Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • nowość
  • promocja

Andy Warhol. Srebrny lis - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Format:
EPUB
Data wydania:
30 października 2025
5688 pkt
punktów Virtualo

Andy Warhol. Srebrny lis - ebook

Jak to się stało, że Andy Warhol pochodzący z łemkowskiej rodziny, która wyemigrowała z Europy Środkowej do robotniczego Pittsburgha stał się jednym z najważniejszych artystów XX wieku? Co sprawiło, że ten neurotyk, od dzieciństwa zmagający się z poważną chorobą, potrafił przeobrazić się w „srebrnego lisa”, jak nazwała go aktorka Paulette Goddard – człowieka przenikliwego, sprytnego, rozumiejącą swoją epokę lepiej niż inni?

Jean-Noël Liaut, ceniony biograf i eseista, przez ponad trzy dekady prowadził wnikliwe badania, by odpowiedzieć na te pytania.W książce Andy Warhol. Srebrny lis autor oddaje głos tym, którzy naprawdę znali Warhola – przyjaciołom, współpracownikom, ważnym postaciom ze świata sztuki. Dzięki ich niepublikowanym dotąd świadectwom powstał wnikliwy portret papieża pop-artu, daleki od uproszczeń i schematów.

Mierząc się z mitem Warhola, autor tworzy intymną i pełną dramaturgii opowieść o człowieku pełnym sprzeczności: kruchym i przebiegłym, charyzmatycznym, a jednocześnie bardzo samotnym, raz wzruszającym, a kiedy indziej po prostu irytującym. Oferuje czytelnikowi intymne i poruszające spojrzenie na genialnego artystę, które zaskakuje i skłania do refleksji.

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-213-5358-6
Rozmiar pliku: 1,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZEDMOWA

W poniedziałek 19 stycznia 1987 roku spotkałem Andy’ego Warhola w Centre Pompidou. Dwa miesiące wcześniej skończyłem dwadzieścia lat, byłem słuchaczem kursów przygotowawczych do prestiżowej paryskiej uczelni humanistycznej École normale supérieure. Przeszło trzydzieści lat później pamiętam ten moment tak, jakby to przelotne spotkanie dopiero co się wydarzyło. Mam fioła na punkcie zapachów, więc wyczułem, że używa perfum Shalimar od Guerlain. Nie wiedziałem wówczas, że spryskiwał się nimi od stóp do głów, żeby zamaskować uporczywy zapach czosnku, który spożywał w trosce o zdrowie, co wydaje się ironią losu, ponieważ zmarł miesiąc później, 22 lutego, w wieku pięćdziesięciu ośmiu lat. Byłem tak zafascynowany jego obecnością, że nie mogłem oderwać od niego wzroku. W tej swojej platynowej peruce z akrylu nieco na bakier i z bladą twarzą, która przywodziła mi na myśl półprzezroczyste zwierzęta żyjące bez dostępu do światła dziennego, zdawał się przynależeć do jakiejś całkiem innej czasoprzestrzeni. Co wykazałby swoisty przekrój jego umysłu, gdyby coś takiego przeprowadzić – zastanawiałem się wtedy. Ów światowej sławy artysta wydawał się łagodny, skromny, pełen uwagi dla otaczających go ludzi, nieprzystający do swojej skandalicznej reputacji. Ale za tą jego powściągliwą postawą wyczuwałem również ironiczne poczucie humoru, przy zachowaniu kamiennej twarzy. Ten pięćdziesięciokilkuletni hermafrodyta mówił głosem złośliwej staruszki. Dość powiedzieć, że sprawiał wrażenie enigmy, niczym człowiek w żelaznej masce. Wydawał się kimś nie z tej ziemi. Ale kto tak naprawdę ukrywał się pod całym tym warholowskim pancerzem?

Od tej chwili zacząłem się interesować jego osobą – do tego stopnia, że w 1990 roku poświęciłem mu pracę magisterską. Opracowanie tematu _The Silver Factory – Srebrnej Fabryki – w latach 1964–1967_ było dla mnie czymś więcej niż tylko studencką pracą naukową. Po publikacji mojej pierwszej książki w 1994 roku kilku wydawców chciało przeczytać moją magisterkę i sugerowało, żebym przekształcił ją w esej lub biografię. Oparłem się jednak tej pokusie, ponieważ całość wydawała mi się zbyt sucha, powstała jedynie na podstawie moich bibliotecznych lektur. Brakowało w niej „mięsa” i ciut więcej duszy – rozmów z ludźmi bliskimi Warholowi, prawdziwego śledztwa. Rozpocząłem ten projekt na początku lat dziewięćdziesiątych i ukończyłem go w 2020 roku. Lata mijały, a ja nie przestawałem gromadzić materiałów na temat Andy’ego Warhola – i muszę przyznać, że moja ciekawość została zaspokojona z nawiązką. Przeprowadziłem między innymi wywiad z undergroundową aktorką i artystką wizualną Ultra Violet. Ta niesamowita postać – przy okazji też gaduła – pomogła mi rozgryźć warholowski ekosystem, którego była jednym z kluczowych elementów. Pozostanie nierozerwalnie związana z nazwiskiem Warhola, z pociągającym urokiem Nowego Jorku lat sześćdziesiątych XX wieku, który nadal inspiruje twórców z całego świata. Historyk sztuki John Richardson – to on wygłosił mowę pożegnalną na pogrzebie Andy’ego, swojego przyjaciela, 1 kwietnia 1987 roku – podsunął mi cenny i produktywny trop, porównując artystę do głównego bohatera _Idioty_ Dostojewskiego. Lee Radziwill, siostra Jacqueline Kennedy, opisała mi swoją posiadłość w Montauk i atmosferę, jaka panowała tam na początku lat siedemdziesiątych. Zdradziła również sekret kryjący się za słynnym głosem Warhola. Pierre Bergé udzielił mi informacji na temat relacji Andy’ego z Yves’em Saint Laurentem, z którym artysta stworzył dwa musicale. Stuart Preston, były krytyk sztuki w „New York Timesie”, w trakcie wielu rozmów w jego domu lub w lokalach zawsze podkreślał oryginalność i znaczenie Warhola dla historii sztuki – poznał go na początku jego kariery, a w 1958 roku Andy namalował jego portret. Z napisaniem tej książki wstrzymywałem się przez dwadzieścia pięć lat, aby nabrać dystansu, niezbędnego, by spojrzeć w sposób wyważony i – mam nadzieję – uczciwy na tego giganta sztuki XX wieku. I mogę potwierdzić, że wiele zawartych na niniejszych stronach spostrzeżeń – efekt dziesiątek godzin wywiadów, jakie przeprowadziłem z jego przyjaciółmi i rodziną – nie pojawia się w żadnej z licznych poświęconych mu biografii. Andy Warhol poprzez swoją twórczość na zawsze zmienił sposób postrzegania sztuki przez jemu współczesnych, ale był też pierwszą osobą, która zdała sobie sprawę z tego, że sukces może odnieść każdy, i to z najbardziej absurdalnych powodów. Telewizyjne _reality show_ idealnie wpisują się w jego słynne „piętnaście minut sławy”. Ogólnie rzecz biorąc, nasze czasy są doskonałą ilustracją tego, jak trafne były wizje i prognozy Warhola. I jak szeroko zakrojone: wykorzystanie wideo w sztuce współczesnej, teledyski, projektowanie graficzne, reżyseria artystyczna, design, moda... „Potomków” Warhola (począwszy od Jeffa Koonsa), różnych mniejszych lub większych „warholi”, było bez liku, a jego wpływ na powstanie prac najróżniejszych gatunków daje pojęcie o skali tej spuścizny. Siła jego oddziaływania nigdy nie przestała maleć i zatacza coraz szersze kręgi. Warhol – człowiek, który zmienił puszki z zupą i krzesła elektryczne w ponadczasowe ikony, rozchwytywane dziś bardziej niż kiedykolwiek przez muzea i kolekcjonerów – fascynuje wszystkich. W listopadzie 2013 roku jeden z jego _Wypadków samochodowych_ z 1963 roku – _Srebrny wypadek samochodowy (podwójna katastrofa)_ – został sprzedany za sto pięć milionów euro w domu aukcyjnym Sotheby’s. Aktorka Paulette Goddard, muza Charliego Chaplina, nazywała Andy’ego „srebrnym lisem”. I tak właśnie go widzę: sprytny lis, zawsze ciekaw wszystkiego; lis polarny o platynowej szacie, który nigdy nie przestawał odkrywać, węszyć, eksplorować; fenek, który wiedział, z której strony wieje wiatr, który rozumiał swoją epokę lepiej niż ktokolwiek inny – ale jednocześnie stworzenie tajemnicze i nieuchwytne, które niewielu osobom pozwoliło się pogłaskać. Dla mnie ten Fantastyczny Pan Lis był ostatnim dandysem. Dandys, który był zarazem nieufnym wieśniakiem i syllogomanem, sfrustrowanym romantykiem, człowiekiem, dla którego własne doświadczenia życiowe i lęki stały się istnym twórczym arsenałem, mitem wykreowanym przez samego siebie i nieustannie wymyślającym się na nowo, aniołem zagłady, istotą otoczoną przez wierny tłumek, ale do głębi samotną, która przywodzi mi na myśl to, co Madame de La Fayette napisała w swojej noweli _Księżniczka Montpensier_: „Wyszedł z balu, pod pretekstem niedyspozycji, i udał się do domu, by dumać o swym nieszczęściu”². Próbowałem uchwycić Warhola _en face_, od tyłu, z profilu i _en trois quarts_, aby odkryć wszystkie charakterystyczne odcienie jego osobowości. Czasem musiałem nosić koszulę z pokrzyw – ale były też momenty usłane różami. Najwięcej czasu poświęciłem jednak na wczucie się w warholowską atmosferę, na ocenę jego zalet i wad. Spotkania oraz lektury wzbogacały portret tego człowieka–orkiestry – ilustratora, malarza, fotografa, filmowca, autora (jeśli nie prawdziwego pisarza), twórcy czasopism i łowcy talentów. W jaki sposób ten syn ubogich łemkowskich imigrantów stał się artystą, otoczonym albo kultem, albo pogardą – kontrowersje wokół tej kwestii były szczególnie interesujące do zbadania, ponieważ Warhol ma tylu wielbicieli, ilu krytyków i do dziś nie pozostawia nikogo obojętnym. Oto moja wersja _Bardzo bogatych godzinek Andy’ego Warhola_³.I

ISTNIEJĄ TYLKO DWIE PRAWDZIWE FORMY ZŁA: CHOROBA I UBÓSTWO

Matka Warhola, Julia, zmarła w 1972 roku; gdy ktoś, nieświadomy tego faktu, pytał w późniejszym czasie, jak się czuje mama, Andy odpowiadał, że wszystko w porządku. „Ma się bardzo dobrze, dziękuję, ale jest trochę słaba i nie wychodzi domu”. Takie podejście przywodzi na myśl postać Normana Batesa z filmu Alfreda Hitchcocka _Psychoza_. Bates, który cierpi na dysocjacyjne zaburzenie osobowości, tak bardzo kocha swoją matkę, że nie wierzy w jej śmierć i przechowuje jej zmumifikowane, ubrane zwłoki w piwnicy ich motelu. A Andy? Czy było to wyparcie obronne? Patologiczna forma żałoby? Czy także miał zaburzenia dysocjacyjne? A może znalazł sobie po prostu alibi, żeby pozbywać się natrętów? Dzięki temu mógł udawać, że musi wracać do domu, by opiekować się mamą... Typowo warholowskie poczucie humoru. Posuwał się nawet do tego, że kupował dla niej suknie w eleganckich nowojorskich butikach, mimo że od lat spoczywała w grobie. „Jestem w stanie sobie wyobrazić, że nosił je sam, w tajemnicy, po domu”, zasugerowała Ultra Violet. „To idealnie pasowałoby do jego osobowości. Kto wie?”⁴. Wszystkie hipotezy są prawdopodobne. Ale czyż nie należałoby postrzegać jego postawy po prostu jako niezdolności do wymówienia na głos słów o śmierci osoby, która znaczyła dla niego najwięcej na świecie? „Nie można zapominać, że Julia była osią egzystencji Andy’ego. Jej rola była pierwszoplanowa i gdy zmarła, musiał się czuć całkowicie bezbronny i ograbiony z tego, co najdroższe. Wielu gejów kocha swoje matki nad życie, ale ilu posuwa się do tego, żeby ukrywać fakt, że umarły? Osobiście nie słyszałem o nikim innym”, zauważył John Richardson.

Julia Varhola i jej najmłodszy syn, gdy był mały, tworzyli nierozłączny duet. Andy’ego ukształtowały opowieści matki o czasach jej młodości spędzonych w ojczyźnie, a także jej bezbrzeżna wrażliwość, przez którą była tak skora do patosu i łez. Przemiła, lecz nieprzejednana Julia lubiła zmieniać rejestry, opowiadała na przemian historie łagodne i okrutne, spadała w otchłanie i wznosiła się na szczyty. Ten anioł domowego ogniska chętnie zanurzał się we wspomnieniach. Nie istniało dla niej żadne tabu, nawet wobec małego dziecka, bardzo podatnego na wpływy i wrażenia. Nieustannie rozgrzebywała przeszłość, nigdy nie dając swojemu potomstwu szansy na zbudowanie podwalin zdrowego i spokojnego życia. „Nazywałam Andy’ego moim małym karpackim wampirkiem, ponieważ jego rodzina pochodziła z tamtej części świata”, wspominała przyjaciółka Warhola, São Schlumberger. Rzeczona rodzina wywodziła się konkretnie z Europy Środkowej, ze wsi Miková na terenie dzisiejszej Republiki Słowackiej, niedaleko granicy z Polską. Rodzice Warhola należeli do społeczności rusińskiej, inaczej mówiąc, byli Łemkami. Mówili po łemkowsku, mieszanką kilku języków i dialektów, byli chrześcijanami z mniejszości grekokatolickiej i żyli w skrajnym ubóstwie. Ci surowi i pobożni chłopi bardziej walczyli o przetrwanie niż faktycznie żyli, znosząc jarzmo różnych władców i ustrojów na przestrzeni lat, od Monarchii Austro-Węgierskiej po dyktaturę sowiecką. Życie toczyło się tam w rytmie pór roku i pracy na roli, w niewygodzie i przy braku higieny. „Istnieją tylko dwie prawdziwe formy zła: choroba i ubóstwo”, pisał w XVIII wieku książę de Ligne⁵ i myśl ta mogłaby służyć za motto tej rusińskiej ludności. W większości byli to rolnicy i pasterze, którzy nie potrafili czytać ani pisać, a ich jedyne pocieszenie stanowiły modlitwa i okazjonalne wiejskie uroczystości z okazji ślubu czy dożynek.

Rodzice Andy’ego urodzili się we wsi Miková – András (później Andrej) Varchola⁶ w 1889 roku⁷, a Juliana (Julia) Zavacky w 1891 roku. W wieku szesnastu, siedemnastu lat młody András wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, aby osiedlić się w Pittsburghu, sercu amerykańskiego zagłębia węglowego; miał nadzieję, że zdoła zaoszczędzić pieniądze, wróci z nimi do domu i założy rodzinę. Wielu próbowało takiej przygody, znosząc okropne warunki. Po dotarciu, często pieszo, do najbliższego portu, a następnie przepłynięciu oceanu, podróżnicy już po przybyciu na miejsce musieli się zmierzyć z amerykańskimi służbami imigracyjnymi na Ellis Island. Przy najmniejszych oznakach jakiejkolwiek choroby byli poddawani kwarantannie. Niektórych odsyłano do kraju pochodzenia już na zawsze, więc miejsce to w pełni zasłużyło sobie na miano „Wyspy Łez”. Przyszły ojciec Andy’ego dotarł do Pittsburgha, miasta, w którym huty pracowały na okrągło, dzień i noc. Opisy codziennego życia robotników z tamtych czasów dają wyobrażenie o sile charakteru tych mężczyzn, pracujących w nieludzkich warunkach za głodowe wynagrodzenie. Tego obrazu dopełnia powszechna rozwiązłość i korzystanie z usług prostytutek, które roznosiły choroby weneryczne. Jedyną nadzieją w tym wszystkim była myśl, że każdy zaoszczędzony cent być może pozwoli tym chłopcom zdobyć rękę młodej dziewczyny w rodzinnych stronach. Po dwóch latach András wrócił do Mikovej i zaczął się rozglądać za żoną. To właśnie wtedy ponownie zobaczył szesnastoletnią Julię, która uchodziła we wsi za ładną pannę, pełną życia i do tego za „artystkę”: lubiła dekorować przedmioty codziennego użytku, malując je, rzeźbiła też niewielkie figurki, a do tego pięknie śpiewała. András był drużbą jej brata, a ich rodziny znały się od zawsze. Prędko się zauroczył i poprosił Julię o rękę. Był to chłopak przystojny, miły, gotowy do poświęceń, głęboko wierzący i nie pił, co było rzadkością w regionie, którego stereotypowym mieszkańcem był alkoholik nierzadko źle traktujący swoją żonę. Wszystkie przyjaciółki marzyły o ślubie z Andrásem, lecz Julia w pierwszej chwili dała mu kosza. Nie chciała skończyć jak jej matka: wyczerpana piętnastoma kolejnymi ciążami i naznaczona przedwczesną śmiercią sześciorga dzieci. Julia opiekowała się rodzeństwem, domem i kozami, i to całkowicie jej wystarczało. Lecz jej ojciec, który miał zbyt wiele gąb do wykarmienia, bił ją tak długo, aż się zgodziła. Ślub Julii i Andrása w 1909 roku trwał trzy dni, a Julia lubiła później opowiadać Andy’emu o weselu: o cygańskiej orkiestrze, o wiankach ze świeżych kwiatów na głowach kobiet, o haftowanych strojach i radosnej atmosferze. Ten obraz szybko zderzył się z rzeczywistością: przez pierwsze trzy lata związku młoda para mieszkała pod dachem rodziców Warcholi. András pracował w polu od rana do nocy, a Julia podlegała rozkazom teściowej, która – jak chce tradycja – nie była zbyt przyjemna. Kiedy András zdecydował się ponownie wyjechać do Pittsburgha, Julia, która właśnie urodziła ich pierwsze dziecko, została w Mikovej. Obiecał, że ściągnie ją do siebie tak szybko, jak to możliwe, gdy tylko zarobi wystarczająco dużo, by ich utrzymać. Nie mogli wówczas wiedzieć, że ich rozłąka potrwa aż dziewięć długich lat.

„W 1985 roku ogromny sukces, od pierwszego dnia, odniósł musical _Nędznicy_; któregoś razu rozmawialiśmy o spektaklu i o powieści Victora Hugo – Andy powiedział mi wówczas: «Cosette to moja matka...». Był przy tym tak smutny i przygnębiony, że ten epizod wrył mi się w pamięć”, wspominała São Schlumberger. To prawda, że starsi państwo Warchola przypominali Thénardierów, jeśli chodzi o stosunek do synowej, którą traktowali gorzej od gospodarskich zwierząt. Pracowała dla nich po dwanaście godzin dziennie, a kiedy w 1914 roku na świat przyszło dziecko, wpadli we wściekłość, ponieważ okazało się, że urodziła dziewczynkę. Kolejna gęba do wykarmienia, kolejna bezużyteczna istota – bo przecież tylko chłopcy mogli wyjechać w poszukiwaniu szczęścia i zarobku. Zima 1914 roku była szczególnie surowa, dziecko przeziębiło się i poważnie zachorowało. Warcholowie zmuszali Julię do codziennej pracy w gospodarstwie, mimo że chciała opiekować się córką. Pozbawione interwencji lekarza, pozostawione bez pomocy niemowlę zmarło w wieku sześciu tygodni. Pewnego wieczoru Julia wróciła do domu, wyczerpana i zziębnięta, i odkryła w kołysce martwe ciałko. Ile razy opisywała tę scenę Andy’emu? Dwadzieścia lat później nadal przeżywała tę scenę na oczach swojego najmłodszego syna, szlochając i krzycząc: „Moje dziecko nie żyje!”.

Julia nie znalazła też pocieszenia u rodziny. Jej ojciec zmarł, a ukochany brat rzekomo zginął na wojnie, co wpędziło do grobu matkę, która umarła w ciągu miesiąca od nadejścia tej nowiny, pozostawiając pod opieką Julii jej dwie młodsze siostry, jedną w wieku dziewięciu, a drugą sześciu lat. Młody mężczyzna jednak przeżył – wiadomość okazała się nieprawdziwa, lecz jej skutki były już nieodwracalne. Julia, szykanowana przez teściów, z dala od męża, z dwiema sierotami pod opieką i w żałobie po pierwszym dziecku, żyła również w strachu przed wojną, bo walki w rejonie ich wsi były niezwykle brutalne. Często całymi dniami ukrywała się z dziewczynkami w pobliskim lesie; wszyscy przecież wiedzieli o gwałtach na kobietach. A jak musiała się czuć, gdy zastała dom swojej rodziny doszczętnie spalony? Andy dziesiątki razy wysłuchiwał opowieści matki o tragediach, jakich doświadczyła w młodości – nigdy nie miała dość opowiadania o nich. Henri-Frédéric Amiel zapisał w swoim dzienniku pod datą 10 lutego 1846 roku: „Niebezpiecznie jest się oddawać rozkoszy łez; odbierają one odwagę, a nawet wolę uzdrowienia”⁸.

Julia zdecydowała się podjąć pracę u księdza w ich parafii, co pozwoliło jej utrzymać siostry, którym Warcholowie odmówili opieki. Na próżno czekała na wieści od męża – András wprawdzie kilkukrotnie wysyłał jej pieniądze na opłacenie podróży do Stanów Zjednoczonych, lecz Julia nigdy ich nie otrzymała. W 1921 roku pożyczyła w końcu potrzebną kwotę od proboszcza, powierzyła obie siostrzyczki krewnym, a następnie dołączyła do Andrása w Pittsburghu. Po długiej i niełatwej podróży w końcu się odnaleźli, lecz robotnicza Ameryka początku lat dwudziestych XX wieku wcale nie była bardziej gościnna niż Miková i jej okolice, które miały przynajmniej tę zaletę, że były zanurzone w dziewiczej przyrodzie, a nie skażone do cna tak jak zagłębie przemysłowe, w którym znalazła się Julia. W Pittsburghu zanieczyszczenie powietrza było tak znaczne, że latarnie uliczne musiały być zapalone także przez cały dzień, inaczej na ulicach nic nie byłoby widać. Robotnicy i ich rodziny żyli stłoczeni w obskurnych mieszkaniach, praktycznie slumsach, w opłakanych warunkach sanitarnych. Ich egzystencja przypominała tę opisaną przez Elizabeth Gaskell w powieści _Północ i Południe_ z 1855 roku, gdzie poznajemy „Czarny Kraj” fabryk Manchesteru z drugiej połowy XIX wieku: nędzny i brutalny świat, w którym fabrykanci eksploatują swoich pracowników do granic możliwości, a potem bez skrupułów zastępują nowymi. W tym czasie w Stanach Zjednoczonych wydajność przemysłowa bardziej niż kiedykolwiek bazowała na produktywności związanej z usprawnieniem pracy i na stosunkach pracowniczych opartych na hierarchii, kosztem dobrostanu pracowników. Już w 1920 roku rząd Warrena G. Hardinga oficjalnie opowiedział się po stronie pracodawców, co poskutkowało tym, że liczba związków zawodowych spadła z pięciu milionów w 1920 roku do trzech i pół miliona w 1929 roku. Ale niepozorny András nigdy nie czuł się osobiście zaangażowany w tę walkę, ponieważ jego jedynym pragnieniem było stanie się niewidocznym i wtopienie się w tłum.

W tym samym roku 1921, gdy Julia odkrywała nowy kraj, amerykańska gospodarka padła ofiarą poważnej zapaści, spowodowanej gwałtownym spadkiem eksportu, co mocno uderzyło w przemysł samochodowy, nierozerwalnie związany z wielką hutą stali w Pittsburghu. Od 1921 roku wzrost europejskiej produkcji praktycznie uniezależnił Starą Europę od Nowego Świata. András wiedział, że bezrobocie zbliża się wielkimi krokami, a ciągły napływ nowych przybyszów sprawiał, że codzienne życie stawało się coraz bardziej niepewne; musieli więc zacisnąć zęby i przede wszystkim się nie wychylać. Nie można było też oczekiwać wsparcia od innych imigrantów, przybywających coraz to nowymi falami: jedyną obowiązującą zasadą było „każdy sobie rzepkę skrobie”, a najnowsi przyjezdni spotykali się z największym ostracyzmem. Położenie Warcholów niewiele się różniło od sytuacji czarnej ludności z Południa czy „Hillbillies” z Appalachów, klepiących straszliwą biedę. Ale András piął się w górę – porzucił kopanie węgla i został robotnikiem budowlanym; nowa praca zmusiła go do przemieszczania się po całych Stanach Zjednoczonych, z jednej budowy na drugą. Ta niezbyt młoda para nowożeńców – mieli odpowiednio trzydzieści dwa lata i dwadzieścia dziewięć lat, gdy ponownie się spotkali – chciała założyć rodzinę tak szybko, jak to tylko możliwe. I tak ich pierwszy syn, Paul, urodził się w czerwcu 1922 roku, a drugi, John, w maju 1925 roku. Tak samo w sypialni rodziców w Pittsburghu, 6 sierpnia 1928 roku, pod znakiem Lwa, urodził się Andrew Warhola. „Jestem spod znaku Glonojada”⁹, odpowiedział Andy dziennikarzowi, który kilka miesięcy przed jego śmiercią spytał go o znak zodiaku.

------------------------------------------------------------------------

ZAPRASZAMY DO ZAKUPU PEŁNEJ WERSJI KSIĄŻKI

------------------------------------------------------------------------PRZYPISY

1 Gottfried Wagner, _Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną. Ryszard Wagner – pole minowe_, przeł. Agnieszka Gadzała, Wydawnictwo M, Kraków 2014, s. 201. ↩

2 Jeśli nie wskazano inaczej, przekłady cytatów pochodzą od tłumaczki (przyp. tłum.). ↩

3 Aluzja do średniowiecznego iluminowanego rękopisu _Bardzo bogate godzinki księcia de Berry_ (przyp. red.). ↩

4 Jeśli nie podano inaczej, cytaty pochodzą z rozmów przeprowadzonych przez autora (przyp. tłum.). ↩

5 Prince de Ligne, _Fragment sur Casanova suivi de Lettres à Casanova_ , List XI, Éditions Allia, Paris 1998, s. 69 (przyp. tłum.). ↩

6 Zapis imion oraz nazwiska rodziców Andy’ego zmieniał się w czasie: Varchola (akt ślubu Julii i Andrása, 1909), Varhola (lista pasażerów transatlantyku z 11 czerwca 1921, gdzie figuruje Ula płynąca do męża Andreja), Warhola (Julia i Andrew, spisy ludności w Pittsburghu z 1930 i 1940) (przyp. tłum.). ↩

7 Dostępne dokumenty podają rok 1886 (przyp. tłum.). ↩

8 Henri Frédéric Amiel, _Dziennik intymny_, wybór i przekł. Joanna Guze, przedmowa Maria Janion, Czytelnik, Warszawa 1997, s. 23 (przyp. tłum.). ↩

9 Jordan Crandall, _Andy Warhol_ , „Splash” 1986, nr 6, cyt. za: _I’ll be your mirror. The selected Andy Warhol inteviews, 1962–1987_, red. Kenneth Goldsmith, Carroll & Graf Publishers, New Jork 2004, s. 348. ↩
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij