Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Antyczna sztuka wojenna. Tom IV. Kres świata antycznego - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
1 stycznia 2013
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Antyczna sztuka wojenna. Tom IV. Kres świata antycznego - ebook

Kolejna część czterotomowej antycznej historii sztuki wojennej wydanej po raz pierwszy w na początku XX w. W tym tomie opisane zostały wojny, jakie toczyło Cesarstwo Rzymskie w IV-VI wieku.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65855-78-7
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ I RZYMSKIE IMPERIUM Z GERMAŃSKIMI ŻOŁNIERZAMI

Pierwszą księgę tej części naszej pracy zatytułowaliśmy „Konflikt Rzymian z Germanami”, zaś tytuł księgi drugiej brzmi „Wędrówki Ludów”. Według tradycyjnych i nadal przyjmowanych opinii taki równoległy układ byłby niepoprawny, zaś drugi tytuł powinien być podporządkowany pierwszemu: czyż bowiem Wędrówki Ludów nie są właśnie momentem krytycznym i czynnikiem decydującym w „konflikcie Rzymian z Germanami”?

W zasadzie nie tak to wyglądało. Starcie między Rzymianami i Germanami w sensie właściwej walki, czy też historii wojskowości, skończyło się w trzecim wieku. Wraz z końcem tego stulecia nie istniał już rzymski system wojskowy, armia rzymska, która byłaby zdolna do walki z Germanami. Niewątpliwie istniał jeszcze naród rzymski, Rzymskie Światowe Imperium, które funkcjonowało niemal w pełni rozwoju jeszcze przez kolejne stulecie, zaś po utracie zachodnich prowincji przez pełne tysiąc lat w połowie wschodniej. Niemniej siły wojskowe, które umożliwiły trwanie tego systemu politycznego, nie były już rzymskie. Już w czwartym wieku nie legiony broniły narodu, lecz żyło ono dzięki odpieraniu jednych barbarzyńców przy pomocy innych, których przyjęło na służbę. Zmagania te niewątpliwie nadal były walką między Rzymem i Germanami, lecz nie była to już walka Rzymian z Germanami. Wojownikami, którzy brali w niej udział byli Germanie i inni barbarzyńcy: Hunowie lub Słowianie i stawali do niej przeciwko własnym ziomkom.

System barbarzyńskich najemników w Cesarstwie Rzymskim, po załamaniu się jego wcześniejszej machiny wojskowej, jaką ją poznaliśmy w poprzedniej księdze, doprowadził do migracji ludności.

Nazwa Wędrówki Ludów współcześnie często była przedmiotem dyskusji, w szczególności dlatego, że tego rodzaju migracja przypuszczalnie nie była właściwa jedynie dla piątego i szóstego stulecia, lecz dla całego biegu historii. Krucjaty i osiedlanie się Europejczyków w Ameryce można by równie zasadnie umieścić pod takim nagłówkiem, jak ruchy ludnościowe z czasów przejścia od starożytności do średniowiecza. Jest to oczywiście prawdą. Niemniej wydaje się, że pożądanym jest zachowanie tej nazwy, którą już powszechnie przyjęto i która zyskała swoje specyficzne znaczenie. Nawet jeśli występuje stała i nigdy całkowicie się niekończąca migracja ludów, każdy okres ma swoje szczególne zjawiska i formy, więc tam gdzie jest to możliwe, dobrze jest mieć określone nazwy na każdy z nich. A zatem zachowujemy dawne wyrażenie. Oprócz napierania Hunów i przemieszczania się Słowian, jakie potem nastąpiło, określa ono osiedlanie się plemion germańskich na ziemiach Cesarstwa Rzymskiego.

Uprzednio istniał pogląd, że osadnictwo to należy postrzegać jako ciągły, zakrojony na szeroką skalę podbój i podporządkowywanie: przypuszczalnie osłabione wiekiem Cesarstwo Rzymskie ostatecznie zostało pokonane przez energicznych, młodych Germanów. Rozważania w poprzedniej księdze pokazały, że tak nie było: legiony rzymskie nie tyle zostały pokonane przez Germanów, co przez nich zastąpione. Zamiast stałych zmagań między Rzymianami i Germanami powinniśmy sobie wyobrazić formę przejściową, która prowadzi od Imperium Rzymskiego do licznych królestw germańskich na ziemiach niegdyś doń należących. Ta przejściowa forma ukazuje nam Cesarstwo Rzymskie, którego żołnierze nie są już Rzymianami, lecz Germanami¹. Od czasów Cezara, a w zasadzie od drugiej wojny punickiej, zagraniczni najemnicy, początkowo lekkozbrojni, i kawaleria, tworzyli część armii rzymskiej. Element barbarzyński przeniknął nawet bardzo mocno do legionów. Mądrość polityczna Augusta znalazła drogi i środki aby przywrócić i utrzymać rzymski charakter legionów. Tak prawdopodobnie pozostało do trzeciego stulecia, choć proporcje barbarzyńskich auxiliów czasami się zwiększały, a być może nawet był to stały wzrost. Mamy informacje że Marek Aureliusz kupił wsparcie Germanów przeciw Germanom („emit et Germanorum auxilia contra Germanos”). Karakalla przez swojego następcę został oskarżony o to, że wydał na prezenty dla barbarzyńców tyle, co na żołd dla całej armii².

