- W empik go
Anatomia grzechów - ebook
Anatomia grzechów - ebook
W lesie w Lubomierzu zostają znalezione zwłoki pięcioletniego Adasia Adlera.
Głównym podejrzanym jest Artur Banaś, przyjaciel męża podkomisarz Agnieszki Birkut. To ściągą uwagę na policjantkę. Nie pierwszy raz jej znajomy wplątany jest w brutalną zbrodnię. Birkut musi na zimno przeanalizować dowody i tropy.
Dla podkomisarz to ostatni dzień pracy w miasteczku. Nazajutrz ma prowadzić śledztwo z ramienia komendy w Jeleniej Górze. Wraz z przeprowadzką chciałaby zacząć nowy etap w życiu. Niestety, wydarzenia sprzed kilkunastu tygodni wracają jak bumerang…
Okrutna śmierć Adasia porusza miejscowe policjantki, ale i doświadczoną komisarz Izabelę Deroń. To, co zastaje w lesie, przypomina jej o porwanej przed dziesięciu laty córeczce. Czy możliwe, że dziecko jeszcze żyje?
Nieoczekiwany obrót spraw komplikuje życie bohaterów. Podkomisarz Birkut musi zdecydować, po której ze stron się opowiedzieć. Czy tym razem łamiąc swój kodeks moralny i policyjny uzyska spokój?
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-64378-91-1 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Warszawa, sobota, 5 czerwca 2004, południe
Wydział do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw
– Przykro mi, ale mija czternasta doba poszukiwań, a my nic nie mamy. Wszyscy się rozpłynęli w powietrzu – powiedziała siwowłosa, krótko ostrzyżona kobieta po pięćdziesiątce. – Nikt się do nas nie odezwał z żądaniami. Od dwóch tygodni cisza.
To była jedna z najtrudniejszych rozmów w karierze nadinspektor Marty Orpik. Od ponad czternastu dni miała poczucie, że była winna temu, co się stało, i nic nie mogła na to poradzić. Starała się, aby było inaczej. Wykorzystała wszystkie znajomości drogą oficjalną i nieoficjalną, aby pomóc odnaleźć Lili, córkę komisarz Izabeli Deroń. Ale grupa Mozarta była silniejsza niż oni w nakłanianiu ludzi do zachowania dyskrecji. Nawet wieloletni uchole milczeli jak grób. Orpik osobiście wieczorami chodziła po ulicach Warszawy i próbowała rozmawiać z szarą eminencją. Wielu z nich znała, ale tym razem nie pomagało, że cieszyła się wśród nich szacunkiem. Jagodzianki, szczury, hejnaliści czy transplantatorzy – wszyscy kręcili głowami na jej widok. Nikt nie umiał pomóc, bo każdy się bał o swoje życie.
– Nadal będą trwały poszukiwania, ale musimy ograniczyć środki – kontynuowała Orpik. – Mam rozkaz odwołania połowy ludzi, bo nie ma kim pracować przy innych sprawach – tłumaczyła siedzącej naprzeciwko z kamiennym wyrazem twarzy komisarz.
Iza słuchała jej bez emocji. Nie miała już siły płakać, krzyczeć czy się wściekać. Ostatnie dwa tygodnie ją wykończyły. Schudła pięć kilo i zmarniała na twarzy, ale nikogo to nie dziwiło.
Nie była głupia, od dawna pracowała w policji i wyobraźnia podpowiadała jej, co się mogło stać z córką. Zwłaszcza że porwali ją bezwzględni ludzie, z którymi żyła przez ostatnie pół roku na co dzień. Wiedziała, do czego są zdolni i jakie metody stosują. Wierzyła, że nie zabili dziewczynki, bo to byłoby za proste. Obawiała się, że tym ją będą chcieli dręczyć, dając nadzieję, a następnie odbierając. Pierwszy raz w życiu czuła się tak bezsilna i bezradna.
