Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Anonimowe Wyznania - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
15 września 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Anonimowe Wyznania - ebook

ANONIMOWE WYZNANIA

– najpopularniejszy serwis w Polsce, w którym ludzie opisują anonimowo, a przez to bez ogródek, cenzury i wstydu swoje niesamowite historie. Miesięcznie odwiedza tę stronę blisko milion osób, generując ponad 17 milionów wejść!
Oto kilkaset najlepszych historii, które opublikowali w serwisie – historie spektakularnych wpadek, zaskakujących sukcesów, wstydliwych porażek czy prześmiesznych wydarzeń. Historii, którym udało się roześmiać, zadziwić, rozbawić i doprowadzić do łez setki tysięcy internautów.
A to wszystko w jednej książce, którą napisało życie.

ZAWIERA TAKŻE NIGDY
NIEOPUBLIKOWANE HISTORIE...

"Mam niewidomego brata. Ma 10 lat i najmocniej w świecie cieszy się, kiedy czytam mu... Anonimowe. Wspólnie śmiejemy się, a czasem wzruszamy przy wyznaniach. Potrafi cały dzień czekać z niecierpliwością na to, abym miała czas mu chwilkę poczytać.
Pozdrawiamy wszystkich Anonimowców, dajecie wiele szczęścia mnie i bratu i nieraz pouczacie swoimi mądrymi wyznaniami!

Jestem choleryczką. Kiedy się wkurzę uderzam pięściami bardzo mocno w jedną szafkę.
Kiedy mi przejdzie, głaszczę tą szafkę i przepraszam, że znowu ją biłam.

Wczoraj dowiedziałam się, że od 2 lat, w pracy, regularnie, czy to deszcz czy śnieg, lato czy zima, podlewam sztucznego kwiatka.

Przepraszam, wypadły Panu prezerwatywy - właśnie w ten sposób poznałam swojego męża. To by była prawie zwyczajna sytuacja w sklepie... tylko że to było w kościele.

Zenon Martyniuk uratował mi życie... - otwórz książkę i sprawdź jak to było."

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8083-751-5
Rozmiar pliku: 7,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Zenek Martyniuk uratował mi życie!

To było dawno już temu. Miałem wówczas 23 lata i zero hamulców w melanżowaniu. Spędzałem wakacje w takiej malutkiej, mazurskiej wiosce, gdzie psy dupami szczekają, a komary formują związki zawodowe. Spaliśmy w domkach kempingowych położonych przy samym lesie. Dużym, gęstym, strasznym lesie.

Impreza trwała w najlepsze, gdy ja postanowiłem odcedzić kartofelki. Poszedłem więc w stronę wspomnianej kniei. Kiedy już załatwiłem swoją potrzebę, wpadłem na głupi pomysł krajoznawczej wycieczki po gęstwinie. Animuszu dodała mi butelczyna z samogonem, którą ściskałem w dłoni. Prosto, w lewo, w prawo, prosto, w lewo… Po kilkunastu minutach znudził mi się cały ten leśny wojaż. Z trwogą odkryłem też, że bateria w moim telefonie ma zamiar paść i za chwilę jedynym źródłem światła będzie moja promieniująca głupota.

Ruszyłem w drogę powrotną. Prosto, w lewo, yyy…, w lewo, yyy…, prosto? Pyk! Komórka zdechła. Zapanowały ciemności. I to takie mazurskie, czyli najgorsze z możliwych. Przez dobrą godzinę kluczyłem po lesie, wpadałem na drzewa, potykałem się o jakieś chęchy, lądowałem w bagnach, a raz nawet wpierdzieliłem się do jakiejś borsuczej nory.

Poddałem się. Utytłany, pokiereszowany, z pustą butelką w dłoni, przysiadłem na jakimś spróchniałym konarze, aby zapłakać nad swym losem rozpaczliwie.