Jednakże w wojnach domowych trzeciego wieku element barbarzyński w coraz większym stopniu zyskiwał przewagę. Galien pokonał Gotów z pomocą Naulobatusa, wodza Herulów, któremu podarował oznaki władzy konsularnej.

Legiony rzymskie z nazwy nadal istniały, lecz ich charakter uległ zmianie. Uległy degeneracji do słabej milicji. Obok takich zdegenerowanych legionów (limitanei) istniało kilka innych, które zachowały swoją skuteczność bojową, przechodząc na system barbarzyńskich najemników. Joviani i Herculani Dioklecjana są tego przykładem. System dawnych, prawdziwie rzymskich legionów opierał się na dyscyplinie. Ich szeregi zapełniali nie tylko ochotnicy, których na służbę Marsa wiódł naturalny instynkt wojownika, lecz również rekruci z poboru, którzy początkowo mieli tylko niezbędne warunki fizyczne. Wyszkolenie wojskowe i twardość centurionów czyniły z nich skutecznych żołnierzy. Obecnie ten silny punkt uległ zniszczeniu, a pozostał jedynie pierwszy z wymienionych czynników: wojownicze skłonności. Nawet wśród ludów cywilizowanych istnieje pewna liczba osób, którzy jak to pisze Tacyt, wolą zarabiać na życie rozlewem krwi niż ciężką pracą i posiadają silną, wojskową dumę lub też odwagę fizyczną. Jednakże liczba takich ludzi zawsze jest bardzo niewielka. Nie wystarcza do sformowania armii rozmiarów takich, jakie mieli pod swoimi rozkazami August czy Sewerowie. Wystarczyło ich by stale dostarczać rekrutów do kilku oddziałów, mających w przeważającej części charakter rzymski, lecz cechy dobrze wyszkolonych legionów zostały utracone. Ich wygląd i metody walki stały się podobne do barbarzyńskich, których walory bojowe, oczywiście, również były wynikiem ich osobistego męstwa i espirit de corps. Przejście od starożytnego wojskowego systemu Rzymian do nowych form nastąpiło stopniowo, lecz pod koniec było dość szybkie. Początek zmian miał miejsce około połowy wieku trzeciego, a pod jego koniec, za Dioklecjana, proces ten się dokonał. Element rzymski, jaki nadal istniał, nie był już rzymskim w dawnym sensie. Barbarzyńcy tworzyli większą część armii, jaką Konstantyn poprowadził na podbój Italii i przy pomocy której pokonał cesarza Maksencjusza przy Moście Mulwijskim a następnie zajął Rzym. Zosimos podaje, że zebrał wojska spośród podporządkowanych ludów barbarzyńskich: Germanów, Celtów i Brytów³. Jeśli wojska te miały za symbol krzyż, to wynikało to w mniejszym stopniu z troski Konstantyna by mieć wojska, które nie będą obawiać się bogów kapitolińskich (bowiem i tak w przypadku Germanów i Celtów nie miało to znaczenia), a bardziej chodziło o samych obywateli rzymskich, wśród których istniała silna grupa chrześcijańska, gnębiona przez Maksencjusza, zaś Konstantyn próbował ją pozyskać dla swojej sprawy. Podobnie jak germańscy królowie Konstantyn otaczał się świtą comites, którzy jako swego rodzaju nowa szlachta, zastąpili dawne klasy senatorów i ekwitów.