– Masz wolną rękę, możesz nadal prowadzić poszukiwania – ciągnęła monolog nadinspektor. – Nie będę cię angażować w nic innego. Skup się na odnalezieniu córki. Mogę ci przydzielić dwóch kolegów do pomocy i jestem też ja, gotowa wesprzeć was w każdej chwili.
– I oczywiście ja – włączyła się do rozmowy dziewczyna o czarnych długich włosach do pasa. – O każdej porze dnia i nocy możesz do mnie przyjść czy zadzwonić – zapewniała Aleksandra Pyszny, psycholog policyjna.
– Tak? – zapytała spokojnie Iza, ale w jej pytaniu krył się gniew. – A niby jak mi pomożesz? Powiesz, że wszystko się ułoży? Że jakoś będzie? Że nauczę się żyć z tą tragedią? – Iza wiedziała, że nie powinna tak mówić do psycholog. Przecież nie miała wpływu na to, co się stało. Pyszny wykonywała tylko swoją pracę.
– Jestem dobrej myśli – powiedziała niepewnie psycholog. – Wierzę, że Lili zostanie odnaleziona. – Jej słowa świadczyły o tym, że nie wiedziała, w czyje ręce trafiła dziewczynka. Deroń wątpiła, że psycholog przeczytała akta sprawy dotyczące grupy Mozarta. Jeśliby to zrobiła, to nie opowiadałaby takich bzdur.
– Miło, że tak mówisz – zakpiła Iza. Aleksandra ją irytowała. – Ale gówno wiesz – syknęła. – Mozart to jeden z najbardziej nieobliczalnych, okrutnych i bezwzględnych typów, o jakich w życiu słyszałam. Joker przy nim to miły gość z niegroźnymi skłonnościami. Mozart jest psychopatą bez empatii i sumienia. Pracowałam z nim pół roku i ani razu nie widziałam, aby kiedykolwiek odpuścił. Dla niego nie ma znaczenia, komu robi krzywdę. Ludzie są dla niego tylko środkiem do osiągnięcia celu. Widziałam, jak zabijał, jak kaleczył, jak torturował, więc mi, kurwa, nie mów, że jesteś dobrej myśli – wykrzyczała.
– Iza, uspokój się – próbowała zapanować nad sytuacją nadinspektor.
– Czy kiedykolwiek na twoich oczach umierał okaleczony człowiek? Miałaś na sobie czyjąś krew po tym, jak mu odstrzelono głowę? Czułaś zapach palącego się żywcem człowieka? – zadawała pytania, patrząc na Pyszny z nienawiścią w oczach.
– Oczywiście, że nie – odparła spokojnie psycholog. Domyślała się, że nie chodzi personalnie o nią. Była pewna, że przez Deroń przemawiają stres i szok.
– No właśnie, dlatego bardzo cię, kurwa, proszę, odpuść sobie jebane rady w stylu, że jesteś dobrej myśli, bo w tej sytuacji dobre myśli to objaw największej głupoty, jaka może być – mówiła z rozpaczą i gniewem. – Jeśli moja córka żyje – zrobiła pauzę, aby przełknąć ślinę. Miała wrażenie, że ma wielką gulę w gardle. – Nie myśl sobie, że ktoś od Mozarta do mnie ot tak po prostu zadzwoni i powie, gdzie ją odebrać. To nie jest zwykłe porwanie dla okupu.
– Ale zabrali ją, bo pewno chcą czegoś w zamian – odezwała się Pyszny. Jej naiwność była dla Izy nie do zniesienia.
– Chcą czegoś w zamian. – Iza roześmiała się teatralnie. – Niczego nie chcą w zamian. Ich celem jest zniszczenie mnie. Odebranie tego, co najważniejsze i najcenniejsze – fuczała ze złości jak mała lokomotywa. – Jak dostałaś tu robotę? Przecież ty nic nie wiesz.
– Iza, dość – zatrzymała ją Orpik.
– Nie znajdziemy jej – rzuciła niespodziewanie Deroń. – Rezygnuję.
– O czym ty mówisz? – zapytała podinspektor.
– Oddaje blachę. To już nie ma sensu. – Nagle jej ton stał się bez wyrazu, jakby w jednej chwili straciła siły.
– Nie pierdol – odpowiedziała Orpik i kątem oka spojrzała na psycholog. Nie znalazła jej dobrze, więc nie wiedziała, jak młoda kobieta zareaguje na wulgaryzmy, ale Pyszny siedziała niewzruszona. – Bez blachy nic nie zrobisz.
– Z nią też już nic nie mogę – stwierdziła Iza, patrząc w ziemię. Wyjęła z kieszeni marynarki legitymację służbową i położyła na biurku podinspektor razem z bronią. Orpik patrzyła na nią bez ruchu. Nie zamierzała przyjmować tej rezygnacji. Wiedziała, że to kolejny etap rozpaczy.
– Idź do domu, prześpij się i wróć tu jutro – tłumaczyła, ale patrząc na Izę, nabierała pewności, że może i dobrze, że oddała służbową broń. Jej stan psychiczny zmieniał się z minuty na minutę. Musiała mieć czas, aby ponownie poczuć determinację do działania. Nadinspektor nie wątpiła, że tak się stanie, bo komisarz Izabela Deroń była jej najlepszą wojowniczką i chwilowe załamanie jej nie wykończy. Była pewna, że niebawem ponownie zobaczy Izę, która walczy o swoje.Warszawa, sobota, 5 czerwca 2004, południe
Restauracja VaBank
– Miałeś zająć się Małą – odezwał się ubrany w modny garnitur mężczyzna zbliżający się do czterdziestki.
– Luksus, odpierdol się! Robię to, co każe Mozart – odpowiedział postawny mężczyzna, przypominający maczugę Herkulesa z Ojcowskiego Parku Narodowego.
– Niedługo mnie namierzą i wszyscy będziemy mieć przejebane – odparł gniewnie elegant.
– Szef mówi, że ustawił rodzinę za granicą dla Małej – wyjaśnił mięśniak.
– Jak Mała nie zniknie teraz, to Jolka za dzień lub dwa już jej nie odda. Wiesz, jakie ma parcie.
– Stary, ale to nie takie proste, wywieźć dzieciaka, którego szuka cała psiarnia w tym jebanym kraju – tłumaczył ogolony na łyso mężczyzna.
– Miała być u nas dobę, a nie dwa tygodnie – rzucił z pretensjami Luksus.
– Nic ci, kurwa, nie poradzę. Gadaj z Mozartem.
Luksus prychnął i zaczął nerwowo chodzić od jednego do drugiego końca małej restauracji. O tej godzinie byli tu sami, gdyż lokal otwierano dopiero późnym popołudniem.
– Mozart mówił, gdzie dziewczyna ma trafić? – zapytał po chwili.
– Jakaś rodzina ze Szwecji płaci za nią niezłą kasę – odpowiedział masywny mężczyzna, robiąc sobie drinka. Spojrzał na Luksusa, podnosząc butelkę whisky do góry, aby się upewnić, czy zdenerwowany towarzysz także się napije. Elegant skinął głową na znak, że również chce szklaneczkę.
– Nic jej nie zrobią? – odezwał się, podchodząc do baru, aby zabrać swojego drinka.
– Pytasz, czy ją kupują na organy? – rzucił mięśniak, biorąc dużego łyka whisky.
– Kurwa, Atleta, żebyś tak nie wyjechał przy Jolce, bo to będzie koniec mojego życia – skrzywił się Luksus.
– Nie spinaj dupy. Kiedy Mała zniknie, to już nigdy nikt o niej nie będzie wspominać – odpowiedział wielki mężczyzna. – Bądź spokojny, Mozart mówi, że Mała będzie mieć dobre życie. Ci Szwedzi to inni klienci niż ci co zawsze.
– Jak nas kiedyś wytropi ta zdradziecka suka, to nie będzie mieć litości – stwierdził Luksus, po czym wypił drinka do dna.
– Na nią też jest plan, ale niech sobie pizda pocierpi. Niech jej wyobraźnia podpowie, co zrobiliśmy z Małą. Wie, do czego jesteśmy zdolni – mówił Atleta z satysfakcją w głosie.
– A jakby Mała została z nami? – nagle zadał pytanie, które męczyło go od początku rozmowy.
– Pojebało cię!
– Wyjechalibyśmy z Jolką. Zmienilibyśmy nazwisko, wygląd, całe życie. Dziewczynka jest jeszcze mała, nie będzie nic pamiętać.
– Na mózg ci padło? – zapytał gniewnie Atleta. – Jak zostaniecie w kraju, to prędzej czy później was znajdą. Nie ma szans, abyście się rozpłynęli. Nawet jak zamieszkacie na zabitej dechami wsi, to kiedyś ktoś cię znajdzie i zajebie.
– Zapłacę Mozartowi więcej niż szwedzka rodzina – upierał się przy swoim Luksus.
– Znajdę wam inne dziecko, co za problem? – odparł mięśniak, robiąc im po kolejnym drinku.
– Jolka już się z nią zżyła. Mała też nas lubi, a z każdym dniem będzie łatwiej – odpowiedział naiwnie elegancki mężczyzna. – Wyjedziemy z kraju. Daleko.
Potężny mężczyzna przyglądał się rozmówcy. Nie był pewny, czy go nie wkręca i nie testuje. Taka decyzja była bardziej niż poroniona. Oznaczała, że już zawsze będą musieli oglądać się za siebie. Policja wiedziała, że Luksus pracował dla Mozarta i jego grupy. Jego nagłe zniknięcie wraz z żoną wzbudzi zainteresowanie.
– I tak się już nie przydam Mozartowi – przekonywał, a mięśniak milczał. Potrzebował czasu, aby podjąć decyzję. Lubił Luksusa i Jolkę, dlatego był skłonny im pomóc, mimo ryzyka, które wiązało się z tą decyzją.
– No dobra, rzucę hasło Mozartowi, ale nie napalaj się jeszcze i nie mów Jolce – odparł po dłuższej chwili.
– Dzięki, zrobię wszystko, aby nigdy nikt już o nas nie usłyszał – dodał na zachętę Luksus.OD AUTORKI
Wszystkie wydarzenia i postaci w mojej książce są fikcyjne i powstały w mojej wyobraźni na potrzeby powieści. Wszelkie podobieństwa do rzeczywistych osób są przypadkowe i niezamierzone.
To trzecia, ostatnia część przygód policjantek z Lubomierza. Mimo sympatii do moich bohaterek postanowiłam rozstać się z nimi, gdyż chciałaby opowiedzieć czytelnikom również inne historie. Przez długi czas żyłam życiem moich bohaterek i były one częścią mojej codzienności. Rozstanie z nimi jest trudne, ale czuję satysfakcję, że mogłam stworzyć postacie, które budzą prawdziwe emocje.
Mam nadzieję, że trzecia część losów Agnieszki Birkut i jej koleżanek spełni oczekiwania czytelników i zostanie odebrana z takim samym entuzjazmem jak dwie poprzednie części.
Chciałabym podkreślić, że moja przygoda z Lubomierzem okazała się czymś wyjątkowym, niespodziewanym i realnym. Dzięki temu, że umieściłam akcję moich książek właśnie w tym małym, uroczym miasteczku na Dolnym Śląsku, miałam okazję poznać ciekawych i wartościowych ludzi. Liczę na to, że niektórzy z nich pozostaną w gronie moich znajomych, gdyż wnieśli do mojego życia dużo pozytywnej energii i chciałabym, aby tak było nadal.
Pisanie tej trylogii było dla mnie przyjemnością, a każde miłe i dobre słowo od czytelników tylko motywowało mnie do tworzenia ciekawszych fabuł.
Możliwość pisania, a potem spotykania się z czytelnikami to dla mnie wielkie wyróżnienie. Nie każdy dostaje taką szansę. Każda książka, którą oddaję w ręce czytelników, ma w sobie cząstkę mnie. Każda jest dla mnie ważna i stanowi kolejny etap w moim życiu.
Życzę dobrych wrażeń i przyjemnej lektury!PODZIĘKOWANIA
Chciałabym serdecznie podziękować kilku osobom, bez których pomocy nie napisałabym tej książki.
• Dziękuję moim rodzicom za poświęcony czas i energię przy czytaniu roboczej wersji powieści – za wszystkie dyskusje i uwagi. Ta książka wzbudziła dużo emocji, co mogliśmy wspólnie omówić. Dziękuję za pomoc każdego dnia, za możliwość realizowania marzeń i pasji. Dziękuję za cierpliwość i przemawianie mi do rozsądku, kiedy ogarniają mnie posępne myśli.
• Szczególnie podziękowania, jak zawsze, kieruję do moich Wydawców, Bogumiły Genczelewskiej i Krzysztofa Genczelewskiego. Dziękuję, że we mnie wierzycie i że każda moja książka, którą wydajecie, jest niesamowitą, piękną przygodą. Dziękuję, że tak szybko i sprawnie mogę wydawać kolejne książki.
• Dziękuję również dwóm osobom, które współpracują z wydawnictwem, bo bez nich nie byłoby książek i nie byłyby one takie, jakie są:
• Pani Barbarze Dybowskiej za dobre słowo, wsparcie i zaufanie. Zawsze z niecierpliwością czekam na Pani ocenę nowej książki.
• Wojtkowi Wawocznemu dziękuję za to, że potrafi jak nikt inny zobrazować moje myśli. Abstrakcyjne wizje z mojej głowy umie zamienić w obrazy, które stanowią wizualną kwintesencję treści mojej książki.
• Joannie Powązce dziękuję, że błyskawicznie przeczytała powieść i podzieliła się ze mną swoimi, tym razem mocnymi emocjami. Każda uwaga była cenna i pomagała mi w ulepszeniu fabuły.
• Dziękuję Agnieszce Trzeciak-Wolskiej, księdzu Erwinowi Jaworskiemu, proboszczowi w Lubomierzu, Ewie Więcek i Piotrowi Olejnikowi za poświęcony czas, miłe towarzystwo, zaangażowanie i pomoc w czasie mojej wizyty w Lubomierzu. Cieszę się, że dzięki pisaniu mogłam Was poznać.
• Dziękuję Paulinie Szlakowskiej za udzielenie odpowiedzi na pytania dotyczące kryminologii i patologii. Jesteś skarbnicą wiedzy, a Twoje wirtualne sekcje zwłok są niesamowite. Poznanie takiej osoby jak Ty jest moim szczęściem i nieocenioną pomocą.
• Dziękuję Ani, Magdzie, Agnieszce, Michałowi, Maćkowi, Adamowi i Lucynie – moim przyjaciołom – za to, że trzymacie za mnie kciuki, motywujecie, wspieracie i pomagacie w ulepszaniu historii. Dziękuję za liczne rozmowy, które pobudzają moją kreatywność i pomysłowość. Bez Was moje życie nie byłoby takie, jak jest teraz, czyli świetne.
• Dziękuję wszystkim, którzy ze mną rozmawiają, wyrażają swoje opinie i dyskutują. To zawsze rozwijające doświadczenie, które mogę wykorzystać przy pisaniu następnych historii.