I wtedy, gdzieś tam z daleka doszły mnie słowa, których autorem mogło być chyba tylko jakieś mądre, leśne bóstwo: „♫ Życie to są chwile, chwile…Tak ulotne, jak motyle… A zegar daje znak, nie zatrzymasz go i tak… ♫”.

Mało nie połamałem sobie kończyn, biegnąc w stronę tego anielskiego głosu. Wydostałem się z puszczy, wpadając wprost na drewniane ogrodzenie posesji jakiegoś chłopa, co to razem ze szwagrem rozkręcał właśnie domówkę w rytmie zespołu Akcent. Wiedziałem już, gdzie jestem, i pięć minut później, dziękując Zenonowi Martyniukowi, wróciłem w glorii i chwale do moich przyjaciół. Ci nawet nie zauważyli mojej absencji, bo pogrążeni byli w rozkoszowaniu się lokalnymi delicjami o mocy paliwa rakietowego.

Drogie Anonimki, wiedzcie, że do dziś rugam każdego, kto krytykuje Zenka. Gdyby nie jego aksamitny głos, skonałbym gdzieś pomiędzy łopianem a modrzewiem europejskim.SEKS

Mam 21 lat, od roku mieszkam ze swoją kobietą. Jest nam razem cudownie! Nie mam na co narzekać.

Niestety, jest jeden mankament – okazało się, że cierpię na… seksomanię!

Przynajmniej raz w miesiącu, podczas snu, zaczynam dobierać się na nieświadomce do mojej lubej. Czasami podczas takiego dobierania budzę się i przestaję, jednak czasami się nie budzę, albo jak się obydwoje rozbudzimy, to już nie przestaję ;>

Dziś się obudziłem, kiedy moja luba była już calutka rozebrana, a ja ją całowałem, właściwie to już byłem na niej. Totalnie nie pamiętam, jak ją rozbierałem, moja kochana pamięta wszystko jak przez mgłę.

Całe szczęście mojej kochanej to nie przeszkadza, jest to nasza słodka tajemnica. Jednak od momentu, kiedy się dowiedziałem o mojej przypadłości, przestałem jeździć na wszelkie domówki, na których zazwyczaj się też nocowało – wiadomo, z braku wystarczającej liczby łóżek, czasami trzeba było spać obok jakiegoś kumpla… Szczerze, nie chciałbym przez sen ich bzykać!

Wczoraj nie po raz pierwszy dałam znać mojemu małżonkowi, że czuję się troszkę zaniedbywana w łóżku. Niestety, w tych sprawach to ja mam większe potrzeby niż on.

Powiedział, że w takim razie spróbuje inicjować zabawy co 2-3 dni, czyli tak, jak jest idealnie dla mnie (jemu wystarczy raz na tydzień albo i rzadziej), na co odrzekłam, że mogę się założyć, że szybko zapomni o tej obietnicy. No bo jak tu pamiętać o zachęcaniu żony do zabawy, skoro samemu nie ma się ochoty?!

Jego odpowiedź mnie zmiażdżyła.

„Ustawię sobie alarm, żeby dzwonił co 2-3 dni i wtedy będę pamiętał”.

Alarm.

Na seks.

Alarm, który przypomina, że czas zaspokoić żonę.

Aha.

Jestem biseksualnym facetem, który lubi seks. Podczas studiów zdarzyło mi się uprawiać męską prostytucję. W internecie dawałem swoje ogłoszenia. Obojętne było mi to, czy będzie to kobieta lub mężczyzna. Historia, którą tu opowiem, sprawiła, że odechciało mi się zarabiać pieniądze w ten sposób, ale śmieję się za każdym razem, kiedy o tym sobie przypomnę.

Klientów zapraszałem do pokoju w hotelu. Raz zdarzyło mi się zorganizować męski trójkąt w ciemno. Wszystko ustalone, zjawiam się w pokoju szybciej. Przychodzi pierwszy klient. Zwykła rozmowa, co będziemy robić itd. 10 minut później przychodzi kolejny umówiony klient i widzę wielkie zdziwienie na jego twarzy. U poprzedniego klienta na twarzy maluje się niedowierzanie. Po chwili milczenia słyszę słowa chłopaka, który właśnie przyszedł:

– Tato, co ty tu robisz?!