W ciągu czwartego stulecia często znajdujemy elementy germańskie i rzymskie występujące obok siebie. W przemówieniu, jakim dowodzący armią Julian podsycał zapał swoich żołnierzy przed bitwą pod Strasburgiem, napominał ich by „przywrócili dawny honor rzymskiej godności” („Romanae majestati reddere proprium decus”) i określił wrogów jako barbarzyńców (Ammianus 16. 12. 31). Lecz armia, do której zwrócił się w ten sposób nie miała po prostu w swoim składzie kontyngentu Germanów, jak podaje to przekaz o bitwie, lecz tworzyli oni najwyraźniej jej faktyczną siłę. Wymienieni są Kornutowie, Brakchiaci i Batawowie. W czasie ataku wznieśli baritus i była to ta sama armia, która wkrótce potem obrała Juliana cesarzem wznosząc go na tarczy na sposób germański⁴. Gdy Wizygoci przekroczyli Dunaj i rozpoczął się strumień prawdziwych Wędrówek Ludów, rzymski historyk opisuje nam jak w pierwszej wielkiej bitwie „barbarzyńcy” zaśpiewali heroiczną pieśń ku czci ich przodków, zaś „Rzymianie” wznieśli baritus⁵.

Niezwykłego dowodu, ukazującego do jakiego stopnia armia rzymska została zgermanizowana w czwartym stuleciu, dostarczyły ostatnio wykopaliska archeologiczne. Łuk Dunaju i Dobrudży został zabudowany trzema liniami obronnymi z różnych okresów. Obecnie ustalono, że najstarsza z nich była niskim wałem ziemnym, zwróconym na południe. Prawdopodobnie wznieśli go barbarzyńcy przeciwko Rzymianom. Linia druga, wyższy wał ziemny, w całości ma charakter naszego germańskiego limesu, co wskazuje, że prawdopodobnie w podobnym czasie został wzniesiony przez Rzymian. Linia trzecia to mur kamienny, który jednoznacznie można przyporządkować do wieku czwartego. Lecz fortyfikacje, które się nań składają i które on łączy, są zupełnie podobne do wczesnośredniowiecznych umocnień na ziemiach niemieckich. Raczej nie mogły zostać zbudowane przez samych Germanów. Ich skłonność do wykonywania ciężkich prac nadal była bardzo niewielka. Niemniej przywódcy, którzy nakazali budowę tych instalacji i szczegółowo je zaplanowali, byli już Germanami. Nie żyli już w wojskowych tradycjach Rzymu, lecz podobnie jak we wszystkich systemach militarnych, również w przypadku fortyfikacji zwrócili się ku koncepcjom, jakie przynieśli ze swej ojczyzny, a następnie rozwinęli przy pomocy znacznych środków i w zgodzie z przykładami, jakie dostrzegli na terenach rzymskich⁶.

W tym czasie słowo barbarus było terminem ściśle oznaczającym żołnierza. Budżet wojskowy najwyraźniej nazywano „fiscus barbaricus”⁷.

Nie powinien nas zwieść fakt, że w tym okresie źródła stale mówią o rzymskim systemie, rzymskiej chwale i rzymskiej odwadze. Nawet Prokopiusz, który sam przyznaje przy każdej okazji, że to barbarzyńcy w głównej mierze odpowiadali za rzymskie zwycięstwa, nadal w szóstym wieku mówi o zwycięstwach „rzymskiej odwagi” nad barbarzyńcami, gdyż zwycięstwa te zostały odniesione pod cesarskim sztandarem⁸.

Tak więc począwszy od końca trzeciego wieku, armie rzymskie składały się z najemników różnego rodzaju. W większości, a być może już głównie, byli oni całkowitymi barbarzyńcami, Germanami, którzy byli dzielni w walce, lecz z trudem dawało się ich kontrolować poza nią, w szczególności w czasie pokoju. O ile zdyscyplinowane legiony dość często się buntowały, to obecnie cesarz i cesarstwo całkowicie były uzależnione od dobrej woli tych grup. Germanie służący cesarzom w pierwszych dwóch stuleciach zawsze mieli poczucie, że są tylko wojskami pomocniczymi. Pomysł by się zbuntować nigdy nie postał im w głowie, gdyż karząca ręka pomsty legionów była blisko. Rodowite jednostki rzymskie, które obecnie nadal zwano legionami, były bardzo słabe liczebnie i same miały w swoich szeregach barbarzyńców, wykazywały bardzo podobną postawę do tych zagranicznych najemników. Nic nie stało na przeszkodzie by wojownicy germańscy, którzy dzisiaj brali cesarski żołd, jutro podnieśli broń na swoich wczorajszych dowódców, jeśli stwierdzili, że kontrakt jaki zawarli nie został dopełniony w jednym czy drugim drobnym punkcie, lub że ich żądania nie zostały zaspokojone.

Oczywistym jest, że tego rodzaju siły wojskowe nie przystawały w żaden sposób do dawnych sił opartych na legionach jeśli chodzi o siłę, efektywność i gotowość bojową. Nawet jeśli władcy takiemu jak Konstantyn udało się, najwyraźniej, przywrócić jedność i autorytet władzy cesarskiej, to i tak było to tylko pozorne, bowiem nie było solidnych podstaw antyku: zdyscyplinowanego wojska.

Przyjrzyjmy się ciągłemu znaczeniu tej słabości Imperium Rzymskiego dla naszego życia duchowego. W celu znalezienia substytutu dla tego, czego obecnie brakowało w obszarze siły wojskowej, Konstantyn zawarł sojusz z wielkim stowarzyszeniem biskupów, Kościołem Chrześcijańskim. Cesarz rzymski z trudem, lub raczej nigdy, nie pozwoliłby na istnienie tej niezależnej władzy obok swojej własnej, gdyby nadal posiadał wsparcie starożytnych legionów. Legiony dałyby mu również siłę, aby przygnieść tę nową siłę Kościoła, tak pewną siebie i niezależną, do ziemi. To że Kościół zwycięsko przetrwał prześladowania od Decjusza do Dioklecjana było zasługą zarówno męczenników, jak i w nie mniejszym stopniu osłabienia narodu, który nie dysponował już dawną siłą wojskową.

Wraz z upadkiem starożytnej cywilizacji dla Kościoła otworzyła się nowa przestrzeń życiowa. Nie mogło być mowy o efektywnej obronie granic, która utrzymała limes przez tak długo. Germanie napierali zarówno przez Ren, jak i przez Dunaj oraz wypuszczali się na statkach przez Morze Czarne, osiągając tą drogą przez Morze Śródziemne wybrzeża Oceanu Atlantyckiego i w żadnym miejscu nie można było obronić się przed ich łupieżczymi rajdami. Tych mieszkańców, których nie udało im się obrócić w niewolników, wyżynali bez litości. Nawet dzisiaj ponad sześćdziesiąt francuskich miast nosi ślady całkowitego spalenia w tamtym okresie (zamiany szyderstwa, jak pisali Rzymianie mówiąc o Chnodomarze, królu Alamanów⁹) oraz po tej katastrofie jak zostały odbudowane, w ciaśniejszej zabudowie otoczonej murami. W poprzednich pokojowych stuleciach, miasta były otwarte i często rozproszone, lecz obecnie budowano osady o wąskich ulicach o tak małym obwodzie, jak to tylko możliwe, tak by móc się bronić tak dobrze, jak to tylko możliwe. Wśród grubych wież i murów, jakie obecnie budowano, a które przetrwały tysiąclecia, póki nie obaliły ich kilofy na potrzeby współczesnego komunikacji lub wykopalisk archeologicznych, znaleziono pozostałości kolumn, posągów, fryzów i belkowań, często noszących inskrypcje, które określają czas ich budowy i nadal noszą ślady ognia podłożonego przez barbarzyńców. Jednakże daleko poza tymi ufortyfikowanymi miastami znajdują się pozostałości spalonych świątyń i amfiteatrów, które pozwalają nam zgadywać, jak daleko rozciągały się dawne miasta¹⁰. Dysponujące większą liczbą ludności i bogatsze we wszystkie zasoby cywilizacji, niż za czasów Augusta, Cesarstwo Rzymskie stało się zbyt słabe by bronić swego dziedzictwa, bowiem utraciło własną stałą armię z jej zdyscyplinowanymi legionami. Na próżno patriotyczny retor Synezjusz narzekał w czasach Arkadiusza na przykład w ten sposób¹¹:

„Nim będziemy tolerować Scytów (Gotów) włóczących się z orężem po kraju, powinniśmy wezwać wszystkich ludzi pod broń, uzbrojonych w miecz i włócznię – hańbą jest, że ten tak liczny naród musi powierzać zaszczyt prowadzenia wojny cudzoziemcom, których zwycięstwa zawstydzają nas nawet wówczas, gdy są nam użyteczne – ci zbrojni niewątpliwie zechcą odgrywać rolę panów, a wówczas my, którzy nie mamy przygotowania wojskowego, będziemy musieli stawić czoła zaprawionym w bojach wojownikom. Musimy ponownie obudzić ducha dawnych Rzymian, sami staczać nasze bitwy, nie przedsiębrać niczego wespół z barbarzyńcami, wyprzeć ich z każdego urzędu oraz z Senatu. Wewnątrz bowiem wstydzą się ostatecznie tylko tych godności, które zawsze były w najwyższym poważaniu u nas, Rzymian. Temida i Ares muszą ukryć swe oblicza, jeśli widzą tych barbarzyńców odzianych w skóry, którzy dowodzą żołnierzami noszącymi rzymskie mundury lub odrzucając owcze runo szybko przywdziewają togę i tym samym mogą zabierać głos na radzie wraz z rzymskimi urzędnikami, a więc decydować o sprawach Cesarstwa Rzymskiego! Gdy zajmują honorowe miejsce tuż przy konsulu, na czele szlachetnych Rzymian, a jednocześnie, gdy tylko opuszczą kurię, ponownie oblekają się w skóry, kpią z togi wraz ze swymi towarzyszami i żartują, że w todze nie sposób dobyć miecza. Ci barbarzyńcy, uprzednio użyteczni słudzy naszych domostw, teraz chcą rządzić naszym narodem! Biada nam jeśli ich armie i przywódcy powstaną i dołączą do nich szerokim strumieniem ich liczni ziomkowie, którzy są obecnie rozproszeni po całym Imperium jako niewolnicy”.

