrutny! powiedz, czy kontent iesteś z namiętności która mię pożera? wszechwładna iego potęga dosyćże iest straszliwą? a panowanie twoie nad moiem podłem sercem zostawiaż ieszcze tobie co do życzenia? Niestety! dla ciebie to, dla ciebie tylko samego opuściłam moiego syna; widziałam iego niewinne uśpienie, oblałam twarz iego memi łzami występnemu wahałam się…. lecz ty mnie zawołałeś, i opuściłam go. Kiedy zstępowałam z góry, cień skarżący się mego syna ulatywał około mnie, zdawało mi się słyszeć iego jęczenie. – "Puść mnie, zawołałam, puść mnie szukać oyca tey drugiey ofiary…. U stopy góry spoczęłam na kamieniu aby raz ieszcze weyrzeć na zamek kędy tyle razy ciebie oglądałam; lecz tą razą w nim się nie znaydowałeś; ponure milczenie świat okrywało, xiężyc tylko zimnym swym i melancholicznym promieniem, zdawał się przyświecać iedynie aby mi ukazał że sama iedna zostawałam na świecie. Odepchnęłam te rozdzieraiące myśli: poiazd mię uniósł daleko od syna, lecz gdyby mię zbliżył do ciebie, gdybyś mię ieszcze kochał… O ty którego nie znam tylko z miłości iaka mię ku tobie rozpłomienia, gdybym mogła choć raz ieszcze uczuć twe serce biiące przy moiem, i usłyszeć twóy głos że Amelia iest tobie miłą, niewyrzekałabym memu losowi i umarłabym w pokoiu.
Za kilka dni przybędę do Pani Simmeren: tam to zapewnie oczekuie na mnie ta prawda straszliwa którey pragnę i lękam się odkrycia.DALSZY CIĄG.
27 sierpnia.
Nie miałam odwagi wstąpić do Pani Simmeren; w chwili dowiedzenia się o moim losie, drżałam nad iego niepewnością, i iedną noc wolałam odwlec przedtem straszliwem odkryciem. – Znayduię się w nędzney karczmie, deszcz gwałtowny biie w moie okna; burza wstrząsa domem, ponura lampa zaledwie oświeca papier na którym piszę; wsparłszy głowę na kominie zagłębiam myśl moią w dzień iutrzeyszy, a przechodząc koleią z boiaźni ku nadziei przyśpieszam i cofam życzenie uyrzenia iego. – Cóż się w nim okaże? – Uyrzę matkę Adolfa, będzie mi mówiła o nim, lecz Adolf iestże ten którego kocham? Cóż pomyśli Pani Simmeren widząc mnie przybywaiącą do niey? Jeśli w rzeczy samey iey winieneś życie, musiałeś iuż ią uwiadomić o wszystkim;
przyimież mię ona iak swoią córkę, lub odepchnie iako występną kobietę którą ty tak okrutnie zdradziłeś? A ty sam gdzież, iesteś? Pisałeś do mnie z Drezna gdzie wtedy nie znaydowałeś się; teraz gdy mi donosisz że się tu znayduiesz, może cię w rzeczy samey znaydę tutay, może nawet w tey chwili zasypiasz sobie spokoynie w zamku Simmeren, gdy tymczasem ia niedaleko od ciebie zalewam się łzami, a myśl moia błąka się po całym świecie szukaiąc ciebie. – Ach! gdyby to było prawdą, gdyby podobno było że iutro….. iakże powoli wleką się godziny, noc się nie kończy, dzień nie ukaże się nigdy; czas zatrzymałże się dla mnie samey, aby przedłużyć śmiertelną niepewność która cięży na moiem sercu?