Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Anna Karenina. Tom 2 - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
10 grudnia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
29,50

Anna Karenina. Tom 2 - ebook

Anna Karenina, powieść psychologiczna wielkiego rosyjskiego pisarza Lwa Tołstoja, należy do ścisłego kanonu literatury światowej.
W genialny, a zarazem krytyczny sposób, powieść obrazuje środowisko elit carskiej Rosji drugiej połowy dziewiętnastego wieku. Kanwą powieści, wokół której splatają się różne wątki, są dwa przeciwstawne modele miłości: z jednej strony ciche szczęście uczciwych  małżonków Lewina i Kiti, z drugiej pełen przygód i upokorzeń grzeszny związek Anny Kareniny z Aleksym Wrońskim. Wykreowana przez Tołstoja postać Anny Kareniny – wcielenie w jednej osobie tęsknoty za miłością i bezkompromisowego dążenia do wolności, stała się jedną z wielkich postaci literackich, w której wielu dopatruje się  proroczej wizji współczesnej kobiety.

Od ponad wieku Anna Karenina zachwyca czytelników i inspiruje artystów na całym świecie. Powieść stała się przedmiotem licznych adaptacji teatralnych, filmowych, baletowych, malarskich, a nawet komiksowych.

Lektura dla szkół średnich.

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8279-208-9
Rozmiar pliku: 3,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Część piąta

I

Księżna Szczerbacka była zdania, że nie sposób jest wyprawiać wesela przed postem, do którego pozostawało zaledwie pięć tygodni, ponieważ połowa wyprawy nie byłaby do tego czasu gotowa, lecz nie mogła również nie zgodzić się z Lewinem, że po poście byłoby już zbyt późno, ponieważ stara, rodzona ciotka Szczerbackiego była śmiertelnie chora i mogła umrzeć lada dzień, a wtedy wesele musiałoby się znowu odwlec z powodu żałoby. Dlatego też księżna postanowiła podzielić wyprawę na dwie części, małą i dużą, i przystała, aby ślub odbył się przed nastaniem postu. Zdecydowała się więc przygotować małą część wyprawy zaraz, resztę zaś wysłać później, i bardzo się gniewała na Lewina, że on w żaden sposób nie mógł odpowiedzieć jej poważnie, czy zgadza się na to, czy też nie. Kombinacja ta dawała się tym łatwiej przeprowadzić, że państwo młodzi mieli pojechać zaraz po ślubie na wieś, gdzie rzeczy, stanowiące dużą wyprawę, nie będą im potrzebne.

Lewin był wciąż w tym samym stanie oszołomienia, w którym zdawało mu się, że on i jego szczęście stanowią główny i jedyny cel dla całego świata, i że on sam nie ma potrzeby myśleć i troszczyć się o cokolwiek, ponieważ wszystko robią i zrobią dla niego inni. Nie miał też żadnego celu przed sobą na przyszłość ani też nie czynił żadnych planów, pozostawiał to drugim, wiedząc, że wszystko będzie dobrze. Jego brat, Siergiej Iwanowicz, Stepan Arkadiewicz i księżna wskazywali mu, co ma czynić, on zaś zgadzał się zupełnie na wszystko, co mu tylko proponowano. Brat pożyczył dla niego pieniędzy, księżna radziła wyjechać z Moskwy zaraz po ślubie, Stepan Arkadiewicz radził jechać za granicę. Lewin zgadzał się na wszystko. „Róbcie, co wam się tylko żywnie podoba, jeżeli wam to tylko sprawia przyjemność. Jestem szczęśliwy i moje szczęście nie może być ani większe, ani mniejsze, niezależnie od tego, co będziecie robić” – myślał. Gdy powiedział Kiti, że Stepan Arkadiewicz radzi wyjechać za granicę, zadziwił się bardzo, że narzeczona nie zgadza się na wyjazd i że ma pewne własne wymagania co do ich przyszłego życia. Kiti wiedziała, że Lewin ma na wsi zajęcie, któremu z zamiłowaniem się oddaje. Lewin zaś wiedział, że Kiti nie tylko nie zna się na tym zajęciu, lecz nawet nie pragnie się na nim znać. Nie przeszkadzało jej to jednak uważać je za nadzwyczaj ważne. Prócz tego wiedziała, że ich dom będzie na wsi, nie życzyła więc sobie jechać za granicę, gdzie nie będzie mieszkała, lecz tam, gdzie będzie miała po ślubie swój dom. Ten pogląd, wypowiedziany zupełnie stanowczo, zadziwił Lewina, ale ponieważ ta rzecz była dla niego zupełnie obojętna, poprosił natychmiast Stepana Arkadiewicza, tak jakby to było obowiązkiem tego ostatniego, aby pojechał na wieś i przygotował tam wszystko, co tylko uzna za stosowne. Lewin ufał gustowi Stepana Arkadiewicza, któremu w istocie można było zaufać pod tym względem.

– Powiedz mi jednak – zagadnął pewnego razu Lewina Stepan Arkadiewicz po swym powrocie ze wsi, gdzie przygotował już wszystko na przyjęcie państwa młodych – czy masz świadectwo, że byłeś u spowiedzi?

– Nie, a co?

– Bo bez niego nie dadzą ci ślubu.

– Aj, aj, aj! – zawołał Lewin – Przecież ja, jak mi się zdaje, dziewięć lat już przeszło nie byłem u spowiedzi... Nawet przez myśl mi to nie przeszło...

– Dobry jesteś! – rzekł, śmiejąc się Stepan Arkadiewicz. – A mnie nazywasz nihilistą! W każdym razie tak nie może być... Musisz się wyspowiadać.

– Ale kiedy? Pozostały jeszcze tylko cztery dni...

Stepan Arkadiewicz zajął się i tym i Lewin zaczął przygotowywać się do spowiedzi. Dla niego, jako dla człowieka niewierzącego i jednocześnie szanującego przekonania innych, obecność i udział we wszystkich obrzędach kościelnych były nadzwyczaj ciężkim i trudnym zadaniem. Lewinowi, przy obecnym wewnętrznym nastroju, w jakim się znajdował, ta konieczność udawania nie tyle ciążyła, ile wydawała się nadto zupełnie niemożliwa. W chwili, gdy czuje się tak potężnym, w pełni rozkwitu, jest się zmuszonym albo kłamać, albo popełniać świętokradztwo, a nie czuł się na siłach czynić ani jednego, ani drugiego. Dopytywał więc Stepana Arkadiewicza, czy nie można otrzymać świadectwa bez spowiadania się, Obłoński oświadczył jednak, że nie ma na to rady.

– Cóż ci to szkodzi? Dwa dni zaledwie? Będziesz miał do czynienia z bardzo miłym i rozumnym staruszkiem... Tak ci wyrwie ten ząb, że nawet nie poczujesz.

Podczas pierwszej mszy Lewin próbował odświeżyć w sobie młodzieńcze wspomnienia gorącego religijnego nastroju, w jakim znajdował się, mając lat szesnaście lub siedemnaście. Przekonał się jednak natychmiast, że jest to rzecz niemożliwa. Próbował patrzeć na wszystko jak na formę niemającą żadnego głębszego znaczenia, jak na przykład składanie wizyt, lecz przekonał się, że i tego nie można w żaden sposób uczynić. Stosunek Lewina do religii był tak niewyraźny, jak większości mu współczesnych. Nie mógł wierzyć, a jednocześnie nie był głęboko przekonany, że to wszystko jest nieprawdą. Dlatego też nie będąc w stanie ani wierzyć w słuszność tego, co czynił, ani też patrzeć na to obojętnie, jak na zwykłą formalność, doznawał nieustannie podczas tych rekolekcji uczucia wstydu i skrępowania, ponieważ czyniąc to, czego dobrze nie rozumiał, był przekonany, iż słyszy wewnętrzny głos, mówiący mu, że on, Lewin, popełnia kłamstwo i nieuczciwość.

Podczas nabożeństwa chwilami słuchał modlitw, starając się tłumaczyć je sobie w taki sposób, aby dały się zastosować do jego poglądów, albo też, przekonując się, że nie może ich rozumieć i musi je krytykować, starał się ich nie słuchać. Zajmował się swoimi myślami, spostrzeżeniami i wspomnieniami, które podczas bezczynnego stania w cerkwi przychodziły mu nadzwyczaj prędko do głowy.

Był na całej mszy, na nieszporach i wieczornym nabożeństwie, a na drugi dzień wstał wcześniej niż zwykle, nie pił herbaty i o ósmej rano poszedł do cerkwi się wyspowiadać.

W cerkwi nie było nikogo oprócz jakiegoś biednego żołnierza, dwóch staruszek i cerkiewnej służby.

