- W empik go
Anioł trzeciego świata - ebook
Anioł trzeciego świata - ebook
24-letni Drake Bolton, nowojorski taksówkarz, zrobiłby wszystko, by uratować swoją ukochaną Jane, która uległa tragicznemu wypadkowi samochodowemu. Kiedy zatem na jego drodze, a ściślej rzecz biorąc – w jego taksówce – pojawia się Szatan, Drake nie waha się ani chwili przed podpisaniem cyrografu. Jane przeżyje, ale on sam trafi do Piekła, gdzie czeka na niego wyjątkowo trudne zadanie: odnalezienie nieposłusznych demonów, które wydostały się na ziemię, przywłaszczając sobie podczas ucieczki cztery ludzkie dusze. Drake wyrusza w ślad za nimi, pragnąc przy okazji spotkać się ze swoją ukochaną. Nawet nie podejrzewa, że już wkrótce jego poczynania staną się przyczyną niebezpiecznego konfliktu między Piekłem, Niebem i Ziemią...
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8147-766-6 |
Rozmiar pliku: | 711 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Początek
Była chłodna, szara jesień. Księżyc i gwiazdy oświetlały drogę niczym miliony żarówek LED-owych zawieszonych na nieboskłonie. Dookoła leżało mnóstwo złotych liści, które, układając się w miękki dywan, okalały chodniki Nowego Jorku. Jednym z nich szła para młodych ludzi, nieprzeczuwająca tego, co niebawem stanie się ich udziałem. Posuwając się przed siebie beztroskim, miarowym krokiem, rozmawiali o planach na następny dzień.
– Jutro zaczynam jako kierowca taksówki. W końcu jakaś odmiana. Nie to, że miałem dość pracy w dyspozytorni, ale będę mógł zmienić otoczenie i lepiej poznać miasto.
– To świetna wiadomość! Uważam jednak, że ten awans należał ci się znacznie wcześniej, Drake.
– Też tak sądzę, ale jak by to powiedział mój wujek: „Póki ja tu zawiaduję, musisz się liczyć z moim zdaniem”, więc czekałem. Cierpliwość popłaca. A co u ciebie?
– Bez większych zmian, ale to dobrze. Nie sądzisz, że robi się coraz chłodniej?
Drake zarzucił rękę na ramiona dziewczyny, mimowolnie przyśpieszając kroku. Byli już prawie u celu, jakim był dom ukochanej. Mieszkanie dzieliła wraz z przyjaciółką. Dochodząc do drzwi frontowych, młodzieniec zaproponował:
– Jane, może spotkamy się jutro w Central Parku, gdy skończę pracę, i pójdziemy na kawę?
– Dobrze, w takim razie do jutra.
Żegnając chłopaka pocałunkiem i miłym uśmiechem, Jane powoli otworzyła białe drzwi, by po chwili za nimi zniknąć. Drake, patrząc przez chwilę na księżyc unoszący się nad miastem, ruszył w drogę powrotną.
Drake Bolton był dwudziestoczteroletnim wysokim i wysportowanym młodzieńcem o krótkich, białych jak śnieg włosach i bladoniebieskich jak góry lodowe oczach. Jego ambicja i nieodparta chęć dążenia do osiągnięcia celu bez względu na wszystko stały się powodem, dla którego został wybrany do bardzo niecodziennej misji.
Jane z kolei miała dwadzieścia dwa lata i wyrosła na wysoką, szczupła dziewczynę o niebieskich jak tafla jeziora oczach i długich jasnozłotych blond włosach, które – z racji swego upodobania do indywidualizmu – przyozdobiła w różowe pasemka. Jej otwartość do ludzi oraz uczucie, jakim darzyła swego chłopaka, sprawiły, że stała się idealną kandydatką, by rozpocząć to, co niebawem miało się wydarzyć.
***
Następnego dnia po odebraniu taksówki z podziemnego parkingu wyjechał na miasto. Nie musiał zbyt długo czekać na pierwsze zlecenie tego dnia.
– Wóz 7513, zgłoś się.
– Tu wóz 7513, zgłaszam się.
– Słuchaj, Drake, na Manhattanie, na Times Square, czeka na ciebie pierwszy klient. Do dzieła!
– Zrozumiałem! Już jadę.
Przemierzając ulice w szczycie porannego oblężenia, stosunkowo szybko dotarł na miejsce. Pasażerem, który wsiadł do samochodu, był dystyngowany, starszy mężczyzna ubrany cały na czarno. Spod długiego płaszcza wydobył laskę zakończoną srebrnym uchwytem w kształcie głowy węża. Uchylając kapelusza, ukłonił się, odsłaniając krótkie siwe włosy. Po zajęciu miejsca przez klienta Drake został poproszony, by jechać przed siebie i oczekiwać dalszych instrukcji.
Jadąc w ciszy przez dłuższą chwilę, chłopak postanowił zagadać do starszego mężczyzny:
– Pan długo w Nowym Jorku?
Nie padła jednak żadna odpowiedź, co uświadomiło kierowcy, że pasażer nie ma ochoty na rozmowę. Nie chcąc prowadzić monologu, chłopak postanowił włączyć radio. Przemieszczając się przez zatłoczone ulice miasta, nie musiał długo czekać, by po chwili stanąć w korku. Czekając na udrożnienie przejazdu, zauważył przechodzącą przez ulicę Jane oraz zmierzającego w jej stronę po równoległym pasie bordowego Chevroleta Corvette. Chcąc coś zrobić, zaczął energicznie naciskać klakson. Niestety, kiedy Jane spostrzegła, co się dzieje, było już za późno. Rozpędzone auto, potrącając dziewczynę, odjechało z miejsca zdarzenia. Oszołomiony młodzieniec przez chwilę przyglądał się zaistniałej sytuacji, po czym doszło do niego, że Jane jeszcze żyje. Szybko wybiegł z samochodu i robiąc zaledwie parę kroków, znalazł się tuż przy niej. Niestety, dziewczyna leżała martwa. Roztrzęsiony mężczyzna ujął ją za rękę i kładąc jej twarz na swoim ramieniu, zdławionym głosem zdawał się mówić nieskładne sylaby:
– Dl… dla… go, dla… cze… go. Dlaczego? Dlaczego ona? Zrobiłbym wszystko, dosłownie wszystko, by móc jakoś to zmienić!
Wtem obok młodzieńca pojawił się starszy pan, który był pasażerem jego taksówki. Nachylając się nad klęczącym Drakiem, powiedział:
– Naprawdę zrobisz wszystko, by ją uratować? – Głos starszego dżentelmena był tak subtelny jak szept, a zarazem donośny niczym ryk lwa.
– Owszem! Ale co to ma do rzeczy, przecież nikt na to nic nie poradzi!
– A jeśli tak? Jeśli pozwolę, byś ją uratował, to podejmiesz próbę?
– Zrobiłbym to bez wahania!
– Cieszy mnie twój entuzjazm, ale na tym świecie nie ma nic za darmo.
– Co chcesz w zamian?
– Twoją duszę.
Po tych słowach niebo pociemniało, a twarz mężczyzny skryła się w półmroku, w którym dostrzec można było jedynie żarzące się jak dwa ogniki źrenice.
– A więc zróbmy tak: ty odasz mi swoją duszę, a zarazem wolność, a ja cofnę czas, byś mógł ją ocalić. Zgoda?
– Kim ty w ogóle jesteś, że chcesz mojej duszy?
– Nie domyślasz się?
– Jesteś diabłem?
– Gratulacje, wygrałeś szansę uratowania swojej ukochanej. Więc jak?
Zdejmując srebrną głownię z laski, wydobył z niej zrolowany zwój.
– Wystarczy, że podpiszesz ten kawałek pergaminu, a zmienisz los dziewczyny i swój.
Na górze pożółkniętego pergaminu widniał napis: χψρογραφ . Chłopak nie był pewien, czy powinien się zgodzić. Po chwili namysłu powiedział:
– Zgoda, ale pod jednym warunkiem. Przeklniesz się na swoją moc, że nic jej nie zrobisz, w przeciwnym razie oddasz mi moją duszę. Umowa stoi?
– Niech ci będzie. Potrafisz się targować.
– Gdzie mam się podpisać?
– Wystarczy, że przyłożysz swój kciuk w tym miejscu.
– Ała, co to jest, do cholery?! To parzy!
Kropla krwi widniejąca na dokumencie niespodziewanie wsiąkła w pergamin, by po chwili powrócić w postaci krwawego podpisu.
– Tyle powinno wystarczyć. Ratuj ją!
– Co???
Nagle wszystko uległo diametralnej zmianie. Drake nie klęczał już na ulicy, obejmując martwe ciało dziewczyny, lecz ponownie siedział w swojej taksówce. Przez moment pomyślał, że to wszystko to jedynie wytwór jego wybujałej wyobraźni. Spoglądając w przednie lusterko w samochodzie, spostrzegł siedzącego na kanapie pasażera. Wtem w jednej chwili zrozumiał, że nie ma zbyt wiele czasu. Wybiegając z samochodu, czuł, jak wszystko dookoła niego nagle zwalnia. W ostatniej chwili odepchnął Jane, ale sam wpadł pod koła bordowego chevroleta.Rozdział drugi
Piekielna podróż
– Aaa! Co to było? – Drake czuł, jak cały świat wiruje wokół niego, a obrazy docierające do jego oczu spowijał mrok niczym w migawce aparatu analogowego. Chwilę później dostrzegł w końcu, z czym przyszło mu się zmierzyć: miał przed sobą majestatyczną sylwetkę mężczyzny o czarnych, zaczesanych do tyłu włosach i piwno-złotych oczach, ubranego w czarny jak smoła garnitur. Podchodząc do niego, miał zamiar zapytać, z kim ma do czynienia, a przede wszystkim, gdzie obecnie się znajduje. Nagle w oczach pozornie nieznajomego człowieka pojawiły się wcześniej nieobecne iskrzące się ogniki. W jednej chwili Drake zrozumiał, kim jest ów tajemniczy gość. Zadziwiony tak znaczącą przemianą, postanowił zapytać:
– Jak to…?
– Pozwól, że przerwę ci w tym miejscu i odpowiem na wcześniej zadane pytanie. To, co cię trafiło, to bordowy Chevrolet Corvette C3 Convertible z 1968 roku. Idąc tym tropem, to nadal ja. Nie sądziłeś chyba, że cały czas będę udawać jakiegoś starca? Teraz jeśli chcesz, to pytaj lub po prostu słuchaj.
– Co? Gdzie ja jestem? Co to wszystko ma znaczyć?!
– Zadajesz bardzo dużo pytań. Zacznijmy od początku. Po pierwsze, nie żyjesz, a po drugie, jesteś w piekle.
– Co!? Jak to „w piekle”!?
– Oddałeś mi duszę, pamiętasz? – Wyciągając zwinięty cyrograf z wewnętrznej kieszeni garnituru, diabeł pokazał chłopakowi podpis widniejący u dołu dokumentu. – Teraz należysz do mnie.
– Co z Jane?
– Ona żyje.
– Muszę się z nią zobaczyć. Powinna wiedzieć, że nic mi się nie stało.
– Mam już dość twego gadania! Przestań mówić i zacznij wreszcie słuchać!
– Mówiłem ci przecież, że nie żyjesz, wszyscy to rozumieją, tylko nie ty! Nie mogłem przecież pozwolić, by ktokolwiek stanął między nami.
– Ty… Ty skurwielu! Coś ty zrobił? Pożałujesz tego!
– Uspokój się. Dobrowolnie przecież oddałeś mi swoją duszę, a ja po prostu robię wszystko, by ułatwić ci wykonanie zadania. Porozmawiamy jednak o tym trochę później, na razie pozwól, że oprowadzę cię po moich włościach.
– Nie zrobię nic, póki nie odpowiesz mi na jedno zasadnicze pytanie.
– He, he, he… Dobra. Wal!
– Dlaczego właśnie ja?
– To proste. Miałeś najlepsze predyspozycje.
– Przestań ściemniać i mów dlaczego?
– Po prostu potrzebowałem kogoś, kto będzie gotów zrobić wszystko dla drugiej osoby.
– Skąd wiedziałeś, że się na to zgodzę?
– Nie wiedziałem, równie dobrze mogłeś uznać, że nic na to już nie poradzisz. Jednak czułem, że nie pozwolisz jej ot tak po prostu odejść.
Na początku swej podróży Drake, próbując poukładać w głowie to, co przed chwilą usłyszał, zaczął rozglądać się dookoła. Podążał przez plac usiany mnóstwem żył płynnej lawy. W niektórych miejscach na ziemi znajdowały się szczeliny, z których buchały kilkumetrowe słupy ognia. Po opuszczeniu placu mężczyzna ujrzał przeogromne miedziane wrota, a na nich wypalone, wciąż żarzące się słowa w tajemniczym dialekcie: Το φεστ δρογα δο υδρ Γκυ κτο ραζ να νια ωκρχζψ φυζ νιγδψ ζνιεφ νιε ποωρΓχι .
Za ogromnymi wrotami znajdował się korytarz wiodący do pomieszczenia pełnego pustych klatek. Na każdej z nich widniał napis: χηχιωοσΙ, λικζλοσΙ. Drake, zaciekawiony, zapytał:
– Co te symbole oznaczają?
– W tych klatkach znajdowały się potwory, które teraz są na ziemi, szukając potencjalnych dusz, które mogłyby zagrzać tu miejsce. Chodźmy, to już niedaleko.
Nagle weszli do wielkiej komnaty oświetlanej przez cztery zwisające z sufitu żelazne świeczniki. Pośrodku znajdował się graniowy blat, przy którym po obu stronach stały dwa obite czerwoną tkaniną krzesła z wysokimi oparciami. Podłokietniki z drewna cedrowego z wyglądu przypominały łapy gryfa.
– Siadaj, musimy porozmawiać. – Gdy tylko obaj zasiedli za stołem, zniecierpliwiony młodzieniec bez ogródek zapytał:
– Czego ty ode mnie tak naprawdę chcesz? Przecież nie chodzi tu tylko o moją duszę, prawda?
– Masz rację, chłopcze. Cieszę się, że jesteś taki konkretny. Mówiąc krótko: chcę, żebyś zabił…
– A konkretnie?
– Konkretnie… cztery demony, z którymi mam pewne porachunki. Dawno temu te nędzne istoty ukradły mi po jednej duszy, przez co straciłem nad nimi kontrolę. Cóż, każdy popełnia błędy, a ja chcę, żebyś je teraz naprawił. Jeśli to zrobisz, oddam ci twoje życie.
– Zgoda, zabiję te złodziejskie demony.
– Świetnie! Nie myśl sobie jednak, że puszczę cię bez niczego w taką podroż. Wstań, powinienem ci się przedstawić. Mów mi Mefisto. Witaj.
Po uchwyceniu wyciągniętej ręki szatana Drake poczuł, jak jego lewe ramię płonie żywym ogniem, a przeraźliwy ból pozbawia go gruntu pod stopami, gdy chwilę później wylądował na kolanach.
– Co to ma znaczyć, do cholery? – Próbując wstać z klęczącej pozycji, mężczyzna ściągnął górne odzienie, by zrozumieć, co przed chwilą miało miejsce.
– Ty potworze!!!
Na jego ramieniu widniały tajemnicze, nieznane w żadnym języku zwęglone symbole: ζαρνψ ανιολ .
– To jest pieczęć, w której zaklęta jest twoja obecna postać. Ta pieczęć da ci wystarczająco dużo siły, by stawić czoło demonom.
Nagle widniejące na ramieniu chłopaka czarne znaki zaczęły układać się w okrąg, przy czym naprzemiennie rozpalały się i gasły. Drake zdawał się jakby nieobecny. Niespodziewanie monumentalna implozja przypominająca powstanie czarnej dziury wyłoniła ze swych czeluści dziwny kształt, przypominający sylwetkę człowieka.
Zamiast twarzy posiadał srebrną maskę, spod której wystawały tylko śnieżnobiałe włosy, oraz płonące w kolorze krwistej czerwieni oczy. Poza tym dysponował potężnymi, czarnymi jak smoła skrzydłami. Ręce miał skryte w warstwowo ułożonych metalowych rękawicach, które wyglądały, jakby zrobiono je z fragmentów nierdzewnej stali. Nogi do wysokości łydek również pokrywał ten sam rodzaj stali. Dolna część ciała była odziana w czarne spodnie, na bocznej stronie których widniały czerwone symbole σζψβκοσΙ. Nagi tors ukazywał potężnie wyrzeźbione mięśnie niczym u greckich bogów czy herosów. Całe jego ciało przypominało posturą wojownika gotowego w każdej chwili, by stanąć do walki.
– Nareszcie, teraz posłuchaj. Wystarczy, że pomyślisz o tym, by obudzić w sobie tę istotę, a tak się właśnie stanie. Oprócz tego daję ci możliwość widzenia ludzkich dusz, dzięki czemu będziesz mógł łatwiej wytropić moje zguby, gdyż po kradzieży, której się dopuścili, są w stanie bez przeszkód wtopić się w tłum zwykłych śmiertelników. Zatem leć, mój czarny aniele, i przynieś mi te nędzne dusze! – Mefisto, ruszając ręką jak gdyby od niechcenia, otworzył przed chłopakiem piekielną szczelinę. Wyrwa ta z barwy przypominała płynną magmę. Portal łączący świat ludzi i demonów zdawał się unosić w przestrzeni. Protagonista bez dłuższego namysłu wskoczył w otwarte wrota, które prowadziły prosto na ziemię.