- W empik go
Anna German: Uśmiechaj się - ebook
Anna German: Uśmiechaj się - ebook
Oddajemy w Państwa ręce zbiór wypowiedzi Anny German oraz wspomnień jej przyjaciół i kolegów zebranych przez Volgę Yerafeyenkę. Artystkę wspominają m.in. Anna Kaczalina, Krzysztof Cwynar, Bolesław Gromnicki i Andrzej Bychowski.
„Czy pamiętasz, jakie miałaś przezwisko? W szkole. – Nie pamiętam. –
Widzisz... A ja – pamiętam! Przez całe życie będę pamiętała! Byłam zawsze
żyrafa. Nie mam nic przeciwko – zwierzę miłe, przyjemne, ale jednak…
Później wyrosłam jeszcze trochę. Zaczęto mnie pytać na ulicy: Ciocia,
jaka tam pogoda u góry?”
Jak zachować poczucie humoru i radość życia niezależnie od okoliczności? Co Annie German dała znajomość z Leonidem Teligą? I wreszcie – jak czysty jest Bajkał? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie Państwo w niniejszym wydawnictwie.
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7942-166-4 |
Rozmiar pliku: | 5,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wesołe zdarzenia z Anną German
(lub jakimś cudem z nią powiązane) wspominają:
Anna Kaczalina
Andrzej Płonczyński
(na podstawie rozmowy, czerwiec 2013, Warszawa)
Bogumiła Gorlicka
(z http://www.wiatrak.nl/10224/niezwykle-zycie-anny-german)
Bolesław Gromnicki
(na podstawie rozmowy z dn. 19.04.2013, Wrocław)
Krzysztof Cwynar
(na podstawie rozmowy z dn. 15.04.2013, Łódź)
Olga Mołczanowa
(z rosyjskiego talk-show „Pust’ goworiat” („Niech mówią”) z dn. 6.02.2011, Rosja, Program Pierwszy)
Jolanta Kubicka
(historia opowiedziana w MCC Mazurkas Conference Centre & Hotel w Ożarowie dn. 21.04.2013 i powtórzona dn. 26.05.2013)
Barbara Piotrowska
(z listu nadesłanego przez autorkę wspomnień, 2012)
Andrzej Bychowski
(na podstawie rozmowy z dn. 3.10.2013, Warszawa)
Anna German „na wesoło” o sobie:
fragmenty książki „Wróć do Sorrento?...”
Anna German – konferansjer
Z prasy ZSRR. Wywiady z Anną German.
BonusANNA KACZALINA
muzyczny redaktor, studio nagrań „Melodia”, ZSSR
Humor – to była broń Anny, z której korzystała w wielu sytuacjach życiowych. Poczucie humoru towarzyszyło jej zawsze i wszędzie: w życiu codziennym, w trakcie wywiadów, na koncertach… Brało się ono z jej naturalnej dobroci.
Poznałyśmy się w 1964 roku w Moskwie, w Domu Aktora Filmowego. Anna występowała w programie międzynarodowym zatytułowanym „Goście Moskwy”. Byłam tam, ponieważ część mojej pracy polegała na wyszukiwaniu nowych talentów z zagranicy – wykonawców, z którymi później nagrywane były ich płyty w „Melodii”. Za kulisami poznałam Annę, która mnie od razu zaskoczyła tym, że zaczęła ze mną rozmawiać w języku rosyjskim. Takim prawdziwym rosyjskim… Zaprzyjaźniłyśmy się i ta przyjaźń przetrwała do końca .
Pierwsza płyta Anny Greman, 1964. Po jej otrzymaniu Anna German musiała zastanowić się, które z podanych na płycie nazwisk jest prawidłową wersją jej nazwiska. Podeszła do tego z humorem.
O poczuciu humoru Ani mogą świadczyć jej listy. Oto przykład jednego z nich. Został napisany już po tym tragicznym wypadku we Włoszech. Ania jeszcze nie występowała, trwała rehabilitacja: …Niedawno przeczytałam w jednej z gazet, że pojechałam z grupą polskich artystów w tourne do ZSRR. Ciekawe, może nawet do Moskwy dojadę... Gdybyś ty wiedziała, jakie bajki ludzie wymyślają, i nawet są gotowi przysiąc, że to wszystko jest prawdą. Mojemu Zbyszkowi niedawno pewien pan zwierzył się – nie wiedząc o tym, że mój Zbyszek mnie zna: „Wie Pan – mówił ten zwierzający się – w Polsce ją (czyli mnie) utrzymuje pewien Austriak. Ten Austriak nawet mieszkanie kupił dla niej w Warszawie i prawdopodobnie ożeni się z nią”. – „Co Pan mówi?” – zdziwił się Zbyszek. – „Czy Pan się nie myli?” – „No co Pan! Wiem to dokładnie” – obraził się zwierzający. Nawet nie zezłościliśmy się – tak to śmiesznie i głupio wygląda…
Żytomierz, rok 1979
Latem 1974 roku Ania odbyła długie tournée po ZSRR. W Moskwie dała od razu kilka koncertów. Zdążyliśmy nagrać parę jej nowych piosenek w naszym studio. Bardzo dużo wtedy pracowała, prawie nie odpoczywała. Pierwszego grudnia tamtego roku, już po powrocie do domu, pisała do mnie z Warszawy: …Teraz to miałam naprawdę dużo wrażeń w Moskwie. I wiesz, co? Nadal nie mogę zapomnieć – mnie cały czas śnią się nasze sprawy, nagrania, fonogramy… Sasza Sztyrlic z Adzikiem piekli bułeczki na mikserskiej desce (poprzedniej nocy), a ja, będąc najprawdopodobniej „pod skrzynką”, cały czas błagałam: „Saszeńka, dym idzie a nic nie słychać…” Obudziłam się zupełnie zmęczona i do tego jeszcze i głodna!
A oto jeszcze jeden przykład tego, jak zdrowe poczucie humoru może rozluźnić nieco krępującą sytuację. Przytoczę fragment listu z dnia 8 października 1975 roku, napisanego z Kanady. Ania była wtedy w bardzo zaawansowanej ciąży: …W Chicago spotkam się ze swoją bardzo dobrą przyjaciółką, też piosenkarką – Katarzyną Bovery. Może ją pamiętasz – pół roku temu była w ZSSR. Katarzyna wyszła za mąż w Kanadzie i teraz śpiewa w Chicago. Cieszę się na myśl o tym naszym spotkaniu. Mnie również proponowano zamążpójście… „Mnie nawet Pani syn nie będzie przeszkadzał – niech tylko Pani zostanie ze mną”. – A czy mój mąż Panu też nie będzie przeszkadzał? – zażartowałam. Cóż zrobić – skoro taki „nierozwinięty” – pozostaje tylko żart.
Pamiętam kilka kuriozalnych sytuacji związanych z Anną. Wtedy naprawdę – gdyby nie jej poczucie humoru…
Pewnego dnia w Moskiewskim Centralnym domu pracowników sztuki odbywał się koncert Ani. Prowadzącym był kompozytor Jan Frenkiel. Anna – ze wzrostem 184 centymetry oraz Jan – kilka centymetrów wyższy od niej. Stoją razem na scenie… Ania żartuje: „Szanowna publiczności, proszę się nie dziwić, że dziś na scenie dla Państwa wystąpią dwie Żyrafy!” Sala pękała ze śmiechu!
Jeśli Ania miała występować w jakichś koszarach wojskowych, zawsze specjalnie dla niej pośpiesznie szukali jakiegoś wysokiego wojskowego, który miał wręczyć jej oficjalne kwiaty. Problem wzrostu prześladował ją przez całe życie. Pamiętam jak w Moskwie w 1972 roku miała zaśpiewać duet z Krzysztofem Cwynarem w teatrze „Ermitaż”. Specjalnie dla tego wydarzenia organizatorzy wymyślili następującą rzecz: na scenę wnosili wielkie piękne krzesło. Ania śpiewała siedząc, a Krzysztof stawał obok i śpiewał swoją część duetu!
W Giżycku
Jak już mówiłam, wzrost był dla niej prawdziwym problemem, i to nie tylko na scenie. Ania dość długo nie mogła kupić sobie walizeczki zakupowej mającej „pasującą wysokość”. Targać zakupy w torebkach i siatkach było nieraz ciężko i dlatego chciała znaleźć walizeczkę na kółkach. Żartowała, że kupiła kilka takich koszyków-walizek, ale musi je nosić po ulicach lub chodzić zgarbiona, w przeciwnym razie taki koszyk bije ją po nogach. W 1979 roku Ania miała koncert w Moskwie, w mieście dla kosmonautów. Niedaleko był sklep. Poszła tam i znalazła pasującą walizkę z bardzo długą rączką! Jaka ona wtedy była szczęśliwa!
Ania potrafiła cieszyć się z różnych drobiazgów. Na przykład przychodziłam do niej do hotelu z torebką pełną pieczonych ziemniaków i z bułeczkami z kapustą. Jak ona się cieszyła! Ania nie lubiła chodzić do restauracji – nie mogła tam spokojnie zjeść. Od razu, już od wejścia, miała do siebie kolejkę kelnerów, kucharzy i reszty personelu.
Z miasta do miasta przemieszczała się przeważnie samolotami lub autobusami. Rzadko pociągami. Czemu? W przedziale nie mieściła się na kuszetce, nie mogła odpocząć…