Młody diakon w cienkiej komży, spod której uwydatniały się wyraźnie długie plecy, wyszedł na spotkanie Lewina i podszedłszy natychmiast do stolika stojącego pod ścianą, zaczął czytać modlitwy. W miarę słuchania, przede wszystkim zaś podczas częstego i prędkiego powtarzania przez diakona tych samych słów: „Gospodi, pomiłuj nas”, które brzmiały zupełnie jak „pomiłos, pomiłos”, Lewin czuł, że jego władze umysłowe są niezdolne obecnie do żadnych wysiłków i zupełnie uśpione, stał więc spokojnie za diakonem, przysłuchiwał się mu i nie wnikając bynajmniej w jego słowa, myślał zupełnie o czymś innym. „Dziwnie dużo wyrazu ma jej ręka” – myślał, przypominając sobie, jak siedzieli wczoraj przy stole stojącym w rogu pokoju. Nie mieli o czym rozmawiać, jak zwykle prawie w ostatnich czasach, i ona, trzymając rękę na stole, otwierała i zamykała ją, i przyglądając się jej, roześmiała się w końcu. Dalej przypomniał sobie, jak pocałował ją w rękę i jak później przypatrywał się liniom biegnącym po jej różowej dłoni. „Znowu pomiłos” – pomyślał Lewin, żegnając się, bijąc pokłony i patrząc na sprężyste ruchy pleców, bijącego również pokłony diakona. „Wzięła później moją rękę i przypatrywała się jej. «Ładną masz rękę» – rzekła”. I Lewin popatrzył na swoją rękę i na krótką rękę diakona. „Tak, teraz już prędko się skończy – myślał. – Nie... zdaje mi się, że znowu od początku – pomyślał, przysłuchując się modlitwom. – Nie, stanowczo już się kończy – bije pokłony aż do samej ziemi... to zawsze tak przy końcu”. Diakon, chowając zręcznym ruchem daną mu przez Lewina trzyrublówkę, powiedział, że zapisze do książki i stukając nowymi butami po kamiennej posadzce cerkwi, poszedł do ołtarza. Minutę później wyjrzał stamtąd i skinął palcem na Lewina. W głowie Lewina poczęły się snuć nowe myśli, stłumił je jednak w sobie czym prędzej. „Jakoś to będzie” – pomyślał i podszedł do ambony, wszedł na schodki i spojrzawszy przed siebie, ujrzał księdza. Staruszek – kapłan z rzadką, mocno szpakowatą brodą, ze zmęczonymi, poczciwymi oczyma, stał koło anałoju1 i przerzucał stronice brewiarza. Ukłoniwszy się Lewinowi, kapłan zaczął natychmiast czytać jednostajnym głosem modlitwy. Skończywszy czytać, zrobił głęboki pokłon aż do ziemi i zwrócił się do Lewina.

– Chrystus, przyjmując pańską spowiedź, jest tutaj obecny, choć niewidzialny – przemówił, wskazując na krucyfiks. – Czy wierzy pan w to wszystko, czego naucza nas święta cerkiew apostolska? – mówił, odwracając oczy od twarzy Lewina i chowając ręce pod kapę.

– Wątpiłem i wątpię we wszystkim – odparł Lewin głosem nieprzyjemnym dla siebie samego i umilkł.

Kapłan poczekał kilka sekund, czy Lewin nie powie jeszcze czegoś, i zmrużywszy oczy, zaczął mówić prędko, kładąc akcent na „o”:

– Powątpiewanie wrodzone jest ułomności ludzkiej, lecz powinniśmy się modlić, ażeby Pan umocnił nas w wierze. Jakie szczególne grzechy ciążą panu na sumieniu? – dodał natychmiast, jakby usiłując nie tracić czasu.

– Szczególnym moim grzechem jest powątpiewanie. Wątpię o wszystkim i znajduję się w stanie zwątpienia.

– Powątpiewanie jest wrodzoną ułomnością ludzką – powtórzył kapłan. – W co pan głównie wątpi?

– We wszystko... Chwilami nawet w istnienie Boga – mimo woli rzekł Lewin i przeraził się tego, co powiedział. Zdawało się jednak, że jego słowa nie wywarły na księdzu żadnego wrażenia.

– Jakie mogą zachodzić wątpliwości co do istnienia Boga? – z zaledwie dającym się dostrzec uśmiechem zapytał ksiądz.

Lewin milczał.

– Jak pan może, patrząc na dzieła Stwórcy, wątpić o Jego istnieniu? – mówił prędko ksiądz. – Kto upiększył firmament gwiazdami? Kto przyodział ziemię tak cudnie? Jakże Stwórca może nie istnieć? – zapytał, patrząc badawczo na Lewina.

Lewin czuł, że byłoby niestosownie z jego strony rozpoczynać z księdzem filozoficzne dysputy, dlatego dał odpowiedź dotyczącą wprost zapytania.

– Nie wiem... – odparł.

– Nie wie pan? Jak więc może pan wątpić, że Bóg stworzył wszystko? – wesoło i ze zdumieniem zapytał spowiednik.

– Nic nie wiem – odpowiedział Lewin, rumieniąc się ze wstydu i czując, że powiedział głupstwo i że nie trzeba było nic odpowiadać.

– Niech się pan modli do Boga... Nawet Ojcowie Święci ulegali chwilowym zwątpieniom i błagali Boga, aby utwierdził ich w wierze. Diabeł jest silny, nie powinniśmy jednak mu ulegać. Módl się więc pan gorąco, módl się – powtórzył prędko.

Ksiądz przestał mówić i zdawał się namyślać.

– Pan, o ile słyszałem, ma zamiar żenić się z córką mego parafianina i mego penitenta, księcia Szczerbackiego? – dodał z uśmiechem. – Śliczna panienka.

– Tak – odparł Lewin, rumieniąc się za księdza. „Po co on pyta o to na spowiedzi?” – pomyślał.

I jakby odpowiadając mu na uczynione przez niego w myśli pytanie, spowiednik rzekł:

– Chce się pan żenić i być może, że Bóg obdarzy pana potomstwem, czyż nie tak? Jak pan będzie w stanie wychować swe dziateczki, gdy pan nie zwalczy w sobie pokus diabła popychającego pana do niewiary? – mówił z łagodną wymówką. – Będzie pan kochał swe dziecię i jako dobry ojciec będzie mu pan życzył nie tylko bogactw, szczęścia, zaszczytów, lecz będzie pan również życzył sobie, aby dziecię to zostało zbawione i aby światło wiary rozpromieniało jego umysł. Tak czy nie? Co mu pan odpowie, gdy niewinna dziecina zapyta: „Ojcze, kto stworzył to wszystko, czym się zachwycam: ziemię, wodę, słońce, kwiaty, trawę?”. Czy pan mu powie: „Nie wiem?”. Nie może pan nie wiedzieć tego, co Bóg objawił nam w nieprzebranym swoim miłosierdziu! Dziecię na przykład spyta pana: „Co czeka mnie w życiu pozagrobowym?”. Co mu pan powie, gdy pan sam nie będzie wiedział o niczym? Jak mu pan wyjaśni? Czyż pan pozostawi swe dziecię bez żadnego puklerza przeciw światu i diabłu?... A to będzie bardzo, bardzo źle... – dodał i zamilkł, pochylając głowę na bok i spoglądając na Lewina dobrymi, pogodnymi oczyma.

Lewin nic nie odpowiadał, nie dlatego, że nie chciał wszczynać sporów z księdzem, lecz dlatego, że nikt nie zadawał mu podobnych pytań, a gdy jego przyszłe dzieci będą go pytać o rzeczy tego rodzaju, to jeszcze będzie miał wtedy dosyć czasu pomyśleć nad odpowiedzią.

– Wkracza pan w ten okres życia – mówił dalej spowiednik – gdy trzeba obrać sobie drogę, po której zamierza się dążyć. Módl się pan do Boga, by On w niewyczerpanej swej dobroci dopomógł panu i zmiłował się nad nim... – zakończył. – Niech Pan i Bóg nasz, przez łaskę swą i miłosierdzie ku ludziom, tobie, synu mój...” – I zmówiwszy rozgrzeszającą modlitwę, kapłan udzielił Lewinowi błogosławieństwa.

Wróciwszy do domu, Lewin doznawał radosnego uczucia, że nie potrzebował kłamać. Oprócz tego pozostało mu mętne wspomnienie, że słowa tego dobrego i miłego staruszka nie były tak głupie, jak mu się z początku zdawało, i że w tym wszystkim jest coś takiego, co należy sobie dokładnie wytłumaczyć.

„Ma się rozumieć, że nie teraz – pomyślał Lewin – lecz kiedy indziej, później”. Lewin teraz jeszcze bardziej niż przedtem czuł, że w duszy ma coś niewyraźnego i że w stosunku jego do religii jest coś takiego, co wyraźnie dostrzegał i czego nie lubił w innych, i co miał zawsze za złe swemu przyjacielowi Świażskiemu.

Spędzając ten wieczór razem z narzeczoną u Dolly, Lewin był w doskonałym humorze i objaśniając Stepanowi Arkadiewiczowi swój stan podniecenia, w jakim się znajdował, zauważył, że jest mu tak wesoło, jak temu psu, którego uczono skakać przez obręcz i który zrozumiawszy wreszcie, o co chodzi, i przeskoczywszy przez tę obręcz, skamle z radości i machając ogonem, skacze z zachwytu na stoły i okna.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: