Anya Morozova - ebook
Kapitan Anya Morozova wraz z załogą wyrusza w podróż, aby odkryć, co kryje się za tym nieznanym przesłaniem z kosmosu. Czy to pierwszy kontakt z obcą cywilizacją, czy coś znacznie bardziej niepokojącego? Anya Morozova to opowieść o odwadze, decyzjach, które zmieniają bieg historii, i odkrywaniu nieznanych tajemnic wszechświata.
| Kategoria: | Science Fiction |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 9788397665606 |
| Rozmiar pliku: | 39 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Moskwa, Zjednoczona Koalicja Ziemi — 4 marca 2179 roku
Poranek był chłodny, ale słoneczny. Światło marcowego słońca odbijało się od szklanych fasad wieżowców w centrum Międzynarodowej Agencji Kosmicznej, tworząc kalejdoskop refleksów na białych płytach chodnika. Anya Morozova, doktor fizyki teoretycznej, przemierzała znajome korytarze kompleksu badawczego z kubkiem zimnej kawy w dłoni i cieniem niewyspania pod oczami.
To miał być zwyczajny dzień. Analiza danych z testów pola kwantowego, symulacje w napędzie Einsteina II, może krótka rozmowa z zespołem projektowym. Ale tego poranka rutynę przerwała wiadomość: generał Borodin chce się z nią widzieć. Osobiście.
Zaproszenie od samego dowódcy operacyjnego Zjednoczonej Koalicji Ziemi nie było czymś, co można było zignorować. Szczególnie gdy przekazano je z taką powagą, bez słowa wyjaśnienia.
Drzwi do biura generała rozsunęły się bezgłośnie. Przestrzeń była chłodna, elegancka i niemal ascetyczna. Panoramiczne okna ukazywały horyzont Moskwy, gdzie niebo stykało się z linią futurystycznych wież.
— Proszę, wejdź, kapitan Morozova — powiedział Borodin, nawet nie odwracając się od widoku. — Czekałem.
Anya stanęła na baczność, odruchowo, jak uczono w akademii, choć nigdy nie czuła się żołnierzem.
— Generale.
Dopiero po chwili się odwrócił. Twarz generała nosiła ślady lat służby, ale jego spojrzenie było jasne i uważne.
— Usiądź, proszę. — Wskazał fotel przed biurkiem. — Mam dla ciebie propozycję, której nie możesz odmówić.
— Słucham.

— Dowództwo zatwierdziło skład załogi na Odyssey. I chcemy, byś to ty objęła nad nim dowództwo.
Na moment zapadła cisza.
— Odyssey… — powtórzyła cicho. — Myślałam, że ten projekt jest jeszcze w fazie testów.
— Już nie. Jesteśmy gotowi. Statek znajduje się na orbicie. Dzisiejszej nocy wyruszysz na pokład promem, by przejąć komendę i zapoznać się z załogą. Odprawa odbędzie się jutro rano. — Uśmiechnął się lekko. — Po raz pierwszy od dziesięcioleci Ziemia wyśle ekspedycję poza znaną granicę galaktyki. A ty poprowadzisz tę misję.
Anya odchyliła się lekko w fotelu.
— Dlaczego ja?
Borodin spoważniał.
— Bo nie jesteś politykiem. Bo jesteś naukowcem, który rozumie odpowiedzialność. Bo nie boisz się samotności. I — może najważniejsze — bo nie masz nic do stracenia. To misja, w której nie ma miejsca na przypadek.
Nie odpowiedziała od razu. Jej myśli przelatywały przez dziesiątki scen z życia: opustoszałe laboratoria, nieprzespane noce, wykłady prowadzone do półprzytomnych studentów, nieodebrane telefony od ludzi, którzy się poddali.
— Przyjmuję — powiedziała cicho.
Gdy wyszła z gabinetu, świat wydawał się inny.
Zatrzymała się przed gmachem Agencji. Ulice były spokojne. Flagi dawnych narodów powiewały teraz razem pod emblematem Zjednoczonej Koalicji Ziemi — nowego ładu, który zjednoczył ludzkość po wiekach konfliktów.
Spojrzała w niebo. Tam, gdzie zawisł Odyssey — cud technologii, który był w stanie pokonać nie tylko przestrzeń, ale i bariery czasu.
Odetchnęła głęboko, jakby próbowała zapamiętać smak Ziemi. Potem ruszyła przed siebie, z torbą na ramieniu i myślą, że to może być ostatni raz, kiedy stąpa po tej planecie.ROZDZIAŁ 2 – START KU GWIAZDOM
5 marca 2179 roku, Moskwa – Zjednoczona Koalicja Ziemi
Anya Morozova po raz ostatni spojrzała przez panoramiczne okno swojego mieszkania na Łużnikach. W nocnym półmroku Moskwa tętniła światłem i spokojem — miasto zyskało nowe życie w epoce pokoju i zjednoczenia. Wieżowce z przezroczystych materiałów lśniły subtelnym blaskiem, otoczone zielenią, gdzie natura i technologia współistniały w harmonii. Cisza tej chwili tylko potęgowała to, co działo się w jej wnętrzu — świadomość, że ta noc zmieni wszystko.
Zatrzasnęła drzwi i zeszła do czekającego pojazdu automatycznego. Kabina była cicha, bezzałogowa — system rozpoznał jej dane i bez słowa ruszył przez śpiące miasto. Kierunek: Międzynarodowy Port Kosmiczny Nowej Moskwy.
W trakcie jazdy patrzyła na znajome ulice i zatopione w zieleni dachy budynków. Myśli nie dawały spokoju. Wciąż czuła dłoń generała Borodina na ramieniu – twardą, pewną, ale z nutą szacunku.
— „Potrzebujemy pani wiedzy. I zaufania. To nie będzie tylko misja naukowa – to nowy rozdział w historii ludzkości.”
Zegar pokładowy przypomniał o starcie — zostało piętnaście minut do odlotu promu. Nagle wszystko zawęziło się — do oddechu, bicia serca, do wspomnień.
Arktyczna Stacja Badawcza „MIR-Z”, trzy lata wcześniej.
Wśród wiecznych śniegów, daleko od cywilizacji, badała anomalie magnetyczne związane z cząstkami neutrinowymi. To tam po raz pierwszy zauważyła sygnał — drobny szmer w danych, powtarzający się wzór matematyczny przypominający ciąg Fibonacciego, ale oparty na ułamkach i liczbach zespolonych. Niewyjaśniony.
— „To… nie jest naturalne” – powiedziała wtedy sama do siebie.
Potem było laboratorium w Moskwie, praca dla Międzynarodowej Agencji Kosmicznej, a teraz — dowództwo nad najnowocześniejszym statkiem w historii.
W terminalu czekała już specjalna asysta. Strażnik, humanoidalny robot klasy ORION, skłonił głowę.
— Kapitan Morozova, proszę za mną.
Prom, który miał ją zabrać na orbitę, był niewielki, smukły i szybki. Pokład mieścił tylko trzy osoby, ale tego dnia leciała sama. Cichy szum napędu i delikatne drżenie kadłuba przypomniały jej o skali wydarzenia. Kiedy prom oderwał się od Ziemi, spojrzała przez iluminator — błękitna planeta oddalała się, coraz bardziej przypominając żywą perłę na czarnym tle.
Orbitalna stacja konstrukcyjna rozbłysła światłem — kolos przypominający ruchomy port. Pośród niej, przycumowany jak dumna strzała, majestatycznie spoczywał Odyssey.
Anya wstrzymała oddech. Nawet zdjęcia nie oddawały jego ogromu.
Statek miał 980 metrów długości, siedem pełnych pokładów i dwa pomocnicze, rozciągające się na burcie w postaci obrotowych pierścieni generujących sztuczną grawitację. Kadłub, złożony z meta-stopów adaptacyjnych, połyskiwał subtelnie w promieniach Słońca – ciemnoszary, niemal czarny, jakby chłonął światło. Na burtach widniały znaki Zjednoczonej Koalicji Ziemi i numer misji: OKZ-01.
Konstrukcja statku była rewolucyjna — aerodynamiczna sylwetka tylko pozornie przypominała klasyczne jednostki. Dziobowa część zawierała sekcję badawczą z sensorami dalekiego zasięgu, głównym teleskopem i laboratoriami. Centralna – załogowa – mieściła mostek, kwatery, medbay oraz sale odpraw. Na rufie rozciągał się zespół reaktorów i eksperymentalny napęd oscylacyjny oparty na fluktuacjach kwantowych, zdolny do zakrzywiania trajektorii czasoprzestrzeni.
Po bokach widniały cztery rozkładane gondole manewrowe — każda z niezależnym systemem stabilizacji i awaryjnego lądowania. Radiowe anteny kratownicowe przypominały ogromne skrzydła, rozciągnięte niczym ramiona gotowe objąć gwiazdy.
Odyssey był nie tylko statkiem — był manifestem możliwości ludzkiej technologii. Ostatnią i największą nadzieją ludzkości na kontakt z czymś, co znajdowało się poza znanym Wszechświatem.
Gdy drzwi promu się otworzyły, na pokładzie czekał generał Aleksandr Borodin.
— Kapitan Morozova — powiedział z uśmiechem. — Witamy na pokładzie Odyssey. Oficjalnie.
Anya skinęła głową, nieco oszołomiona.
— Dziękuję, panie generale. To… robi wrażenie.
— Proszę za mną. Czas poznać załogę.
W sali konferencyjnej, przy panoramicznym ekranie ukazującym Ziemię, stało siedem osób. Generał gestem poprosił wszystkich o uwagę.
— Proszę państwa. To jest wasz kapitan — Anya Morozova. Astrofizyk, badaczka z Arktyki, specjalistka od sygnałów pozaziemskich. Dziś przejmuje dowództwo Odyssey. A oto załoga:
1. Pierwszy oficer: komandor Miguel Aranda, Hiszpan. Taktyk i dyplomata.
1. Oficer naukowy: dr Li Wei, Chiny. Ekspertka w dziedzinie astrobiologii.
1. Lekarz pokładowy: dr Elena Kovalenko, Ukraina. Neurochirurg i psycholog.
1. Specjalista ds. bezpieczeństwa: por. Tomasz Górski, Polska. Taktyk i były pilot.
1. Sternik: por. Asha N’Diaye, Senegal. Mistrzyni manewrów orbitalnych.
1. Oficer łączności: Noah Patel, Indie–USA. Włada 36 językami.
1. Główny mechanik: inż. Yuki Nakamura, Japonia. Odpowiada za system napędowy.
1. Pomocnik Tom Elias ,USA,kadet podwładny Yuki
Każdy skinął głową, przedstawiając się krótkim „kapitan” lub uściskiem dłoni. Sala wypełniła się cichą ekscytacją.
— Odbieramy nieliniowy sygnał z Sektora Tau-72 — kontynuował Borodin. — Ma strukturę zmodyfikowanego ciągu Fibonacciego, zakodowanego w fluktuacjach pól kwantowych. Coś — lub ktoś — nadaje go celowo.
Zapanowała cisza.
— Waszym zadaniem jest zrozumieć, czym on jest, kto go wysyła… i czy stanowi zagrożenie. Odyssey to jedyny statek, który może dotrzeć na miejsce w czasie krótszym niż osiemnaście miesięcy. I jedyny, który może wrócić.
Spojrzał na Anyę.
— Powierzam ten statek pani, kapitanie.
Anya skinęła głową.
— Dziękuję za zaufanie, generale.
Pół godziny później generał Borodin opuszczał Odyssey promem powrotnym. Z mostka Anya obserwowała, jak sylwetka pojazdu oddala się ku błękitnej Ziemi.
— Mostek, status? — zapytała, siadając na fotelu dowódcy.
— Wszystkie systemy gotowe, kapitan — odpowiedział Tomasz Górski.
— Pokładowa SI, aktywuj procedurę startową — poleciła.
Głos syntetyczny, spokojny i kobiecy, rozbrzmiał w przestrzeni:
— Sekwencja uruchomiona. Ciśnienie wewnętrzne stabilne. Odłączenie od portu dokującego za dziesięć… dziewięć… osiem…
Na głównym ekranie rozświetlił się holograficzny obraz trajektorii.
— Siedem… sześć… wszystkie systemy nominalne… cztery… trzy…
Kadłub delikatnie zadrżał, gdy magnetyczne złącza zaczęły się rozłączać.
— Dwa… jeden… Odłączenie potwierdzone. Trajektoria lotu stabilna. Napęd oscylacyjny gotowy do aktywacji.
Anya spojrzała na ekran, gdzie w oddali gwiazdy zaczęły pulsować jak żywe światła.
— Zgoda na start, Odyssey. Wyruszamy.

Statek zadrżał lekko, po czym majestatycznie oderwał się od stacji orbitalnej i zanurzył w ciszy kosmosu.
Kiedy Anya spojrzała na ekran z rozciągającą się kosmiczną panoramą, w tle za statkiem pojawiły się rozbłyski nieznanych gwiazd i pulsujące świetliste nici — jak gdyby wszechświat sam pozdrawiał Odyssey. Tajemniczy sygnał wibrował dalej, jak wezwanie do dalszej, nieskończonej podróży.
Wtedy po raz pierwszy poczuła to naprawdę — nie tylko jako naukowiec, nie jako dowódca, ale jako człowiek.
Czuła się częścią czegoś większego.
Coś właśnie się zaczęło.ROZDZIAŁ 3 – AKLIMATYZACJA
6 marca 2179 roku, na pokładzie Odyssey – W drodze do Sektora Tau-72
Anya obudziła się wcześnie. Mimo sztucznej nocy obowiązującej na pokładzie Odyssey, jej biologiczny zegar nie dawał za wygraną. Przespana noc na orbicie miała w sobie coś nierealnego – lekkość, z jaką ciało spoczywało w sztucznej grawitacji, i to dziwne poczucie, że Ziemia została za szybą, już daleko. Zamrugała do wbudowanego wyświetlacza w ścianie. Czas pokładowy: 07:12. Czas ziemski – jak się dowiedziała poprzedniego dnia – obowiązywał na statku jako standard. To ułatwiało synchronizację misji z Centrum Dowodzenia na Ziemi, ale też dawało ludziom poczucie zakorzenienia w znanym rytmie doby. Nawet w głębokim kosmosie, cywilizacja trzymała się dawnych godzin. Po szybkim prysznicu z wykorzystaniem mgiełki ultradźwiękowej i założeniu lekkiego munduru operacyjnego, Anya ruszyła na obchód.
Mostek był niemal pusty – tylko Asha N’Diaye, sterniczka, siedziała skupiona przy konsoli. Jej ciemna, krótko ścięta fryzura kontrastowała z błękitnym światłem monitorów, a jej palce przesuwały się z niezwykłą precyzją po dotykowych panelach.
— Dzień dobry, porucznik — przywitała się Anya.
Asha odwróciła się, uśmiechając lekko. — Kapitan. Gotowość nominalna. Kurs stabilny.
— Jaka prędkość?
— Dwanaście procent maksymalnej mocy napędu oscylacyjnego. Prędkość względna: 3.36c.
Anya skinęła głową. Statek dopiero rozpędzał się, by osiągnąć docelową prędkość nadświetlną wymaganą do dotarcia do Sektora Tau-72 w osiemnaście miesięcy. Wiedziała, że pełne aktywowanie napędu wiązało się z ogromnymi obciążeniami dla kadłuba i wymagało czasu.
— Wszystko w porządku? Nie ma żadnych niepokojących sygnałów?
Asha pokręciła głową. — Jak na razie idealnie. Systemy stabilizacji trzymają kurs z dokładnością do nanosekund. Możemy rozłożyć gondole manewrowe, gdyby pani chciała poćwiczyć dokowanie.
Anya uśmiechnęła się. — Może później. Dziękuję, porucznik.
Korytarze Odyssey były szerokie, sterylnie czyste i oświetlone miękkim, białym światłem. Czuło się w nich niemal nieskazitelną świeżość, a powietrze było filtrowane do granic możliwości. Co kilkanaście metrów systemy informacyjne na ścianach aktualizowały statusy – temperatury, ciśnienie, raporty bezpieczeństwa. Cały statek oddychał cichym, elektronicznym szumem.
W kantynie porucznik Tomasz Górski i Noah Patel jedli wspólne śniadanie – syntetyczne, ale wzbogacone o aromaty przypominające kuchnie domowe. Górski, o budowie byłego pilota myśliwców, z uwagą obserwował swój posiłek, podczas gdy Noah, o rozmarzonym spojrzeniu, pochłaniał wzrokiem holograficzne wiadomości. Patel przygotował chai, którego zapach unosił się w powietrzu, nadając surowej kantynie odrobinę domowego ciepła.
— Kapitanie — skinął Górski, wstając.
— Proszę siedzieć. Jak pierwsze wrażenia po starcie?
— Cicho, gładko, bezpiecznie. Tylko ten dźwięk… — Patel wskazał na ścianę.
— Wentylacja. Zawsze szumi po starcie. — Anya wskazała na panel nad głowami. — Systemy wyrównawcze pracują na zwiększonych obrotach po odłączeniu. To normalne.
Rozmowa przeszła na sprawy operacyjne, ale atmosfera była swobodna. Byli zgranym zespołem – to było widać. Tomasz opowiadał o kalibracji systemów bezpieczeństwa, a Noah z entuzjazmem pokazywał nowe translatory, które testował.
Anya skierowała się następnie do sekcji naukowej, gdzie dr Li Wei, drobna kobieta o przenikliwych oczach, uruchamiała zestaw sensorów długiego zasięgu. Laboratorium wyglądało jak miniaturowa stacja badawcza – holograficzne interfejsy, stoły pełne narzędzi, aktywne pola osłonowe wokół niektórych eksperymentów. Na jednym z ekranów migotały niezrozumiałe wykresy.
— Kapitan — dr Li skinęła głową. — Kalibruję systemy. Mamy trochę zakłóceń.
— Źródło?
— Trudno powiedzieć. Może pył międzygwiezdny. Może coś więcej. — Ton jej głosu był spokojny, ale Anya wyczuła w nim nutę zaniepokojenia.
Anya zapamiętała to zdanie. Czuła, że dr Li celowo unikała konkretów, a w jej głosie słychać było niepokój. Nie mogła jednak naciskać – Li Wei była wybitną naukowczynią, a Anya ufała jej instynktowi.
— Czy jesteśmy w stanie to odfiltrować?
Li Wei pokręciła głową. — Próbuję. To nieregularne. Pojawia się i znika, ale zawsze ma ten sam wzorzec. Jak… odbicie.
Anya zmarszczyła brwi. Odbicie czego? Wzór Fibonacciego w sygnale był wystarczająco intrygujący. Teraz dochodziły do tego niestabilne zakłócenia.
Anya udała się do maszynowni, serca statku, gdzie rządziły potężne, szumiące generatory i niezliczone systemy podtrzymywania życia. Przestrzeń była wypełniona pulsującymi kontrolkami, rozległym szumem wentylatorów i delikatnym drżeniem pod stopami – cały statek zdawał się żyć własnym rytmem. Przy jednym z paneli kontrolnych stała Yuki Nakamura, o twarzy naznaczonej smarami i koncentracją, skupiona na monitorach, które co jakiś czas sygnalizowały drobne anomalie.
— Jak idzie? — zapytała Anya.
— Wszystko pod kontrolą, ale czuję coś dziwnego — odpowiedziała Yuki, wskazując na ekran. — To jak drobne zakłócenia, które nie powinny się pojawić. Wahania mocy w reaktorze pomocniczym. Mikrosekundowe, ale… odczuwalne.
— Daj znać, jeśli się powtórzy — poleciła Anya.
Wiedziała, że inżynierowie z wieloletnim doświadczeniem w pracy z napędami kwantowymi często rozwijali intuicję, która wykraczała poza suche dane. Maszynownia była miejscem, gdzie technologia i ludzie tworzyli jedność, pozwalając Odyssey płynąć przez bezkres kosmosu.
Nagle, jedna z czerwonych diod na panelu Yuki rozbłysła mocniej, a z głębi maszynowni dobiegł krótki, metaliczny zgrzyt.
— Co to było? — Anya odruchowo postawiła krok do przodu.
Yuki uderzył w panel dłonią, a jej palce latały po klawiaturze. — Mała… fluktuacja. System filtracji cząstek w reaktorze pomocniczym. Zaraz… to niemożliwe!
Na głównym monitorze maszynowni, w miejscu, gdzie wyświetlano status reaktora, pojawiła się seria alarmów:
“NIEPRAWIDŁOWA KORELACJA Z POLAMI KWANTOWYMI. UTRATA STABILNOŚCI SEKTORA 3.”
— Utrata stabilności? — Anya poczuła ucisk w żołądku. — Co to znaczy, Yuki?
— To znaczy, że nasz napęd oscylacyjny nie jest tak stabilny, jak powinien! To właśnie te zakłócenia! Reaktor próbuje je zrekompensować, ale… nie daje rady. Muszę wyłączyć sekcję, zanim…
Zanim zdążyła dokończyć, całą maszynownią wstrząsnął głuchy, metaliczny huk. Światła zamigotały, a w powietrzu poczuł się zapach ozonu i spalenizny. Z sufitu posypały się iskry.
— Alarm! Alarm na pokładzie! — Głos Anyi rozbrzmiał w interkomie. — Wszystkie załoga na stanowiska alarmowe! Tomasz, Noah, Miguel – do mnie na mostek! Li Wei, meldunek z sekcji naukowej! Yuki, status reaktora!
Na mostku zapanował kontrolowany chaos. Asha, mimo napięcia, zachowała zimną krew, monitorując kurs statku. Pierwszy oficer, komandor Miguel Aranda, właśnie wbiegł na mostek, jego twarz była wykrzywiona troską.
— Kapitan, co się dzieje? — zapytał, podchodząc do konsoli nawigacyjnej.
— Mamy problem z reaktorem pomocniczym, Miguel. Yuki próbuje go ustabilizować. Tomasz, do maszynowni! Wesprzyj Yuki! Noah, sprawdź komunikację z Ziemią! Czy alarm został przekazany?
— Tak jest, kapitanie! — odparł Tomasz, już biegnąc w stronę windy.
Noah Patel, jego zazwyczaj spokojne spojrzenie teraz pełne napięcia, już obsługiwał panel łączności.
— Sygnał alarmowy nadany, ale… mam problemy z połączeniem. Coś zakłóca transmisję!
Głos Yuki rozbrzmiał w interkomie, przerywany szumem.
— Kapitan! Sektor 3… nie reaguje na protokoły wyłączenia awaryjnego! Rośnie temperatura!
— Li Wei! — zawołała Anya. — Czy twoje zakłócenia mają jakiś związek z reaktorem? Czy to możliwe, że…
— Możliwe, kapitanie! — głos dr Li był urywany. — Odczyty z sensorów kwantowych… one są identyczne z fluktuacjami mocy w reaktora! To nie pył międzygwiezdny. To… struktura. Jakby coś próbowało nas przeskanować, a nasze systemy to interpretują jako zakłócenia!
Serce Anyi biło mocno. Skanowanie? Przez kogo? Czy sygnał, który śledzili, był czymś więcej niż tylko transmisją?
— Yuki! — krzyknął do interkomu. — Spróbuj przekierować nadwyżkę mocy na sekcję stabilizacyjną! Odizoluj sektor 3 ręcznie, jeśli trzeba! Musimy zapobiec przeciążeniu!
Wizja awarii reaktora w nadświetlnej prędkości była koszmarem. Statek mógłby zostać rozerwany na strzępy.
Z maszynowni słychać było stłumione krzyki Yuki i Tomasza. Chwilę później, z głośnika dobiegł metaliczny zgrzyt, a wibracje ustały.
— Kapitan! — Głos Yuki był wyczerpany, ale z nutą tryumfu. — Sektor 3 odizolowany! Awaryjne protokoły zadziałały! Przeciążenie zażegnane! Ale… straciliśmy około dwudziestu procent mocy reaktora pomocniczego.
Anya odetchnęła z ulgą, choć jej dłonie wciąż lekko drżały.
— Dobra robota, Yuki, Tomasz! Świetna robota! Miguel, sprawdź, czy statek nie odniósł innych uszkodzeń! Noah, spróbuj przywrócić komunikację na pełnych obrotach!
— Tak jest, kapitanie! — padły chóralne odpowiedzi.
Pierwszy dzień na pokładzie uświadamiał Anyi, że choć statek był potężną maszyną, misja przyniesie wyzwania, o jakich nawet generał Borodin nie śnił. Zakłócenia zgłaszane przez Li Wei i Yuki Nakamurę, choć z początku drobne, okazały się być symptomem czegoś znacznie poważniejszego – i aktywniejszego. Wiedziała, że w przestrzeni kosmicznej nawet najmniejsza anomalia może przerodzić się w katastrofę. Poczuła na sobie ipełen ciężar odpowiedzialności. Spojrzała na ekran główny – rozciągała się przed nią pustka międzygwiezdna, obojętna i milcząca, a jednak… coś w niej było. Coś, co patrzyło.
Anya powoli opadła na fotel kapitański. OSIRIS, pokładowa SI, odezwała się spokojnym, neutralnym głosem:
— Kapitanie Morozova, analiza awarii zakończona. Sektor 3 odizolowany. Aktualna stabilność strukturalna statku: 97,3%. Ryzyko dalszych przeciążeń: niskie. Sugeruję przegląd systemów w ciągu najbliższych czterdziestu ośmiu godzin.
— Przyjęłam, OSIRIS. Dziękuję.
Na chwilę zapadła cisza. Anya poczuła, jak jej puls powoli się uspokaja. To był dopiero pierwszy dzień. A już musiała stawić czoła problemom, które nie znajdowały się w żadnym podręczniku dowódcy. Nie była jednak sama. Miała zespół. I statek. I coś więcej — sygnał, który mógł zmienić wszystko.
Spojrzała przez panoramiczny wizjer na rozciągającą się przed nimi przestrzeń – srebrzyste pasma materii, mgławica jak z obrazu impresjonisty, i to dziwne wrażenie… jakby coś na nich czekało. Nie groźba. Raczej obecność.
Wstała.
— Miguel, przejmij mostek na najbliższą godzinę. Będę w kajucie. Potrzebuję… przemyśleć kilka rzeczy.
— Oczywiście, kapitanie — odpowiedział Aranda z powagą.
Anya opuściła mostek, mijając znajome już korytarze, teraz lekko zaciemnione, w trybie nocnym. W jej głowie krążyły wciąż obrazy – iskrząca maszynownia, głos Yuki, analiza Li Wei, echo sygnału… To wszystko wydawało się połączone. A jeśli tak było… to nie była zwykła awaria.
W kajucie usiadła przy konsoli. Jej palce szybko wpisały komendę. Na ekranie pojawił się sygnał – spiralny wzór. Tak znajomy, a jednak wciąż niezrozumiały.
— OSIRIS, pokaż mi analizę zakłóceń nałożoną na transmisję z sektora Tau-72.
— Przetwarzam… Nakładanie sygnałów… Zgodność wzorców: 89,7%. Sygnały mogą pochodzić z tego samego źródła.
— Czyli ktoś albo coś… próbuje się z nami skontaktować — szepnęła Anya, bardziej do siebie niż do sztucznej inteligencji.
Zamknęła oczy. W głowie wciąż dudnił jej ten jeden, trudny do zignorowania wniosek.
To nie był przypadek. To był początek.