- W empik go
Anioł ziemi: srebrny śpiew - ebook
Anioł ziemi: srebrny śpiew - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 192 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Długo czekałem, siedząc pod ruinami, na przychodnia, któryby z rozłamanych kolumn, z liści koryntskich i byzantyjskich malowideł odgadywał wraz ze mną kształty upadłego kościoła, któryby z zbutwiałych pargaminów czytał wielkie myty, niby objawienia prorockie wykonane w ciągu życia narodu – czekałem, ale nikt nie nadchodził, wiele minęło księżyców i wiele strumieni skończyło drogę swoją w morzu, a nikt nie przyszedł.
I nie miałem komu okazać nieodmiennej wiecznie tej samej wiary ludu, nie miałem komu ukazać we mgle dalekiej na górze Wawel zwłok utopionej białej dziewicy Polski.
Nie miałem z kim podzielić żalu… i samotny umierałem; wtedy potrzeba mi było dłoni przyjaznej, dziś mi już każdy jak lilja u trumny.
Znane ci zapewne, choćby z wieści, sny letargiczne, po których wracamy między tłumy wesołych, ukazujących nas z daleka, jako gości z krainy śmierci.
Nie pytaj więc, czemu wpośród powszechnej zgrozy czoło moje pogodne, a na ustach wałęsają się uśmiechy; świat, w którym gościłem, dał mi przeświadczenie: to co odemnie bierzesz, nosi imię nadziei.
Długo byłoby opowiadać rzeczy objawione, a ktoby je opowiadał, doznałby losu objawiających – niezrozumienia. Jeżeli ci Bóg pozwoli rozedrzeć zasłonę powietrza i z litery pisma odgadnąć tajemnicę słowa, wtedy apokalipsis rozwinie ci się jako szereg idei walczących i wedle natury swojej, jużto lwiej, już wężowej, już anielskiej, w mytach przechodzący przez wieki, aż do chwili, kiedy źródło wody żywej obmyje narody, i kiedy srebrne duchy białemi płótny opasane, wypowiedzą ostatecznie: czasy dopełniły się.
Bez łaski Bożej słowo moję pozostanie słowem, a tobie potrzeba życia najprzód, a życie rozjaśni słowo. Przez wieki widziałem przechodzącego Baranka miłości; szedł on z pokorą prawdy i wszędy go zamordowano, – objawiał się w tysiącach i zabity był, – objawił się w narodzie i zabity jest, nie przeto jednak umarł, owszem, dzień dzisiejszy na całym świecie ogłasza jego narodzenie, i wszyscy prawdę czujący schylają się w ubóstwo, aby go oglądać w cierpieniu, aby się stać godnym piętna jego.
Pismo święte w życie wchodzi
Chrystus wyrzekł: "Na świat wrócę,
W walce ja was nie porzucę"
W ogniach ofiar Bóg się rodzi.
Jest odpowiedzialność woli ludzkiej przed wolą Boską, i przeto narody, które zabiły prawdę, w pokutę długą zapadły.
Ani to sobie biorę za chwałę, co śpiewać będę, ani się przyznam, żem sługą cudzej myśli, nie; w czasie obecnym sto i czterdzieści tysięcy Cytrystów jedną pieśń śpiewa, a z ich głosów jeden jest (Przebacz mi Boże, jeźlim nie dorósł im) i mój glos.
Czasy żniwa przyszły, anioł srebrny owiany obłokiem, zapuszcza sierp swój, prawda dojrzewa na obliczu ziemi.
W poświęceniu się jednego człowieka leży siła stu tysięcy mieczów żelaznych, w poświęceniu się tysiąca, leży miljon mieczy żelaznych, a w poświęceniu się narodu leży siła nad całym światem. Zamordowani Polacy! oto wyrok dla was.
Upadły ludy prawdę Bożą mordujący w sobie; jakiż los czeka tych, którzy Polskę obłocz prawdy zamordowali? z kaźni, w jakiej zostajemy, wtrąceni przez nieprzyjaciół Boga, wołamy: – Przebacz im Panie, powstrzymaj anioła złotowłosego, którego widzę ogromnej wysokości niosącego zakrytą czarę plag! Przebacz narodom, mordercom Ojczyzny mojej.
Niema ludu, do którego by obrócić się w niedoli naszej, jeźli stan ten uważać będziem jako cierpienie; lecz bądźmy bohaterami, uśmiechajmy się pod szubienicą, składajmy głowy pod uderzenie topora, a odpoczniemy promieniejący w dwóch światach.
Biada ludom prawdę mordującym; cześć i zwycięztwo zamordowanym!
Oto pieśń moja, której na świadectwo dzieje ludzkie i Boga przyzwałem!
Petersburg.
* * *PROLOG
Czy można wierzyć w zatracenie ludu?
Czy można przeczyć od Niebiosów cudu?
Czy można rzucić wieków arcydzieło?
Czy może nie być, co raz ducha wzięło?
Nie – odpowiada glos duszy tajemny,
I głos ten z serca spędza smutek ciemny –
W co mądrość Boga swego ducha tchnęła,
Nie zginie – a więc Polska nie zginęła.
I naród znikać z powierzchni nie może,
Bo naród jest to żywe słowo Boże;
A że wszechmocność zawarta w tym słowie,
Więc będzie Polska – cieszcie się mężowie –
Ta iskra święta, co drży w waszym łonie,
Nie da wam myśleć o Ojczyzny zgonie.
Ojczyzno moja, na której nikczemne
Wrogi wolności broń służalczą tępią,
Wytrwaj, a spadną te chmurzyska ciemne,
I już ci więcej nieba nie zasępią. –
Cierpisz, boś święta! miałażbyś być inna?
Krew dajesz, cuda czyni krew niewinna.
Jordan krwi naszej co tę ziemię broczy,
Obmyje grzechy i otworzy oczy.
Kto przeczy temu, modli się nieszczerze,
Ani ma wiarę, chociaż mówi: wierzę. –
I próżno wzywa o Królestwo Boga,
Gdy żyjąc wierzy w prawo jego wroga. –
A wy idące z schylonemi czoły,
Wy smutne Polki, pomdlałe anioły,
Przecz tak płaczliwe zawodzicie głosy,
Znać wiara wasza nie w Boga, lecz w losy. –
Jeżeli Pan Bóg jest sprawiedliwością,
Raczej wam cieszyć się przyszłą wolnością. –
A kto tę radość w swoich piersiach trzyma,
Ma wolność świata, przyszłość większej nie ma.
Konają bracia pod zbójców obuchem,
Lecz łzy wstrzymajcie co wam deszczem płyną,
Duch wielu ludzi nie jest wszystkich duchem,
Zginą wam bracia, lecz wolni nie zginą.
I uczczą kiedyś krople krwi wylane,
Pieśń im i kwiaty o Polki kochane –
Pocieszcie dusze znękane cierpieniem –
Nie za skonaniem, lecz za narodzeniem
Iść nam przystało, nie z pieśnią żałoby,
Bo witać będziem kolebkę, nie groby –
Wszystko do życia z boleści powstaje,
I nasza boleść ludziom wolność daje. –
O! Polsko święta, męczenników ziemio
Czy łzy twych dzieci nowe łzy rozplemią? –
o nie, bo z ziemskich nic wyszły padołów,
Łzy one perły przeczyste Aniołów,
Dla nich otwarta indziej siejby droga,
Na serca braci i przed jasność Boga;
Na obszar ducha kiedy łzy padają,
Jeźli się przyjmą, więzy rozrywają. –
Tak dach mój śpiewu, chociaż serce płacze,
Choć jest rozdarte ranami cierpienia;
Ale dostępu nie mają rozpacze,
Bo niepodobna zaprzeczyć zbawienia.
Za wiele wiary w mych piersiach się pali,
Abym mógł bluźnić, żeśmy już skonali! –
Cierpienie moje jest cierpieniem z ziemi,
Lecz duch swobodny złączył się z wyższemi,
I przeto nie da przewagi boleści,
I przeto w duszy rozpacz się nie mieści.
A jeźlim kiedy smutny i łzy leję,