Anioły się przebudzą - ebook
Druga książka poetycka autora "Pokoju pełnego wojen". 77 utworów poprzedzonych wstępem od autora. Niech te wiersze będą spotkaniem. Z własnymi myślami, z myślami drugiego człowieka, z tym, co nienamacalne, co ponad nami. Bywają noce, kiedy modlę się do ciszy, bo zgiełk dnia mnie nie słyszy. Światło wydaje się być czasem kłamstwem, a ciemność jedyną prawdą. Utwory zawarte tutaj to moje ślady po upadkach, po modlitwach wyszeptanych z zamkniętymi oczami, po dłoniach, które szukały ciepła w lodzie, chłodu w ogniu. Ale nawet wtedy, gdy błądzimy, gdy o sobie zapominamy, coś większego, starszego niż czas, cichszego niż ból, prowadzi nas, pamięta o nas. A ból musi istnieć. Musi przypominać, że żyjemy. Niesie prawdę, na którą nie zawsze jesteśmy gotowi.
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Poezja |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 9788396937766 |
| Rozmiar pliku: | 1,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
OD AUTORA
Dlaczego zło jest bardziej widoczne od dobra? Bardziej interesują-ce, angażujące uwagę, pobudzające wyobraźnię? Co fascynuje nas w ciemności? Co takiego się tam czai, że tak trudno oderwać od niej wzrok? Coś tam jest i bezgłośnie nawołuje, żeby nie zamykać oczu, żeby zbliżyć się jeszcze bardziej.
Pragnienie zrozumienia ludzkiej natury, szczególnie jej najmrocz-niejszej strony, doprowadziło mnie do studiowania kryminologii. Na salach wykładowych Uniwersytetu Wrocławskiego miałem na-dzieję znaleźć wskazówki. Nie myślałem, że znajdę odpowiedzi, ale choć tlące się kierunkowskazy dałyby mi motywację do rozpoczęcia poszukiwań na własną rękę.
Mrok, któremu przyglądamy się zbyt długo, wciąga nas jak bagno. Otacza nas, czy tego chcemy, czy nie, ale czy musimy ciągle w nim uczestniczyć? Oscar Wilde napisał, że wszyscy leżymy w rynsztoku, ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy. I to właśnie dzięki tym, którzy wciąż spoglądają w niebo, ten świat jeszcze dycha. To oni dorzucają drwa do ogniska nadziei, to dzięki nim jeszcze nie pogrążyliśmy się wszyscy w ostatecznym mroku.
Mrok jest ciszą. A cisza nigdy nie jest pusta. W jej najgłębszych war-stwach wybrzmiewa echo zapomnianych snów. Snów o tym, że to, co niewidzialne, nie przestało istnieć, a jedynie czeka na odpowiedni moment, by się przebudzić.
Światło rozlane na krawędziach nocy i ciemność wżerająca się w krawędzie dnia. Pytania, które zadajemy, gdy nikt nas nie słyszy,8
a przynajmniej tak nam się wydaje. Nadzieja, która jest cierpliwa, cierpliwsza od nas samych. Obecność, która nie wymaga dowodu, wymaga jedynie wiary. O tym wszystkim, między innymi, są utwo-ry w tej książce.
Niech te wiersze będą spotkaniem. Z własnymi myślami, z myśla-mi drugiego człowieka, z tym, co nienamacalne, co ponad nami. Bywają noce, kiedy modlę się do ciszy, bo zgiełk dnia mnie nie sły-szy. Światło wydaje się być czasem kłamstwem, a ciemność jedyną prawdą.
Utwory zawarte tutaj to moje ślady po upadkach, po modlitwach wyszeptanych z zamkniętymi oczami, po dłoniach, które szukały ciepła w lodzie, chłodu w ogniu. Ale nawet wtedy, gdy błądzimy, gdy o sobie zapominamy, coś większego, starszego niż czas, cich-szego niż ból, prowadzi nas, pamięta o nas. A ból musi istnieć. Musi przypominać, że żyjemy. Niesie prawdę, na którą nie zawsze jeste-śmy gotowi.
Zawsze wierzyłem, że coś nad nami czuwa. Nawet wtedy, gdy ciało spało, a dusza błądziła w miejscach, do których nie sięgało światło. W dzieciństwie śniły mi się świetliste postacie bez ciała. Rozma-wiałem z nimi w tych snach. Wiedziały więcej niż byłem gotowy przyjąć. Dlatego czasem bałem się zasypiać.
W dorosłości bałem się już nie snów, tylko ich braku. Milczenia tam, gdzie kiedyś tętniła obecność. Śmierć pojawiała się w moim życiu po cichu. Najpierw symbolicznie, potem dosłownie, w lu-dziach, którzy odchodzili, zostawiając po sobie puste miejsca przy stole, w kalendarzu, w sercu.