Ten sam nastrój zawarł w swoim dziele naiwny pisarz i antykwariusz Flawiusz Wegecjusz Renatus, studiując dawnych autorów, opisał czym Rzymianie naprawdę dysponowali w obszarze systemu wojskowego, na którym opierała się ich wielkość, jakim wytycznym w tej kwestii pozostawali wierni i które należy teraz odtworzyć, tak by służyły za przykład, a wówczas Cesarstwo odzyska swoją dawną potęgę. Tym samym stworzył księgę, która przez wieki i tysiąclecia służyła wojskowym jako podręcznik, lecz upadających imperiów nie można uratować przemowami czy książkami.

Germańskie wojska najemne w służbie Rzymu nie stanowiły jeszcze tej siły, która spowodowała koniec Cesarstwa Rzymskiego na Zachodzie. Tacy najemnicy, wyrugowani ze swoich ziem ojczystych, adaptowali się do politycznych i społecznych zwyczajów narodu, któremu służyli lub, jeśli były im trwale obce, to mimo wszystko byli elementem zbyt tymczasowym i pozbawionym korzeni kulturowych, by na własną rękę ustanowili jakąś stałą władzę zwierzchnią. Buntujący się najemnicy, którzy po pierwszej wojnie punickiej stali się zagrożeniem dla miasta, któremu służyli, Kartaginy, zostali ostatecznie pokonani, a Hannibal poprowadził drugą wojnę punicką przy pomocy tego samego rodzaju wojsk. To co my nazywamy Wędrówkami Ludów, ze wszystkimi, trudnymi do ogarnięcia konsekwencjami, miało swój początek w fakcie, że ostatecznie nie tylko wielkie jednostki pojedynczych wojowników były zaciągane na służbę Rzymu, lecz całe plemiona, które przemieszczały się z żonami, dziećmi i całym dobytkiem na ziemie Cesarstwa Rzymskiego, zaś ludy germańskie zaczęły tworzyć armię rzymską.

Istnieje wielka różnica między służbą wojskową pojedynczych ludzi, bez względu na to jak są liczni, a służbą całych ludów, które zachowują swoją strukturę społeczną i organizację polityczną. Możliwość, że jeden typ mógł mimo wszystko przejść w drugi wynikała z natury ludów germańskich. Ludy te były tak totalnie wojownicze i w tak wyłączny sposób rządziły nimi wojownicze instynkty, popędy i namiętności, że dostarczały niewyczerpanego źródła rekruta. Co więcej, całe ludy, jak uprzednio szły na wojnę ze swymi sąsiadami, były gotowe walczyć ze wszystkim co było im nieznane i z dowolnego powodu. Germanie nie wyruszyli na Wędrówkę Ludów, jak ten i ów mógłby sądzić, dlatego że dawne ziemie stały się dla nich zbyt szczupłe wobec wzrastającej populacji. Wyruszyli raczej jako woj ownicy, żądni zapłaty, łupów, przygody i zaszczytów. W kilku pojedynczych przypadkach niedostatek ziemi bez wątpienia pchnął niektóre ludy do migracji, zaś w innych powodem był napór ze strony innych wrogów. Nawet jeśli to te dwa powody dałyby jedynie przesłankę do pojedynczych migracji lub wojen pogranicznych, czynnikiem decydującym dla historii świata był fakt, że plemiona germańskie stanowiły wielkie oddziały wojowników, które jako takie ruszały po wojnę, pieniądz, łupy i dominację. Nie z powodu poszukiwania ziemi, by zostać rolnikami i żyć z uprawy roli, weszli oni na ziemie Imperium Rzymskiego (często pozostawiali za sobą opustoszałe ziemie ojczyste), lecz aby podejmować działania wojenne, w których chcieli uczestniczyć.

W przeskokach od służby do wrogości i od wrogości do służby, co było charakterystyczne dla relacji między Rzymem i Germanami w trzecim, czwartym i piątym wieku, kilka obszarów pogranicznych nad Renem i Dunajem, a także w Brytanii, zostało podbitych przez Germanów w prawdziwym sensie tego słowa. Choć miejscowa ludność nie została całkowicie wyparta, została znacznie zredukowana i zdominowana przez nowych władców, którzy mogli teraz stopniowo wchłonąć jej pozostałości. Na terenie Italii, większości Galii, Hiszpanii i w Afryce germańscy królowie-dowódcy, jako posiadacze realnej władzy, znajdowali również prawne jej uzasadnienie, lecz jednocześnie nie oddzielali całkowicie swoich prowincji od Cesarstwa. Nawet Odoaker po wyeliminowaniu cesarza zachodniorzymskiego w Rzymie, rządził Italią nie jako suwerenny król, lecz jako germański książę, którego cesarz Wschodniego Cesarstwa mianował kimś w rodzaju wicekróla dla tej części swojego Imperium, zaś przy całej swej potędze, Teodoryk Wielki, Ostrogot, nie postrzegał swej pozycji w inny sposób¹².

Dopiero stopniowo ta forma, ta fikcja, poszła w zapomnienie i wyrosły niezależne germańskie królestwa na terenach rzymskich: w Galii, Hiszpanii, w Afryce i Italii, królestwa Wschodnich i Zachodnich Gotów, Burgundów, Franków i Wandalów.

Spośród wszystkich bitew i starć tego okresu tylko w dwóch przypadkach mamy w czwartym wieku przekazy mające jakiekolwiek znamiona wiarygodności z punktu widzenia historii wojskowości: Strasburg i Adrianopol. Ze względu na brak źródeł nie mam nic do opisania względem kampanii Konstantyna Wielkiego i bitwy u Mostu Mulwijskiego¹³ oraz bitwy na Polach Katalaunijskich w wieku piątym. Dopiero w szóstym stuleciu znów otrzymujemy szczegółowe i wiarygodne informacje na temat Belizariusza i Narsesa.

DYGRESJE

UPADEK CESARZA GRACJANA

Ranke postrzega powstanie w roku 383 przeciwko Gracjanowi, który pod innymi względami cieszył się uznaniem, jako bunt legionów przeciwko awansowi Germanów i okazywanemu im uprzywilejowaniu. Nic nie wydaje się bardziej naturalne niż to, że powinniśmy napotkać ten konflikt w innym miejscu w dziejów Cesarstwa Rzymskiego. Pewne siebie legiony, które, jak pisze Ranke, zawsze decydowały kto będzie zasiadał na tronie, z konieczności sprzeciwiały się temu, by zagraniczni, barbarzyńscy najemnicy byli ponad nimi. Mimo to różnica między legionami i barbarzyńskimi wojskami pomocniczymi musiała być postrzegana jako niezbyt głęboka, gdyż źródła nigdy nie pisały o żadnym konflikcie wynikłym z takich pobudek. Co najwyżej przekaz Herodiana (8. 8) o upadku dwóch cesarzy, Balbina i Pupiena w roku 238, może być interpretowany jako dowód na taki konflikt. W przekazie tym znajduje się jasna wzmianka o opozycji między pretorianami, którzy byli wrodzy cesarzom, a Germanami, którzy ich chronili, lecz w zasadzie jest to drugorzędny czynnik w całym zamieszaniu. Konflikt wyniknął z faktu, że z woli Senatu obrano drugiego cesarza, podczas gdy pretorianie utrzymywali, że mianowanie władców jest ich prerogatywą. Germanie bronili cesarza wybranego przez Senat, gdyż konflikt ten był dla nich mało istotny i uznali go już za swojego wodza.

Kwestia konfliktu ma jeszcze większe znaczenie w przypadku upadku Gracjana. Jeśli prawdą jest, że przyczyn powstania przeciw niemu należy szukać w zazdrości oddziałów rzymskich o faworyzowanie Germanów, to pod koniec czwartego stulecia nadal musiały istnieć dawne legiony, lub też przynajmniej oddziały o jednoznacznie rzymskim duchu narodowym, w przeciwieństwie do barbarzyńców. Niemniej źródła, jakimi dysponujemy dla roku 383, nie czynią o nich wzmianki. Naukowcy stale dają się zwodzić schematyzmowi Notitia Dignitatum, Wegecjuszowi i frazeologii autorów, z których wynika, że rzymski system wojskowy przetrwał aż do piątego stulecia. Jeśliby tak było, to byłoby niezrozumiałe, że legiony spokojnie patrzyłyby na faworyzowanie Germanów pod względem wojskowym i nie reagowałyby żywo na ten fakt.

Jeśli jednak obecnie przyjrzymy się dokumentom, okaże się, że absolutnie nie zawierają one czegokolwiek na temat powstania legionów przeciwko Germanom. Cały konflikt jest hipotezą, która powstała za sprawą, pod wieloma względami znakomitej, książki Heinricha Richtera Das weströmische Reich besonders unter den Kaisern Gratian, Valentinian II und Maximus. W oparciu o kilka źródeł, w szczególności Zosimosa i Synezjusza, Richter przedstawia z wielką przenikliwością i siłą przekonywania, jak bardzo niechętnie Rzymianie podchodzili do barbarzyńców ubranych w skóry, noszących długie włosy i brody, zajmujących najważniejsze stanowiska i najpierwsze miejsca w kurii. Lecz on sam dodaje, że wiemy o tych narzekaniach tylko z ust pogańskich filozofów, którzy w owym czasie byli przedstawicielami bardzo ograniczonych kręgów. Ich narzekania, które przypadkowo przyszły z Orientu, nie pozwalają na jakiekolwiek konkluzje na temat wojsk stacjonujących na zachodzie, a nie możemy wnioskować jedynie poprzez analogię.

Fragment, o którym mowa znajduje się u autora kontynuującego pracę Aureliusza Wiktora, rozdz. 17, gdzie Gracjan mówi:

„cunctis fuisset plenus bonis, si ad cognescendam reipublicae gerendae scientiam animum intendisset, a qua prope alienus non modo voluntate, sed etiam exercitio fuit. Nam dum exercitum negligeret, et paucos ex Alanis, quos ingenti auro ad se transtulerat, anteferret veteri ac Romano militi, adeoque barbarorum comitatu et prope amicitia capitur, ut nonnunquam eodem habitu iter faceret, odia contra se militum excitavit. Hoc tempore cum Maximus apud Britanniam tyrannidem arripuisset et in Galliam transmisisset, ab infensis Gratiano legionibus exceptus, Gratianum fugavit, nec mora exstinxit” (Byłby pełen dobrych cech, gdyby poświęcał więcej uwagi nauce sztuki rządzenia, do której niemal nie przystawał nie tylko ze względu na swoją postawę, lecz również na doświadczenie. Podczas gdy zaniedbywał armię i wolał od dawnych rzymskich wojsk kilku Alanów, których przeciągnął na swoją stronę znacznymi sumami pieniędzy, nastawił przeciw sobie rozgniewanych tym żołnierzy. Do tego stopnia otaczał się ich świtą i pozyskał ich przyjaźń, że czasami podróżował w tym samym co oni ubiorze. Gdy w tym czasie Maksymus ustanowił tyranię w Brytanii i przeprawił się do Galii, został powitany przez legiony wrogie Gracjanowi. Maksymus zmusił Gracjana do ucieczki i natychmiast go zabił).

Słowa te można równie dobrze interpretować w sensie przyjmowanym przez Richtera i Rankego, gdybyśmy mieli inny dowód na istnienie legionów w dawnym sensie i ich opozycji względem Germanów. Lecz można je również interpretować w sposób odmienny.

Zgodnie z twierdzeniem tego autora oddziały, które cieszyły się względami Gracjana nie były Germanami, lecz konkretną nacją, Alanami. „Vetus romanus miles” (dawni rzymscy legioniści), którzy byli im niechętni wcale nie musieli koniecznie być legionistami rzymskimi, lecz równie dobrze mogło chodzić o innych barbarzyńców, którzy znajdowali się w służbie Cesarstwa już wcześniej. Gibbon również rozumiał to w tym ogólnym sensie. Nawet słowo użyte na końcu „ab infensis Gratiano legionibus” (przez legiony wrogie Gracjanowi) nie są ostatecznie decydujące, bowiem nie ma wątpliwości, że nazwa „legion” nadal była używana na oznaczenie oddziałów. Powstaje pytanie: jakiego rodzaju ludzie tworzyli wówczas te tak zwane legiony? Czy nadal posiadały one specyficznie rzymski charakter i czy w omawianym ustępie chodziło o opozycję względem barbarzyńskich wojsk pomocniczych? Interpretacja taka nie przebija jednakże ze słów autora.

Gdyby faktycznie chodziło o opozycję „Rzymianie z jednej, Germanie z drugiej strony”, to byłoby całkowicie niezrozumiałe dlaczego Germanie nie walczyli ostatecznie dla Gracjana. Sam Richter (str. 567) wyraża następujące zastrzeżenie w tej kwestii: „Nawet inni Germanie mogli odczuwać niejaką wrogość”, tj. przeciwko Alanom. Jakkolwiek mogłyby przedstawiać się powody niechęci wobec Gracjana, to ponad wszelką wątpliwość nie było to powstanie elementu rzymskiego przeciwko germańskiemu, którego podstawą była przychylność okazywana Germanom na dworze i w armii. Germanie nie porzuciliby rozgrywki tak łatwo. Oddziałami, które jako pierwsze przeszły z armii Gracjana na stronę Maksymusa, gdy obaj cesarze spotkali się w pobliżu Paryża, byli numidyjscy kawalerzyści.

Aby zrozumieć rebelię przeciw Gracjanowi, do której jak się wydaje było tak niewiele podstaw, musimy wpierw uzmysłowić sobie, że generalnie oddziały najemne, które nie są zbyt zdyscyplinowane, daje się kontrolować w okresie pokoju jedynie z wielkim trudem. Najmniejszy motyw wystarczy by spowodować wśród nich rozruchy. Wreszcie buntują się zwyczajnie przez pragnienie, aby coś się działo.

Dodatkowo Gracjan, jak się wydaje, nie miał zbyt wielkiego porządku w finansach, tak że albo drastycznie obniżył liczbę swoich żołnierzy, bądź też nie opłacał ich należycie.

Gdyby w r. 383 Maksymus, jako przedstawiciel legionów pokonał Gracjana, jako przedstawiciela Germanów, to zwycięzca niewątpliwie dalej energicznie rozbudowywałby swoją bazę poparcia w ciągu pięciu lat panowania. Nie mamy jednak najmniejszej wzmianki o takich działaniach. Gdyby istniała jakakolwiek możliwość tchnięcia nowego życia w prawdziwie rzymski system wojskowy, to nikt nie byłby na lepszej pozycji do podjęcia takiej próby, niż sam Gracjan, który odniósł osławione zwycięstwo nad Alamanami (Lentiensami) i odczuł zagrożenie ze strony germańskich sprzymierzeńców na własnej rodzinie. Z całą energią pośpieszył z Galii by pomóc swemu wujowi, Walensowi, tak by z zebranymi siłami całego Imperium, od oceanu do Tygrysu, mogli wyprzeć siejących postrach Wizygotów z rzymskiego terytorium, który to plan zniweczyło zwycięstwo barbarzyńców pod Adrianopolem.

Tak więc w przekazie o upadku Gracjana nie znajduję podstaw do porzucenia mojej koncepcji, że rzymski system wojskowy zaniknął już sto lat wcześniej. Konstantyn Wielki był cesarzem, który dał nowe fundamenty Imperium nie tylko poprzez sojusz z Kościołem, lecz również poprzez jednoznaczne zaakceptowanie barbaryzacji systemu wojskowego. Wzajemne relacje chrześcijaństwa i Germanów były bliższe, niż to do tej pory zakładano. Zarzut, jaki uczynił Konstantynowi jego bratanek Julian (Ammianus 21. 10), że wprowadził barbarzyńców na wysokie stanowiska („quod barbaros omnium primus ad usque fasces auxerat et trabeas consulares”) nie jest przypadkowy, lecz godzi w samo sedno jego polityki.

DZIEDZICZNY OBOWIĄZEK WOJSKOWY

W czwartym stuleciu uważano, że syn weterana miał obowiązek służby wojskowej, a z tego powodu cieszył się specjalnymi przywilejami. Pierwszy taki przepis pochodzi z roku 319 (zob. Mommsen, Hermes 24, s. 248). Praktyczne jego znaczenie, poza być może limitanei, naturalnie było bardzo niewielkie. Należy go postrzegać jako ostateczny i w zasadzie nieskuteczny środek, mający na celu uniknięcie czysto barbarzyńskiej armii. Wojskowa tradycja rodzinna miała sprawić to, czego nie mogła już dokonać dyscyplina.

BITWA NAD RZEKĄ FRIGIDUS

Nie wiemy nic na temat bitwy nad rzeką Frigidus (394) nad którą Teodozjusz pokonał Arbogastesa i Eugeniusza.

Guldenpenning w książce opublikowanej wraz z Iflandem Kaiser Theodosius der Grosse, wyszczególnił i zebrał najbardziej prawdopodobne fakty ze źródeł na stronach 221-227. Są one jedynie paplaniną. Oddziały wymienione z nazwy lub też te, do których znajdują się tam odniesienia po obu stronach składały się z barbarzyńców.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: