Anna - ebook
Był ciepły, letni wieczór, kiedy czworo przyjaciół, dawnych kompanów , postanowiło spędzić razem noc przy ognisku. Tym razem wybór padł na miejsce, w którym czuli się zawsze swobodnie. Zwykłe spotkanie przyjaciół okazuje się niezwykłym przeżyciem i odkryciem tajemnicy sprzed lat.
| Kategoria: | Opowiadania |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| Rozmiar pliku: | 372 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Anna
(inspirowane spotkaniem sprzed lat)
Grupa licealnych przyjaciół przybyła na miejsce około 20:30, gdy słońce właśnie chowało się za horyzontem, barwiąc niebo odcieniami złota i purpury. Ich rowery, opierające się o krzewy bujnie rosnących dzikich róż, tworzyły niecodzienny widok nieopodal miejsca na ognisko, które sądząc po wyglądzie, było często używane przez innych amatorów takich spotkań. Aromat róż mieszał się z zapachem lasu, tworząc niepowtarzalną woń letniego wieczoru. Dziewczyny, Marta i Monika, zajęły się aranżowaniem obozowiska, które miało stać się ich schronieniem aż do nadchodzącego poranka. Marcin wraz z Pawłem udali się w teren w poszukiwaniu chrustu i gałęzi na ognisko. Krocząc po miękkiej, leśnej ściółce, czuli pod stopami cichą symfonię natury - szelest liści, chrzęst łamanych gałązek, cichy śpiew ptaków. Znali ten teren jak własną kieszeń, co jakiś czas przynosili różnej wielkości gałęzie, chrust, a nawet wycięty i uschnięty świerk, który nie doczekał swojego zaszczytnego miejsca przy obchodach Bożego Narodzenia.
W okolicy nie było żadnego strumyka, więc aby umyć ręce i twarz po trudach zdobywania drewna z zarośli i gęstych krzaków, Marcin i Paweł skorzystali z butelkowanej wody.
- Zostawcie trochę tej wody! - krzyknęła zaniepokojona Marta. - Bo nie zostanie nic do picia.
- Do picia mamy coś lepszego - powiedział Paweł, uśmiechając się znacząco do Marcina, który odwzajemnił uśmiech. Dziewczyny popatrzyły na siebie bez słowa, wiedząc, że woda na takich wyprawach rzadko służyła do zaspokajania pragnienia.
(inspirowane spotkaniem sprzed lat)
Grupa licealnych przyjaciół przybyła na miejsce około 20:30, gdy słońce właśnie chowało się za horyzontem, barwiąc niebo odcieniami złota i purpury. Ich rowery, opierające się o krzewy bujnie rosnących dzikich róż, tworzyły niecodzienny widok nieopodal miejsca na ognisko, które sądząc po wyglądzie, było często używane przez innych amatorów takich spotkań. Aromat róż mieszał się z zapachem lasu, tworząc niepowtarzalną woń letniego wieczoru. Dziewczyny, Marta i Monika, zajęły się aranżowaniem obozowiska, które miało stać się ich schronieniem aż do nadchodzącego poranka. Marcin wraz z Pawłem udali się w teren w poszukiwaniu chrustu i gałęzi na ognisko. Krocząc po miękkiej, leśnej ściółce, czuli pod stopami cichą symfonię natury - szelest liści, chrzęst łamanych gałązek, cichy śpiew ptaków. Znali ten teren jak własną kieszeń, co jakiś czas przynosili różnej wielkości gałęzie, chrust, a nawet wycięty i uschnięty świerk, który nie doczekał swojego zaszczytnego miejsca przy obchodach Bożego Narodzenia.
W okolicy nie było żadnego strumyka, więc aby umyć ręce i twarz po trudach zdobywania drewna z zarośli i gęstych krzaków, Marcin i Paweł skorzystali z butelkowanej wody.
- Zostawcie trochę tej wody! - krzyknęła zaniepokojona Marta. - Bo nie zostanie nic do picia.
- Do picia mamy coś lepszego - powiedział Paweł, uśmiechając się znacząco do Marcina, który odwzajemnił uśmiech. Dziewczyny popatrzyły na siebie bez słowa, wiedząc, że woda na takich wyprawach rzadko służyła do zaspokajania pragnienia.
więcej..
W empik go