Nie wytrzymałem i wybuchłem śmiechem. Chłopak od razu uciekł, a jego ojciec w pośpiechu zaczął brać swoje rzeczy i też wyszedł. Miałem ubaw do końca dnia :D

Mam 21 lat, studiuję w dużym mieście, oddalonym godzinę drogi od mojego rodzinnego… zadupia.

Sześć miesięcy temu zerwałam z moim lubym, z którym byliśmy 5 lat, ponieważ, jak się okazało, gdy ja byłam na studiach, on znalazł sobie dziewczynę do seksu, bo my widywaliśmy się tylko w weekendy (ale nie o tym).

Zawsze byłam ciekawa, jak to jest uprawiać seks z inną kobietą, ale to była raczej fantazja niż coś, co planowałam wdrożyć w życie. Jednak po rozstaniu i wyleczeniu serduszka nadarzyła się ku temu okazja. Uznałam, że w sumie czemu nie…? Skoro jestem młoda i wolna, to jeśli nie teraz, to kiedy?

A „okazja” nadarzyła się w taki sposób, że poznałam na imprezie pewną dziewczynę, pod wpływem procentów zaczęły się smyranki-macanki – summa summarum zwinęłyśmy się z imprezy do mnie na stancję, żeby „pogadać”. Skończyło się upojną nocą.

W sobotę rano nowa koleżanka wróciła do siebie i więcej nie rozmawiałyśmy.

Na następny weekend wróciłam do rodzinnego domu. Pomogłam gotować mamie obiad. Gdy skończyłyśmy, zaczęłyśmy nakładać dla wszystkich. Mama zawołała brata. Wyszedł z pokoju ze swoją nową dziewczyną.

Tak, to ta z imprezy.

Ciekawe, które z nas zaliczyło ją jako pierwsze…

Niby zabawna historia, ale minęło już kilka tygodni, a ja nie wiem, czy powinnam i jak mu o tym powiedzieć.

Gdy miałam dziewiętnaście lat, postanowiłam wyjść za mojego kolegę z liceum. Byliśmy w tym samym wieku, akurat skończyliśmy szkołę. Ot, taki wybryk. Zamieszkaliśmy razem, poszliśmy na studia, pracowaliśmy.

W zeszłym roku oboje skończyliśmy trzydzieści lat. Stwierdziliśmy, że trzeba coś zmienić. Oboje wyznaliśmy sobie, że te spędzone lata były tymi najpiękniejszymi, ale pora się rozstać, bo tak naprawdę jesteśmy ze sobą z przyzwyczajenia, a nie z miłości.

Po rozprawie rozwodowej, na której wszystko przebiegło w jak najlepszym porządku, postanowiliśmy pójść razem na imprezę. Opijaliśmy rozwód. Alkoholu było dużo. Wylądowaliśmy w – jeszcze – wspólnym mieszkaniu. Pod wpływem alkoholu poszliśmy do łóżka…

Zaszłam w ciążę… Znowu jesteśmy razem.

W moim bloku mieszkają raczej ludzie spokojni… No właśnie, raczej, bo zdarzają się takie króliczki, które lubią sobie poeksperymentować na przykład o 3.40 i budzą sąsiadów okrzykami radości z osiągniętego celu. No, ale przechodząc już do sedna.

Właśnie wyprowadzałam się z mieszkania studenckiego na wakacje do domu rodzinnego, więc musiałam opróżnić lodówkę. Zostały mi dwie wytłaczanki jajek… i co tu z nimi zrobić? Więc stwierdziłam, że oddam je sąsiadom za pomoc w naprawie pralki. Niestety wzięli tylko jedną, więc została mi jeszcze jedna nieszczęsna wytłaczanka. Stwierdziłam, że wyrzucę ją, bo bez sensu targać jajka 300 km w walizce i przywieźć jajecznicę. Nadeszła noc, ja wykończona całym dniem kładę się do łóżka i już przysypiam, gdy nagle słyszę moich ukochanych sąsiadów. No nic, cały rok przeżyłam, to i ostatnią noc też przeżyję. Ale mija jedna godzina, druga, trzecia, a co ja przysypiam, to oni na nowo obdarzają blok falą radości. Wkurzona myślę, co by tu zrobić… i mam! Przecież są jeszcze jajka w domu. Więc ubieram się w dres, kaptur na głowę, biorę wytłaczankę, lecę piętro wyżej i dzwonię do drzwi. Stoję, czekam, słyszę, że ktoś podąża w stronę drzwi, przekręca się klucz i wyłania się on, półnagi facet, z lekka przerażony. Ja wściekła jak dzik z grobową miną pytam:

– Masz jaja?

Facet lekko zmieszany, wlepił we mnie gały, ogarnia, o co mi chodzi… i w tym momencie wyłaniają się zza jego pleców dwie kobiety. Myślę sobie, że już mój cały misterny plan poszedł się czochrać. Ale widzę, że koleś wreszcie zdecydował się odpowiedzieć na moje pytanie:

– Tak, mam.

Jako że byłam wściekła i była 2:56, więc mój móżdżek już spał, a ja wypaliłam:

– Myślę, że nie zaspokoisz swoimi jajkami dwóch kobiet, więc przyniosłam całą wytłaczankę.

Chyba jeszcze nigdy nie widziałam osoby, która tak szybko zabiera z rąk wytłaczankę i zamyka drzwi.

Plusy:

1. Reszta nocy spokojna.

2. Z rana w skrzynce znalazłam kartkę od owego sąsiada z 20 zł.

3. Pozbyłam się jajek.

4. Mina całej trójki bezcenna.

Moja dziewczyna, którą kocham, uważa, że jestem gejem. Skąd ten pomysł? Nie staję na wysokości zadania… Dodatkowo stwierdziła, że jestem "jakiś taki babski" i nalega, bym zbadał poziom testosteronu.

Prawda jest taka, że ona, odkąd ją poznałem, z wagi 55 kg przytyła do 89 kg przy 160 cm wzrostu i po prostu nie pociąga mnie fizycznie. Moim fetyszem, można powiedzieć, jest wysportowane ciało kobiety i tak tylko mogę się nakręcić. Każda fałda tłuszczu sprawia, że chcę zrobić "skok w bok" na siłowni. Żadna rozmowa i aluzja, by zaczęła dbać o siebie, nie przynosi efektu.

Brzydzę się grubasami, a ona staje się jednym z nich. Miłość miłością, ale uczucie może zdechnąć od nadmiaru tłuszczu, który je przygniata…WPADKI

Poznałam na jednym z koncertów chłopaka. Uderzył mnie drzwiami od toi toi’a. Wtedy postanowiliśmy się lepiej zapoznać. Na pierwszym spotkaniu opowiadaliśmy trochę o sobie i o swoim życiu. Po jakimś czasie związaliśmy się ze sobą i to on zrobił ten pierwszy krok.

Mieliśmy także obfite życie seksualne, jednak ja nie byłam tak bardzo doświadczona w robieniu przyjemności mojemu chłopakowi. Postanowiłam się nauczyć. Włączyłam internet i wpisałam „Jak się robi loda”. Wyskoczyło mi kilka filmików, więc otworzyłam pierwsze lepsze. W kilku z nich powtarzał się ten sam aktor.

Niecały dzień później moja druga połowa zaproponowała mi wyjazd z jego przyjaciółmi nad morze. Po dojechaniu na docelowe miejsce miałam zapoznać jego kumpli. Wtedy jeden z nich wydał mi się dziwnie znajomy. Po przywitaniu się powiedziałam mu dokładnie to:

– Jestem w stu procentach pewna, że gdzieś cię już widziałam. Jeszcze gdybym wiedziała gdzie.

Wtedy wszyscy zebrani w salonie spojrzeli się na mnie jak na idiotkę. Usłyszałam donośny rechot mojego chłopaka z kuchni.

Kiedy wszyscy przestali się śmiać, wytłumaczyli mi powód ich reakcji.

Ten „znajomy” mi chłopak jest gwiazdą porno.

Przyszło wesele mojego brata. Po wielu toastach na podest wszedł mój ukochany. Złożył gratulacje młodej parze i wtedy stało się coś, czego zupełnie się nie spodziewałam. Mój chłopak zaczyna zwracać się do mnie, mówi, że jestem najważniejszą osobą w jego życiu. Puls w tym momencie przyspiesza, widzę, jak luby wyciąga z kieszeni małe eleganckie pudełeczko, którego przeznaczenie jest wszystkim znane.

Serce bije jak oszalałe i ze stresu nie wiem, co robić. Mimo że nie wyczekiwałam tego, czuję, że będzie to jedna z najważniejszych chwil mojego życia. Obserwuję, jak ukochany schodzi po schodkach na parkiet i coś mówi, ale ja go nie słyszę. Myślę sobie „chyba powinnam wstać”.

A może podejść do niego? Decyduję się na obie rzeczy. Nogi jak z galarety, ale niezdarnie próbuję wykonać jakiś ruch, chociaż wszystkie oczy gości skupione są na mojej osobie. I w tym momencie moje szpilki płatają mi figla. Próbuję złapać równowagę i czego się łapię? Obrusu. Lecę do tyłu i ciągnę za sobą prawie całą zastawę stołu. W locie mam jeszcze myśl, żeby złapać się krzesełka brata siedzącego obok, tak więc robię, a on leci razem ze mną. A właściwie na mnie. Tak więc z gracją rozwaliłam się prawie na środku sali razem z panem młodym, tłukąc wszystko, co było wokół.

Chwila szoku i niedowierzania w to, co się stało. Szybko ogarniam swój stan i brata. O dziwo – wciąż żyjemy!

I nagle dociera do mnie, co zrobiłam, ale wtedy mój chłopak nie patrząc na to, co się przed chwilą stało, klęka obok mnie (wciąż leżącej) i nadchodzi ten kulminacyjny moment, brat (wciąż leżący) trzyma mnie za rękę, aby dodać mi otuchy… Łzy szczęścia i wzruszenia napływają mi do oczu, gdy widzę rękę z pierścionkiem wyciągniętą w moją stronę. Ledwo docierają do mnie jego słowa:

– Jeśli chcesz, możesz zrobić dwa razy większą zadymę na naszym weselu, tylko zostań moją żoną.

Popłakałam się ze śmiechu, ale zgodziłam się.

Wesele za rok, może nauczę się utrzymywać równowagę.

Było to 5 lat temu. Ostatnia klasa technikum i w końcu wyczekiwana STUDNIÓWKA!

Wszyscy nie mogli się doczekać wspólnej zabawy do białego rana. Dziewczyny podekscytowane, że w końcu założą swoje wystrzałowe kreacje, chłopcy znów dyskutowali o tym, ile kwitu trzeba kupić i gdzie go będą chować (tak coby nauczyciele nie wyczaili, gdzie chowają się różne magiczne napoje).

No i stało się! Nadszedł ten sobotni wieczór. Dziewczyny odwalone jak stróż w Boże Ciało, chłopcy także niczego sobie. Polonez odtańczony, występy odhaczone – w końcu można zacząć zabawę! Oczywiście nie mogło zabraknąć fotografa i kamerzysty, aby uchwycił te piękne momenty.

Zabawa trwała w najlepsze, alkohol lał się strumieniami. Godzina 6 rano, wróciłam do domu. Można by rzec, że studniówka udana. W poniedziałek w szkole tematem numer jeden była ta sobotnia noc. Wszyscy zadowoleni itd.

Nadszedł dzień, kiedy dostaliśmy nagranie z tejże imprezy…

Postanowiliśmy, że wszystkie klasy maturalne razem z nauczycielami obejrzą razem (nikt wcześniej tego nie widział). Tak więc wszyscy mieliśmy zobaczyć je po raz pierwszy.

Wszystko pięknie, wszyscy się ładnie bawią…

Aż tu nagle moment, w którym wszystkim opadła kopara! DOSŁOWNIE!

Nikt nie spodziewał się, że takie coś zostanie nagrane. Ja polewająca Pana Tadeusza, plus kolega wznoszący toast brzmiący „ZA TĘ NERWOWĄ PIZ*Ę Z POLAKA, PRZYDAŁBY SIĘ JEJ TAKI PRAWDZIWY PAN TADEUSZ, BO DAWNO CHYBA NIE BRYKAŁA”. Wszyscy oczywiście zgodnie przytaknęli i wypili wódeczkę.

Zrobiło się troszkę niezręcznie, ale postanowiliśmy oglądać do końca.

Wyprzedając wasze pytania odnośnie do tego wydarzenia: kolega kupił pani kwiaty i przeprosił. Nie, nie miał potem z nią problemów. Polonistka nawet odrobinę wyluzowała, a czasami zarzuciła jakimś żartem związanym z Panem Tadeuszem :)

Właśnie wróciłem z urlopu. Po dosyć długim okresie, kiedy byłem tutaj tylko czytelnikiem, postanowiłem założyć konto i podzielić się moim wyznaniem. Urlop spędzałem ze swoją dziewczyną oraz niestety jej ciotką i kuzynką.

Wybierały się w miejsce niedaleko nas w tym samym czasie i jakoś tak ktoś niefortunnie zaproponował im podróż razem z nami, przez całą Polskę. Wiadomo – w samochodzie wygodniej.

Kobiety tej szczerze nie znoszę, jest strasznie natrętna i uważa się za centrum wszechświata. Kiedy wyruszaliśmy w drogę powrotną, zauważyłem po jakimś czasie, że nie ma zapiętego pasa. Grzecznie ją o to poprosiłem, powiedziałem, że jest to nawet przy stłuczce niebezpieczne dla reszty pasażerów. Ciotunia jednak zaczęła swoje: „że z tyłu nie trzeba”. Przypomniał mi się wtedy sposób na przekonanie takich osób do swojej racji: jadąc z prędkością 5-10 km/h wciskacie pedał hamulca do podłogi i obserwujecie, co się z ludźmi dzieje, a na koniec mówicie, żeby sobie wyobrazili, co będzie przy 90 km/h. Zawsze działa. Poczekałem niedługo, aż wszyscy usnęli i jak napisałem, tak zrobiłem. Tylko że przy prędkości około 60 km/h…

Cioteczka złamała na zagłówku przedniego fotela nos i straciła dwie jedynki. Jest on wystarczająco twardy, bo w środku jest monitor DVD. Nigdy się nie przyznam, że to hamowanie to jednak nie była próba uratowania życia kota, który wybiegł na drogę. Chyba trochę przesadziłem, ale jak zawsze poskutkowało.

Pamiętajcie, że zapięte pasy to podstawa bezpiecznej podróży. Często jeśli nie macie zapiętych pasów, poduszki powietrzne wyrządzą wam więcej krzywdy niż pożytku, a nieprzypięci pasażerowie zwykle zabijają swoim ciałem resztę osób w samochodzie. I proszę: nie wierzcie w historie typu „znajomy szwagra mojego wujka to przeżył, bo nie zapiął pasów”. Nawet jeśli są prawdą, to jest to znikomy procent w stosunku do ilości ludzi, którzy zginęli przez brak pasów.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: